Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

To nie koniec świata - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
8 lipca 2019
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

To nie koniec świata - ebook

Życie potrafi zaskakiwać. Przekonuje się o tym Halina, bo choć szczęście o imieniu Ewunia jest słodkie, to rola matki ją przeraża, zaś nietypowe zachowanie partnera odbiera resztki nadziei…
Ale od czego są przyjaciele?! Basia i ciotka Bogusława, którą dopadła miłość, postanawiają wspólnie zaopiekować się Haliną. Nadzieja, zdrada i tajemnice przeplatają się ze sobą, a kłamstwo jest jak bumerang, wystarczy rzucić i wróci. I chociaż czasami wydaje się, że trawa u sąsiada jest bardziej zielona, to może być podlana łzami, bo każdy skrywa sekrety. Nawet Rzepkowa.
Nowe perypetie bohaterów znanych już z powieści Na koniec świata zostały okraszone jodłowaniem, wiarą i receptą, że wszystko ma swoją porę, a potknięcia i porażki to nie koniec świata.
W przygotowaniu Miłość na końcu świata.

Kategoria: Literatura piękna
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66201-39-2
Rozmiar pliku: 1,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

O tym, że szczęście, choć malutkie, jest wielkie i można je zważyć

Karetka jechała na sygnale, podskakując na podziurawionej jak ser szwajcarski drodze, wstrząsając ciałem ciężarnej kobiety. Halinka trzymała się za twardy i napięty do granic możliwości brzuch, powtarzając jak mantrę słowa lekarza:

– Proszę oddychać. Wszystko będzie dobrze. Wszystko będzie dobrze. Słyszysz? Wszystko będzie dobrze.

Nie wiedziała, czy uspokaja nimi siebie, czy dziecko. Podskórnie czuła, że i ono się boi. Może po prostu wyczuwało jej strach.

– Oddychaj – powtarzała głosem, w którym nietrudno było wychwycić panikę. Paraliżujący lęk sprawiał, że zapomniała o wszystkim, czego uczyła się w szkole rodzenia.

– Oddychaj, Halina, oddychaj.

Jednak miarowy oddech, wbrew zapewnieniom prowadzącej kurs przygotowawczy dla przyszłych rodziców, nie przynosił żadnej ulgi. Bóle nasilały się, co wprawiało ją w przerażenie. Ale nie bała się cierpienia i bólu, który co chwila przeszywał jej lędźwie, lecz o swoje maleństwo. Jej skarb. Boże, niech wszystko będzie dobrze – prosiła w myślach. Strużki łez płynęły jej po policzkach. Poczuła ich chłód, kiedy wypełniły zagłębienia małżowin usznych. Chciała je wytrzeć, ale bała się zdjąć dłonie z brzucha. Wiedziała, że ich dotyk i ciepło uspokajają dziecko. Pomiędzy atakami bólu wypowiadała bezgłośne modlitwy. Ojcze nasz… Zdrowaś, Maryjo, nie pozwól, żeby coś złego stało się mojemu dziecku. Moje serce by tego nie zniosło.

– Wytrzymaj, skarbie – powiedziała na głos – mamusia ciebie kocha.

Z jej gardła wydobył się płacz połączony z jękiem, który wywołał ból, a ciałem wstrząsnął spazm.

– Proszę się uspokoić. Niech pani oddycha. – Ratownik złapał ją za rękę. – Chłopiec czy dziewczynka? – zagadywał przerażoną kobietę, uważnie obserwując na monitorze parametry funkcji życiowych mamy i dziecka.

– Nie wiem, nie chciałam… Nie chcieliśmy wiedzieć – poprawiła się. – Boże! – jęknęła. – On nic nie wie. – Poderwała się, jakby chciała wstać. – Muszę zadzwonić.

– Proszę, niech się pani uspokoi. – Sanitariusz przytrzymał ją za ramiona i powiedział łagodnym, ale stanowczym głosem: – Proszę oddychać. Zdążymy zadzwonić. Musi się pani skoncentrować na oddechu. Lada moment będziemy w szpitalu.

– Tak, tak, wiem, oddech. Ale mąż… – Złapała go za rękę. – Czy może pan zadzwonić do męża? Boże, ten ból jest nie do zniesienia. – Ponownie jęknęła.

– Tak, oczywiście, ale jest pewien problem. – Zrobił przerwę. – Ja nie mam męża.

Halinka zaśmiała się mimo woli. Zdenerwowanie odpłynęło. Poczuła, że naprawdę wszystko będzie dobrze. Ból nie ustępował.

– A imię wybraliście? – zapytał, widząc, że pacjentka odetchnęła.

– Oczywiście! – zapewniła, a w jej głosie dało się słyszeć zgorszenie, że młody człowiek mógł mieć jakiekolwiek wątpliwości. Przecież ona imię wybrała zaraz po pierwszej wizycie u lekarza. – Ewunia… O Boże, co za ból… Albo Adaś – dokończyła, po czym bolesny skurcz ponownie zawładnął jej ciałem. Oddychaj – nakazała w myślach po raz kolejny.

– Piękne imiona. – Uśmiechnął się. – Teraz same Dżesiki, Brajany. Nie żebym miał coś przeciwko, ale jednak wolę tradycyjne. Nasze tradycyjne oczywiście. Ewa i Adam, ładne, prawda, doktorze? – zwrócił się do lekarza, czekając na potwierdzenie.

– Nie bądź krytyczny, wszystkie imiona są dobre, najważniejsze, żeby dzieci kochać, czyż nie?

– Tak – powiedziała z trudem. Ból rozchodził się po jej ciele z coraz większą mocą. – A co będzie, jak zacznę teraz rodzić? – zapytała wystraszona, że nie zdążą do szpitala na czas.

– Jak to co? Powitamy na świecie Ewunię lub Adasia. Sprzęt na takie niecodzienne okoliczności mamy, jak się patrzy. A i komplecik odzieży dla bobasa też jest. No i przede wszystkim wyszkolony zespół. I dzielna mama oczywiście – podkreślił i uśmiechnął się do rodzącej, mając nadzieję, że doda jej otuchy.

Kąciki ust Halinki rzeczywiście uniosły się w uśmiechu, ale zaraz kobieta skrzywiła się, rażona siłą nadchodzącego skurczu. Rafał Marusik pomyślał, że maluch prawdopodobnie przyjdzie na świat tu i teraz, na jego dyżurze. Ot, i szczęście nowicjusza, zostanę wujkiem – westchnął i uśmiechnął się do tych myśli. Spojrzał na rodzącą i jakaś przedziwna fala czułości i troski zalała całe jego ciało. Miał ochotę złapać pacjentkę za rękę i pogładzić.

Halina poczuła przyjemne, rozlewające się po udach ciepło. Przyniosło jej dziwny rodzaj ukojenia. Spojrzała na ratownika.

– Chyba zrobiłam siusiu – powiedziała cicho, zawstydzona i zdziwiona reakcją własnego ciała.

– Słucham? – Pochylił się nad rodzącą. – Nie usłyszałem. – Wskazał w górę i zakręcił palcem, pokazując, że głos syreny zagłusza jej słowa.

– Chyba zrobiłam siusiu… – Dotarło do jego ucha.

– O matko! – wyrwał mu się niekontrolowany okrzyk. Młody adept ratownictwa medycznego po raz pierwszy, odkąd pracował w pogotowiu, poczuł panikę. Nie zdążą. Ta myśl napawała go przerażeniem.

– Tylko spokojnie, panie Rafale, nie trzeba straszyć rodzącej, prawda? – przywołał go do porządku lekarz. – Odeszły pani wody płodowe. To oznacza, że zaraz powitamy na świecie nowego obywatela lub obywatelkę – zwrócił się do kobiety łagodnym tonem. – Teraz proszę tylko słuchać mnie i swojego organizmu, a wszystko pójdzie jak należy. – Uśmiechnął się i złapał pacjentkę za rękę.

– Umieram! – Rozdzierający krzyk wydobył się z gardła Halinki.

– Proszę nam tu nie umierać, tylko oddychać i słuchać poleceń.

– Hu, hu, hu, hu. – Łapała oddechy, po czym zacisnęła szczęki z bólu. – Niech mnie ktoś uratuje… chyba zaraz urodzę.

– Jeszcze trochę, nie ma pełnego rozwarcia, choć wszystko idzie błyskawicznie.

– Ja tego nieee przeżyję!

– Proszę…

– Pieprz się, mądralo! – wrzasnęła. – Hu, hu, hu, oddychaj, Hala, oddychaj…

***

Słabiutki głos kwilącego malucha, przytulonego do jej ciała, dobiegał do uszu zmęczonej i szczęśliwej mamy. Trzy tysiące dwieście gramów zachwytu. Bezbronna, krucha istotka słuchała bicia jej serca, po drugiej stronie innego, nieznanego, nowego świata. Halinka płakała ze szczęścia jak bóbr.O tym, że niektóre motyle mogą nieźle namieszać, szczególnie te, które zamieszkają w brzuchu

Starszy posterunkowy Arkadiusz Kowalik, stojąc w postawie na baczność, tłumaczył rzeczowo przebieg zdarzenia, uspokajając zdenerwowane kobiety.

– W którym szpitalu? – zapytała nerwowo Basia.

– W miejskim – rzucił, zasalutował odruchowo, pożegnał się i skierował do radiowozu zaparkowanego przed domostwem, w którym mieścił się Zielony Zakątek.

Baśka poczuła dziwne szczypanie w skroniach, w uszach jej zaświstało, a świat przed oczami zaczął wirować niczym zbierające się nad światem tornado. Skurcz żołądka i towarzyszący mu nieprzyjemny ból sprawiły, że mimowolnie się skuliła. Zacisnęła oczy w nadziei, że zatrzyma ten kołowrót. Jednak wewnętrzny świat tańczył dalej. Wzięła głęboki oddech, próbując wyciszyć rozszalały z nerwów umysł. Uspokój się, masz przed sobą daleką drogę – upomniała się. Dotknęła dłońmi brzucha, jakby chciała zarejestrować tam jakiś ruch. Pomyślała, że nie czuła ich od tak dawna. Te, które niegdyś wzbijały się do lotu dla – jak się później okazało – wiarołomnego Maćka, już dawno odleciały. Myślała, że już nigdy nie doświadczy ich delikatnego trzepotu, który przyspiesza puls. A one ożyły. Miałyby znów zniknąć? Jej motyle ukryte na dnie serca? Te, które dopiero co rozpościerały skrzydła, teraz je zwijają? I zamiast fruwać radośnie, łaskocząc wnętrze, zamieniają się w kamienie? Ponownie poczuła nieprzyjemny skurcz.

– Motyle są takie delikatne – westchnęła.

Na jeden krótki moment, kiedy wspomniała Remka, odniosła wrażenie, że motyle ukryte w jej brzuchu chcą się jeszcze poderwać. Zacisnęła mocniej oczy. Remigiuszu, ja ci radzę, lepiej bywaj zdrów, bo to całkiem miłe uczucie, kiedy motyle podrywają się do lotu, trzepocząc delikatnie. Lubię je, i to bardzo – wydała polecenie, mając nadzieję, że jej myśli poszybują na motylich skrzydłach wprost do chłopaka. Czuła, że te Remkowe motyle są wielobarwne, obdarzone szerokimi skrzydłami. I że mogłyby porwać do lotu jej serce. A może nawet już porwały…
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: