Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

UFO. Wojskowi, piloci i funkcjonariusze państwowi mówią o faktach - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
12 sierpnia 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
39,99

UFO. Wojskowi, piloci i funkcjonariusze państwowi mówią o faktach - ebook

Przełomowe dziennikarskie śledztwo w sprawie UFO, które oddziela prawdę od fikcji.

Wiarygodne świadectwa spotkań z UFO potwierdzone rządowymi i wojskowymi raportami.

Książka, która przedstawia nie tylko fakty, ale też próby ich ukrycia przez władze.

Piloci i wojskowi na całym świecie co jakiś czas spotykają niezidentyfikowane obiekty latające – UFO. Poruszają się z prędkością i zwrotnością, jakiej nie są w stanie osiągnąć maszyny stworzone przez człowieka. Choć przybysze nie zachowują się wrogo, ich obecność w pobliżu samolotów może powodować zagrożenie, a zainteresowanie instalacjami wojskowymi i atomowymi rodzi niepokój. Dlaczego więc wiarygodne relacje potwierdzone przez niezależnych świadków są utajniane przez władze cywilne i wojskowe? Czemu celowo ukrywa się je przed opinią publiczną, a kiedy wyciekną, ośmiesza i bagatelizuje? Czy zagrożenie jest do tego stopnia realne, że amerykańscy wojskowi wolą ukrywać przed światem prawdę o istnieniu pozaziemskich cywilizacji?

Dziennikarka Leslie Kean nie boi się trudnych pytań i bezlitośnie punktuje przypadki tuszowania faktów. W jej książce znalazły się relacje pilotów, żołnierzy i urzędników państwowych, którzy nie boją się powiedzieć prawdy o swoich spotkaniach z UFO.

CZY ODWAŻYSZ SIĘ IM UWIERZYĆ?

„W końcu poważna i przemyślana książka na ten kontrowersyjny temat. Zarówno sceptycy, jak i przekonani znajdą tu zbiór wnikliwych i otwierających oczy informacji”.

/Michio Kaku/

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-240-7309-2
Rozmiar pliku: 3,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Przedmowa

JOHN PODESTA

Jako laik z zainteresowaniem śledzący sprawę niezidentyfikowanych obiektów latających (UFO) zawsze, jak sądzę, odróżniałem fakty od fikcji. Można mnie chyba określić mianem dociekliwego niedowiarka. Ale sceptykiem jestem w wielu sprawach, między innymi kwestionuję pogląd, że rząd z definicji wie najlepiej i że ludziom nie należy podawać prawdy. Podstawowej zasady demokracji, jaką jest transparentność działania organów władzy, bronię od trzydziestu lat, zarówno w ramach prywatnej praktyki adwokackiej, jak i zajmując stanowiska urzędowe, m.in. doradcy Senackiej Komisji Sprawiedliwości, szefa sztabu Białego Domu za prezydentury Billa Clintona, obecnie zaś współkierując think tankiem Centrum na rzecz Postępu w Ameryce (Center for American Progress).

Ze względu na to pryncypium wspieram dziennikarkę śledczą Leslie Kean oraz organizację pozarządową Koalicja na rzecz Wolności Informacji (Coalition for Freedom of Information) w ich podejmowanych od 2001 roku staraniach o udostępnienie na mocy ustawy o wolności informacji dokumentów dotyczących zjawiska niezidentyfikowanych obiektów latających. Kean, zgodnie z przysługującym jej prawem, z sukcesem ubiegała się o ujawnienie materiałów przed sądem federalnym w odniesieniu do jednego istotnego przypadku z udziałem UFO.

Dawno nadszedł czas, by uchylić kurtynę zasłaniającą ten temat. Właśnie w tym celu powstała niniejsza książka, zaadresowana do czytelników o otwartych umysłach, między innymi do mnie. Przedstawiając fakty dotyczące fascynującego zjawiska, którego natura wciąż pozostaje nierozpoznana, publikacja ta odwołuje się wyłącznie do najwiarygodniejszych źródeł. Kean oraz jej imponujący zespół współautorów nie stawiają pochopnych tez, lecz jedynie przeprowadzają racjonalną analizę najbardziej ważkich, zawsze dokładnie udokumentowanych obserwacji, w większości pochodzących z pierwszej ręki, oraz postulują dalsze badanie zjawiska. Autorka publikacji wykonała na medal pracę dziennikarki śledczej, przez dziesięć lat drążąc ten kłopotliwy temat wbrew prześmiewczym postawom i zaprzeczeniom władz. Nie dała za wygraną, a jej książka pokazuje jasno, że poważnego ujmowania zjawiska UFO nie wolno tabuizować.

Kean i jej znamienici współautorzy apelują o powołanie w Stanach Zjednoczonych bodaj niewielkiej agencji rządowej, która nawiąże współpracę z innymi krajami, gdzie fenomen niezidentyfikowanych obiektów latających bada się oficjalnie oraz udostępnia o nim dane. Postulowana instytucja miałaby na celu gromadzenie dokumentacji przedmiotu oraz koordynowanie prac analitycznych, prowadzonych jawnie i efektywnie. To pomysł godny rozważenia, jako że bez wątpienia przyszła pora, by amerykańskie władze, naukowcy i eksperci lotnictwa wspólnymi siłami poszukiwali odpowiedzi na wciąż niewyjaśnione lub okryte milczeniem kwestie związane z tym zjawiskiem. Najwyższy czas na odnalezienie i upowszechnienie prawdy. Amerykanie − podobnie jak ludzie na całym świecie − chcą ją poznać i _są w stanie_ się z nią zmierzyć. Niniejsza książka stanowi przełom, wyznaczając nową drogę w zakresie badań nad kwestią niezidentyfikowanych obiektów latających.Wprowadzenie

Przed dziesięcioma laty, kiedy jako reporterka śledcza byłam związana z publiczną stacją radiową w Kalifornii, nieoczekiwanie musiałam się zmierzyć z na pozór niemożliwą materią. Otóż kolega z Paryża przesłał mi niezwykłe, dopiero co ukończone opracowanie autorstwa francuskiego zespołu emerytowanych funkcjonariuszy wysokiego szczebla, które dokumentowało istnienie niezidentyfikowanych obiektów latających oraz omawiało potencjalne skutki zjawiska dla bezpieczeństwa narodowego. W owej bezprecedensowej białej księdze, znanej obecnie jako Raport COMETA¹, po raz pierwszy na świecie liczne gremium wybitnych autorytetów oznajmiło, że UFO − czyli występujące w przestrzeni powietrznej ciała stałe o nieznanym jeszcze pochodzeniu – to zjawisko rzeczywiste, które domaga się bezzwłocznie międzynarodowej uwagi.

Trzynastu prominentnych autorów raportu – generałowie w stanie spoczynku, naukowcy i niezależni, niezwiązani z instytucjami państwowymi eksperci astronautyki – spędziło trzy lata, analizując doniesienia personelu wojskowego i pilotów o spotkaniach z UFO. Materiał przedstawiony w opracowaniu obejmuje przypadki, których jego autorzy i współpracujące z nimi zespoły specjalistów nie byli w stanie wyjaśnić, wykluczywszy wszelkie konwencjonalne wytłumaczenia, że zaobserwowane z bliska przez pilotów, uchwycone na radarach i sfotografowane obiekty są dziełem człowieka lub fenomenem występującym w przyrodzie. Najwyraźniej wbrew prawom fizyki obiekty te rozwijały ogromne prędkości i przyspieszenia, w okamgnieniu wykonywały ostre manewry skrętu, potrafiły się błyskawicznie zatrzymać i nieruchomo wisieć w powietrzu. Cóż to mogło oznaczać? Ponieważ część wojskowych z zespołu COMETY miała afiliacje z Instytutem Wyższych Studiów Obrony Narodowej (Institut des hautes études de défense nationale – IHEDN), prestiżową państwową instytucją planowania strategicznego, wyrażonej w raporcie konstatacji, że niezidentyfikowane obiekty latające mogą zagrozić bezpieczeństwu kraju, nie można było zlekceważyć.

W dziewięćdziesięciostronicowym tekście, napisanym rzeczowo, klarownie i logicznie, autorzy stwierdzają, że pochodzenia około pięciu procent analizowanych, solidnie udokumentowanych przypadków nie zdołali przypisać działaniom człowieka, takim jak tajne ćwiczenia militarne, ani uznać ich za zjawiska przyrodnicze. Można więc ich zdaniem wnosić, że owe pięć procent przypadków to zdarzenia z udziałem „całkowicie nieznanych maszyn latających o nadzwyczajnych osiągach, kierowanych przez istoty żywe lub sztuczną inteligencję”. Raport ten zamyka następująca sensacyjna konkluzja: „Jak wskazują liczne doniesienia wiarygodnych świadków, obiekty te mogą być pochodzenia pozaziemskiego”. I w rzeczy samej, dodają, „hipoteza pozaziemska” wydaje się najbardziej logicznym wyjaśnieniem zaobserwowanych zjawisk².

Ale wniosek ten był przypuszczeniem, nie został sformułowany jako pewnik. Autorzy raportu jedynie stwierdzali bardzo jasno, że natura i pochodzenie niektórych obiektów latających pozostają nieznane. Zaproponowaną „hipotezę” traktowali jako nieudowodnioną teorię, jako _możliwe_, prawdopodobne wyjaśnienie, które trzeba poddać testom, zanim będzie można orzec o jego prawdziwości. Jednak ich przekonanie, że teoria ta stanowi „najbardziej prawdopodobne” rozwiązanie zagadki, której w wielu przypadkach nie udało się wyjaśnić, okazało się trudne do przyjęcia. Brzmiało prowokacyjnie, choć autorzy przeanalizowali potwierdzone dane o występowaniu UFO z całego świata, podchodząc do przedmiotu badań racjonalnie, bez uprzedzeń, przemilczeń czy rezerwy.

Komu zawdzięczamy ten raport? Wśród jego twórców mamy wojskowych w stanie spoczynku: czterogwiazdkowego generała i trzygwiazdkowego admirała oraz byłego szefa francuskiego Państwowego Ośrodka Badań Kosmicznych (Centre National d’Études Spatiales – CNES)³. Ich ranga i kwalifikacje sprawiły, że nad ustaleniami Raportu COMETA nie dało się przejść do porządku dziennego, lecz trzeba je było gruntownie rozważyć. Oprócz wyżej wymienionych w imponującym gronie autorów znaleźli się inni oficerowie sił zbrojnych, inżynierowie, naukowcy, dyrektor ministerialnego departamentu sprawującego nadzór na francuską policją i szef państwowej agencji do spraw niezidentyfikowanych obiektów latających. Mimo że studium nie powstało pod auspicjami rządu, a prace nad nim miały charakter niezależny, wyniki zostały przedstawione najwyższym władzom Francji.

We wstępie otwierającym raport czytamy, że przyczynia się on „do uwolnienia kwestii UFO od odium irracjonalności”, i w rzeczy samej cel ten został osiągnięty. Ale przedstawione konkluzje większość amerykańskich funkcjonariuszy rządowych i naukowców uważa za zbyt daleko idące. Tymczasem wszyscy się zgadzają, że gdyby udało się dowieść, iż UFO są sondami lub statkami pochodzenia pozaziemskiego, odkrycie to oznaczałoby przełom w dziejach ludzkości, krok milowy dla naszej cywilizacji. I dlatego właśnie nabrałam przekonania, że gdyby istniała choć niewielka szansa dokonania tego odkrycia, to ze wszech miar warto, by naukowcy podjęli próby. Uznałam tak, bo szacowne gremium specjalistów z rozwiniętego europejskiego kraju przekonało mnie do swojej hipotezy, że pozaziemska proweniencja niezidentyfikowanych pojazdów latających jest możliwa czy wręcz prawdopodobna.

Raport COMETA sprawił, że zainteresowałam się zjawiskiem UFO − tym, co nam o nim wiadomo, tym, co wymyka się naszej wiedzy, oraz tym, w jaki sposób możemy je bliżej poznać. Francuski raport podziałał na mnie jak katalizator. Czy tego chciałam, czy nie, trudno mi było przejść nad nim do porządku, wrócić po prostu do zwykłych zajęć. Nie dawało mi spokoju pytanie, czy to możliwe, by na naszym niebie rzeczywiście pojawiały się obiekty techniczne, które nie są dziełem człowieka? Czy obiekty te nie są raczej jakimiś ściśle tajnymi, zaawansowanymi technologicznie statkami wojskowymi, które testują w przestrzeni powietrznej Stany Zjednoczone albo inny kraj? Nie, orzekli zgodnie generałowie i inni prominentni członkowie francuskiej grupy. Państwa nie wysyłają rutynowo eksperymentalnych obiektów w przestrzeń powietrzną innego kraju, nie informując go o tym, a potem się tego wypierając. Drążyłam głębiej i jak się okazało, niezidentyfikowane obiekty latające rozmaitych kształtów i rozmiarów od dziesięcioleci, niekiedy falami, pojawiają się nad całym globem, demonstrując osiągi niepojęte dla naszej nauki. To nie jest wytwór wyobraźni. A może, przyszło mi na myśl, zespół COMETA wie o nich więcej, niż wyjawił w raporcie?

Wszyscy autorzy francuskiego raportu nie tylko podpisali się pod jego konkluzją, ale również apelowali jednomyślnie o współpracę międzynarodową w sprawie UFO. Uważali, że wskazane jest, by Francja nawiązała „kooperację sektorową z zainteresowanymi krajami europejskimi oraz innymi”, a dyplomacja Unii Europejskiej podjęła kroki na rzecz współdziałania ze Stanami Zjednoczonymi, „wywierając na skuteczną presję, by w ramach politycznych i strategicznych sojuszy uwzględnić ten istotny problem oraz spróbować go wyjaśnić”. Dokument ten, zatytułowany „UFO a kwestie obronności. Na co musimy się przygotować?”, wzywa do działania, apeluje o poczynienie przygotowań w obliczu przewidywanych spotkań z nieznanymi obiektami latającymi.

Nie miałam pojęcia, jakie to wszystko może mieć znaczenie − dla mnie osobiście, dla władz państwowych wszystkich krajów, dla naszej przyszłości.

Mój francuski kolega zadzwonił z Paryża z dalszymi wieściami oraz wyjaśnił, że egzemplarz okazowy dopiero co przetłumaczonej angielskiej wersji raportu przekazał mi w tajemnicy. Powiadomił mnie, że do czasu konferencji prasowej opracowania tego, co jak dotąd ukazało się tylko we Francji, nie udostępnia się opinii publicznej. Byliśmy zaprzyjaźnieni, kolega, który znał mnie jako niezależną, współpracującą z wieloma redakcjami reporterkę o otwartej głowie, chciał, żebym pierwsza − przed mediami głównego nurtu, które zwykle problemu UFO nie traktują serio – zajęła się sprawą.

„Jako jedyna dziennikarka w całej Ameryce masz angielską wersję raportu”, powiedział podekscytowany przez telefon. I dodał: „Możesz nią dysponować wedle uznania, ale pamiętaj, nie mów nikomu, skąd ją dostałaś”.

Ogarnęło mnie podniecenie, lecz sytuacja powodowała we mnie napięcie. Dyskretnie zaczęłam zgłębiać problem UFO, nic o tym nie mówiąc nawet bliskim kolegom z radia. Byłam świadoma, że zajmuję się zjawiskiem, które większość dziennikarzy uważa za bzdurę bądź w najlepszym razie za coś, co może wywołać niezdrowy dreszczyk – sprawą nieistotną wobec ludzkich zmagań na śmierć i życie, czymś, na czym nie powinien się skupiać poważny czy rozsądny dziennikarz. Mijały miesiące i coraz bardziej mi doskwierało, że swoje nowe zainteresowania rozwijam w tajemnicy, przygotowując zarazem i prowadząc codzienną audycję śledczą. Nabierałam poczucia, że w ukryciu robię coś wstydliwego i zakazanego, a moja praca nad tym tematem przypomina branie nielegalnego narkotyku. Z perspektywy czasu ów niepokój i niepewność wydają się nadmierne, ale wynikały one z tabuizacji przedmiotu niezidentyfikowanych obiektów latających. Trochę trwało, zanim poczułam się wystarczająco uzbrojona w fakty i wiedzę, by poradzić sobie z postawą kolegów, z którymi poza tym świetnie mi się pracowało.

Niełatwo było podjąć ten temat, więc rozumiem, dlaczego omijają go inni dziennikarze. Na początku czułam się przytłoczona przeszkodami, które zdawały się nie do pokonania. Dla dziennikarza problem UFO stanowił trudny orzech do zgryzienia, obciążały go bowiem teorie spiskowe, dezinformacja i po prostu zwykłe niedbalstwo badawcze, a cały ten bagaż należało starannie oddzielić od wiarygodnych materiałów. Kwestia niezidentyfikowanych obiektów latających burzy nasze przyzwyczajenia myślowe. Ponieważ temat naznaczony był straszliwym piętnem, zajmowanie się tą problematyką na forum publicznym wiązało się z ryzykiem zawodowym. Zarazem jednak potencjalnie miała ona w sobie pewien wywrotowy aspekt, który mógł podważyć nasz utarty światopogląd. Zagadnienie napawało lękiem, ale muszę przyznać, że tym bardziej mnie pociągało. A im więcej się dowiadywałam, tym lepiej rozumiałam, że nie wolno się wycofać, że warto analizować poszczególne zdarzenia i oficjalne dokumenty jako zasadne źródło wiedzy o zjawisku UFO. Ogólnie rzecz biorąc, zgromadzone w ciągu dekad świadectwa były wiarygodne i absolutnie zadziwiające. Podsumowując, pomimo problemów w żaden sposób nie potrafiłam się zmusić do porzucenia tematu.

Okazało się, że francuski raport, o który nie prosiłam, radykalnie, w znacznie większej mierze, niż sądziłam, odmienił moje życie zawodowe. Po opublikowaniu pierwszego artykułu o UFO w „Boston Globe” skoncentrowałam się bez reszty na tym temacie⁴. Redaktorka prowadząca dział analiz i opinii w niedzielnym wydaniu tej gazety, do którego pisywałam wcześniej, miała rzecz jasna opory przed zamieszczeniem tekstu o niezidentyfikowanych obiektach latających. Na początku rozmowy wręcz się na mój pomysł zżymała, ale zdołałam ją namówić, by odważyła się puścić ten obszerny artykuł. Ogromnie się denerwowałam zawodowym „wyjściem z szafy”, zademonstrowaniem z podniesioną przyłbicą, że jestem dziennikarką, która – o zgrozo! – uznała ten idiotyczny przedmiot za godny uwagi. Skoro jednak zdawałam sobie sprawę, że mam sensacyjny materiał, nie zamierzałam się poddać. Zgodnie z wyrażoną pół roku wcześniej wolą francuskiego kolegi jako pierwsza napisałam o Raporcie COMETA, a generałowie autorzy opracowania oraz ich prominentni współpracownicy uchronili mnie przed wyśmianiem. Artykuł wzbogaciłam analizą odkrywczych danych o UFO i związanych z tym kwestii bezpieczeństwa narodowego, ujawnionych niedawno w amerykańskich dokumentach rządowych, które wskazywały na to, że władze USA podzielają niepokój Francuzów. Ku mojej radości artykuł znalazł się w serwisie informacyjnym „New York Timesa” i tą drogą dotarł do gazet w całym kraju. Najwyraźniej było zainteresowanie tematem.

Ludzie, których obchodziło zjawisko niezidentyfikowanych obiektów latających, ucieszyli się, że wreszcie szacowna gazeta potraktowała je poważnie, a „Boston Globe” otrzymał nawet z tego powodu list gratulacyjny od pracownika biura Kongresu. W odpowiedzi na artykuł dostałam wiele e-maili od świadków incydentów z udziałem UFO, między innymi od kilku pilotów, którzy nigdy wcześniej nie mieli odwagi o tym mówić. To otworzyło mi oczy, umacniając w przekonaniu, że przekroczyłam Rubikon i już nie ma odwrotu.

W artykule przytoczyłam ów niepokojący cytat z Raportu COMETA – podany przez gazetę czarno na białym i w jakiś osobliwy sposób zmieszany z innymi bieżącymi wiadomościami, mówiący, jak to ujęli francuscy autorzy, że mamy do czynienia z całkowicie nieznanymi maszynami latającymi o nadzwyczajnych osiągach, kierowanymi przez istoty żywe lub sztuczną inteligencję. Oczekiwałam naiwnie, że stwierdzenie to z pewnością wywoła burzę medialną, że inni dziennikarze ochoczo podchwycą zapoczątkowany wątek. Choć zdawałam sobie sprawę, że lekceważenie zjawiska UFO tkwi w kulturze, mój tekst ukazał się przecież w poważnej gazecie, a jego treść, jak sądziłam, była bulwersująca. O dziwo, burzy nie było. Nasz dziwny świat odsłonił nowe oblicze. To spowodowało moje przykre przebudzenie, zapoczątkowało rytuał przejścia do twardej rzeczywistości, która z założenia nie jest w stanie pogodzić się z żadnymi doniesieniami o niezidentyfikowanych obiektach, nawet z tym, że po prostu je zaobserwowano. Przekonałam się, że lepiej zaprzeczać ich istnieniu.

Po publikacji w „Boston Globe” utwierdziłam się w swoich zainteresowaniach, nabrałam większej wiary w siebie, „doszłam do ładu” z tym niewygodnym tematem i skupiłam się na jego badaniu. Ten proces nie miał końca. Po wielu latach pracy i przeprowadzeniu pogłębionych wywiadów ze znawcami przedmiotu zrozumiałam, że UFO stanowi prawdziwą zagadkę naukową. Przez ponad sześćdziesiąt lat dokonywano w Ameryce nadzwyczajnych obserwacji niezidentyfikowanych obiektów latających, o ich obecności donosili między innymi piloci i wojskowi, w wielu przypadkach były na to fizyczne dowody. Od lat pięćdziesiątych XX wieku kompetentni badacze publikują liczne studia dotyczące odnotowywanych na całym świecie zdarzeń, tworząc solidną bazę materiałową do dalszych analiz przeprowadzanych przez dzisiejszych uczonych⁵.

Wiarygodni badacze orzekli jednoznacznie i wielokrotnie to podkreślali, że jeszcze nie wiemy, czym są UFO – odcinając się od częstych przekonań, że to pozaziemskie statki kosmiczne. Musiałam zatem raz po raz godzić się z niezaprzeczalnym faktem, że tajemnicze niezidentyfikowane obiekty o niesamowitych osiągach _istnieją_ – faktem, który jednomyślnie potwierdzili autorzy Raportu COMETA. Dysponujemy wystarczającą ilością danych, by każdy, kto zechce się z nimi zapoznać, przekonał się o istnieniu UFO. Materiał ten sam w sobie jest potencjalnie tak ważki, że nie mogłam pojąć, dlaczego budzi indyferentyzm nawet u tych, którzy nie zważając na kpiny dotyczące tematu, jednak się nim interesują, a mimo to wolą okazywać wobec niego dystans czy udawać, że nic ich on nie obchodzi.

Z czasem − gdy pogłębiałam wiedzę i publikowałam kolejne artykuły, z których każdy wydawał mi się absolutną rewelacją, ale które przeszły bez większego echa – przyszło mi zrozumieć, że za sprawą stosunkowo niedługich tekstów prasowych, ile by się ich pojawiło, nie da się dobrze naświetlić złożoności zjawiska ani przełamać panującego wokół niego tabu⁶.

Mam nadzieję, że może to uczynić wyczerpująca książka, która przedstawi obfitujące w szczegóły wypowiedzi z najlepszych źródeł na świecie, adekwatnie przekazując złożoną materię zagadnienia. Wierzę, że niniejsza publikacja i przytoczone w niej mówiące same za siebie świadectwa mają szansę przekonać laika o istnieniu niezidentyfikowanych obiektów latających. Stwierdziłam bowiem, że wyimki z wywiadu telewizyjnego czy radiowego albo krótkie cytaty takiej możliwości nie dają.

W rozdziałach tej książki omówię podstawowe kwestie dotyczące UFO, niepokojące wielu ludzi. Spróbuję też odpowiedzieć na kilka pytań. Co _naprawdę wiemy_ o tych obiektach? Czy jest możliwe, by niektóre z nich przybyły z przestrzeni kosmicznej? Czy obserwują je piloci? Co w sprawie doniesień o wystąpieniu UFO robią rządy i armie? Dlaczego w Ameryce problem ten wywołuje szyderstwa albo się mu zaprzecza? Odpowiedzi, jak sądzę, zadziwią czytelnika.

Jak przystało na dziennikarkę, sięgam do oficjalnych źródeł, materiałów udostępnionych na mocy ustawy o wolności informacji, udokumentowanych relacji oraz moich licznych wywiadów ze świadkami zdarzeń, wojskowymi i lotnikami, a także przytaczam wypowiedzi naukowców pracujących pod auspicjami władz różnych krajów. Wielu świadków poznałam osobiście i nie mam wątpliwości, że ich relacje są wiarygodne; niemal zawsze zostały też potwierdzone przez innych. Niektórzy dzielili się ze mną udokumentowanymi danymi, których jednak ze względu na ich wrażliwość nie mogę ujawnić. W swoich poszukiwaniach trafiłam też na materiały, których nie sposób zweryfikować, ale pochodzą z miarodajnych źródeł, więc są istotne jako uzupełnienie opisu zjawiska. W trakcie wieloletniej pracy przeprowadziłam także wywiady z wieloma osobami cywilnymi z różnych grup społecznych i podziwiam szczerość rozmówców oraz klarowność przekazanych mi relacji ze zdarzeń z udziałem UFO. Rozmowy te również przyczyniły się walnie do zrozumienia przedmiotu.

Przygotowując niniejszą książkę, dbałam o to, by nie wychodzić z roli bezstronnej dziennikarki czy przewodniczki. Zarazem jednak przyświecało mi przekonanie, że należy podejmować próbę poszukiwania odpowiedzi na wiele nierozstrzygniętych pytań dotyczących UFO, że tych pytań nie wolno ignorować, że trzeba wspierać zabierających głos świadków i ekspertów. Innymi słowy, opowiadam się wprost i bez ogródek przeciwko postawom irracjonalnym i panującej dezinformacji. W tym sensie reprezentuję zatem „dziennikarstwo zaangażowane”, do którego nigdy nie miałam zastrzeżeń, uprawiane przez wielu dziennikarzy śledczych drążących jakiś problem w imię wyższych celów. Tym, czemu dochowuję wierności, jest wyłącznie szacunek dla faktów, nawet jeśli stoją one w niezgodzie z naszym utartym spojrzeniem na świat. Kwestia UFO jest tak kontrowersyjna, że nawet uczciwe, racjonalne do niej podejście może się wydać wkroczeniem na grząski grunt. Dołożyłam wszelkich starań, by wszystko, o czym piszę, było jasne, koherentne i dobrze udokumentowane.

Znaczną część niniejszej książki tworzą eseje badaczy zajmujących się tym zjawiskiem oraz relacje jego naocznych świadków, którzy wypowiadają się bez niedomówień, często po raz pierwszy. Ich głosy dostarczają danych z pierwszej ręki, na podstawie których czytelnik będzie mógł dojść do własnych zasadnych wniosków.

Zamieszczam tu artykuły autorów z dziewięciu krajów – specjalistów, którym powierzono niełatwe zadanie gruntownego zbadania zjawiska, oraz relacje tych, którzy byli, bynajmniej nie z własnego wyboru, jego naocznymi świadkami. Niektórzy z nich uzyskali dostęp do tajnych dokumentów oraz poufnych informacji, czyli materiałów chronionych przed dziennikarzami i opinią publiczną. Ich zbiorowy wkład pozwala uzyskać wgląd w zagadnienie, swoimi doświadczeniami dzielą się bowiem piloci, urzędnicy państwowi i wysocy rangą oficerowie wojska.

W wymiarze osobistym kontakt z „niemożliwym” odmienił każdego z nich, niekiedy radykalnie. Wszyscy oni ze zrozumiałych względów poszukują odpowiedzi na te same istotne pytania, które zadajemy my. Wszyscy zaczynali „przygodę z UFO” z dozą naturalnego sceptycyzmu, a wielu z nich, choć odeszło na emeryturę i dziś już zjawiska nie bada zawodowo, wciąż nie może się wyzwolić od przemożnego pragnienia, by poznać jego naturę. To zagadnienie nie daje im spokoju i nadal zajmują się nim na różne sposoby: jeden z badaczy zamierza wykładać historię problemu na renomowanym uniwersytecie, inny jako ekspert w tej dziedzinie wypowiada się w mediach, emerytowany naukowiec z NASA kieruje zespołem badawczym analizującym anomalne zdarzenia w przestrzeni powietrznej, były ekspert rządowy często udziela przez telefon komórkowy informacji o niezidentyfikowanych obiektach zaniepokojonemu dziwnymi incydentami z ich udziałem personelowi wojsk lotniczych, który do niego dzwoni z różnych części kraju. Jednym słowem, ludzie ci nie odeszli do końca w stan spoczynku. Jeszcze inni pracują obecnie jako piloci linii pasażerskich lub transportowych.

Zauważyłam, że wielu – nawet ci, których dobrze poznałam – wahało się odsłonić emocjonalny aspekt swych doświadczeń z udziałem UFO. Niektórzy świadkowie latami starają się uporać z szokiem spowodowanym niesamowitością „bliskiego spotkania”. Drążyłam tę kwestię, choć wojskowi i lotnicy sił powietrznych bywają zwykle wstrzemięźliwi i niechętnie przyznają się do lęku. A ponieważ dla nich wierność służbie ma wartość nadrzędną, znaczenia ich wypowiedzi nie sposób przecenić. Owi dzielni ludzie dzielą się ze światem niebywałą, ogromnej wagi opowieścią.

Chociaż w ciągu wielu lat wszyscy zdobyli znaczną wiedzę o niezidentyfikowanych obiektach latających, zjawisko to wciąż pozostaje niewyjaśnione. Wymyka się poznaniu i zwodzi, mimo że wielokrotnie obserwowano występowanie UFO w tak zwanych falach, a piloci wojskowi podejmowali za nimi gonitwy. Obiekty pojawiają się i odlatują, niekiedy pozostawiając zapis na radarze, obraz uchwycony na filmie bądź ślad na ziemi. Wspomniana zróżnicowana grupa ludzi daje nam w to tajemnicze zjawisko wgląd, jakiego outsider nie miałaby szansy dokonać.

Żaden ze współautorów tej książki nie znał tekstów pozostałych ani też, ku mojemu zaskoczeniu, nigdy nie pytał o ich treść. Tymczasem uderzające podobieństwa występują nie tylko w ich raportach, lecz także w podanej przez nich warstwie interpretacyjnej fenomenu, w sferze reprezentowanych postaw oraz pomysłów dotyczących przyszłych badań. Spójność ta, jak sądzę, uprawomocnia tezę o globalnym charakterze zjawiska oraz pokazuje, że z wnikliwych dociekań płyną wspólne wnioski, niezależnie od miejsca, gdzie prowadzi się badania.

Zagadka UFO budzi rosnące zaciekawienie opinii publicznej. Obserwując tę tendencję, dostrzegam też zmianę na lepsze w doniesieniach w mediach głównego nurtu, które dziś opisują zjawisko gruntowniej niż przed dekadą, wtedy, gdy zaczęłam się nim zajmować. Im więcej się dowiadujemy, tym większa ogarnia nas konfuzja. Ale wciąż rozpowszechniony jest pogląd, że cały przedmiot zainteresowania został wyimaginowany, gdyż wynika z błędów badawczych, albo stanowi swoisty żart, a zatem poświęcanie mu uwagi to strata czasu. Moją najgłębszą nadzieją jest, żeby do niniejszej książki sięgnęli zwłaszcza ci, którzy tak sądzą – by przeczytali ją od deski do deski i dopiero wtedy wyciągnęli wnioski. Wierzę bowiem, że bez jakiejkolwiek znajomości zagadnienia nikt nie ma prawa go lekceważyć i że co do tego panuje zgoda.

Dołożyłam wszelkich starań, by z ogromnej masy materiału wydobyć najważniejsze, najbardziej przekonujące fakty. Kwestia niezidentyfikowanych obiektów latających zelektryzowała amerykańską opinię publiczną w końcu lat czterdziestych XX wieku, gdy media w całym kraju donosiły o licznych obserwacjach tajemniczych zjawisk w przestrzeni powietrznej. Zdarzeniami tymi interesowało się przede wszystkim amerykańskie lotnictwo wojskowe, a ponieważ pojawianie się niezidentyfikowanych obiektów zbiegło się z początkiem zimnej wojny, Siły Powietrzne próbowały wyjaśniać incydenty poczynaniami wrogiego obozu polityczno-militarnego, także po to, by odwrócić uwagę społeczeństwa od tej zagadki. Zakulisowo zjawisko budziło poważne zaniepokojenie na najwyższych szczeblach władzy, jako że lotnictwo wojskowe nie było w stanie obronić kraju przed kompletnie nieznanymi, mającymi przewagę technologiczną, zdolnymi do niezwykłych osiągów obiektami, pojawiającymi się i odlatującymi jakby wbrew prawom fizyki. Na początku następnej dekady Siły Powietrzne utworzyły Project Blue Book, niewielką komórkę mającą na celu gromadzenie i analizę doniesień mieszkańców o niezidentyfikowanych obiektach oraz udzielanie w tej sprawie wyjaśnień na potrzeby mediów i opinii publicznej. Z czasem Project Blue Book przekształcił się w agencję, która w gruncie rzeczy zajmowała się podważaniem obserwacji dotyczących UFO, a tym samym zaprzeczała istnieniu zjawiska. Do 1970 roku, kiedy Siły Powietrzne zamknęły ten projekt, kończąc − jak oznajmiły publicznie − badania nad zjawiskiem, personel Blue Book nie zdołał wyjaśnić wielu szokujących zdarzeń z udziałem niezidentyfikowanych obiektów latających. Przypadki przedstawione przez współautorów tej książki wydarzyły się później, w latach 1976−2007.

Władze amerykańskie nadal wolą nie zajmować oficjalnego stanowiska wobec kontrowersji dotyczących kwestii UFO, ignorując rosnące zaniepokojenie społeczne. W rozdziałach tej pracy omówię z perspektywy historycznej rolę CIA w negowaniu zjawiska, uderzającą różnicę w podejściu do sprawy władz amerykańskich i rządów innych krajów, związane z niezidentyfikowanymi obiektami latającymi kwestie bezpieczeństwa lotniczego i narodowego, tabuizację UFO i jej aspekty psychologiczne oraz kwestię ukrywania problemu przez rząd USA.

Rządowa polityka zaprzeczania zjawisku niezidentyfikowanych obiektów latających, stosowana wbrew rosnącemu materiałowi dowodowemu na jego istnienie, budzi coraz silniejszy sprzeciw amerykańskiej opinii publicznej. W dobie cyfrowych aparatów fotograficznych i telefonów komórkowych zdjęcia UFO robione są niemal codziennie, choć jednocześnie dzięki powszechności nowych technologii obrazy łatwiej fabrykować. Odkrycie egzoplanet (planet okrążających inne gwiazdy niż Słońce) sprawiło, że nauka nie wyklucza powstania życia gdzieś we Wszechświecie, więc badania nad lekceważonym zjawiskiem UFO tym bardziej stają się koniecznością. Sądzę, iż lektura tej książki przekona czytelnika, że mamy coraz większe szanse rozwiązania zagadki niezidentyfikowanych obiektów latających i że podjęcie tej próby jest niezmiernie ważne.

DEFINIOWANIE CZEGOŚ, CZEGO NIE MOŻNA ZIDENTYFIKOWAĆ: CO TO JEST UFO

Na początek pragnę podkreślić z całą mocą, że ani ja, ani moi współautorzy nie twierdzimy, iż na naszym niebie pojawiają się statki kosmiczne istot pozaziemskich – my jedynie nie zaprzeczamy danym pokazującym, że _coś_ bywa tam fizycznie obecne. Nadużywany błędnie termin _Unidentified Flying Object_ (UFO) tak się upowszechnił w kulturze popularnej, że niemal kompletnie zagubiła się pierwotna, prawidłowa definicja tego zjawiska. Prawie wszyscy utożsamiają UFO z pozaziemskim statkiem kosmicznym, więc w rezultacie pojęcie to, wbrew jego znaczeniu, zaczęło opisywać desygnat o charakterze raczej _określonym_ niż _niezidentyfikowanym_. Fałszywe, lecz przyjęte założenie, że UFO musi być pozaziemskim pojazdem kosmicznym, to główna przyczyna, dla której termin ten budzi nieporozumienia i wywołuje tak silne reakcje emocjonalne. Przyjęcie _hipotezy_ pozaziemskiej jako uprawnionego, choć nieudowodnionego, zaledwie możliwego, lecz wartego dalszych analiz naukowych wyjaśnienia jest czymś z gruntu różnym niż traktowanie przedmiotu UFO tak, jak gdyby odkryto jego pochodzenie.

Historycznie termin „niezidentyfikowany obiekt latający” stworzyły jakieś pięćdziesiąt lat temu amerykańskie Siły Powietrzne, aby zastąpić nim bardziej sensacyjnie brzmiące popularne określenie „latający spodek”. Lotnictwo wojskowe mianem „UFO” zdefiniowało „każdy obiekt latający, który ze względu na osiągi, parametry aerodynamiczne lub niezwykłe właściwości nie odpowiada żadnemu obecnie znanemu statkowi powietrznemu ani typowi rakiety lub którego nie można jednoznacznie określić jako rozpoznany”. Powyższą definicję, obowiązującą we wszystkich przytaczanych w tej książce dokumentach rządowych i doniesieniach pilotów, wraz ze współautorami tej pracy przyjmujemy bezdyskusyjnie.

W przypadku gdy obiektu na niebie nie sposób zidentyfikować, ale nie wykluczamy, że mając o nim więcej danych, bylibyśmy to w stanie uczynić, nie da się powiedzieć, że _nic_ o nim nie wiemy. W takiej sytuacji nie umiemy rozstrzygnąć, czym on jest, a czym nie jest. Niezidentyfikowany obiekt latający, czyli UFO, którym zajmuje się niniejsza książka, jest zatem przedmiotem o niezwykłych cechach, zdolnym na przykład do osiągów niedostępnych naszym technologiom, choć bywa, że został zarejestrowany na radarze i zaobserwowany przez wielu wykwalifikowanych ludzi, a uzyskane o nim dane pozwalają poddać go analizom, by wykluczyć wszelkie dostępne możliwe określenia jego natury.

Ponieważ pojęcie UFO zostało mocno obarczone bagażem konotacji, część uczonych i rzeczoznawców używa innej terminologii, by odróżnić poważne studia od tych niestosujących rygorów naukowych. Mianowicie niektórzy spośród współautorów tej książki zamiast terminem „UFO” wolą się posługiwać określeniem „UAP” (_Unidentified Aerial Phenomena_ – niezidentyfikowane zjawiska powietrzne), stosowanym – tak samo jak termin „UFO” – w liczbie zarówno pojedynczej, jak i mnogiej. Richard Haines, były samodzielny pracownik naukowy NASA i ekspert w dziedzinie bezpieczeństwa lotniczego, podaje następującą definicję UAP:

Bodziec wzrokowy, który stanowi podstawę obserwacji dostrzeżonego na niebie obiektu lub światła o wyglądzie i (lub) parametrach lotu niesugerujących logicznie znanego nam obiektu latającego, wciąż niezidentyfikowanego pomimo gruntownego zbadania wszelkich dostępnych danych przez specjalistów zdolnych sporządzić zarówno wyczerpujący opis jego parametrów technicznych, jak i, w miarę możliwości, poddać go ewaluacji w kategoriach zdroworozsądkowych⁷.

W niniejszej książce terminy „UFO” i „UAP” znaczą w zasadzie to samo i będą stosowane wymiennie, chociaż niektórzy autorzy wolą używać wyłącznie jednej albo wyłącznie drugiej nazwy. Termin „UAP” sugeruje szerszy zakres znaczeniowy, obejmujący większą kategorię zjawisk, między innymi na przykład te, które nie wydają się obiektami latającymi. Bez względu na to, którym akronimem się tutaj posłużymy, niezidentyfikowany obiekt latający często nie porusza się w powietrzu, lecz wisi bez ruchu, a niekiedy, zwłaszcza w nocy, bywa po prostu widziany w postaci niezwykłego snopa światła, nie zaś ciała stałego – czasami bijące od niego światło oślepia, uniemożliwiając opisanie fizycznego kształtu obiektu. Semantycznie pojemny termin „UAP” oznacza, że niezwykłe obiekty lub światła mogą reprezentować wiele rodzajów zjawisk różnorodnego pochodzenia.

Druga fundamentalna kwestia, na którą pragnę zwrócić uwagę, dotyczy tego, że około dziewięćdziesięciu, dziewięćdziesięciu pięciu procent obserwacji przypisywanych niezidentyfikowanym obiektom latającym poddaje się wyjaśnieniu. W pozostałych przypadkach, gdy zgodnie z poprawnymi wymogami zaobserwowany obiekt zostanie zakwalifikowany jako UFO, panuje zgoda, że nie jest on czymś stworzonym czy wywołanym przez człowieka albo przyrodę ani też nie stanowi po prostu oszustwa, które niestety zdarzają się nagminnie. Obrazy błędnie przypisywane obiektom niezidentyfikowanym dotyczą między innymi balonów meteorologicznych, rac, samolotów lecących w szyku, tajnych wojskowych statków powietrznych, ptaków lub odbijających światło słoneczne samolotów, sterowców czy śmigłowców. Za UFO bierze się też błędnie planety Wenus lub Mars, meteory bądź meteoryty, śmieci kosmiczne, satelity, zjawiska optyczne zwane słońcem pobocznym, pioruny kuliste, kryształy lodu, światło odbite od chmur, powierzchni ziemi albo okien kokpitu, związane z inwersją temperatury cavi (czyli „chmury z dziurą”) – a spis ten bynajmniej nie jest wyczerpujący! Powtórzmy, nie ulega wątpliwości, że znakomitą większość zgłoszeń o UFO da się wyjaśnić którymś z powyższych czynników, ale nas rzecz jasna interesują zjawiska, których wyjaśnić nie potrafimy.

„Czy wierzysz w UFO?” – oto częste pytanie, które z gruntu jest źle postawione i jako takie rodzi mnóstwo nieporozumień. Skoro wiemy, że niezidentyfikowane obiekty istnieją, zostały udokumentowane i jako takie zdefiniowane, choćby przez Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych czy instytucje rządowe na całym świecie, pytanie to nie ma sensu. Od ponad półwiecza kwestia istnienia zjawiska UFO nie jest kwestią wiary, przekonań czy wyboru, lecz gdy zastosujemy poprawną jego definicję, stanowi _fakt_. Podobnie jak zwykłe, konkretne obiekty, na przykład samoloty, pociski czy, ogólnie rzecz biorąc, wytwory człowieka, te _niezidentyfikowane_ również udaje się sfotografować, namierzyć na radarze, odnaleźć ich ślady na ziemi – zarejestrować je i opisać przez wielu niezależnych świadków w różnych lokalizacjach. Takie pytanie dotyczące wiary powinno zatem brzmieć: „Czy wierzysz w pozaziemskie statki kosmiczne?”. I jest ono zupełnie inne.

Skoro nie umiemy jeszcze odpowiedzieć na pytania dotyczące natury czy pochodzenia UFO, racjonalnym, owocnym poznawczo podejściem do zagadnienia będzie agnostycyzm. W debacie o niezidentyfikowanych obiektach latających nader często ścierają się bezzasadne stanowiska skrajne. Z jednej strony mamy „wyznawców” przekonanych o wizytach istot pozaziemskich z kosmosu i utrzymujących, że dysponujemy wiedzą o UFO jako statkach takiej proweniencji, z drugiej zaś – napastliwych „demaskatorów” broniących kategorycznej tezy, że niezidentyfikowane obiekty nie istnieją. Okopani w swoich obozach zwolennicy obydwu poglądów prowadzą bezproduktywną walkę, która niestety od dłuższego czasu zdominowała publiczny dyskurs, wzmagając jedynie dezorientację i przesłaniając naukowe – agnostyczne − podejście.

Wymóg konsekwentnego, twardego sceptycyzmu to podstawowa przesłanka tej książki. Dla astrofizyka Bernarda Haischa, byłego redaktora pism „The Astrophysical Journal” i „The Journal of Scientific Exploration”, prawdziwym sceptykiem jest ten, „kto uprawia metodę zawieszonego sądu, rozumuje racjonalnie i chłodno, czyli zgodnie z rygorami nauki, gotów jest rozważyć alternatywne wyjaśnienia bez uprzedzeń opartych na powziętych z góry przekonaniach, poszukuje dowodów i skrupulatnie bada ich wiarygodność”. Apeluję do czytelnika, by na materiał przedstawiony w tej pracy spojrzał z perspektywy agnostycznej – obiektywnie, z otwartym umysłem i sceptycznym dystansem.

Z takim nastawieniem wyruszmy w fascynującą podróż, by dokonać przeglądu najbardziej wymownego materiału, z jakim się spotkałam podczas moich poszukiwań badawczych i zgłębiania tematu.

W imieniu własnym i współautorów proszę czytelnika, by w trakcie lektury rozważał prawdziwość wymienionych poniżej pięciu założeń, skrystalizowanych w rezultacie moich dziesięcioletnich eksploracji przedmiotu UFO. Omówimy je powtórnie na końcu książki. Sformułowania te wielokrotnie poddaję w książce gruntownej ewaluacji, uzupełnionej materiałem dowodowym. Oto one:

1. W różnych miejscach naszego globu występuje na niebie materialne, fizyczne zjawisko podlegające, jak się zdaje, inteligentnej kontroli, które cechuje nieznana dostępnym nam obecnie technologiom zdolność do osiągania prędkości, wykonywania manewrów i emitowania światła.
2. Częste naruszenia przez UFO obszaru zastrzeżonego przestrzeni powietrznej mogą zagrażać bezpieczeństwu ruchu lotniczego oraz budzić niepokój w zakresie bezpieczeństwa narodowego, mimo że zaobserwowane niezidentyfikowane obiekty nie podejmowały jawnie wrogich działań.
3. Rząd USA zwykle ignoruje zjawisko UFO, a pod presją przedstawia fałszywe wyjaśnienia; jego indyferencja i (lub) lekceważenie świadczą o braku odpowiedzialności i szacunku dla wiarygodnych świadków, nierzadko ekspertów, oraz niosą potencjalne zagrożenia.
4. Chociaż hipoteza, że UFO są proweniencji pozaziemskiej lub pochodzą z innego wymiaru, jest racjonalna i zważywszy na dane, jakimi dysponujemy, domaga się rozpatrzenia, nauka nie ustaliła jeszcze ani natury, ani pochodzenia zjawiska, a więc w tym sensie pozostaje ono nieznane.
5. Ze względu na potencjalne konsekwencje zjawiska gromadzony materiał dowodowy należy poddawać systematycznym badaniom naukowym, wspieranym przez rząd amerykański i wymagającym współpracy międzynarodowej.

Sądzę, że po lekturze tej książki jej wnikliwy czytelnik zgodzi się z wymienionymi wyżej stwierdzeniami – albo przynajmniej uzna je za prawdopodobne – choć zrazu mogą one brzmieć dlań szokująco czy wręcz niewyobrażalnie.

Leslie Kean

Nowy Jork

------------------------------------------------------------------------

1 COMETA (Comité d’Études Approfondies) to akronim zespołu, który przeprowadził badania.

2 The COMETA Report, _UFOs and Defense: What Should We Prepare For?_, ogłoszony przez francuski zespół COMETA w 1999 roku (_Le rapport Cometa, Les Ovni et la Défense, A quoi doit-on se préparer_?), „VSD”, lipiec 1999; G.S. Presse Communication, 1999; Edition du Rocher, 2013.

3 Członkowie i współpracownicy zespołu COMETA: generał Bernard Norlain, były dowódca Taktycznych Sił Powietrznych Francji; André Lebeau, były szef CNES; Denis Letty, generał Sił Powietrznych, absolwent IHEDN; generał Bruno Lemoine z Sił Powietrznych, absolwent IHEDN; admirał Marc Merlo, absolwent IHEDN; Jean-Jacques Velasco, szef SEPRA/GEPAN; Michel Algrin, doktor politologii i prawnik, absolwent IHEDN; generał Pierre Bescond, inżynier uzbrojenia, absolwent IHEDN; Denis Blancher, dyrektor departamentu policji Ministerstwa Spraw Wewnętrznych; Christian Marchal, naczelny inżynier państwowego Corps des Mines, dyrektor działu badań państwowego centrum badań ONERA; generał Alain Orszag, doktor fizyki, inżynier uzbrojenia; François Louange, prezes firmy Fleximage, specjalista w dziedzinie analizy obrazów fotograficznych; generał Joseph Domange z Sił Powietrznych.

4 Leslie Kean, _UFO Theorists Gain Support Abroad, but Repression at Home_, „Boston Sunday Globe”, 21 maja 2000.

5 Jest ich za dużo, by wszystkie wymienić, m.in. raporty rządowe (tzw. białe księgi), transkrypty, artykuły w czasopismach i książki o konkretnych przypadkach lub szczególnych aspektach badań nad UFO. Ponadto wiele znakomitych prac opublikowano na różnych wiarygodnych stronach internetowych, powstają też kolejne książki. Następujące prace były dla mnie szczególnie ważne podczas pierwszych lat badań (1999–2001): E. Ruppelt, _Raport w sprawie UFO_, przeł. R. Fiejtek, Nolpress, 1992; _The Report on Unidentified Flying Objects_, Doubleday, 1956, wydanie popr. 1959; _The Ufo Evidence_, red. I. Hall, NICAP, 1964; E. Condon, _Scientific Study of Unidentified Flying Objects_, Bantam Books, 1969; J.A. Hynek, _Zetknięcie z UFO_, przeł. R. Madej, Pandora, 1991; D. Jacobs, _The UFO Controversy in America_, Indiana University Press, 1975; L. Fawcett, B. Greenwood, _Clear Intent_, Prentice Hall, 1984; T. Good, _Z tajnych archiwów. UFO – zagrożenie dla światowego bezpieczeństwa_, przeł. G. Gasparska, Amber, 1998; D. Berliner, _UFO Briefing Document_, Dell, 1995); B. Hopkins, _Witnessed_, Simon & Schuster, 1996; S. Friedman, _Ściśle tajne/Majestic. Prawda o UFO_, przeł. S. Studniarz, Limbus, 2002; C. Stone, _UFOs Are Real_, SPI Books, 1997; J. Clark, _The UFO Encyclopedia_, Omnigraphics Inc., 1998; P. Sturrock, _The UFO Enigma: A New Review of the Physical Evidence_, Warner Books, 1999; R. Doland, _UFOs and the National Security State_, Keyhole Publishing Company, 2000; T. Hansen, _The Missing Times_, Xlibri, 2000; B. Maccabee, _UFO/FBI Connection_, Llewellyn Publications, 2000; R. Hall, _The UFO Evidence: A Thirty-Year Report_, t. 2, Scarecrow Press, 2001. Obszerniejsza lista lektur, zob. http://www.cufon.org/cufon/rlist/a-n.htm i http://www/cufos.org./books.html.

6 Oto przykłady moich artykułów: _Pilot Encounters with UFOs: New Study Challenges Secrecy and Denial_, „Providence Journal” oraz serwis informacyjny Knight Ridder, 3 maja 2001; _Open UFO Files to Rest of Us Earthlings_, „Atlanta Journal-Constitution” oraz serwis informacyjny Knight Ridder/Tribune, 13 grudnia 2002; _Forty Years of Secrecy: NASA, the Military and the 1965 Kecksburg Crash_, „International UFO Reporter”, październik 2005, t. 30, nr 1, (pismo wydawane przez J. Allen Hynek Center for UFO Studies); _Just What Was that Object Hovering Overhead at O’Hare?_, _s_erwis informacyjny Scripps-Howard, 26 lutego 2007; _Former Arizona Governor Now Admits Seeing UFO_, „Arizona Daily Courier”, 18 marca 2007. Zob. także www.freedomofinfo.org.

7 Richard Haines, _Observing UFOs: An Investigative Handbook_, Nelson-Hall, 1980, rozdz. 2.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: