Szkoła waldorfowska - ebook
Szkoła waldorfowska - ebook
"Mniej więcej od 1989 roku wiele słyszy się w Polsce, zwłaszcza w gronie rodziców dzieci w wieku szkolnym, a także w środowiskach nauczycieli i studentów uczelni pedagogicznych, o metodach nauczania i wychowania proponowanych przez tzw. szkołę waldorfowską" - zauważają we wstępie książki autorki. "(...) Sposób nauczania w szkole waldorfowskiej pozbawiony jest znanego nam schematu: przedstawienie materiału przez nauczyciela, opanowanie przez dziecko i wykazanie się znajomością tematu. Młodzież określa to w żargonie uczniowskim w sposób następujący: „3 x z”, to znaczy – zakuj, zalicz, zapomnij. Pedagogika waldorfowska proponuje coś zupełnie innego: podczas pracy nauczyciela z dziećmi, mającej na celu przekazanie nowych treści, ma miejsce odwołanie się do doświadczeń i wyobraźni ucznia, by doprowadzić do ich przeżycia, co ułatwia przyswojenie. To sprawia, że lekcja ma charakter spotkania. O jego zakończeniu decyduje nie tradycyjny szkolny dzwonek, lecz decyzja nauczyciela podyktowana dobrem dzieci. Ponadto wkraczanie ucznia w świat wiedzy pozbawione jest przykrych przeżyć związanych z ocenianiem stopnia opanowania materiału".
Zainteresowanych pedagogiką waldorfowską odsyłamy do książki Elżbiety i Iwony Łoźnych
Kategoria: | Pedagogika |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7900-153-8 |
Rozmiar pliku: | 606 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Mniej więcej od 1989 roku wiele słyszy się w Polsce, zwłaszcza w gronie rodziców dzieci w wieku szkolnym, a także w środowiskach nauczycieli i studentów uczelni pedagogicznych, o metodach nauczania i wychowania proponowanych przez tzw. szkołę waldorfowską (można się spotkać także z innym tłumaczeniem tej nazwy z języka niemieckiego – waldorfska).
Niejedną okazję zapoznania się z programem dydaktyczno – wychowawczym pedagogiki waldorfowskiej stworzyli w naszym kraju wykładowcy i studenci z kilku europejskich ośrodków akademickich, szczególnie niemieckich i holenderskich. We współpracy z różnymi polskimi organizacjami zorganizowali oni kursy, na które składały się wykłady, lekcje pokazowe i zajęcia praktyczne. Cieszyły się one ogromnym powodzeniem przyciągając wielu słuchaczy. Obok nauczycieli brali w nich udział również katecheci świeccy i siostry zakonne.
Z czasem na kilku wyższych uczelniach otwarto wydziały tejże pedagogiki, a nawet utworzono w Warszawie Podyplomowe Studium Pedagogiki Waldorfowskiej. Wszystko to owocuje powstawaniem w naszym kraju przedszkoli i szkół waldorfowskich, i z każdym rokiem powstają następne. Z czymże więc przybyli do nas goście zza granicy, co nowego wnieśli w życie naszych rodzin, jak również do pracy polskich nauczycieli?Wspaniała propozycja
Oto obraz szkoły, a w niej uczniów wraz z gronem nauczycielskim, jaki roztaczali przed polskimi słuchaczami specjaliści z zakresu pedagogiki waldorfowskiej. Otóż ukazali oni obraz wychowanka bardzo różniący się od tego, do którego przyzwyczajano nas przez powojenne dziesięciolecia – jako istotę nie tylko obdarzoną rozumem, który zapełnić należy treściami przewidzianymi programem nauczania, ale także posiadającą sferę duchową. W związku z tym nauczanie nie tylko winno iść w parze z wychowaniem bez dawania priorytetu temu pierwszemu, ale ma to być kształtowanie „całego” człowieka, a nie tylko sfery umysłowej.
Przy czym sposób nauczania w szkole waldorfowskiej pozbawiony jest znanego nam schematu: przedstawienie materiału przez nauczyciela, opanowanie przez dziecko i wykazanie się znajomością tematu. Młodzież określa to w żargonie uczniowskim w sposób następujący: „3 x z”, to znaczy – zakuj, zalicz, zapomnij. Pedagogika waldorfowska proponuje coś zupełnie innego: podczas pracy nauczyciela z dziećmi, mającej na celu przekazanie nowych treści, ma miejsce odwołanie się do doświadczeń i wyobraźni ucznia, by doprowadzić do ich przeżycia, co ułatwia przyswojenie. To sprawia, że lekcja ma charakter spotkania. O jego zakończeniu decyduje nie tradycyjny szkolny dzwonek, lecz decyzja nauczyciela podyktowana dobrem dzieci. Ponadto wkraczanie ucznia w świat wiedzy pozbawione jest przykrych przeżyć związanych z ocenianiem stopnia opanowania materiału. Dziecko nie jest również narażone na życie w lęku mającym swoje źródło w perspektywie pozostania na drugi rok w tej samej klasie, ponieważ walka o pierwszeństwo czy jakakolwiek inna forma konkurencji obce są tego rodzaju szkole.
Obraz wychowanka jako istoty duchowej rzutuje również na rolę i zadania nauczycieli. Wychowawcy są równocześnie opiekunami i duchowymi przewodnikami uczniów. Wymaga to oczywiście indywidualnego kontaktu z dziećmi; ma on miejsce pomimo tego, że praca w takiej szkole prowadzona jest z dość licznymi grupami (około 30 osób).
Godny uwagi jest również obraz zespołu nauczycielskiego, który realizuje powyższe cele. Czuwa on nad całymi klasami, a jednocześnie nad każdym wychowankiem. Służą temu często odbywające się konferencje. Na nich to omawia się, obok problemów wychowawczych, także metody pracy dydaktycznej w celu dostosowania ich do sił i możliwości poszczególnych uczniów. Ponieważ szkoła ta nie zakłada pewnego poziomu, do którego uczeń musi dorosnąć, bo w przeciwnym razie zostanie na drugi rok w tej samej klasie lub zostanie przeniesiony do szkoły specjalnej, nauczyciele dążą do rozwinięcia w wychowanku tych choćby najmniejszych zdolności, które w nim tkwią. To ten rodzaj grona nauczycieli, który stale podejmuje próby zrozumienia każdego, nawet najbardziej trudnego dziecka. Można więc tu mówić o niesieniu pomocy dziecku, a nawet postawie służby wobec niego. By tak ścisła współpraca była nie tylko możliwa, lecz rzeczywiście owocna, grono pedagogiczne powinno być jednorodne ideologicznie – zgodne w tym wszystkim, co dotyczy obrazu wychowanka i sposobu prowadzenia go. Niewątpliwie ułatwia to przynależność pracowników szkół waldorfowskich do „antropozoficznych wspólnot”.
W tak zorganizowanej placówce podmiotem wychowania są nie tylko dzieci, ale także, choć w innym znaczeniu, nauczyciele. Mianowicie, dorośli pracują nad samowychowaniem, a nawet więcej, nad własnym wzrostem duchowym, wzajemnie sobie w tym pomagając. Skoro bowiem wychowawca ma pełnić rolę duchowego przewodnika, sam winien nieustannie posuwać się naprzód, by niejako kroczyć ciągle przed swoim wychowankiem zarówno w dziedzinie nauki, jak i w sferze duchowej. Jest to w dużej mierze owocem uczestniczenia w spotkaniach wspomnianej już wspólnoty.
W realizacji celów stawianych przez ten typ szkoły ogromne znaczenie ma również współpraca nauczycieli z rodzicami. Przy czym wychowawcy nie ograniczają się do organizowania zebrań. Do ich obowiązków należy zapoznanie się ze środowiskiem domowym dzieci i utrzymywanie stałego kontaktu z ich rodzinami.
Interesujący jest również podział funkcji i stanowisk, a właściwie ich brak. W szkole tego typu nie ma dyrektorów ani kierowników, wszyscy nauczyciele mają taki sam zakres praw i obowiązków. Różnicuje ich, i decyduje o większym lub mniejszym wpływie na decyzje grona pedagogicznego, jedynie stopień zaangażowania i znajomości problemów szkoły, jak również poszczególnych uczniów.
Z pewnością wielu rodziców pragnęłoby, by ich dziecko było wychowywane w szkole, w której poświęca się tyle czasu, uwagi i autentycznej troski każdemu wychowankowi. Na tle kryzysu polskiego szkolnictwa pedagogika waldorfowska jawi się jako wspaniała propozycja dla dzieci i ich rodziców, a także dla nauczycieli.Pochodzenie pedagogiki
Gdzie i kiedy powstała pierwsza taka placówka dydaktyczno–wychowawcza? Kto doprowadził do jej utworzenia i skąd czerpał pomysły do zorganizowania jej na takich właśnie zasadach?
Etymologia jej nazwy wprowadza nas w krótką historię jej powstania. Określenie szkoły – „waldorfowska” – zostało zapożyczone od nazwy fabryki wyrobów tytoniowych – „Waldorff–Astoria” – prosperującej w początkach naszego stulecia w Stuttgarcie w Niemczech. W tym to zakładzie pracy, na prośbę jego właściciela, austriacki filozof Rudolf Steiner (żyjący w latach 1861–1925) przedstawił pracującym w nim ludziom swoje poglądy pedagogiczne. W niedługi czas potem pedagog ten założył szkołę dla zaniedbanych dzieci ubogich robotników. Tę placówkę dydaktyczno – wychowawczą, właśnie od nazwy fabryki, nazwano „szkołą waldorfowską”.
Z czasem przymiotnika „waldorfowska” zaczęto używać także na określenie nurtu pedagogiki wypracowanej przez tegoż pedagoga. Obecnie, w odniesieniu do tego typu szkół używa się, obok wspomnianej, także jeszcze innych nazw: „szkoła Steinera” lub „wolna szkoła”.
Spójrzmy teraz na źródło inspiracji do utworzenia takiej szkoły, na korzenie programu dydaktyczno–wychowawczego wypracowanego przez jego twórcę. Tajemnica kryje się w osobie założyciela placówki. Otóż Rudolf Steiner był pedagogiem, ale nie tylko. Można by rzec, że był przede wszystkim antropozofem. W związku z tym jego pedagogika ma korzenie w antropozofii. Zapewne niewielu z nas, którzy mieliśmy okazję zetknięcia się ze szkołą waldorfowską, rozumie znaczenie tego słowa. Co więc kryje się pod tym pojęciem? Podejmijmy próbę odpowiedzi na to pytanie korzystając z różnych źródeł: