Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Ukryte toksyny - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
3 lipca 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Ukryte toksyny - ebook

Za każdym razem, kiedy badania wykazywały alarmujące wyniki zawartości ołowiu, aluminium, wolframu, rtęci i arsenu oraz innych toksycznych składników w codziennych pokarmach, w zdrowej żywności, w smakołykach dla zwierząt, jak również w certyfikowanej żywności organicznej, reakcja producentów była zawsze taka sama: „Nie mów o tym nikomu!”.

fragment

Amerykański naukowiec MIKE ADAMS przerywa zmowę milczenia na temat tego, czym tak naprawdę „karmią” nas producenci żywności, suplementów diety, witamin, szczepionek i kosmetyków. Wielkie koncerny spożywcze oraz środki masowego przekazu, które utrzymują się z reklam produktów spożywczych i suplementów, zmówiły się, aby nie ujawniać dowodów naukowych i ukryć przed opinią publiczną szokującą prawdę na temat jedzenia. Prawdę na wagę naszego zdrowia i życia.

Z książki dowiesz się:

• czym skażone są żywność, suplementy diety, produkty ekologiczne, kosmetyki oraz karma dla zwierząt;

• jaki ma to wpływ na nasze zdrowie i życie?

• co jeść, a czego unikać?

• jak odtruć zatruty organizm?

MIKE ADAMS – naukowiec, publicysta, wielokrotnie nagradzany dziennikarz śledczy. Założyciel i redaktor portalu NaturalNews.com, twórca FoodInvestigations.com, HealingFoodReference.com, HonestFoodGuide. org i kilku innych serwisów poświęconych tematyce zdrowia naturalnego.

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-65847-33-1
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Jerzy Zięba WARTO DZIAŁAĆ

Książka Mike’a Adamsa nie tylko informuje, ale również uświadamia. Informacje w niej zawarte z pewnością wielu czytelników zaszokują, a być może nawet wzburzą do głębi. To dobrze.

W tej chwili, jak nigdy wcześniej, potrzebne nam są wiarygodne informacje, ale również emocje. Przyszło nam żyć w czasach, kiedy tolerujemy masowe zatruwanie i niszczenie zdrowia całych populacji. Patrzymy na to oschle, z zimną krwią, bo przecież, jak to nam się mówi, okazywanie emocji jest niewłaściwe.

Jednakże bez emocji niczego nie uda nam się zmienić. Książka ta z pewnością wzbudzi emocje i wzbudzić je powinna, ale właśnie po to, żeby zmusić nas do konkretnego, konstruktywnego działania. Czy można przejść obojętnie obok treści zawartych w tej książce? Nikt, komu zależy na własnym zdrowiu, zdrowiu swojej rodziny, czy też zdrowiu Polaków, nie zlekceważy wyników badań Adamsa.

Publikacja niezwykle precyzyjnie opisuje jeden z powodów powstawania dręczących całe społeczeństwa chorób przewlekłych, chorób nieuleczalnych, o których nam się mówi, że „nie ma na nie lekarstwa”. Lekarstwo jest zawsze, ale tylko wtedy, kiedy poznamy przyczynę choroby. Jedną z przyczyn jest niemożliwe do dłuższego tolerowania zatrucie żywności. Jak stwierdzić, że żywność jest zatruta? Między innymi właśnie o tym traktuje praca Adamsa. Czy w takim razie, wiedząc jaka jest przyczyna, chociaż to tylko jedna z wielu, wyniszczających nas chorób, jesteśmy w stanie coś z tym zrobić?

Książka ta nie pozostawia wątpliwości co do tego, czy nasza żywność jest zanieczyszczona, skażona. Mam nadzieję, że po jej przeczytaniu czytelnik będzie odpowiednio zmotywowany i zainspirowany do podjęcia jakiegoś konkretnego działania.

Jerzy Zięba – autor książki Ukryte terapie.Wprowadzenie

Aby prowadzić badania naukowe w zakresie testowania i badania żywności, osobiście nadzorowałem powstanie zbudowanego w tym celu laboratorium w środkowym Teksasie. Jego sercem jest spektrometr mas z jonizacją w plazmie sprzężonej indukcyjnie (w skrócie ICP-MS – inductively coupled plasma mass spectrometry instrument). Urządzenie to ma rzadką zdolność wykrywania metali i pierwiastków, w tym niklu, ołowiu, rtęci i magnezu w bardzo niskich stężeniach – w niemal każdej próbce poddanej testowi. Nazywam to technologią ze Star Treka, ponieważ funkcjonowanie spektrometru przypomina czystą magię. To jednak nie są czary, lecz po prostu „odpowiednio zaawansowana technologia”, jak określił to Artur C. Clarke¹.

W miesiącach, które nastąpiły po zainstalowaniu i kalibracji ICP-MS przez ekspertów z dziedziny chemii i inżynierów oprzyrządowania, powoli zaczęliśmy zyskiwać wiedzę, co tak naprawdę kryje się w każdego rodzaju żywności: w jedzeniu śmieciowym (junk food² ), szybkim jedzeniu (fast food³ ), żywności z gatunku superfood⁴, ziołowych suplementach diety, preparatach witaminowych etc.

Wtedy sprawy przybrały dziwny obrót.

Kiedy nasza aparatura wykryła wysokie stężenie ołowiu i kadmu w popularnych białkowych produktach dla wegan, skontaktowałem się z ich producentami, sugerując, aby dobrowolnie usunęli je ze sklepów. Poinformowano mnie jednak, że wycofanie towaru nie wchodzi w grę, a ja powinienem być bardzo ostrożny w kwestii publicznego ujawniania jakichkolwiek informacji, które mogłyby „się odbić na przychodzie ze sprzedaży”.

Gdy odkryłem, że popularne preparaty ziołowe z hodowanego w Chinach miłorzębu zawierają zawrotną ilość 5 części na milion (parts per million, ppm; 10⁻⁶) toksycznego ołowiu – pierwiastka, o którym wiadomo, że wywołuje nowotwory i uszkodzenia mózgu – uzyskałem informację, że skażenie ołowiem występuje naturalnie, więc jest nieistotne. W związku z tym postanowiłem przetestować również preparaty z miłorzębem uprawianym w Ameryce i próbki te okazały się zdumiewająco czyste; wykazały niemal zerową obecność metali ciężkich. Okazuje się, że jeśli roślina ta rośnie w glebie zawierającej wysokie stężenie metali ciężkich, automatycznie staje się skażona – jest to wniosek tak oczywisty, że nie powinien nikogo dziwić.

Z kolei kiedy badania wykazały wysokie stężenie wolframu (większe niż 10 tysięcy×10⁻⁹) w produktach typu superfood sprowadzanych z Chin i południowo-zachodniej Azji, powiedziano mi, że nie jest to powód do obaw, ponieważ amerykańska Agencja Żywności i Leków (Food and Drug Administration, FDA) nie wyznaczyła limitów zawartości tego pierwiastka, co najwyraźniej jest jednoznaczne z tym, że powinniśmy ignorować zawartość metali ciężkich w żywności powszechnie uznawanej za bogatą w wartości odżywcze.

Odkrywszy szokującą zawartości 11×10⁻⁶ ołowiu w sproszkowanym owocu mangostanu (superfood) pochodzącym z Tajlandii, podałem tę informację do wiadomości publicznej i ostrzegłem potencjalnych nabywców, żeby w ogóle nie kupowali tego produktu, jeśli nie przeszedł odpowiednich testów. W odpowiedzi kilku importerów wpisało mnie na czarną listę i nie mogę już od nich kupować. (Moja firma zaopatruje się w surowce, z których produkuje w Teksasie certyfikowaną zdrową żywność oraz superfood, i przed zakupem większej partii poddaje je niezwykle skrupulatnym badaniom).

Za każdym razem, kiedy badania wykazywały alarmujące wyniki dotyczące zawartości ołowiu, aluminium, wolframu, rtęci i arsenu oraz innych toksycznych składników w codziennych pokarmach, zdrowej żywności, smakołykach dla zwierząt domowych, jak również certyfikowanej żywności organicznej, reakcja producentów była zawsze taka sama: „Nie mów o tym nikomu!”.

Zanim na stronach niniejszej książki podzielę się niektórymi wynikami moich badań, ważne jest, aby czytelnik uświadomił sobie próg, od jakiego metale ciężkie zaczynają wywierać wpływ na organizm człowieka.

Rtęć. Zgodnie z wytycznymi Światowej Organizacji Zdrowia (World Health Organization, WHO) rtęć nawet w niewielkich ilościach może prowadzić do poważnych problemów zdrowotnych, co sprawia, że jest jedną z najgroźniejszych substancji chemicznych dla człowieka. Agencja Ochrony Środowiska (Environmental Protection Agency, EPA) określa maksymalną zawartość rtęci w wodzie pitnej na 2×10⁻⁹.

Wolfram. Metal ten może spowodować ostre zatrucie, poczynając od stężenia 5 mg/l lub 5×10⁻⁶. Udowodniono, że styczność z wysokim stężeniem tego pierwiastka wpływa na zwiększającą się częstość udarów.

Ołów. Nie istnieją stężenia ołowiu bezpieczne dla dzieci, natomiast Amerykańskie Centra Kontroli i Prewencji Chorób (Centers for Disease Control and Prevention, CDC) podają informację, że z zatruciem ołowiem u dzieci mamy do czynienia od zawartości 5 µg w decylitrze krwi, czyli 50×10⁻⁹.

Arsen. Według WHO długotrwałe narażenie na styczność z tym pierwiastkiem zawartym w wodzie pitnej i jedzeniu może prowadzić do neurotoksyczności, nowotworów, zaburzeń rozwojowych, chorób układu krążenia i cukrzycy. Zgodnie z normami EPA dopuszczalna zawartość arsenu w wodzie pitnej wynosi 0,01×10⁻⁹.

Kadm. Według Agencji ds. Substancji Toksycznych i Rejestracji Chorób (Agency for Toxic Substances and Disease Registry, ATSDR) przyjmowanie dużych ilości tego pierwiastka powoduje mdłości, wymioty, biegunkę, skurcze i ostre zapalenie żołądka. Dopuszczalne stężenie kadmu w produktach spożywczych wynosi 0,001 mg/kg/d.

Już w ciągu kilku pierwszych miesięcy funkcjonowania ICP-MS w naszym laboratorium odkryłem zawartość:

• ponad 500×10⁻⁹ rtęci w kocich przysmakach oraz w rybnych smakołykach dla psów;

• ponad 10×10⁻⁶ wolframu w białkowych produktach ryżowych;

• ponad 5×10⁻⁶ ołowiu w preparatach z miłorzębu;

• ponad 11×10⁻⁶ ołowiu w sproszkowanym mangostanie;

• ponad 400×10⁻⁹ ołowiu w kakao;

• ponad 500×10⁻⁹ ołowiu i ponad 2000×10⁻⁹ kadmu w białku ryżowym;

• ponad 6×10⁻⁶ arsenu i ponad 1×10⁻⁶ ołowiu w niektórych produktach zawierających spirulinę;

• ponad 500×10⁻⁹ rtęci w przysmakach dla psów;

• ponad 200×10⁻⁹ ołowiu w markowym tuszu do rzęs.

(uwaga: 1000×10⁻⁹ = 1×10⁻⁶)

Praktycznie za każdym razem, kiedy zwracałem się do producentów, aby poinformować ich o niebezpiecznym stężeniu metali ciężkich w ich towarach, przekonywali mnie, że są one bezpieczne dla konsumentów, i nalegali, abym nie ujawniał tych danych.

Prawdziwa zmowa milczenia

Oczywiście, różnego rodzaju zmowy naprawdę istnieją. Prokurator generalny Nowego Jorku, Eric Schneiderman, stwierdził, że firmy farmaceutyczne zmówiły się, aby sztucznie zawyżać ceny leków w tym stanie. Federalna Komisja Handlu uważa, że chiński rząd spiskuje w celu zalania amerykańskiego rynku tanimi panelami słonecznymi, aby zmusić amerykańskich producentów do wycofania się z interesu. Mnie zaś udało się odkryć, że wiele firm spożywczych świadomie nie informuje swoich klientów o substancjach toksycznych znajdujących się w ich produktach.

Celem niniejszej książki jest przerwanie zmowy milczenia i uświadomienie konsumentom, co jest zawarte w ich ulubionym jedzeniu, żywności superfood, żywności organicznej, suplementach diety, preparatach witaminowych, a nawet karmie dla zwierząt. Książka ta przedstawia dokładnie te informacje, które firmy chciały za wszelką cenę przed wami zataić.

Moje niedawne doświadczenia dały mi bardzo cenną lekcję dotyczącą tego, jak postępują owe firmy:

Krok 1. Zaprzeczają obecności metali ciężkich lub innych szkodliwych substancji w swoich produktach.

Krok 2. Atakują źródło informacji. Starają się podać w wątpliwość motywację osoby przeprowadzającej badania (czyli mnie) lub rzetelność wyników.

Krok 3. Jeśli zaprzeczenia i ataki nie przynoszą pożądanych rezultatów, manipulują faktami, tak aby wykazać, że metale ciężkie występują naturalnie, więc ich obecność w produktach jest nieistotna, nawet jeśli chodzi o duże stężenia spowodowane wysokim przemysłowym zanieczyszczeniem gospodarstw, gdzie żywność została wyprodukowana.

Krok 4. Jeśli powyższa taktyka nie poskutkuje, okłamują swoich klientów, próbując im wmówić, że metale ciężkie są d o b r e dla zdrowia! Taką strategię przyjęła jedna z firm, w której produktach stwierdziłem wysokie stężenie ołowiu i kadmu. Zamiast ogłosić, że zrobią wszystko, aby je obniżyć, opublikowali artykuł, w którym dowodzili, że metale ciężkie mają korzystne działanie i ludzie nie powinni się obawiać ich spożywania.

Zuchwałe oszustwo i okłamywanie klientów

Opisywany przeze mnie proces zaprzeczania faktom i ukrywania ich jest praktyką rutynowo stosowaną przez małe i duże firmy, w tym również takie, które zaopatrują osoby stosujące dietę raw food⁵, wegan, wegetarian, chorych przechodzących kuracje oczyszczające oraz klientów świadomych kwestii zdrowotnych i poszukujących produktów organicznych.

Skala oszustwa jest wręcz niewiarygodna. Pewna firma, która sprowadza niemal 100 procent białka ryżowego wykorzystywanego przez wszystkich producentów wegańskich odżywek białkowych w Stanach Zjednoczonych, ma pełną świadomość tego, że towar zawiera toksyczną ilość ołowiu, kadmu, wolframu i rtęci. Jednak na swojej stronie internetowej zachwalają swój produkt jako „zgodny z Prop 65”, odnosząc się do ustawy Proposition 65⁶.

Według jej zapisów, jeśli produkt zawiera więcej niż 0,5 µg ołowiu na jedną porcję, na etykiecie należy umieścić ostrzeżenie o jego karcynogenności. W porcji białka ryżowego sprowadzanego przez wspomnianą firmę znajduje się ponad 16 µg ołowiu, czyli normy zostały przekroczone trzydziestoczterokrotnie. Gdzie więc mamy zgodność z ustawą? Otóż producenci używający tego składnika umieszczają na swoich opakowaniach słabo widoczne ostrzeżenia i w taki właśnie sposób „podporządkowują się” Proposition 65. Mimo że w omawianym przypadku normy ołowiu zostały przekroczone ponad trzydziestoczterokrotnie, importer twierdzi, że postępuje zgodnie z Proposition 65, tym samym sugerując klientom niską zawartość szkodliwych składników.

Odkryłem, że tego typu oszustwa i mydlenie oczu klientom to praktyka powszechnie stosowana przez producentów żywności organicznej, żywności typu superfood i suplementów diety. Wielu z nich, głosząc szumne hasła, takie jak: „lepsze niż organiczne” lub „high raw”⁷, w rzeczywistości truje konsumentów metalami ciężkimi. Praktycznie nigdy nie testują swoich produktów pod kątem obecności tych pierwiastków, dlatego są bardzo zdziwieni, kiedy przedstawiam im swoje badania. Nawet zapoznawszy się z niezbitymi dowodami na obecność metali ciężkich w ich produktach, wolą zaprzeczać i zatajać te informacje, niż przyznać się do tego przed opinią publiczną. Podobnie jak firmy farmaceutyczne, producenci broni i domy maklerskie z Wall Street, również wiele firm oferujących zdrową żywność zdaje się przedkładać zysk nad dobro klienta.

Dlatego właśnie książka ta stanowi tak ważny publiczny zapis prawdy naukowej. Omawiam w niej metale ciężkie, które faktycznie znajdują się w konkretnych produktach, opisuję rzeczywistą zawartość metali w towarach, które można było nabyć w sklepach między 2013 a 2016 rokiem, a które zostały poddane analizie przy pomocy spektroskopii atomowej. Na początku 2016 roku rozbudowaliśmy nasze laboratorium o przyrządy do chromatografii cieczowej sprzężonej ze spektrometrią mas (liquid chromatography – mass spectrometry, LC-MS), dzięki którym możemy również wykrywać obecność pestycydów, herbicydów i innych cząsteczek organicznych. Zamierzamy ogłosić wyniki tych badań w kolejnej książce oraz w raportach publikowanych na naszej stronie internetowej. (Zapraszamy na labs.naturalnews.com, gdzie prezentujemy najnowsze rezultaty naszych testów).

Niniejsza książka wywoła falę zaprzeczeń, a być może nawet spowoduje nadejście kilku pozwów sądowych. Rozwścieczy postępujących nieetycznie producentów, ale da konsumentom nowe źródło informacji, które powinny być umieszczane na etykietach – jednak nie są. W książce tej nie tylko oskarża się nieuczciwe firmy sprzedające skażony towar, ale również chwali się wiele innych, których produkty są – co godne uwagi – pozbawione obecności toksycznych metali ciężkich (tak, takie przedsiębiorstwa naprawdę istnieją).

Istotne działania mające na celu niedopuszczenie do ukazania się tej książki

Proponowano mi pieniądze w zamian za niewydawanie tej publikacji. Oferowano mi też lukratywne kontrakty reklamowe pod warunkiem pominięcia kilku produktów w niniejszym opracowaniu. Za publikowanie wyników moich badań w Internecie wielokrotnie grożono mi pozwami sądowymi. Największy sprzedawca produktów naturalnych na rynku Stanów Zjednoczonych, firma warta 12 miliardów dolarów, specjalnie przeszkolił swoich pracowników, aby rozpuszczali fałszywe informacje na mój temat, na przykład, że „Mike Adams nie ma żadnego laboratorium” i że wszystkie wyniki, które podaję, są najzwyczajniej w świecie sfałszowane.

Podejmowano różne, ale znaczące działania mające na celu zdyskredytowanie mnie i niedopuszczenie tej książki do druku, a jednak sam fakt, że teraz, drogi czytelniku, trzymasz ją w ręce, świadczy o tym, że wszystkie te zabiegi się nie powiodły. Żadne groźby nie są w stanie sprawić, abym milczał w sprawie tak fundamentalnej dla zdrowia publicznego i przejrzystości w kwestii spożywanego przez nas jedzenia.

Żyjemy w świecie poważnie skażonym przez odpady przemysłowe. Wiele organicznej żywności na naszym rynku pochodzi z Chin, w odniesieniu do których słowo „organiczny” jest okrutnym żartem. Zawartość szkodliwych substancji w powietrzu w Pekinie przekroczyła niedawno ponad tysiącstokrotnie maksymalne normy zanieczyszczenia wyznaczone przez WHO, dochodząc do niewiarygodnego poziomu 268 μg/m3.

Duża część spożywanego przez nas jedzenia jest hodowana w rejonach, gdzie odpady poprodukcyjne są rozmyślnie wyrzucane do gleby jako „nawóz”. W efekcie znaczna ilość żywności jest skażona substancjami toksycznymi. Nauce o środowisku nie da się zaprzeczyć i rezultaty naukowe przedstawione w niniejszej książce z łatwością mogą zostać potwierdzone przez jakiekolwiek laboratorium dysponujące ICP-MS.

Proszę, abyście uświadomili sobie wagę opracowania, które trzymacie w rękach, i zrozumieli, jak wyjątkowa i rzadka jest to okazja, żeby te informacje trafiły do wiadomości publicznej mimo wszystkich gróźb i prób zdyskredytowania mojej osoby, które posypały się w rozpaczliwej żądzy powstrzymania prawdy. Zadajcie sobie również pytanie: „Dlaczego FDA nie prowadzi takich badań i nie upublicznia ich wyników?”. Sam się nad tym zastanawiam za każdym razem, kiedy przekraczam próg mojego laboratorium. Gdyby FDA naprawdę dbałaby o bezpieczeństwo naszego jedzenia i zdrowie publiczne, nigdy nie pozostawiłaby tak ważnego zadania osobie prywatnej, takiej jak ja. Podjąłem się tego przedsięwzięcia, ponieważ nikt inny nie chciał tego zrobić. FDA, producenci żywności, środki masowego przekazu, które utrzymują się z reklam żywności, zmówiły się, aby ignorować dowody naukowe i zatajać przed opinią publiczną prawdę, którą można znaleźć w tej książce.

Wyniki moich badań przedstawiane są na bieżąco na redagowanej przeze mnie stronie internetowej: www.naturalnews.com.

Metody laboratoryjne i ich precyzyjność

Czy dane przedstawione w tym opracowaniu są wiarygodne? Moje laboratorium ma akredytację Międzynarodowej Organizacji Normalizacji (International Organization for Standardization, ISO) w ramach programu ujednoliconych światowych norm jakości badań laboratoryjnych. To norma ISO 17025 – „złoty standard” diagnostyki laboratoryjnej w skali światowej, który oznacza, że nasze działania przebiegają zgodnie z zasadami, wytycznymi i procedurami narzucanymi przez osoby trzecie.

Metody badawcze, które stosujemy w testach wody i żywności, są powszechnie uznawane przez środowiska naukowe i zostały przez nas zaczerpnięte od takich organizacji, jak Stowarzyszenie Urzędowych Chemików Analitycznych (Association of Analytical Communities, AOAC), EPA czy FDA. Na przykład w celu wykrywania metali ciężkich w pożywieniu stosujemy wariację normy AOAC 2013.06.

Próbki wody testujemy przy zastosowaniu metodologii EPA 200.8.

Moje laboratorium uzyskało akredytację w 2016 roku, po dwóch latach przygotowań, które obejmowały wyznaczanie powtarzalności analitycznej, walidację metod badawczych oraz sporządzenie kompletnej dokumentacji laboratoryjnych procedur kontroli jakości i procesów korygowania błędów. Dzięki uzyskanemu w ten sposób rozległemu doświadczeniu w analizie ICP-MS oraz protokołach laboratoryjnych zamierzam działać jako konsultant naukowy dla producentów żywności lub biznesmenów, którzy chcieliby przeprowadzać podobne badania dla swoich celów.

Czym właściwie jest ICP-MS? Jak testuje się żywność i napoje na obecność metali ciężkich?

Aby móc trochę lepiej zrozumieć analityczną precyzję wyników, trzeba poznać naturę badań ICP-MS.

Wyniki uzyskane w profesjonalnych laboratoriach przy użyciu ICP-MS mogą się różnić – i tak się właśnie dzieje – nawet o 20% z powodu różnic w obranej metodologii oraz czułości przyrządów. W tym samym laboratorium rezultaty uzyskane z różnych próbek tego samego produktu mogą się od siebie różnić o 10% z kilku powodów, ale laboratoria mające odpowiednie kwalifikacje wykazują silną powtarzalność wyników w granicach plus minus 10%.

Wyniki badań tej samej substancji różnią się nieznacznie w zależności od laboratorium. Jeśli zatem dwa laboratoria przeprowadzą serię testów na tym samym sproszkowanym białku, jest zupełnie zrozumiałe, że jedna placówka wykryje stężenie ołowiu w wysokości 450×10⁻⁹, a druga – w wysokości 500×10⁻⁹.

Nigdy jednak nie będą to różnice rzędu wielkości. Inaczej mówiąc, żadne laboratorium z prawdziwego zdarzenia nie pokusiłoby się o stwierdzenie, że w tej samej próbce stężenie ołowiu raz jest na poziomie 45×10⁻⁹, a raz 4500×10⁻⁹.

Podsumowując, bardzo ważne jest, by uświadomić sobie, że wyniki badań przeprowadzonych przy pomocy ICP-MS w różnych ośrodkach badawczych mogą być inne w granicach rozsądku. Skład metali również będzie odmienny w każdym gramie i w każdej partii materiału. Każda partia komercyjnie wytwarzanego produktu będzie się cechowała trochę inną zawartością metali. Ze względu na te oczywiste fakty wszystkie liczby podane w tej książce należy traktować jedynie jako przybliżone dane, dzięki którym można wyrobić sobie rozeznanie, jakie produkty spożywać, a jakich unikać. Nie są to niepodważalne dane, prawdziwe dla wszystkich towarów sprzedawanych pod konkretną nazwą.

Prawdą jest również, że dzięki moim staraniom i powstaniu mojego Natural News Forensic Food Lab⁸ niektóre firmy podejmują obecnie ogromny wysiłek, aby poprawić jakość wykorzystywanych surowców, tak by produkować zdrowszą żywność. Dlatego też produkty dostępne na rynku w czasie, kiedy czytacie tę książkę, mogą być już zdecydowanie lepszej jakości niż te, które przetestowaliśmy na jej potrzeby. Droga książki od rękopisu do półki w księgarni trwa przynajmniej rok, co znaczy, że zamieszczone w niej dane odwołują się do produktów dostępnych trzy lata przed jej wydaniem. Bieżące wyniki badań znajdziecie na stronie internetowej labs.naturalnews.com.

Wiele laboratoriów celowo zaniża wyniki badań

Kolejną ważną kwestią jest fakt, że liczne komercyjne laboratoria obsługujące firmy zajmujące się jedzeniem sztucznie zaniżają wyniki testów na obecność metali ciężkich, ponieważ tego oczekują od nich klienci. Bardzo łatwo to robić, i to na wiele różnych sposobów, bez problemu dostępnych dla każdego, kto jest gotowy na takie pogwałcenie norm etycznych.

W Natural News Food Forensic Lab stosujemy powolną metodę wytrawiania, tak by nie doprowadzić kwasu azotowego do wrzenia. Dzięki temu zachowujemy niemal taką samą ilość metali ciężkich co w pierwotnej próbce. W rezultacie wykrywana przez nas zawartość metali ciężkich zazwyczaj jest nieco wyższa niż w laboratoriach komercyjnych, ale też bliższa prawdy. Proces wytrawiania kwasem trwa u nas około dwóch godzin – w innych placówkach czterdzieści pięć minut. W przypadku trudnych próbek stosujemy wytrawianie za pomocą mikrofal, aby zagwarantować, że będzie ono całkowite.

Każde kompetentne laboratorium uniwersyteckie jest w stanie odtworzyć nasze wyniki z dokładnością plus minus 10% przy użyciu odpowiedniej aparatury do wytrawiania i zastosowaniu należytych procedur.

Dlaczego nasze wyniki są rzetelne?

Pragnąc zapewnić czytelnika, że Natural News Food Forensic Lab nie ma nic do ukrycia, poniżej wymieniono kilka metod i zabezpieczeń, które stosujemy, aby uzyskać jak najbardziej precyzyjne wyniki:

• Jak już wspomniałem, nasze laboratorium ma akredytację ISO 17025, ponieważ spełnia światowe standardy, co jest wymagane w odniesieniu do profesjonalnych i wiarygodnych placówek tego typu.

• Wszystkie stosowane przez nas urządzenia mają certyfikaty i zostały skalibrowane przez producentów.

• Stosowane przez nas metodologie analityczne są zaczerpnięte z publikacji AOAC International oraz innych jednostek naukowych.

• Wszystkie standardy zewnętrzne zostały przyjęte zgodnie z wytycznymi Narodowego Instytutu Standaryzacji i Technologii (National Institute of Standards and Technology, NIST) lub innych jednostek normalizacyjnych.

• Niektóre standardy zostały opracowane na potrzeby naszej placówki przez wyspecjalizowane i doświadczone firmy.

• Ani do wytrawiania kwasem, ani do automatycznego pobierania próbek nie wykorzystujemy ponownie tych samych pojemników.

• Używamy pojemników jednorazowych, dzięki czemu nie ma problemu z ich ewentualnym skażeniem.

• Co dziesięć próbek testowanych za pomocą ICP-MS przez urządzenie przepuszcza się pustą probówkę oraz probówkę kalibrującą, aby wszystko działało, jak należy. Jeśli w wynikach odnotuje się znaczące odchylenie (to znaczy jeśli środkowe wskaźniki kalibracyjne ulegną zmianie), testy zostają wstrzymane, urządzenie jest czyszczone (wymienia się również szybko zużywające się części), a następnie badania rozpoczyna się od początku. Dzięki wprowadzeniu systemu podawania próbek Niagara Plus, opracowanego przez firmę Glass Expansion, udało nam się niemal zupełnie wyeliminować owe odchylenia.

• Oprzyrządowanie ICP-MS jest regularnie konserwowane zgodnie z zaleceniami producenta. Na przykład próbnik i zgarniacz jonów są rutynowo czyszczone, a przewody w pompie wymieniane. Argon i hel są przepuszczane przez filtry typu in-line.

• Podczas testowania próbki jedzenia badamy również trzy inne próbki pochodzące z tej samej partii. Wyniki są następnie uśredniane, aby wyeliminować różnice i uzyskać najprecyzyjniejsze odczyty.

• Wszystkie probówki z próbkami są przechowywane przez rok, tak by w razie ewentualnych zarzutów można było przeprowadzić powtórne badania.

• Walidacja metod trawienia i metod analizy ICP-MS jest dodatkowo uwierzytelniana przez częste stosowanie certyfikowanego materiału odniesienia (Certified Reference Materials, CRM), którego skład pierwiastkowy jest potwierdzony przez tuzin innych laboratoriów.

• W celu sprawdzania naszych wyników współpracujemy z innymi laboratoriami. Korzystaliśmy z usług placówek zarówno komercyjnych, jak i uniwersyteckich – wszystkie wielokrotnie potwierdziły nasze odczyty.

• Woda do rozcieńczania używana podczas przygotowywania próbek to specjalna laboratoryjna woda dejonizowana, przepuszczona przez najwyższej klasy specjalny system filtracyjny Thermo Scientific.

• Kwasy oksydacyjne używane do wytrawiania próbek zawierają śladowe ilości metali, a dodatkowo regularnie sprawdza się ich czystość. Bardzo niewielka zawartość metali ciężkich w tych kwasach (części na bilion, 10⁻⁹) jest mierzona na początku każdego testu, a następnie odejmowana od uzyskanych wyników.

• Próbki, które wykazują podejrzanie wysokie stężenie metali ciężkich, są dla pewności ponownie badane po cztery, a nawet pięć razy.

• Wszystkie dane dotyczące surowców i ich badań są archiwizowane w wielu serwerach kopii zapasowych, znajdujących się w dwóch lokalizacjach.

Departament Rolnictwa Stanów Zjednoczonych (U.S. Departament of Agriculture, USDA) i FDA nie mają norm dotyczących metali ciężkich

Ani FDA, ani USDA nie dysponują żadnymi oficjalnymi wytycznymi dotyczącymi zawartości metali ciężkich w jedzeniu, napojach i suplementach diety sprzedawanych na terenie Stanów Zjednoczonych.

To zdumiewające. Większość osób kupujących żywność z certyfikatem USDA zakłada, że jest ona wolna od metali ciężkich, ponieważ jest oznakowana jako organiczna. Jednak w naszym laboratorium zauważyliśmy, że produkty z certyfikatem USDA zawierają niejednokrotnie wyższe stężenie metali ciężkich niż zwykła żywność (która najczęściej jest wysoko przetworzona, co usuwa z niej w równym stopniu minerały i metale ciężkie).

Dlaczego zatem instytucje te nie ustanowią jakichś limitów w kwestii zawartości metali ciężkich w żywności? Z całą pewnością mają one jakieś wytłumaczenie tego stanu rzeczy, ale jako badacz jedzenia i jednocześnie dziennikarz śledczy sądzę, że USDA i FDA są zbyt uwikłane w interesy przemysłu, który ponoć mają regulować. Większość pracowników USDA w przeszłości była związana z hodowlą bydła lub z firmami produkującymi herbicydy, jak Monsanto lub DuPont. Podobnie osoby stojące na czele FDA są w zbyt zażyłych stosunkach z firmami farmaceutycznymi i producentami przetworzonej żywności, aby podejmować decyzje leżące w interesie publicznym.

Wygląda na to, że FDA i USDA zamiast regulować funkcjonowanie tych gałęzi przemysłu skupiają się przede wszystkim na tym, by chronić je przed zainteresowaniem opinii publicznej. W efekcie nikomu nie zależy na tym, żeby ujawniać informacje o zawartości metali ciężkich w produktach rolniczych, zupach w puszce czy paskach suszonej wołowiny. Prawda mogłaby wywołać niepokój wśród konsumentów i dlatego agencje rządowe godzą się na zmowę milczenia wśród producentów żywności.

Z tego powodu jestem zdecydowanym zwolennikiem ustanowienia powszechnie obowiązujących norm zawartości metali ciężkich w produktach spożywczych, napojach i suplementach diety. Bez tego producenci skażonej żywności są po prostu bezkarni.

Warto przypomnieć, że w lutym 2016 roku mieszkańców Ameryki zbulwersowała wiadomość o odkryciu stężenia ołowiu na poziomie 1–2×10⁻⁶ w wodzie pitnej we Flint w stanie Michigan. Sam niejednokrotnie miałem styczność z artykułami spożywczymi, w których zawartość ołowiu była nieporównywalnie większa, a które są codziennie konsumowane przez wszystkich Amerykanów. Co dziwne, nie słychać głosów oburzenia z powodu obecności ołowiu w jedzeniu, choć świadomość jego obecności w wodzie pitnej jest uznawana za na tyle groźną, że wielu mieszkańców Flint domagało się wyciągnięcia konsekwencji karnych wobec winnych zanieczyszczenia.

W kierunku zmniejszenia obecności metali ciężkich w przemyśle

Do czasu, kiedy FDA i USDA zdecydują się na wprowadzenie regulacji dotyczących zawartości metali ciężkich, musimy się posiłkować naszymi własnymi normami, które zostały opublikowane w Internecie i przyjęte przez niektóre firmy.

Na stronie internetowej lowheavymetalsverified.org znajduje się przewodnik dla producentów żywności, żywności superfood i suplementów diety. Na jego potrzeby opracowano skalę, w której A+++ oznacza produkty niezwykle czyste, a F wskazuje produkty silnie skażone. Można ją znaleźć na początku części trzeciej niniejszej książki.

Ponieważ standardy te mogą ulegać zmianie wraz z poszerzaniem się naszej wiedzy na temat oddziaływania metali ciężkich na organizm ludzki, po najbardziej aktualne informacje odsyłam na stronę internetową lowheavymetalsveryfied.org. Przede wszystkim mamy nadzieję, że stanie się możliwe rozpoznawanie rodzajów arsenu, odróżnianie arsenu organicznego od nieorganicznego. Kiedy to osiągniemy, będziemy musieli zmienić standardy, tak aby uwzględniać jedynie arsen n i e o r g a n i c z n y (niebezpieczna odmiana).

Większość produktów obecnych na rynku można zaklasyfikować do kategorii od A do D. Ta skala pozwala na łatwe porównywanie produktów pod względem zawartości metali ciężkich i – co się z tym wiąże – na wybieranie tych zdrowszych. Każdy świadomy konsument wolałby na przykład kupić czekoladę ocenianą na A niż tę oznaczoną jedynie jako B, jeśli byłaby to jedyna różnica.

Minusem opracowanego systemu jest to, że opiera się on na dobrowolnie przekazywanych informacjach, a jak już wiemy, wiele firm nie cofnie się przed okłamywaniem swoich klientów.

Dlatego w Natural News zamierzamy co pewien czas testować losowo wybrane produkty, aby się upewnić, że zadeklarowana zawartość metali ciężkich jest zgodna z rzeczywistą. Nazwy firm przyłapanych na kłamstwie będą publikowane na stronie internetowej naturalnews.com.

Cała nadzieja w tym, że FDA i USDA przejmą w końcu od nas tę odpowiedzialność i opracują własne procedury. Do tego momentu Natural News jest jedyną organizacją na całej planecie, która działa w tej kwestii w imię bezpieczeństwa publicznego.

Niektórym może się wydać intrygujące – a może nawet dziwne – że firma działająca w sektorze prywatnym wykonuje lepszą pracę, monitorując stężenie metali ciężkich w produktach spożywczych na amerykańskim rynku, niż cały rząd Stanów Zjednoczonych ze swoim ogromnym budżetem.

Podzielam tę opinię.CZĘŚĆ 1 WSZYSTKO, CO MUSISZ WIEDZIEĆ O TOKSYCZNYCH PIERWIASTKACH

Ta część książki ma charakter naukowy i porusza zagadnienia pochodzenia metali ciężkich oraz innych zanieczyszczeń chemicznych, takich jak pestycydy, nawozy sztuczne i konserwanty. Opisuje również, w jaki sposób ludzie stykają się z tymi substancjami i jak wpływają one na nasze zdrowie.

Jeśli ciekawią cię jedynie wyniki testów na obecność metali ciężkich w twoich ulubionych produktach spożywczych i superfoods, możesz pominąć tę część i przejść od razu do tabel wyników, które znajdują się w części trzeciej.

Ta część książki jest przeznaczona dla osób, które chcą pogłębić swoją wiedzę na temat szkodliwości metali ciężkich i innych toksycznych substancji oraz poznać powody, dla których tak trudno jest się ich pozbyć. Zawarto tu sporą liczbę faktów naukowych i cytatów z różnych badań.

Małe ostrzeżenie: ta część książki obfituje w terminologię techniczną, która wyda się znajoma lekarzom, naukowcom i biologom.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: