Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Sztuka wiernej miłości - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
10 lipca 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Sztuka wiernej miłości - ebook

Sztuką jest kochać wiernie i przeżyć udaną miłość aż do końca. Para francuskich seksuologów z długim małżeńskim stażem i tysiącami godzin spędzonych na doradzaniu małżonkom dzieli się swoim doświadczeniem kochania oraz na przykładzie prawdziwych historii swoich pacjentów ukazuje pułapki miłości.

Książka:

– uczy dostrzegać schematy, utarte przekonania, które przeszkadzają prawdziwie poznać drugą osobę,

– określa minimum dojrzałości, które pozwala na zbudowanie solidnych fundamentów związku,

– podpowiada, jak odróżnić miłość od zakochania,

– rozwija temat intymności małżeńskiej i przyjaźni w miłości,

– odpowiada na pytanie, jak dobrze przeżyć okres płodny,

– dotyka poważnych problemów w związkach – kłótni, kryzysów, zdrad czy homoseksualizmu jednego z małżonków.

Kategoria: Wiara i religia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7906-161-7
Rozmiar pliku: 3,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Przedmowa

Wiele pytań zadanych podczas szkolenia przyszłych doradców małżeńskich dotyczyło kwestii relacji i fuzji, charakterystycznej dla „związków symbiotycznych”. Trzeba wiedzieć, że „fuzja” jest wyrażeniem kontrowersyjnym wśród doradców małżeńskich. Zaproponowaliśmy im inną interpretację tego pojęcia, ponieważ fuzja nie jest jedynie problemem zatracenia tożsamości indywidualnej, ale także, w fizyce, procesem generującym olbrzymią ilość energii, nie tylko w reaktorach jądrowych lub w procesie powstawania życia poprzez fuzję gamet, w których zresztą elementy pochodzące od matki i ojca pozostaną rozpoznawalne. Bronimy zatem idei zjednoczenia bez pomieszania, według wyrażenia używanego przez teologów od zarania Kościoła, by wyrazić to, co rozumiemy z jedności natury Boga w trzech Osobach. Unia bez pomieszania, spotkanie natury ludzkiej i boskiej w człowieku Jezusie Chrystusie i w każdym człowieku, jak mówił kiedyś św. Ireneusz, a w XX wieku św. Jan Kronsztadzki1.

W momencie redagowania tych paru linii przedmowy i ostatnich poprawek naszego tekstu przyszło nam do głowy, że pisanie książki na cztery ręce jest bardzo konkretnym przeżyciem jedności bez pomieszania. Jeden duch, lecz tyle słów, które dzielą. Każdy z nas musi odstąpić, wyrzekając się takiego czy innego sformułowania, które wybrał i dopracował, lecz które nie zyskało aprobaty drugiej osoby. Taka czy inna dygresja, która wydaje się genialna jej autorowi, drugiemu może wydać się banalna! Pomruk niezadowolenia… Lecz co tam, zostawmy to, nie napinajmy się. Tekst poniższej książki jest, po kilku redakcyjnych burzach, świadectwem drogi wiernej pary, która wie, dokąd zmierza: do Miłości przez Drogę, jaką jest Życie. W Prawdzie.

Sztuka wiernej miłości. Pomimo przeciwnych wiatrów napotykanych niekiedy na wspólnej drodze. Unia bez pomieszania. Dwoje w jednym, złączeni na dobre i na złe. Wierni, to znaczy, że nic ani nikt, ani żadne zmartwienie nie może długotrwale nas rozłączyć.

Skąd pomysł tej książki?

Moja pierwsza książka, Nie psujcie sobie przyjemności, jest święta!, wyrastała z mojego oburzenia na powszechną krytykę wiary chrześcijańskiej lub raczej „moralności judeochrześcijańskiej”, która miałaby być główną przeszkodą do szczęścia istot ludzkich2. Cytuje się nieustannie zdanie z Nietzschego, przekonujące, że chrześcijaństwo „zatruło” przyjemność.

Ja i moja żona nie podzielaliśmy tej wizji chrześcijaństwa, które jest dla nas wielkim szczęściem bycia w grupie wierzących w miłość bezwarunkową, mimo że spędzamy wiele czasu z osobami cierpiącymi z powodu braku miłości lub nieumiejętności kochania. Pierwsza książka stała się więc propozycją alternatywną w stosunku do współczesnej wizji miłości i przyjemności, tak głęboko zakorzenionej w cielesności. Zwracałem się w niej do par małżeńskich lub do tych, które przygotowują się do małżeństwa. Tekst spotkał się z żywym przyjęciem i wiele par dzieliło się ze mną radością jego przeczytania, często przeczytania go wspólnie. Inne pary przyszły do mnie po pomoc. Mówiły o trudnościach w odnalezieniu drogi wyzwolenia wewnętrznego, osobistego i małżeńskiego, drogi zapomnienia o sobie samym, które daje pokój.

Miałem szczęście spotykać pary i towarzyszyć im poprzez wykłady, rekolekcje i marsze po drogach św. Jakuba do Santiago de Compostela oraz na pustyni wraz z moją żoną Marie-Noël. Za każdym razem spotkania te wzbogacały nas dzięki braterskiemu dzieleniu się doświadczeniami, ale także dzięki kreatywności kochających się osób, które chciały kochać jeszcze bardziej. Regularnie proponowaliśmy im drobne ćwiczenia, by mogły pójść razem jeszcze dalej.

Na przestrzeni kilku ostatnich lat metodologiczne obserwacje pożycia małżeńskiego unieważniły wiele teorii dotyczących związków, które wydawały się oczywiste w latach siedemdziesiątych.

Pierwsze metody doradztwa małżeńskiego, które pojawiły się we Francji w latach sześćdziesiątych, opierały się na przekonaniu, że aktywne słuchanie, wywodzące się z terapii indywidualnych, głównie ze szkoły Carla Rogersa lub terapii psychoanalitycznych, jest propozycją dostosowaną do potrzeb par. Jednakże we Francji nie przeprowadzono żadnych badań naukowych, a gdy stało się to w Stanach Zjednoczonych, wyniki okazały się zniechęcające3.

W 2009 roku znany amerykański terapeuta otworzył kongres doradców małżeńskich wykładem zatytułowanym prowokacyjnie: „Jak terapia może zaszkodzić zdrowiu waszego związku?4”. Inni autorzy również zakwestionowali efekt terapii dla przyszłości związku.

John Gottman w swej książce Siedem zasad udanego małżeństwa stwierdza, że terapie par pochodne od terapii indywidualnych (rogeriańskich, psychoanalitycznych itd.) nie są zbyt skuteczne5. Z pewnością bierze się to z faktu, że skupiają one bardziej każdego na samym sobie i na poszukiwaniu własnego szczęścia niż na znalezieniu szczęścia w związku.

Krótko mówiąc, czterdzieści lat po przyjęciu naszej pierwszej klientki i odbyciu wielu szkoleń w bardzo różnych kierunkach, nadal poszukujemy najlepszych środków umożliwiających pomoc parom w trudnościach, gdy znajdują się na najcięższym odcinku wspólnej drogi. Gdy nie czerpią już przyjemności z bycia razem.

Przyjemność! Czy to nie ona pcha nas do działania, czasem aż do utraty sensu? Kwestia przyjemności i pragnienia została omówiona w mojej poprzedniej książce. Wiele osób powiedziało lub napisało nam, że jej lektura przyniosła im ukojenie i pomogła odzyskać nadzieję. Jeszcze innym nasza propozycja wydała się zbyt elitarna. Oczywiście, spotykamy się z sytuacjami nieodwracalnymi! Lecz również z takimi, które wydawały się beznadziejne, a z których udało się wydźwignąć.

Niniejsza pozycja ma za zadanie przynieść konkretne odpowiedzi na wiele pytań, które zostały nam zadane albo w listach, albo w formie pytań pisemnych w trakcie konferencji.

Pragnęliśmy podpisać tę książkę wspólnie, bo o ile pierwsza była owocem prac uniwersyteckich i naszych rozmów, o tyle nad obecną pracowaliśmy oboje, zarówno pod względem doboru treści, jak i redakcji. Wyrażona tu idea powstawała stopniowo, w codziennym wysiłku. Nadal docieramy się po czterdziestu pięciu latach małżeństwa i prawie tylu spędzonych na towarzyszeniu cierpiącym parom.

By przedstawić naszą wypowiedź w konkretnym świetle, przytoczyliśmy tu część prawdziwych historii par, z którymi pracowaliśmy. W poszanowaniu ich prywatności imiona oraz szczegóły, które pozwoliłyby rozpoznać osoby, zostały zmie­nione.

Wstęp

Przed paroma laty, z niemałym sukcesem, pojawiła się strona internetowa specjalizująca się w zdradzie małżeńskiej, mająca zadanie ułatwiania nieprawych spotkań osobom żyjącym w związku małżeńskim. Jeszcze przed jej oficjalnym otwarciem sto tysięcy osób wstępnie zarejestrowało się, by przeżyć miłość niewierną i w miarę możliwości dyskretną. Bardzo sprytne… i trudno, jeśli współmałżonkowie są oszukani. Dla tych, którzy potrzebowaliby alibi, dać im je może inna strona, za opłatą. Rady Owidiusza odnośnie do tego, co nazywa się dziś „podrywaniem”, wydają się przestarzałe, a nawet śmieszne. Dzieci jako pierwsze cierpią z powodu atmosfery kłamstwa i powierzchowności życia rodziców. Dorastanie w takim otoczeniu doprowadza je do rozpaczy. Prawie nie odważają się już marzyć o dorosłej, wiernej miłości. W ich imię wzywamy was do podjęcia oporu. Nie narzekajmy biernie na obyczaje naszego wieku. Działajmy konkretnie i wspólnie, by promować wierność. W nas samych najpierw, potem dokoła. Zdrada małżeńska chce być dziś sztuką. Kochać wiernie i przeżyć udaną miłość aż do końca również jest sztuką. Wiemy, że nie jesteśmy równi wobec kłamstwa i oszustwa. Niektórzy mają większe niż inni skłonności do kłamania. Czy więc łamanie przysięgi małżeńskiej nieodwołalnie wiąże się z fatalizmem? Zróbmy użytek z wolności, którą umożliwiają nam nasze geny. Zostawmy fatalność fatalistom. Stoczmy dobrą bitwę pod sztandarem wiernej miłości. Czy odwaga nie jest prawdziwą dumą męskości lub kobiecości? Jest wiele możliwych pretekstów, by zdradzić partnera. Jest też wiele dobrych powodów, by tego nie robić: primum non nocere, „po pierwsze nie szkodzić”.

O wierności w miłości małżeńskiej

Jeśli kochanie jest sztuką – a tak właśnie myślimy – trzeba rozumieć to słowo jedynie w głębokim znaczeniu jego korzeni indoeuropejskich.

Łacina ofiarowuje nam wyraz ars, co przynosi nam „zręczność”, „sposób”, „rzemiosło”. Słowo arma pochodzące od tego samego rdzenia pociąga za sobą „broń”, „rzemiosło wojenne”, a także „alarm”. Greka daje nam wyrazy artron („artykulacja,” „staw”, „połączenie”) i harmonia oraz, jeśli przyjrzeć się dobrze, wyraz „rytuał”. Oto, czego potrzebowaliśmy przez wieki, by wzmocnić i uczłowieczyć mechanizmy rozmnażania, aby stały się ukończonym dziełem wspólnego zaufania i życzliwości. Wierna miłość jest w pewnym sensie jak zejście ze ścieżki dżungli lub sawanny, żeby budować więź między nami. Prawdziwa przepaść cywilizacyjna dzieli odrzucenie więzi „groźnej dla wolności jednostki” i wierną miłość, która mówi: „podaj mi rękę, wymieńmy zdania kobiety i mężczyzny”.

Czy pójdziemy za Julią Kristevą, gdy mówi:

Są w miłości dwa nierozłączne składniki: potrzeba zrozumienia i stałości oraz dramatyczna konieczność pożądania, która może prowadzić do niewierności. Związek miłosny jest subtelnym skrzyżowaniem wierności i niewierności6?

Skrzyżowanie wierności i niewierności?

Lecz czym jest wierność? Pytanie to godne Piłata, w świecie, gdzie głosi się cokolwiek i wszystko.

Czy wierność nie byłaby środkiem, jakim dysponujemy, by poznać chwilę wieczności? Jestem wierny. Czas mija. Obiecałem sobie, aby nic nie obiecywać innym, jeśli nie przywiązuję do tego wagi mojego istnienia. Czy zdrada nie jest odejściem od tego planu istnienia i uniesienia się ponad czas? Nie zdradzać, by nie zdradzić siebie?

Wierność nie mojej myśli, lecz słowu, które mnie ustanawia, ponieważ podjąłem wybór, by mnie ustanawiało, i wybrałem to poza emocjami chwili obecnej, to znaczy w ciszy i spokoju, gdzie nie ma już moich pragnień, mojej woli, moich własnych myśli. Oddać się Temu, który jest stały.

Jestem wierny. Wierny sobie? Więcej niż sobie. Czuję, że to nie jest już to, czym mój zmienny byt twierdzi, że jest. Chcę być wierny wieczności, którą dostrzegam we wnętrzu duszy, i odkrywam spokój, który mnie już nie opuści.

Czy pójdziemy za Philippe’em Sollersem, gdy pisze:

Wszystko, tylko nie pochwała związku! Związek to coś jednoznacznie pechowego. Oficjalny intelektualista, oficjalny związek: horror! Aragon–Elsa, Éluard–Nusch, zaczyna pachnieć stereotypem i pechem7.

Moglibyśmy dodać: Sartre i Beauvoir. Możemy przyjąć, że wymienione pary pozostawiły na Philippie Sollersie poczucie pecha, ale czy ważne nie jest, by nasz związek nie był pechowy i nie trącił naftaliną? Ci „intelektualiści”, jak sami siebie nazywają, opiewali miłość, lecz czy poza słowem i wierszami byli prawdziwymi świadkami życia bez kłamstwa i obłudy, czy raczej świetnie udawali?

Związek

Związek małżeński nie jest parą jak para gołębi, które można kupić na rynku. Związek małżeński jest fizyczny. To czysta fizyka. To jeszcze nie trójca. To siła opierająca się na środku. Małżeństwo może być taką siłą. Nie małżeństwo cywilne, które nie wie, czym chce być, i które nie znajduje zresztą bardzo wielu kandydatów: czym jest przysięga, którą można złamać, kiedy tylko się chce?

Jeśli siły są skierowane w tym samym kierunku, wywołają przyspieszenie. Jeśli sił jest więcej i działają przeciwnie, zrównoważą się, o ile jedna nie zdominuje drugiej. Pozostaje pytanie, czym jest środek tej siły, jej oś, jej logos, który nada życiu kierunek i przyspieszenie?

Wyłączność związku

Jeśli oderwiemy się od kwestii płodności, możemy łatwo założyć, że wiele osób obraca się wokół tej samej osi. Przyjaźnie nie są wyłączne i względy, okazywane lub nie, mogą się zmieniać. Żadna obietnica wyłączności nie została złożona. Wierność seksualna jest obietnicą złożoną nie tyle życiowemu partnerowi, co przede wszystkim tym, których jeszcze nie ma: naszym dzieciom. Pragnęliśmy Ciebie, Twoja matka i ja (Twój ojciec i ja), w przekonaniu, że to, co mogliśmy Ci darować najlepszego w życiu, to wybór właśnie tej osoby, którą wybraliśmy. Jesteś, tak samo jak Twoi bracia i siostry, tym, co mogło się przytrafić najlepszego w naszym związku.

Wierność seksualna jest dla nas wpisana w tę perspektywę wykraczającą poza samą chwilę spotkania. Nie mogę być gdzie indziej niż tam, gdzie jest moje ciało, i gdy ofiarowuję siebie, ofiarowuję się ciałem i duchem, jak ujęliby to dualiści. Nie związaliśmy się w parę, ponieważ byliśmy zakochani i ślepo zafascynowani. Związaliśmy się, by odkryć płodność miłości. Nie tylko poprzez obecność dzieci, ale także wszystkich osób, które będą wokół nas potrzebowały miłości. Z tego względu i w tej perspektywie zdecydowaliśmy poświęcić się całkowicie związkowi, który tworzymy. Zgodziliśmy się przestać być kobietą niezamężną i kawalerem, aby odrodzić się inaczej: jako dwa istnienia, które skorzystały ze swojej wolności, by żyć w zależności od ukochanej osoby. Podobnie jak inni oddają swoje życie sprawom, które uważają za ważniejsze niż ich indywidualne życie.

Wiemy – ponieważ tego doświadczamy– że całkowity dar jest również tym, czego oczekuje osoba, która oddała swoje życie, żeby wspólnie budować nowy byt. Pokój i radość będą wtedy, pomimo życiowych trudności, przewodnikami, by iść do przodu, we dwoje. Oczywiście, jeden z partnerów może umrzeć najpierw. Związek przyjmie wtedy nową, zupełnie inną postać.

Wolimy, mówiąc o trwałej miłości, mówić o kompozycji naszych wierności. Nawet jeśli nie będzie to kompozycja subtelna, będzie przynajmniej jedyna w swoim rodzaju. Zawdzięczam to mojej ukochanej/mojemu ukochanemu, która/który sprawia, że istnieję na innym planie niż wpatrywanie się we własny pępek w jej/jego oczach.

Ślub cywilny, kościelny, obyczajowy, wolny związek – jaki wspólny mianownik, jeśli właśnie nie związek?

Jak każdej jesieni i każdej wiosny, wyjechaliśmy na pustynię wspólnie z parami, które chcą mieć w tej walce wszystkie szanse po swojej stronie. W jednej z grup najstarsza z par, będąca już dziadkami piętnastu wnucząt, martwiła się pierwszego dnia, że zajmuje miejsce młodszej pary, która potrzebowałaby być może bardziej takiego wyjazdu niż oni, mający czterdzieści cztery lata małżeńskiego stażu. Na koniec tygodnia wypełnionego codziennym treningiem małżonka zdradziła nam swój żal, że nie wiedziała wszystkich tych rzeczy wcześniej. Jak widać, sam staż małżeński nie wystarcza, by mądrze kochać. Szkoda, że mamy odruch czytania instrukcji obsługi dopiero w momencie, gdy nastąpi awaria! Niestety nic w tym dziwnego: nauki przedmałżeńskie są krótkie lub prawie nie istnieją, zwłaszcza w przypadku ślubu cywilnego lub konkubinatu. Dostępne podręczniki nie dają spójnej wizji pożycia małżeńskiego.

W naszym czterdziestoletnim doświadczeniu doradztwa małżeńskiego obserwujemy, że najbardziej zgubnym przekonaniem par, które myślą, że budują trwały związek, jest budowanie miłości na uczuciach. Psychiatra i seksuolog Willy Pasini pisze, że terapeucie jest właśnie najtrudniej wytłumaczyć osobom, którym pomaga, że uczucie zakochania nie jest miłością8. W naszej książce postaramy się więc podważyć utarte przekonania o miłości, nie zamierzając wyczerpać tematu. Miłość jest dla wielu kobiet i mężczyzn najważniejszą kwestią w życiu, zaraz po tym – niestety – czy będą mieli coś do jedzenia nazajutrz.

Każdy rodzaj sztuki sławi miłość, szczęśliwą lub nieszczęśliwą, bo miłość sama w sobie jest sztuką. Sztuką, która łączy dobro, piękno i prawdę. Pragnęlibyśmy uchylić tu kilkoro drzwi – ni mniej, ni więcej – by odkryć na nowo ideał sztuki życia i kochania, lekko sponiewierany przez społeczeństwo konsumpcyjne, chore na własne nadużycia, karmiące nas papką stereotypowego myślenia, często nawet pod przykrywką danych naukowych, co oddala nas – odważmy się użyć tego sformułowania – od zdrowia psychicznego jednostek i par. W rezultacie, zwłaszcza w cywilizacji Zachodu, wielu nam współczesnych znajduje się w sytuacji odosobnienia uczuciowego, co z pewnością nie było w ich planach na życie małżeńskie.

Merkantylna erotyzacja naszego społeczeństwa pozostawia wielu młodych w poczuciu pustki i bezsensu, tak że często bardzo długo wahają się, zanim zaangażują się w miłość totalną, wyłączną i niosącą dar życia. Co więcej, wyzwolenie seksualne minionej epoki nie dało nam nic poza jednym produktem: masowym uzależnieniem seksualnym. Uzależnieniem, które pozostawia terapeutów bezradnych wobec piekła, w jakim żyją osoby, gdy zdają sobie z niego sprawę, tym bardziej bezradnych, gdy zostali przygotowani do zawodu w epoce, która czyniła z uwolnienia libido jedyne lekarstwo na całe zło.

Próżnia i bezsens nie dają nam ani wolności, ani pokoju ducha. Można by nawet mówić, jak fizycy, o ciśnieniu próżni, które popycha do rozpaczy. Czterdzieści lat temu ufaliśmy w człowieka; nie mieliśmy ropy naftowej, ale myśleliśmy, że mamy idee. Dzisiaj mamy jeszcze mniej ropy naftowej… i coraz mniej ideałów! Pewna kobieta powiedziała nam ostatnio: „Potrzebowalibyśmy książki, by móc powiedzieć młodym, że miłość to nie tylko seks”. Dziś utrzymujemy, że kochamy ojczyznę (miłością świętą), naszego współmałżonka, nasze dzieci, czekoladę z orzechami, muzykę Bacha lub też Michaela Jacksona itd. „Kochanie się” stało się synonimem pozycji podpatrzonych w podręczniku Kamasutry lub chwilowego transu, zabawy.

Jak więc zorganizować nasze życie, by postrzegać je inaczej niż w perspektywie jego nieuniknionego końca, jakim jest śmierć?

Najwyższy czas, by usiąść i zastanowić się nad sprawą zasadniczą. I najlepiej od razu obrać inną drogę niż ta, którą proponują rozpaczliwe pamflety, takie jak Traktat ateologiczny Michela Onfraya, przypominający do złudzenia stare jak świat okrzyki sprzed dwóch i pół tysiąca lat: „Jedzmy i pijmy, bo jutro pomrzemy”.

Tymczasem nie brakuje ani autorów, ani prac mówiących o małżeństwie i warunkach jego powodzenia. Nie jesteśmy pierwszymi ani ostatnimi piszącymi na ten temat. Owidiusz zaproponował nam Sztukę kochania. Jest to utwór raczej frywolny, mówiący bardziej o podrywaniu i grach miłosnych niż o długoterminowym trwaniu związku. Od tego czasu wiele rzeczy zostało napisanych, bez wpływu na powiększającą się liczbę separacji. Jednakże sondaże wskazują, że zarówno udany związek, jak i rodzina są uważane za najważniejsze klucze do szczęścia. W obliczu tak oczywistej sprzeczności pojawiają się mniej lub bardziej nieśmiałe analizy. Tłumaczy się nam, że świat się zmienił, że człowiek się zmienił, i że indywidualizm – kultura oparta na jednostce, a nie na grupie społecznej – stwarza inne, nowe sposoby życia razem. Współczesne pary łączą się i rozstają na fali emocji, odczuć, rozmaitych spotkań. W rezultacie związki są bardzo niestabilne, nawet jeśli ideał spokojnego i długiego życia razem nadal trwa w wielu sercach. Młodzi obawiają się, że przegrają zakład, więc tkwią w sytuacjach prowizorycznych „tak długo, jak się uda”. Wolne związki, umowy mogące być zerwane przez proste odtrącenie, pary nieusamodzielniające się i pozostające u rodziców itp. stały się czymś zwyczajnym. Większa część kandydatów do sakramentu małżeństwa w regionie paryskim ma już za sobą kilka związków z innymi partnerami. Fatalność czy nieuchronna ewolucja, spowodowana warunkami społecznymi i ekonomicznymi naszych czasów? Potwierdzając tym podobne stwierdzenia, niektórzy stają się prorokami nowych typów tymczasowych związków, ani całkowitych, ani definitywnych, i niekoniecznie płodnych. Nie jest to nowością: już w 1970 roku Carl Rogers chciał odnowić pojęcie związku9.

Nie ma lepszego dowodu na zdezorientowanie par niż pytania zadawane nam podczas konferencji. Są one znakami panującego niepokoju. Właśnie ten niepokój nakłonił nas do przedstawienia w niniejszej książce praktycznych i konkretnych propozycji w nadziei, być może złudnej, że mężowie przeczytają ją ze swymi żonami. Pytania te ukierunkowały wybór omawianych kwestii w dużo większym stopniu niż podejście systematyczne, wychodzące od zasad, aby dojść do konkretnych problemów i ich rozwiązań.

Jest to cenne, by pozostać jak najbliżej dylematów przeżywanych przez osoby, pary lub młodzież, którą spotykamy.

Drogi Panie,
jestem studentem, którego spotkał Pan w… podczas konferencji, … miesięcy temu. W czasie tego spotkania zachęcił mnie Pan do przekazania mu pytań, jeśli będę takie miał. Oczywiście, że mam pytania i w końcu zdecydowałem się napisać, by Panu je przedstawić.
Omawiałem już te pytania z księdzem oraz z lekarzem psychiatrą. Pierwszemu brakowało wiedzy psychologicznej, by najlepiej odpowiedzieć na moje oczekiwania; drugiemu brakowało wiary.
W konsekwencji żaden nie pomógł mi w rozwiązaniu bardzo osobistego konfliktu wewnętrznego, z którego chciałbym się Panu zwierzyć, aby mógł Pan przedstawić mi Pański punkt widzenia na ten temat.
Pewne wyobrażenie nawiedza często moje myśli, co może się zdarzyć każdemu, ale problem w tym, że wyobrażenie to doprowadza mnie do obsesji, przez co bardzo cierpię. Nie mogę go zrozumieć i czasem mnie ono przeraża. Dodaję, że nigdy go nie zrealizowałem, nawet jeśli o tym myślałem, i że w głębi serca bardzo chciałbym tego nigdy nie zrobić. Waham się między chęcią uwolnienia się od tego natrętnego wyobrażenia, czego w praktyce nie mogę osiągnąć (co trzeba zrobić, by uwolnić swoją myśl od pojawiającego się wyobrażenia?), a pragnieniem jego zrealizowania.
Zaznaczam również, że według mnie, moja obsesja przeciwstawia się harmonii związku, która jest wartością, w jaką chciałbym wierzyć, by założyć w przyszłości rodzinę i mieć dzieci.
Pytania, które zadaję sobie na ten temat są następujące:
Czy wyobrażenia mają konkretne znaczenie?
Jak uwolnić się od obsesyjnego wyobrażenia, które bardzo męczy? Poprzez łaskę? Ducha Świętego? Tak… i co jeszcze?
Co pozwala na stwierdzenie, czym jest grzech w seksualności? Mam świadomość, że to ostatnie pytanie jest przepastne, ale być może, kiedy powiem Panu dokładnie, o co chodzi, będziemy mog­li oddalić spostrzeżenia niezwiązane z tematem.
Dziękuję Panu z góry za odpowiedź. Proszę wierzyć, że jest dla mnie ważna. Rzeczywiście wysiłek, jaki podejmuję, musi być przez kogoś ukierunkowany, bym mógł coś osiągnąć. Wydaje mi się, że jest Pan do tego najodpowiedniejszą osobą, którą spotkałem na mojej drodze.

List ten został wysłany przez młodego mężczyznę miesiąc po konferencji i dobrze ujmuje różne aspekty poszukiwania sensu oraz trudności znalezienia odpowiedzi wokół siebie, a także w Kościele. Przedstawia lepiej niż zbyt zwięzłe pytania, z jakimi spotykamy się często po konferencjach, zabarwienie emocjonalne i egzystencjalne tych kwestii.

Miłości trzeba się uczyć i nie brakuje przy tym różnorakich nauczycieli10. Miłość stała się nawet nieodzownym zagadnieniem przemysłu informacyjnego. Gdy nadchodzi lato, ani jedno czasopismo w dumnie eksponowanych na okładkach artykułach nie pomija porad na temat seksualności i zakochiwania się. Oczywiście, pokolenia następują po sobie i obowiązek nauczania jest nieustanny, ale jak to się dzieje, że liczba stałych związków jest wręcz proporcjonalnie odwrotna do ilości rozpowszechnianych rad? Postęp nauki i techniki przynosi regularnie większy komfort życia w wielu dziedzinach, lecz co do życia rodzinnego, wydaje się, że publikacja każdego roku dużej ilości książek nie ma większego wpływu na szczęście małżonków i rodzin. Książki sprzedają się, tak jak te napisane przez dietetyków o odchudzających dietach, ale ile par je rzeczywiście czyta i wprowadza w życie?

Doświadczenia udanego związku – dawniej mówiło się o „ognisku domowym” lub „gospodarstwie domowym”, co pokazuje znaczną zmianę perspektywy – nie da się zaimprowizować. Ile osób przychodzi do poradni małżeńskich lub innych psychoterapeutów z poczuciem, że są w ślepym zaułku? W dobrej wierze chciałyby zmian, ale nie potrafią przyznać, że trzeba będzie zmienić się samemu. I to często radykalnie, ponieważ nie podeszły do życia ze strony, jakiej chciałaby logika. Wydaje nam się, że duch naszych czasów nakłania nas do porzucenia dawnych wierzeń, że jesteśmy bardziej racjonalni niż nasi przodkowie. Nic mniej pewnego. W rzeczywistości żyjemy, kierując się naszymi odczuciami, przyzwyczajeniami, wyniesionymi lub nie z naszego środowiska, i spędzamy dużo czasu, by uzasadnić sobie a posteriori wybory, jakich dokonaliśmy.1 Irénée de Lyon, Contre les hérésies, Éd. du Cerf, coll. „Sagesses Chrétiennes”, Paris 2001. Św. Jan z Kronsztadu, Moje życie w Chrystusie, Wydawnictwo M, Kraków 2015.

2 Olivier Florant, Ne gâchez pas votre plaisir, il est sacré. Pour une liturgie de l’orgasme, Presses de la Renaissance, Paris 2006.

3 John Gottman, amerykański specjalista doradztwa małżeńskiego i założyciel laboratorium badań nad małżeństwem i rodziną, cytuje wyniki przedstawiające jedynie 17% par zadowolonych z terapii trzy lata po jej odbyciu.

4 William Doherty, „How therapy can be hazardous to your marital health”, konferencja „Smart Marriages”, 3 lipca 1999, PhDFamily Social Science Department, University of Minnesota.

5 John Gottman, Siedem zasad udanego małżeństwa, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2014.

6 Artykuł Philippe’a Lançona, opublikowany w „Libération” 5 czerwca 1996 i cytowany na stronie www.pileface.com.

7 Tamże.

8 Willy Pasini, Éloge de l’intimité, Payot, Paris 2002.

9 Carl R. Rogers, Réinventer le couple, Robert Laffont, Paris 1986.

10 Prace nad psychologią par dały, między innymi, koncepcję „naukowego przygotowania do małżeństwa”. Programy te zostały przetestowane na grupach kandydatów do małżeństwa. Pary, które zostały nimi objęte, rozchodzą się od dwóch do czterech razy rzadziej niż te, które otrzymały bardzo pobieżne nauki (dwa lub trzy spotkania) lub nie otrzymały żadnej nauki przedmałżeńskiej.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: