Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

To ona napisała Mary Poppins. Życie P. L. Travers - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
14 lutego 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

To ona napisała Mary Poppins. Życie P. L. Travers - ebook

Niezwykła, a mało znana biografia Pamel Lyndon Travers (1899–1906), australijskiej pisarki i poetki, zainteresuje z pewnością nie tylko miłośników kultowej serii opowieści o Mary Poppins – niezwykłej niani z ulicy Czereśniowej.

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-63656-54-6
Rozmiar pliku: 4,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

To, co zwiemy początkiem, to często jest kresem,
A dojście do kresu oznacza początek.
Kres jest tam, skąd wyruszamy. A każdy zwrot
I zdanie trafne (gdzie każde słowo jest u siebie w domu,
Zajmując swoje miejsce, aby wspierać inne,
Słowo ani nieśmiałe, ani zbyt dostojne,
Swobodne współdziałanie nowego ze starym,
Słowo potoczne, jasne, ale nie prostackie,
Słowo dokładne, ścisłe, lecz nie pedantyczne,
Cały korowód tańczący zgodnie).
Wers każdy i każda fraza są początkiem i końcem,
Wiersz każdy epitafium. A wszelkie działanie
Krokiem pod topór, w ogień, w gardziel morza
Lub pod nieczytelny kamień: oto skąd wyruszamy.

Nie ustalimy w dociekaniach,
A kresem wszelkich naszych poszukiwań
Będzie dojście tam, skąd wyruszyliśmy
I poznanie tego miejsca po raz pierwszy.

T.S. Eliot, Cztery kwartety
Wstęp

Kiedy poeta Ted Hughes otrzymał cały komplet książek o Mary Poppins, w liście z podziękowaniami do wydawcy, Collins, napisał:

„Żałuję, że moja żona, Sylvia Plath, ich nie zobaczyła, bo Mary Poppins była dobrą wróżką z czasów jej dzieciństwa. Dużo o niej mówiła”1.

Plath podświadomie wiedziała, że Mary Poppins nie tyle jest poczciwą, starą nianią, ile czarodziejką z bajki. Ukrywając się pod posta­cią angielskiej niani pchającej wózek w Kensington, Poppins była bardziej czarodziejska od matki chrzestnej z bajki o Kopciuszku, bardziej tajemnicza od dobrej wróżki z baśni o Śpiącej królewnie. Ale jest jeszcze jeden aspekt opowieści o Mary Poppins. Coś złowrogiego kryło się w niebieskich, okrągłych oczach i pod kubełkowatym kapeluszem. Jak napisała P.L. (Pamela) Travers, twórczyni Mary Poppins, na każdą dobrą wróżkę przypada zła czarownica, jej nieodzowna rywalka2.

W postaci Mary Poppins Travers zawarła coś więcej niż cukierkowatą nianię, którą znamy z filmu Walta Disneya z lat sześćdziesiątych. Popularność Poppins nie przeminęła, ponieważ jest zarówno dziwna, jak dobra, zarówno groźna, jak dająca poczucie bezpieczeństwa, zarówno surowa, jak wrażliwa, zarówno tajemnicza, jak rzeczowa. Skąd się wzięła, dokąd się udała? Dzieci państwa Banksów, jej podopieczni, wiedziały tylko jedno: przyszła z nieba i na niebo powróci.

Od opublikowania pierwszej książki w 1934 roku Mary Poppins zajęła stałe miejsce w kulturze popularnej wielu krajów, stała się niemal komiksową bohaterką; przyczynił się do tego też film Walta Disneya z 1964 roku, który ponownie wszedł na ekrany w 1973 i 1980 roku, a później ukazał się na kasetach wideo. Sześć książek o Mary Poppins nadal jest drukowanych, przetłumaczono je na kilkanaście języków. Słowa „Mary Poppins” stały się synonimem wyidealizowanej kobiety. Ostatnio niania pojawiła się w Simpsonach, przemieniona w Sherry Bobbins, która bez powodzenia próbuje zaprowadzić ład w tym zwariowanym domu. Nawet ten zabieg jej nie zniszczył. Przeciwnie, jeszcze zwiększył jej popularność.

Obraz Mary Poppins z parasolką lecącej nad dachami Londynu na trwałe zapisał się w naszej wyobraźni, ale sama idea tej postaci jest jeszcze donioślejsza, bo zakłada bezpieczne dzieciństwo i daje odpowiedź na odwieczny dylemat kobiet: jak ułożyć sobie życie, żeby zachować równowagę między realizacją własnych aspiracji a zaspokajaniem potrzeb rodziny.

Mary Poppins pojawiła się w domu Banksów w latach trzydziestych XX wieku, kiedy matki nie pracowały zawodowo. (W filmie pani Banks zostaje niezbyt rozgarniętą sufrażystką. Ten zabieg odzwierciedla punkt widzenia Walta Disneya na rodzący się w owym czasie feminizm). Pod koniec XX wieku większość kobiet pracuje zawodowo, a większość matek potrzebuje opiekunki do dziecka. Jeśli je na to stać, zatrudniają nianię; jeśli nie, rolę niani pełni pracownica przedszkola lub ośrodka opieki dziennej. Kimkolwiek jest opiekunka, rodzice mają mieszane uczucia wobec zastępczej matki.

Starają się myśleć pozytywnie, ale często wyczuwają albo wyobrażają sobie złą czarownicę ukrytą pod maską dobrej wróżki. Matki boją się, że niania skradnie serce albo dziecka, albo męża. (W kulturze popularnej niania często jest przedstawiana jako lalunia, która jedynie udaje, że pracuje, a w rzeczywistości podrywa męża, tak jak Fran Fine z serialu telewizyjnego, urodziwa niania Żydówka, której można pozazdrościć strojów).

Obawy rodziców pogłębiają barwne opowieści o prawdziwych nianiach, które doprowadzają do śmierci bezbronnych dzieci, potrząsając nimi. Opuszczając sale sądowe, nianie przypominają świeżo wyszorowane anielice, ich blond włosy przytrzymują opaski, ubrane są w zgrabne kostiumy, a w ręku ściskają torebki.

W wytwórni Hammer Studios doskonale to rozumiano. W 1965 roku, rok po premierze filmu Mary Poppins, angielska wytwórnia specjalizująca się w horrorach zaprezentowała Nianię z Bette Davis w roli tytułowej. Davis wykreowała naprawdę budzącą strach wiedźmę. Zagrała niezwykle sugestywnie. Patrzyła złowrogo swoimi wyłupiastymi oczami spod czarnych rzęs. A na noc zaplatała włosy w warkocz zupełnie jak Mary Poppins.

W pierwszej scenie widzimy matkę, która uległa atakowi histerii. Jej syn ma wrócić do domu z zakładu dla nerwowo chorych, do którego trafił za sprawą oschłego ojca i nieszczęsnej matki. Chłopiec nie chce jeść ani spać, twierdząc, że niania zamierza go otruć albo utopić w wannie. Nie ulega wątpliwości, że coś strasznego spotkało jego młodszą siostrzyczkę. Niania grana przez Davis budzi niepokój i nieufność, kiedy traktuje nieudolną matkę jak dziecko. To karmi łyżką swoją panią, to zwraca się do niej „Madam”. Pod koniec filmu, kiedy dociera do nas, że niania jest psychopatką, Davis mówi: „Bycie nianią opiera się na zaufaniu”.

Ta niania to odwrotność Mary Poppins, przeciwstawienie czarnego charakteru białemu, zła dobru, złej czarownicy dobrej wróżce. Pojawia się, żeby zabić. Mary Poppins pojawia się, żeby wszystko naprawić, zaprowadzić porządek w miejsce nieładu, jedność w miejsce rozłamu. Kiedy zrobi, co do niej należy, Mary może wrócić do tajemniczego miejsca gdzieś w niebie.

Pamela Travers powiedziała kiedyś: „Kapłan zen, z którym zgłębiałam religię zen, oświadczył mi, że Mary Poppins pełna jest filo­zofii zen, że każda opowieść zen dotyczy jednego problemu zawierającego zagadkę. Czasami ta zagadka zostaje rozwiązana, a kiedy indziej nie. Nie ma to znaczenia; ważne, że jest”3.

To samo można powiedzieć o życiu samej Travers. Niemal wszyscy słyszeli o Mary Poppins, ale prawie nikt nic nie wie o Pameli Lyndon Travers. „Nie chcę zostać zaszufladkowana. Czuję do tego wstręt” – powiedziała kiedyś w wywiadzie4. Oświadczyła, że nie życzy sobie, by napisano jej biografię. Może jak Oscar Wilde, który nazywał biografów „hienami cmentarnymi”, żywiła głęboką niechęć do wszystkich próbujących wściubiać nos w jej prywatne życie. „Nie pozwalam ludziom grzebać w moim życiu... Nie obnoszę się ze swoimi sprawami osobistymi” – przechwalała się przyjacielowi5.

To prawda; przechowywała je w dokładnie opisanych kartonach. Gdyby Travers naprawdę zależało na zachowaniu anonimowości, zniszczyłaby prywatne listy, notatki, nagrania swoich wystąpień, oficjalnych i nieoficjalnych, oraz swoje zdjęcia. Tymczasem sprzedała wszystko, łącznie z prywatnymi dokumentami, Mitchell Library w Sydney, gdzie dostęp do nich nie jest niczym uwarunkowany. Każde zdjęcie, list, wiersz i przypadkowe spostrzeżenie jest starannie przechowywane, a nawet opatrzone przypisem dla przyszłych czytelników. Ale może, zostawiając tak wielki skarb, Travers wolała sama zaszufladkować swoje życie, niż pozwolić, by inni je za nią interpretowali.

Mimo wyrażonego przez Travers życzenia, by nie napisano o niej biografii, uważam, że jej śmierć zmieniła reguły gry. Jestem tego samego zdania co biograf Michael Holroyd, który powiedział: „Rozróżniam prawa żywych i umarłych... Kiedy żyjemy, potrzebna nam nasza sentymentalność, nasze uniki, półprawdy i niewinne kłamstwa, by jakoś przejść przez życie. Po naszej śmierci obowiązują inne zasady”6.

Dla mnie Travers stawała się coraz bardziej fascynująca, gdy coraz lepiej poznawałam jej tajemnice. To ona mnie intrygowała, nie tematyka jej książek, chociaż lubiłam Mary Poppins jako dziecko i rozumiałam zarówno dobre, jak i złe strony posiadania niani. Naszą nianią była Hendy – mieszkająca po sąsiedzku pani Henderson – która piekła ciasteczka czekoladowe, zachowywała się, jak przystoi, była sprawiedliwa i szorstka. Całkowicie różniła się od mojej matki, sprawiającej wrażenie delikatniejszej, ale równie stanowczej. Moja matka pracowała zawodowo, co było ewenementem w Nowej Zelandii w latach pięćdziesiątych XX wieku. Kochałam Hendy, chociaż czasem się jej bałam.

Zainteresowałam się Pamelą Travers, gdy dowiedziałam się, że jest Australijką. Tak jak ja była tancerką, aktorką i pisarką. „Polowanie na Pamelę” okazało się pięcioletnią podróżą pełną odkryć, która zaprowadziła mnie w niespodziewane miejsca zarówno w wymiarze geograficznym, jak i emocjonalnym. Najwspanialszą chwilą było samo wyruszenie w podróż, kiedy niewiele jeszcze wiedziałam. Napisałam do jej agenta. Odpisała mi sama Travers. Niebieski list lotniczy opatrzony był datą 22 sierpnia 1994 roku.

„Szanowna Pani Lawson!

Nie lubię opowiadać o swoim życiu prywatnym, ale chętnie porozmawiam z Panią o swojej twórczości”.

W dalszej części listu informowała, że złamała rękę, a jednocześnie częściowo straciła pamięć. Czy czytałam jej ostatnią książkę What the Bee Knows? List kończył się słowami: „Od jakiegoś czasu panują u nas takie upały, że pod wieczór często tęsknię za southerly buster7!”. Podyktowany osobie o dziecinnym charakterze pisma, list podpisany był drżącą ręką: „P.L. Travers”.

W mało znanym kalifornijskim wydawnictwie zamówiłam egzemplarz książki What the Bee Knows, ale szybko rzuciłam ją w kąt... Nie miałam wtedy czasu na rozważania Travers o mitologii i poszukiwania herosów.

Pewnego ranka osiemnaście miesięcy później obudziłam się ze świadomością, że nadszedł właściwy moment w moim życiu, by rozpocząć pracę nad książką. Niektóre rzeczy napisane przez Travers zapadły mi w pamięć. Zrozumiałam, co miała na myśli, mówiąc, że życie kobiety dzieli się na trzy etapy: „nimfy, matki, matrony”8 – ponieważ wszystkie one współistniały we mnie, tak jak w jajnikach dziewczynki są już wszystkie jajeczka, z których w przyszłości narodzą się jej dzieci.

Na poważnie ta podróż rozpoczęła się w czytelni Dixsona w Biblio­tece Mitchella w Sydney, idealnym miejscu na kontemplację, oazie spokoju, gdzie życie Travers ukazywało się moim oczom, gdy odwijałam z bibułki przewiązanej białą wstążką kolejne jej listy czy opowiadania sprzed lat.

W 1996 roku ponownie napisałam do jej agenta z prośbą, czy mogłabym się spotkać z Travers w Londynie na początku maja. Dostałam od niego odpowiedź, że Travers jest poważnie chora. Nazajutrz po otrzymaniu listu dowiedziałam się, że Travers zmarła. Napisałam jej nekrolog dla „Sydney Morning Herald”. W następnym tygodniu i tak pojechałam do Londynu, by relacjonować toczącą się w sądzie sprawę stanowiącą epilog napisanej przeze mnie książki o skandalu w kancelarii prawniczej. Spór załatwiono polubownie. Zdecydowanie nadeszła pora, żeby zająć się czymś nowym. Szłam Shawfield Street w Chelsea, gdzie Travers mieszkała przez ponad trzydzieści lat, równie przepełniona lękiem i smutkiem, co podekscytowana.

Myślałam o podróży Travers w 1924 roku z Sydney do Londynu, o jej nostalgicznym wspomnieniu: „jako dziecko zawsze czułam silne pragnienie wyjazdu do Anglii i Irlandii. Zbudowałam na tym całe swoje życie”9.

Shawfield Street jest krótka. Tamtego dnia wydała mi się jeszcze krótsza. Zbyt szybko znalazłam się przed różowymi drzwiami do domu Pameli i nacisnęłam dzwonek z nadzieją, że nikt mi nie otworzy. I rzeczywiście nikt mi nie otworzył. Nim dotarłam do Kings Road, wszystko wykrystalizowało się w moim umyśle: upływ czasu, podróże odbyte i nie, pewność, że teraz napisanie tej opowieści jest czymś koniecznym.

Następne trzy lata spędzone na szukaniu prawdy o Pameli Travers stały się celem samym w sobie, bo równie ważne okazały się same poszukiwania, jak ich ukończenie. Pod koniec 1997 roku wybrałam się do Nowego Meksyku, Waszyngtonu, Nowego Jorku i Bostonu, następnie do hrabstwa Donegal i Londynu, gdzie spotkałam się z synem Pameli, Camillusem Traversem. Mieszkał przy Shawfield Street 29, domu tak dobrze mi znanym jak stara fotografia, chociaż nigdy nie byłam w jego wnętrzu. Na górze mieścił się jej gabinet. Camillus zaprowadził mnie do niego. Wszystko wyglądało tam tak, jakby nikt niczego nie tknął od dnia śmierci pisarki.

Nie powinnam była wtedy wyjechać z Londynu. Gabinet Travers utkwił mi w pamięci, nie mogłam napisać książki, nie wracając tam.

Dziewięć miesięcy później znów poleciałam do Londynu. Przez cały dzień siedziałam za jej biurkiem, porządkując wszystko, grzebiąc w szufladach, wyciągając pożółkłe fotografie, fragmenty pamiętnika, zapiski na skrawkach papieru, zaprowadzając jaki taki ład, zbierając na stos spinacze i gumki. Byłam zupełnie sama. Camillus wyszedł wcześnie i wrócił do domu, kiedy już mnie nie było.

Któregoś dnia natrafiłam na jej stare płyty gramofonowe z muzyką skomponowaną do ćwiczeń wymyślonych przez jej guru, Gurdżijewa. Odtworzyłam jedną z nich. Muzyka fortepianowa okazała się bardziej kojąca, niż się tego spodziewałam. Tamtego dnia duch Pameli wrócił do tego pokoju. Pod koniec pierwszego tygodnia późnym rankiem nagły przeciąg zatrzasnął drzwi do jej gabinetu. Znów dało się wyczuć obecność Pameli. Aż mi się włosy zjeżyły na karku.

Codziennie o zmierzchu szłam Kings Road, mijając ciąg sklepów z kosmetykami i modnymi ubraniami, jedną i drugą krętą ulicą do South Kensington, z jeszcze nieuporządkowanymi notatkami w teczce. Miałam wrażenie, że Pamela Travers otacza mnie ze wszystkich stron.

------------------------------------------------------------------------

Travers powiedziała kiedyś, że u podstawy wszystkich wesołych książek tkwi smutek. Musiała mieć na myśli swój własny. Bo życie Pameli Travers obfitowało w smutne chwile. Wiedziała, że „czara smutku jest zawsze pełna. Dla dorosłego to dzban, dla dziecka naparstek, ale zawsze jest pełen”10.

Uważała, że „wszyscy czekamy na cud. Wszyscy musimy czuć, że jesteśmy zaczarowani i pewnego dnia ktoś machnie różdżką i księżniczka, którą naprawdę jesteśmy, w końcu wyłoni się spod łachmanów. Ale w rzeczywistości sami musimy machnąć różdżką. Gdybyśmy tylko potrafili się powstrzymać przed wiecznym umacnianiem naszych murów obronnych. Gdybyśmy się obnażyli i stanęli bezbronni. Och, potrzebujemy tego”11.

Potrzebowała tego, ale tego nie znalazła, z upływem lat tworząc coraz to nowe mury obronne i zakładając kolejne maski. Pisarz Salman Rushdie podsumował takie życie – życie tylu z nas – w komentarzu podczas wywiadu: „Żyjemy w świecie pełnym rozczarowań. Na początku mamy wielkie nadzieje i piękną niewinność dziecka, ale stwierdzamy, że świat nie jest wystarczająco dobry – tak jak nasze życie i my sami. Lecz zdarzają się w życiu chwile, kiedy możemy doznać uczucia transcendencji, kiedy czujemy się częścią czegoś większego albo po prostu rośnie w nas serce”12.

Wierzę, że Travers doświadczała takiej cudownej transcendencji częściej niż inni. Zawsze następowało to niespodziewanie, kiedy szukała wzorca i znaczenia w swoim życiu. Jak powiedziała jednemu ze swych ulubionych pisarzy Jonathanowi Cottowi: „Jest cudowna linijka w wierszu Theodore’a Roethkego, która brzmi następująco: «dokąd iść, dowiesz się, idąc – nie wcześniej» . Nie możesz się tego dowiedzieć, zanim wyruszysz, prawda? Kroczysz jakąś drogą i dowiadujesz się dokąd, idąc”13.

Jej życie okazało się znacznie bogatsze, niż przypuszczałam. Moje życie wzbogaciło się dzięki napisaniu tej książki.

Valerie LawsonALLORA, LUTY 1907

Wracaj do domu, Lyndon... Lyndon, słyszysz? Już późno, prawie ciemno. Musisz mi pomóc przy dziecku.

Lyndon słyszała wołanie matki. Ale chciała się jeszcze nacieszyć zmierzchem tutaj, na zachwaszczonym polu tuż obok dużego domu. Leżała na wznak i gapiła się w niebo. Ostre źdźbła kłuły jej ramiona. Chciała, żeby sklepienie niebieskie spadło na nią, takie miękkie jak czyste prześcieradło, którym w soboty Kate Clancy zaściełała wysokie drewniane łóżko.

Wenus już wzeszła. Po jednej stronie nieboskłonu widziała Krzyż Południa, siedem gwiazd z konstelacji Plejad. Johnny, chłopak stajenny, powiedział jej, że te gwiazdy były kiedyś siedmioma siostrami Atlasa.

Lyndon czuła, że mogłaby poszybować ku błękitnej czaszy w górze. Mama ostrzegała ją, że jeśli nie będzie uważała, jej włosy zahaczą o gwiazdy. Chciała w to wierzyć, ale jej mama czasami wymyślała niestworzone historie.

Lyndon nigdy nikomu się nie zwierzyła, że słyszy śpiew gwiazd. Najbardziej kochała Plejady. A co, jeśli jedna z siedmiu sióstr uwolni się i spadnie na ziemię, wleci prosto do jej domu, gdzie są matka i ojciec, Kate Clancy oraz jej małe siostrzyczki, Barbara i Moya? Miała nadzieję, że będzie to Maja, najbardziej niezwykła z sióstr.

Jeśli Lyndon wystarczająco długo poleży bez ruchu, może drzewa zapomną o jej obecności i zaczną szeptać między sobą. Plotkować! Lyndon wiedziała, że umilkną, gdy tylko ją zobaczą.

– Lyndon!

Wstała i wygładziła kretonowy fartuszek. Dom jarzył się świat­łem świec i lamp naftowych. Lyndon niemal czuła zapach pory kąpieli, widziała duży kawałek mydła Sunlight. Matka będzie miała na sobie stanik, niemowlę będzie śliniło niebieską lamówkę wokół dekoltu. Kiedy Moya przestawała płakać, dorwawszy się do matczynej piersi, kiedy nikt nie rozchlapywał wody a konie zasypiały w stajni, Lyndon zaczynała nasłuchiwać odgłosów domu. Nocą rozlegały się trzaski, skrzypienie i westchnienia.

Lyndon przez cały dzień nosiła w kieszonce fartuszka trzypensówkę. Tuż przed pójściem spać wślizgnęła się do pokoju ojca i pokazała mu monetę. Obiecała, że rano kupi mu kilka gruszek.

– Kilka gruszek! Właśnie o tym marzę! – Travers Robert Goff wziął trzypensówkę i wsunął ją pod poduszkę.

Nazajutrz, kiedy Lyndon się obudziła, jej matka, Margaret, już nie spała. Pół leżała, pół siedziała na kanapie w salonie.

– Tatuś odszedł do Bozi.Przypisy

Wstęp

1 Niedatowany list Teda Hughesa, Mitchell Library, Sydney.

2 P.L. Travers, About the Sleeping Beauty, Collins, London 1975.

3 Feenie Ziner, Mary Poppins as a Zen monk, „The New York Times”, 7.05.1972.

4 A Remarkable Conversation about Sorrow, wywiad z 23.06.1965 przeprowadzony przez Janet Graham dla „Ladies’ Home Journal”.

5 List do Staffana Bergstena, 19.02.1977.

6 Michael Holroyd w wywiadzie z Nigelem Farndale’em, „Daily Telegraph”, 4.07.1998.

7 Chłodny wiatr wiejący wieczorem w Sydney po upalnym letnim dniu.

8 Wywiad dla bostońskiego radia, 1965.

9 A Remarkable Conversation about Sorrow, dz. cyt.

10 Tamże.

11 Odręczna uwaga zapisana przez P.L. Travers podczas drugiej wojny światowej, Mitchell Library, Sydney.

12 Salman Rushdie w wywiadzie z Nigelem Williamsonem, „The Times”, 3.04.1999.

13 Jonathan Cott, Pipers at the Gates of Dawn. The Wisdom of Children’s Literature, Random House, New York 1983.

Część 1

1 Notatki do wykładów P.L. Travers, 1947/8, Mitchell Library, Sydney.

Rozdział 1

1 P.L. Travers, Johnny Delaney, Reynal & Hitchcock, New York 1944.

2 Wywiad przeprowadzony przez Roberta Antona Wilsona dla „New Age Journal”, sierpień 1984.

3 Shusha Guppy, Looking Back. A Panoramic View of a Literary Age by the Grandes Dames of European Letters, Simon & Schuster, New York 1993; list do Staffana Bergstena, 19.02.1977.

4 Archiwum Westpac.

5 Bank AJS działał pod tą nazwą do 1906 roku, kiedy przekształcił się w Australian Bank of Commerce. Później został wchłonięty przez Bank of New South Wales, a następnie Westpac.

6 P.L. Travers, Mary Poppins, Gerard Howe, London 1934.

7 List do Staffana Bergstena z 19.02.1977.

8 Wspomnienia Helen Morehead, Mitchell Library, Sydney.

9 David S. Macmillan, R.A.A. Morehead, w: Australian Dictionary of Biography, tom 2, Melbourne University Press; Cambridge University Press, Melbourne, London/New York 1967.

10 P.L. Travers, Aunt Sass, Reynal & Hitchcock, New York 1941.

11 Ross Fitzgerald, From The Dreaming to 1915. A History of Queensland, University of Queens­land Press, Queensland 1982.

12 List do Staffana Bergstena, 19.02.1977.

13 Artykuł P.L. Travers w „New York Timesie”, 20.10.1962.

14 Only Connect, przemowa w Bibliotece Kongresu, 31.10.1966.

15 List do Staffana Bergstena z 19.02.1977.

16 List Traversa Goffa do Margaret Goff, Mitchell Library, Sydney.

17 Jonathan Cott, Pipers at the Gates of Dawn. The Wisdom of Children’s Literature, dz. cyt.

18 A Radical Innocence, „The New York Times”, 9.05.1965.

19 A Remarkable Conversation about Sorrow, dz. cyt.

20 A Radical Innocence, dz. cyt.

21 A Radical Innocence, dz. cyt.; Only Connect, dz. cyt.; wywiad, przeprowadzony przez Michele Field dla „Good Weekend”, 25.01.1986; Roy Newquist, Conversations, Simon & Schuster, New York 1967; A Remarkable Conversation About Sorrow, dz. cyt.

22 Wywiad przeprowadzony przez Melinę Green, 1976; The Primary World, „Parabola”, 1979; Conversations, dz. cyt.; Only Connect, dz. cyt.; Joyful and Triumphant, Some Friends of Mary Poppins, „McCall’s”, maj 1966; The Black Sheep, „The New York Times”, 7.11.1965; A Remarkable Conversation About Sorrow, dz. cyt.; Looking Back, dz. cyt.; „The New Yorker”, 20.10.1962; New Age Journal, wywiad przeprowadzony przez Roberta Antona Wilsona, „New Age Journal”.

23 A Remarkable Conversation About Sorrow, dz. cyt.; Jonathan Cott, Pipers at the Gates of Dawn, dz. cyt.; A Radical Innocence, dz. cyt.

24 The Primary World, dz. cyt.

25 Silver Lake, Golden Window, „Good Housekeeping”, kwiecień 1948.

26 Archiwum Westpak.

27 Metryka urodzenia Cicely Goff.

28 P.L. Travers, Aunt Sass, dz. cyt. W tym opisie Helen Christina Morehead nazywana jest „ciocią Sass” albo „Christiną Saraset”.

Część 2

1 P.L. Travers, Mary Poppins Comes Back, L. Dickson & Thompson, London 1935.

Część 3

1 Wywiad dla bostońskiego radia, 1965.

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.Podziękowania

Wiele osób pomagało mi i wspierało mnie podczas zbierania materiałów i pisania tej książki, ale największe podziękowania składam synowi P.L. Travers Camillusowi Traversowi za umożliwienie mi dostępu do gabinetu jego zmarłej matki i za to, że nie szczędził mi czasu, chętnie dzieląc się wspomnieniami o swojej matce i własnym życiu.

Trzy kobiety odegrały istotną rolę podczas dziesięciu lat, jakie zajęło przygotowanie tej książki. Michele Field, która w połowie lat osiemdziesiątych przeprowadzała wywiady z Travers, zaproponowała mi napisanie biografii w 1990 roku. Pięć lat później Alison Pressley zaraziła mnie swoim entuzjazmem i podczas długiego procesu poprzedzającego wydanie książki była cudownym sprzymierzeńcem i przyjaciółką. A podczas wszystkich chwil wzlotów i upadków Lyn Tranter rozśmieszała mnie i dopingowała do dalszej pracy.

Bardzo dziękuję pracownikom Mitchell Library w Bibliotece Stanowej Nowej Południowej Walii, a szczególnie Louise Anemaat, która sporządziła katalog archiwum Travers, pracownikowi działu rękopisów Paulowi Bruntonowi i Rosemary Block, kuratorce historii przekazywanej ustnie.

W Wellington w Nowej Zelandii Rachel Lawson i Nicholas Lawson zbierali materiały w „Sun” ukazującym się w Christchurch. Ich ustalenia dodały bardzo wiele do tego, czego już wcześniej dokonał doktor F.W. Nielsen Wright, zajmujący się działalnością dziennikarską Travers w Nowej Zelandii.

Spośród osób z Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych, które okazały mi wielką pomoc, chciałam serdecznie podziękować agentce Mary Shepard Kathy Jakeman za jej hojność i dobroć; Ann Orage – za jej szczegółowe opracowanie dzienników Jessie Orage; wnuczce George’a Williama Russella Pameli Jessup; bratu Camillusa Traversa Josephowi Hone’owi, jego siostrze Sheili Martin i ciotce Sally Cooke Smith – za wiele bardzo pomocnych wspomnień o rodzinie Hone’ów.

Doris Vockins (obecnie Doris Bruce), Lucy Firrell i Andrew Firrellowi z Mayfield w Sussex dziękuję za popołudnia w słońcu w Pound Cottage i za niezmordowaną pomoc.

Dziękuję również Ellen Dooling Draper, Penelope Fitzgerald, Julesowi Fisherowi, Robertowi Grayowi, Dushce Howarth, Minette Hunt, Joy McEntee, sir Cameronowi Mackintoshowi, Maureen J. Russell, Michealowi Theisowi, Frances White, Towarzystwu Historycznemu Maryborough, Towarzystwu Historycznemu Allory, Jane Knowles, archiwistce w Radcliffe College, archiwistom w Smith College, Scripps College i Chatham College, bibliotekarzom z Biblioteki Narodowej w Dublinie, Biblioteki Brytyjskiej, Archiwum Krajowego USA, Biblioteki Narodowej USA, pracownikom Wydziału Parków i Wypoczynku miasta Nowy Jork i biura public relations Amerykańskiej Biblioteki Kongresowej oraz redaktorom czasopisma „Parabola” w Nowym Jorku.

Dziękuję również wydawnictwu Faber and Faber oraz Trustees of the Eliot Estate za pozwolenie na zacytowanie fragmentów Little Gidding T.S. Eliota.

Dziękuję ci, Victorze, Lucy i Annie Carroll za towarzyszenie mi podczas „polowania na Pamelę” w Stanach Zjednoczonych, Irlandii i Wielkiej Brytanii oraz za dodatkową przyjemność podróżowania z celem.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: