Szamo - ebook
Szamo - ebook
Fabularyzowana biografia Grzegorza Szamotulskiego – popularnego piłkarza wielu, nie tylko polskich, klubów, m. in Legii Warszawa i ligi austriackiej. Barwna historia, a właściwie relacja z jego kariery piłkarskiej, zawierająca wybór niezwykle interesujących historii, dziejących się za kulisami rozgrywek piłkarskich lub w szatni. Zdarzenia opisane sprawną ręką Krzysztofa Stanowskiego – dziennikarza sportowego, twórcy kontrowersyjnego serwisu weszlo.com.
„Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o piłce nożnej, ale wstydzicie się zapytać.”
Kategoria: | Biografie |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7881-210-4 |
Rozmiar pliku: | 8,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
PRZEDSTAWIENIE CZAS ZACZĄĆ
Nazywam się Grzegorz Szamotulski. Dla wszystkich: „Szamo”. Mam nierówno pod sufitem, mówiąc po ludzku – uchodzę za lekko pierdolniętego. Jednak ten na pozór dyskwalifikujący fakt nie przeszkodził mi przez kilkanaście lat zawodowo grać w piłkę nożną. Co się nagrałem – to moje. Co widziałem – to… wasze. Bo teraz będę mówił. Słuchać, dzieciaki! Dziadek siada w bujanym fotelu i zaczyna snuć swą opowieść…
Piłka. Gdzieś tam się w tej książce potoczy, gdzieś wpadnie, ale przecież nie będę opisywał goli, zwłaszcza że głównie je puszczałem. Jezu, puściłem w życiu tyle goli, że na samo wspomnienie chce mi się rzygać. Olać gole, gole są przereklamowane. Nienawidzę goli. Raz jeden, pamiętam, dostałem cztery sztuki w Paragwaju. Końcówka meczu, rzut wolny, nagle cały stadion zaczyna krzyczeć: „Chilavert, Chilavert!”. Co jest grane? Jaki, do diabła, Chilavert? Patrzę z przerażeniem, bo ten wielki niedźwiedź biegnie przez całe boisko, żeby upokorzyć mnie doszczętnie. Rzadko się modlę na boisku, ale wtedy się pomodliłem: „Dobry Boże, niech się dzieje co chce, ale niech ten grubas mi nie strzeli. Mogę jutro skończyć karierę, ale nie w taki sposób”. Gorąco jak w piekle. Pogoda w sam raz, by spalić się ze wstydu. Chilavert – szalony bramkarz drużyny przeciwnej – podszedł do piłki, sapiąc jak wielki zwierz. Spojrzał na mnie bez cienia współczucia. I kopnął. Centymetr obok słupka, na szczęście z niewłaściwej strony. Modlitwy zostały wysłuchane.
Nie będę opisywał treningów, chociaż trenować lubiłem i lubię. Kiedy wy będziecie o kiju do kibla chodzić, pan „Szamo” – znaczy ja – po drodze walnie cztery przysiady i przewrót w przód. Porządnego treningu bramkarskiego nie przetrwałby nikt z czytających tę książkę. O treningach będzie więc mało – nie dlatego, że ich nie było, tylko dlatego, że treningi to mordercza praca, a nie zabawa dla pizdusiów z zacięciem pisarskim.
Będzie o życiu. Futbolowym. Na wesoło. Ja już taki jestem, że ryj mi się śmieje, a jak nie wykręcę raz dziennie jakiegoś numeru, to wyję do księżyca. Będzie o tym, jak wygląda drużyna piłkarska naprawdę, co się dzieje w przerwie meczu albo podczas zgrupowań, jak zachowują się ci wszyscy ludzie, których znacie z gazet i telewizji. Who is who, jak mawiają Anglicy, czyli po polsku: kto jest chujem. Uspokoić muszę fanów sportu, że swojego życia opisywać w szczegółach nie mam zamiaru, za cienki Bolek ze mnie, zanudziłbym was na śmierć dokładnymi relacjami z tych wszystkich ogórkowych klubów i lig, w których przyszło mi się tarzać za coraz śmieszniejsze pieniądze. Popłynę szerzej, wyjdę naprzeciw zapotrzebowaniu. Trzymacie w ręku książkę, która nie bez powodu ma podtytuł:
Wszystko, co wiedziałbyś o piłce nożnej, gdyby cię nie oszukiwano.
Zaczynałem jako długowłosy lewoskrzydłowy, skończyłem jako łysy bramkarz. Na piłce – w przenośni i dosłownie – połamałem sobie zęby (spytajcie mojego dentysty). Powoływało mnie kilku selekcjonerów reprezentacji Polski i właśnie w tej sekundzie ze zdziwieniem odkryłem, że była to jedna z niewielu drużyn, z których nikt nie próbował mnie wyrzucić (poza Pawłem Janasem, ale wtedy akurat był dziabnięty, więc się nie liczy). Grałem w piłkę w siedmiu różnych krajach, w osiemnastu klubach, u kilkudziesięciu trenerów. Dzieliłem szatnię z wirtuozami, z antytalentami, z leniami, ze śmierdzielami, z idolami, ze złodziejami, z pięknisiami, z fajnymi kolesiami, no i z pedałami też. Strzelali mi bramki wszyscy jak leci – od Flisa z Arki Gdynia po Ronaldo z reprezentacji Brazylii¹. Czasami jednak udawało się coś obronić, chociaż z perspektywy czasu przyznaję: w planach miałem troszkę większą liczbę skutecznych interwencji.
Tak czy siak, swoje przeżyłem. Witajcie w moim pokręconym świecie. Wchodzicie na własną odpowiedzialność.
Ta książka nie będzie miała typowej fabuły, nie będzie prowadziła z punktu A do punktu B, nie ma wstępu, rozwinięcia i zakończenia. To nie chronologiczny zapis wydarzeń, lecz masa luźnych scenek, których przez lata byłem świadkiem lub o których opowiadali mi koledzy z boiska. Z tych scenek, często żartobliwych, wyłoni się obraz futbolu widzianego od środka. Myślę, że poznacie wiele postaci świata piłki od zupełnie innej strony.