Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

W kierunku zachodzącego słońca - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
9 listopada 2018
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

W kierunku zachodzącego słońca - ebook

Urocze place i magiczny klimat uliczek Paryża. Pieszczący nozdrza zapach belgijskiej czekolady. Mrożący krew w żyłach widok niezliczonej ilości antylop gnu atakowanych przez krokodyle podczas przeprawy przez afrykańską rzekę. Namiętność i nieoczekiwane zwroty akcji.

Susana po ukończeniu studiów podejmuje odpowiedzialną pracę. Musi tylko zerwać toksyczną znajomość ze swoim chłopakiem Robem. Nie wzięła jednak pod uwagę zagrożenia ze strony mężczyzny. Niezwykłe umiejętności Susan zapewniają jej szybki awans. Jednak niepokojącym staje się zbytnie zainteresowanie szefa jej osobą. W drodze powrotnej z pierwszej podróży służbowej, na berlińskim lotnisku poznaje wyjątkowego Williama. Wydaje się, że ich drogi rozchodzą się w Nowym Jorku w chwili, gdy nieoczekiwanie zjawia się Rob. Jego dziwna wizyta nie pozostaje obojętna na bieg wydarzeń. Susan bez trudu pokonywała wszelkie bariery wcześniej związane z nauką, a następnie z pracą, czego zdecydowanie nie może powiedzieć o życiu prywatnym.

Co czeka ją podczas kolejnych wyjazdów. Jak potoczą się dalsze losy przystojniaka, który nie może wyrzucić z pamięci pięknej dziewczyny. Co będzie im dane otrzymać od losu radość czy smutek, miłość czy cierpienie?

Kategoria: Powieść
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8119-248-4
Rozmiar pliku: 907 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział 1

Dla Susany ten dzień był wyjątkowo smutny, trudno jej było rozstać się z Robem. Próbowała znaleźć jakieś sensowne wytłumaczenie decyzji podjętej przez jej chłopaka. Mocno przytuliła się do niego, by jeszcze przez chwilę poczuć jego obecność.

– Pamiętaj, co mi obiecałeś. Wracaj tak szybko, jak tylko możliwe. Proszę cię, nie rezygnuj z czegoś, na co tak ciężko pracowaliśmy.

– Nie martw się, moja śliczna, trzy tygodnie szybko miną.

Oczekiwanie na samolot na tym hałaśliwym, pełnym pasażerów nowojorskim lotnisku nie należało do najprzyjemniejszych. Susana pospiesznie udała się na taras widokowy, żeby jeszcze raz spojrzeć na Roba. Krople kwietniowego deszczu na szybach sprawiały, że łzy jeszcze bardziej płynęły z jej oczu. Czuła się fatalnie, tak jakby miało wydarzyć się coś okropnego, zupełnie nie mogła się odnaleźć.

Rob wchodził na pokład samolotu. Odwrócił się i pomachał na pożegnanie, ale nie był pewien, czy jego dziewczyna jeszcze jest na lotnisku. Było mu wszystko jedno, czy jest w zasięgu jej wzroku. Nie interesowało go nic oprócz wymarzonej wyprawy.

Susana czekała, aż potężna maszyna wzbije się w powietrze i powoli zniknie z jej oczu. Jeszcze chwilę stała wpatrzona w niebo. Dziwnie niespokojna podążyła w kierunku windy i zjechała na parking. Nie była w stanie kierować samochodem, oparła głowę o kierownicę, uruchamiając przy tym niefortunnie klakson. Siedziała wbita w fotel. Ktoś zapukał w okno. Spojrzała na młodego mężczyznę – ochrona lotniska. Uchyliła lekko okno. Młody mężczyzna troskliwie zapytał:

– Co się dzieje? Dobrze się pani czuje? Mogę w czymś pomóc? Spojrzała na niego i odpowiedziała:

– Wszystko w porządku, dziękuję.

Ochroniarz próbował jeszcze coś powiedzieć, ale zamknęła okno, nie dając mu okazji do rozmowy.

– Przepraszam, trochę się śpieszę – powiedziała właściwie do siebie.

Szybko wyjechała z parkingu i udała się w kierunku domu.

* * *

Rob dumnie wkroczył na pokład samolotu i przywitał się z towarzyszami podróży. Wcześniej umówili się, że na lotnisku będą unikać spotkania, lepiej żeby jego dziewczyna nie wiedziała, z kim wybiera się na podbój Afryki. Zajęli miejsca i z wielkim podnieceniem rozpoczęli swą długą podróż.

W chwili gdy samolot wzbił się w powietrze, Rob – pomysłodawca całego przedsięwzięcia – zwrócił się do kolegów:

– Panowie, przed nami nieopisana przygoda. Ruszamy na podbój Czarnego Lądu. Polowania, alkohol, kobiety… To coś dla prawdziwych mężczyzn. Już czuję zapach prochu i wzrastający poziom adrenaliny. Tylko tacy jak my mogą przeżyć wyjątkową przygodę. Twardzi, nieugięci, nieustraszeni. Wyobraźcie sobie, jaka będzie jazda.

Nierozłączna czwórka – Rob i jego przyjaciele: George, Luke i Edgar – od dawna szykowała się do tej podróży. Szczegółowo zaplanowaną wyprawę trzymali w wielkiej tajemnicy, nikt poza nimi nie był poinformowany o ich planach.

Podczas lotu zachowywali się tak głośno, że pasażerowie zajmujący sąsiednie miejsca zaczęli zwracać im uwagę. Nie reagowali na uwagi sąsiadów ani na prośby stewardesy. Po wyczerpaniu wszystkich sposobów uciszenia uciążliwych pasażerów, stewardesa wezwała do pomocy kolegę z obsługi. To nieodpowiedzialne zachowanie mogło się dla nich źle skończyć. Byli zaskoczeni, że aż tak przeszkadzają pasażerom. Przepraszali wszystkich, przyrzekając, że taka sytuacja już się nie powtórzy.

– Panowie – odezwał się nieco zawstydzony Edgar – czeka nas długi lot, lepiej poświęćmy ten czas na odpoczynek, poszalejemy na miejscu. Zachowujemy się gorzej niż psy, spuszczone z łańcucha, to niedopuszczalne.

Nairobi to całkiem inny świat, inny kontynent. Wprost z deszczowego Nowego Jorku trafili do afrykańskiego klimatu. Przy opuszczaniu samolotu czuło się uderzenie gorącego powietrza. Różnicę temperatur odczuwali również przez niewłaściwy ubiór. Ubrani stosownie do spływającego strugami deszczu chłodnego Nowego Jorku, chwilowo nie mogli odnaleźć się w ciepłym Nairobi.

Na lotnisku czekał na nich Chima, wysoki, przeszło sto dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu, o masywnej, prawie atletycznej budowie ciała mężczyzna. Sprawiał wrażenie bardzo silnego. Zapakowali się do hummera – dużego terenowego samochodu – i ruszyli w kierunku wymarzonego miejsca, gdzie mieli zamiar przeżyć coś wyjątkowego.

Podczas jazdy Chima postanowił w skrócie przybliżyć im uroki tego niezwykłego miejsca. Kenia to wspaniały kraj, gdzie możesz stanąć oko w oko z dzikimi zwierzętami, możesz podziwiać piękne krajobrazy, zachwycać się urokiem parków narodowych czy być pod wrażeniem wybrzeża Oceanu Indyjskiego.

Czwórka przyjaciół nie liczyła na piękne krajobrazy, kusiła ich możliwość podziwiania niezwykle bogatego świata zwierząt. Dziś mieli okazję zobaczyć bawoły, zebry i żyrafy, a gdzieś w oddali słychać było donośny ryk lwa. To podniecało prawdziwych mężczyzn – chcieli poczuć adrenalinę. Mieli nieodparte pragnienie obserwacji lwów, polujących na antylopy, a następnie spożywających upolowaną ofiarę. Może jeszcze uda im się zaobserwować takie zdarzenie.

Nagle Chima zatrzymał samochód. Około dwieście metrów przed nimi kroczyły piękne, okazałe, dumne żyrafy. Ale widok, co za przeżycie! Co jeszcze czeka na ich trasie przejazdu?

– Wyobraźcie sobie polowanie: długa broń w ręku, godzinami tropisz zwierzynę, serce wali jak młot, oddajesz celny strzał, dumnie stoisz przy swoim trofeum… – Wypowiadając te słowa.

Rob miał minę człowieka wyzutego z jakichkolwiek uczuć.

Pozostali byli tak podnieceni chęcią przeżycia męskiej przygody, że tracili zdrowy rozsądek. Wypili już alkohol, w który zaopatrzyli się na lotnisku, i nie mogli się doczekać celu podróży. Nie dlatego, że byli zmęczeni, tylko z chęci realizacji planów pobytu. Dotarli do schroniska dla zwierząt.

– To wspaniałe miejsce – powiedział Chima – gdzie osierocone i niejednokrotnie okaleczone zwierzaki, oswobodzone z sideł, dochodzą do zdrowia. To sprawka kłusowników. Potrzeba nam oddanych ludzi, wrażliwych na cierpienia zwierząt. Są sytuacje, kiedy trzeba podjąć decyzję, czy zranione zwierzę ratować, czy skrócić jego cierpienie. Walczymy z tą bandą, często bezskutecznie. To zdecydowanie nierówna walka, oni są dobrze zorganizowani, świetnie znają teren, zwyczaje zwierząt, ciągle nas wyprzedzają. Patrolujemy duży obszar z helikoptera, jeździmy samochodami, ale ciągle zjawiamy się za późno. Panowie, jedziemy dalej czy chwilę odpoczywamy? – zapytał, choć nie wiadomo po co, skoro nie czekał na odpowiedź. – Jedziemy dalej, będziemy wcześniej na miejscu.

Po chwili milczenia Chima zwrócił się do najgłośniejszego pasażera:

– Posłuchaj, kolego, dzisiaj to ja odpowiadam za bezpieczne dotarcie do celu podróży. Jak dojedziemy, to zapoznam was z planem pobytu i wręczę legitymacje upoważniające do przebywania na terenie zarówno parku narodowego, jak również schroniska. Nie cieszcie się tak, wszystko jest pod nadzorem.

– Panowie – zwrócił się Edgar do swoich kolegów – chyba nie będziemy pracować w schronisku. Przynajmniej ja nie mam na to ochoty. Zdaje się, że zawarliśmy umowę: trzy tygodnie są nasze, słono nas to kosztowało. Po tym okresie zabieramy się do pracy. Ciekawe, który z nas nie wytrzyma.

– Hej, przewodniku, powiesz nam coś: są tu jakieś dziewczyny?

– Mówisz do mnie? – spytał Chima, zaskoczony bezczelnym zachowaniem Roba.

– Tak, mówię do ciebie. Jak ci na tym zależy, to cię przepraszam i grzecznie pytam.

– Hej, Rob – odpowiedział Chima tym samym tonem. – Tak, są: lwice oraz samice innych gatunków, mniejszych i większych, do wyboru.

Do rozmowy wtrącił się George.

– Rob, w kraju zostawiłeś zapłakaną narzeczoną, a już ci panienki w głowie.

– O czym ty mówisz, George? To tylko moja dziewczyna, nic jej się nie stanie, jak trochę potęskni.

– A co będzie, jak jej się znudzi tęsknota i zaliczy jednego, a może nie tylko jednego fagasa? – spytał ironicznie George.

– Panowie, nie ma takiej opcji. Zapewniam was, że nic takiego się nie wydarzy.

– Co, założyłeś jej pas cnoty? – zapytał George, a pozostali parsknęli śmiechem.

W tym momencie zareagował Chima.

– Mam już dość tych waszych głupich tekstów. Chłopie, po co ci taka narzeczona, skoro jej nie szanujesz?

– Chima, to tylko żarty – odparł Rob i dodał: – jeszcze jej nie zaliczyłem, to oznacza, że ją szanuję, a jak ktoś ją ruszy, to będę wiedział.

– Stary, to jak ty sobie radziłeś z tymi sprawami? – wtrącił milczący do tej pory Luke.

– Nie zauważyłeś, że pół wydziału na naszej uczelni to chętne dziewczyny? Masz jakiś problem? Coś jeszcze chcesz wiedzieć?

– Lepiej już nic nie mów, Rob. – Chima zniesmaczony zachowaniem bezczelnego Roba miał dosyć tych głupot. – Panowie, nie chce mi się tego słuchać, jeszcze kilka mil i będziemy na miejscu.

Po kilkunastu minutach dojechali. Stanęli pod wysokim ogrodzeniem, prawdopodobnie zabezpieczającym przed dzikimi zwierzętami. Do bramy podbiegł młody ciemnoskóry mężczyzna. Amatorzy przygody czuli się, jakby to gwiezdne wrota stanęły przed nimi otworem. Wkraczali w świat przygody, jakiej do tej pory żaden z nich nie przeżył.

Brama została zamknięta natychmiast po ich wjeździe. Przed nimi rozpościerała się pięknie utrzymana posesja. Dwupiętrowy hotel z częściowo zadaszonym tarasem swoim wyglądem przypominał pałac. To niezwykle urocze miejsce zdobiła duża ilość zieleni, a na szczególną uwagę zasługiwały palmy i drzewa z koronami jak parasole. Po lewej stronie znajdował się półkolisty basen z przyciągającym lazurem wody, w którym odbijało się bezchmurne niebo. Po prawej znajdował się budynek, prawdopodobnie przeznaczony dla obsługi.

Przed wejściem czekał na nich właściciel hotelu – stał oparty o jedną z trzech kolumn. Wysoki, postawny mężczyzna o oliwkowej cerze, w wieku między pięćdziesiąt a pięćdziesiąt pięć lat, z niewielką łysiną i lekką siwizną, wyszedł naprzeciw przybyszów.

– Witam w moim raju, nazywam się Conrad Smith. Zwracajcie się do mnie po nazwisku, tak wolę. Gdy się rozlokujecie, zapraszam na uroczystą powitalną kolację.

Rob, George, Luke i Edgar po przywitaniu ze Smithem udali się do wskazanych przez Chimę pokojów. Odświeżeni, wskoczyli w lżejsze ubrania i przyszli na pierwszy posiłek. Z wielką przyjemnością przystąpili do konsumpcji.

– Wyśmienita kolacja, panie Smith – powiedział z zachwytem.

Rob.

Po chwili milczenia gospodarz spojrzał na przybyszów i powiedział:

– To zasługa moich dwóch pań, nieocenionej Iruomy i jej córki Mei. Dzięki nim możemy delektować się tymi wspaniałymi potrawami. Chciałem zaznaczyć, że darzymy tu szacunkiem naszych pracowników, niezależnie od tego, jakie wykonują prace. Jak już zdążyliście zauważyć, posiadłość zajmuje dość duży, bardzo zadbany teren. Zawdzięczamy to ciężkiej pracy osób zajmujących się tym miejscem. Chima, moja prawa ręka, zapozna was ze wszystkimi osobami dbającymi, żeby to miejsce zachwycało nas i gości. Dla mnie to raj, najwspanialsze miejsce na ziemi. Nadmieniam, że każdy przebywający pod moją opieką jest zobowiązany przestrzegać pewnych zasad. Z obowiązującym regulaminem zostaniecie zapoznani przez Chimę. Jeszcze chciałem was poinformować o zbliżającym się terminie kontroli. Tak jakoś wypadło, że to już jutro. Proszę o nieopuszczanie posiadłości bez opiekuna. Na razie jesteście gośćmi, więc nie afiszujcie się, że macie jakiekolwiek umowy.

– Na czym ta kontrola będzie polegała? – zapytał Edgar.

– Dobrze, że pytasz, młody człowieku. – Możecie mi pokazać wasze licencje pilota? Rzucę na nie okiem. Pytania proszę kierować do Chimy. A teraz chciałbym usłyszeć coś więcej o każdym z was.

Zaczął najmłodszy. Rob Young, dwudziestopięciolatek, odpowiadał na pytania jak na przesłuchaniu.

– Podobno studiujesz. Jak wynikało z naszej wcześniejszej rozmowy, w tym roku miałeś ukończyć naukę.

– Spokojnie, panie Smith. Postanowiłem zrobić sobie roczną przerwę, zbyt dużo czasu poświęciłem na przygotowanie się do tej wyprawy, szkolenie zajęło mi trzy lata. Studia mogę zawsze dokończyć.

– Twoje życie, twoja sprawa – odpowiedział spokojnie Smith.

George, Luke i Edgar, emocjonalnie dojrzalsi, wydawali się bardziej odpowiedzialni niż ich młodszy kolega. Każdy z nich przekroczył trzydziestkę. George i Luke byli singlami, a Edgar rozwiódł się po czterech latach burzliwego związku.

– Mam nadzieję, panowie, że w ciągu trzech tygodni zdążycie się zachwycić tym miejscem lub zniechęcić do dłuższego pobytu. Życzę powodzenia.

Po długiej, wyczerpującej podróży i emocjach, związanych z dotarciem na miejsce, amatorzy mocnych wrażeń padli ze zmęczenia.

Następnego ranka dokładnie zlustrowali posiadłość. Podczas śniadania zostali zapoznani z turystami i pracownikami tego wspaniałego miejsca. Niepoprawny w swym zachowaniu Rob, żądny przygody, nie tracąc czasu, skierował swoje zainteresowania w stronę jednej z kobiet. Jego plany nie wypaliły, gdy okazało się, że dziewczyna, którą miał na celowniku, spędza urlop z małżonkiem.

Rozdział 2

Susana Light, dwudziestotrzyletnia studentka, przygotowywała się do egzaminów końcowych. Poza nauką miała dodatkowe obowiązki: trzy lata wcześniej pracowała w banku, a od roku w biurze nieruchomości. Ponad wszystko ceniła niezależność, dlatego podczas studiów podjęła pracę zarobkową. Mimo to rodzice co miesiąc zasilali jej konto. Wspólnie z przyjaciółmi wynajmowała mieszkanie – było to dla niej bardziej odpowiednie niż przebywanie w domu rodzinnym. Po pierwsze – z uwagi na położenie zaledwie kilkaset metrów od uczelni, a po drugie – mieszkając z przyjaciółmi, mogła swobodnie dysponować swoim czasem.

Pomimo nadmiaru obowiązków, Susana nie mogła poradzić sobie z tęsknotą za Robem. Podczas weekendowego spotkania z rodzicami nie potrafiła ukryć smutku. Jej matka, pani Alice Light, starała się w jakiś sposób pocieszyć przygnębioną córkę.

– Nie rozumiem, dlaczego tak się angażujesz w tę znajomość. Niedługo wróci. Jak chcesz wiedzieć, nie jesteśmy zachwyceni tym chłopakiem. Lepiej żeby tam został.

Do rozmowy wtrącił się ojciec.

– Dziecko, daj się wyszaleć facetowi. Przyjedzie z Afryki z podkulonym ogonem, zobaczysz, jaki będzie potulny.

Opuściła rodzinny dom i udała się do swojego mieszkania. Tam jej nikt nie będzie udzielał porad. Jej współmieszkańcy, Emma, Karen i Leo, to wspaniała trójka prawdziwych przyjaciół, mieszkają razem przeszło trzy lata i w tym okresie nigdy nie doszło między nimi do nieprzyjemnych spięć.

Gdy Susana zajęła miejsce na sofie we wspólnym salonie, natychmiast dołączyła do niej Emma.

– Napijemy się kawy? – zapytała Susanę.

– Emma, nawet nie wiesz, co zaprząta moje myśli. Czuję, jak Rob oddala się ode mnie, prawdopodobnie to koniec naszej znajomości.

– Dlaczego tak myślisz? – zapytała zdziwiona Emma.

– Mija już piąty tydzień. Rob coraz rzadziej dzwoni, często nie odpowiada na telefony ani na maile… Bez przerwy sprawdzam telefon i skrzynkę… Co ja teraz zrobię? – mówiła ze łzami w oczach.

– Jak to, co zrobisz, jesteś w ciąży? – zapytała zaskoczona zachowaniem koleżanki Emma.

– O czym ty mówisz? Jakiej ciąży? Ja nawet z nim nie spałam. Skąd ci przyszedł do głowy taki pomysł?

– Co? Jak to? Chyba czegoś nie rozumiem. Zamurowało mnie, szok… Jak ty się uchowałaś przed nim? Latał za tobą jak hart. Przestań się mazać. Jak chcesz wiedzieć, to on przy tobie był milutki, ale wszyscy znają tego chama z innej strony. Zapytaj dziewczyn, to może któraś ci opowie o wyczynach tego wariata. Przestań wreszcie beczeć. Zachowujesz się jak małolata, zacznij żyć, jak przystało na inteligentną i urodziwą kobietę.

– Skoro wszyscy coś wiedzieli na temat Roba, to dlaczego nikt z was nic mi nie powiedział? Dla mnie był zawsze miły i grzeczny.

– To ci wystarczyło? Czy kiedykolwiek zastanawiałaś się, co twój wspaniały chłopak robił w weekendy?

Dwa tygodnie później Susana szykowała się do bardzo ważnego wydarzenia. Dla niej ten dzień miał szczególne znaczenie – to ceremonia rozdania dyplomów.

Zgodnie z panującym zwyczajem dotyczącym stroju Susana, ubrana w togę i odpowiednie nakrycie głowy, dumnie podążała po odbiór upragnionego dyplomu, wieńczącego jej trud w zdobyciu wiedzy. Nienaganny wygląd zawdzięczała jednak nie ubiorowi, tylko niezwykłej urodzie – szczupła, przeszło sto siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, długie zgrabne nogi, wymiary do pozazdroszczenia przez niejedną miss, gęste, ciemnoblond włosy, duże piwne oczy. W stroju stosownym do uroczystości wyglądała przepięknie. Była szczęśliwa z obecności najbliższych – rodziny i przyjaciół. Rodzice, babcia i brat Joe – najukochańsi – przybyli, by cieszyć się jej sukcesem. Przed tą niezwykle doniosłą chwilą wydawało się, że serce wyskoczy jej z piersi – tak mocno przeżywała zbliżający się moment otrzymania upragnionego dyplomu, który niewątpliwie pozwoli jej wkroczyć w nowy etap życia.

Uroczystość rozpoczął rektor uczelni. Po krótkim przemówieniu przystąpił do wręczania dyplomów tegorocznym absolwentom, gratulując im ukończenia studiów. Dzięki odpowiedniej oprawie ceremonia stawała się jeszcze bardziej doniosła. Absolwentów wywoływano w porządku alfabetycznym. Każde nazwisko na „L” powodowało, że Susana była gotowa poderwać się z miejsca. Wydawało się jej, że chwila, kiedy usłyszy swoje nazwisko, nigdy nie nastąpi.

Rektor ponownie zabrał głos.

– Pozwolicie państwo, że wywołam jeszcze jedną absolwentkę…, wybitną… o niesamowitym talencie i bezsprzecznie genialnym umyśle. Z jej niezwykłych umiejętności przez ostatnie trzy lata korzystał nasz uniwersytet. Pragnę podkreślić, że już teraz najlepsze firmy ubiegają się o nią. Osobiście życzę pani wspaniałej kariery naukowej i mam nadzieję, że nasza współpraca nie zakończy się w dniu dzisiejszym. Zapraszam panią Susanę Light…

Dumnie kroczyła po odbiór dyplomu z rąk rektora. Zwyczajowo najlepszy absolwent wygłaszał przemówienie pożegnalne. Ten zaszczyt przypadł w udziale właśnie jej. Z wielkim przejęciem najpierw podziękowała najwyższym władzom uniwersytetu, a następnie zwróciła się do zaproszonych gości oraz koleżanek i kolegów.

– Szanowni państwo, przede mną bardzo trudne zadanie. Zostałam poproszona o wygłoszenie mowy pożegnalnej. Z radością a zarazem smutkiem stwierdzam, że nasza wspólna podróż dobiegła końca. Dla nas, tegorocznych absolwentów, zaczyna się kolejny etap życia. Niektórzy wybiorą pracę zawodową, inni dalsze zdobywanie wiedzy. W naszych sercach pozostaną wspaniałe wspomnienia o spotkanych ludziach i o wszystkich rzeczach związanych z tą uczelnią. Jesteśmy wdzięczni za zdobytą wiedzę i bagaż doświadczeń. To zaszczyt legitymować się dyplomem tego uniwersytetu…

Wygłaszała tak wzruszającą mowę, tak ujmującą, że większość zebranych miała oczy pełne łez.

Po niej znów zabrał głos rektor.

– Szanowni państwo, takie podziękowanie z ust wybitnej studentki to dla nas zaszczyt. Pani Susano, to my z dumą będziemy mówić: „to nasza absolwentka”.

Susana na ugiętych nogach wróciła na miejsce i spojrzała na wzruszoną do łez rodzinę. Razem wysłuchali jeszcze przemówienia osoby znanej w świecie biznesu pani Helen Black, zaproszonej przez uniwersytet, starającej się zachęcić młodych ludzi do podejmowania wyzwań podczas wkraczania w nowy etap w życiu.

Uroczystość dobiegła końca i nakrycia głowy zwyczajowo poleciały w górę. Ogólna radość ogarnęła wszystkich zebranych na tej wspaniałej ceremonii. Babcia nie mogła nacieszyć się ukochaną wnuczką, a brat Susany robił wszystko, żeby złapać biret, po czym szybko włożył go sobie na głowę.

Nieoczekiwanie do grona bliskich i przyjaciół szczęśliwej absolwentki dołączył Roger, starszy brat Roba. Nieśmiało przywitał się z rodziną i znajomymi Susany, po czym wręczył jej ogromny bukiet kwiatów.

– Serdecznie ci gratuluję. Tak bardzo się cieszę twoim sukcesem. Chciałem z tobą porozmawiać, niekoniecznie w tym miejscu…

– Roger, przepraszam cię, planuję uczcić mój sukces z rodziną i przyjaciółmi, zadzwoń, to porozmawiamy.

Ten wieczór należał do Susany. Uczczenie tak wspaniałego wydarzenia zaplanowano w restauracji. Okazało się, że nie tylko rodzina i przyjaciele wybitnej absolwentki korzystali z gościny tego lokalu. Na widok kolejnych wchodzących do lokalu szczęśliwców w togach rozlegał się głośny śmiech. Rozbawione towarzystwo zakończyło imprezę tuż przed północą.

Koniec Wersji Demonstracyjnej

Dziękujemy za skorzystanie z oferty naszego wydawnictwa i życzymy miło spędzonych chwil przy kolejnych naszych publikacjach.

Wydawnictwo Psychoskok

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: