Udane życie - to wciąż możliwe. Jak cieszyć się każdym dniem - ebook
Udane życie - to wciąż możliwe. Jak cieszyć się każdym dniem - ebook
Coraz więcej ludzi traci sens życia, wstaje, pracuje, zarabia, może nawet odnosi sukcesy, ale czy widzi celowość swoich wysiłków?! Ileż to razy słyszymy: „Nie warto... Bez szans... Do czego mi to jest potrzebne. Tyle się trudzę i co z tego mam! To nie ma sensu!”. Nawet dzieci mają zwyczaj tak mówić.
V. Albisetti, w sobie właściwym stylu, bezpośrednim i stanowczym, woła: „Dość! Tak dłużej być nie może!”. Niezależnie od tego, co cię przykrego w życiu spotkało, jakie nieszczęście cię dotknęło, i dalej, niezależnie od tego, co cię w życiu ominęło, ile szans przeszło ci koło nosa, musisz sobie raz na zawsze uświadomić, że udane życie – to wciąż możliwe! A dlaczego? Bo życie, czyli to, co samo w sobie jest dobre, nie może być w efekcie finalnym nieudane! No sam pomyśl! Po prostu nie może!
Valerio Albisetti, psycholog i psychoterapeuta, jedna z najbardziej znaczących postaci współczesnej psychoanalizy. Profesor uniwersytecki, ceniony konsultant w zarządzaniu przedsiębiorstwami, uczestnik międzynarodowych konferencji, autor licznych książek z zakresu psychoduchowości – prawdziwych bestsellerów tłumaczonych na wiele języków.
Kategoria: | Psychologia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7660-527-2 |
Rozmiar pliku: | 564 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wszystko należy do Boga, wszystko do Niego powraca.
Być może kiedyś, gdy rzeczywistością były jeszcze mity oraz poszukiwanie sensu własnego życia, zło, cierpienie i porażki mogły nabierać znaczenia dzięki poczuciu odpowiedzialności i bojaźni Boga.
Obecnie, w trzecim tysiącleciu, wydaje się, że mamy z tym pewne trudności. Poszukiwanie stało się bardziej indywidualne, bardziej osobiste, a co za tym idzie – trudniejsze. Czujemy się bowiem osamotnieni w poszukiwaniu znaków, wskazówek, które pomogłyby nam zachować pogodę ducha, odnaleźć znaczenie i sens w świecie, który pogrążył się w bezładzie, powierzchowności, w życiu często bolesnym, ale przecież jeszcze bardziej powabnym.
Mimo wszystko: widząc, że jesteśmy, żyjmy!
Oto nasz czas.
Piszę, abyśmy odzyskali nadzieję.
Abyśmy zrozumieli, że wszystko ma jakiś sens.
Bóg jest we wszystkim, po to, aby do nas mówić, aby nas kochać, aby nam błogosławić.
Może chodzić o radość, tragedię, porażkę. To sposób, w jaki reagujemy na to, co nam się przydarza i co determinuje bieg naszego życia!
Zawsze, we wszystkim co kiedykolwiek pisałem, próbowałem uczyć, że rzeczą fundamentalną jest widzieć – widzieć wszystko i dogłębnie. I że za każdą tragedią zawsze stoi nadzieja i sens.
Coraz bardziej doceniam moc słów. Tych autentycznych, głębokich, które dotykają ludzkiej duszy, które ją wyrażają, towarzyszą jej, nadają sens, ukazują wieczność, siłę i moc absolutną.
Piękno.
Tajemnica.
Dlatego chciałbym, aby ta praca mogła być wystawiona na scenie teatralnej. Nawet jeśli pozostanie książką do czytania, nad którą można się zastanawiać, medytować.
Dlatego tekst jest tak skonstruowany, aby można go było przedstawić, odegrać, wykrzyczeć, wyszeptać, porwać.
Milczący.
Jak nasze życie.
Jest to tekst, który przekazuję moim licznym czytelnikom, mojej wielkiej rodzinie.
Zresztą, jest to język, którego zawsze starałem się używać. Który chce być prosty, a jednocześnie mocny, silny, pełen energii i życia.
Może to nowy sposób pisania.
Ograniczony do najmniejszych pojęć.
Zasadniczy i głęboki.
Mogą go zrozumieć ludzie, którzy pokornie, cicho i anonimowo, starają się mimo wszystko być nosicielami swojej osobistej historii. Którzy mają odwagę wejść w głąb siebie, biorąc odpowiedzialność za to wszystko, co tam odkryją.
W tej trudnej, być może heroicznej podróży, a nie w marzeniach czy romantycznych złudzeniach, znajdują szacunek dla samego siebie.
Nie narzekają, nie szukają ofiar czy katów, nie opłakują swoich zranień, cierpień, boleści.
Wszystko powierzają Bogu, nadając temu sens.
Uważają swoje zranienia za święte.
Myślę, że Bóg każdemu z nas postawi następujące pytania:
„Czy tam, na ziemi, byłeś tym, kogo Ja wezwałem po imieniu, zanim się jeszcze narodziłeś?
Czy zrealizowałeś cel, dla jakiego posłałem cię na ziemię?”.PEWIEN OKRES
Dwanaście lat
Mija dwanaście lat, odkąd świadomie czy nieświadomie pogrążyłem się w otchłani.
Otchłani samego siebie.
Byłem niejako na tronie. Leniwie wyciągnięty na wygodnym, wielkim łożu. Wysoko, na piętrze.
Chciałem zejść, czy może raczej zostałem zrzucony na niższe piętra.
Nie wiem.
Znalazłem się na ziemi. Chodziłem pieszo drogami świata, spałem na twardych łożach, samotny wśród ludzi, mężczyzn i kobiet, doświadczałem ukąszeń głodu, żaru pragnienia.
Samotny.
Straszliwie samotny.
Zacząłem się bać.
Ciemności, cierpienia, bólu, kobiet, mężczyzn, własnego ciała i umysłu.
Czułem się bezsilny.
Kruchy.
Nagi.
Opuszczony.
Opuszczony przez Boga.
To wszystko płynęło – tak czułem – w mojej krwi przez dwanaście długich lat.
Aż do dziś, kiedy piszę te słowa.
Życzę sobie, abym mógł, kiedy napiszę ostatnie zdanie tej książki, podnieść głowę z jakąś iskierką światła.
Nadziei.
Odległe doświadczenie
Dwanaście lat, podczas których do mojego życia wkradła się również śmierć.
Odszedł mój ojciec.
Myślałem, że żartuje. A może chciałem w to wierzyć.
Sam.
Nie płakałem.
Długo nie rozumiałem.
Kiedy spoglądam wstecz, zauważam, że niewiele w życiu zrozumiałem.
Myślałem, że rozumiem, ale było inaczej.
Kiedy myślę o ojcu, myślę o wojowniku, o walecznym samuraju.
O kimś odważnym.
Chciałbym oddać mu cześć.
Jeśli jego duch żyje, wie, że nadal go kocham, że jestem z niego dumny, jak zawsze.
Dwanaście lat porażki w miłości.
Raporty z przygotowań, doświadczeń, miejsc uczenia się, życiowych lekcji, tak nas prowadzi modne dziś myślenie pozytywne… w jakim kierunku?
Bez celu.
Bez Boga.
W rzeczywistości jedynie rozdzierający ból, pękające serce, zaciskające się gardło, a w żyłach płomień wściekłości, gwałtu, buntu wobec ludzi tak oziębłych, tak bezlitosnych.
Niestałych.
Aż po zaufanie tej ostatniej kobiecie.
O oczach koloru morza.
Ukrywającej swą wewnętrzną pustkę.
Igrającej z uczuciami.
Pojawiła się, pisząc pewne fragmenty „Pieśni nad Pieśniami”. Tym mnie zwiodła.
Aby następnie odkryć pustkę swoich słów, fałsz przyrzeczeń, obłudę uśmiechu, gorzki miód swych ust, banalne życie, brak szacunku dla drugiego człowieka, wyśmiewanie, pogardę, pychę, niekomunikatywność.
Niejasność, nielojalność, nieuczciwość.
Aż po próbę pozbawienia mnie marzeń.
Pragnienia życia.
Odebrania mi nadziei.
Czułem się zdradzony.
Wykorzystany, porzucony.
Mam żal do samego siebie, że dałem się wykorzystać.
Nikt nie może nas zranić, jeśli na to nie pozwolimy.
Dlatego powinniśmy zawsze utrzymywać nasze serce w kontakcie z Bogiem. To konieczna pomoc.
Tylko w ten sposób nasze serce stanie się czułe, łagodne, silne.
Jeżeli przyjmujemy wypaczoną wizję osoby, która chce nas widzieć innymi niż jesteśmy, albo utożsamiać nas tylko z naszymi słabymi stronami, to jest to negatywne działanie.
Wtedy pamięć się zamazuje, wspomnienie staje się żywsze, a następnie zanika. Otwierają się dawne rany, jak mówią psychoanalitycy, poczucie opuszczenia w dzieciństwie przez ukochane osoby, brak uczucia, nieobecność czułości, pieszczot, uśmiechu.
Do tego stopnia, że wszystko dzieje się odwrotnie.
Projekcja.
Dostrzeganie w drugim człowieku tego, co jest w nas samych.
Wszystko się miesza.
Dwanaście lat błądzenia po świecie w poszukiwaniu celu, sensu.
Dwanaście lat cierpienia, utraty tożsamości.
Utraciłem również zdrowie fizyczne.
Dwanaście lat, które doprowadziły mnie do średniego wieku, gdy wszystko zaczyna szarzeć, staje się niejasne; kiedy czujesz, że naprawdę wkraczasz w schyłek życia.
W jesień.
Twoje przekonania upadają niczym pożółkłe liście z drzew. To tutaj kurczowo chwytasz się życia, rozpaczasz nad minioną młodością, zaczynasz nienawidzić wszystkich, którzy cię otaczają: młodych – z zazdrości, starszych – dlatego, że przypominają ci, dokąd zmierzasz.
Dlaczego nie poszukuję bezpieczeństwa uczuciowego, rodzinnego?
Dlaczego nie wystarcza mi praca?
Dlaczego nie zadowalam się spokojnym życiem?
Dlaczego czuję się zaniepokojony, poszukuję czegoś głębszego, definitywnego?
Absolutnego?
Może dlatego szukam miłości, która mnie nie wykorzysta; miłości, która mnie nie zdradzi; miłości, która mnie nie rozczaruje?
Ale czy taka miłość jest możliwa wśród ludzi?
Być może przez krótką chwilę.
Jednak drugi człowiek wymknie ci się w jakiś sposób, gdyż jest nieodwołalnie inny od ciebie.
Jest innym człowiekiem.
Zdecydowanie.
Światło z góry
„Przyjemne jest światło
i miło oczom widzieć słońce.
Tak więc jeżeli człowiek wiele lat żyje,
ze wszystkich niech się cieszy
i niech pomni na dni ciemności,
bo będzie ich wiele.
Wszystko, co ma nastąpić, to marność.
Ciesz się, młodzieńcze, w młodości swojej,
a serce twoje niech się rozwesela
za dni młodości twojej.
I chodź drogami serca swego
i za tym, co oczy twe pociąga;
lecz wiedz, że z tego wszystkiego