Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Tajemnice wichrowych wzgórz - ebook

Data wydania:
1 stycznia 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
59,00

Tajemnice wichrowych wzgórz - ebook

„w sprawach serca mężczyzna nie jest herosem, na heroizm stać tu tylko kobietę”
Na słynnym autoportrecie z siostrami pozostała po nim smuga cienia. Jest dodatkiem, ciekawostką, bohaterem mitów i legend. Jego imię stało się symbolem przekleństwa. Miał zmarnować swój talent, jak twierdziła jego starsza siostra. Tymczasem fakty były inne.
Branwell Brontë, legendarny brat trzech słynnych sióstr pisarek, Charlotte, Emily i Anne, pozostaje największą zagadką literatury nowożytnej. Jako prekursor gatunku fantasy i twórca poematu psychologicznego wyprzedzał swoją epokę niemal o całe stulecie.
Tajemnice wichrowych wzgórz to pierwsza wspólna biografia Branwella i Charlotte.  Ostrowski tworzy fascynujący portret psychologiczny genialnego rodzeństwa, które przez lata łączyły wspólne doświadczenia – dzieciństwo w cieniu śmierci, pasja pisania, marzenia o literackiej sławie, pierwsze uczuciowe rozczarowania, pozamałżeńskie miłości. Co sprawiło, że ich więź zostawała zerwana, a siostrzana miłość Charlotte zmieniła się w nienawiść?
Książka odsłania nieznane fakty z dziejów rodziny Brontë. Eryk Ostrowski rekonstruuje genezę Wichrowych Wzgórz, arcydzieła światowej literatury. Charlotte poczyniła wiele starań, by pewne informacje nigdy nie wyszły na jaw. Odnalezione w ostatnich latach dokumenty każą na nowo spojrzeć na tę historię i definitywnie oddzielić prawdę od mitu, a zapomniana twórczość oraz korespondencja Branwella Brontë dają klucz do poznania tajemnicy dzikich wrzosowisk zachodniego Yorkshire.

Kategoria: Polonistyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-01-19272-3
Rozmiar pliku: 7,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1 Jak rozpoczęła się legenda

„Jakby pisane własną krwią”, powiedziała o Wichrowych Wzgórzach Alice Law. Wątpliwości co do autorstwa powieści pojawiły się już z chwilą jej opublikowania. Krytycy skłaniali się ku temu, że tak brutalnego zarówno w treści, jak i języku utworu nie mogła napisać kobieta. Ponieważ dzieło opublikowano pod męskim pseudonimem Ellis Bell, w recenzjach sugerowano również, że pozostali Bellowie – Currer, autor bestsellerowej Jane Eyre, oraz Acton, autor Agnes Grey i Lokatorki Wildfell Hall – to w rzeczywistości jedna osoba. Fakt, że mieli oni już na koncie wydany wcześniej wspólny tom wierszy, tym bardziej skłaniał ku takim przypuszczeniom.

Latem 1848 roku stojąca za całym projektem Charlotte Brontë została zmuszona do ujawnienia się przed swym wydawcą, George’em Smithem. Otóż wydawca Ellisa i Actona, Thomas Cautley Newby, sprzedając amerykańskiej oficynie Harper & Brothers licencję Lokatorki Wildfell Hall, powiedział, iż autor wszystkich powieści jest jeden i jest nim kobieta ukrywająca się pod trzema pseudonimami, ta sama, z którą prowadzi korespondencję. Przyznał też, że wszystkie przedstawione mu rok wcześniej rękopisy – wśród nich znajdowała się pierwsza powieść Charlotte, Profesor – były pisane jedną ręką. Świat okazał się mały i wiadomość wkrótce dotarła do wydawnictwa Smith, Elder & Co. Pan Smith uprzejmie poprosił o wyjaśnienie tej kwestii. Charlotte niezwłocznie udała się do Londynu. Towarzyszyła jej tylko najmłodsza siostra, Anne; Emily i Branwell pozostali w domu. Na miejscu pisarka wypowiedziała słynne zdanie: „Jest nas trzy siostry”.

Lecz kiedy powróciwszy, zdała w domu relację z tej wizyty, nastąpił gwałtowny sprzeciw. Dwa tygodnie później wydawca otrzymał list, a w nim sprostowanie:

Pozwalam sobie przestrzec Pana, byś Pan nie wspominał o moich siostrach, pisząc do mnie – mam na myśli nieużywanie tego słowa w liczbie mnogiej. „Ellis Bell” nie zniesie, by nadmieniać o nim pod jakimkolwiek innym nazwiskiem niż jego nom de plume. Popełniłam wielki błąd, zdradzając panu i panu Smithowi jej jego tożsamość – stało się to nieumyślnie – słowa „jest nas trzy siostry” wymknęły mi się, nim zdążyłam się zorientować – pożałowałam tego wyznania w chwili, gdy je uczyniłam; i żałuję gorzko teraz, znajdując je przeciwnym każdemu uczuciu i zamysłowi „Ellisa Bella”.

„To naprawdę zaskakujące świadectwo”, zauważa Alice Law.

Jakie jest oczywiste wnioskowanie z tego silnego, prawie gniewnego protestu, który Charlotte była zmuszona wygłosić w imieniu Emily? Czyż nie mogłoby być tak, że Emily, która, jak mówi nam Charlotte, była niezdolna do „matactwa”, ani na chwilę nie pozwoliłaby, by przypuszczano lub zakładano, że ona, Emily Brontë, miałaby być tożsama z „Ellisem Bellem”? I, co jest nawet bardziej znaczące, odkrywamy, że ten sam „Ellis”, który nie ma być utożsamiany ze sobą, nie ma też być brany za jedną z „trzech sióstr”. Jaki stąd wniosek? Jeśli kamuflowała cudze autorstwo, to czyje? Kto zatem był „Ellisem Bellem”? I jaki „zamysł” został pogwałcony przez połączenie tego pseudonimu z osobą Emily? Czy „Ellis Bell” to Branwell Brontë?

Czy wydawca uwierzył, czy nie – Ellisa Bella nie poznał nigdy, znał jedynie jego dzieło, które wprawiało Charlotte w konfuzję. Kiedy książka się ukazała, nie spotkała się z przychylną oceną. Zarzucano jej epatowanie brutalnością i wulgarność. Szokowała treść, szokował niewyszukany język. „Nad każdą stronicą zawisa bezsporna aura męskości”, jak to określiła Law. Choć Charlotte prywatnie nigdy nie przekonała się do powieści, publicznie wzięła ją w obronę. Wkrótce po śmierci rodzeństwa, w 1850 roku, przygotowała autorski wybór z twórczości Ellisa i Actona Bellów, obejmujący Wichrowe Wzgórza, Agnes Grey oraz wiersze. W przedmowie do Wichrowych Wzgórz stworzenie powieści przypisała prostej, Bogu ducha winnej dziewczynie, która „poza chodzeniem do kościoła albo odbywaniem spacerów po wzgórzach rzadko przekraczała próg domu”. Oczyszczając Emily z zarzutów postawionych książce, tłumaczyła, że siostra nie posiadała ani wiedzy, ani doświadczenia. W istocie dała czytelnikowi do zrozumienia, iż nadal nie wiadomo, kto jest prawdziwym autorem, bo przecież rzecz tak głęboko zakorzeniona w języku i obyczajach wiejskiej społeczności i tak daleka od tego, co można usłyszeć w jakimkolwiek kościele, nie mogła wyjść spod pióra dziewczyny, która nie miała – nie chciała mieć – pojęcia o otaczającym świecie. Choć nakreślony przez nią portret Emily – skądinąd prawdziwy, potwierdzony przez tych, którzy ją znali – automatycznie podważa możliwość napisania przez nią takiej powieści, z chwilą ukazania się tego niezwykłego tomu otwiera się nowa karta literatury: legenda trzech piszących sióstr, żyjących pośród odludnych wrzosowisk zachodniego Yorkshire.

Legendę uznano, ale ponieważ nie wszystko dało się pod nią podciągnąć, nie każdego opowieść Charlotte Brontë przekonała. W późniejszych latach Wichrowe Wzgórza nie przestały niepokoić. Zastanawiała przede wszystkim płeć autora. Rozważając psychologię postaci obydwu Catherine, Virginia Woolf powiedziała wprost: „kobiety nigdy nie mogłyby czuć tak jak one albo zachowywać się tak jak one”. Także Iwaszkiewicza uderzył w powieści „brak doświadczenia w pewnych sprawach kobiecych”.

Sama Emily nie pozostawiła w tej kwestii ani słowa – żadnych listów, dokumentów. Poszlaki wiodły natomiast nie do niej, lecz do jej brata, którego Charlotte z bliżej nieznanych przyczyn chciała usunąć z tej historii. (O tym, że miała nie tylko siostry, świat dowiedział się dopiero po jej śmierci, z książki pani Gaskell). Dlaczego zabrawszy wreszcie głos wobec opinii publicznej, kreśląc niezwykłe wspomnienia o swych siostrach i młodzieńczych marzeniach o literackiej karierze, Charlotte Brontë wyeliminowała z nich brata? Czy ojcem, który tego nie sprostował, mogły powodować te same motywy, co wcześniej córką? Na te pytania zdołałyby odpowiedzieć jedynie ściany plebanii w Haworth. Przyjmuje się, że pastor, póki żyły Emily i Anne, znał jedynie jedną powieść – Jane Eyre. Pozostałe utwory poznał najprawdopodobniej dopiero po ich wznowieniu przez Charlotte. Tym samym poznał nie tylko treść Wichrowych Wzgórz, lecz także ich recepcję. Coś musiało być jednakże na rzeczy, skoro służąca Martha Brown wspominała, jak „bardzo był oburzony tym, co mawiano w niektórych kręgach o Wichrowych Wzgórzach jako wspólnym dziele Emily i jej brata Branwella. Utrzymywał, że ten ostatni nie brał udziału i nie odegrał żadnej roli w tworzeniu tej powieści”, jak również, że był on „całkowicie niezdolny do takiej twórczości”. Ale przecież informacje o tym, że powieść została napisana przez Branwella, a nie Emily, opublikowano dopiero po śmierci pastora… Dlaczego zatem w ogóle poruszał ten temat? I dlaczego tak go to oburzało?

Na to pytanie można odpowiedzieć innym pytaniem: któż lepiej niż on mógł rozpoznać przedstawione w powieści ciemne sprawy Haworth?

Osią wioski były trzy miejsca: plebania wraz z kościołem Świętego Michała i Wszystkich Aniołów, mieszcząca się naprzeciw niego oberża „Pod Czarnym Bykiem” i jeden z budynków na Newell Hill, przemianowanej później na Lodge Street, gdyż tu w latach 1832–1907 miała swą siedzibę miejscowa loża masońska. Te trzy punkty łączyła pewna korelacja, którą wyznaczała Loża Trzech Gracji. Należała do niej znaczna część męskiej społeczności, w tym Branwell Brontë. Wprawdzie pastor, którego funkcja sprowadzała się poniekąd do roli lokalnego szeryfa (o czym każdego ranka symbolicznie przypominał mieszkańcom dochodzący z plebanii wystrzał opróżnianego rewolweru), do loży nie należał, lecz aprobował jej działalność. Członkami bractwa byli wszakże najzamożniejsi, a tym samym najbardziej wpływowi mieszkańcy okolicy. Istnieje przypuszczenie, że loża w Haworth mogła prowadzić działalność o charakterze przestępczym, przejmując majątki poprzez fałszowanie testamentów, a nawet przyspieszanie zgonów. Podobne zdarzenia zostały opisane w powieści Wichrowe Wzgórza. Kiedy stało się wiadome, że córki pastora to słynni po obu stronach Atlantyku bracia Bell, Haworth pozostawało jedynym miejscem, w którym każdy zdawał sobie sprawę, z czyich ust te informacje mogły pochodzić. Z całą pewnością nie od Emily, którą poza niedzielnymi nabożeństwami rzadko widywano w wiosce.

To, co jednych odrzuca w Wichrowych Wzgórzach, innych pociąga, tak było zawsze, z tą tylko różnicą, że od dawna przeważa liczba tych drugich. Problemu powieści nigdy nie rozstrzygnięto. Nie może być ona w pełni zrozumiała, gdyż do tego potrzeba wglądu w duszę autora, a o nim nie wiadomo zgoła nic, prócz tego co wynika z samego dzieła. „Autor Wichrowych Wzgórz nie znajdował świata znośnym, nie dbał, czy w istocie takim jest, czy nie, ani też nie zamierzał uczynić go bardziej znośnym przez swoją twórczość”, pisała Alice Law.

Z etycznego punktu widzenia ta książka nie pomoże nikomu, choć jest arcydziełem. To, przeciwnie, jedno z najbardziej przygnębiających dzieł, jakie kiedykolwiek napisano; cierpieniu głównych bohaterów nic nie może ulżyć aż do samego końca. Napisanie takiej książki w żaden sposób nie pasowałoby do Emily.

Trudno się z tym nie zgodzić; mamy tu najznakomitszy w całej literaturze obraz duchowego piekła, jakie może rozgorzeć w sercu mężczyzny.

Miała tę świadomość Charlotte Brontë, pisząc swą przedmowę. Była jedyną osobą, która mogła zdradzić sekret Wichrowych Wzgórz, bo tylko ona wiedziała, kto i dlaczego stworzył Heathcliffa. Nie uczyniła tego. Pisząc o jednej zagadce, niepostrzeżenie wprowadziła drugą. Przedstawiając pod pseudonimem Ellis Bell młodą, niedoświadczoną kobietę, wykreowała mit, który szybko zaczął znajdować swoich wyznawców: anonimowa introwertyczka odnajdująca zrozumienie tylko we własnym, wyimaginowanym świecie; heretyczka, mistyczka. „Ale skąd ta wiedza o namiętności, o miłości silniejszej niż śmierć? – zdumiewał się Iwaszkiewicz. – Nie kochała nikogo: wszystko więc czerpała z wyobraźni? Te kipiące, gorące, prowadzące do szaleństw uczucia – tylko z wyobraźni?”. Law rzeczowo stwierdza, że pojawienie się Wichrowych Wzgórz jako dzieła Emily Brontë „jest tylko odrobinę mniejszym cudem niż domniemane narodziny Minerwy z głowy Jowisza: z drugiej strony, jeśli napisał to Branwell, to żaden cud”. Biografka słusznie przypomina, że poznając jego losy, „usłyszeliśmy krótką kronikę zapowiedzi geniuszu skrępowanego przez słabe zdrowie, zdruzgotanego przez nieszczęście, a jednak wciąż wypuszczającego pąki rzadkiej urody i żywotności. Czy to możliwe, by powstał z nich jakiś cenny owoc, nieznany współczesnym, przeoczony lub zaniedbany przez biografów albo błędnie przypisany komuś innemu jako cud?”.

Wiemy zresztą, o czym pisała w owym czasie Emily, i to od niej samej:

Gondalczycy wciąż prosperują świetnie jak zawsze, teraz piszę o Pierwszych Wojnach.

Juliet Barker czyni trafne spostrzeżenie, że „choć minęło już co najmniej trzynaście lat od stworzenia ich wyobrażonego świata, Emily, mając lat prawie dwadzieścia siedem, nie straciła nic ze swego entuzjazmu dla Gondalu, odgrywając role jego bohaterów i bohaterek z taką samą przyjemnością jak za lat dziecięcych”. Uwaga Emily pochodzi z 31 lipca 1845 roku i pokrywa się w czasie z trzema faktami: rozpaczą Branwella po rozłączeniu go z ukochaną kobietą, podjęciem przez niego pracy nad powieścią nawiązującą, wedle jego słów, także i do tej historii oraz powstawaniem w tym okresie Wichrowych Wzgórz.2 Emily i Branwell

Rozpływając się nad więzią łączącą Emily i Branwella, dawni biografowie, sir Reid i panna Robinson, uznali, że pozwoliła ona siostrze skonstruować studium Heathcliffa. Z tych samych źródeł wywodzi się legenda o szczególnej empatii, którą młodsza siostra miała w tym ostatnim okresie okazywać bratu.

Piękne podzwonne tej więzi nakreśliła Esther Alice Chadwick w swej książce In the Footsteps of the Brontës (1914). Wśród wielu osób, z którymi rozmawiała na temat rodziny Brontë, byli doktor Amos Ingham, leczący Charlotte, rodzina kamieniarza i zakrystiana, Johna Browna, oraz William Wood, meblarz i cieśla, który dostarczał młodym Brontë drewna na ramy w zamian za ich wczesne rysunki, wykonał meble dla Charlotte, gdy odnawiała dom przed zamążpójściem, zrobił też trumny dla wszystkich członków rodziny (oprócz Anne). Po trzydziestu latach Chadwick odwołała się do tych wspomnień:

Według starych służących Emily najbardziej opłakiwała brata. Charlotte wydawała się zaskoczona, że Branwell ma rychło umrzeć, ale Emily, która czekała na niego noc w noc, prawdopodobnie wiedziała, że zbliża się jego koniec. Charlotte straciła do niego cierpliwość i, jeśli wierzyć pogłoskom z Haworth, przed jego śmiercią nie odzywała się do niego całymi tygodniami. (…) Jego pogrzeb był pierwszym po śmierci ciotki. Wzięła w nim udział cała rodzina, jak również Brownowie i duchowny z sąsiedztwa. Emily wróciła do domu ze złamanym sercem; uczestniczyła w mszy żałobnej w następną niedzielę i był to ostatni raz, gdy była poza domem. Był wrzesień, a przeziębienie rozwinęło się w problem z płucami.

Patrick Branwell Brontë, Emily Jane Brontë (ok. 1833–1834)

„Jest prawdziwa, skąpana we własnym cichym blasku, którym jaśnieje jej wzrok”.

Lecz siostra Marthy Brown, Tabitha Ratcliffe, mówiła, że „umarła, bo jej serce pękło z miłości do Branwella”.

Kilka spraw należy w tym miejscu sprostować. Przede wszystkim Emily nie umarła z miłości; przyczyny tkwiły znacznie bliżej ziemi i wiązały się nie z duchem, lecz ciałem. Natomiast mit współczucia i potajemnego poparcia Emily dla osaczonego Branwella wyjaśnia Juliet Barker,

opiera się na dwóch źródłach: wierszu Emily Cóż, jedni gardzą, drudzy nienawidzą wyrażającym litość dla człowieka ze „zrujnowanymi nadziejami” i „zniweczoną sławą”, który zmarł przez nikogo nieopłakiwany, oraz przekazie, zgodnie z którym Emily zwykła była stawiać w oknie plebanii zapaloną lampę, by pijany Branwell mógł trafić do domu spod „Czarnego Byka”.

Jest to bardzo romantyczne, jednak „nie ma żadnego współczesnego źródła na poparcie tego przekazu, który, gdyby był prawdą, oznaczałby, że Emily popierała występki Branwella – a taki scenariusz jest z natury mało prawdopodobny”, podkreśla badaczka. W istocie jest to opowieść rozpowszechniona przez pierwszą biografkę Emily Brontë. Według panny Robinson Emily miała czekać na Branwella wieczorami i wpuszczać go na plebanię na długo po tym, jak inni członkowie rodziny udali się na spoczynek. Natomiast wspomniany wiersz – nazywany Strofami do Branwella – powstał w 1839 roku, kiedy brat przebywał w Bradford, a więc na wiele lat przed tym, nim mogło dochodzić do podobnych sytuacji.

W twierdzeniu, że miłość Emily do Branwella nakazała jej sportretować go pod postacią Heathcliffa, jest logiczna sprzeczność. Alice Law zwróciła uwagę, że podobne przypuszczenie stanowi obrazę dla Emily, która „raczej odgryzłaby sobie język albo spaliła grzeszną rękę, niż wypowiedziała albo napisała zdanie, które by go zniesławiło”. Zniesławiło nie tylko jego, lecz także plebanię i jej mieszkańców, bo nie zapominajmy, jakie sceny rozgrywają się w Wuthering Heights.

O Emily pisarce wiemy bardzo niewiele. Jej gondalowa proza w tajemniczy sposób przepadła. Co się z nią stało? Czy zniszczyła ją sama, kiedy była umierająca? Z tego, co wiemy o tych ostatnich miesiącach jej życia, o jej charyzmie w wykonywaniu codziennych domowych obowiązków, nie byłoby w tym nic dziwnego. Ale zniknęła też gondalowa proza Anne i to daje już do myślenia. Większość biografów skłania się ku przypuszczeniu, że teksty zniszczyła Charlotte. Dlaczego? Przyczyna mogła być ta sama, która zaniepokoiła badaczy, gdy odkryto Notatki urodzinowe – pisane co cztery lata teksty o charakterze pamiętnikowym – ich naiwność. Nijak nie przystawały bowiem do powieści Ellisa i Actona Bellów. Zapewne i Charlotte uważała te opowiadania „za raczej dziecinne, trochę zbyt romantyczne, by zajmować dorosłych”, mówi Law. Widać w jej oczach rozmijały się z tym, co ustanowiła w 1850 roku. Mimo iż Notatki urodzinowe podważyły mit, zdecydowano jednak pozostać przy ustalonej wersji. Prawdopodobnie stało za tym czysto ludzkie przywiązanie. Nie lubimy zmieniać poglądów. Trzeba byłoby coś odwoływać, z czegoś rezygnować, co w dodatku jest nie tylko piękne, lecz także mistyczne. Z czasem nieznajomość gramatyki, ortografii i nieporadny styl notatek Emily niektórzy zaczęli uważać nawet za wyprzedzające epokę nowatorstwo.

Proza Emily Brontë nie przepadła jednak całkowicie. Coś z niej szczęśliwie ocalało, nie w Haworth, lecz w Brukseli. Constantin Héger przechował dziewięć wypracowań – devoirs – powstałych w ciągu jej ośmiomiesięcznego pobytu na pensji, wszystkie napisane w języku francuskim. Są dla nas niezwykle cenne, ponieważ dają przepustkę do wyobraźni Emily. Z taką wyobraźnią zetknęła się prawdopodobnie Charlotte, odnalazłszy po śmierci siostry opowieści gondalowe. Czy to ta sama wyobraźnia, która powołała do życia Wichrowe Wzgórza? Oddajmy głos Emily, przytaczając jej ostatnie napisane w Brukseli opowiadanie, Pałac Śmierci:

Dawno temu, gdy ludzi było niewielu, Śmierć żyła oszczędnie i skromnie. Jej jedynym ministrem była Starość, która strzegła drzwi pałacu i wpuszczała od czasu do czasu jedną ofiarę, by zaspokoić głód swej pani: ta wstrzemięźliwość została wkrótce wynagrodzona; łupów dla jej majestatu niezmiernie przybyło i Starość zaczęła stwierdzać, że za dużo ma do roboty.

Wtedy właśnie Śmierć zdecydowała się zmienić swój tryb życia, wyznaczyć nowych agentów i nająć premiera. W dniu wyznaczonym na nominację ciszę mrocznego pałacu naruszyło przybycie kandydatów ze wszystkich stron; bramy, komnaty i krużganki rozbrzmiewały echem kroków przychodzących i wychodzących, jak gdyby kości rozsypane na bruku nagle ożyły, a Śmierć spojrzała ze swego tronu i uśmiechnęła się szkaradnie, widząc takie mrowie chcących jej służyć.

Pomiędzy pierwszymi przybyłymi byli Gniew i Zemsta, którzy stanęli przed Jej Wysokością, spierając się głośno o swoje prawa; Zawiść i Zdrada zajęły swoje miejsca w cieniu; Głód i Zaraza, w towarzystwie Lenistwa i Chciwości, otrzymali wygodne miejsca w tłumie i rzucali pogardliwe spojrzenia na innych gości; jednak zmuszeni byli ustąpić miejsca, kiedy zjawili się Ambicja i Fanatyzm; świta tych dwóch postaci zapełniła salę zgromadzeń, a one władczo zażądały szybkiej audiencji.

– Nie wątpię – powiedziała pierwsza – że Wasza Wysokość będzie sprawiedliwa w swym postanowieniu, tak więc czemuż tracić czas na próżne dysputy, kiedy wystarczy szybki rzut oka, by ustalić jedyną osobę godną wzmiankowanego urzędu? Kimże są wszyscy ci pretendenci, którzy oblegają twój tron? Co oni myślą, że będą robić w twojej służbie? Najzdolniejszy pośród nich nie mógłby rządzić twoim imperium lepiej, niż może komenderować armią żołnierz niemający żadnych kwalifikacji prócz swego męstwa. Wiedzą, jak powalić ofiarę tu i ówdzie, mogą schwytać marną zdobycz, ludzi, na których twój znak widać od urodzenia, i taki jest zasięg ich użyteczności; jeśli natomiast chodzi o mnie, przyprowadzę pod twe drzwi śmietankę tej rasy, tych, którzy są najdalej od twej potęgi; zaatakuję ich w pełnym rozkwicie i ofiaruję ci ich całymi gromadami. Po wtóre, mam wiele sposobów; nie tylko włócznie wiodą mnie do zwycięstwa; mam innych pomocników, sekretnych, ale potężnych sprzymierzeńców; Fanatyzm jest tylko jednym z narzędzi, którymi się posłużę.

Słysząc te słowa, Fanatyzm potrząsnął swą dziką głową, zwrócił się ku Śmierci z płonącym i szaleńczym wzrokiem i zaczął:

– Wiem, że ta oto sławetna z chęcią skorzysta z mojego oręża i pomaszeruje pod moimi sztandarami, ale czyż jest powód, dla którego ośmieliłaby się równać ze mną? Pokażę swoją moc nie tylko w obalaniu państw i rujnowaniu królestw, jak ona, wejdę też do rodzin; stworzę opozycję między synem a ojcem, córką i matką; z mego natchnienia wierny przyjaciel stanie się śmiertelnym wrogiem, żona zdradzi męża, a sługa pana; nie oprze mi się żadne uczucie; będę wędrować po całym świecie, na który pada światło z nieba, a korony będą jak kamienie pod moimi stopami. Co do innych kandydatów – nie są oni godni twej uwagi; Gniew jest bezrozumny; Zemsta – stronnicza; Zaraza – kapryśna; Głód można pokonać ciężką pracą. Twój premier musi być kimś bliskim ludzi i owładnąć nimi; wybieraj więc między Ambicją a mną, jesteśmy jedynymi, których powinnaś brać pod uwagę.

Fanatyzm zamilkł, a Jej Wysokość wydawała się wahać pomiędzy wyborem jednego z tych dwojga rywali, gdy drzwi galerii otwarły się i weszła postać, przed którą wszyscy cofnęli się zaskoczeni, gdyż aparycja jej promieniowała radością i zdrowiem. Jej krok był lekki jak wiatr i sama Śmierć wydawała się niespokojną przy jej pierwszym zbliżeniu się; jednak wkrótce poczuła się pokrzepiona.

– Znasz mnie – rzekł przybysz – przychodzę później niż inni, ale wiem, że moja sprawa jest pewną. Niektórzy z moich rywali są potężni, przyznaję, i jest możliwe, że mógłbym zostać pokonany w bohaterskich starciach, które przyciągają podziw pospólstwa, lecz mam przyjaciółkę, której każdy z zebranych musiałby ulec; zwie się ona Cywilizacją. Za kilka lat przybędzie, by zamieszkać z tobą na ziemi, a z każdym wiekiem jej potęga będzie rosła. Wreszcie odwiedzie ona Ambicję od usługiwania tobie; Gniew powściągnie hamulcami prawa; wyrwie z korzeniami oręż z rąk Fanatyzmu; będzie ścigała Głód pośród dzikusów. Tylko ja wzrosnę i zakwitnę pod jej rządami. Moc wszystkich innych umrze z ich zwolennikami – moja będzie istnieć nawet kiedy będę martwy. Jeśli kiedyś poznałem ojca, mój wpływ rozszerzy się na syna i zanim ludzie się zjednoczą, by wypędzić mnie ze swej społeczności, zmienię całą ich naturę i uczynię z nich gatunek całkowicie zdany na łaskę i niełaskę Waszej Wysokości, tak skutecznie, że Starość zyska synekurę, a twój pałac wypełni się ofiarami.

– Nie mów nic więcej – odrzekła Śmierć, schodząc z tronu i całując Brak Wstrzemięźliwości (bo tak właśnie zwał się ów obcy). – Wystarczy, że znam ciebie; dla innych mam cenne i ważne urzędy, wszyscy oni będą moimi ministrami, ale dla ciebie zarezerwowany jest zaszczyt bycia mym księciem.

Choć skromnie określane jako „prace domowe”, są to w istocie miniatury prozatorskie, skądinąd – piękne. Mówią wiele o bogatym świecie duchowym Emily i zdają się potwierdzać wizerunek mistyczki i wizjonerki znany z jej poezji. Przeczą jednak obrazowi heretyczki, który wyeksponowali badacze. Przywodzące na myśl niektóre baśniowe przypowieści Andersena devoirs ukazują prawdopodobną przyczynę, dla której zostaliśmy pozbawieni prozy gondalowej: czytając je, rzeczywiście trudno uwierzyć, by to samo pióro stworzyło Wichrowe Wzgórza, tym bardziej że powstały zaledwie na kilka lat przed ukończeniem powieści. Wyłania się z nich ta prawdziwa Emily Brontë – wycofana z życia społecznego dziewczyna ze Szkicu biograficznego Charlotte, spoglądająca na świat zawsze z dystansem.

Alice Law wysunęła hipotezę, że Wichrowe Wzgórza stworzył Branwell, a Emily jedynie pomogła mu je ukończyć. Miał dawać młodszej siostrze do czytania powstające partie powieści, ona zaś zaoferowała mu pomoc poprzez przepisanie jej i „naciskała na niego, by zakończył ją tą nutą nadziei, która przebija się jak promień słońca o zachodzie przez powszechny mrok spowijający opowieść”. Była na dobrym tropie, lecz nie miała dostępu do młodzieńczej prozy Branwella. Nie wiedziała więc, że korzeni Wichrowych Wzgórz należy szukać nie w relacji brata z siostrami, lecz w jego twórczości.

Młodzieńcza proza Branwella przedstawia życie, które roił w marzeniach, a że były to marzenia chłopięce, znajdujemy tu opowieści o wojennych manewrach, podbojach krain, odkrywaniu nowych lądów, intrygach i krwawych zamieszkach. Już w tych najwcześniejszych utworach można dostrzec nawiązania do wielowiekowej tradycji angielskiego humoru. Poniższy fragment pochodzący z rękopisu The Monthly Intelligencer (1833) napisał szesnastolatek:

Gdym z nim nawiązał rozmowę, dołączyła do nas długa i chuderlawa postać, wiekowa i sterana, z obwisłymi brwiami, wydzielająca zapach zepsutego sera. Bud przedstawił mi owego człeka jako po trzykroć sławnego Johna Gifforda. Na dźwięk jego imienia moją bezbronną wyobraźnię zaatakowała straszliwa armia kurzu i pajęczyn, ciężkich woluminów i zardzewiałych zbroi. (…) Szelma siedział na swym tronie, i, jako Gospodarz Uczty, dawał wszystkim chwalebny przykład, z najdoskonalszą stałością (mam na myśli stałość podaży, a nie pewność ręki), wlewając szklankę za szklanką, butelkę za butelką w swe dobrze-zaprawione-w-podobnych-bojach gardło (…) Szelma, porwawszy się ze swego fotela, pobiegł za Tree i złapał go za ogon surduta. Tree, oszalały z przerażenia, rzucił się na Szelmę, ale chybiwszy celu, zdzielił Buda w twarz. Bud rzucił się na Tree, i starcie to przeistoczyło się w zbiorową gwałtowną burdę, każdy tłukł swego sąsiada, a sąsiad go obalał. (…) w tym momencie hałas stał się tak horrendalny, że damy przebywające w innym pomieszczeniu, zgadłszy, co się dzieje, wkroczyły gremialnie na czele z Zenobią, która sama rozdzieliła walczących: przenikliwe i straszne brzmienie kobiecego głosu natychmiast napełniło trwogą ich serca. Walka momentalnie ustała i cała procesja wojowników, z posiniaczonymi twarzami, krwawiącymi nosami i zapuchłymi oczyma, w potarganych surdutach, pomaszerowała za swymi spowitymi w jedwabie władczyniami do sali jadalnej.

W przeciwieństwie do młodszej siostry brat lgnął do ludzi i potrafił znakomicie uchwycić ich słabości i śmieszności. Jest to proza zupełnie inna niż Emily, z kolei stylistycznie – bliska Wichrowym Wzgórzom. W narrację Branwell wplatał język mówiony, język, jakim rozmawia się w oberży, język, do którego literatura piękna długo nie chciała się przyznać. Oto jeden z charakterystycznych fragmentów z angriańskiej sagi napisany w 1836 roku w unikatowym jorkszyrskim dialekcie:

Na tyłach ukazała się, podpierając się, posiniaczona, obszarpana i zniedołężniała postać, której nieoczekiwane zjawienie się sprawiło, że wszystkim obecnym serca podeszły do gardeł, gdy jak jeden mąż zakrzyknęli: „S’death! Cóż to! Stary Robert raz jeszcze ożył”, na które to powitanie wskrzeszony Starzec szybko odpowiedział, ciskając w bok swój widmowy kapelusz ze żwawością pięcioletniego chłopca.

– Byłek niezywy, alek zaś ozył, a to dzięki Opatrzności, co moje stare cielsko wystawiła na takie ciyngi, jakie sie ino da zebrać, coby se dać rady z cymsi, co ani ludzkie ani obycajne. Juz byk sie miłowoł ze śnurem za dziesiynć pensów, kieby mie nie spotkało łaskawe uwolnienie.

A wy co, nie mozeta się połapać, co wom robiom te dokucne Angliki, i godacie ze starym, ni? Ale jo wom godom, obacyta, cy to liche ścierwo ni miało tyle rozumu co wasz kominiorz. Mój kapelus sie obstoł i pod wiatrem, i pod descem bez cołkie piyńć lot i nie doł mu rady ani ocean, ani takie srogie bestyje, ze nic zek gorsego nie widzioł, od kiedy mie połkły te morskie bebechy. – Adyć to istny skandal, coby takiego bidnego spracowanego boroka jak jo wysyłać na takie poselstwa. Azeby wom flaki powywracało, wy stare gupieloki. Azeby wom flaki powywracało, azebyśta se pazury z nóg obgryźli za te wase bezeceństwa. Bo moze kiery z wos pamiento, ale jo nie pamientom, cobym dzisio co wypił abo zjod, a terozki, chociazek był na wase posyłki, bedzieta dla starego cłeka, co w wasej słuzbie ostoł rozbitkiem, kieby laga dla skła.

Zaklinom sie na moje ścierwo! Tak se myśle, co nic z tego. Dom sie pociachać na łobierki z kartofli, zanim se pozwole dłuzej siedzieć w takim kocim gównie. Umim przegrać, kiej ni mom wygrać, i nie dom ze siebie błozna robić. Gańba wom, gańba! A to byśta sie telepali w swoich kubrokach, kiebyśta widzieli to, co jo widzioł. Koniec syćkich takich skandalów w krześcijańskim kraju – ludziska takie jak wy, tak, ludziska takie jak ty, stary Jonny Jordanie! Lezołek we wodzie tysionc stóp od nieba, wrzescołek tak, cobyśta mogli słyseć bez wiater i bez fale, i wypiłek tyla słonej wody, wiela ty, stary Hektorze, wlywos w siebie rumu abo gorzołki – byłek tam, chytołek się za nadburcie i wtedy wołom do niego, co sie dzieje – godom mu: „Toz ty mie przeklnies, jak oni wylecom za burte” – tak na chybcika w tej zawieruse, kiej ani nieba, ani ziemi nie było widać, ino bryja jak piana ze drozdzy leciała bez burty statku i rwała masty kieby łodygi od kukurydzy. Chytom flaske w jednom ręke i podaje mu drugom. Stawiom go na nogi i niek mie diobli, palnołek mu kozanie z Doktryny. „Azeby cie pieron”, wołom, „Azeby cie pieron za te twoje bezeceństwa, ty grześniku! Cymu ześ ten okrent doł na zatracenie, jakoby to mozna pedzieć z drugiej strony grobli. Gdziez on jest terozki? Bydzie tak bez cołki rok. Juz się nie bedzies kłopocić, i obacys, co dostonies w zamian!”. I tak wołom: „O, mój Boze, zabierz mie od tego zbója – niek bedzie przeklenty ten zdrajca zatracony! Cóz ty myślis z nim zrobić? Zginoł dzisio z rana, choć ciebie wołoł i złorzecył błogosławionemu stwórcy… Niek mie licho weźnie! Ty możes przepaść w tej zawieruse, jo zaś byłek zratowany, coby być przekleństwem i plagą na jego synów!”.

Ten przekomiczny język nie jest obcy czytelnikowi, gdyż tak mówi Joseph z Wichrowych Wzgórz. W twórczości Branwella Brontë pojawia się jednak na długo przed opublikowaniem powieści i, jak zauważa Mary Butterfield, powtarzają się w nim nawet niektóre frazy. W zwykłych warunkach historycy literatury analizują język oraz styl i na tej podstawie dochodzą tożsamości autora. W przypadku Wichrowych Wzgórz nic jednak zwyczajne nie jest, a ich powstanie niezmiennie ociera się o cud. A przecież istotne jest nie to, kto przepisał, ale kto je napisał. Za tym, że uczynił to Branwell Brontë, przemawia wiele argumentów. Kilka z nich wskazał już jego pierwszy biograf.Przypisy

Nom de plume (fr.) – pseudonim literacki (przyp. tłum.).

C.B. do W.S.W., 31 lipca 1848, cyt. za: Selected Letters, dz. cyt.

C. Bell (C. Brontë), Wstęp redaktora do nowego wydania „Wichrowych Wzgórz”, przeł. A. Witkowska, w: E. Ostrowski, Charlotte Brontë i jej siostry śpiące, MG, Warszawa 2013. Kolejne cytaty za tym wydaniem.

V. Woolf, „Jane Eyre” and „Wuthering Heights” (1916), w: tejże, The Common Reader, First Series, London 1925. Kolejne cytaty za tym wydaniem.

Gérin, dz. cyt.

Three Graces Lodge.

Por. M. Carter, Charlotte Brontë’s Thunder: The Truth Behind the Brontë Sisters’ Genius, Boomer, North Vancouver 2011.

E. Brontë, Diary Paper …], 30 lipca 1845, cyt. za: Tales of Glass Town, Angria, and Gondal, dz. cyt.

J. Barker, The Brontës, wyd. 2, St. Martin’s Press, New York 1995. Kolejne cytaty za tym wydaniem.

E.H. Chadwick, In the Footsteps of the Brontës, Sir Isaac Pitman & Sons, London 1914. Kolejne cytaty za tym wydaniem.

Stanzas to – .

E. Brontë, Le Palais de la Mort, 18 października 1842, cyt. za: C. Brontë, E. Brontë, The Belgian Esseys: A Critical Edition, red. S. Lonoff, Yale University Press, New Haven 1992, przeł. D. Tukaj.

Do lat trzydziestych XX wieku były znane jedynie dwa młodzieńcze utwory Charlotte: fragment The Secret przedrukowany w książce Leylanda oraz książeczka The Adventures of Ernest Alembert: a Fairy Tale, red. W. Robertson Nicoll, T.J. Wise, London 1896.

Nieprzetłumaczalna gra słów: steadiness znaczy zarówno: „regularność”, „jednostajność”, „stałość”, jak i „stabilność”; w zdaniu wziętym w nawias autor użył tego słowa dwukrotnie, za każdym razem w innym znaczeniu (I mean steadyness of supply and not steadyness of hand) (przyp. tłum.).

Gra słów: nazwiska dwóch adwersarzy to rzeczowniki pospolite oznaczające „drzewo” (tree) i „pąk” (bud), co w oryginale może brzmieć zabawnie (przyp. tłum.).

P.B. Brontë, The Monthly Intelligencer, 27 marca–26 kwietnia 1833, cyt. za: Brother in the Shadow, dz. cyt., przeł. D. Tukaj.

P.B. Brontë, The History of Angria, z cyklu: Angria and the Angrians, listopad–grudzień 1836, cyt. za: Brother in the Shadow, dz. cyt., przeł. D. Tukaj.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: