Szkolne czary. Magiczny piesek - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
21 stycznia 2015
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Szkolne czary. Magiczny piesek - ebook
Kolejny tom z cudowną historią o piesku i przyjaźni – idealne dla wszystkich dziewczynek!
Nawet w najśmielszych marzeniach i najcudowniejszych snach Lusia nigdy nie została najlepszą przyjaciółką magicznego pieska. Aż do dnia, kiedy niespodziewanie zjawiła się Burza, puszysty czarno-biały shih-tzu. W szkole Lusi zaczynają się lekcje magii…
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-280-1680-4 |
Rozmiar pliku: | 2,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Prolog
Srebrno-szary wilczek pokonywał zamarzniętą wodę, skacząc po dryfującej krze. Burza zatrzymał się i uniósł łeb ku księżycowi. Ucieszył się, że jest z powrotem w domu.
Niespodziewanie mroźne powietrze wypełnił złowieszczy skowyt.
Burza zamarł.
– Cień! – jęknął.
Okrutny wilk, który napadł na stado Księżycowego Pazura, znajdował się w pobliżu.
Błysnęło oślepiające, złote światło, a wokół posypały się iskry. Tam, gdzie przed chwilą stał srebrno--szary wilczek, teraz siedział mały szczeniak rasy shih tzu o puszystej biało-czarnej sierści, płaskim pysku z niewielkim nosem, krótkich łapach i ciemnoniebieskich ślepiach.
Burza zakwilił cicho. Powinien wiedzieć, że to nie był dobry czas na powrót. Jednak miał nadzieję, że w tym przebraniu będzie bezpieczny.
Serce biło mu jak szalone, kiedy rozglądał się w poszukiwaniu kryjówki. Jak okiem sięgnąć, widać było jedynie ciemną wodę i unoszące się na niej ogromne bryły lodu.
Piesek zastygł. Dorosły wilk biegł w jego stronę. Pędził niczym wiatr, mimo że biegł tylko na trzech łapach.
– Mamo! – zawołał Burza i ruszył po krze.
Ranna wilczyca zatrzymała się i pochyliła łeb, żeby przywitać szczeniaka.
Piesek zamerdał ogonem i polizał pysk matki.
– Cieszę się, że znowu cię widzę, mój synu – powiedziała Kalista. Dyszała ciężko. – Nie możesz zostać. Cień jest tuż za mną.
Burza uniósł łepek i zobaczył niewielką plamkę na horyzoncie. Powiększała się z każdą chwilą. W ciemnoniebieskich ślepiach błysnęła mieszanina strachu i złości.
– Walczmy z nim teraz i wygnajmy z naszej krainy!
Kalistę przepełniła duma.
– Jest dla ciebie zbyt potężny, a ja jeszcze jestem zbyt słaba po jego jadowitym ugryzieniu, żeby ci pomóc. Wykorzystaj swoje przebranie i ukryj się w innym świecie. Wróć mądrzejszy i silniejszy.
Burza przytaknął niechętnie. Wiedział, że matka ma rację, ale nie chciał jej zostawiać. Zbliżył się do niej i wydmuchnął migotliwy obłok, który okręcił się wokół rannej łapy i po chwili zniknął w gęstym futrze.
– Dziękuję, Burzo. Czuję się lepiej – stwierdziła wilczyca.
Kolejny ryk przetoczył się po wodzie skutej lodem. Cień był bardzo blisko. Przysiadł na tylnych łapach gotów do skoku.
Złote iskry rozpaliły się w czarno--białej sierści szczeniaka. Burza zakwilił, czując zbierającą się w nim moc. Złoty blask stawał się coraz jaśniejszy i jaśniejszy…Rozdział pierwszy
Lusia wsparła głowę na dłoniach, w zamyśleniu obserwując smoka złożonego z białych obłoków sunącego po błękitnym niebie za oknami klasy.
– A teraz, dzieci – mówiła pani Dorota – zaczniemy nowy temat. Zajmiemy się recyklingiem. Słuchasz mnie, Lusiu?
Gdy dziewczynka usłyszała swoje imię, aż podskoczyła.
– Przepraszam, proszę pani. Hm… Czy będziemy musieli chodzić i zbierać śmieci? – zapytała.
Klara, która siedziała w ławce obok niej, spojrzała na koleżankę.
– Dla ciebie to chyba nie jest problem. Nie musisz szukać daleko. Moja mama mówi, że twoje osiedle wygląda jak wielkie wysypisko – szepnęła na tyle cicho, żeby tylko Lusia to usłyszała.
Dziewczynka zignorowała uwagę, ale policzki jej zapłonęły.
Klara mieszkała w willowej dzielnicy. Była najpopularniejszą dziewczynką w szkole i zawsze dostawała dobre oceny z prac domowych. Dzisiaj w prostych blond włosach miała lśniące, różowe spinki.
Pani Dorota uśmiechnęła się.
– Dobre pytanie, Lusiu. Jednak tu chodzi o coś więcej. Trzeba się zastanowić, w jaki sposób nie marnować różnych rzeczy i potrafić je ponownie wykorzystać.
– Moja mama jest genialna w recyklingu – oznajmiła Lusia.
Temat ją zaciekawił i wydawał się świetną zabawą. Już trochę o tym wiedziała i stwierdziła, że będzie w tym dobra. Odkładała papier do pakowania, żeby go ponownie wykorzystać, a plastikowe butelki i puszki wyrzucała do specjalnych pojemników.
– Phi! Każdy tak robi! – zakpiła Klara. – Ja wiem, proszę pani! Zrecyklinguję moje stare lalki Barbie, oddając je do szpitala dla dzieci!
– Wspaniały pomysł. Brawo, Klaro!
Wszyscy zaczęli wymieniać się pomysłami, więc pani Dorota uniosła rękę, prosząc o ciszę.
– Nie tak szybko. Żeby was jeszcze bardziej zachęcić, ogłaszam zawody. Dla zwycięzców przewidziane są nagrody. Rodzinny bilet do kina na najnowszy film! Będziecie pracować w zespołach, więc dobierzcie się po trzy osoby.
Zaszurały krzesła i przez chwilę panował harmider. Lusia podeszła do jednego z zespołów, ale ten miała już komplet. Obróciła się i o mało nie wpadła na Klarę i Klaudię, wysoką, chudą dziewczynkę w okularach.
– Nawet o tym nie myśl! – ostrzegła ją Klara. – Łukasz! Szybko! Będziesz ze mną i z Klaudią. Chcę mieć najlepszy zespół.
Pomachała do chłopca obciętego na jeżyka.
– Nie dołączyłabym do twojego zespołu, nawet jeśli byś mi zapłaciła – burknęła Lusia pod nosem, starając się ukryć, że zrobiło się jej przykro.
Rozejrzała się po klasie i zauważyła, że wszyscy byli gotowi. Zwiesiła głowę. Już myślała, że została sama, kiedy zobaczyła panią Dorotę prowadzącą w jej stronę Jarka.
Jarek był cichym chłopcem z długimi, kręconymi blond włosami. Dołączył do klasy w poprzednim semestrze. Lusia kilka razy próbowała z nim porozmawiać, ale nie sprawiał wrażenia, jakby chciał się z kimkolwiek zaprzyjaźnić. A teraz stał przed nią i kręcił kółeczka stopą.
– Lusiu! – powiedziała pani Dorota. – Wygląda na to, że ty i Jarek zostaliście sami. Powinniście stworzyć zespół.
– Ale to znaczy, że będziemy tylko we dwoje! – zaprotestowała dziewczynka.
„W dodatku Jarek nigdy się nie odzywa, więc tak naprawdę to drużyna jednoosobowa”, pomyślała.
– Jesteś sprytną dziewczynką, Lusiu. Jestem pewna, że dasz radę to nadrobić. – Nauczycielka przyczepiła planszę do ściany, napisała na niej imiona Lusi i Jarka, po czym w kolumnie poniżej postawiła dziesiątkę. – Proszę. Te punkty powinny wyrównać wasze szanse.
Cała klasa się zebrała, kiedy pani Dorota wypełniała tabelkę z uczestnikami konkursu. Za chwilę miał rozbrzmieć ostatni dzwonek, ale wychowawczyni chciała przekazać jeszcze jedną uwagę.
Srebrno-szary wilczek pokonywał zamarzniętą wodę, skacząc po dryfującej krze. Burza zatrzymał się i uniósł łeb ku księżycowi. Ucieszył się, że jest z powrotem w domu.
Niespodziewanie mroźne powietrze wypełnił złowieszczy skowyt.
Burza zamarł.
– Cień! – jęknął.
Okrutny wilk, który napadł na stado Księżycowego Pazura, znajdował się w pobliżu.
Błysnęło oślepiające, złote światło, a wokół posypały się iskry. Tam, gdzie przed chwilą stał srebrno--szary wilczek, teraz siedział mały szczeniak rasy shih tzu o puszystej biało-czarnej sierści, płaskim pysku z niewielkim nosem, krótkich łapach i ciemnoniebieskich ślepiach.
Burza zakwilił cicho. Powinien wiedzieć, że to nie był dobry czas na powrót. Jednak miał nadzieję, że w tym przebraniu będzie bezpieczny.
Serce biło mu jak szalone, kiedy rozglądał się w poszukiwaniu kryjówki. Jak okiem sięgnąć, widać było jedynie ciemną wodę i unoszące się na niej ogromne bryły lodu.
Piesek zastygł. Dorosły wilk biegł w jego stronę. Pędził niczym wiatr, mimo że biegł tylko na trzech łapach.
– Mamo! – zawołał Burza i ruszył po krze.
Ranna wilczyca zatrzymała się i pochyliła łeb, żeby przywitać szczeniaka.
Piesek zamerdał ogonem i polizał pysk matki.
– Cieszę się, że znowu cię widzę, mój synu – powiedziała Kalista. Dyszała ciężko. – Nie możesz zostać. Cień jest tuż za mną.
Burza uniósł łepek i zobaczył niewielką plamkę na horyzoncie. Powiększała się z każdą chwilą. W ciemnoniebieskich ślepiach błysnęła mieszanina strachu i złości.
– Walczmy z nim teraz i wygnajmy z naszej krainy!
Kalistę przepełniła duma.
– Jest dla ciebie zbyt potężny, a ja jeszcze jestem zbyt słaba po jego jadowitym ugryzieniu, żeby ci pomóc. Wykorzystaj swoje przebranie i ukryj się w innym świecie. Wróć mądrzejszy i silniejszy.
Burza przytaknął niechętnie. Wiedział, że matka ma rację, ale nie chciał jej zostawiać. Zbliżył się do niej i wydmuchnął migotliwy obłok, który okręcił się wokół rannej łapy i po chwili zniknął w gęstym futrze.
– Dziękuję, Burzo. Czuję się lepiej – stwierdziła wilczyca.
Kolejny ryk przetoczył się po wodzie skutej lodem. Cień był bardzo blisko. Przysiadł na tylnych łapach gotów do skoku.
Złote iskry rozpaliły się w czarno--białej sierści szczeniaka. Burza zakwilił, czując zbierającą się w nim moc. Złoty blask stawał się coraz jaśniejszy i jaśniejszy…Rozdział pierwszy
Lusia wsparła głowę na dłoniach, w zamyśleniu obserwując smoka złożonego z białych obłoków sunącego po błękitnym niebie za oknami klasy.
– A teraz, dzieci – mówiła pani Dorota – zaczniemy nowy temat. Zajmiemy się recyklingiem. Słuchasz mnie, Lusiu?
Gdy dziewczynka usłyszała swoje imię, aż podskoczyła.
– Przepraszam, proszę pani. Hm… Czy będziemy musieli chodzić i zbierać śmieci? – zapytała.
Klara, która siedziała w ławce obok niej, spojrzała na koleżankę.
– Dla ciebie to chyba nie jest problem. Nie musisz szukać daleko. Moja mama mówi, że twoje osiedle wygląda jak wielkie wysypisko – szepnęła na tyle cicho, żeby tylko Lusia to usłyszała.
Dziewczynka zignorowała uwagę, ale policzki jej zapłonęły.
Klara mieszkała w willowej dzielnicy. Była najpopularniejszą dziewczynką w szkole i zawsze dostawała dobre oceny z prac domowych. Dzisiaj w prostych blond włosach miała lśniące, różowe spinki.
Pani Dorota uśmiechnęła się.
– Dobre pytanie, Lusiu. Jednak tu chodzi o coś więcej. Trzeba się zastanowić, w jaki sposób nie marnować różnych rzeczy i potrafić je ponownie wykorzystać.
– Moja mama jest genialna w recyklingu – oznajmiła Lusia.
Temat ją zaciekawił i wydawał się świetną zabawą. Już trochę o tym wiedziała i stwierdziła, że będzie w tym dobra. Odkładała papier do pakowania, żeby go ponownie wykorzystać, a plastikowe butelki i puszki wyrzucała do specjalnych pojemników.
– Phi! Każdy tak robi! – zakpiła Klara. – Ja wiem, proszę pani! Zrecyklinguję moje stare lalki Barbie, oddając je do szpitala dla dzieci!
– Wspaniały pomysł. Brawo, Klaro!
Wszyscy zaczęli wymieniać się pomysłami, więc pani Dorota uniosła rękę, prosząc o ciszę.
– Nie tak szybko. Żeby was jeszcze bardziej zachęcić, ogłaszam zawody. Dla zwycięzców przewidziane są nagrody. Rodzinny bilet do kina na najnowszy film! Będziecie pracować w zespołach, więc dobierzcie się po trzy osoby.
Zaszurały krzesła i przez chwilę panował harmider. Lusia podeszła do jednego z zespołów, ale ten miała już komplet. Obróciła się i o mało nie wpadła na Klarę i Klaudię, wysoką, chudą dziewczynkę w okularach.
– Nawet o tym nie myśl! – ostrzegła ją Klara. – Łukasz! Szybko! Będziesz ze mną i z Klaudią. Chcę mieć najlepszy zespół.
Pomachała do chłopca obciętego na jeżyka.
– Nie dołączyłabym do twojego zespołu, nawet jeśli byś mi zapłaciła – burknęła Lusia pod nosem, starając się ukryć, że zrobiło się jej przykro.
Rozejrzała się po klasie i zauważyła, że wszyscy byli gotowi. Zwiesiła głowę. Już myślała, że została sama, kiedy zobaczyła panią Dorotę prowadzącą w jej stronę Jarka.
Jarek był cichym chłopcem z długimi, kręconymi blond włosami. Dołączył do klasy w poprzednim semestrze. Lusia kilka razy próbowała z nim porozmawiać, ale nie sprawiał wrażenia, jakby chciał się z kimkolwiek zaprzyjaźnić. A teraz stał przed nią i kręcił kółeczka stopą.
– Lusiu! – powiedziała pani Dorota. – Wygląda na to, że ty i Jarek zostaliście sami. Powinniście stworzyć zespół.
– Ale to znaczy, że będziemy tylko we dwoje! – zaprotestowała dziewczynka.
„W dodatku Jarek nigdy się nie odzywa, więc tak naprawdę to drużyna jednoosobowa”, pomyślała.
– Jesteś sprytną dziewczynką, Lusiu. Jestem pewna, że dasz radę to nadrobić. – Nauczycielka przyczepiła planszę do ściany, napisała na niej imiona Lusi i Jarka, po czym w kolumnie poniżej postawiła dziesiątkę. – Proszę. Te punkty powinny wyrównać wasze szanse.
Cała klasa się zebrała, kiedy pani Dorota wypełniała tabelkę z uczestnikami konkursu. Za chwilę miał rozbrzmieć ostatni dzwonek, ale wychowawczyni chciała przekazać jeszcze jedną uwagę.
więcej..