Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Tylko jedna noc - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
23 listopada 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Tylko jedna noc - ebook

Historia o zemście, niezwykłej sile i walce, ale nade wszystko – historia o zakazanej miłości!

„Tylko jedna noc to zmysłowa, inteligentna i całkowicie wciągająca powieść. Zapierająca dech w piersiach – od początku do końca. Kocham tę książkę i nie mogę się doczekać, by wyruszyć gdziekolwiek Simona Ahrnstedt zabierze swoich czytelników następnym razem”. Tessa Dare

„Ma wszystko, czego czytelnik mógłby chcieć!” Eloisa James

„Wysmakowana opowieść o korupcji, zemście i wywalczonej z trudem miłości”. Kirkus Reviews

„Pełna pasji historia miłosna osadzona w okrutnym świecie wielkiego biznesu. Szwedzki bestseller”. Publishers Weekly

Natalia de la Grip to jedna z najbardziej utalentowanych konsultantek biznesowych w świecie wielkiej finansjery. Choć wie, że powinna się już ustatkować i związać z kimś, kto dorówna jej statusem społecznym, nic sobie z tego nie robi – odkąd pamięta, chadzała własnymi ścieżkami.

Pracuje ciężko, żeby osiągnąć swój cel: sprawić, by ojciec, bezwzględny patriarcha, pozwolił jej zasiąść w zarządzie ich rodzinnej firmy, jednego z największych przedsiębiorstw.

Tymczasem David Hammar, jeden z najbogatszych inwestorów w szwedzkiej branży venture capital, planuje przejąć firmę rodziny de la Grip. W tym celu zaprasza Natalię na lunch, chcąc przeciągnąć ją na swoją stronę. Kobieta nabiera podejrzeń, jednak równocześnie jest zaciekawiona znienawidzonym przez krewnych mężczyzną. Czy spotkanie zakończone wspólną nocą na pewno nic nie znaczy, jak próbuje sobie to wmówić dwójka bohaterów?

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7999-806-7
Rozmiar pliku: 1 000 B

FRAGMENT KSIĄŻKI

1

środa

25 czerwca

David Hammar wyglądał przez wypukłe okno helikoptera Bell. Z wysokości tysiąca stóp rozciągał się widok na wiele kilometrów. Poprawił słuchawki z mikrofonem. Dzięki nim, mimo warkotu śmigieł, mógł rozmawiać z pozostałymi, nie podnosząc głosu.

– Tam – powiedział i wskazał palcem żółty zamek Gyllgarn, który przed chwilą stał się widoczny.

Odwrócił się do Michela Chamouna, który siedział na przypominającym muszlę tylnym siedzeniu.

Pilot Tom Lexington zmienił kurs, a potem, patrząc na zamek, zapytał:

– Jak blisko mam podlecieć?

– Nie za blisko, tylko na tyle, żebyśmy mogli go obejrzeć – odpowiedział David. – Wolałbym nie wzbudzać niepotrzebnej ciekawości.

Zamek został zbudowany na wysepce znajdującej się na środku wyjątkowo szerokiej rzeki. Jej wartki nurt obiegał wyspę, tworząc naturalną fosę. Kilkaset lat temu musiała świetnie chronić przed wrogami. Dziś połyskująca woda, zielone łąki i cieniste lasy przypominały namalowany grubymi pociągnięciami pędzla obraz przedstawiający wiejską idyllę. Helikopter zatoczył szeroki łuk. Na pastwiskach pod nimi przechadzały się konie i owce. Od głównej drogi do zamku prowadziła aleja z potężnych kilkusetletnich dębów. Nawet z tak dużej wysokości widać było zadbane drzewa owocowe i kolorowe klomby otaczające dobrze utrzymaną posiadłość.

Cholerna idylla.

– Zdaniem pośrednika, z którym rozmawiałem, sam zamek jest wart trzydzieści milionów – powiedział David.

– To sporo – stwierdził Michel.

– A do tego dochodzi wartość ziemi i lasów – dodał David. – No i wody. W sumie to kilka tysięcy hektarów i już one same są warte ponad dwieście tysięcy – powiedział i przystąpił do wyliczania kolejnych bogactw. – W lasach żyje dzika zwierzyna, a do posiadłości należy kilka mniejszych domów. Oczywiście trzeba również pamiętać o majątku ruchomym. Na przykład zdobyczach wojennych z siedemnastego wieku. Srebrnych serwisach i rosyjskich antykach. I zbiorach sztuki, do których należą przedmioty wyprodukowane w ciągu ostatnich trzystu lat. Domy aukcyjne na całym świecie będą się o nie zabijać.

David odwrócił się na siedzeniu. Michel przyjrzał się żółtemu zamkowi, nad którym się unosili.

– I to wszystko należy do firmy? – zapytał. – A nie do rodziny?

David pokiwał głową.

– Aż się wierzyć nie chce, że wybrali takie rozwiązanie – zgodził się z nim. – Tak to jest, gdy komuś się wydaje, że jest niepokonany.

– Nikt nie jest.

– No właśnie.

Michel wyglądał przez okno. David czekał. Widział, że ciemne oczy przyjaciela błądzą nad łąkami.

– To prawdziwy narodowy skarb – stwierdził Michel. – Jeśli go sprzedamy, podniesie się spory szum.

– Nie: jeśli – odparł David krótko. – Kiedy.

Miał pewność, że to zrobią. Podzielą ziemię na mniejsze działki i sprzedadzą temu, kto da więcej. Ludzie zaczną protestować, a najgłośniej będą krzyczeć dotychczasowi właściciele. Na myśl o nich nieznacznie się uśmiechnął.

– Już się napatrzyłeś? – zapytał.

Michel potwierdził skinieniem.

– Odstawisz nas do miasta, Tom? Już skończyliśmy.

Tom kiwnął głową, wykonał elegancki skręt i zwiększył wysokość. Zostawili za sobą sielankową okolicę i ruszyli w kierunku Sztokholmu. Pod nimi przesuwały się autostrady, lasy i zakłady przemysłowe.

Po kwadransie znaleźli się w strefie powietrznej stolicy i Tom nawiązał łączność z wieżą kontroli lotów lotniska w Brommie. David słuchał jednym uchem krótkich, standardowych komunikatów.

– One thousand five hundred feet, request full stop landing, three persons on board.

– Approved, straight in landing, runway three zero…

Tom był doświadczonym pilotem, miał spokojne ruchy i uważne spojrzenie. Na co dzień pracował dla prywatnej firmy ochroniarskiej, ale znali się z Davidem od dawna i Tom chętnie poświęcił trochę czasu, gdy Hammar stwierdził, że chciałby obejrzeć zamek z powietrza.

– Dziękuję, że z nami poleciałeś – powiedział David.

Tom nic nie odpowiedział. Skinął tylko nieznacznie głową na znak, że słyszał.

David odwrócił się do Michela.

– Mamy jeszcze dużo czasu do zebrania grupy kierowniczej – oznajmił i spojrzał na zegarek. – Dzwoniła Malin. Wszystko gotowe.

Malin Theselius pełniła funkcję ich rzecznika prasowego. Michel usiadł wygodniej. Był potężnie zbudowany. Miał na sobie garnitur. Podrapał się po ogolonej głowie. Sygnety na jego palcach błysnęły.

– Obedrą cię żywcem ze skóry – oświadczył. – Zdajesz sobie z tego sprawę?

W dole pod nimi przesuwały się zabudowania Sztokholmu.

– Nas – poprawił go David.

Michel krzywo się uśmiechnął.

– O nie, ciebie. To ty jesteś facetem z okładek, złym inwestorem private equity. A ja biednym imigrantem, który tylko wykonuje rozkazy.

Michel był najbystrzejszym człowiekiem, jakiego David znał, i starszym wspólnikiem w Hammar Capital, jego spółce private equity. Wkrótce mieli całkowicie zmienić świat szwedzkich finansów. Ale Michel się nie mylił. To on był założycielem firmy, miał opinię nieustępliwego aroganta i to on zbierze cięgi w prasie ekonomicznej. W pewnym sensie nie mógł się tego doczekać.

Michel ziewnął i powiedział:

– Jak będzie po wszystkim, wezmę urlop i prześpię co najmniej tydzień.

David odwrócił się ponownie i spojrzał na majaczące w oddali przedmieścia. Nie czuł zmęczenia. Wręcz przeciwnie, połowę życia przygotowywał się do tej batalii i nie chciał żadnego urlopu.

Chciał wojny.

Przygotowywania zaczęli niemal rok temu. Chodziło o największy interes, do jakiego Hammar Capital kiedykolwiek się zabrał. Wrogie przejęcie ogromnej firmy, a wszystko miało się rozstrzygnąć w ciągu najbliższych tygodni. Nikt nigdy nie zrobił czegoś podobnego.

– O czym myślisz? – zapytał David. Znał przyjaciela na wylot i wiedział, że jego milczenie coś oznacza. Prawdopodobnie głowił się nad jakimś prawnym albo finansowym problemem.

– Przede wszystkim o jednej rzeczy – odparł Michel. – Wkrótce pewnie wszystko wyjdzie na jaw. Już teraz ktoś pewnie zastanawia się nad naszymi posunięciami na giełdzie. Nie minie wiele czasu, zanim ktoś, na przykład jeden z akcjonariuszy, da cynk dziennikarzom.

– Oczywiście – zgodził się David. Wiedział, że prędzej czy później zawsze dochodziło do wycieku informacji. – Będziemy ukrywać wszystko tak długo, jak się da.

Ten temat wciąż powracał w ich rozmowach. Szukali coraz lepszych argumentów, próbowali wykryć logiczne błędy, stawali się silniejsi i mądrzejsi.

– Nadal kupujemy – oznajmił. – Ale za każdym razem bardzo niewiele. Jeszcze mniej niż wcześniej. Porozmawiam z moimi ludźmi.

– Cena akcji idzie teraz szybko w górę.

– Zauważyłem – odparł David. – Zobaczymy, jak długo będzie się nam to opłacać.

Każdorazowo musieli ocenić, jak szybko mogą działać. Im agresywniej skupowali akcje jakiegoś przedsiębiorstwa, tym gwałtowniej rosła ich cena. A gdyby wyszło na jaw, że stoi za tym Hammar Capital, kurs od razu by poszybował. Aż do tego momentu byli bardzo ostrożni. Posługiwali się zaufanymi figurantami i każdego dnia kupowali niewielką liczbę akcji. Wykonywali nieznaczne ruchy. Na ogromnej giełdzie pozostawały praktycznie niezauważalne. Ale obaj rozumieli, że pomału zbliżają się do punktu krytycznego.

– Wiedzieliśmy, że prędzej czy później będziemy musieli się ujawnić – oznajmił David. – Malin od tygodni szlifuje komunikat dla prasy.

– Wściekną się – odparł Michel.

David uśmiechnął się i powiedział:

– Wiem. Teraz trzeba tylko dopilnować, żeby giełdowy radar jeszcze przez chwilę nas nie zauważał.

Michel pokiwał głową. Mimo wszystko to był ich żywioł. Mieli w Hammar Capital zespół analityków namierzający spółki, które sobie nie radziły, choć powinny. David i Michel lokalizowali problem – najczęściej chodziło o niewłaściwe zarządzanie – a następnie czyścili rynek z akcji, żeby zapewnić sobie pakiet kontrolny.

A potem przechodzili do działania. Brutalnie.

Przejmowali spółkę i ją restrukturyzowali. Dzielili na części i udoskonalali. Sprzedawali i zarabiali. Właśnie to potrafili lepiej niż wszyscy inni – przejmować i ulepszać.

Czasem wszystko szło gładko, ludzie współpracowali i Hammar Capital mógł postawić na swoim.

Czasem trzeba było walczyć.

– Mimo wszystko chciałbym przeciągnąć na naszą stronę kogoś z rodziny właścicieli – powiedział David, gdy przelatywali nad południowymi dzielnicami Sztokholmu.

Tak poważne wrogie przejęcie mogło się udać tylko wtedy, gdyby pozyskali jednego albo kilku posiadaczy znacznej liczby akcji. Na przykład któregoś z zarządców ogromnych funduszy emerytalnych. David i Michel spędzili mnóstwo czasu, próbując ich przekonać, siedzieli na niekończących się spotkaniach i przedstawiali niezliczone kalkulacje. Pozyskanie kogoś z rodziny przyniosłoby wiele korzyści. Przede wszystkim wiązałby się z tym ogromny prestiż. Chodziło w końcu o Investum, jedną z największych i najstarszych spółek w kraju. Poza tym gdyby pokazali, że mają po swojej stronie kogoś z najbliższej rodziny, wielu akcjonariuszy przyłączyłoby się do nich i głosowało na korzyść Hammar Capital.

– Ułatwiłoby to sprawę – dodał.

– Ale kogo? – zapytał Michel.

– W tej rodzinie jest ktoś, kto poszedł swoją drogą – powiedział David, gdy na horyzoncie zamajaczyło lotnisko w Brommie.

Michel przez chwilę milczał.

– Masz na myśli córkę, prawda?

– Tak – przyznał David. – Niewiele się o niej mówi, ale podobno jest bardzo utalentowana. Niewykluczone, że nie podoba jej się to, jak traktują ją mężczyźni.

Investum było starą i szacowną firmą. Ale jednocześnie panowały w niej tak patriarchalne zasady, że w porównaniu z nimi reguły, które obowiązywały w latach pięćdziesiątych, mogły się wydawać nowoczesne i oświecone.

– Naprawdę sądzisz, że uda ci się przekonać kogokolwiek z tej rodziny? – zapytał Michel z wahaniem w głosie. – Chyba nie jesteś w niej zbyt popularny.

David niemal się uśmiechnął, słysząc, jak delikatnie ujął to jego przyjaciel.

Investum należało do rodziny De la Gripów. Dzienne obroty firmy liczono w miliardach. Investum, a co za tym idzie i De la Gripowie, kontrolowało pośrednio mniej więcej jedną dziesiątą szwedzkiego PKB. Do Investum należał największy szwedzki bank, a członkowie rodziny byli reprezentowani w zarządzie praktycznie rzecz biorąc każdej większej spółki w kraju. De la Gripowie mieli tytuł szlachecki i tradycje. Byli zamożni i niemal tak królewscy jak rodzina panująca. A krew, która płynęła w żyłach De la Gripów, była zdecydowanie bardziej błękitna od krwi Bernadottów. Wydawało się nieprawdopodobne, żeby takiemu nowobogackiemu jak David Hammar, okrytemu złą sławą bezwzględnego inwestora, który bandycko przejmował firmy, udało się przekonać kogoś z tej znanej z lojalności rodziny, żeby przeszedł na jego stronę.

Ale nie byłby to pierwszy taki przypadek.

Zdarzało się, że przeciągał na swoją stronę członka jakiejś rodziny. Często sprawiał w ten sposób, że bliscy ludzie zrywali więzi między sobą. Zwykle nad tym ubolewał. Ale tym razem potraktowałby to jak mile widziany bonus.

– Spróbuję – oznajmił.

– To szaleństwo – odparł Michel. Od roku często to powtarzał.

David kiwnął głową.

– Już zaprosiłem ją na lunch.

– Jasna sprawa – powiedział Michel, kiedy helikopter zaczął opadać. Cały lot trwał niecałe trzydzieści minut. – I co ona na to?

David przypomniał sobie chłodny głos, który usłyszał w słuchawce. Nie należał do asystentki. Rozmawiał z samą Natalią De la Grip. Wydawała się zdziwiona, ale była oszczędna w słowach. Podziękowała za zaproszenie, a potem poleciła swojej asystentce wysłać maila, żeby potwierdzić termin spotkania.

– Powiedziała, że nie może się doczekać tej rozmowy.

– Naprawdę?

David zaśmiał się krótko, w sposób pozbawiony radości. Przypomniał sobie jej chłodny ton, tę charakterystyczną snobistyczną manierę, która niejako automatycznie budziła w nim nienawiść klasową. W całym kraju mniej więcej sto kobiet nosiło tytuł hrabiny. Natalia De la Grip była jedną z nich. Stanowiły elitę wśród elity. Nie znajdował słów, żeby wyrazić to, jak bardzo nienawidził tego rodzaju ludzi.

– Nie.

Ale też wcale tego nie oczekiwał.2

czwartek

26 czerwca

Natalia poszperała w stosie papierów na biurku. Wyciągnęła kartkę pokrytą wykresami i liczbami.

– Aha! – zawołała i pomachała dokumentem.

Spojrzała triumfująco na platynową blondynkę, która siedziała na krześle dla gości. Mebel z trudem mieścił się w klitce będącej biurem Natalii.

Åsa Bjelke, jej przyjaciółka, spojrzała na kartkę z umiarkowanym zainteresowaniem i wróciła do studiowania swoich paznokci w kolorze nude.

Natalia przyjrzała się papierom na biurku. Nienawidziła bałaganu, ale utrzymanie porządku na tak małej powierzchni było praktycznie niemożliwe.

– Wszystko w porządku? – zapytała Åsa i wzięła łyk kawy, którą ze sobą przyniosła. Nie odrywała wzroku od Natalii, bo ta znów zaczęła szukać czegoś wśród papierów. – Pytam tylko dlatego, że wydajesz się bardzo rozkojarzona. Zachowujesz się często osobliwie, ale raczej nie jesteś roztargniona. Nigdy nie widziałam cię w takim stanie.

Natalia zmarszczyła czoło. Ważny dokument zniknął gdzieś bez śladu. Będzie musiała zapytać o niego któregoś ze swoich przeciążonych pracą asystentów.

– J-O dzwonił z Danii – odparła. Miała na myśli swojego szefa Jana-Olova Svenssona. – Prosił mnie, żebym przefaksowała mu pewien raport, ale nigdzie nie mogę go znaleźć.

Zauważyła kolejną kartkę, wyciągnęła ją i zaczęła czytać. Miała zmęczone oczy. W nocy niewiele spała. Późno się położyła, ostatnio prawie bez wytchnienia pracowała nad ogromnym interesem, który był coraz bliżej finalizacji. A wcześnie, bardzo wcześnie rano zadzwonił klient, żeby poskarżyć się na coś, co z całą pewnością mogło poczekać kilka godzin. Spojrzała na Åsę.

– Co miałaś na myśli, mówiąc, że zachowuję się osobliwie? – zapytała.

Åsa upiła łyk z papierowego kubka.

– Masz z czymś problem? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.

– Problemy – odparła Natalia. – Z pracą. Ojcem. Mamą. Ze wszystkim.

– Słuchaj, czy to przerzucanie kartek do czegokolwiek prowadzi? Co się stało z ideą przyjaznego środowisku społeczeństwa oszczędzającego papier?

Natalia podniosła wzrok. Przyjaciółka wyglądała na rześką i wypoczętą. Była świetnie ubrana i miała świeży manicure. Poczuła irytację.

– Nie żebym nie doceniała twoich niezapowiedzianych wizyt – powiedziała nie do końca szczerze. – Ale mój ojciec cały czas narzeka na wysokie pensje swoich prawników. Nie powinnaś czasem być teraz w Investum i zarabiać na swoje wynagrodzenie? Zamiast, ubrana w Pradzie, siedzieć w tej mojej klitce i mnie szykanować?

Åsa machnęła ręką.

– Zasługuję na swoją pensję. I wiesz przecież, że twój ojciec nie ma nic przeciwko temu – powiedziała i spojrzała znacząco na Natalię.

Natalia pokiwała głową. Wiedziała.

– Byłam w okolicy – oznajmiła Åsa. – I pomyślałam, że zajrzę i zapytam, czy masz ochotę na lunch. Jeżeli kolejny raz będę musiała zjeść go w towarzystwie innych prawników Investum, to się zabiję. Prawdę mówiąc, gdybym wiedziała, jak strasznie nudni są prawnicy, wybrałabym inny zawód.

Poprawiła jasne włosy.

– Mogłabym na przykład stanąć na czele sekty.

– Niestety – powiedziała Natalia szybko. Za szybko. – Jestem zajęta.

Odchrząknęła.

– Przepraszam – dodała całkowicie niepotrzebnie. – Jak mówiłam, jestem zajęta.

Pochyliła głowę i zaczęła przeglądać dokumenty, które już wcześniej sprawdzała tylko po to, żeby uniknąć świdrującego wzroku Åsy.

– Naprawdę? – zapytała Åsa z powątpiewaniem.

– Tak. Chyba nie ma w tym nic dziwnego?

Åsa spojrzała na nią badawczo.

– Twój mózg działa jak komputer, a tak fatalnie kłamiesz – stwierdziła. – Wczoraj mówiłaś, że jesteś wolna. A nie masz żadnych innych przyjaciół. Unikasz mnie?

– Nie, naprawdę jestem zajęta. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy cię unikać. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką. Ale mam też oczywiście innych przyjaciół. Może jutro? Ja zapraszam.

– Zajęta czym, jeśli wolno spytać? – Åsa nie dała sobie zamydlić oczu obietnicą darmowego lunchu.

Natalia milczała. Wbiła wzrok w uginające się pod ciężarem papierów biurko. Pomyślała, że teraz powinien zadzwonić telefon albo włączyć się alarm przeciwpożarowy.

Åsa otworzyła szeroko oczy, jak gdyby olśniła ją jakaś myśl.

– Więc to tak – powiedziała. – Kto to?

– Nie bądź śmieszna. To tylko lunch.

Oczy Åsy wyglądały teraz jak dwie turkusowe kreseczki.

– Ale zachowujesz się bardzo dziwnie, nawet jak na ciebie. Z kim idziesz na lunch?

Natalia zacisnęła usta.

– Z kim?

Natalia dała za wygraną.

– Z kimś… – powiedziała i chrząknęła – …z Hammar Capital.

Åsa zmarszczyła brwi.

– Z kim? – zapytała z naciskiem.

Możliwe, że byłaby dobrym przywódcą sekty, pomyślała Natalia. Ale świetnie nadawałaby się też do prowadzenia przesłuchań. Wyglądała jak wypindrzona lalunia, ale to tylko pozory.

– To zwykły, niezobowiązujący lunch – powiedziała defensywnie. – Biznesowy. On zna J-O – dodała, jak gdyby fakt, że mężczyzna, z którym się umówiła na lunch, zna jej szefa, wszystko wyjaśniał.

– Z kim?

Natalia się poddała.

– Z Davidem Hammarem.

Åsa rozsiadła się wygodniej na krześle. Szeroki uśmiech rozjaśnił jej twarz.

– Proszę, proszę, z samym szefem. Panem Inwestorem private equity we własnej osobie. Największym łajdakiem świata finansjery – powiedziała i spojrzała na Natalię z ukosa. – Obiecaj mi, że się z nim prześpisz.

– Masz fioła – stwierdziła. – Na punkcie seksu. Chętnie bym to wszystko odwołała. Jestem strasznie zestresowana. Ale w tym bałaganie nie potrafię też znaleźć komórki, w której zapisałam sobie jego numer.

Jak można zgubić telefon w pomieszczeniu, które ma mniej niż cztery metry kwadratowe?

– Dziewczyno, na Boga, dlaczego nie zatrudnisz asystentki?

– Mam asystentkę, która w odróżnieniu ode mnie ma własne życie. Zachorowały jej dzieci i musiała iść do domu – odpowiedziała Natalia i rzuciła okiem na zegarek. – Wczoraj.

Westchnęła i opadła na oparcie niewygodnego biurowego fotela. Zamknęła oczy. Nie była w stanie już dłużej szukać. Była naprawdę wykończona. Wydawało jej się, że od wieków nie miała przerwy. Czekało ją mnóstwo zaległej papierkowej roboty, powinna przygotować raport i umówić co najmniej pięć spotkań… Właściwie nie mogła…

– Natalia?

Głos Åsy sprawił, że podskoczyła. Uświadomiła sobie, że zaczęła przysypiać.

– Słucham? – odparła.

Na twarzy Åsy malowała się powaga. Przestała się z nią drażnić.

– Ludzie z Hammar Capital nie są źli, niezależnie od tego, co sądzi twój ojciec i brat. Są twardzielami, zgadza się, ale David Hammar nie jest diabłem wcielonym. I jest szaleńczo przystojny. Nie musisz się wstydzić, jeśli cieszysz się na to spotkanie.

– Wiem – powiedziała Natalia.

Ale zastanawiała się, czego może od niej chcieć legendarny szef Hammar Capital. Może i nie był diabłem, ale nawet w świecie finansjery miał opinię twardego i bezwzględnego.

– Po prostu zjem z nim lunch i zbadam teren – oświadczyła zdecydowanie. – Jeżeli chodzi mu o jakieś bankowe sprawy, to i tak pewnie będzie chciał to załatwić z J-O, a nie ze mną.

– Z Hammar Capital nigdy nic nie wiadomo – odparła Åsa i elegancko wstała. – Nie doceniasz się. Czy znasz kogoś, kto byłby tak inteligentny jak ty? No właśnie, nie.

Wygładziła ręką pozbawioną jakichkolwiek plam i załamań spódnicę. Mimo że miała na sobie prosty kostium od Prady – tak się składało, że Natalia wiedziała, że został uszyty na zamówienie – prostą jedwabną bluzkę i jasnobeżowe szpilki, to i tak wyglądała jak gwiazda filmowa.

Åsa pochyliła się nad biurkiem.

– Dobrze wiesz, że nie powinnaś aż tak przejmować się tym, co myśli twój ojciec – powiedziała, jak zawsze umiejętnie uderzając w jej czuły punkt. – Jesteś cholernie inteligentna i możesz zajść tak daleko, jak będziesz chciała. Masz szansę na prawdziwą karierę.

Machnęła ręką w kierunku sąsiedniego biura, które należało do szwedzkiego oddziału jednego z największych banków świata, Bank of London.

– Nie musisz pracować w rodzinnej firmie, żeby pokazać, że jesteś coś warta. Dobrze wiesz, że mają koszmarne poglądy na temat kobiet. Twój ojciec jest beznadziejny, twój brat to idiota, a cała reszta zarządu to skończeni szowiniści. Wiem, bo z nimi pracuję – dodała i spojrzała na nią z ukosa. – Jesteś mądrzejsza niż oni wszyscy razem wzięci.

– Możliwe.

– Dlaczego w takim razie nie ma cię w zarządzie?

– Ale przecież tam pracujesz, więc musisz być zadowolona – odparła Natalia, unikając odpowiedzi na pytanie o jej być albo nie być w zarządzie Investum. To była mimo wszystko bardzo delikatna kwestia.

– Tak, ale zostałam zatrudniona dzięki parytetowi – stwierdziła Åsa. – Przez mężczyznę, który nienawidzi parytetów tak bardzo, jak bardzo nienawidzi imigrantów, feministek i pracowników. Ma dzięki mnie alibi. Może wskazać mnie palcem i powiedzieć, że przecież zatrudnia kobiety.

– Tata wcale nie nienawidzi… – zaczęła Natalia i umilkła. Åsa miała rację.

– A poza tym twój tata mi współczuje, bo jestem sierotą. Wie też, że nie zamierzam zostać szefem i kierować tym całym dziadostwem. Mam tylko jeden cel: nie umrzeć z nudów. Ale ty możesz zajść bardzo daleko.

Åsa wzięła swoją torebkę za pięćdziesiąt tysięcy koron i zaczęła w niej czegoś szukać. Wyjęła jasną pomadkę i wydęła usta.

– David Hammar poprosił mnie o dyskretne spotkanie – oznajmiła Natalia. – Właściwie nie powinnam była ci o nim wspominać. Nikomu nie powiesz, prawda?

– No co ty, jasne, że nie. Jak myślisz, czego może chcieć?

– To musi mieć jakiś związek z finansowaniem. Może chce zrobić interes z jednym z naszych klientów? Nie mam pojęcia. Pół nocy nie spałam, próbując zgadnąć, o co mu chodzi. A może po prostu zależy mu na znajomościach?

Ludzie często chcieli się z nią spotykać tylko dlatego, że była jedną z De la Gripów, kobietą o właściwym pochodzeniu i z właściwymi kontaktami. Nie znosiła tego. Ale David Hammar wzbudził jej ciekawość. Kiedy rozmawiali, nie podlizywał się jej i nie sprawiał wrażenia krętacza. Był zwyczajnie miły. A i tak musiała jeść, więc…

Åsa przyjrzała się jej z uwagą.

– Właściwie powinnam dotrzymać ci towarzystwa. Kto wie, jaką głupotę palniesz, gdy będziesz sama.

Natalia zdecydowała się nie wspominać o tym, że uważano ją za jedną z najbardziej obiecujących młodych specjalistek w dziedzinie finansowania przedsiębiorstw, które było jednym z najbardziej złożonych obszarów ekonomii, i że ukończyła Wyższą Szkołę Handlową w Sztokholmie z jednym z najlepszych wyników w historii. W pracy zajmowała się finansowaniem i zakupem przedsiębiorstw oraz doradztwem i na co dzień obracała milionami. Pracowała właśnie nad niezwykle skomplikowaną transakcją. Åsa miała rację: kto wie, co palnie, kiedy jest tak zdekoncentrowana.

– Zadzwonię i opowiem ci, jak było – powiedziała.

Åsa długo się jej przyglądała.

– Posłuchaj przynajmniej, czego chce – stwierdziła w końcu. – To nie zaszkodzi. Wielu byłoby gotowych iść po trupach, byle tylko móc z nim pracować. Albo się przespać.

– A może pokazywanie się z nim publicznie jest zbyt ryzykowne? Jak myślisz? – zapytała Natalia i czuła, że nienawidzi tej niepewności w swoim głosie.

– Oczywiście, że to ryzykowne – odparła Åsa. – Jest niebezpieczny, bogaty, a twój ojciec go nienawidzi. Gorzej być nie może.

– Myślisz, że powinnam wszystko odwołać?

Åsa mlasnęła z niezadowoleniem językiem i potrząsnęła głową.

– Życie bez ryzyka to nie życie – oświadczyła.

– Czy to cytat dnia? – zapytała Natalia. Na pewno nie brzmiało to jak przysłowie.

Åsa się uśmiechnęła, wstała i wręczyła jej pusty kubek po kawie. Na białym tle widniały czarne litery.

– Nie, przeczytałam to tu. Powinnam chyba wrócić do biura i wykonać kilka telefonów. Może uda mi się znaleźć kogoś, kogo będę mogła wylać. Prawnicy naprawdę nie są zabawni. Gdzie się umówiliście?

– W Ulli Winbladh w Djurgården.

– Mogło być gorzej – odparła Åsa. Widać było, że bardzo chciałaby się do czegoś przyczepić, ale nie może znaleźć powodu. Przesunęła palcami po błękitnej apaszce. Natalia widziała niedawno podobną na półce w sklepie Hermès w galerii NK. Na metce widniała czterocyfrowa suma.

– Czy ktoś ci już mówił, że jesteś snobką? – zapytała.

– Po prostu wiem, co to jakość – powiedziała Åsa i poprawiła na ramieniu pasek torebki. – Wszyscy nie mogą kupować masówki, to się rozumie samo przez się.

Otrząsnęła się i posłała Natalii turkusowe spojrzenie.

– Nie zapomnij o ochronie – dodała. – Kto wie, z kim on sypiał.

– Jeśli wierzyć plotkom, to głównie z księżniczkami – odparła Natalia, która nie potrafiła się powstrzymać przed zajrzeniem na plotkarskie portale.

– A tam, europejska hołota – prychnęła Åsa, której ród wywodził się z trzynastego wieku. – Nie rób nic, czego ja bym nie zrobiła.

Natalia pomyślała, że ma w takim razie dość duże pole manewru, ale zachowała to dla siebie.

– Zamierzasz iść w tym czymś? – zapytała Åsa i wskazała kostium Natalii z miną, która świadczyła o tym, że masówka wcale nie była taka najgorsza.

– To zwykły biznesowy lunch – broniła się Natalia. – Nawiasem mówiąc, ten kostium był szyty u krawca.

Åsa zlustrowała wzrokiem szary materiał.

– Jasne, tylko w którym dziesięcioleciu?

– Naprawdę jesteś aż taką snobką? – zapytała Natalia, wstając. Podeszła do drzwi i otworzyła je przed Åsą.

– Możliwe – odparła Åsa. – Ale wiesz, że mam rację.

– W jakiej kwestii?

Åsa posłała jej jeden z tych swoich uśmiechów, który sprawiał, że mężczyźni zaczynali chwalić się swoimi domkami letniskowymi, stawiać drinki i siadać z szeroko rozstawionymi nogami.

– W każdej, kochana. W każdej.4

Wracając pieszo do biura przy Stureplan, pomyślała, że po lunchu z Davidem Hammarem ma więcej pytań niż przed nim. Ale dzięki niemu przynajmniej trochę się ożywiła. Wjechała windą na czwarte piętro, skinęła głową recepcjonistom i zamknęła się w swoim pokoju. Uznała, że zanim zacznie pracę, musi mieć pięć minut dla siebie.

Spędziła ten czas, myśląc o Davidzie, lunchu i o tym, że czuła się skołowana, zafascynowana i prawdę mówiąc urzeczona tym pociągającym, ale pełnym sprzeczności inwestorem private equity.

Opadła na oparcie krzesła. Nie potrafiła rozgryźć tego mężczyzny. Był uprzejmy, chwilami zabawny. Drażnił się z nią i została złapana w coś, co określiłaby jako pole siłowe męskiego uroku. A mimo to wyczuwała w nim niesamowitą bezwzględność. Wiedziała, że dorastał na najbardziej obskurnych przedmieściach Sztokholmu. Nie było tajemnicą, że wychowywał się w skromnych warunkach. Potem jednak coś się zmieniło – najpierw szkoła z internatem, potem Wyższa Szkoła Handlowa, a na koniec prestiżowy Harvard. Co prawda wszystko dzięki stypendiom, ale i tak oznaczało to znaczący społeczny awans. Jasne, pomyślała Natalia, „pełen sprzeczności” to właściwe określenie. Pięć minut, które sobie dała, dobiegło końca. Niezależnie od tego, co myślała o jego uroku i atrakcyjności, była pewna, że więcej się nie spotkają. Z jakiegoś powodu ją odtrącił – wyraźnie to czuła. Najlepiej chyba zrobi, jeśli weźmie się do tego, co było jej prawdziwym życiem – do pracy. Ponieważ niezależnie od tego, jak interesujący okazał się lunch z Davidem Hammarem, straciła przez niego cenny czas.

Spędziła kilka godzin na intensywnej pracy nad niemalejącym nigdy stosem papierków. Razem z J-O finalizowali właśnie duży, a dla Natalii również prestiżowy interes bankowy. Nie oszczędzała ani siebie, ani swojego zespołu. Każdy spał tylko tyle, ile naprawdę musiał, i nikt nie brał wolnego. Za kilka godzin, kiedy zostaną otwarte banki i giełdy na amerykańskim Wschodnim Wybrzeżu, będą pracować w niezmienionym tempie. Rzuciła okiem na zegarek. W Hongkongu nadal spali, a różnica czasu między Nowym Jorkiem a Los Angeles wynosiła trzy godziny. Gdzieś na świecie zawsze otwierano jakiś bank i zamykano jakąś giełdę. Przez całą dobę zawierano transakcje i robiono interesy. Nigdy nie spotkała kogoś, kto by wymagał od swoich pracowników tyle ile jej szef.

Zastanawiała się, czy David Hammar robił to samo. Był znany z tego, że ciężko pracował. W absolutnej czołówce, w której on znajdował się od lat, mógł się utrzymać jedynie ktoś niezmordowany. I bezwzględny. Tak wyglądały blaski i cienie świata finansów.

Usłyszała pukanie do drzwi i podniosła wzrok.

– Masz czas? – zapytał J-O.

Natalia kiwnęła głową i J-O wszedł do jej małego biura, nienagannie ubrany w jeden ze swoich drogich angielskich garniturów. Żadna inna branża w świecie finansów nie była aż tak tajemnicza i zarazem tak glamour jak sektor finansowania przedsiębiorstw.

– Już idę – powiedziała szybko Natalia i ucieszyła się, że będzie musiała zacząć myśleć o czymś innym niż spotkanie z Davidem Hammarem. Åsa miała rację. Powinna częściej się umawiać. Zbierając teczki i dokumenty i rozglądając się za iPadem, pomyślała, że nie zna się na randkowaniu. Inne kobiety wiedziały, co robić. Åsa też. Wychodziły z facetami, sypiały z facetami, miały facetów. Jak popadnie. Ale Natalia nigdy tak naprawdę nie zrozumiała, co powinna robić. Nie pojmowała tych subtelnych, nowoczesnych i całkowicie nieszwedzkich reguł, mimo że mieszkała i w Nowym Jorku, i w Londynie. Krótko mówiąc, beznadziejnie radziła sobie z mężczyznami, co właśnie zostało udowodnione. Ale idąc za J-O, przypomniała sobie, że za to świetnie zna się na swojej pracy. Powinna się z tego cieszyć.

W trakcie wideokonferencji pozostała skoncentrowana. Jeśli pracowało się w zespole J-O, trzeba było dawać z siebie sto procent przez cały czas. Byli najlepszymi z najlepszych. Jedna pomyłka i można było szukać sobie innej posady. J-O sam wybrał Natalię, kiedy przed dwoma laty bank zlecił mu stworzenie zespołu skandynawskiego. Pozostali, sami mężczyźni, byli tak jak ona wyróżniającymi się specjalistami. Natalia specjalizowała się w bankach i instytucjach finansowych. J-O mówił, że może zadzwonić do Natalii De la Grip w środku nocy, a ona usiądzie na łóżku i zacznie recytować z pamięci notowania giełdowe największych banków i ich kursy zamknięcia.

Nie żartował.

Powtarzał to wielokrotnie.

J-O zakończył zebranie, podziękował rozmówcom i wyłączył Skype’a. Natalia i inni uczestnicy spotkania zaczęli zbierać swoje rzeczy.

– Dochodzi czwarta – zwrócił się do niej J-O. – Masz chwilę, zanim Nowy Jork zacznie działać?

Skinęła głową i czekała w milczeniu, aż wszyscy wyjdą.

– Dobra robota – powiedział J-O, kiedy zostali sami.

Uśmiechnęła się. Pochwały należały do rzadkości.

– Dziękuję.

Uderzał palcem o blat biurka.

– Jakie masz plany na lato? – zapytał.

Próbowała nie okazać zdziwienia. Miała z tym problem. W świecie finansów J-O był znany z trzech rzeczy: upodobania do nieprawdopodobnie drogich przedmiotów, słabości do udzielania długich wywiadów luksusowym magazynom i tego, że nigdy nie rozmawia o życiu prywatnym. Z tego co wiedziała, J-O nie miał życia prywatnego. Nie był jak inni śmiertelnicy. Podróżował służbowo i latał w interesach tak często, że mówiono, że więcej czasu spędza w powietrzu niż na ziemi. Pracowali razem od trzech lat, najpierw w Londynie, a potem w Sztokholmie, i przez cały ten czas rozmawiali tylko na tematy związane z pracą. Wiedziała o nim niewiele, tyle co wyczytała z prasy plotkarskiej i branżowej. Sama pochodziła z jednej z najbardziej znanych szwedzkich rodzin, wychodziła więc z założenia, że jej szef wie o niej mniej więcej tyle samo co wszyscy inni. Poza tym przynajmniej raz w roku, kiedy Alexander, jej młodszy brat, wywoływał nowy, najczęściej związany z jakąś kobietą skandal, cała prasa plotkarska rozpisywała się o jej rodzinie. Nietrudno zatem było pozostawać na bieżąco. Ale J-O nigdy słowem nie wspomniał o jej życiu prywatnym. Nawet wtedy, gdy gazety dowiedziały się o jej rozstaniu z Jonasem. Przyjrzał się tylko jej zaczerwienionym od płaczu oczom, a potem wyrzucił z siebie polecenia z taką samą prędkością jak zawsze. Bardzo jej to wtedy odpowiadało.

– Będę pracować, dopóki nie doprowadzimy sprawy do końca – odparła. – Nie mam żadnych określonych planów. Może poza Båstad.

Udało jej się nie westchnąć.

Każdy musiał być w Båstad. Rodzice zaprosili ją do siebie; dokładnie rzecz biorąc, mama kazała jej przyjechać, ale Natalia nie miała pewności, czy chce spędzić z nimi lato. W ubiegłym roku jakoś dała radę, ale wtedy była świeżo po rozstaniu z Jonasem. Ale jeszcze jedne wakacje? Niedługo skończy przecież trzydziestkę. Wszystko miało swoje granice, nawet to, jak żałosna chciała być.

Nagle i bez uprzedzenia jej myśli pobiegły do Davida Hammara. Czy on też wybierał się do Båstad? Czy jeśli pojedzie z rodzicami, natknie się na niego?

Miała tego dość. Jeden jedyny raz spotkała faceta i od razu zaczęła o nim fantazjować. Przecież skończyła już dwanaście lat. Przynajmniej nie zaczęła go googlować po lunchu. Nadal nie była pewna, o co mu chodziło. Czy miała coś, co mogło go interesować? Wiedziała, że tata go nienawidzi. Ona sama aż do dzisiaj nic na jego temat nie sądziła. Obracali się w całkowicie różnych sferach. On był przystojnym rekinem biznesu. Na przyjęciach spędzał czas w towarzystwie amerykańskich gwiazd filmowych i angielskich księżniczek, a w pracy rzucał wyzwanie firmom z tradycjami. Ona zaś była przede wszystkim pracownicą banku.

– Halo! – powiedział J-O.

– Przepraszam – odparła. – Jeżeli będę ci potrzebna, nigdzie nie pojadę. Na razie nic nie planowałam. Wezmę urlop, kiedy będzie to możliwe.

– Niewykluczone, że będę cię potrzebował w Båstad.

Kiwnęła obojętnie głową. Nie była zdziwiona.

J-O wstał od wypolerowanego do połysku stołu. Ich biura mieściły się w starym, dziewiętnastowiecznym budynku. Pokoje były wysokie i urządzone po staroświecku, z kryształowymi żyrandolami i obrazami w złotych ramach. Wyjrzał przez okno, z którego miał widok na Stureplan i dachy innych domów.

– Wiem, że masz plany na przyszłość – powiedział powoli.

Zaczęła słuchać uważniej. Jej szef mówił o niej. W czasie ostatniej oceny pracownika rozmawiali o tym, że Natalia zamierza kiedyś kontynuować karierę w rodzinnej firmie. Nigdy się z tym nie kryła. Otwarcie mówiła, że chce sama wypracować sobie pozycję, a później pójść dalej.

– Tak? – powiedziała ostrożnie.

Podziwiała J-O, ale w gruncie rzeczy się nie przyjaźnili. W tym świecie każdy dbał o siebie, a zaufanie było towarem deficytowym.

– Słyszałem, że spotkałaś się dziś z Davidem Hammarem. Czy jest coś, o czym mi nie powiedziałaś?

– To był tylko lunch – odparła kompletnie zaskoczona.

Mówiło się, że J-O wiedział o wszystkim, co działo się w pełnym plotek świecie finansów. Ale i tak. Skąd, u licha, mógł już wiedzieć o jej spotkaniu?

– Mam nadzieję, że mnie nie śledzisz – powiedziała, nie do końca żartując.

J-O pokręcił głową i skrzyżował ramiona.

– To Sztokholm. Tu nawet palcem nie ruszysz tak, żeby wszyscy o tym nie wiedzieli. Czego chciał?

– Nie wiem – odpowiedziała zgodnie z prawdą. – To był zwykły lunch. Ty znasz go lepiej ode mnie.

– On coś szykuje.

Pokiwała głową.

– Najprawdopodobniej.

– Chcę dowiadywać się o wszystkim na bieżąco. I zaplanuj sobie wyjazd do Båstad.

Natalia kiwnęła głową i wstała, wciąż trochę wstrząśnięta. Kiedy wyszła z pokoju, J-O znów odwrócił się w stronę okna i się w nie zapatrzył.

Reszta wieczoru upłynęła jej na intensywnej pracy. Ktoś zasnął na kanapie. Ktoś zamówił pizzę. Praktykanci, asystenci, analitycy i inni przychodzili i wychodzili. Natalia rozmawiała z klientami, sporządzała wykresy, a kiedy nikt nie widział, ziewała.

Późnym wieczorem zamówiła taksówkę i pojechała do domu. Przespała się kilka godzin, wzięła prysznic, włożyła świeże ubranie i tuż po wschodzie słońca wróciła do biura.

J-O przyszedł o wpół do dziewiątej. Pozdrowił ją skinieniem głowy i ruszył na zebranie. Zadzwonił telefon, asystent coś do niej krzyknął i po raz kolejny Natalia bez reszty poświęciła się pracy.

– Natalia! – zawołał jeden z kolegów. – Zaczynamy telekonferencję.

Wtedy uświadomiła sobie, że minął kolejny dzień. Złapała jabłko i notatnik.

– Idę – odpowiedziała.

Była już szósta, a zostało im jeszcze dużo do zrobienia. Zapowiadał się kolejny długi dzień w pracy. Nie miała nic przeciwko temu.5

piątek

27 czerwca

David opadł na oparcie fotela i zaczął masować sobie kark. Na ostatnim piętrze szum miasta bardziej się wyczuwało, niż słyszało.

Omiótł spojrzeniem swoje designerskie biurko pokryte rocznymi sprawozdaniami finansowymi, sprawozdaniami śródokresowymi i rocznymi raportami. Potem spojrzał na czarny obraz, za który pełen werwy dekorator wnętrz wystawił mu fakturę na astronomiczną sumę. W ogóle wygląd biura Hammar Capital był efektem działań drogiego i wizjonerskiego biura architektury wnętrz, któremu zbytnio popuszczono cugli. Ale często przyjmowali tu gości, od czasu do czasu zaś organizowali duże przyjęcie, a biuro całkowicie w stali i szkle potrafiło zaimponować.

Pomyślał, że lunch z Natalią De la Grip nic mu nie dał. Przez cały tydzień miał zaplanowane spotkania od rana do wieczora. Nie powinien zatem tracić czasu na myślenie o niej. Ale od czasu do czasu pojawiało się jakieś wspomnienie z ich wspólnego obiadu i się zapominał. Jej złote spojrzenie na dobre zapadło mu w pamięć. Tak jak jej blada skóra i seksowne linie.

– Jesteś tam?

David kiwnął głową, choć oczywiście mężczyzna, z którym rozmawiał przez telefon, nie mógł go widzieć.

– Przepraszam. Jestem, jestem – powiedział.

– Powinniśmy się zobaczyć. Czy moje pieniądze są w dobrych rękach?

David rozmawiał z Gordonem Wyndtem, jednym z największych inwestorów Hammar Capital i jednym z niewielu naprawdę bliskich przyjaciół, jakich miał. Hammar Capital dysponował znacznym kapitałem własnym. Davidowi udało się mimo wszystko stworzyć jedną z najpotężniejszych firm private equity w kraju. Ale gdy chodziło o naprawdę wielkie interesy, i tak byli uzależnieni od siatki zamożnych i skłonnych do ryzyka partnerów. A Gordon Wyndt, siedemdziesięcioletni amerykański potentat o brytyjskich korzeniach, który tak jak David był dorastającym w biedzie self-made manem, należał do najbogatszych i najbardziej skłonnych do ryzyka. Poznali się w Wyższej Szkole Handlowej w Sztokholmie. David był studentem, a Gordon miał tam odczyty. Od czasu do czasu wymieniali się mailami, a kiedy David zaczął studia na Harvardzie, odnowili kontakty. Mimo różnicy wieku i znaczącej rozbieżności charakterów zostali przyjaciółmi i partnerami w interesach. Nie raz i nie dwa David dawał Gordonowi cynk, na jakie akcje i przedsiębiorstwa warto zwrócić uwagę, a kiedy otworzył własną firmę, Gordon zainwestował w nią jako pierwszy.

– Co się dzieje? – zapytał Gordon.

W tle słychać było szczekanie jakiegoś psa i David przypomniał sobie, że ostatnia żona Gordona uwielbiała małe pieski.

– To duży interes. Może po prostu trochę się denerwuję – odparł David wymijająco.

Gordon prychnął.

– Genetycznie jesteś niezdolny do zdenerwowania i lubisz grać ostro. Nie mówisz mi wszystkiego.

Gordon odsunął na chwilę słuchawkę i zaczął czule rozmawiać z pieskiem. David przewrócił oczami.

– W porządku, tak długo, jak długo wiesz, co robisz. I nie roztrwoń zbyt wielu moich miliardów.

– Mój zespół jest na miejscu w Sztokholmie – odparł David. – Szwedzcy biznesmeni niedługo powyjeżdżają do swoich domków letniskowych. Będą grać w tenisa, pić i żeglować. Cała Szwecja zwolni obroty.

To była ich słabość. Brali sobie wolne, i to ich zgubi. David nigdy nie odpoczywał.

– W najbliższych dniach spotkam się z pozostałymi ludźmi: maklerami, zarządcami funduszy i kilkoma potentatami – oznajmił David. – Mam dobre przeczucia. Dwa największe fundusze emerytalne weszły do gry. Ty również.

Zastanawiał się, ilu maklerom i zarządcom przedstawił w ciągu ostatniego roku swoją prezentację. Dwustu? Co najmniej.

– Udało ci się przekonać kogoś z rodziny właścicieli? – zapytał Gordon.

– Nie – odpowiedział. Żałował, że powiedział Gordonowi, że spróbuje pozyskać któreś z rodzeństwa De la Grip. Nienawidził przyznawać się do niepowodzeń. – Ale to bez znaczenia – stwierdził krótko i zgodnie z prawdą. Tak naprawdę nigdy nie był uzależniony od przeciągnięcia na swoją stronę kogoś z samego serca Investum. Byli pionkami, bez których, gdyby zaszła taka konieczność, mógł się obejść. Najstarszy z rodzeństwa, Peter, ze zrozumiałych względów nie wchodził nawet w grę. A Alexander De la Grip nie odbierał od niego telefonów. Natalia zaś w czasie lunchu jasno powiedziała, że nigdy nie zwróci się przeciwko rodzinie. Nie, ta droga była zamknięta.

– Moja żona chce kupić zamek w Szwecji – oznajmił Gordon. – Najwyraźniej wszyscy jej przyjaciele tak robią. Gdzie leży Skania? Warto zawracać tym sobie głowę? Mają tam do sprzedania całą masę zamków.

– Skańska szlachta cholernie zadziera nosa. Znienawidzą cię. Będzie ci się tam podobać.

– W takim razie będziesz nas musiał odwiedzić – powiedział Gordon. – Zorganizujemy wtedy dużą imprezę.

David się uśmiechnął. Obu ich łączył całkowity brak respektu wobec szacownych nazwisk.

– David?

– Tak?

– Czy jest coś jeszcze?

– Możliwe.

David nie miał pojęcia, dlaczego zaczął ten temat. Nie potrafił tego racjonalnie uzasadnić, ale i tak to zrobił.

– Potrzebuję pomocy w pewnej sprawie – powiedział powoli.

– Chodzi o pieniądze? Mam porozmawiać z moim bankiem?

– Nie, to nie to. Znasz Sarah Harvey, prawda?

– Tę śpiewaczkę? Moja pierwsza żona występowała z nią w jakimś chórze. Zostaliśmy rodzicami chrzestnymi córki Sarah.

– Chciałbym cię prosić o przysługę.

Pięć minut później David odłożył słuchawkę i zaczął się zastanawiać, co wyprawia. Ale otrząsnął się z wrażenia, że zapoczątkował coś, czego nie kontroluje, i wezwał swojego asystenta, Jespera Lidmarka, studenta Wyższej Szkoły Handlowej w Sztokholmie. Jesper wszedł do pokoju i spojrzał na niego pytająco.

– Chciałbym wysłać coś pani Wyndt – oznajmił David. – To musi być coś naprawdę wyjątkowego i powinno wyglądać kosztownie. Zadzwoń do domu aukcyjnego Bukowskis i poproś, żeby wybrali jakiś wazon albo coś, co będziemy mogli jej przesłać. A kiedy zadzwoni Gordon, połącz mnie od razu.

Pół godziny później Jesper przełączył rozmowę.

– Załatwione – powiedział Gordon.

– Dziękuję – odparł David. – Jestem ci winny przysługę.

– A mógłbym wiedzieć, o co w tym chodzi?

David słyszał w tle szczekanie psów i wyobraził sobie Wyndtham Castle. Zielone wzgórza. Zapierający dech w piersiach basen z włoskiego marmuru. Namioty imprezowe i celebrytów. Przypomniał sobie o zakrojonym na szeroką skalę remoncie, który zniweczył kilkuwiekową patynę i odbił się echem tak w amerykańskiej, jak i brytyjskiej prasie.

– Interesy – skłamał.

– Yes, I’m sure it is – odparł sucho Gordon i się rozłączył.6

– Spotkacie się znowu? – zapytała Åsa i rzuciła okiem na wieszak z sukienką w czerwone kwiaty. Ale uznała, że ma zbyt kobiece kształty, żeby nosić tak duże wzory. – Ty i bandyta?

Zanim odwiesiła sukienkę na miejsce, spojrzała pytająco na Natalię.

– Co? Nie – odpowiedziała Natalia, która trzymała w palcach marynarkę. Oczywiście szarą. Była beznadziejna, jeśli chodzi o ubrania. Åsa nie miała pewności, czy Natalia ma cokolwiek w odcieniu innym niż szary, beżowy i ewentualnie granatowy. Tak to właśnie wygląda, gdy człowiek przez całe dnie musi walczyć o pozycję z nabuzowanymi testosteronem specjalistami od finansów. I przy wyborze strojów kieruje się radami matki, która uważa, że wszystko, co pasuje młodej kobiecie, jest wulgarne. Wyczucie stylu zanika.

– Ale przecież ci się spodobał – powiedziała Åsa i zobaczyła, jak policzki Natalii robią się czerwone. Nawet zatem nadzwyczaj opanowana Natalia De la Grip nie była w stanie oprzeć się Davidowi Hammarowi.

Åsa wyciągnęła kolejną sukienkę i zlustrowała ją wzrokiem. Ten odcień zieleni w gruncie rzeczy by jej pasował. Rozejrzała się za ekspedientką, która krążyła nerwowo w pewnym oddaleniu.

– Mój rozmiar? – rzuciła krótko.

Ekspedientka kiwnęła głową i pospieszyła na zaplecze.

– Musisz być taka niemiła? – zapytała Natalia, która znalazła bezpłciowy spodnium i wyglądała tak, jakby zamierzała już wyciągnąć swoją złotą kartę.

– Nie masz już czegoś takiego? – odpowiedziała Åsa i spojrzała z niesmakiem na to, co trzymała przyjaciółka. Dwa razy do roku Natalia odwiedzała krawca swojej mamy na górnym Östermalmie i zamawiała u niego zestaw wiosennych albo jesiennych ubrań. Jak automat.

– Nigdy nie można mieć zbyt wiele ładnych rzeczy – odparła Natalia i przyjrzała się brązowemu materiałowi.

Åsa pomyślała swoje. Trzymała w ręce turkusową sukienkę i machnęła teraz ręką na inną ekspedientkę, która od razu wiedziała, co robić. Przymierzalnia już została przygotowana. Trafiły do niej wybrane przez nią sztuki garderoby razem z dodatkami, butami i halkami.

– Ludzi trzeba trzymać krótko, inaczej nie obsłużą cię jak należy. Wiedzą, że znam właścicielkę.

Jej bardzo daleka kuzynka, do której należała ta pracownia, była genialną krawcową. Åsa wymusiła u niej rabat. Natalia zaczęła oglądać jakąś beżową sukienkę.

– Przestań wyciągać te brązowe szmaty i nie zmieniaj tematu. Opowiedz mi o lunchu. O czym rozmawialiście?

Natalia wzruszyła obojętnie ramionami, ale Åsa nie dała się na to nabrać.

Przyjaciółka posłusznie porzuciła seryjnie szyte biurowe ciuchy i podeszła do wieszaka z drogimi autorskimi strojami. Daleka kuzynka Åsy była bardzo zdolna, wiele z tych sukienek nadawałoby się na wybieg. Natalia wyjęła wieszak ze złotą suknią z jedwabnej satyny. Błyszczała prowokująco. Była jak żywa istota.

– Głównie mówiliśmy o tym, jak nieprawdopodobnie dobra jestem w swojej pracy – oświadczyła i przyłożyła suknię do siebie.

Åsa prychnęła.

– Jasne.

– Dziwne, ale prawdziwe. Niewiele mówił o sobie.

– Twierdzisz, że zjadłaś lunch w towarzystwie biznesmena, który nie próbował zwiększyć sobie samooceny twoim kosztem? To jakiś ewenement.

Natalia odwróciła metkę z ceną i zrobiła duże oczy.

– Był dość sympatyczny. Pewny siebie, ale nie nadęty.

– A poza tym przystojny i seksowny?

– To też – odpowiedziała Natalia i uciekła wzrokiem.

Oj, skarbie, on ci się podoba, pomyślała Åsa.

– Przymierz ją – powiedziała głośno, wskazując sukienkę, którą trzymała Natalia, i ruszyła do przymierzalni, gdzie czekały na nią wybrane wcześniej ubrania. Odpędziła ogarniające ją uczucie pustki i postanowiła, że kupi co najmniej dwie sztuki. Podobno shopping poprawia humor, czas więc najwyższy, żeby zaczął działać.

– Nie rozumiem, dlaczego ciągniesz mnie do takich sklepów – powiedziała Natalia w sąsiedniej przymierzalni. – Tu wszystko jest takie jasne i jakby surowe. Stresuje mnie. Za wysokie progi jak dla mnie. Nie znam się na takich ubraniach.

Nagle umilkła, z przymierzalni dochodził jedynie cichy szelest materiału.

– Wydaje mi się, że w tej sukience brakuje materiału.

Åsa przyjrzała się zielonej kreacji, w którą sama się wsunęła. Jej piersi, brzuch i biodra były hojnie zaokrąglone, co sprawiało, że suknia wyglądała zarazem olśniewająco i nieprzyzwoicie. Może być.

– Przyszedł sam? – zapytała i zaczęła przymierzać następną sztukę. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Białe ciałko, mnóstwo ciałka. Droga bielizna. Uśmiechnęła się. Kochała swoje pulchne, niewysportowane ciało.

– Tak, był sam. Dlaczego pytasz?

Åsa poprawiła na piersiach dżersejową sukienkę w kolorze srebra. W srebrnym zawsze było jej do twarzy. Marilyn Monroe dwudziestego pierwszego wieku.

– Ma wspólnika – oznajmiła Åsa swobodnym tonem, tak jakby odpowiedź Natalii nie miała znaczenia. – Zastanawiałam się po prostu, czy przyszedł z nim.

W przymierzalni obok zapadła cisza. Åsa miała wrażenie, że słyszy, jak pracuje mózg Natalii. Może i była upośledzona, gdy chodziło o dobór strojów, ale na pewno nie głupia.

– Skąd znasz jego wspólnika? – zapytała Natalia z wyraźną irytacją w głosie.

Åsa puściła wolno oko do lustra. Gdyby zamknęła oczy, mogłaby go zobaczyć. Nie miało znaczenia, ile czasu upłynęło ani to, gdzie się znajdowała, zawsze potrafiła przywołać go w pamięci.

– A jak myślisz? – zapytała swobodnym tonem.

– Spałaś z nim – stwierdziła Natalia. Nie pytała, nie oceniała.

Åsa przekrzywiła głowę. Spała z mnóstwem mężczyzn, nic więc dziwnego, że Natalia wyciągnęła taki wniosek. Ale prawda była nieco bardziej skomplikowana.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: