Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Tajemniczy ogród. The Secret Garden - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
20 września 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Tajemniczy ogród. The Secret Garden - ebook

Książka w dwóch wersjach językowych: polskiej i angielskiej. A dual Polish-English language edition. „Tajemniczy ogród” to powieść obyczajowa autorstwa Frances Hodgson Burnett. „Tajemniczy ogród” jest współcześnie uważany za najlepszą powieść tej autorki i zaliczany do klasyki literatury dziecięcej. Prócz warstwy obyczajowej, książka daje też wyraz przekonaniu o uzdrowicielskiej, wręcz mistycznej sile natury. Ludzie pozostający w silnym z nią związku są zdrowi i mocni (także moralnie), czego przykładem jest Dick Sowerby, owo „dziecko natury”. Ozdrowieńczego jej oddziaływania doświadczają także inni jej bohaterowie: Mary Lennox, oderwana od angielskich korzeni, jest chorowita i brzydka – zmienia się to po powrocie do ojczyzny i poddaniu się mocy przyrody. (http://pl.wikipedia.org/wiki/Tajemniczy_ogród).

The Secret Garden is a novel by Frances Hodgson Burnett. It was initially published in serial format starting in the autumn of 1910, and was first published in its entirety in 1911. It is now one of Burnett's most popular novels, and is considered to be a classic of English children's literature. Several stage and film adaptations have been produced. (http://en.wikipedia.org/wiki/The_Secret_Garden).

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7950-326-1
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Tajemniczy ogród

ROZDZIAŁ I. NIKT SIĘ NIE OSTAŁ.

W chwili, gdy Mary Lennox została wysłana do Misselthwaite Manor dla zamieszkania tam przy wuju, twierdzono ogólnie, że było to najniesympatyczniejsze dziecko, jakie kiedykolwiek widziano. I było to szczerą prawdą. Twarz jej była mała i chuda, postać mała i chuda, włosy miała jasne, rzadkie, skwaszony wyraz twarzy. Włosy jej były żółte, jak żółta również była twarzyczka, ponieważ Mary urodziła się w Indiach i wiecznie zapadała na zdrowiu — to na to, to na owo. Ojciec jej był na stanowisku rządowym, wiecznie zapracowany i sam chory; matka zaś, słynna piękność, dbająca jedynie o siebie, lubiąca zebrania, zabawy, otaczająca się młodym, wesołym towarzystwem. Nie pragnęła ona zupełnie dziecka; to też, gdy Mary na świat przyszła, oddała ją pod opiekę niańki Hinduski, zwanej w narzeczu tamecznym Ayah, której dano do zrozumienia, że jeśli jej chodzi o względy pani, to powinna dziecko trzymać ile możności jak najdalej od jej oczu. Kiedy zatem Mary była chorowitym, nieznośnym, brzydkim niemowlęciem, usuwano ją matce z drogi; a gdy stała się chorowitym, nieznośnym, zaczynającym chodzić dzieckiem, usuwano ją również z przed oczu matki. Mary nie pamiętała, by z bliska widziała kogokolwiek innego, prócz ciemnych twarzy swojej Ayah i reszty służby hinduskiej, a ponieważ byli jej posłuszni we wszystkim ze względu na to, że wrzaskami swymi mogła w razie oporu rozgniewać panią, przeto Mary w szóstym roku życia była najdespotyczniejszym i najsamolubniejszym zwierzątkiem, jakie kiedykolwiek żyło na kuli ziemskiej. Młoda nauczycielka, Angielka, która ją miała nauczyć czytać i pisać, tak trudne miała zadanie, że po trzech miesiącach porzuciła miejsce, a inne jej następczynie uciekały po krótszym jeszcze przeciągu czasu. To też, gdyby Mary nie była przyszła po prostu fantazja i chęć poznać książki, nie byłaby się chyba nigdy zapoznała z alfabetem.

Pewnego rozpaczliwie upalnego rana, gdy miała lat około dziewięciu, zbudziła się w bardzo złym humorze, a humor jej jeszcze o wiele się pogorszył, skoro spostrzegła, że służącą, stojącą przy jej łóżku, nie była jej Ayah.

— Po coś przyszła? — rzekła do obcej kobiety. — Nie pozwalam ci tutaj zostać. Przyślij mi moją Ayah!

Kobieta patrzyła na Mary wystraszonym wzrokiem i wyjąkała, że Ayah przyjść nie może, a kiedy Mary wpadła w pasję, biła ją i szczypała, Hinduska patrzała na nią coraz bardziej wystraszona i powtarzała, że Ayah w żaden sposób do panienki przyjść nie może.

Owego ranka było coś tajemniczego w powietrzu. Nic nie było wykonane w zwykłym porządku, a kilku hinduskich sług brakowało, ci zaś, których Mary widziała, skradali się lub uciekali z twarzami przerażonymi. Lecz nikt jej nic nie chciał powiedzieć, a jej Ayah nie przychodziła. Mary zostawiona była sama sobie w dalszym ciągu, wreszcie wyszła do ogrodu i zaczęła bawić się sama pod drzewami w pobliżu werandy. Udawała, że urządza klomby z kwiatów, i zatykała wielkie, szkarłatne pęki kwiatów w małe kupki ziemi, przy czym złość jej rosła, i dziewczynka mruczała do siebie pod nosem wszystko, co powie niani, gdy ta powróci.

— Świnia! Świnia! Córka świni! — mówiła, bo nazwać Hindusa świnią jest najstraszniejszą obelgą.

Zgrzytała zębami ze złości i wciąż powtarzała to samo, gdy wtem usłyszała, że matka jej jest z kimś drugim na werandzie. Była tam z młodym blondynem i stali tak oboje, rozmawiając przyciszonym, dziwnym głosem. Mary znała młodego blondyna, wyglądającego na chłopca. Słyszała, iż był to bardzo młody oficer, świeżo z Anglii przybyły. Dziecko patrzało na niego, ale patrzało i na matkę. Mary przyglądała się zawsze matce, ilekroć udało jej się ją widzieć, ponieważ ˝pani˝ — Mary tym mianem najczęściej nazywała matkę — była taką wysoką, smukłą, śliczną osóbką i nosiła takie urocze suknie. Włosy jej były niby faliste przędze jedwabne; miała mały, wykwintny nosek i wielkie, śmiejące się oczy. Wszystkie jej suknie były cienkie i powłóczyste, a Mary mówiła, że ˝pełno na nich było koronek˝. Dzisiaj wydawało się, że więcej na niej koronek, niż zazwyczaj, lecz oczy jej nie śmiały się wcale. Były szeroko otwarte i błagalnie wzniesione ku twarzy młodego oficera.

Mary usłyszała jej słowa: — Czyż tak bardzo źle? Tak bardzo?

— Strasznie — odrzekł młody człowiek drżącym głosem. — Strasznie, pani. Powinna pani była wyjechać w góry przed dwoma tygodniami.

Wtedy pani Lennox ręce załamała.

— Och! Wiem, żem powinna była wyjechać — zaszlochała, — Wszak zostałam jedynie dla tego niemądrego pikniku. Jakże byłam szalona!

W tejże chwili doszedł ich uszu z baraków dla służby taki lament rozpaczliwy, że pani Lennox gorączkowo uchwyciła za ramię młodego oficera, Mary zaś drżeć poczęła na całym ciele. Lament i jęki stawały się coraz głośniejsze.

— Co to? Co to? — szeptała przerażona pani Lennox.

— Ktoś znów umarł — odpowiedział młodzieńczy oficer. — Nie mówiłaś, pani, że zaraza wybuchła między służbą pani.

— Nic o tym nie wiedziałam! — zawołała. — Chodź pan ze mną, chodź! — i, odwróciwszy się, wbiegła do wnętrza domu.

Nastąpiły potem rzeczy okropne, i tajemniczość poranka tego wytłumaczona została małej Mary. Oto cholera wybuchła w najgroźniejszej swej formie, i ludzie padali, jak muchy. Jej Ayę zabrano w nocy chorą, a lament ów w zabudowaniach służby powstał był właśnie wskutek jej śmierci. Do dnia następnego zmarło jeszcze troje służby, reszta w trwodze i popłochu uciekła. Paniczny strach opanował wszystkich, a ludzie marli jeden po drugim.

W zamęcie i przerażeniu następnego dnia, zapomniana przez wszystkich, Mary ukryła się w dziecinnym pokoju. Nikt o niej nie pomyślał, nikt jej nie pragnął, a tymczasem wydarzyły się dziwne a straszne rzeczy, o których nie wiedziała nic zgoła. Mary na przemian płakała lub spała. Wiedziała tylko, że ludzie chorowali, i że słychać było tajemnicze, przerażające jakieś głosy. W pewnej chwili wśliznęła się do jadalni, którą znalazła pustą, jakkolwiek częściowo dopiero opróżnione półmiski stały na stole, a talerze i krzesła wyglądały tak, jak gdyby je poodsuwano w pośpiechu. Dziewczynka zjadła owoce i biszkopty, a dla ugaszenia pragnienia wypiła szklankę całą stojącego opodal wina. Wino było słodkie, lecz Mary nie znała jego mocy. Po małej chwili uczuła odurzenie, wróciła do swego pokoju i znów się zamknęła, przestraszona krzykami i odgłosami uciekających kroków. Uczuła ogarniającą ją nieprzezwyciężoną senność, położyła się na łóżeczku i na bardzo długo straciła świadomość tego, co się wokoło niej działo.

Tymczasem zaszło bardzo wiele, ale Mary spała snem tak twardym, że jej już nie budziły ani jęki, ani odgłosy wnoszonych i wynoszonych przedmiotów.

Po przebudzeniu Mary leżała jeszcze, patrząc w sufit. W domu panowała cisza zupełna. Nie znała ona takiej ciszy nigdy przedtem. Nie słyszała ani głosów, ani kroków niczyich i ciekawa była, czy już wszyscy wyzdrowieli, i czy obawa minęła. Ciekawa też była, kto się nią będzie opiekował po śmierci jej Ayah. Będzie zapewne nowa Ayah i może nawet umieć będzie nowe bajeczki. Mary była już, co prawda, znudzona dawnymi. Nie płakała ona wcale z powodu śmierci swej niani. Nie było to dziecko tkliwe i nie dbało nigdy o nikogo. Hałasy, bieganina, jęki i lament z powodu cholery straszyły ją, a teraz była zła, bo nikt nie zdawał się pamiętać o jej istnieniu. Zanadto wszyscy byli przerażeni, by myśleć o dziecku, którego nikt nie lubił. Kiedy cholera wybuchła, każdy zdawał się myśleć tylko o sobie. Ale teraz, gdy już wszystko minęło, przyjdzie zapewne ktoś zobaczyć, co się dzieje z Mary.

Lecz nikt się nie zjawiał, a podczas gdy dziewczynka leżała, wyczekując, dom cały zdawał się zapadać w coraz to głębszą ciszę. Usłyszała, że coś się czołga po matach na podłodze i, spojrzawszy w dół, ujrzała małego żółwia, posuwającego się wzdłuż muru i patrzącego na nią oczkami jak brylanty. Nie zlękła się wcale, gdyż wiedziała, że to stworzonko niewinne, które jej krzywdy nie zrobi, a tymczasem żółwik zdawał się śpieszyć, by się jak najprędzej z pokoju wydostać. Wyśliznął się wreszcie przez szparę pod drzwiami.

— Jakże jest cicho i spokojnie! — rzekła do siebie. — Zdawać by się mogło, że prócz mnie i żółwia nikogo w domu całym niema.

W tymże samym momencie usłyszała kroki w ogrodzie, a następnie na werandzie. Były to kroki męskie, i kilku mężczyzn weszło do domu, rozmawiając przyciszonym głosem. Nikt nie wyszedł na ich powitanie, nikt do nich nie przemówił, a oni zdawali się otwierać jedne drzwi po drugich i zaglądać do pokojów.

˝Cóż za spustoszenie!˝ Usłyszała Mary. ˝Ta śliczna, urocza kobieta! Sądzę, że i dziecko; bo słyszałem, że miała córeczkę, choć jej nigdy nikt nie widział˝.

Mary stała pośrodku swego pokoju, gdy w kilka minut później drzwi do niego się otwarły. Wyglądała na brzydką, niesforną dziewczynkę, drżała przy tym z głodu i oburzenia, że o niej tak niegodziwie zapomniano. Pierwszym, który wszedł, był starszy oficer, którego Mary widziała niegdyś rozmawiającego z ojcem. Wyglądał na zmęczonego i wzruszonego, ale gdy spostrzegł Mary, tak się przeraził, że literalnie skoczył wstecz.

— Barneyu! — wykrzyknął. — Tutaj jest dziecko! Dziecko zupełnie samo! W takim miejscu! Na miłość Boską, kto ona?

— Jestem Mary Lennox — rzekła dziewczynka, prostując się sztywno. Pomyślała sobie, iż ten pan jest bardzo niegrzeczny, że dom jej ojca nazywa ˝takim miejscem!˝ — Zasnęłam, gdy wszyscy chorowali na cholerę, i właśnie teraz się obudziłam. Czemu nikt do mnie nie przychodzi?

— To jest to dziecko, którego nikt nigdy nie widział! — zawołał oficer, zwracając się do swych towarzyszy. — Zapomnieli o niej wszyscy!

— Dlaczego o mnie zapomnieli? — zapytała Mary, tupiąc nogami. — Czemu nikt nie przychodzi?!

Młody człowiek, którego nazwano Barneyem, spojrzał na nią z ogromnym smutkiem. Mary zdawało się nawet, że mu powieki zadrgały, jakby od łez.

— Biedne maleństwo! — rzekł. — Nie ostał się nikt — więc nikt przyjść nie może.

I w ten oto dziwny i nieoczekiwany sposób Mary dowiedziała się, że nie ma już ojca, ni matki, że umarli oboje, i że ich w nocy pochowano, a nieliczni słudzy, którzy uniknęli śmierci, opuszczali dom, jak mogli, najśpieszniej, zapominając o istnieniu ˝panienki˝. To była przyczyna tej głuchej ciszy, otaczającej Mary. W całym domu zostali przy życiu istotnie tylko ona i mały żółw.

ROZDZIAŁ II. PANNA MARY KAPRYŚNICA.

Mary lubiła z daleka patrzeć na swą matkę; wydawała jej się uroczą, ale nie znała jej prawie wcale, nic też dziwnego, że nie mogła jej kochać, ani tęsknić po niej, gdy ją straciła. I nie tęskniła wcale, a ponieważ była zawsze dzieckiem nader samolubnym, przeto wszystkie swe myśli skierowała ku sobie, jak zresztą zawsze zwykła była czynić. Gdyby była starsza, może by przeraziła ją myśl, że została całkiem sama na świecie, ale przecież była jeszcze mała, i inni o niej myśleli, sądziła zatem, że tak zawsze być musi. Chciała tylko wiedzieć, czy znajdzie się teraz między ludźmi miłymi, którzy będą dla niej grzeczni i pozwolą jej na wszystkie wybryki, jak to czyniła jej Ayah i reszta służby.

Wiedziała o tym, że nie pozostanie w domu pastora, gdzie ją na razie umieszczono. Nie życzyła sobie tam pozostać. Pastor był biedny, miał pięcioro dzieci, wszystkie prawie w równym wieku; sukienki ich były brudne, a dzieciaki kłóciły się ciągle i wydzierały sobie zabawki. Mary nienawidziła brudnego domu pastora i taka nieznośna była dla wszystkich, że po dwóch dniach żadne z dzieci nie chciało się z nią bawić. Drugiego zaraz dnia dały jej przezwisko, które ją wprawiało w szaloną złość.

Pierwszy pomyślał o tym Bazyli. Był to mały chłopczyk o bladoniebieskich oczach i zadartym nosie, i Mary go nie cierpiała. Bawiła się sama pod drzewami, tak samo zupełnie, jak owego dnia fatalnego. Robiła klombiki z ziemi, ścieżki — a Bazyli stał w pobliżu i przyglądał się. Naraz zajęła go zabawa, i podał projekt.The Secret Garden

CHAPTER I. THERE IS NO ONE LEFT.

When Mary Lennox was sent to Misselthwaite Manor to live with her uncle everybody said she was the most disagreeable-looking child ever seen. It was true, too. She had a little thin face and a little thin body, thin light hair and a sour expression. Her hair was yellow, and her face was yellow because she had been born in India and had always been ill in one way or another. Her father had held a position under the English Government and had always been busy and ill himself, and her mother had been a great beauty who cared only to go to parties and amuse herself with gay people. She had not wanted a little girl at all, and when Mary was born she handed her over to the care of an Ayah, who was made to understand that if she wished to please the Mem Sahib she must keep the child out of sight as much as possible. So when she was a sickly, fretful, ugly little baby she was kept out of the way, and when she became a sickly, fretful, toddling thing she was kept out of the way also. She never remembered seeing familiarly anything but the dark faces of her Ayah and the other native servants, and as they always obeyed her and gave her her own way in everything, because the Mem Sahib would be angry if she was disturbed by her crying, by the time she was six years old she was as tyrannical and selfish a little pig as ever lived. The young English governess who came to teach her to read and write disliked her so much that she gave up her place in three months, and when other governesses came to try to fill it they always went away in a shorter time than the first one. So if Mary had not chosen to really want to know how to read books she would never have learned her letters at all.

One frightfully hot morning, when she was about nine years old, she awakened feeling very cross, and she became crosser still when she saw that the servant who stood by her bedside was not her Ayah.

˝Why did you come?˝ she said to the strange woman. ˝I will not let you stay. Send my Ayah to me.˝

The woman looked frightened, but she only stammered that the Ayah could not come and when Mary threw herself into a passion and beat and kicked her, she looked only more frightened and repeated that it was not possible for the Ayah to come to Missie Sahib.

There was something mysterious in the air that morning. Nothing was done in its regular order and several of the native servants seemed missing, while those whom Mary saw slunk or hurried about with ashy and scared faces. But no one would tell her anything and her Ayah did not come. She was actually left alone as the morning went on, and at last she wandered out into the garden and began to play by herself under a tree near the veranda. She pretended that she was making a flower-bed, and she stuck big scarlet hibiscus blossoms into little heaps of earth, all the time growing more and more angry and muttering to herself the things she would say and the names she would call Saidie when she returned.

˝Pig! Pig! Daughter of Pigs!˝ she said, because to call a native a pig is the worst insult of all.

She was grinding her teeth and saying this over and over again when she heard her mother come out on the veranda with some one. She was with a fair young man and they stood talking together in low strange voices. Mary knew the fair young man who looked like a boy. She had heard that he was a very young officer who had just come from England. The child stared at him, but she stared most at her mother. She always did this when she had a chance to see her, because the Mem Sahib—Mary used to call her that oftener than anything else—was such a tall, slim, pretty person and wore such lovely clothes. Her hair was like curly silk and she had a delicate little nose which seemed to be disdaining things, and she had large laughing eyes. All her clothes were thin and floating, and Mary said they were ˝full of lace.˝ They looked fuller of lace than ever this morning, but her eyes were not laughing at all. They were large and scared and lifted imploringly to the fair boy officer's face.

˝Is it so very bad? Oh, is it?˝ Mary heard her say.

˝Awfully,˝ the young man answered in a trembling voice. ˝Awfully, Mrs. Lennox. You ought to have gone to the hills two weeks ago.˝

The Mem Sahib wrung her hands.

˝Oh, I know I ought!˝ she cried. ˝I only stayed to go to that silly dinner party. What a fool I was!˝

At that very moment such a loud sound of wailing broke out from the servants' quarters that she clutched the young man's arm, and Mary stood shivering from head to foot. The wailing grew wilder and wilder. ˝What is it? What is it?˝ Mrs. Lennox gasped.

˝Some one has died,˝ answered the boy officer. ˝You did not say it had broken out among your servants.˝

˝I did not know!˝ the Mem Sahib cried. ˝Come with me! Come with me!˝ and she turned and ran into the house.

After that, appalling things happened, and the mysteriousness of the morning was explained to Mary. The cholera had broken out in its most fatal form and people were dying like flies. The Ayah had been taken ill in the night, and it was because she had just died that the servants had wailed in the huts. Before the next day three other servants were dead and others had run away in terror. There was panic on every side, and dying people in all the bungalows.

During the confusion and bewilderment of the second day Mary hid herself in the nursery and was forgotten by everyone. Nobody thought of her, nobody wanted her, and strange things happened of which she knew nothing. Mary alternately cried and slept through the hours. She only knew that people were ill and that she heard mysterious and frightening sounds. Once she crept into the dining-room and found it empty, though a partly finished meal was on the table and chairs and plates looked as if they had been hastily pushed back when the diners rose suddenly for some reason. The child ate some fruit and biscuits, and being thirsty she drank a glass of wine which stood nearly filled. It was sweet, and she did not know how strong it was. Very soon it made her intensely drowsy, and she went back to her nursery and shut herself in again, frightened by cries she heard in the huts and by the hurrying sound of feet. The wine made her so sleepy that she could scarcely keep her eyes open and she lay down on her bed and knew nothing more for a long time.

Many things happened during the hours in which she slept so heavily, but she was not disturbed by the wails and the sound of things being carried in and out of the bungalow.

When she awakened she lay and stared at the wall. The house was perfectly still. She had never known it to be so silent before. She heard neither voices nor footsteps, and wondered if everybody had got well of the cholera and all the trouble was over. She wondered also who would take care of her now her Ayah was dead. There would be a new Ayah, and perhaps she would know some new stories. Mary had been rather tired of the old ones. She did not cry because her nurse had died. She was not an affectionate child and had never cared much for any one. The noise and hurrying about and wailing over the cholera had frightened her, and she had been angry because no one seemed to remember that she was alive. Everyone was too panic-stricken to think of a little girl no one was fond of. When people had the cholera it seemed that they remembered nothing but themselves. But if everyone had got well again, surely some one would remember and come to look for her.

But no one came, and as she lay waiting the house seemed to grow more and more silent. She heard something rustling on the matting and when she looked down she saw a little snake gliding along and watching her with eyes like jewels. She was not frightened, because he was a harmless little thing who would not hurt her and he seemed in a hurry to get out of the room. He slipped under the door as she watched him.

˝How queer and quiet it is,˝ she said. ˝It sounds as if there were no one in the bungalow but me and the snake.˝

Almost the next minute she heard footsteps in the compound, and then on the veranda. They were men's footsteps, and the men entered the bungalow and talked in low voices. No one went to meet or speak to them and they seemed to open doors and look into rooms. ˝What desolation!˝ she heard one voice say. ˝That pretty, pretty woman! I suppose the child, too. I heard there was a child, though no one ever saw her.˝

Mary was standing in the middle of the nursery when they opened the door a few minutes later. She looked an ugly, cross little thing and was frowning because she was beginning to be hungry and feel disgracefully neglected. The first man who came in was a large officer she had once seen talking to her father. He looked tired and troubled, but when he saw her he was so startled that he almost jumped back.

˝Barney!˝ he cried out. ˝There is a child here! A child alone! In a place like this! Mercy on us, who is she!˝

˝I am Mary Lennox,˝ the little girl said, drawing herself up stiffly. She thought the man was very rude to call her father's bungalow ˝A place like this!˝ ˝I fell asleep when everyone had the cholera and I have only just wakened up. Why does nobody come?˝

˝It is the child no one ever saw!˝ exclaimed the man, turning to his companions. ˝She has actually been forgotten!˝

˝Why was I forgotten?˝ Mary said, stamping her foot. ˝Why does nobody come?˝

The young man whose name was Barney looked at her very sadly. Mary even thought she saw him wink his eyes as if to wink tears away.

˝Poor little kid!˝ he said. ˝There is nobody left to come.˝

It was in that strange and sudden way that Mary found out that she had neither father nor mother left; that they had died and been carried away in the night, and that the few native servants who had not died also had left the house as quickly as they could get out of it, none of them even remembering that there was a Missie Sahib. That was why the place was so quiet. It was true that there was no one in the bungalow but herself and the little rustling snake.

CHAPTER II. MISTRESS MARY QUITE CONTRARY.

Mary had liked to look at her mother from a distance and she had thought her very pretty, but as she knew very little of her she could scarcely have been expected to love her or to miss her very much when she was gone. She did not miss her at all, in fact, and as she was a self-absorbed child she gave her entire thought to herself, as she had always done. If she had been older she would no doubt have been very anxious at being left alone in the world, but she was very young, and as she had always been taken care of, she supposed she always would be. What she thought was that she would like to know if she was going to nice people, who would be polite to her and give her her own way as her Ayah and the other native servants had done.

She knew that she was not going to stay at the English clergyman's house where she was taken at first. She did not want to stay. The English clergyman was poor and he had five children nearly all the same age and they wore shabby clothes and were always quarreling and snatching toys from each other. Mary hated their untidy bungalow and was so disagreeable to them that after the first day or two nobody would play with her. By the second day they had given her a nickname which made her furious.

It was Basil who thought of it first. Basil was a little boy with impudent blue eyes and a turned-up nose, and Mary hated him. She was playing by herself under a tree, just as she had been playing the day the cholera broke out. She was making heaps of earth and paths for a garden and Basil came and stood near to watch her. Presently he got rather interested and suddenly made a suggestion.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: