Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Szczęśliwy X. Matematyka na co dzień - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
24 marca 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Szczęśliwy X. Matematyka na co dzień - ebook

Światowej klasy matematyk oprowadza po największych ideach matematyki, pokazując, jak wiąże się ona – często w sposób zaskakujący – z literaturą, filozofią, prawem, medycyną, biznesem, a nawet popkulturą.

Z iloma osobami należy się spotykać, zanim podejmie się decyzję o małżeństwie?
Co widać w paskach zebry?
Na czym polega życie liczb?
W jaki sposób najskuteczniej nauczyć dzieci matematyki?
Do czego służą tańczące kwadraty?
Gdzie jest najsłynniejsza galeria szeptów?

„Strogatz robi dla matematyki to, co Julia Child dla sztuki gotowania”.
James Gleick, autor książki „Informacja. Bit, wszechświat, rewolucja”

Steven Strogatz – jeden z najczęściej na świecie cytowanych matematyków, wielokrotnie nagradzany za popularyzowanie „królowej nauk”. Jest profesorem matematyki stosowanej i renomowanym wykładowcą, prowadził popularny dział „Elementy matematyki” na łamach „New York Timesa”.

Spis treści

Wstęp

 

Część pierwsza. Liczby

1. Od ryby do nieskończoności

2. Kamyczki w grupkach

3. Nieprzyjaciel mojego nieprzyjaciela

4. Przemienność

5. Dzielenie i niezadowolenie

6. Miejsca, miejsca, miejsca

 

Część druga. Relacje

7. Szczęśliwy „X”

8. Pierwiastki

9. Wanna się przelewa

10. Kwadratowe rozważania

11. Potęga narzędzi

 

Część trzecia. Kształty

12. Tańczące kwadraty

13. Coś z niczego

14. Stożkowa konspiracja

15. „Sine qua non”

16. Dojście do granicy

 

Część czwarta. Zmienność

17. Zmiana, w którą można uwierzyć

18. Dziel i łącz

19. Wszystko o „e”

20. Kocha, nie kocha

21. W kręgu światła

Część piąta. Dane

22. Nowa normalna

23. Szanse

24. Rozplątywanie sieci

 

Część szósta. Granice

25. Najbardziej samotne liczby

26. Myślenie grupowe

27. Skręcona Wstęga

28. Myśl globalnie

29. Analizuj!

30. Hotel Hilberta

 

Podziękowania

Przypisy

Indeks

Kategoria: Popularnonaukowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7705-531-1
Rozmiar pliku: 8,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

14 STOŻKOWA KON­SPI­RA­CJA

Ga­le­ria szeptów to za­dzi­wiająca prze­strzeń aku­stycz­na, na jaką można tra­fić pod kopułą, skle­pie­niem lub za­krzy­wio­nym su­fi­tem. Słynna ga­le­ria tego typu mieści się przy re­stau­ra­cji Oy­ster Bar na Grand Cen­tral Sta­tion w No­wym Jor­ku. To za­baw­ne miej­sce na randkę – można tu so­bie szep­tać czułe słówka, na­wet gdy za­ko­cha­nych dzie­li kil­ka­naście metrów, a między nimi prze­wi­jają się tłumy lu­dzi. Rozmówcy usłyszą wszyst­ko bar­dzo wyraźnie, pod­czas gdy do żad­ne­go z prze­chod­niów nie do­trze ani jed­no słowo z całej roz­mo­wy.

Aby uzy­skać taki efekt, uczest­ni­cy roz­mo­wy muszą stanąć w prze­ciw­ległych ro­gach ta­kiej prze­strze­ni, twarzą do ścia­ny. W ten sposób obo­je znajdą się bli­sko ogni­ska, szczególne­go punk­tu, w którym sku­pia się głos, od­bi­ty przez za­krzy­wio­ne ścia­ny i su­fit. Za­zwy­czaj fale dźwiękowe wędrują we wszyst­kich kie­run­kach i od­bi­jają się od ścian w przeróżnych mo­men­tach i miej­scach, mie­szając się tak, że gdy do­cie­rają do uszu słucha­cza od­da­lo­ne­go o kil­ka­naście metrów, są już niesłyszal­ne (i dla­te­go prze­chod­nie nie słyszą roz­mo­wy). Jeśli jed­nak szep­nie się coś w punk­cie, gdzie jest ogni­sko, od­bi­te fale dotrą wszyst­kie w tym sa­mym cza­sie do dru­gie­go ogni­ska, wzmac­niając się na­wza­jem, dzięki cze­mu słowa będą do­sko­na­le słyszal­ne.

Elip­sy wy­ka­zują po­dob­ny ta­lent do sku­pia­nia się w ogni­sku, choć w znacz­nie prost­szej po­sta­ci. Jeśli wy­obra­zi­my so­bie re­flek­tor w kształcie elip­sy, dwa punk­ty wewnątrz elip­sy (ozna­czo­ne na ry­sun­ku niżej sym­bo­la­mi F₁ i F₂) będą działać jak ogni­ska w następujący sposób: wszyst­kie pro­mie­nie wy­chodzące ze źródła światła umiesz­czo­ne­go w jed­nym z tych punktów zo­staną od­bi­te tak, że przejdą przez dru­gi z nich.

Po­zwolę so­bie opo­wie­dzieć o tym zja­wi­sku nie­co in­a­czej, by w ten sposób po­ka­zać, jak za­dzi­wiający to fakt.

Przy­puśćmy, że Da­niel i Łukasz bawią się w la­se­ro­we­go ber­ka w elip­tycz­nym po­miesz­cze­niu z lu­strza­ny­mi ścia­na­mi. Umówili się, że nie wol­no ce­lo­wać la­se­rem bez­pośred­nio w prze­ciw­ni­ka – tra­fić go można tyl­ko światłem od­bi­tym. Da­niel, nie­zbyt biegły w geo­me­trii czy opty­ce, pro­po­nu­je, żeby każdy z gra­czy stanął w ogni­sku. „Do­sko­na­le – od­po­wia­da Łukasz – pod wa­run­kiem, że ja będę strze­lał pierw­szy”. Cóż, gra będzie dość krótka, gdyż Łukasz nie może spudłować! Jak­kol­wiek usta­wi swój la­ser, za­wsze tra­fi w Da­niela. Każdy strzał daje zwy­cięstwo.

Jeśli waszą ulu­bioną grą jest bi­lard, wy­obraźcie so­bie elip­tycz­ny stół z łuzą w jed­nym z ognisk. Usta­wiając bilę w d r u g i m ogni­sku, za­pew­nia­cie so­bie mi­strzow­skie ude­rze­nie z gwa­rancją tra­fie­nia. Wszyst­ko jed­no, jak ude­rzy­cie bilę, wszyst­ko jed­no, gdzie od­bi­je się ona od ban­dy – za­wsze tra­fi do łuzy.

Pa­ra­bo­licz­ne krzy­we i po­wierzch­nie mają własną im­po­nującą moc sku­pia­nia. Każda może przyjąć stru­mień równo­ległych pro­mie­ni i sku­pić je wszyst­kie w j e d n y m punk­cie. Ta ich ce­cha jest bar­dzo użytecz­na w sy­tu­acjach, gdy trze­ba wzmoc­nić fale świetl­ne lub dźwiękowe, albo też inne sy­gnały. Na przykład pa­ra­bo­licz­ne mi­kro­fo­ny mogą posłużyć do podsłuchi­wa­nia rozmów od­by­wa­nych szep­tem i dla­te­go in­te­re­sują się nimi szpie­dzy lub in­sty­tu­cje pra­wa dbające o na­sze bez­pie­czeństwo. Przy­dat­ne są również do na­gry­wa­nia śpie­wu ptaków czy odgłosów zwierząt, a także przy trans­mi­sjach spor­to­wych, jeśli chce się prze­chwy­cić słowa tre­ne­ra, gdy złorze­czy sędzie­mu. An­te­ny pa­ra­bo­licz­ne w po­dob­ny sposób wzmac­niają fale ra­dio­we i dla­te­go właśnie ta­le­rze do od­bio­ru te­le­wi­zji sa­te­li­tar­nej i ogrom­ne te­le­sko­py ra­dio­we mają tak cha­rak­te­ry­stycz­nie wygięty kształt.

Ta zdol­ność sku­pia­nia pro­mie­ni oka­zu­je się również przy­dat­na w sy­tu­acji od­wrot­nej. Załóżmy, że chce­my skie­ro­wać stru­mień światła w jedną stronę, na przykład w la­tar­ce lub światłach sa­mo­cho­do­wych. Nor­mal­na żarówka, na­wet o dużej mocy, nie spełni na­szych ocze­ki­wań, po­nie­waż zbyt wie­le światła roz­pro­szy się we wszyst­kie stro­ny. Gdy jed­nak umieścimy żarówkę w ogni­sku pa­ra­bo­licz­ne­go re­flek­to­ra, osiągnie­my za­mie­rzo­ny efekt. Pa­ra­bo­la au­to­ma­tycz­nie skie­ru­je całe światło w jedną stronę – zgar­niając wszyst­kie pro­mie­nie wy­chodzące z żarówki, od­bi­je je w srebr­nej po­wierzch­ni re­flek­to­ra i utwo­rzy z nich równo­legły, jed­no­kie­run­ko­wy stru­mień.

Gdy już za­chwy­ci­my się sku­piającymi zdol­nościa­mi pa­ra­bol i elips, trud­no jest nam po­wstrzy­mać się od py­ta­nia, czy nie ma w tym cze­goś głębsze­go. Czy te krzy­we są jakoś powiązane w bar­dziej za­sad­ni­czy sposób?

Ma­te­ma­ty­cy i zwo­len­ni­cy teo­rii spi­sko­wych mają tę wspólną cechę, że są bar­dzo po­dejrz­li­wi wo­bec przy­padków, zwłasz­cza sprzy­jających. Nic się nie dzie­je bez po­wo­du, za wszyst­kim stoi jakaś przy­czy­na. O ile ta­kie po­dejście może być w życiu co­dzien­nym symp­to­mem lek­kiej pa­ra­noi, o tyle w ma­te­ma­ty­ce jest to bar­dzo zdro­wy sposób myśle­nia. W ide­al­nym świe­cie liczb i fi­gur dziw­ne przy­padki za­zwy­czaj po­zwa­lają mnie­mać, że cze­goś nie za­uważyliśmy, że w tle działają ja­kieś ukry­te siły.

Przyj­rzyj­my się za­tem nie­co dokład­niej możli­wym związkom między pa­ra­bolą i elipsą. Na pierw­szy rzut oka to nie­zbyt do­bra­na para. Pa­ra­bo­le mają kształt łuko­wa­ty, roz­ciągają się w nie­skończo­ność na obu końcach. Z ko­lei elip­sy są owal­ne, jak ściśnięte koła, za­mknięte i zwar­te.

Jeśli jed­nak ode­rwie­my się od wyglądu tych krzy­wych i zba­da­my ich ana­to­mię, za­cznie­my do­strze­gać po­do­bieństwa. Obie należą do królew­skiej ro­dzi­ny krzy­wych. Z łatwością do­strzeżemy ich po­kre­wieństwo, jeśli tyl­ko wie­my, gdzie szu­kać po­do­bieństw.

Aby wyjaśnić, co je łączy, mu­si­my przy­po­mnieć, czym dokład­nie są te krzy­we.

Pa­ra­bolę de­fi­niu­je się zwy­kle jako zbiór wszyst­kich punktów równo­odległych od pew­ne­go usta­lo­ne­go punk­tu, zwa­ne­go ogni­skiem, i od pew­nej usta­lo­nej pro­stej, do której ten punkt nie należy. To dość długa de­fi­ni­cja, ale w rze­czy­wi­stości można ją łatwo zro­zu­mieć, gdy przetłuma­czy­my ją za po­mocą ry­sun­ku. Niech F ozna­cza usta­lo­ny punkt, czy­li ogni­sko, pro­sta niech się na­zy­wa L.

Zgod­nie z de­fi­nicją pa­ra­bo­la składa się z punktów równo­odległych od F i od L. Na przykład punkt P, leżący pod ogni­skiem F w połowie dro­gi do pro­stej L, z pew­nością taki wa­ru­nek spełnia:

Spełnia go też nie­skończe­nie wie­le punktów P₁, P₂,…, leżących po różnych stro­nach, tak jak na ry­sun­ku:

Punkt P₁ leży w tej sa­mej od­ległości d₁ zarówno od pro­stej, jak i od ogni­ska. Po­dob­nie jest z punk­tem P₂, choć te­raz owa jed­na­ko­wa od­ległość może wyrażać się inną liczbą, d₂. Wszyst­kie punk­ty o tej ce­sze tworzą ra­zem pa­ra­bolę.

Powód, dla którego punkt F na­zy­wa­ny jest ogni­skiem, sta­je się zro­zu­miały, gdy pomyślimy o pa­ra­bo­li jako za­krzy­wio­nym lu­strze. Oka­zu­je się (choć nie będę prze­pro­wa­dzał do­wo­du), że jeśli pro­sto na pa­ra­bo­liczne lu­stro skie­ru­je­my stru­mień światła, wszyst­kie pro­mie­nie od­bi­te przetną się jed­no­cześnie w punk­cie F, tworząc w ten sposób punkt sil­nie sku­pio­ne­go światła.

To działa mniej więcej tak jak opa­lające lu­stra słonecz­ne, które w cza­sach, gdy nikt jesz­cze nie mar­twił się o raka skóry, zbrązowiły nie­jedną twarz.

Przejdźmy te­raz do opo­wieści o elip­sie. Elipsę de­fi­niu­je się jako zbiór punktów, dla których suma od­ległości od dwóch usta­lo­nych punktów jest stała. Mówiąc w bar­dziej ludz­kim języku, taka de­fi­ni­cja kry­je w so­bie prze­pis na na­ry­so­wa­nie elip­sy. Należy wziąć ołówek, kartkę, kor­kową ta­bliczkę, dwie pi­nez­ki i kawałek cien­kie­go sznur­ka. Pa­pier kładzie­my na kor­ku, końce sznur­ka przy­pi­na­my przez pa­pier pi­nez­ka­mi; sznu­rek po­wi­nien leżeć luźno na pa­pierze. Te­raz naciągamy sznu­rek ołówkiem, tworząc kąt, tak jak na ry­sun­ku niżej. Za­czy­na­my ry­so­wać, utrzy­mując sznu­rek w napięciu. Gdy ołówek przej­dzie już całą drogę wokół obu pi­ne­zek i powróci do punk­tu wyjścia, na pa­pierze zo­sta­nie ślad w po­sta­ci elip­sy.

Za­uważmy, jak dokład­nie ten prze­pis od­da­je istotę de­fi­ni­cji, słowo po słowie. Pi­nez­ki od­gry­wają tu rolę usta­lo­nych punktów, a suma od­ległości od tych punktów do do­wol­ne­go punk­tu na krzy­wej po­zo­sta­je stała, nie­za­leżnie od położenia ołówka, gdyż owe dwie od­ległości za­wsze su­mują się do długości sznur­ka.

A gdzie w tej kon­struk­cji są ogni­ska elip­sy? Tam, gdzie pi­nez­ki. Nie udo­wod­nię tego tu­taj, ale to są właśnie te punk­ty, które po­zwa­lają Łuka­szo­wi i Da­nie­lo­wi za­wsze tra­fiać la­se­rem i dzięki którym można w bi­lar­dzie bezbłędnie ce­lo­wać.

Pa­ra­bo­le i elip­sy… Dla­cze­go to właśnie one – i tyl­ko one – mają tak fan­ta­styczną zdol­ność sku­pia­nia? Jaki se­kret je łączy?

Obie krzy­we są prze­kro­ja­mi po­wierzch­ni stożka.

Stożka? Jeśli ma­cie wrażenie, że wy­sko­czył on na­gle i znikąd, to świet­nie – o to nam cho­dziło. Jak dotąd rolę stożka po­zo­sta­wia­liśmy bo­wiem w ukry­ciu.

Wy­obraźcie so­bie, że kro­icie stożek ostrym nożem do mięsa, tak jak­byście kro­ili sa­la­mi pod co­raz ostrzej­szym kątem. Gdy cięcie jest po­zio­me, krzywą prze­cięcia jest okrąg.

Jeśli z ko­lei lek­ko prze­chy­li­cie nóż, otrzy­ma­na krzy­wa będzie elipsą.

Im bar­dziej stro­mo tnie­my nożem, tym dłuższa i węższa sta­je się elip­sa. W pew­nym mo­men­cie, gdy na­chy­le­nie noża będzie ta­kie jak na­chy­le­nie bocz­nej ścia­ny stożka, elip­sa za­mie­ni się w pa­ra­bolę.

I oto cały se­kret: w pew­nym sen­sie pa­ra­bo­la jest elipsą w prze­bra­niu. Nic dziw­ne­go, że dzie­li z elipsą tę cu­downą zdol­ność sku­pia­nia, dzie­dzi­czy ją ge­ne­tycz­nie.

W rze­czy­wi­stości okręgi, elip­sy i pa­ra­bo­le są człon­ka­mi większej, połączo­nej moc­ny­mi więzami ro­dzi­ny. Ob­da­rzo­no je wspólną nazwą krzy­wych stożko­wych – krzy­wych, które po­wstają w wy­ni­ku prze­kro­ju stożka płasz­czyzną. Jest jesz­cze je­den do­dat­ko­wy członek ro­dzi­ny: jeśli prze­kro­imy stożek pio­no­wym cięciem, z na­chy­le­niem większym od na­chy­le­nia bocz­nej ścia­ny stożka, otrzy­ma­my w prze­kro­ju krzywą zwaną hi­per­bolą. W odróżnie­niu od po­zo­stałych krzy­wych ta składa się nie z jed­nej, ale z dwóch części.

Jeśli spoj­rzy­my na czte­ry ro­dza­je krzy­wych z in­nej ma­te­ma­tycz­nej per­spek­ty­wy, okaże się, że związki między nimi są jesz­cze ściślej­sze. W al­ge­brze po­ja­wiają się jako wy­kre­sy równań dru­gie­go stop­nia:

Ax² + Bxy + Cy² + Dx + Ey + F = 0

przy czym współczyn­ni­ki A, B, C, … de­cy­dują o tym, czy wy­kre­sem będzie okrąg, elip­sa, pa­ra­bo­la czy hi­per­bo­la. W ra­chun­ku różnicz­ko­wym te krzy­we po­ja­wiają się jako tra­jek­to­rie obiektów pod­da­nych działaniu siły gra­wi­ta­cji.

Nie jest więc przy­pad­kiem, że pla­ne­ty krążą po or­bi­tach elip­tycz­nych ze Słońcem w jed­nym z ognisk ani to, że ko­me­ty prze­mie­rzają Układ Słonecz­ny po tra­jek­to­riach elip­tycz­nych, pa­ra­bo­licz­nych lub hi­per­bo­licz­nych, tak jak nie jest przy­pad­kiem, że piłka rzu­co­na przez dziec­ko do ro­dzi­ca leci po pa­ra­bo­licz­nym łuku. Te wszyst­kie zja­wi­ska są prze­ja­wa­mi stożko­we­go spi­sku.

Skup­cie się na tym, gdy znów ze­chce­cie w coś za­grać.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: