Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Uduszeni - ebook

Seria:
Data wydania:
1 października 2019
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Uduszeni - ebook

W Polsce z jego powodu umiera kilkadziesiąt tysięcy osób rocznie. Na całym świecie zanieczyszczone powietrze zabija siedem milionów ludzi. Więcej niż palenie papierosów. Podwyższa ryzyko wystąpienia udarów, zawałów serca, nowotworów, przyczynia się do przedwczesnych porodów, występowania demencji, astmy i wielu innych schorzeń. To wszystko już teoretycznie wiemy. Ale co możemy zrobić?

Beth Gardiner - amerykańska dziennikarka, obecnie mieszkająca w Londynie, publikuje w „The New York Times”, „The Guardian”, „National Geographic”, „Time” i „The Wall Street Journal”. Zajmuje się zdrowiem, środowiskiem i zrównoważonym rozwojem.

Zwiedziła w zasadzie cały świat (w tym Kraków, któremu poświęciła osobny rozdział), by poznać temat smogu z każdej strony. Rozmawiała z naukowcami, działaczami środowiskowymi, politykami i zwykłymi ludźmi. Pokazuje, że problem zanieczyszczonego powietrza, choć wspólny dla całej ludzkości, w różnych krajach wygląda jednak inaczej, inaczej się o nim mówi i pisze. Skupia się na realistycznych rozwiązaniach i inspirujących historiach ludzi walczących o zdrowszą przyszłość.
Napisała książkę, która stanowi ważny głos w dyskusji o jednym z najistotniejszych problemów naszych czasów.

 

Około siedmiu milionów ludzi umrze przedwcześnie w tym roku z powodu zanieczyszczenia powietrza. Gardiner podróżuje do najbardziej smogowych miejsc na ziemi, aby zbadać tę ponurą statystykę i wyjaśnić, co można zrobić, aby ją zmienić. „Uduszeni” to fascynująca książka na kluczowy temat. – Elizabeth Kolbert, zdobywczyni Nagrody Pulitzera, autorka „Szóstego wymierania” 

Potężna opowieść Gardiner o tym, jak powietrze, którym oddychamy, wpływa na nasze ciała, nie mogła być bardziej aktualna. „Uduszeni” opowiadają porywającą, złożoną historię pełną niezapomnianych postaci – z udziałem jednego z najbardziej śmiercionośnych złoczyńców wszech czasów – smogiem. Naświetla niektóre niepokojące elementy rzeczywistości, ale daje nam również nadzieję, pokazując, co możemy zrobić, aby oczyścić powietrze. To niezbędna lektura. – Arnold Schwarzenegger

Gardiner jest subtelna, ale ostra w swoich osądach. Zajmuje się istotą prawdziwego życia, a także elementami, które często je niszczą. Nie można prosić o lepszy przewodnik dla zaniepokojonych obywateli. – Guardian

Poruszająca. (...) Stawiając ludzką twarz za problemem zanieczyszczenia środowiska, Gardiner pokazuje nam jego dewastację z bliska, wywołuje realny strach, ale także potrzebę poprawy życia. – Washington Post

Znakomita. (...) Ważna książka. Polecam wszystkim, których interesuje, to czym oddychają. – Science Magazine

Ponadczasowa, wymowna i niepokojąca. – Nature

 

Książkę polecają:

Polski Alarm SmogowyKrakowski Alarm SmogowyPolska Zielona Sieć,  Kwartalnik PrzekrójBlog "To tylko teoria"Stoer Media

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66329-71-3
Rozmiar pliku: 2,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Prolog WDECH Znaczenie oddychania

Ludzki oddech zaczyna się na najdalszych obszarach mózgu, gdzie – daleko od miejsca, w którym kryje się świadomość – następuje regulacja najbardziej podstawowych i niezbędnych funkcji organizmu. Tuż pod miejscem, w którym kręgosłup łączy się z czaszką, maleńkie receptory wykrywają wzrost poziomu dwutlenku węgla i wysyłają impuls do znajdujących się w pobliżu skupisk neuronów. Od 12 do 20 razy na minutę, jakieś 20 tysięcy razy dziennie, miliony razy na rok, bez przerwy i o jeden dzień dłużej, od pierwszego krzyku noworodka do ostatniej chwili życia te neurony bombardują sygnałami mięśnie przepony i klatki piersiowej, wymuszając skurcz.

Wiadomość dotarła do adresata. Przepona o budowie przypominającej kopułę ulega spłaszczeniu, a żebra przesuwają się w górę i na boki. W miarę jak rozszerza się jama klatki piersiowej, w jej wnętrzu następuje spadek ciśnienia, wskutek czego ma miejsce napływ powietrza przez nos i usta. W dół po tylnej części gardła, ponad krtanią, powietrze podąża swoją ścieżką coraz dalej, w głąb ludzkiego ciała.

Dla nieuzbrojonego oka płuca to niewyróżniające się niczym szczególnym kawałki różowej, gąbczastej tkanki. Ich wyjątkowość ujawnia się dopiero wtedy, kiedy się rozprężają, nadmuchując przy tym jak balony, choć w znacznie szybszy i bardziej dramatyczny sposób. Na wystylizowanych ilustracjach w podręcznikach medycyny płuco przypomina odwrócone do góry nogami drzewo, w symetryczny sposób skonstruowany labirynt, którego gałęzie robią się coraz mniejsze, dzieląc się na miliony maleńkich gałązek.

Dopiero z bliska widać w pełni całą elegancką misterność tej struktury. Pierwszym, któremu udało się ją ujrzeć, był pochylony nad mikroskopem siedemnastowieczny anatom włoski, Marcello Malpighi. Do tamtej pory nawet najtęższe medyczne umysły były przekonane, że powietrze miesza się z krwią od razu po dotarciu do płuc. Odkrycie Malpighiego jest dziś biologiczną oczywistością, o której naucza się w podstawówkach: wdychane powietrze wypełnia pęcherzyki płucne, które skupiają się na końcu dróg oddechowych jak miniaturowe grona winorośli. W obu płucach znajduje się jakieś 300 milionów pęcherzyków płucnych, a ich całkowitą powierzchnię często przyrównuje się pod względem wielkości do kortu tenisowego. Oddzielone od nich nabłonkiem o grubości mniejszej niż setna część włosa, maleńkie naczynia włosowate przenoszą krew ubogą w tlen, lecz pełną dwutlenku węgla. Gazy śpieszą, by przedostać się przez barierę, a cząsteczki tlenu wiążą się z hemoglobiną, aby następnie pognać w kierunku serca, gotowe, by dostarczono je tam, gdzie ich naprawdę potrzeba.

Jak wiele innych mechanizmów ludzkiego ciała, oddychanie jest zarazem niewiarygodnie proste i cudownie złożone; znajduje się w stanie delikatnej równowagi, a jednocześnie jest niezwykle wytrzymałe. W przeciwieństwie do innych niezbędnych funkcji organizmu, takich jak bicie serce czy perystaltyka trawienia, oddech można też kontrolować w sposób świadomy, kiedy się śmiejemy, mówimy, wstrzymujemy go lub nurkujemy do wody.

Płuco jest także miejscem podatnym na ataki. I choć ma swoje mechanizmy obronne – śluz, który wyłapuje niektóre zanieczyszczenia, oraz przypominające włosy rzęski, które mają wymieść te pozostałe – to właśnie tędy świat zewnętrzny przenika do samego centrum naszego ciała. Bariery ochronne zostają w tyle, a powietrze i wszystko to, co się w nim znajduje, przedostają się aż na sam brzeg układu krwionośnego.

Pozbawieni mikroskopów i wiedzy o składzie powietrza, starożytni na próżno starali się zrozumieć, jak i dlaczego przebiega ta w tak oczywisty sposób niezbędna funkcja organizmu. Arystoteles, sam syn medyka, uważał, że proces oddychania wyzwala ciepło życiowe, którego źródłem jest wewnętrzny ogień. Musiały minąć całe tysiąclecia, by na dobre naprawić podobne błędne przekonania, ale jedno filozof i jemu współcześni rozumieli dobrze: całe nasze istnienie zależy od powietrza. „Ci, co umierają, wydychają” – pisze Arystoteles – „więc zaczynają się one z konieczności od wdychania”¹.

***

Kiedy byłam dzieckiem, nie zastanawiałam się często nad znaczeniem czy mechaniką oddechu. Do piątego roku życia mieszkałam w Fort Lee w stanie New Jersey, w mieszkaniu z widokiem na wjazd na most George’a Waszyngtona. Zawsze było to – i pozostaje nim do tej pory – cieszące się złą sławą miejsce, w którym od niepamiętnych czasów tworzyły się korki; to tutaj płatna autostrada New Jersey łączy się z wiązką innych dróg szybkiego ruchu. Mieszkańcy przedmieść w drodze do biurowców w centrum Nowego Jorku poruszali się z żółwią prędkością w sąsiedztwie ciężarówek udających się na północ drogą I-95, która przebiega wzdłuż całego Wschodniego Wybrzeża, i czekających, by przebić się przez miasto. Były wczesne lata siedemdziesiąte, narodziny świadomości ekologicznej, czas, gdy amerykańskie samochody generowały nieskończenie więcej zanieczyszczeń niż teraz, a ich paliwo pełne było ołowiu, siarki oraz innych niebezpiecznych toksyn. Wraz z moimi rówieśnikami – Jenniferami, Davidami i Lisami mieszkającymi w tym samym budynku – wdychałam to wszystko do płuc, kiedy biegaliśmy i skakaliśmy na wylanym betonem placu zabaw za domem.

Wiele lat później, kiedy przekroczyłam już dwudziestkę, przyglądałam się autobusom przecinającym miasto, które przejeżdżały chybotliwie pod moim mieszkaniem na Manhattanie, wracając z Central Parku, to znów kierując się w jego stronę. Kiedy zabierałam się za sprzątanie, brud pokrywający parapet okienny osadzał się na dużych zwitkach papierowych ręczników. Trzeba było przejechać po nim kilka razy, zużywając przy tym duże ilości detergentów, aby przywrócić biel farbie na parapecie.

W wieku 30 lat przeprowadziłam się do Londynu z uroczym Brytyjczykiem, który skradł moje serce. Przez 18 lat – ponad połowę z nich w towarzystwie naszej rozgadanej, energicznej córeczki – wdychaliśmy spaliny samochodów, które zanieczyszczają powietrze tego miasta. Smog w Londynie to tylko jeden z elementów składających się na katastrofę zdrowotną, która dotyka całą Europę, podważając reputację kontynentu, który szczyci się swoją ekologiczną postępowością. Zapach spalin czuję, kiedy wychodzę z domu załatwić sprawunki, spotkać się z koleżanką na kawę albo odprowadzić Annę do szkoły. Chmury zanieczyszczeń owiewają nasze twarze. Po kilkunastu minutach spędzonych na ruchliwej ulicy często zaczyna mnie pobolewać głowa.

Przez długi czas to paskudne powietrze powodowało co najwyżej moją irytację. Ale z czasem, kiedy zaczęłam rozumieć głębokie skutki jego oddziaływania na ludzkie ciało, moje podejście się zmieniło. Ustąpiło miejsca ciągłemu zamartwianiu się i lękowi o zdrowie mojej córki oraz mnie samej.

Oczywiście staram się ją chronić tak, jak umiem najlepiej. Ale nie potrafię przecież wpłynąć na otaczające nas powietrze ani w magiczny sposób sprawić, że przestaniemy żyć w samym środku dieslowego koszmaru. Dlatego mój lęk coraz częściej zamienia się w gniew. Czasami przybiera postać kapryśnego zaprzeczania, że zagrożenie istnieje. Dzieje się tak wtedy, kiedy rodzicielska potrzeba ochrony bezbronnego dziecka musi stawić czoła rzeczywistości, w której jest się jednostką bezradną wobec sił znajdujących się poza jej kontrolą. Właśnie to ciągłe rozchwianie emocji skierowało mnie na ścieżkę do napisania tej książki.

Dzięki temu dowiedziałam się, że nieczystości, którymi wraz z rodziną oddycham, to tylko jeden z wątków w znacznie bardziej złożonej historii. Na całym świecie, od Fort Lee po Frankfurt, od Karaczi po Kalifornię, brudne powietrze jest przyczyną siedmiu milionów przedwczesnych zgonów rocznie². To więcej niż AIDS, cukrzyca i wypadki samochodowe razem wzięte, co sprawia, że mamy tu do czynienia z najpoważniejszym na świecie zagrożeniem środowiskowym dla zdrowia³. Nowe dane sugerują, że ta liczba może być jeszcze wyższa, umieszczając zanieczyszczenie powietrza w ścisłej czołówce światowych zabójców⁴. Ponad 40 procent Amerykanów wdycha ilość spalin niebezpieczną dla zdrowia⁵. W Wielkiej Brytanii zagrożeniem dla zdrowia większym od zanieczyszczenia powietrza jest tylko palenie papierosów – to pierwsze jest przyczyną nawet jednej piątej wszystkich zgonów w moim nowym miejscu zamieszkania⁶. W całej Europie wskutek oddziaływania zanieczyszczeń powietrza ginie ponad piętnaście razy więcej osób niż w wypadkach samochodowych⁷. Nic nie jest tak podstawowe i niezbędne dla ludzkiego życia jak powietrze, którym oddychamy. Mimo to właśnie powietrze truje nas po cichu zarówno w krajach zamożnych, jak i w tych ubogich.

Nie chodzi tylko o oczywiste dolegliwości w rodzaju astmy czy zapalenia oskrzeli. W ciągu ostatnich 15 lat bardzo szybko pogłębiło się naukowe rozumienie negatywnych skutków oddziaływania zanieczyszczeń powietrza. Silny materiał dowodowy widzi w nich dziś przyczynę długiej – i ciągle rosnącej – listy dolegliwości zdrowotnych, na której znajdziemy między innymi ataki serca, udary mózgu, uszkodzenia płodu, wiele rodzajów raka, demencję, cukrzycę oraz chorobę Parkinsona.

Niedaleko miejsca, w którym się wychowałam, choć wiele lat później, badacze wykorzystali okazję do przyjrzenia się powstałemu w sposób naturalny eksperymentowi, gdy na drogach szybkiego ruchu w stanach New Jersey i Pensylwania staromodne punkty poboru opłat, w których płaciło się gotówką pracownikowi autostrady lub wrzucało monety do skarbonki, zastąpiono nowoczesną technologią, która pobiera opłatę automatycznie w momencie przejazdu obok czujnika. Ta zamiana doprowadziła do ogromnego zmniejszenia kolejek przy punktach poboru myta, a badacze odkryli, że liczba przedwczesnych urodzeń u kobiet mieszkających w odległości do dwóch kilometrów od lokalizacji, w której znajdowały się dawne punkty poboru, zmniejszyła się o około 9 procent⁸. I choć jest to zmiana na lepsze, to zwróciła ona uwagę na istnienie niepokojącego związku przyczynowo-skutkowego między spalinami na drogach, którymi tak wielu z nas oddycha, a wynikiem ciąży, jaki może mieć długotrwałe konsekwencje dla dzieci urodzonych przed terminem.

Mam to szczęście, że zawsze cieszyłam się dobrym zdrowiem. Ale kiedy – wcześniej czy później – dotknie mnie choroba, nie będę wiedziała, czy nie przyczyniło się do niej zanieczyszczenie powietrza, którym oddychałam przez lata życia w wielkim mieście, czy też powinnam winić swoją miłość do słodyczy, wybór dobrej książki zamiast szybkiej przebieżki, a może jakiś złośliwy gen zagrzebany gdzieś głęboko w moim DNA, znajdujący się poza czyjąkolwiek kontrolą.

Nikt z nas tego nie wie. I ta niewidoczność w osobliwy sposób stanowi właśnie cechę charakterystyczną tego kryzysu. „Wystarczy raz być świadkiem, jak ktoś zostanie przejechany na ulicy, i nie zapomnimy tego nigdy” – zauważa poznany przeze mnie ekolog z Los Angeles. Ale „nie mrugniemy nawet okiem” na myśl o tysiącach ludzi umierających w wyniku oddziaływania zanieczyszczeń powietrza⁹. Ma rację. Kiedy palacze ulegają nałogowi, są świadomi tego, że chorobę sprowadziły na nich ich własne decyzje oraz działania koncernów tytoniowych dostarczające nałogowi pożywki. Mimo to w świecie napędzanym paliwami kopalnymi wszyscy przemieszczamy się z miejsca na miejsce, korzystamy z elektryczności i ogrzewamy domy, w większości wypadków nie zdając sobie sprawy z konsekwencji.

Korzyści, które przynosi czyste powietrze, są równie trudne do uchwycenia. Nie ma nawet cienia wątpliwości, że ograniczenie zanieczyszczenia powietrza ratuje życie. Ale ci, którzy zyskali dzięki temu kilka dodatkowych lat, oraz ich bliscy nigdy się o tym nie dowiedzą. Unikamy wizyt na ostrym dyżurze i oszczędzamy ciężko zarobione pieniądze, zamiast wydawać je na opiekę zdrowotną, lecz nie jest łatwo nakreślić linię łączącą wprowadzenie ograniczeń dla samochodów lub elektrowni z budżetem przeznaczonym na zdrowie.

Kiedy uświadomiłam sobie, jak wielkie jest zagrożenie, które kryje się na widoku, postanowiłam przyjrzeć się z bliska temu, jak to wygląda w różnych częściach świata. Oraz dlaczego. Czy zanieczyszczenie powietrza to niemożliwy do uniknięcia element współczesnego życia, coś, z czym musimy się po prostu pogodzić? A może to wynik oddziaływania jakichś mrocznych sił, które przywiązują nas do starych, brudnych sposobów działania, zamiast zachęcać do sięgnięcia po lepsze sposoby? I, co najważniejsze, co można by robić inaczej, by stworzyć czystszy, zdrowszy świat? Czy komuś się to udało? Czy ktoś choćby spróbował? No i jak tam dotrzeć z miejsca, gdzie się teraz znajdujemy?

Poszukując odpowiedzi na te pytania, książka opowiada historię – a może raczej historie – zanieczyszczenia powietrza i tego, jak kształtuje ono życie ludzi, których napotkałam na mojej drodze. W Stanach Zjednoczonych, dzięki dziesięcioleciom stopniowego zaostrzania przepisów, powietrze jest dziś dużo czystsze niż kiedyś. Ale ta poprawa – znajdująca się obecnie w stanie zagrożenia, bo przepisy, dzięki którym była możliwa, są przedmiotem ataku – nie jest na bieżąco z postępem nauki, która z każdym nowym raportem oświadcza coraz mocniej, że nawet stosunkowo niewielki poziom zanieczyszczeń powoduje realne szkody. W innych rejonach świata – w szybko rozwijających się krajach Azji Południowej i w Chinach, na spalającym węgiel wschodzie Europy i uzależnionym od diesla zachodzie, w Kairze, w Johannesburgu i w Lagos – sytuacja jest jeszcze poważniejsza.

W części pierwszej, zatytułowanej „Katastrofa wisi w powietrzu”, udajemy się do Delhi, strefy zerowej zanieczyszczeń powietrza, gdzie pewna matka ma koszmary o tym, co dzieje się w płucach jej dziecka, a ekscentryczny biznesmen buduje sobie bańkę wypełnioną czystym powietrzem. Oprowadzę was po Londynie, moim oknie na konsekwencje katastrofalnego romansu Europy z olejem napędowym. Opowieść o Polsce to historia węgla – napotkamy tu mężczyzn ładujących samochody worami węgla i staruszkę, która z trudem schodzi po schodach do piwnicy, by nabrać go trochę do swojego pieca. W spalonej słońcem, ubogiej części Kalifornii, San Joaquin Valley, migreny i problemy z oddychaniem rozbijają przekonanie, że mamy tu do czynienia wyłącznie z problemem wielkich miast. Widać tam też, że choć zanieczyszczone powietrze oddziałuje na każdego, kto nim oddycha, to niektórzy cierpią z tego powodu bardziej od innych, więc trzeba wziąć pod uwagę kwestie rasy, klasy społecznej oraz sprawiedliwości.

Ale nie wszędzie sprawy mają się aż tak źle. W części drugiej – „Biorąc głęboki oddech” – odnajdujemy postęp oraz nadzieję – przeszłą, obecną, przyszłą; postępującą powoli i uderzającą jak błyskawica; przypominającą niewielkie przebłyski i zmiany o sile wybuchu wulkanu. Przyjrzymy się wciąż niedokończonej jeszcze historii jednej z najważniejszych i najpotężniejszych zmian legislacyjnych w historii Ameryki, Ustawy o czystym powietrzu (Clean Air Act), oraz o tym, jak stała się ona możliwa dzięki przyjaźni, która zawiązała się ponad podziałami partyjnymi. Potem udamy się do Chin, gdzie chęć podążenia zdrowszą ścieżką pomaga zmienić świat. I wreszcie weźmiemy udział w poszukiwaniu na ulicach Berlina sposobów przedłożenia potrzeb istot ludzkich nad potrzeby samochodów, które zdominowały tak wiele z naszych miast.

Oczywiście można znaleźć ziarna zmiany i działania na rzecz postępu w zanieczyszczonych częściach świata oraz mnóstwo czynników zanieczyszczających powietrze tam, gdzie sytuacja zaczyna się już poprawiać. Mam nadzieję, że globalny zasięg tych rozdziałów zilustruje zarówno skalę problemu, jak i stojącą przed nami jedyną w swoim rodzaju okazję, by go rozwiązać.

Pod wieloma względami jest to książka o naszych wyborach. O tym, jak decydujemy, w jakim chcemy żyć świecie. Oraz o tym, jak skomplikowana jest egzystencja w czasach, gdzie rzeczy, które zmieniły nasze życie na lepsze, powodują też trudniejsze do zaobserwowania konsekwencje.

Okazuje się, że czystsze powietrze nie jest celem niemożliwym do osiągnięcia. Wiemy, jak tam dotrzeć; gdyby nam się to udało, miałoby to ogromne korzyści dla zdrowia, porównywalne pod pewnymi względami z ograniczeniem spożycia cukru lub przekonaniem wszystkich do aktywności fizycznej.

Rozumienie ukrytych zagrożeń, które niosą ze sobą zanieczyszczenia powietrza, ma jeszcze większą siłę. Największym wyzwaniem naszych czasów jest oczywiście zmiana klimatu. Ale pomimo wszystkich tych powodzi, suszy i huraganów, jej ryzyko nadal wydaje się odległe i abstrakcyjne, rachunek zawartości zanieczyszczeń w atmosferze to ułamki procent, a topiące się lodowce są odległe od nas o tysiące kilometrów. Ale zanieczyszczone powietrze – spowodowane beztroskim spalaniem tej samej ropy, gazu i węgla, które powodują globalne ocieplenie – sieje zniszczenie tu i teraz, w naszym otoczeniu. Te paliwa są wplecione w samą materię naszego społeczeństwa. Odzwyczajenie się od nich nie będzie szybkie ani proste. Ale wierzę, że kiedy przyjmiemy do wiadomości, jak katastrofalny jest ich wpływ nie tylko na siedliska niedźwiedzi polarnych, ale i na nasze serca i płuca oraz serca i płuca naszych rodziców i dzieci, wówczas dostrzeżemy wyraźniej, że inna przyszłość znajduje się w zasięgu ręki.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: