Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

W cieniu Azji - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2019
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

W cieniu Azji - ebook

„W cieniu Azji” to prawdziwa opowieść człowieka, który pewnego dnia rzucił wszystko i udał się w kilkumiesięczną podróż po Azji, aby odpowiedzieć sobie na wiele pytań nurtujących go od lat. Pasjonat historii, społeczny aktywista, fotograf i miłośnik mocnych wrażeń poznaje tajemnice krajów, przez które podróżuje pośród zwykłych ludzi. Obserwuje ich życie, opisuje, wdaje się w dyskusje, a nieraz w konflikty. Porusza historyczne wątki z perspektywy mieszkańców danych miejsc. Podważa różne teorie, niepotwierdzone opinie, stereotypy oraz wyciąga fakty, których w podróżniczych publikacjach próżno szukać. A to wszystko podczas niekończącej się tułaczki pełnej ryzyka, niewygód i zawrotnych sytuacji.

Kategoria: Podróże
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-954814-0-6
Rozmiar pliku: 9,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Podróżnik może patrzeć i nie widzieć. Może słyszeć, lecz nie słuchać. Może głupi wyjechać w podróż i głupi z niej powrócić. Może być mądry i powrócić bogatszy w doświadczenia i wiedzę. Z taką myślą ruszyłem na Wschód w poszukiwaniu prawdy, przemilczanych faktów i znalezienia po prostu spokoju z dala od przytłaczającej cywilizacji.

2 czerwca 2011 roku wyruszyłem samochodem z Irlandii w asyście kolegi, z którym zaplanowałem tę wyprawę, ale nasze drogi się rozchodziły w jej trakcie i znowu schodziły. Później dołączyły do nas dwie koleżanki, więc z czasem odpadłem z tej paczki na poczet wolności poruszania się.

Irlandia to nieduża wyspa, jakieś ¼ Polski, ale naprawdę piękna. Zielona, deszczowa, wietrzna. Ludzie trochę inni niż w Polsce. Tolerancyjni i uprzejmi − to są prawdziwi Irlandczycy. To oni przeproszą cię, jeśli nawet z niechęci któregoś z nich szturchniesz. Są pomocni i pozytywni. Zmieniło się to jednak po nadejściu na Zieloną Wyspę recesji. Za wszystkie problemy zaczęli obwiniać emigrantów, którzy niby zabierają im pracę. Oczywiście to emigranci kazali im pozaciągać kredyty na domy i samochody. To emigranci namówili pracodawców, żeby płacili wysokie pensje Irlandczykom za stanie opartym o łopatę. To emigranci namówili rząd, żeby roztrwonił pieniądze otrzymane z UE. Obłęd i bezpodstawne oskarżenia w naszym kierunku.

Ale to tu możesz być cały wytatuowany i będziesz pracował w okienku w jakimś urzędzie. Tu możesz być wolnym człowiekiem i wyglądać, jak ci się podoba, i wierzyć, w co chcesz. To jest ta dobra strona. Niezrozumiałe jest dla mnie, jak niektóre rzeczy tutaj funkcjonują. Tutaj wiele osób jeździ autem w nocy bez świateł lub z pozapalanymi wszystkimi, jakie są, jadąc nawet na długich przez miasto. Zdasz teorię na prawo jazdy i wsiadasz za kółko. Dopiero po dwóch latach, łapiąc złe nawyki od innych kierowców, zdajesz praktykę przy ogromnej dozie szczęścia. To ci ludzie patrzą w miejscu pracy, oparci o stoły, jak zasuwa za nich grupka emigrantów pracująca za najniższe płace. To tych ludzi interesuje bardziej picie piwa z kumplami w pubie niż praca i pożyteczniejsze zajęcia. Irlandia, dodam, jest w czołówce w skali przestępczości w Europie i spożywa się tu najwięcej alkoholu. Dla ambitnych i chcących pracować może być jednak dobrym miejscem do życia. Historia sięgająca 5000 lat i jej pozostałości to kolejne atrybuty tej magicznej wyspy. Polska była 123 lata pod zaborami. Irlandia 850. Choć rdzenni mieszkańcy Zielonej Wyspy zatracili prawie w pełni swój język, to jednak wciąż są Irlandczykami i ich charakteru nie da się wykorzenić.

Dopłynęliśmy promem do Francji. Koniecznie chcieliśmy dojechać do plaży Omaha Beach, gdzie 6 czerwca 1944 roku rozpoczęła się kampania wyzwalania Europy, otwarcie frontu drugiego, zachodniego, operacja Overlord. Była to największa w historii − pod względem użytych sił i środków − operacja desantowa podczas II wojny światowej i w historii wojen w ogóle. Operacja została przeprowadzona pod dowództwem gen. Eisenhowera, a trzon sił inwazyjnych stanowiły wojska amerykańskie, brytyjskie i kanadyjskie. Dojechaliśmy tam 4 czerwca. Za dwa dni miała się rozpocząć uroczystość − inscenizacja bitwy. Zjechały się setki miłośników militariów i historii − znawców tej bitwy, którzy chcieli na chwilę przywrócić tamte wydarzenia. Przebrani w żołnierzy z tamtych czasów, wyposażeni w broń zbudowali obóz, który w całości wyglądał jak prawdziwy. Stały czołgi, samochody, gniazda karabinów maszynowych. Nieopodal jest muzeum, gdzie można zobaczyć oryginały samolotów, dział, pojazdów i broni. Dalej znajduje się cmentarz obsiany białymi krzyżami, symetrycznie postawionymi na ogromnym trawniku. Tam spoczywają bohaterowie, którzy wyruszyli na wojnę oddać swoje młode życie, bo pewien niemiecki psychopata miał wizję podbicia świata.

Kiedy szedłem po plaży, przypomniały mi się zdjęcia z tej bitwy, filmy i opowieści jej uczestników. Pewien Niemiec w filmie dokumentalnym opowiadał…

„Miałem osiemnaście lat i byłem strzelcem karabinu maszynowego w jednym z wysokich betonowych bunkrów. Nad ranem zauważyłem na horyzoncie statki wroga, które szybko zmierzały do brzegu. Trzymałem ich na celowniku mojego karabinu. Byli coraz bliżej. Woda pokryta była statkami, a z nieba spadały na plażę i okolicę pociski artyleryjskie. Dobili do brzegu. Niczym fala żołnierze wyskakiwali z barek i biegli przed siebie w naszym kierunku. Otworzyłem ogień. Strzelałem, mocno trzymając karabin w dłoniach. Strzelałem do nich z góry, wszystko widząc jak na dłoni. Nie wiem, ilu zabiłem, na pewno wielu. Karabin po paru minutach tak się nagrzał, że parzył mnie w ręce, a ja dalej strzelałem. Widziałem, jak ludzie padają na ziemię, jak ich ciała są rozrywane pociskami z naszych armat. To był koszmarny widok, ale strzelałem dalej…”.

Plaża wywarła na mnie ogromne wrażenie. Długa, z wysokimi klifami, ze złocistym piaskiem pokrytym muszlami. No i ten aspekt historyczny. Niektórzy mają z nią tylko styczność w grach komputerowych, tak jak ja kiedyś. Dziś stoję tu i chylę czoło przed poległymi.

Opuszczamy Francję i wjeżdżamy do Belgii. Średniowieczne miasta mają jedne z najpiękniejszych na Starym Kontynencie. Mowa tu o Brugii i Gent. Bruksela też jest niczego sobie. Miasto jest stolicą nie tylko tego kraju, lecz także Unii Europejskiej. Jest również siedzibą NATO i Euratomu. Miasto wcześniej nie pełniło istotnej roli na przełomie wieków poza tym, że leżało na szlaku handlowym między Francją, Holandią i Niemcami. Pierwsze teksty o tym mieście pochodzą z 966 roku. Data znacząca też dla Polski. Jej chrzest. Niektórzy widzą w niej symbol szatana. Tym razem miałem okazję przyjrzeć się starówce Brukseli. Ładna, z architekturą sięgającą średniowiecza i późniejszych epok. Podoba mi się. W końcu sam jestem konserwatorem zabytków.

Kierunek Holandia. Choć żyje tam wielu Polaków na emigracji, to nie każdy zagłębia się w ciekawostki historyczne i współczesne tego kraju. W Holandii co trzecia osoba rodzi się w domu, a 25% jej powierzchni znajduje się poniżej poziomu morza. Jest największym eksporterem piwa na świecie i więcej jest tam świń niż ludzi. Rowerów jest dwa razy więcej niż samochodów. Chyba każdy go ma, a nawet dwa. W samym Amsterdamie jest ponad 600 tysięcy rowerów. W wielu miejscach pracy jest łazienka z prysznicem, aby można było się odświeżyć po przyjechaniu na rowerze. Słynne tulipany? Rocznie sprzedaje się ich sześć milionów. Holandia ma najgęstszą sieć autostrad na świecie. Jak widać to nie tylko czerwone latarnie i marihuana.

Przed nami już tylko Niemcy. Ruszyliśmy w końcu przed siebie. Jeżdżąc przez Niemcy, zawsze mam mieszane odczucia. Co o nich myśleć? Ciężko pracujący, dobrze zorganizowany naród i są widoczne tego rezultaty. Zajmują czołową pozycję w Europie pod względem siły ekonomicznej i politycznej. Wciąż potrzebują rąk do pracy i mają najwięcej do powiedzenia w sprawach Unii. Podoba mi się ich świadomość ekologiczna, dbałość o czystość i schludność. Wielu o nas, Polakach, chyba ma nienajlepsze zdanie, ale to się stopniowo zmienia. Po upadku komuny pracowaliśmy na tę opinię bardzo ciężko. W latach dziewięćdziesiątych bardzo popularnym zajęciem było jeżdżenie na „jumy” do sąsiadów. Kradzieże kosmetyków, ciuchów czy samochodów było dochodowym? zajęciem. Wielu na tym się dorobiło. Urodziwe panie mogły też sporo zarobić w mniej moralny sposób. Praca na czarno, najczęściej na budowie. Taki był efekt obalenia w Polsce komunizmu i powszechnej, dzikiej prywatyzacji. Wielu Niemców zapomina też, który kraj nas napadł w ostatniej wielkiej wojnie, rozkradł, zniszczył i upokorzył. Do dziś odczuwalne są tego rezultaty. Ale czy musimy tym żyć? Mieć do nich o to ciągły żal? Sami się tego wstydzą.

POLSKA

Police po raz kolejny przywitały mnie z uśmiechem. Ładne miasto, czyste i zadbane. Śmieszy mnie, gdy słyszę szczecinian, twierdzących, że Police to dzielnica ich portowego miasta. No cóż, jak się nie ma wiedzy, to się głupoty opowiada. Lekcja historii. Police otrzymały prawa miejskie w 1260 roku! Podczas II wojny światowej znajdowało się tam kilka obozów koncentracyjnych, z których więźniowie pracowali w dużej fabryce benzyny syntetycznej. Pracowało w niej 30 000 tysięcy niewolników − więźniów wojennych z Polski, Jugosławii, Belgii i Francji. Co ciekawe, w fabryce tej pozyskiwano benzynę z węgla. Dziś są to ciekawe do zwiedzania ruiny zwane przez mieszkańców starą fabryką. Miasto jest bardzo uprzemysłowione. Znajdują się w nim zakłady chemiczne, które zatrudniają sporą część ludności polickiej i przyczyniły się znacznie do rozwoju miasta. Wciąż się ono rozwija, wciąż jest piękne i wciąż za nim tęsknię. Młodzieńcze lata poświęcone na walce z lokalnymi faszystami to długi i barwny epizod z tamtych czasów. Pełen przemocy, wielkich idei i honorowych postaw.

Kilka dni w Polsce zmuszają mnie zawsze do refleksji nad tym krajem. Mam obiektywne spojrzenie na tę kwestię, gdyż żyję za granicą. Polskę porównuję zawsze ze złą matką, która nie dba o własne dzieci, a one i tak ją kochają, bo to ich matka. Taka jest właśnie Polska i chyba takie mam do niej nastawienie. Polacy to też naród wyjątkowy. Swoje kompleksy leczy historią i opowieściami o polskich bohaterskich czynach, z którymi dany osobnik nie ma nic wspólnego. Na emigracji wielu Polaków zachowuje się skandalicznie. Nie dość, że po polsku nie potrafią się wysławiać, to w języku lokalnym tym bardziej. Ludność rodowita danego kraju ma nieraz więcej swoich przygłupów, ale to my jesteśmy u nich gośćmi, więc powinniśmy pokazywać się z jak najlepszej strony. Nie ukrywam, że spotykam na swej drodze Polaków z ideami, porządnych i świadomych tego, co się wokół nich dzieje. Potrafią się zachować i są pomocni. Niestety mimo wszystko jesteśmy jednak narodem kłótliwym i nietolerancyjnym. Nawet pewne określenia zostały zniekształcone na potrzeby brudnej polityki. Typowy frustrat, że tak go nazwę, co najgłośniej krzyczy, że jest patriotą, łamie wszystkie zasady przypisane tej idei. Organizacje ze skrajnie prawej strony politycznej mają w swoich szeregach neofaszystów, a program tych grup jest antydemokratyczny. Używają narodowych symboli obok swoich brunatnych haseł na banerach i koszulkach, a ich liderami są piejący pogardą do inności kolesie zagubieni w czasie i przestrzeni. Kościół ich uznaje, media i politycy też. Błazeństwo osiągnęło szczyt. Polacy jednoczą się w obliczu wspólnego problemu, ale jak tylko ty sam masz problem, to cię zgnoją. Polityka to odwieczny problem Polaków. Każdy wie lepiej, jak powinien wyglądać nasz kraj, system i ty sam, a żaden nie potrafi zrobić czegoś pożytecznego w swoim własnym otoczeniu. Elity rządzące uprawiają komedię, oskarżając się wzajemnie o oszustwa, złodziejstwo i wywołują kolejne afery. W tej materii od setek lat nic się nie zmieniło. Żyję jednak nadziejami, bo widzę w Polsce i Polakach duży potencjał twórczy i ambicje. Polska się zmienia. Czas pokaże, jak bardzo…
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: