Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Szczęście Cavendon Hall - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
1 maja 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Szczęście Cavendon Hall - ebook

Wspaniała rezydencja Cavendon Hall od wieków stała pośród wrzosowisk Yorkshire, zamieszkana przez dwie rodziny: arystokratycznych Inghamów i lojalnie im służących Swannów.

W obliczu wojny przetrwanie wspaniałego Cavendon zależy od Daphne, córki hrabiego, i jej bratowej, Cecily Swann.

Synowie, mężowie i bracia stają do walki; problemy i tragedie nie omijają ich domu. Pozostawione w nim kobiety, niezależnie od swojego pochodzenia, muszą stawić czoło straszliwemu zagrożeniu.

Szczęście Cavendon trwało długo. Czy zdoła przetrwać wojenną zawieruchę i ocali następne pokolenie?

BARBARA TAYLOR BRADFORD urodziła się i dorastała w Anglii, obecnie mieszka z mężem, amerykańskim producentem filmowym, w Nowym Jorku. Jest autorką ponad 30 bestsellerowych książek, które wydano w 90 krajach, a ich łączna sprzedaż przekroczyła 92 miliony egzemplarzy. Dziesięć jej powieści przeniesiono na ekran. Pisarkę wprowadzono do Writers Hall of Fame, a królowa

Klasyczna saga pełna tajemnic, namiętności i intryg. Jeśli cierpicie na zespół odstawienny po Downton, ta książka jest dla was!

„Daily Mail”

Piękna rezydencja, niebezpieczna tajemnica i dwie rodziny, których losy splatały się ze sobą od pokoleń. Porywający fragment dziejów osadzony w realiach nadchodzącej drugiej wojny światowej. Najwyższych lotów ucieczka od problemów codzienności.

„The Lady”

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8031-726-0
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

OSOBY

INGHAMOWIE W ROKU 1938

Charles Ingham, szósty hrabia Mowbray, lat 69. Właściciel i strażnik Cavendon Hall. Znany jako lord Mowbray. Aktualnie żonaty z Charlotte Swann, szóstą hrabiną Mowbray.

DZIECI HRABIEGO I JEGO NIEŻYJĄCEJ PIERWSZEJ ŻONY, FELICITY

Miles Ingham, dziedzic tytułu, lat 39. Mówi się o nim wielmożny Miles Ingham. Żonaty z Cecily Swann, lat 37. Mają troje dzieci: Davida, lat 9, Waltera, lat 7, i Venetię, lat 5. Miles zarządza majątkiem Cavendon. Cecily kursuje między Cavendon i ich londyńskim domem, prowadząc swój dom mody.

Lady Diedre Ingham Drummond, najstarsza córka, lat 45. Aktualnie wdowa. Mieszka w Londynie z synem Robinem, lat 11. Pracuje znowu w Ministerstwie Wojny. W weekendy oboje przyjeżdżają do Cavendon, gdzie mają własne pokoje.

Lady Daphne Ingham Stanton, druga córka, lat 42. Zamężna z Hugonem Stantonem, lat 57. Mieszkają wraz z piątką dzieci w południowym skrzydle Cavendon Hall.

Lady DeLacy Ingham, trzecia córka, lat 37, mieszka w Londynie i w Cavendon. Po rozwodzie z Simonem Powersem powróciła do panieńskiego nazwiska.

Lady Dulcie Ingham Brentwood, czwarta córka, lat 30. Mieszka w Londynie i w Cavendon. Zamężna z sir Jamesem Brentwoodem, jednym z największych aktorów brytyjskich, który otrzymał od króla Jerzego VI tytuł szlachecki. Mają trójkę dzieci: bliźniaczki Rosalind i Juliet, lat 9, i syna Henry’ego, lat 6.

Personel w dalszym ciągu mówi z czułością o czterech córkach hrabiego „Cztery De”.

Dzieci lady Daphne i Hugona Stantona to Alicia, lat 24; Charles, lat 20; bliźniacy Thomas i Andrew, lat 17, i Annabel, lat 14.

POZOSTALI INGHAMOWIE

Lady Vanessa Ingham Bowers, siostra hrabiego, lat 56. Żona Richarda Bowersa, lat 58. Mieszkają w Londynie i w Skelldale House na terenie majątku Cavendon, odziedziczonym po zmarłej siostrze lady Vanessy, Lavinii Ingham Lawson.

Lady Gwendolyn Ingham Baildon, owdowiała ciotka hrabiego, lat 98, rezyduje w Little Skell Manor na terenie majątku. Była żona nieżyjącego Paula Baildona.

Wielmożny Hugo Ingham Stanton, kuzyn hrabiego, lat 57. Jest siostrzeńcem lady Gwendolyn, siostry jego zmarłej matki. Żonaty z lady Daphne.

RODZINA SWANNÓW

Rodzina Swannów służy rodzinie Inghamów od stu osiemdziesięciu pięciu lat. Co za tym idzie, ich losy łączyły się na wiele różnych sposobów. Całe pokolenia Swannów mieszkały w wiosce Little Skell, przylegającej do Cavendon. Współcześni Swannowie są równie oddani i lojalni wobec Inghamów jak ich przodkowie, i z narażeniem życia broniliby każdego członka rodziny. Inghamowie ufają im bez zastrzeżeń i vice versa.

SWANNOWIE W ROKU 1938

Walter Swann, pokojowiec hrabiego, lat 60. Głowa rodziny Swannów.

Alice Swann, jego żona, lat 57. Zdolna krawcowa, która wciąż szyje sukienki dla córek lady Daphne.

Harry, ich syn, lat 40. Poprzednio zamierzał zostać projektantem ogrodów w Cavendon, a teraz wraz z Milesem zarządza majątkiem.

Cecily Swann, ich córka, lat 37. Poślubiła Milesa i jest znaną na całym świecie projektantką mody.

POZOSTALI SWANNOWIE

Percy, młodszy brat Waltera, lat 57. Główny leśniczy w Cavendon.

Edna, żona Percy’ego, lat 58. Wykonuje prace zlecone w Cavendon.

Joe, ich syn, lat 37. Pracuje w Cavendon z ojcem jako leśniczy.

Ted, bliski krewny Waltera, lat 63. Główny konserwator wnętrz i stolarki w Cavendon. Wdowiec.

Eric, brat Teda, bliski krewny Waltera, lat 58. Kamerdyner w londyńskim domu lorda Mowbray. Kawaler.

Laura, siostra Teda, bliska krewna Waltera, lat 51. Gospodyni w londyńskim domu lorda Mowbray. Panna.

Charlotte, stryjenka Waltera i Percy’ego, lat 70. Aktualnie szósta hrabina Mowbray. Charlotte jest żeńską głową rodzin Swannów i Inghamów. Cieszy się powszechnym szacunkiem. Była sekretarką i osobistą asystentką Davida Inghama, piątego hrabiego, aż do jego śmierci. W 1926 roku wyszła za szóstego hrabiego.

Dorothy Pinkerton, z domu Swann, lat 55, kuzynka Charlotte. Mieszka w Londynie i jest żoną Howarda Pinkertona, byłego detektywa Scotland Yardu. Pracuje w pracowni Cecily Swann.

PERSONEL DOMOWY

Pan Henry Hanson, kamerdyner

Pani Jean Weir, gospodyni

Panna Susie Jackson, kucharka

Pan Gordon Lane, młodszy kamerdyner

Pan Ronald Gorme, lokaj

Panna Kate Smithers, główna pokojówka

Panna Brenda Caine, druga pokojówka

Pan John Goff, szofer

POZOSTAŁY PERSONEL

Panna Angela Chambers, niańka dzieci Cecily.

Panna Eileen Marks, guwernantka. Latem, gdy dzieci mają wakacje, nie przebywa w Cavendon.

PRACOWNICY TERENOWI

W tak ogromnej posiadłości jak Cavendon Hall, z jej tysiącami akrów ziemi i olbrzymim terenem do polowań na ptactwo, zatrudnia się wielu miejscowych ludzi. Oferuje się pracę wieśniakom i grunty uprawne dzierżawcom. Rozmaici hrabiowie Mowbray budowali wioski otaczające Cavendon, by ich pracownicy mieli dach nad głową; budowano również szkoły i kościoły, a w późniejszych okresach także urzędy pocztowe i sklepiki. Wioski wokół Cavendon to Little Skell, Mowbray i High Clough.

Jest wielu pracowników terenowych: główny leśniczy i pięciu dodatkowych leśników; naganiacze i skrzydłowi, pracujący podczas sezonu polowań na ptactwo. Poza tym robotnicy leśni, opiekujący się okolicznymi lasami, w których poluje się w określonych porach roku. Ogrodami opiekuje się główny ogrodnik i jego pięciu podwładnych.

Sezon polowań na głuszcowate zaczyna się dwunastego sierpnia i kończy w grudniu. Sezon na kuropatwy zaczyna się we wrześniu. Poluje się wtedy na kaczki i dzikie ptactwo. Polowania na bażanty rozpoczynają się pierwszego listopada i trwają do grudnia. Ludzie przyjeżdżający na polowania do Cavendon to przeważnie arystokraci; zawsze mówi się o nich jako o „strzelbach”, czyli ludziach używających broni.ROZDZIAŁ PIERWSZY

Cecily Swann Ingham stała na schodkach aneksu biurowego Cavendon Hall, rozglądając się dokoła. Ależ ta pogoda się zmienia, pomyślała. Po ponurym, pochmurnym poranku mamy prześliczne popołudnie. Błękitne niebo bez jednej chmurki, słońce prześwieca przez liście drzew. Tak właśnie powinno być pod koniec lipca. Uśmiechnęła się z zadowoleniem.

Zeszła na dół i przez podwórze stajni dotarła do dróżki parkowej prowadzącej do wioski Little Skell.

W trakcie spaceru nagle przypomniała sobie niedawne urodziny syna. Lało jak z cebra i planowane przyjęcie na świeżym powietrzu wzięło w łeb. W końcu uroczystość odbyła się w domu. Szkoda, że nie było wtedy tak ładnie jak dziś. Z drugiej strony, Davidowi nie przeszkadzała pogoda. Były to jego dziewiąte urodziny i świetnie się bawił z Walterem i Venetią. Rodzina czuła się szczęśliwa, i to się najbardziej liczyło, a ich radość wynikała z okazji do zabawy i tego, co Miles nazywał „zebraniem klanu”.

Później, w łóżku, Miles przytulił ją i zaczął się głośno zastanawiać, jak minęły te wszystkie lata. Powiedziała, że czas zawsze szybko płynie, kiedy są razem. Roześmiał się i przytulił ją jeszcze mocniej, gładząc jej włosy. Po chwili dodała, że mieli sporo zajęć, wychowując trójkę dzieci, prowadząc interesy i zabezpieczając byt Cavendon i rodziny, a on wymruczał słowa podzięki, objął ją, pocałował i zaczął pieścić.

Wspominając teraz tę noc, pomyślała, że mogła wtedy zajść w ciążę. Byli tak siebie spragnieni, kochali się tak namiętnie…

Cecily zadumała się. Ma trzydzieści siedem lat i musi traktować następne dziecko jako dar, bo wkrótce przestanie mieć na to szansę. Ale rodzić dziecko w obliczu nadchodzącej wojny? To ją niepokoiło. Odrzuciła tę myśl i ruszyła żwawo do wioski. Zaczęła wspominać ogrom pracy, jaki włożyli w Cavendon Hall. Przyczynili się do tego także jej brat Harry i cztery szwagierki. Ostatnie lata były pod wieloma względami trudne.

Każde z nich wiele poświęciło, często także własne pieniądze, by utrzymać posiadłość na powierzchni.

Ale udało im się to uczynić.

Inghamowie i Swannowie ramię w ramię dokonali cudów. Cavendon wypłynęło teraz na bezpieczne wody.

Lecz nawet dzisiaj pewne rzeczy nie dawały Cecily spokoju. Wcześniej odsuwała od siebie obawy o Harry’ego i troskę związaną z Gretą, jej osobistą asystentką, ale w głębi duszy czuła, że żadna z tych spraw nie jest prawdziwą przyczyną jej niepokoju.

Martwiło ją coś zupełnie innego, nękało i przyprawiało o bezsenność.

Agresywne poczynania Trzeciej Rzeszy kładły się cieniem także na Anglii. Groźba wojny wisiała w powietrzu. W przypadku inwazji Cavendon będzie zagrożone… cały kraj będzie zagrożony. A także Europa. Właściwie cały świat. Rozumiała to aż nadto dobrze.

Dochodząc do ogrodu różanego, Cecily przystanęła, otworzyła masywną dębową furtkę i zeszła po schodkach. Natychmiast otoczyła ją woń późnych letnich róż. Odetchnęła głęboko i usiadła na metalowej ławce. Odchyliła się do tyłu i zamknęła oczy, usiłując złapać kilka chwil relaksu.

Ten uroczy stary ogród nie zmienił się od wieków; był dla niej od dzieciństwa oazą spokoju. Siadywała tu prawie codziennie, choćby na parę minut. Uwielbiała zapach róż i spokój panujący za wysokim ceglanym murem. To miejsce koiło jej skołatane nerwy, pomagało pozbierać myśli, poradzić sobie z troskami.

Powędrowała myślami ku matce. Wiedziała, że Alice wraz z innymi kobietami z trzech wiosek, członkiniami Instytutu Kobiet, przygotowuje się do wojny. Charlotte była przewodniczącą tej grupy. To wyjątkowe zrzeszenie kobiet wiejskich wypracowywało sposoby na ułatwienie życia na wypadek, gdyby wojna rzeczywiście zbliżyła się do ich kraju.

Oczywiście, że wojna nadejdzie, mruknęła pod nosem. Premier Chamberlain był zdania, że uda mu się ugłaskać Hitlera, który już zaanektował Austrię i łakomie zerkał na czechosłowackie Sudety.

Z drugiej strony Winston Churchill rozumiał bezcelowość polityki ugodowej i stale ostrzegał rząd przed wojną. Cecily wiedziała, że Churchill ma rację, choć było to przerażające.

W jej myśli wdarł się nagle warkot nisko przelatującego samolotu. Zerwała się z miejsca, uniosła głowę ku niebu i jej lęk natychmiast się rozwiał.

Mały samolot nie nosił swastyki, emblematu nazistowskich Niemiec. Należał do Joela Jolliona, syna komandora floty wojennej Edgara Jolliona, który mieszkał za Mowbray, w pobliżu High Clough. Komandor wybudował pas startowy na długim polu w Burnside Manor, ponieważ jego syn uwielbiał latanie.

Cecily usiadła znów na ławce, usiłując odpędzić troski. Ale tego popołudnia przychodziło jej to z trudem. Wciąż tkwiły w jej głowie.

W zeszłym tygodniu Hanson zaprowadził ją i Milesa do ogromnych piwnic Cavendon i pokazał, jakie rozpoczął przygotowania do wojny.

Piwnice były zawsze nienagannie czyste; miały pobielone ściany i pozamiatane podłogi. Hanson zwrócił ich uwagę na stos łóżek polowych, które przyniósł z magazynu. Były tam też sofy, fotele i stoliki, które wcześniej zalegały na strychu. Hrabia polecił mu, by urządził piwnice możliwie jak najwygodniej, gdyby w razie wojny musieli tam zamieszkać. Zapowiedział też, że natychmiast po ogłoszeniu wojny między Wielką Brytanią a Niemcami wszystkie obrazy i inne dzieła sztuki zostaną przeniesione do podziemnego skarbca.

Hanson jak zwykle był bardzo sprawny. W piwnicy znalazła się nawet lodówka, zakupiona u Harrodsa i dowieziona firmową ciężarówką. Co by zrobili bez Hansona? Powinien w grudniu przejść na emeryturę. Miał siedemdziesiąt sześć lat i służył w Cavendon od pół wieku. Cecily miała nadzieję, że tak się nie stanie. Świetnie się trzymał, a oni bardzo go potrzebowali.

Niechętnie opuściła swoje schronienie i ruszyła w dalszą drogę do domu rodziców w wiosce. Ale najpierw musiała zatrzymać się przy cygańskim wozie, w którym mieszkała Genevra. Chciała koniecznie z nią porozmawiać.ROZDZIAŁ DRUGI

Wynurzając się zza zakrętu ścieżki, natychmiast zauważyła czekającą na nią Genevrę. Cyganka siedziała na stopniach wozu ubrana jak zwykle w jedną ze starych sukienek Cecily, podarowanych jej przez Alice Swann. Ta była letnią sukienką z bawełny w biało-czerwone paski i dobrze na niej leżała.

Cyganka pomachała ręką na powitanie.

Cecily z uśmiechem powtórzyła ten gest. Zauważyła, że czeka na nią drewniane krzesło. Zrobiło jej się przyjemnie, że o tym pomyślano.

Genevra wyglądała na poruszoną, na jej twarzy malował się wyraz oczekiwania. Miała trzydzieści dziewięć lat, tyle samo co Miles, ale wyglądała dużo młodziej. Wciąż była ładną kobietą – ciemną, o egzotycznym wyglądzie i bujnych kruczoczarnych włosach.

Kiedy Cyganie pięć lat temu przenieśli swoje wozy na niżej położone pole, Genevra po raz pierwszy zaprosiła Cecily do siebie na szklankę miętowej herbaty. Cecily nie chciała urazić jej odmową, weszła do środka i ku swemu zdumieniu odkryła tam skarb.

Na ścianach niezwykle schludnego pomieszczenia wisiały obrazy namalowane przez Genevrę. Były to przeważnie pejzaże przedstawiające Cavendon. Później DeLacy powiedziała jej, że można je zaliczyć do kategorii sztuki naiwnej. Jednak miały swój własny styl. Cecily nazwała go stylem Genevry. Obrazy były śmiałe, imponujące, przyciągały wzrok, a tym, co natychmiast ujmowało każdego, było przedziwne lśnienie żywych barw.

Cecily dowiedziała się wkrótce, że Genevra malowała od dzieciństwa. Jej brat Gervaise zachęcał ją do tego, a kiedy była starsza, kupował jej płótno i farby olejne, jeśli tylko mógł sobie na nie pozwolić. Dziewczyna była zupełnym samoukiem, naturalną, obdarzoną talentem artystką.

Cecily spytała wtedy, czy mogłaby kupić jeden z obrazów. Genevra odmówiła sprzedaży, lecz ofiarowała jej obraz w prezencie. W końcu Cecily wybrała ten, który silnie do niej przemawiał; przedstawiał fragment różanego ogrodu z mnóstwem późno kwitnących róż w wielu odcieniach różu i bladej czerwieni na tle szarego kamiennego muru.

Genevra zeszła ze schodków, by się przywitać. Jak zwykle dygnęła i ujęła rękę Cecily.

– Wystawiłam krzesło, pani Milesowo – powiedziała, wskazując mebel.

– Dziękuję – mruknęła Cecily, siadając na nim.

Genevra wróciła na swoje miejsce na schodkach.

Cecily przyjrzała się Cygance z niepokojem. Pomyślała, że wygląda nieco mizernie, jakby była zmęczona.

– Czyżbyś znowu chorowała? – spytała zmartwiona. Nie widziały się od dziesięciu dni.

– Nie, nie chora. Wszystko dobrze – odparła Genevra z lekkim uśmiechem.

– Moim zdaniem kiepsko wyglądasz.

– Nie jestem chora, mała Ceci. – Cyganka spojrzała na nią porozumiewawczo. – Będę pierwsza, która się o tym dowie. A potem powiem tobie, i ty będziesz druga. Nie umieram. Jeszcze nie.

– Nie gniewaj się. Zależy mi na tobie, Genevro.

– Tak, wiem o tym, pani Milesowo.

– Ja i Miles wyjeżdżamy w poniedziałek. Jedziemy odwiedzić lady Daphne i pana Hugona w Zurychu. Gdybyś czegoś potrzebowała, kiedy mnie nie będzie, moja matka ci pomoże – powiedziała z uśmiechem. – Musisz tylko pójść do niej.

– Jedziecie na wakacje. – Genevra kiwnęła głową. – Pani Alice mi powiedziała.

– To tylko dwa tygodnie. Miles potrzebuje odpoczynku… – Cecily zamilkła. Nagle spostrzegła dziwny wyraz twarzy Genevry. – O co chodzi? Czy coś się stało?

– To wizja. Nachodzi mnie. Wiesz o tym.

Cecily przytaknęła. Przez te wszystkie lata nauczyła się, że powinna siedzieć cicho.

– Będziesz musiała być dzielna, mała Ceci, jak zawsze byłaś. Nadchodzi wojna. Wielka wojna. Złe czasy. Będą się działy okropne rzeczy. – Cyganka umilkła, zamknęła oczy. Po chwili spojrzała na Cecily i dodała: – Będziesz rządzić Cavendon. Zawsze to wiedziałam.

– Czemu teraz? – spytała Cecily z widocznym niepokojem.

– Co masz na myśli? – Genevra wpatrzyła się w Cecily.

– Czemu mówisz mi o tym teraz? Zazwyczaj posługujesz się zagadkami, a nie mówisz tak otwarcie.

– Bo wiem, że mi uwierzysz, uznasz moje przeczucia za prawdziwe… zrozumiesz je.

– Tak, to prawda, Genevro.

– Przyszłość. Będzie twoja, Ceci. I będziesz rządzić.

– Z Milesem?

Genevra nie odpowiedziała. Spojrzała na stojący na wzgórzu Cavendon Hall. Złocisty dom, lśniący w blasku słońca. Błogosławiony dom.

– Kiedy mówisz tak dziwnie, nie całkiem pojmuję, co masz na myśli – powiedziała z pretensją w głosie Cecily. Spojrzała surowo na Genevrę.

– Nadchodzą złe czasy.

– Chodzi ci o wojnę?

– O życie. – Genevra opuściła głowę. – Ciężkie czasy. Złe czasy. Śmierć, zniszczenie, smutek, ból. Dużo cierpienia. Wszystko to nadchodzi.

Genevra odwróciła głowę i znów spojrzała na Cavendon. Oczy miała pełne łez. Złociste lśnienie zazwyczaj otaczające jego mury znikło. Dom nie był już złoty. Był skazany. Wielka rezydencja pogrążała się w coraz ciemniejszym cieniu. Oczami duszy widziała ogromne czarne chmury unoszące się nad jego dachami. Słyszała gromy i widziała błyskawice.

Po chwili otworzyła oczy i powiedziała cicho:

– Zawierucha. Chaos. – Potrząsnęła głową i w milczeniu otarła ręką łzy.

Przez dłuższą chwilę panowała cisza.

– Swannowie rządzą – powiedziała z nikłym uśmiechem Genevra.

– Cavendon miało szczęście przez kilka ostatnich lat – odezwała się Cecily. – Szczęście nas nie opuści, prawda? Nic się nie zmieni, czyż nie?

– Ciągle się zmienia. Raz na wozie, raz pod wozem. – Genevra pochyliła się i wpatrzyła przenikliwie w Cecily. – Przychodzi i odchodzi. Nigdy nie wiadomo… Szczęście nie należy do nikogo… szczęście należy do życia. Nic się na to nie poradzi, mała Ceci. Rozumiesz mnie?

– Tak, Genevro. I dziękuję.ROZDZIAŁ TRZECI

Alice poderwała się na nogi, widząc na progu uśmiechniętą radośnie Cecily. Córka podbiegła do niej i serdecznie ją uściskała.

– Przepraszam za spóźnienie, mamo – powiedziała, zamykając za sobą drzwi.

– Nie szkodzi, Ceci, właśnie zajmowałam się papierkową robotą – mruknęła Alice. Weszły razem do pokoju i usadowiły się na fotelach naprzeciwko siebie. – Ślicznie dziś wyglądasz, kochanie, zawsze było ci do twarzy w różowym.

– Wiem, dziękuję. Ty też ślicznie wyglądasz, mamusiu.

– Oczywiście, mam przecież na sobie sukienkę, którą uszyła mi córka. Podoba mi się, jest wygodna i daje ochłodę w taki upał.

– Zaprojektowałam następną wersję tej sukienki, również z bawełny. To taka zawijana suknia, prawie jak szlafrok, zakładana po jednej stronie. Zamierzam zrobić zimową kolekcję w tym samym stylu, z lekkiego kaszmiru. Przywiozę ci kilka, kiedy będą gotowe.

– Dziękuję, jesteś taka troskliwa.

– Nie żartuj, jesteś moją matką i możesz dostać ode mnie wszystko, czego zapragniesz. Swoją drogą, kiedy rozmawiałyśmy wczoraj przez telefon, mówiłaś, że sporządzasz plan. Ale czego?

– Przyszedł mi do głowy pewien pomysł – żeby stworzyć wspólną działkę dla wsi. Poszłam prosto do Charlotte i poprosiłam ją o kawałek pola. A ona spytała hrabiego i on powiedział, że to wspaniały pomysł, bardzo praktyczny, i natychmiast przydzielił mi pole.

Alice pokiwała głową; widać było, że jest z siebie zadowolona.

– To było takie proste… wystarczyło poprosić. – Wstała i skinęła na Cecily. – Chodź do biurka i weź ze sobą krzesło. Pokażę ci mój plan.

Po chwili obie siedziały przy biurku Alice, na którym rozłożone były papiery Instytutu Kobiet wraz ze szczegółowym planem zagospodarowania działki. Zostanie obsiana i będą się nią zajmowały ochotniczki.

– To jest naprawdę praktyczny pomysł – powiedziała Cecily. – Żywność stanie się problemem, jeśli wybuchnie wojna.

– Kiedy wybuchnie – poprawiła ją Alice.

– Masz rację – przyznała Cecily. – Równie dobrze mogłaś poprosić o pole Milesa, a nawet własnego syna. Wiesz przecież, że Harry zarządza majątkiem razem z Milesem – dodała z przekąsem.

– Zgadza się, mogłam tak zrobić, Ceci. Ale nie sądzę, żeby to było właściwe. Szósty hrabia wciąż jest szóstym hrabią; jeszcze nie umarł, i to jego ziemia. Uznałam, że powinnam zwrócić się z tym do niego za pośrednictwem Charlotte.

– Teraz już rozumiem, mamo. – Cecily posłała matce serdeczny uśmiech.

Spoglądając na duży arkusz papieru, dostrzegła, jak mądrze zaprojektowano pole mające służyć za wspólną działkę. Każdy kwadrat był oznaczony nazwą warzywa, które na nim będzie uprawiane.

– Ziemniaki, marchew, pasternak – odczytywała na głos. – Cebula, brukselka, kapusta, kalafiory… – Przerwała, wybuchając śmiechem i potrząsnęła głową. – Jesteś mistrzynią planowania, mamo! Harry z pewnością odziedziczył po tobie talent do ogrodnictwa.

– On jest dużo mądrzejszy ode mnie – mruknęła Alice. Odwróciła się na krześle i rzuciła córce znaczące spojrzenie. – Udało ci się porozmawiać z Harrym? No wiesz… o tej… osobie.

– Nie. – Cecily potrząsnęła głową i dodała ciszej: – Mieliśmy się spotkać na pogawędkę dziś po południu.

– Jego romans z tą bezwstydną kobietą zaczyna wychodzić na jaw! – zawołała Alice ze złością. – On uważa, że to wielka tajemnica, a tak nie jest, i wasz ojciec już się o tym dowiedział. Jest wściekły. Wiesz, jak jego lordowska mość nie cierpi skandali, a wokół twojego brata wkrótce wybuchnie skandal.

– Zgadzam się ze wszystkim, co mówisz, mamo, ale to dorosły mężczyzna. Ma już czterdziestkę. Powie mi, że to nie moja sprawa.

– Ale porozmawiasz z nim? – spytała niespokojnie Alice. Widać było, że się martwi.

– Tak, obiecuję. Porozmawiam z nim jutro rano – zapewniła matkę Cecily.

Alice skinęła głową i ściągnęła wargi. Kiedy znów się odezwała, jej głos brzmiał stanowczo i surowo.

– Powinien był się dobrze zastanowić, zanim się z nią zadał. Pauline Mallard jest mężatką. Co więcej, jest amerykańską dziedziczką, obraca się w najwyższych kręgach towarzyskich Londynu i Nowego Jorku. A teraz w Harrogate. Ale zakładam, że wiesz o tym wszystkim.

– No tak, mamo.

– W końcu ona zrobi z niego durnia, zobaczysz. A na domiar złego jest od niego dużo starsza.

– Ale piękna, jak mi mówiono. Oszałamiający rudzielec – wtrąciła Cecily.

– I dość rozpustna… jak słyszę – odpaliła Alice, wyraźnie chcąc mieć ostatnie słowo w dyskusji.

– Kiedy Genevra przekazała mi tę wiadomość, powiedziała coś dziwnego: żebym nie rozmawiała z Harrym na temat tej kobiety. Zaskoczyło mnie to, naprawdę. Wtedy Genevra dodała, że to ona go porzuci, że ona nie jest jego przeznaczeniem, że jest nim inna kobieta.

– Skąd Genevra wie o Pauline Mallard? – zdziwiła się Alice. – Myślisz, że on przyprowadził ją tu, do domu, i że Genevra widziała ich razem?

– Nie sądzę. Jednak uderzył mnie sposób, w jaki to powiedziała, tak pewna swojej wizji, jak sama to nazywa – wizji przyszłości. No i jeszcze użyła słowa „przeznaczenie” – odparła zmieszana Cecily.

Odchrząknęła i mówiła powoli dalej:

– Genevra ma własny, szczególny sposób mówienia, mamo. Urywany, z przerwami, a zdania składają się przeważnie z prostych słów. Więc wydało mi się dziwne, że w ogóle zna takie słowo jak przeznaczenie, skoro nie umie czytać.

– Och, ależ umie! – zawołała Alice.

– Naprawdę?

– Oczywiście. Sama ją nauczyłam.

Cecily spojrzała na matkę ze zdumieniem.

– Kiedy to zrobiłaś i dlaczego nic mi nie powiedziałaś?

– Nie pomyślałam o tym. To był właściwie zbieg okoliczności. Kiedy wyjechałaś do Londynu i zamieszkałaś z ciocią Dorothy i wujem Howardem, podrzuciłam jej parę twoich starych sukienek. Przyszła, żeby mi podziękować, i pytała o ciebie. Bardzo jej na tym zależało i uderzyło mnie, jak bliska jej jesteś, Ceci, i jak zależy jej na tobie i twoim dobrym samopoczuciu. Pokazałam jej niektóre z twoich krótkich opowieści o projektowaniu w domach mody. Wtedy wyznała, że nie umie czytać, więc ją nauczyłam.

– To wspaniale. – Cecily była pod wrażeniem słów matki.

– Była mi bardzo wdzięczna. – Alice zawahała się, zanim wreszcie zadała pytanie: – Cecily, czy kiedykolwiek czułaś, że istnieje między wami taka więź?

– Owszem, wciąż ją czuję. Dwadzieścia pięć lat temu powiedziała mi, że Swannowie będą rządzić. Więc tak, istnieje między nami więź.

– A co konkretnie powiedziała dwadzieścia pięć lat temu? – spytała z zaciekawieniem Alice.

– To nie tak, że coś powiedziała… wpadłam kiedyś na nią na ścieżce. Wzięła gałąź i narysowała na piasku kwadrat, na którego szczycie przysiadł ptak. Spytałam ją, co to znaczy, ale mi nie powiedziała. Potem stwierdziła, że to nic, i odbiegła.

– A dziś ci to wyjaśniła?

– Nie. Wiele lat później sama na to wpadłam. Kwadrat oznaczał Cavendon Hall, a ptak – łabędzia. Przewidziała, że Swannowie i Inghamowie się połączą.

Alice milczała przez chwilę, aż wreszcie mruknęła cicho:

– Nie mogła wtedy wiedzieć, że twoje życie potoczy się tak, jak się potoczyło. Że ty, Swannówna, poślubisz syna hrabiego. Więc musi coś w tym być, kiedy twierdzi, że ma wizje, że potrafi zobaczyć przyszłość. Wierzysz w jej przepowiednie, prawda?

– Tak, zawsze w nie wierzyłam i będę wierzyć. – Cecily ujęła matkę za rękę. – Na naszym ślubie dała mi kawałek papieru. Był tam rysunek i napis: Swann rządzi.

Po wyjściu Cecily Alice poszła z konewką do ogrodu. Gdy tak chodziła pomiędzy grządkami, podlewając kwiaty, jej myśli wciąż krążyły wokół Swannów i Inghamów.

Krew. W żyłach jej wnucząt płynie krew obu rodzin. Podobnie jak Cecily ona także zastanawiała się, czy kiedykolwiek wcześniej zdarzyło się coś podobnego.

Mogła o tym wiedzieć jedynie Charlotte Swann Ingham. Miała schowane w sejfie rejestry prowadzone od wieków – teraz trzymała je w swojej garderobie w Cavendon Hall. Powiedziała o tym Alice i wręczyła jej zapieczętowaną kopertę, mówiąc, że w środku jest nowy szyfr do sejfu. „Przekaż ją Cecily i powiedz, żeby ją trzymała w bezpiecznym miejscu”, poleciła, a ona spełniła jej polecenie.

Alice odstawiła konewkę i przysiadła na chwilę na ławeczce, spoglądając na wrzosowiska. W poniedziałek zacznie się sierpień. I wtedy zakwitną wrzosy; za tydzień lub dwa wrzosowisko będzie wyglądało jak falujące lawendowe morze.

David, pierworodny syn Cecily, miał oczy w kolorze wrzosowisk, lawendowe oczy tak charakterystyczne dla Swannów. Poza tym był wykapanym ojcem, miał jego rysy. Walter też był podobny do ojca, ale odziedziczył po Cecily jej kolorystykę i delikatniejsze rysy. Jeśli chodzi o pięcioletnią Venetię, była z krwi i kości Inghamówną, o złocistych włosach i jasnoniebieskich oczach. Alice uśmiechnęła się w duchu, myśląc, jak bardzo Venetia przypomina lady Dulcie, gdy ta była w jej wieku.

Wnuczęta. Były czymś cennym, i bardzo chciała mieć ich więcej. Harry pragnie mieć rodzinę. Powiedział jej to kilka miesięcy temu. Zwierzył się, że chciałby się ożenić, żeby mieć dziecko, a właściwie kilkoro dzieci.

Ma zadatki na dobrego ojca, była tego pewna. Ale Pauline Mallard, która skończyła podobno czterdzieści osiem lat, ma już za sobą wiek rozrodczy. Alice poczuła gniew, lecz natychmiast go stłumiła. Nie będzie rozmyślać o tej kobiecie.

Po chwili złość na Harry’ego i niepokój o niego ustąpiły. Nagle poczuła dla niego coś w rodzaju litości.

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.PODZIĘKOWANIA

Gdy kilka lat temu planowałam serię o Cavendon, dobrze wiedziałam, że ta trzecia książka będzie obejmowała okres drugiej wojny światowej.

Nie martwiłam się zbytnio o to, że będę musiała przeprowadzić rozpoznanie tematu, mając to szczęście, że w mojej karierze pisarskiej spotkałam mentora: zmarłego już dziennikarza i korespondenta wojennego Corneliusa Ryana. Jego książka o upadku Berlina, The Last Battle, dobrze mi się przysłużyła podczas pisania Listu od nieznajomego.

Wiedziałam, że tym razem muszę powrócić do jego książki The Longest Day, by w pełni zrozumieć znaczenie Dnia D, czyli lądowania aliantów w Normandii. Odkryłam, że ta książka jest tak żywa i poruszająca jak wtedy, kiedy została wydana po raz pierwszy. Mój mąż kupił mi ostatnio The D-Day 70th Anniversary Collector’s Edition, album zawierający mnóstwo fotografii i pierwotny tekst. Te fotografie wprawiają w osłupienie, a tekst daje wgląd w najmniejsze szczegóły. Nic dziwnego, że w 1970 roku Francuzi nagrodzili Conniego Legią Honorową za jego książki o wojnie.

Ponieważ Szczęście Cavendon obejmuje całe sześć lat wojny, musiałam też przeczytać wiele innych książek. Mam dług wdzięczności u tych autorów, którzy opowiadali o rozmaitych aspektach tej wojny. Są to między innymi The Storm of War Andrew Robertsa; The Battle of Britain Remembered Richarda Colliera i Philipa Kaplana oraz Dunkirk Hugh Sebag-Montefiore.

Nie można oczywiście pisać o drugiej wojnie światowej, nie wysuwając na pierwszy plan Winstona Churchilla, i choć sporo o nim wiedziałam, dla odświeżenia pamięci sięgnęłam po niektóre książki. Zyskałam nowy wgląd w tę wielką postać po ponownej lekturze dużych fragmentów dzieła Churchill Roya Jenkinsa, a The Churchill Factor Borisa Johnsona pozwoliło mi spojrzeć na niego współczesnym okiem. Krew, znój, łzy i pot: mowy Winstona Churchilla wydane przez Davida Cannadine’a, przypomniały te wyjątkowe przemówienia i jego talent oratorski, który tak poruszał i inspirował naród; tak samo było z Never Give In!, autorstwa jego wnuka, Winstona S. Churchilla.

Zawsze fascynował mnie admirał Wilhelm Canaris, szef niemieckiego wywiadu wojskowego, i rola, jaką odegrał, pomagając Wielkiej Brytanii w tych niebezpiecznych latach. Pomocą posłużyła mi tu pierwsza książka o Canarisie: Master Spy Iana Colvina; dowiedziałam się też nowych faktów z książki Richarda Bassetta Hitler’s Spy Chief. Opowieść Andrew Mortona 17 Carnations przeniosła mnie w świat wytwornego towarzystwa Berlina w późnych latach trzydziestych, mówiąc też wiele o stosunku Hitlera do arystokracji brytyjskiej i jego podziwie dla MI6.

Muszę wspomnieć o odkrywczej książce o Watykanie i papieżu Piusie XII. Autor Church of Spies, Mark Riebling, dał mi wiedzę o sekretnej wojnie papieża przeciwko Hitlerowi i o tym, jak uratował rzymskich Żydów. To była dla mnie fascynująca lektura, zwłaszcza że autor wspomina tam również o Canarisie.

A Force to be Reckoned With: A History of the Women’s Institute autorstwa Jane Robinson oraz Jambusters Julie Summers przywołują ogromną pracę wykonaną podczas wojny przez zwykłe brytyjskie kobiety. Praktycznie żywiły cały kraj, produkując miliony słoików dżemu, kompotów i przetworów warzywnych. I uprawiały działki, na których rosły te warzywa.

Rząd dawał im cukier do produkcji dżemów, które trafiały do pustych sklepów. Kobiety dziergały szaliki, kominiarki i rękawiczki dla żołnierzy, przyjmowały ewakuowane dzieci według planu znanego jako Operacja Pied Piper, dając im schronienie, kiedy ich domy legły w gruzach podczas nalotów na duże miasta. A wraz z kobietami z Instytutów Kobiet pracowały energiczne dziewczęta z Land Army. Mam nadzieję, że udało mi się dobrze je przedstawić.

Hollywood pod koniec lat trzydziestych różnił się od tego, który znamy teraz, i by oddać klimat tamtych lat, prowadziłam długie rozmowy z moją przyjaciółką Anne Edwards, biografką, pisarką i scenarzystką. Dorastała tam, a jej wuj, Dave Chasen, był właścicielem znanej restauracji.

Biografia Vivien Leigh pióra Anne przeniosła mnie do roku 1939, kiedy kręcono Przeminęło z wiatrem; to samo sprawiła Long Live the King, biografia Clarka Gable’a Lyn Tornabene, oraz David O. Selznick’s Hollywood Ronalda Havera i An Empire of Their Own Neala Gablera – ten autor wyjaśnia, jak europejscy Żydzi, którzy wyemigrowali do Ameryki, stworzyli Hollywood, a książka zawiera wiele wspaniałych opowieści.

Z tych wszystkich informacji wyłoniła się druga część Szczęścia Cavendon, w której zawarłam opis ewakuacji Dunkierki, kiedy to wezwano ludność cywilną, by ratowała brytyjskie wojsko uwięzione na wybrzeżu. Wyruszyli na wszystkim, co pływało, uzbrojeni jedynie w wielkie serca i olbrzymią odwagę. Mamy tu też Bitwę o Anglię, prowadzoną na niebie przez młodych, zaledwie dwudziestoletnich lotników, którzy nawet nie ukończyli formalnego szkolenia. To o nich powiedział Churchill: „Jeszcze nigdy tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak niewielu”. Gdy pisałam o Blitzu i Dniu D, wciąż pamiętałam, jak odważni byli nie tylko żołnierze, ale i cywile. Te okropne czasy wymagały męstwa, i moim zdaniem wszyscy im sprostali.

Po kapitulacji Francji Wielka Brytania przez rok samotnie zmagała się z wrogiem. A potem, dzięki apelom Churchilla do prezydenta Roosevelta, powstał Lend-Lease – akt zezwalający prezydentowi USA na dostarczanie broni państwom alianckim, i Ameryka zaczęła wysyłać do Wielkiej Brytanii żywność i amunicję. Gdy Japończycy zaatakowali Pearl Harbor i zniszczyli trzy czwarte amerykańskiej floty na Pacyfiku, prezydent Roosevelt wypowiedział wojnę Japonii i Niemcom. Nie jestem pewna, co by się stało, gdyby Ameryka nie została sojuszniczką Wielkiej Brytanii. Jak wiecie, razem wygraliśmy tę wojnę.

Winna jestem podziękowania wielu ludziom, zaangażowanym w powstawanie tej książki. Lonnie Ostrow z Bradford Enterprises wprowadzała do tekstu wszystkie poprawki moje i redakcji, a czyniła to z humorem i przeważnie pod presją czasu. Chciałabym podziękować Lindzie Sullivan z WordSmart za wykonanie idealnego i bezbłędnego skryptu.

Mam cudowną redaktorkę, Lynne Drew, z HarperCollins UK. Pracowałyśmy już razem nad wieloma książkami i doceniam jej zrozumienie mojego pisarstwa, szybkie reakcje, znajomość moich postaci i wiele sugestii. Dziękuję redaktorce Claire Palmer i adiustatorce Penny Isaac, która od wielu lat pracuje nad moimi książkami. Dziękuję też Kate Elton, Lucy Vanderbilt, Elizabeth Dawson, Rogerowi Cazalet i Oliverowi Wright. Tworzą wspaniały zespół zaangażowany w publikację moich książek.

Zawsze na koniec dziękuję mojemu mężowi, choć naprawdę powinnam podziękować mu jako pierwszemu. Bob to podpora mojego życia, nigdy nie przestał zachęcać mnie do pisania. Tak wspaniale wytrzymuje z żoną, która wciąż siedzi pochłonięta pisaniem. Ale kiedy uważa, że to konieczne, przychodzi i zmusza mnie do przerwania pracy. Poszczęściło mi się, że mam tak kochanego, wyrozumiałego męża.

Moje przyjaciółki zawsze mi to mówią, i muszę teraz podziękować im za to, że są tak miłe, kiedy nie chcę się z nimi umawiać, bo gonią mnie terminy. Wiecie, kim jesteście, i że was kocham.

Barbara Taylor Bradford z dumą wspiera National Literacy Trust, organizację pożytku publicznego zajmującą się propagowaniem czytelnictwa w Wielkiej Brytanii. Jest gorącą zwolenniczką wyrównywania szans życiowych, zwłaszcza kobiet, zapewniania możliwości realizacji ich potencjału. Więcej na ten temat znajdziecie na:

www.literacytrust.org.uk/barbarataylorbradford
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: