Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Twoje listy chowam pod materacem. Korespondencja 1971–2002 - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
18 marca 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Twoje listy chowam pod materacem. Korespondencja 1971–2002 - ebook

Najdroższa Astrid, (…) przyrzekłyśmy sobie nawzajem nie pokazywać tych listów nikomu! A teraz zostaną wydane w książce. (…) Każdy będzie mógł przeczytać wszystko, co było tylko między nami. Byłoby interesujące wiedzieć, co ty o tym sądzisz. Nie masz przecież żadnej szansy ich ocenzurować ani zredagować. Teraz stanie się tak, jak mówiliśmy w szkole biblijnej w Orsa: Wszystko na światło dzienne! Na początku lat 70. XX wieku trwała intensywna wymiana listów między Astrid a Sarą. Żadnej z nich nie przeszkadzało, że dzieliło je ponad pięćdziesiąt lat. Były dwiema "pokrewnymi duszami", które rozmawiały o życiu, miłości i o tym, jak trudno być człowiekiem. Z czasem przerwy w korespondencji stawały się dłuższe, ale kontakt nie został zerwany aż do śmierci pisarki w 2002 roku. Dzięki tym unikatowym listom dostrzegamy mniej znane oblicze Astrid Lindgren. Przede wszystkim jednak pokazują one, jak wielkie znaczenie ma dla młodego człowieka to, by zostać dostrzeżonym i zaakceptowanym podczas najtrudniejszych lat życia.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-10-12912-3
Rozmiar pliku: 3,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Przedmowa

Astrid Lindgren przez lata dostawała tysiące listów, zarówno od dzieci, jak i dorosłych.

Wielu zwracało się do niej z prośbą o pomoc w osobistych problemach, inni „tylko” chcieli powiedzieć, ile jej książki dla nich znaczyły. Uczniowie szkół pisali zachęcani do tego przez swych nauczycieli, a całe przedszkola wysyłały paki rysunków, wszyscy z nadzieją na odpowiedź potwierdzającą, że ich ulubiona autorka przeczytała właśnie od nich przesłane pozdrowienia. Większość pisała jeden, może dwa listy i Astrid Lindgren, mimo pogarszającego się wzroku, odpowiadała na ten lawinowo zwiększający się potok aż do połowy lat osiemdziesiątych, kiedy postanowiła powiedzieć stop. Pracę trzeba było zracjonalizować. Zaangażować do pomocy sekretarkę i wydrukować pocztówki z odpowiedzią.

Szczególną wagę przywiązywała Astrid Lindgren do tego, aby dzieci otrzymywały odpowiedź, nawet jeśli w większości wypadków dziecięce listy nie były ani specjalnie oryginalne, ani osobiste. Tym milej było, gdy sposób pisania młodej autorki lub autora czasami pozwalał poznać osobowość nadawcy. Pełne nadziei pytania, czy Astrid mogłaby zostać jego „listowym przyjacielem”, spotykały się jednak zawsze z odmową.

Podczas ponaddziesięcioletniej pracy nad porządkowaniem archiwum materiałów pozostawionych przez Astrid Lindgren uzyskałam wgląd w unikalny zbiór listów. Brak czasu nie pozwalał czytać wszystkich, ale powoli nabrałam doświadczenia na tyle, aby już na pierwszy rzut oka rozpoznawać te, które różniły się od reszty. Zbiór listów do lat siedemdziesiątych był duży, ale nie tak przytłaczający jak później. W tym pierwszym okresie było więc możliwe wyróżnienie pewnych nadawców.

Dzięki temu dało się odkryć unikalną korespondencję, która jest tu prezentowana. Od czasu do czasu pod datami z lat siedemdziesiątych wyłaniało się nazwisko Sary Ljungcrantz jako autorki długich, napisanych z temperamentem i werwą listów. Zawartość i charakter pisma świadczyły o poruszeniu i buncie, pod względem stylistycznym natomiast trudno było przyjąć, że ich autorka ma zaledwie 12–13 lat. Listy utrzymane były w bardzo osobistym tonie, z przepełnionymi fantazją słowotworami, metaforami i zwrotami. I nigdy – ani przedtem ani potem – nie widziałam, aby dziecko używało nawiasu kwadratowego w liście!

Że Astrid Lindgren również te listy urzekły – to oczywiste. I na nie odpowiadała. Kopie swoich odpowiedzi robiła Astrid tylko w wyjątkowych wypadkach. W archiwum znajduje się jedyna kopia listu adresowanego do Sary, datowana 15 września 1972.

Jakiś rok po śmierci Astrid Lindgren Sara skontaktowała się z córką pisarki, Karin Nyman, która opowiedziała jej o archiwum w Bibliotece Królewskiej i pracy nad jego porządkowaniem. Sara postanowiła przysłać swoje oryginalne listy od Astrid do archiwum i wymienić je na kopie całej korespondencji. Jej własne listy bowiem, z jednym wyjątkiem, pisane były ręcznie, więc nie czytała ich przez trzydzieści lat.

Mnie, znającej wcześniej tylko listy Sary, czytane podczas prac w archiwum, ukazała się korespondencja obejmująca około osiemdziesięciu listów między dwiema osobami, które rozumiały się jak rówieśnice mimo ponadpięćdziesięcioletniej różnicy wieku. Choć jedna była dziką i nieszczęśliwą nastolatką, a druga światowej sławy pisarką i osobą publiczną z wielkim doświadczeniem życiowym, nie hamowało to żadnej z nich. Były to dwie „pokrewne dusze”, które pisały do siebie.

Czas mijał. Miesiąc przed zakończeniem mojej pracy z archiwizowaniem materiałów, w grudniu 2010 roku, Sara znów skontaktowała się ze mną w sprawie korespondencji. Podkreśliłam, jak jest ona dla mnie unikalna, i zaproponowałam, aby ją wydrukować. Po naradach z rodziną i zaufanymi osobami Sara zgodziła się na publikację. Była to odważna decyzja.

Listy zostały zamieszczone bez redakcji, dokładnie tak, jak były pisane, z błędami, z nie zawsze właściwymi znakami przestankowymi, które mówią o gwałtownych uczuciach, a także z wieloma PS i dopiskami na marginesach. W jednym wypadku również z komentarzem na wewnętrznym skrzydełku koperty. Wszystkie te notatki zostały zamieszczone przed tekstem listu albo po nim i zaznaczone kursywą. Wyłączono jedynie kilka krótkich zdań.

Także pismo kursywą, które znajduje się w listach Sary, zostało zachowane. Astrid na swojej maszynie nie miała kursywy, więc słowa, które chciała szczególnie wyróżnić, zapisywała rozstrzelonym drukiem. Podkreśleń używały obydwie, Sara czasami podkreślała dwiema, trzema czy czterema kreskami. Tego jednak nie mogliśmy zrobić w druku.

Obie nie przywiązywały wagi do dat, więc ustalenie kolejności i opatrzenie listu datą stało się pracą wymagającą detektywistycznego dochodzenia. Daty te, dokładne lub przybliżone, zaczerpnięto z zawartości, wzięto ze stempla pocztowego na kopercie albo odtworzono na podstawie treści.

Blisko czterdzieści lat minęło od intensywnej wymiany tych listów i dlatego imiona wszystkich osób i nazwy miejsc nie zostały zmienione.

Pod koniec kilka not wyjaśnia to, co kiedyś było samo przez się zrozumiałe, ale co dziś zostało zapomniane lub w ogóle się o tym nie wspomina. Jednak to głównie listy mają mówić same za siebie.

Dwunastolatka i pięćdziesięciotrzylatka nie postrzegają życia w taki sam sposób. Sara ma dziś 53 lata, dlatego sama komentuje kilka ze swych ostatnich listów do Astrid, korespondencyjnej przyjaciółki, która stała się tak ważną towarzyszką w jej życiu.

Lena Törnqvist

PS Dla tych, którzy chcieliby wiedzieć: Sara i Astrid nigdy się nie spotkały.1971

Czy chcesz sprawić, żebym była SZCZĘŚLIWA?

Hej, Astrid Lindgren.

Nazywam się Sara Ljungcrantz (jeśli zechcesz odpisać) (jeśli zadzwonisz!). Mam 12 lat.

Zostanę aktorką. Nie tylko, że tak myślę. Uważam, że piszesz bardzo dobrze. Ale dlaczego trzeba było robić film z Pippi i z Karlssona z Dachu? A teraz Emil.

Tamtego razu, dawno temu, kiedy widziałam cię¹ w TV i jeszcze kilka innych osób, i mówiliście, że można zgłaszać się do próbnych zdjęć do Pippi, tak się cieszyłam. Myślałam, że właśnie ja zostanę Pippi. Ale nawet nie wzięto mnie na próbne zdjęcia. Filmy o Pippi strasznie mnie zawiodły, jasne, były rozrywkowe, ale wcale nie były takie jak książki o Pippi. Inger Nilsson grała może nie tak bardzo źle, ale zupełnie nie była tak dobra jak Pippi w książce. To pewnie polegało na tym, że rola była trudna. Kochałam książkową Pippi, ale teraz prawie nie pamiętam, jaka ona była. Poza tym uważam, że ci, co grali Tommy’ego i Annikę, grali bardzo źle. Widać było, że są nadęci. Dlaczego mieli współczesne ubrania? Chciałam, żeby Annika miała sukienkę z koronkami i warkocze.

A teraz Karlsson z Dachu. Wprawdzie nie widziałam (na szczęście) całej sztuki. Tylko fragmenty w TV. Ale gorszych aktorów rzadko można zobaczyć.

No i teraz ma być Emil. Emil, o którym myślałam, że pozostanie nienagrywany. Ale nie, on też będzie zepsuty. Gdybyś wiedziała, co ty zrobiłaś?

Zresztą ostatnia książka, ta żółta „JESZCZE ŻYJE EMIL Z LÖNNEBERGI”. Ta mnie trochę zawiodła. Wygląda, jakbyście oboje, ty i Björn Berg, próbowali zrobić coś nowego, bardziej hecnego z Emila. Rysunki są niestaranne i przesadnie komicznie rysowane. Zapomnieliście, jaki był Emil?

Teraz opowiem jedną rzecz. Uważam, że bardzo dobrą autorką jest także Gunnel Linde. JEJ KSIĄŻKĘ „BIAŁY KAMIEŃ” CZYTAŁAM CO NAJMNIEJ Z TYSIĄC RAZY. PEWNIE WIESZ, ŻE BĘDZIE NAGRYWANA JAKO FILM? PRAGNĘ I MODLĘ SIĘ, ŻEBYM TO JA MOGŁA GRAĆ FIDDELI. WYSŁAŁAM ZGŁOSZENIE, ALE NIE DOSTAŁAM ŻADNEJ ODPOWIEDZI. MOŻE DLATEGO, ŻE JESTEM O ROK STARSZA. ALE WIĘKSZOŚĆ LUDZI BIERZE MNIE ZA 10–11-LATKĘ, TAKA JESTEM NIEWYROŚNIĘTA. RAZ PŁAKAŁAM BARDZO DŁUGO, BO ZOBACZYŁAM TRZY DZIEWCZYNY W PROGRAMIE „NAROŻNIK HYLANDA”², KTÓRE WEZMĄ UDZIAŁ W PRÓBNYCH ZDJĘCIACH DO FILMU. ZNIENAWIDZIŁAM JE. PRZECIEŻ CHCIAŁAM, ŻEBYM TO BYŁA JA!

BO TO JEST TAK, ŻE JAKIŚ CZAS TEMU WYSŁAŁAM ZGŁOSZENIE, ŻE CHCĘ WZIĄĆ UDZIAŁ W PRÓBNYCH ZDJĘCIACH DO PROGRAMU TELEWIZYJNEGO „ZAJRZYJ”³. NAJPIERW ZROBIŁAM PREZENTACJĘ (NIE WIEM, CZY ONA DOTARŁA DO TV) POTEM PROSIŁAM ICH, ŻEBY MI POMOGLI WZIĄĆ UDZIAŁ W PRÓBNYCH ZDJĘCIACH JAKO FIDDELI. KIEDY JUŻ MIAŁAM IŚĆ, SZEF PRODUKCJI Z GÖTEBORGA (BYŁ KULAWY, ALE TEGO NIE WIDZIAŁAM) PODSZEDŁ DO MNIE I POWIEDZIAŁ, ŻE ON ZNA GUNNEL LINDE I ZADZWONI DO NIEJ I ZAPYTA. PATRZYŁAM MU W TWARZ I ZROBIŁO MI SIĘ GORĄCO. W PEWNYM SENSIE ZROBIŁO MI SIĘ GO ŻAL, WYGLĄDAŁ TAK SYMPATYCZNIE I SMUTNIE. BYŁ JEDNYM Z NAJMILSZYCH LUDZI, JAKICH SPOTKAŁAM. OD TAMTEJ PORY NIE ODEZWAŁ SIĘ, ALE KAŻDEGO DNIA MAM NADZIEJĘ, ŻE TO JA ZOSTANĘ FIDDELI. PEWNIE UWAŻASZ, ŻE TO DZIWNE, ALE DLA MNIE TO JEST TAK, JAKBY ZOSTAŁO JUŻ POSTANOWIONE. ALE CZASAMI SIĘ BOJĘ I MYŚLĘ: „A JEŚLI TO BĘDZIE KTOŚ INNY! JESTEM ZA STARA.” ALE JEDNO WIEM. JEŚLI KTOŚ INNY DOSTANIE TĘ ROLĘ, BĘDĘ PŁAKAĆ. BARDZO PŁAKAĆ.

ALE DOSTANĘ TĘ ROLĘ. TAK, TO BĘDZIE NAJCUDOWNIEJSZE, CO MOGŁOBY SIĘ ZDARZYĆ. NIKT NIE BĘDZIE JUŻ DLA MNIE ZŁOŚLIWY I NIE BĘDZIE MNIE DRAŻNIĆ.

DROGA, DROGA ASTRID LINDGREN. NIE PROSIŁABYM CIĘ O NIC PODOBNEGO, GDYBY TO NIE ZNACZYŁO DLA MNIE TAK NIESKOŃCZENIE DUŻO. ALE TERAZ TO ROBIĘ. PROSZĘ CIĘ, ZRÓB WSZYSTKO, CO W TWOJEJ MOCY, ŻEBYM WZIĘŁA UDZIAŁ W PRÓBNYCH ZDJĘCIACH, CHOCIAŻ MAM 12 LAT. WIEM, ŻE TY MASZ WPŁYWY.

PODZIWIAM CIĘ TAK BARDZO.

Czekam na odpowiedź.

Sara Ljungcrantz

PS Naturalnie jestem dobra w teatrze. Wiem, że rola Fiddeli jest jak skrojona właśnie dla mnie. Pieniądze, które na niej zarobię, pójdą na „Ratujcie Dzieci”, to postanowiłam już dawno temu.

Sara

POMÓŻ MI!

JEŚLI DOSTANĘ SIĘ NA PRÓBNE ZDJĘCIA, NIE BĘDZIESZ ŻAŁOWAĆ.

Nie myślę, abyś zrobiła jakąś dziewczynkę szczęśliwszą ode mnie, gdyby to się udało, jeśliby moje marzenie się ziściło. Bo to jest moje marzenie.

Ten list jest bardzo ważny. Ta, co go pisze, jest bardzo samotną dziewczynką.

SARA – FIDDELI⁴

1. W Szwecji powszechne jest zwracanie się do siebie per ty niezależnie od wieku i pozycji. Dotyczy to także korespondencji, szczególnie prywatnej (jedynie w pismach oficjalnych i to nie zawsze stosuje się formę pan/pani). W obu przypadkach pisane są jednak małą literą. Zważywszy na charakter zamieszczonych w niniejszej książce listów, nie wprowadzono zgodnej z zasadą języka polskiego pisowni zaimków osobowych i dzierżawczych w korespondencji wielką literą, lecz pozostawiono je pisane małą (przyp. tłum.).

2. Hylands hörna (Narożnik Hylanda) – klasyczny program rozrywkowy w Telewizji Szwedzkiej w latach 1962–1983 z Lennartem Hylandem (1913–1993) – dziennikarzem prowadzącym popularne programy radiowe i telewizyjne (przyp. tłum.).

3. Titta in (Zajrzyj) – serial telewizyjny nadawany w siedmiu odcinkach od 7 maja do 18 czerwca 1971.

4. Sara w złości wyrzuciła odpowiedź Astrid Lindgren na ten list, ale wkrótce pisze nowy, długi i pełen skruchy.To znów ja. Już kilka dni po tym, jak wysłałam poprzedni list, zaczęłam tego żałować. Najgorsze jest to, że zawsze wywieram różne wrażenia. Teraz jestem sama sobie winna za tamten idiotyczny list. Wrażenie, jakie wywarłam na tobie, nie może być przecież mylne. Na różnych ludziach wywieram różne wrażenie. Polega to na tym, że jestem tak różna, czasem głupia (jak teraz), a czasem rozsądna. Kilka przykładów:

1. Zostałam sześciokrotnie wyrzucona w szkole za drzwi. Nauczycielka prac ręcznych uważa, że jestem najgorsza, jaka jej się przytrafiła. I sądzi, że wszyscy tak myślą.

2. Jakiś czas temu byłam w Anglii z moją rodziną. Panie mówiły do mamy: „Och, jaką ta Sara jest zachwycającą dziewczynką”. Tak one uważały.

3. Kilkoro moich kolegów, z którymi dużo przebywałam i robiliśmy całą masę zabawnych rzeczy, powiedziało (nie chcę się przechwalać, tylko powiedzieć, że oni tak powiedzieli), że lubią mnie, bo biorę udział we wszystkim, co zabawne, i wymyślam masę wesołych rzeczy). (Za to nie myślcie sobie, że jestem łatwowierna, jak nie wiem co, wcale nie), a oni myślą, że jestem.

Teraz, kiedy byłam tak cholernie głupia, że napisałam do ciebie o tych wszystkich głupotach, jestem sama sobie winna, że uważasz mnie za głupią.

Pisałam ten list akurat, kiedy byłam w złym humorze i zła na wszystko. No i wyszło jak wyszło, z wieloma rzeczami przeholowałam, wszystko przesadziłam. Po prostu byłam wariatka. Teraz żałuję z powodu tego, co napisałam, pewnie zrobiło ci się bardzo smutno. Przepraszam.

Moi koledzy powiedzieli, że uważają, że Pippi, Tommy i Annika byli do niczego, a ja powiedziałam, że też tak naprawdę uważam. Ale pewnie byłam tylko zazdrosna, masz rację. Kiedy się zastanawiam, to uważam, że byli bardzo dobrzy, wszyscy troje.

I – myślałam, że BIAŁY KAMIEŃ może zostać zmarnowany i że ja sama może wcale nie byłabym taka dobra, jak chcę wierzyć. Ale nie chciałam o tym myśleć. Ciągle mogłabym dać wszystko (prawie) za tę rolę, ale pewnie mogę chyba dać sobie radę bez niej.

Dawno temu mama powiedziała:

– Sara, jeśli ty chcesz być dobrą aktorką, to nie próbuj grać jako dziecko.

Myślałam o tym, ale kiedy zaczęli poszukiwać do roli Fideli, tak, nie mogłam się powstrzymać, by nie wysłać zgłoszenia. Ale byłam idiotką, która napisała o tym do ciebie.

Tak, niestety jestem krytyczna w stosunku do części aktorów. Niektórych uważam za świetnych przede wszystkim, a innych za okropnych. W taki sposób jestem głupia. Ale cofam to o PIPPI, TOMMYM I ANNICE. Oni grali świetnie. I teraz nie uważam już, że to zostało zmarnowane. Film stał się inny niż książka, ale nie jest zmarnowana. Jeśli ktoś jeszcze powie mi, że było do niczego. Tak, to będę bronić filmu, przyrzekam. (Filmów).

I byłam taka głupia, że skrytykowałam ostatnią książkę o Emilu. Właściwie uważam, że Björn Berg rysuje tak dobrze, że nie umiem tego wyrazić. Moja opinia w poprzednim liście była całkowicie niesprawiedliwa. Rozumiem, że przyjęłaś to źle.

Sama jestem zdziwiona tym, co powiedziałam o ostatniej książce o Emilu. Chcę cofnąć wszystko. Chciałabym powiedzieć tak:

Książki o Emilu to absolutnie najlepszy cykl, jaki kiedykolwiek został napisany. Ludzie są w nich opisani tak żywo, rysunki super. Tekst i ilustracje współgrają bardzo dobrze. Uważam, że wszystko widzi się jak w rzeczywistości, wszystko jest jak Smålandia. Gospodarstwa, u doktora, w stolarni, pokrzywy, zwierzęta, wszystko poznaję, bo moja babcia i dziadek ze strony mamy mieszkają w Smålandii w jednej zagrodzie. (Håralycke w Enerydzie). Jak już powiedziałam: Jak mogłam napisać tak o TEJ książce?

Najbardziej przykre ze wszystkiego jest to, co napisałaś na końcu, czy ja mogę wykalkulować, dlaczego jestem samotna. Miałam nadzieję, że ty tak nie zareagujesz. Ty przecież w swoich książkach często piszesz o samotnych dzieciach. I one wydają się takie sympatyczne pod każdym względem. W każdym razie ja tak uważam. Ale wielu może trudno zaakceptować, że takie dzieci próbują się wyrwać. Nie zrozum mnie źle. Najpierw chcę powiedzieć: Właśnie tego dnia czułam się może trochę ekstra samotna. Ale to i tak nie tylko to. Opowiem ci:

Kiedy zaczęłam szkołę, trafiłam do klasy, do której chodziła jedna dziewczynka, nazwijmy ją A. Pochodziła z rodziny, w której tata i mama byli rozwiedzeni, ale to może nie ma nic do rzeczy. W każdym razie ona była przyzwyczajona do tego, żeby o wszystkim decydować, nie przesadzam. Była największa z nas, najsilniejsza, czuliśmy przed nią respekt. O wszystkim decydowała i wszyscy pozwalali jej decydować. Powinnam także pozwolić jej decydować, ale nie chciałam i nie rozumiałam, że tak było najlepiej. Więc była na mnie zła i doprowadziła do tego, że wszyscy byli przeciwko mnie. Ci, co wcześniej byli moimi kumplami, teraz robili wszystko, co powiedziała A. Śmiertelnie się jej bałam, bo ona mówiła im m.in., żeby mnie bili. I tak trwało to latami.

Wszystko to mnie przytłaczało, więc jak ktoś zachowuje się choćby tylko odrobinę głupio w stosunku do mnie, staję się okropnie smutna, ale próbuję tego nie pokazać. Ci, co ciągle to robią (drażnią mnie), to ci, co jeszcze pozostali z tamtego czasu, kiedy A i inni zaczęli wdeptywać mnie w gówno. Ale ja chcę się z tego podnieść i wyrwać, a tego oni nie chcą akceptować. Oni chcą, żebym była śmieszną i nic nieznaczącą osobą. A taką nie chcę być.

Jeśli to pominiemy, to ja naprawdę doceniam moich kumpli i kumpelki. Większość jest równa, przynajmniej ci, co mnie znają. Tak, nie chcę, żebyś myślała, że ja jestem tak krytyczna. Po tym, jak przeczytałaś mój poprzedni list, naprawdę rozumiem, że myślisz:

– Ona jest wstrętnym człowiekiem, krytyczna, zawsze niezadowolona, myśli, że tylko ona jest dobra, nadęta, wyobraża sobie, że jest ponad wszystkim innym, itd.

Ale. List był jedną wielką głupotą, pomyłką. Możesz mi przebaczyć, że tak głupio napisałam?

Jeśli pokazałaś np. list „Annice” i powiedziałaś, że byłam głupia, to jeśli ją wkrótce spotkasz, powiedz, że cofam wszystko. Następnie mogę cię tylko prosić, żebyś wyrzuciła ten głupi list i nie pokazywała go nikomu, żeby nie myślał, że jestem idiotka.

(Nie, wcale tak nie jest, że teraz chcę być szczęśliwa. O filmie myślę w dalekiej przyszłości).

(Ja absolutnie nie jestem krytyczna w stosunku do wszystkich dzieci-aktorów).

Nie myślę, że jestem FANTASTYCZNIE DOBRA, żeby grać w teatrze. Nie, jeśli mam być w jakimś filmie, muszę naprawdę uważać. Ale może równie dobrze poczekać, aż będę starsza. Tysiąc głupich rzeczy zrobiłam, ale najgłupsze w każdym razie było jednak to, żeby napisać do ciebie ten głupi list.

Kiedy czytam twój list to jest tak, jakbyś stała przede mną i mówiła. Byłam taka głupia. Podziwiałam cię bardzo i dalej to robię.

SARA LJUNGCRANTZ1972

Droga Saro Ljungcrantz, Bóg jeden wie, jak długo twój list leżał tu bez odpowiedzi, myślę, że strasznie długo, a w tej sytuacji sama pewnie o nim zapomniałaś. To był naprawdę interesujący list, w którym zmieniasz się w tę i z powrotem i oskarżasz się, że napisałaś do mnie „głupio”. Nie, to nie było głupie i ty nie jesteś głupia – może napisałam coś, co sprawiło, że zrobiło ci się smutno, nie pamiętam zbyt dokładnie, w każdym razie nie było to moim celem. Oj, oj, oj, czasami wszyscy piszemy rzeczy, których nie mamy na myśli! Za okropne uważam to, że ty – po twoim liście, w którym otworzyłaś serce – długo czekałaś na odpowiedź, przebacz mi, jeśli potrafisz. Często mnie tu nie ma, dużo podróżuję, a kiedy potem wracam do domu, czekają na mnie wielkie stosy listów, a twój pewnie odłożyłam na bok, dlatego że wymagał odpowiedzi dłuższej niż te, na które wystarczy odpisać tylko kilka linijek.

Jakkolwiek było, Saro, mam nadzieję, że akurat teraz łatwiej masz w życiu. Napisałaś w liście o koleżance, która zawzięła się i gnębi cię latami – nie sądzę, żebyś ty przez dłuższy czas pozwoliła komuś na coś takiego, ale rozumiem, że to było okropne, kiedy trwało.

Nie bądź na mnie rozżalona, że nie odpisałam wcześniej, nie bądź! Niech wiosenne słońce świeci na ciebie i na mnie.

Astrid LindgrenNIE WZDYCHAJ! Nie musisz czytać wszystkiego. – To pewnie brzmi dziwnie, wielu słów i wyrażeń, i zdań z twoich książek nigdy nie zapomnę. One wpadły prosto w serce.

UWAGA: Pozwól, żeby to było tajne!

Ja prawie nie pojmuję, że osoby z twoich książek nie istnieją. Człowiek ma takie uczucie, że one żyją…

Do Astrid Lindgren

Zobaczyłam, że na regale leży list.

List do mnie, pomyślałam. Mylę się? Rozerwałam, przeczytałam adres nadawcy. I serce zaczęło mi walić. (Nie rozumiem tego, ale moje serce zaczyna zawsze walić w odpowiednim czasie i w nieodpowiednim. Dzięki. Tysiączne dzięki za list! Nigdy w życiu nie zapomnę listu od/do ciebie. Od kiedy napisałam ten pierwszy list. Och, robię się okropnie czerwona na samą myśl o nim! A potem ty odpisałaś! Najpierw byłam wściekła i smutna i zamierzałam napisać do ciebie list z wymyślaniem. Ale potem zastanowiłam się nad tym i dotarło do mnie, że w rzeczywistości masz rację. To mnie trochę rozdrażniło. Najgorsze było to, że myślałam, że musisz mieć o mnie złe zdanie. (Ja, która tak cię lubiłam, mam na myśli twoje książki i trochę to, kiedy widziałam cię w TV). Dlatego ci odpisałam. Naprawdę żałowałam, że napisałam ten głupi list. (To było rzeczywiście wyjątkowo głupie).

Z początku miałam może nadzieję na odpowiedź. Ale nie można chcieć wszystkiego. Nie pojmuję tego, że ty naprawdę rzetelnie odpowiadasz na wszystkie listy i marnujesz pieniądze na 65-örowe znaczki.

Akurat teraz jest mi właściwie dobrze. Ale kilka miesięcy temu zrobiłam mnóstwo „numerów”. Uciekałam, kradłam, wagarowałam itp., itd. No tak. To nie było miłe, bo zostałam wysłana do kliniki psychiatrycznej dla młodzieży w Borås. Niestety, wielu uważa, że to jest szpital dla umysłowo chorych. Mam nadzieję, że ty tak nie myślisz. W każdym razie jest to dom dla dwunasto–osiemnastolatków z problemami. Np. biorących narkotyki, znerwicowanych, pijących itp. Ja byłam tam, bo strasznie boję się ciemności, no i stale były awantury w domu.

Potem wróciłam tu i kilka miesięcy mieszkałam u sąsiadów, ale tam też były awantury, więc przeprowadziłam się znów do domu.

To, że jedna dziewczyna nadeptywała mi na odcisk, kiedy byłam mniejsza, było może częściowo moją własną winą. Nie rozumiałam, że aby sobie poradzić w tym życiu, trzeba zawsze trzymać się i przypochlebiać tym, co mają władzę (popularnym koleżankom). Jeśli przypadkiem nie udało się być bardzo, bardzo popularnym już od samego początku. A ja przeważnie nie umiem przeciwstawić się, jeśli ktoś mnie zaczepia. Jestem zbyt miękka, niestety. Czy to było okropne… Oj, oj, oj! Nigdy nikt nie był bardziej okropny w stosunku do mnie. Może jedna osoba, która rozgadała w szkole, że byłam w psychiatryku. Wszystko przyjmuję tak mocno.

Widziałam film o Emilu. Był bardzo dobry. Nie mogę pojąć, że mógł być tak dobry. Ci, co w nim grali, byli bardzo dobrzy. Stuprocentowo dobrzy, szczególnie Jan Ohlsson i Allan Edwall¹. „Lina” była dobra (może niezupełnie podobna do tej, jak w książce, ale to nic nie szkodziło, uważam). Chciałabym jeszcze raz zobaczyć w TV Det. Blomqvista i Saltkråkan.

To nie ma być dla ciebie przymus, żebyś odpowiedziała, rozumiem, jeśli uważasz, że już wystarczy listów do mnie. Sara.

P.S. Ponieważ urodziłaś się w Smålandii, (w każdym razie tak myślę), widziałaś (możliwie, przypadkowo) albo słyszałaś nazwę starej zagrody w okolicy Enerydy, pod Älmhult? Zagroda, którą mam ma myśli, nazywa się Håralycke. Moja mama tam się urodziła i dorastała, moja babcia i dziadek nadal tam mieszkają, także moi kuzyni. Uważam, że tam jest tak wspaniale (nie dokładnie wspaniale, ale no tak, nie umiem tego wyjaśnić), dom i las, i wszystko. Gdybyś ją zobaczyła, pewnie wcale nie polubiłabyś jej tak bardzo jak ja, ale piszę o tym, bo zawsze zawsze (prawie) uważam, że wszystkie twoje książki opowiadają o tej zagrodzie. Szczególnie dzieci z Bullerbyn i Emil. Ona nie jest dokładnie taka sama, ale prawie. Przypomina ją w każdym razie.

(Ech, to brzmi głupio, ale tak jest). (Zresztą ja też urodziłam się w Smålandii; kocham Smålandię może bardziej niż ci, co w niej mieszkają). (To nie brzmi może przekonywająco, ale są rzeczy, których nie da się wyjaśnić). (Ludzie mogą mówić: kocham swój kraj, ja kocham bardziej Smålandię. Może to dlatego lubię Emila, że jest tam mowa o Smålandii. Nie tylko dlatego, oczywiście). Ech, jak GŁUPIO to wygląda.

Gdybym miała sobie życzyć czegoś naprawdę samolubnie, może ktoś zgadnie, co by to mogło być? Zaczyna się na ak. Aktorka. Właśnie. Mogłabym ZAPŁACIĆ za rolę. Kiedy byłam mała, chciałam zostać pisarką, ale jak tylko zaczynam pisać książkę, czuję się zmęczona po dziesięciu–piętnastu stronach. NIE ODPOWIADAJ! jeśli nie chcesz, oczywiście. Zdaje mi się, że widziałam cię raz w TV, kiedy powiedziałaś, że przecież trzeba odpowiedzieć, jeśli jakieś dziecko zadało sobie trud, żeby napisać. Ale to nie był trud, tylko coś fajnego.

PRZEPRASZAM za ten długi, nudny, niemądry, niedbały list.

Od Sary 13 lat.

brzydkiej

głupiej

stukniętej

leniwej

Mój znak

Zobacz, jak dużo napisałam o sobie, a mimo to nie wiesz o mnie tysiącznej części. A to jest tak, jakbym cię znała, ale naturalnie nie znam cię wcale. KONIEC.

1. Jan Ohlsson (1962–) – aktor, w latach 70. znany z roli Emila w filmowej wersji Emila ze Smålandii; Allan Edwall (1924–1997) – zagrał ojca Emila (przyp. tłum.).Sobota

Saro, moja Saro, uważam, że napisałaś do mnie długi i bardzo ładny list i teraz nie mogę powstrzymać się od tego, że często myślę o tobie. Rozumiem, że należysz do tych, którym jest trudno, właśnie dlatego że jesteś intelektualnie rozwinięta i jesteś wrażliwa – taka jest zawsze młodzież, którą łatwo zranić i która w i d z i, jak dużo smutku i szaleństwa jest na tym świecie. Ci, co pozostają obojętni i przeważnie myślą tylko o tym, żeby czas płynął najprzyjemniej, jak to możliwe, tacy nigdy nie wylądują w żadnej klinice psychiatrycznej dla młodzieży – dla mnie to świadectwo, że jesteś człowiekiem wrażliwym i nic poza tym. Myślę naprawdę, że to w najmniejszym nawet stopniu nic nie znaczy, że byłaś w szpitalu dla umysłowo chorych albo że jesteś umysłowo chora. Ach, ach, ach, sądzę, że wkrótce wszyscy będziemy musieli iść do jakiejś kliniki psychiatrycznej, jeśli tylko można tam będzie otrzymać jakąś pomoc. Może tobie coś to pomogło, mam nadzieję. A na to, że istnieją idioci, którzy mają czysto osiemnastowieczne zapatrywanie na opiekę psychiatryczną, spróbuj gwizdać. Wiesz, co mnie nęka jeszcze bardziej po twoim ostatnim liście – że twój poprzedni list leżał tak długo bez odpowiedzi, a tymczasem tobie było tak ciężko. Piszesz, że „akurat teraz jest mi właściwie dobrze” – mam nadzieję, że to „właściwie” nie znaczy, że nie jesteś pewna, jak to jest z tym „dobrze”. „Brzydka, głupia, stuknięta, leniwa” – piszesz w liście, że taka jesteś. Że nie jesteś głupia i stuknięta, wiem z całą pewnością z twoich listów, jak jest z tą resztą, nie mogę przecież się wypowiadać. Ale że się jest brzydkim, uważa się z a w s z e, kiedy się ma trzynaście lat, w tym wieku byłam przekonana, że jestem najbrzydsza ze wszystkich i że nikt nigdy nie mógłby się we mnie zakochać – ale z czasem zauważyłam, że nie jest z tym aż tak źle, jak myślałam. Przypuszczam, że tak samo stanie się z tobą. Wiesz, na co gorąco, gorąco mam nadzieję i czego chcę – żebyś poradziła sobie z tymi trudnościami, które może masz w swym życiu, bez próbowania pocieszenia się w taki sposób, jak wiele młodzieży robi obecnie, czymś, co daje tymczasowe uwolnienie od strachu i smutku, a co później sprawia, że wszystko jest dziesięciokrotnie gorsze – mam na myśli wódkę i narkotyki. Chcę powiedzieć, że teraz nie mam żadnego powodu sądzić tak o tobie, ale sama wiesz, jak to jest, kiedy się jest smutnym i w dołku. Człowiek chwyta się byle czego, co pomaga, byle czego, c z e g o k o l w i e k. Siedzę tu i pragnę tak, że aż we mnie trzeszczy, żebyś ty przebrnęła mimo wszystko bez środków podniecających. Nawet taka rzecz, jak zwyczajne palenie papierosów, mści się okropnie na tym ciele, które człowiek dostał i ma przez całe życie. Nie myśl, że teraz wyjeżdżam z kupą ostrzeżeń, jak jakaś ciotka. Ja chcę, chcę, bardzo chcę tylko, żeby było ci dobrze, Saro, trzynaście lat!

Chciałabym wiedzieć, dlaczego tak boisz się ciemności, czy możesz sama odgadnąć, jak do tego doszło? Nigdy ani odrobinę nie bałam się ciemności, dlatego nie wiem, jak to jest, ale to musi być okropne. Jaka szkoda, że nie mogłaś rosnąć w tej zagrodzie w Smålandii, wszystko byłoby wtedy pewnie inaczej. Dobrze potrafię zrozumieć, że kochasz tę zagrodę w taki sam sposób, jak ja kochałam Näs, tak się nazywa zagroda, w której ja wyrosłam i która jest pierwowzorem Bullerbyn.

Jeśli masz jakieś małe swoje zdjęcie, cieszyłabym się bardzo, gdybym je dostała. Słuchaj, naprawdę nie ma żadnego kółka teatralnego w Ulricehamn? Przy Bibliotece Miejskiej? Mogę zrozumieć, że czujesz, że dałabyś ujście temu, co cię przepełnia, gdybyś mogła grać w teatrze. Aktorką na poważnie też może mogłabyś zostać, ale nie sądzę, żeby jakieś filmowe role w wieku kilkunastu lat wiele wniosły do zrealizowania planów. Natomiast szkolne przygotowanie – niestety, bo ty jesteś przecież leniwa, mówisz! Bez szkolnej podstawy nie sądzę, by ktoś był coś wart jako aktorka, więc chyba musisz postarać się popracować w szkole. Nie dlatego, że to dla ciebie coś znaczy, ale czy mogłabyś spróbować odczuć, jak intensywnie chcę, żebyś sobie poradziła? Żebyś nie „uciekała, kradła, wagarowała” już więcej.

Czy masz możliwość zachowania takiego listu, aby nie czytał go ktoś inny?

Czy mogę pisać do ciebie, co tylko chcę? Do widzenia, Saro, moja Saro!

Astrid(To się stało, kiedy zobaczyłam „Ucieczkę Pippi”, jak na poważnie zaczęłam myśleć o tym, żeby uciec).

Do Astrid (Lindgren)

Bardzo dziękuję za list. Tak, chodzę i myślę o wszystkim, co napisałaś, bardzo często, chyba niedługo będę umiała list na pamięć.

Niestety, jestem chyba wrażliwa, ponieważ mogę nagle, rycząc na cały głos, wybiec (wyjechać na rowerze) ze szkoły (a więc zwagarować) i iść do lasu, i beczeć, i litować się nad sobą. Jeśli akurat ktoś mnie zranił.

Albo beczę, jak tylko pomyślę o babci albo mamie. Tylko dlatego, że tak bardzo je kocham.

Mam też inne odruchy, np. siedzieć i rechotać na całe gardło przez godzinę i doprowadzić całą klasę do śmiechu. Albo robić gorsze rzeczy, o których pisałam trochę w poprzednim liście. W ostatnich miesiącach codziennie przychodziłam co najmniej 15–20 min spóźniona. Albo nie wstać przed godz. 8.00. Jedno, co jest dziwne, to że (szczególnie wieczorem albo nocą, kiedy pada deszcz albo kiedy jest ciepły dzień, zawsze wiosną) tęsknię za tym, żeby uciec. To prawie jest tak, że nie mogę przestać. Dwa razy uciekłam. Wróciłam tego samego dnia z różnych powodów. Trzeci raz ucieczka się nie udała. A więc nie jestem taka sprytna, ale już samo uczucie, żeby uciec, kiedy człowiek wychodzi na dwór i czuje się wolny. Ach, drogie dzieci, jakie to wspaniałe. Ale teraz nie uciekam, bo szkoda mi mamy, kiedy się niepokoi.

Nie wiem, czy wierzę w psychiatrów. No, w jakiś sposób. Ale czuję się trochę bezbronna, kiedy jakiś człowiek wie o mnie wszystko z najdrobniejszymi szczegółami. Czasami.

Ech, nie myśl o tym, że nie odpowiedziałaś od razu. To STRASZNIE miłe, że w ogóle odpowiedziałaś. Sama często odpowiadam po TYGODNIACH I Miesiącach, choć nie dostaję tak wielu listów.

U mnie jest zarówno dobrze, jak i źle – to zmienia się z dnia na dzień.

Wcale nie jest przyjemnie wyglądać jak ja. Pewnie jestem trochę dziecinna, bo myślę, że „kiedy będę dużą, piękną i znaną aktorką”, wszystko będzie dobrze. A jakbym tak nie myślała, byłabym jeszcze bardziej zdołowana. Nie dlatego, że w to wierzę, ale przecież trzeba mieć na coś nadzieję.

Z wódką i narkotykami nie zamierzam zaczynać. Może się zdarzyć, że kiedyś jeszcze w życiu się upiję, ale nikt nie potrzebuje się z tego powodu niepokoić.

Wcześniej paliłam dość dużo przez jakiś czas, ale skończyłam z tym (uważam tak jak ty, ale może nie uważałam tak jakieś pół roku temu).

BAĆ SIĘ CIEMNOŚCI

Mój strach przed ciemnością to coś pośredniego między zwykłym baniem się ciemności i wiarą na poważnie, że można być zamordowanym przez diabły. Nie wierzę w to, ale mam takie uczucie. Wiedziałam, że ty nigdy nie bałaś się ciemności, wiedziałam o tym z góry. To naprawdę okropne, kiedy boję się ciemności, najczęściej wieczorem albo w jakimś bardzo małym paskudnym miejscu. Tylko jak jestem sama. Tego nie da się wytłumaczyć. Wierzę, że ludzie żyją dalej i to jest, jakbym nigdy naprawdę nie była sama…

Np. teraz. Jest godzina wpół do dwunastej wieczór. Tylko ja nie śpię i piszę.

Nawet w Håralycke (zagrodzie) boję się ciemności.

Wszystko przeżywam tak silnie. (O ile to może mieć coś wspólnego z tym, że chcę być aktorką, przepraszam za „zrzędzenie”!)

Znalazłam na mapie Näs, leży ono na północy w Dalarnie. Ja, która zawsze uważałam, że ty dorastałaś w Smålandii. Ale może dwie miejscowości nazywają się „Näs”.

W Ulricehamn nie ma żadnej teatralnej działalności. Nie wiem, czy chciałabym brać w niej udział, gdyby nawet była. (Gdyby istniał jakiś klub teatralny albo coś podobnego, na pewno bym o tym wiedziała).

Tak, niestety, to może nie jest „dobrze” dostać rolę w filmie w wieku kilkunastu lat, choć niemal zwariowałam na punkcie roli Fideli, oczywiście. Dziwne zresztą, że nic nie słychać o filmie (Biały kamień). Może w głębi duszy mam nadzieję, że żaden film nie powstanie. Nie z zazdrości w stosunku do tej, która „stanie się” Fideli (mam nadzieję), uważam, że ani ja, ani pewnie nikt inny nie potrafi być taką Fideli, jaka jest w książce. Czytałaś ją, jest naprawdę DOBRA, ŚWIETNA.

Tak, ech, gdyby tylko można było uniknąć szkoły, NIENAWIDZĘ szkoły. Harówka, HARÓWKA bez żadnego pożytku. Lekcje, sprawdziany, wstawanie o ósmej, pilnowanie godzin, klasy, książek, znajdowanie klucza od szafki. To nieludzkie. Człowiek oszukuje, niestety, itd. Wkrótce nie wytrzymam. I ten chol..ny dyrektor ze swoim sekretariatem. Nie, nie, dlaczego trzeba mieć dobre oceny? Oceny nie powinny świadczyć o wszystkim. Wiesz, przez rok miałam średnią 4, teraz jest chyba 2–3. Pomyśl, uciec tak od tego wszystkiego. Ech, tak. Pisz do mnie, cokolwiek, tylko kiedy CHCESZ i MASZ SIŁĘ. Będę się cieszyć z najmniejszej sylaby. Gdybyś wiedziała, jak uradowałaś mnie tym listem.

(To miłe, że udało mi się kogoś oszukać, że jestem „intelektualnie rozwinięta”. Zawsze myślałam, że ty jesteś tak inteligentna i mądra, musi się pewnie taką być, kiedy potrafi się tak pisać i układać słowa jak ty. Chciałabym tak umieć).

(Jest dwunasta w nocy) (gdybym teraz skończyła, ale i tak będę jutro zmęczona i przyjdę spóźniona, i będę musiała zostać po lekcjach, czym się zbytnio nie przejmuję).

Oj, czuję, jak zaczynam bać się ciemności, jeszcze chwilę popiszę, żeby myśleć o czymś innym.

Tak, hm. Hej, cześć! Sara

Myślałam, żeby wysłać zdjęcie w poprzednim liście, ale nie chciałam wydać się natarczywa. Na zdjęciu nigdy nie jestem podobna do siebie.

Pomyśl, ty chcesz, żebym skończyła szkołę, to oznacza niesamowicie, niesamowicie dużo. Jak wysokie oceny, uważasz, trzeba mieć? ZDJĘCIE jest okropnie głupie. Ja tak nie wyglądam, ale równie brzydka jestem w rzeczywistości.

Jeśli chcesz, możesz przecież odesłać z powrotem jedną fotografię, ale to nie jest konieczne.Hej, ty ładna dziewczynko – kiedy napisałaś, że jesteś brzydka, pomyślałam, no tak może to jest taka, jak ja to nazywam, dziewczyna-myszka, której trochę trudno właśnie dlatego, że ma wygląd, który wcale nie odpowiada ani jej samej, ani jej kolegom, ani w ogóle nikomu. I oto przychodzą dwa zdjęcia nadzwyczajnie pięknej dziewczynki o dużych wyrazistych oczach, zgrabnym nosie, pięknych ustach, pięknych włosach, właśnie takiej, która zwykle bywa najpopularniejsza w klasie! Przedziwne! To n i e m o ż l i w e, żebyś ty rzeczywiście uważała się za brzydką! Pokazałam twoje zdjęcie (ale uwaga, żadnego listu!) moim kilkorgu przyjaciołom, przy różnych okazjach, ostatni raz dzisiaj dziewczynie – albo ty pewnie nazwałabyś ją ciotką – która jest bardzo piękna, i powiedziałam: Co sądzisz i co byś powiedziała o tej dziewczynce? „Piękna – odpowiedziała od razu – bardzo ładna. Ale chyba niełatwo jej samej ze sobą!”

To zabawne, że pisałaś o „Białym kamieniu”, a zaraz potem wydrukowano w „Dagens Nyheter” informację, że teraz zaczynają nagrywać ten film. Wtedy pomyślałam o tobie! Rozumiem, że to trudne, jeśli tak gorąco pragnie się zagrać właśnie rolę Fiddeli. Ale może widziałaś, że dziewczynka, która ją będzie grać, ma dziesięć lat. Rzeczywiście masz o trzy lata za dużo na swym młodym karczku, bo Fiddeli nie może mieć więcej niż dziesięć. Czytałam książkę i b a r d z o mi się podobała, i bardzo lubię także tę, która ją napisała, Gunnel Linde. Jest po prostu na wskroś dobrym człowiekiem.

Mam nadzieję, że kiedyś zasiądę w pierwszym rzędzie na parterze i zobaczę Sarę Ljungcrantz debiutującą tak, że aż echem się odbije. A żeby to było możliwe, to – ojojoj, jaka szkoda, że szkoła napełnia cię taką niechęcią, r o z u m i e m, że tak jest, i dla ciebie życzyłabym, żebyś mogła tego uniknąć i pójść jakoś na skróty, ale tak się nie da. Nawet jeśli nie możesz podnieść średniej ocen do jakichś 4, to i tak musisz wytrzymać i zdobyć świadectwo ukończenia szkoły, żebyś mogła iść dalej do jakiejś szkoły scenicznej, inaczej nic z tego nie będzie. Dlatego więc – zaciśnij zęby i p r ó b u j! Próbuj przychodzić na czas, próbuj gwizdać na to, jeśli dyrektor jest głupi, tylko myśl każdego dnia: będę aktorką i dlatego teraz musi mi być tak cholernie! Te trudne lata miną przecież mimo wszystko, a to jest niestety tak istotne, co stanie się właśnie wtedy. Tak, sama uważam, że jestem ciotkowata i zrzędliwa, ale nic na to nie poradzę – bo wiem mianowicie z wieloletniego doświadczenia, że takie ciotkowate gadanie jest prawdą. Szkoda mi ciebie – nie myśl, że nie – że musisz siedzieć do upadłego w szkolnej ławce, której nienawidzisz, a mimo to chcę, byś to robiła. A od czasu do czasu możesz chyba dać mi znać, jak idzie – z tym i z owym. Z lęku przed ciemnością, mam nadzieję, wkrótce wyrośniesz. Kiedy byłam mała, myślałam, że diabeł siedzi za komodą w sypialni, gotów wyskoczyć i zatopić we mnie pazury, ale ten strach minął, to było, jeszcze zanim zaczęłam chodzić do szkoły, potem nigdy już się nie bałam. Akurat teraz tu w Sztokholmie grają w teatrze sztukę dla dzieci, która mówi właśnie o tym, jak to jest bać się, wszyscy ludzie chyba boją się c z e g o ś.

No, teraz idę obrać ziemniaki na obiad, dziś nie będzie więcej. Odsyłam ci jedno zdjęcie, tak jak chciałaś, ale jedno zatrzymam, jeśli mogę. Kiedy na nie spojrzę, pomyślę: To jest moja Sara Ljungcrantz, ona będzie aktorką, chociaż muszę zaczekać na to jeszcze parę lat!

Miej się tak dobrze, jak tylko możesz!

Oj, prawie zapomniałam o jednej rzeczy. O tym, co napisałaś, że to Pippi kusi cię do ucieczki. To mnie przeraża. Nigdy nie przypuszczałam, że wymysł Pippi może kogoś na poważnie skusić do naśladowania. A nie jest to tak, że ty masz w sobie chęć ucieczki, która wcale nie potrzebuje szczególnej inspiracji z zewnątrz?

I jeszcze jedno. Tak, miejscowość Näs, w której się urodziłam, leży w Smålandii. Przypuszczam, że w każdej okolicy istnieje Näs, ale moje Näs leży tuż koło Vimmerby. Hej, moja droga – chętnie utrzymam z tobą kontakt, jeśli tego chcesz.

AstridByłam naprawdę bardzo poruszona wszystkim, co piszesz.

Do Astrid L.

Hej, dzięki za list, ech nie, jak możesz uważać, że jestem piękna, nie mogę zrozumieć, ale to było strasznie dobre/miłe/przyjemne. Ale przecież są rzeczy, których nie widać na zdjęciu (wągry, bladość itp). Muszę przyznać, że twarz jest troszeczkę lepsza od innych części. Wyglądam więc jak „deska”, jeśli tak można powiedzieć. I mam nogi, na które nie pasują żadne spodnie na świecie. Marzę o tym, żeby móc kupić spodnie. Długie, obcisłe i szerokie na dole. Ale… przyrzekam, że skończyłam gadać o swoim wyglądzie. Należy przecież być wdzięcznym, że wygląda się przynajmniej tak, jak się wygląda.

(Moimi rodzicami są nauczyciele. Mam trochę niezwykłe (durne) imię, kiedy byłam mała, grasejowałam, byłam wyśmiewana, przewrażliwiona, miałam kręcone włosy itd. Z powodu tego wszystkiego, a może z jeszcze innych, cierpię od szóstego, siódmego roku życia. To przecież przykre, ale przyznaję, że sama sobie jestem winna. Myślę, że zaryzykuję i odważę się wychodzić trochę więcej. Kiedy kumpelki pytają mnie, czy wyjdę z nimi wieczorem, odpowiadam: „Nie, jestem taka brzydka i głupia, że nie sprawia mi to przyjemności”. Ale może zacznę wychodzić).

Nikt na świecie nie ma pojęcia, jak bardzo chciałabym zagrać Fideli (Wiem, że pisze się przez dwa „d”, ale zawsze akcentowałam ostatnie „i”. Kiedy wysłałam zgłoszenie do roli, wyobrażałam sobie, że to prawie na pewno będę ja. Podobnie było z rolą Pippi, ale nie byłam chyba tak smutna z jej powodu. Bo Pippi nigdy bym nie dała rady zagrać). Ze wszystkich ról na świecie wybrałabym Fideli.

Ani trochę nie boję się nauczycieli. Irytuję ich niesłychanie, ale mimo to jednocześnie niektórych mi szkoda. (W każdy wtorek zostaję za karę w szkole).

Aha, bardzo chętnie będę do ciebie pisać, jeśli przyrzekniesz, że mi powiesz, kiedy będziesz miała dość czytania. Pomyśl, gdyby mama albo w ogóle inni ludzie tu, wokół mnie, wiedzieli, że dostałam listy od ciebie, nigdy by nie uwierzyli, właśnie o tym pomyślałam. Ale sądzę, że nikt o tym nie wie.

Okropnie się boję, że ktoś krzyknie: „SARA INGEBORG LJUNGCRANTZ” po skańsku, jak to bywało, gdy byłam mała. Wtedy chcę zapaść się pod ziemię.

(Śmiertelnie się boję rozmawiać z chłopcami).

Chyba nikt inny poza mną nie ucieka po obejrzeniu „Ucieczki PIPPI”. Za pierwszym razem, kiedy to zobaczyłam, uważałam, że to cudowne radzić sobie samemu, tak samo jak patrzeć, co się „wynurzy”. Za drugim razem pomyślałam: „Aha. Niestety, nie zawsze jest tak wesoło w czasie ucieczki jak tu”. Bo wtedy „uciekłam”. Ale zrobiłabym to pewnie i tak.

OJ! WSPANIALE, że Näs leży w Smålandii. Może kiedyś będę tamtędy przejeżdżać i sprawdzę, jak tam jest! (Jest noc, odrobię lekcje, potem pójdę spać).

(Cd.) W ostatni piątek nocowałam u mojej koleżanki (choć nie było mi wolno), a rano postanowiłyśmy spóźnić się parę godzin. Leżałyśmy więc w łóżkach w bieliźnie i malowałyśmy się. Telefon dzwonił, ale myśmy nie odbierały. Nagle usłyszałyśmy samochód na podjeździe. Zwiewamy przez kuchnię do pokoju rodziców koleżanki. Rzucamy się pod łóżka i próbujemy powstrzymać śmiech. Koleżanka chichocze. I głos: „No, teraz idziecie ze mną do szkoły! Dyrektor! Akurat wtedy, tak, Boże drogi, wtedy wolałabym być gdzieś indziej! Ale obie z koleżanką zaczynamy głupio rechotać na całe gardło! Leżymy tam i WYJEMY ze śmiechu, a dyr. gada, że mamy wyjść. Chwilę zabiera, żeby wyjaśnić, że nie jesteśmy ubrane i musimy przynieść sobie ubranie. I że on może wyjść, a tymczasem my przejdziemy obok kuchni. (W kuchni siedzi MAMA! W śmiertelnej ciszy). Sporo czasu zabiera nam ubranie się i postanowienie, że nie będziemy wymykać się przez okno, ponieważ nie mamy butów. Potem wychodzimy, pyskujemy i przeklinamy. (Smarkate! – myślisz pewnie). Czysta filmowa komedia, coś takiego zdarza się tylko mnie. Nie mów o tym nikomu!

Mam iść do rodziny zastępczej, bo nie wytrzymuję w domu. Krzyczę i przeklinam, tu stale są awantury. Pytanie tylko, gdzie mam iść. UWAGA! Ja chcę mieć rodziców zastępczych. Jeśli ktoś zechce się mną opiekować, a ja będę się tam dobrze czuła, inaczej wyprowadzę się albo ucieknę.

Mam „pracę” w firmie mebli Svenem. W każdą sobotę pilnuję dzieci na „placu zabaw”. Pięć koron za godz. To nie jest wcale takie miłe. Niedługo będę konfirmowana. Fe.

Chciałabym być dobra w szkole, ale wszystko jest takie trudne i tak wspaniale zwagarować.

Wkrótce nie będę ufać nikomusieńku.

Co mam właściwie robić? Wszystko jest beznadziejne. Pomyśl, gdyby tak coś się wydarzyło. Zawsze chcę, żeby się coś działo, w przeciwnym razie staję się nerwowa.

Sara

Nienawidzę ludzi. Nienawidzę ludzi, którzy mają nade mną władzę. Ple, ple, sram na wszystko, prawie na wszystko.

Sara Ljungcrantz

UlricehamnSaro, moja Saro, dziękuję za list i pamiątkę z konfirmacji, i za całe zaufanie. To rzeczywiście wygląda, że męczące jest być Sarą, ale na pewno męczące jest także być twoimi rodzicami. Czy twoja dusza nie uspokaja się, kiedy jesteś na wsi u babci? Czy nie możesz być u niej, aż największe dzikie fale w tobie trochę opadną? Ale może tak się nie da? Piszesz, że nienawidzisz ludzi, którzy mają nad tobą władzę. Jest ich tak wielu? A czy ty nie masz także sporo władzy – przez to, że wierzgasz i stajesz dęba? Myślę, że to najtrudniejsze ze wszystkiego, mieć władzę i jej nie nadużywać. Od Hitlera począwszy, wszędzie dookoła istnieją tacy, którzy nadużywają władzy, a tobie może przytrafiło się spotkać prawdziwych drani, ponieważ jesteś tak przepojona nienawiścią. I nie ufasz żadnemu człowiekowi. Oj, oj, oj, chciałabym, żebyś miała przynajmniej jednego naprawdę prawdziwego przyjaciela, na którym rzeczywiście możesz polegać.

Napisałaś w liście coś, co przykuło moją uwagę. Mówiąc o nauczycielach. Drażnisz ich śmiertelnie, ale mimo to jednocześnie żal ci ich.

Przed paroma dniami miałam u siebie kilka dziewcząt z jednej szkoły, które przyszły zrobić wywiad. I opowiedziały trochę, jak to jest w ich szkole. Dręczyły jednego nauczyciela tak, że próbował wyskoczyć z okna na czwartym piętrze. Zatrzymały go w ostatniej chwili – ale nie przestały go dręczyć! Możesz to pojąć? Próbowały mi wyjaśnić, jak wzajemnie się podpuszczały, to brzmi bardziej niż przerażająco, uważam, bo to pokazuje jeszcze raz, co zawsze sądziłam, że człowiek, my wszyscy jesteśmy jedynie małymi strasznymi zwierzętami i w ogóle nie wiemy, jaką masę diabłów mamy w sobie. Właśnie to, że można kogoś dręczyć i jednocześnie go żałować. Zastanawiam się, czy to nie jest pewien rodzaj nienawiści do siebie samego, która tak się uzewnętrznia. Nie, już nie mówmy o tym.

Życzę ci pogodnych Zielonych Świątek z pewnym wyciszeniem duszy. Chciałabym wiedzieć, jak ci się dalej wiedzie – jeśli masz ochotę opowiedzieć. Nie chcę mieć nad tobą żadnej władzy, bo wtedy zaczniesz mnie tylko nienawidzić.

AstridDo Astrid Lindgren

Akurat teraz irytuje mnie (dzięki za list), że przepuściłam program z tobą o Bullerbyn¹. Ale niemal spodziewałam się tego, rozumiałam, że będziesz w tym cyklu i że na pewno go przepuszczę. Widziałam go mianowicie w JESZCZE RAZ², ha, ha, był faktycznie bardzo zabawny.

Kiedy się zastanowię, to niesłychanie ciężko jest być Sarą! Ale to całe szczęście, nigdy bym nie wytrzymała być zwykłym człowiekiem. Właśnie teraz jestem u babci na wsi, póki nie dostanę się do rodziny zastępczej na lato i może na przyszły rok. Zostałam zmuszona przerwać szkołę ok. dziesiątego maja, bo prawie każdą lekcję wagarowałam. Nie mogli mnie trzymać dłużej.

Na 98% mniej więcej polegam na:

mojej koleżance

mojej mamie

mojej babci

Söderlingu (psych.) 90%³.

I na tobie, że nie pokażesz nikomu listów, które piszę, jasne, że nie zabraniam ci tego wprost, nie sądzę, by kogoś interesowały, a ty i tak pewnie wyrzucasz je, jak tylko przeczytasz.

To z dręczeniem nauczycieli jest jak sport, jak konkurs. Trudno to wyjaśnić.

(Przed kilkoma tygodniami byłam u psychiatry w związku z rodziną zastępczą. Jednym, co wydało mi się dziwne, było to, że on (Söderling) powiedział: – Masz jakiś kontakt ze Szwedzkim Radiem? I wymienił mnóstwo zatrudnionych w Szw. Radiu, a między innymi „ASTRID LINDGREN” (!) (?) i spytał, czy pisałam do kogoś z nich.

– Nie wiem, czy chcę coś powiedzieć – odpowiedziałam.

PONADTO on „współpracuje” z GUNNEL LINDE (!) (?)

Wczoraj czytałam pierwszy rozdział z „Południowej Łąki”. Chlipałam tak, jak wtedy kiedy czytałam to wiele lat temu, jeśli w pobliżu nie było nikogo. Miałam mokre oczy. Och, jakie to cudownie smutne i piękne, ale może wcale nie chodziło o to, żeby nad tym chlipać?

Tylko jak ty możesz być tak świetna?

Pozdrowienia

Możliwe, że trochę psychicznie uszkodzona Sara

1. Program w TV „Kim właściwie jest Lisa z Bullerbyn” nadano 26 maja 1972.

2. Cykl „Jeszcze raz” nadano w ośmiu odcinkach od 4 kwietnia do 23 maja 1972.

3. Ordynator Bertil Söderling (1905–1989), znany jako „radiowy doktor”.Och, jak UCIESZYŁY mnie książki, tak byłam szczęśliwa, że nie mogłam powstrzymać się, by nie powiedzieć o tym babci. Strasznie miło było je dostać, częściowo dlatego, że wyglądają tak ładnie (i co dziwne, nie czytałam ich, tylko myślałam nad tym, by kupić je obie), no i uważam, że to takie miłe i wzruszające z twojej strony, dać mi je, no i miło mieć je z twoim podpisem. (Z początku nic nie zrozumiałam, myślałam, że to z jakiegoś konkursu).

A więc DZIĘKI za książki o Kati, to było, nie potrafię określić, jak miłe z twojej strony i pamiętaj, że naprawdę byłam szczęśliwa, bo byłam.

Mam się dobrze i przeważnie czuję się tu dobrze, ale mimo to nadal łatwo mnie zranić i czasami zmuszam się, żeby nie chlipać przy ludziach. Czy nie powinno być tak, że ma się prawo płakać, kiedy się chce, bez tego, żeby ludzie gapili się na człowieka? Chciałabym, żeby to było równie naturalne jak śmiech.

Jeden biedak w mojej klasie chlipie „stale” i słyszy, że jest mazgajem, który chlipie o byle co po to, żeby się nad nim użalać.

Ale płakanie to coś, za co człowiek powinien być wdzięczny, że może. Kiedy odczuwam wielką bezsilność, często nie mogę powstrzymać się od płaczu.

(Powiedziałam to tylko dlatego, że chciałam to komuś powiedzieć).

Jeszcze nie zaczęłam swojej własnej książki, ale od czasu do czasu wpada mi do głowy jakieś zdanie czy kawałek, który by się nadawał. Wiele razy zaczynałam książki, ale nigdy nie było to zbyt dobre. Chyba najfajniej jest tak długo, póki są tylko pomysłami.

Jeszcze raz dzięki za książki, zacznę je teraz czytać.

Hej, hej!

Sara Ljungcrantz

Håralycke

Eneryda

(Och, jak ja cię lubię, Astrid Lindgren!)
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: