Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

W pogoni za cieniem - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
1 kwietnia 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

W pogoni za cieniem - ebook

Prawdopodobnie jest to najlepsza książka o nurkowaniu, jaką kiedykolwiek napisano; obowiązkowa pozycja na każdej marynistycznej półce. Historia dwóch przyjaciół, których determinacja i odwaga pozwoliła na wyjaśnienie jednej z ostatnich zagadek drugiej wojny światowej – pochodzenia tajemniczego wraku okrętu podwodnego u wybrzeży New Jersey. Od odkrycia do identyfikacji minęło sześć lat, w trakcie których ginęli nurkowie, rozpadały się małżeństwa i przyjaźnie, o prawo do nurkowania na wraku walczyły konkurencyjne zespoły, a poszukiwania odpowiedzi na pytanie o jego pochodzenie rozciągnęły się na dwa kontynenty. Z czasem historyczna ciekawość ustąpiła chęci oddania czci poległym na dnie morza przez tych, których ojcowie walczyli po drugiej stronie frontu. By nikt nie spoczywał nieznany na dnie oceanu.

Spis treści

Księga liczb
Wizura zero
Kształt mocy
John Chatterton
Wariacka głębokość
Richie Kohler
Nóż Horenburga
Tam nic nie ma
Ciężki łup
Zakłamana historia
Przegapiony znak
Żaden z nas już nie wróci
Ten okręt to nasze przeznaczenie
Kreisläufer – zabłąkana torpeda
Brawurowy plan
Epilog
Lista załogi U-869
Informacja o źródłach
Podziękowania
O autorze
Indeks

Kategoria: Sport i zabawa
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-62827-21-3
Rozmiar pliku: 13 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Czyta się jak najlepszy thriller. Trzyma w napięciu do ostatnich stron, funduje wzruszenia, dramaty i zwroty akcji niczym seans najlepszego kina. Jest przy tym książką pod wieloma względami mądrą – autor poszukuje prawdy i z wielkim taktem opisuje historie bardzo trudne. To doskonały reportaż o ludziach ogarniętych wielką pasją – nurkowania i wyjaśniania podwodnych tajemnic.

Marcin Jamkowski

autor książki „Duchy z głębin Bałtyku.

Steuben, Gustloff, Goya”

Lodowate wody Atlantyku, poszukiwacze skarbów, tajemniczy okręt, nierozwikłana zagadka, wartka akcja i sprawna narracja. To wszystko składa się na doskonałą powieść. Ale to nie powieść, lecz opowieść o początkach nurkowania technicznego, o pasji, która przeradza się w obsesję, o cenie, jaką trzeba za to zapłacić. W końcu o dwóch poszukiwaczach przygód, których los poprowadził drogą zupełnie niespodziewaną, nawet dla nich samych. Wyborna lektura dla każdego.
Małgorzata Popienia

Wielki Błękit

Jest w odkrywaniu historii ukazanej w „W pogoni za cieniem” coś mistycznego... Z jednej strony bowiem zadowoleni będą fani nurkowania, miłośnicy literatury eksploatacyjnej i wątków historycznych. Z drugiej zaś to wciągające przedstawienie zmagań człowieka z ogromem natury, jej skrywającym liczne tajemnice obliczem. Napisana przyjaznym i angażującym językiem książka pozostanie na długo w pamięci czytelnika. Polecam!

Dawid Zaraziński

Dziennik TurystycznyZdumiewa mnie, gdy wracam myślami do wydarzeń opisanych w tej książce i dostrzegam, jak ogromny wpływ miały na moje życie na przestrzeni ostatnich dwudziestu trzech lat. To niesamowite, gdy weźmiecie pod uwagę, że książka ta nie opowiada historii, którą ‒ jak sądziłem ‒ napisze Robert Kurson. Dla mnie i dla Johna Chattertona była to opowieść o zaginionej łodzi podwodnej ‒ tajemniczym wraku, którego istnienia nie był w stanie wyjaśnić żaden rząd, historyk ani ekspert. Była to historia o niebezpiecznym świecie głębokiego nurkowania i eksploracji wraków. Jednak dla Roberta Kursona historia ta w równym co najmniej stopniu opowiadała o Johnie i o mnie: kim byliśmy jako ludzie, jakie łączyły nas relacje i co skłaniało nas i nam podobnych do podejmowania tak wysokiego ryzyka. Przy okazji opowieści o nurkach wrakowych przesuwających granice ludzkich możliwości i nazistowskich łodziach podwodnych, Robert rzucił oślepiające światło na nasze życie osobiste. Prawdę mówiąc, czuję się znacznie bardziej komfortowo jako nurek eksplorujący niebezpieczne wraki niż jako przedmiot dogłębnej psychoanalizy.

Dla mnie i dla Johna bycie nurkiem było nie tyle hobby, ile stylem życia. Większość naszych przyjaciół nurkowała i wszyscy spędzaliśmy lwią część wolnego czasu na rozmowach o nurkowaniu, planowaniu zejść i przygotowywaniu kolejnych wypraw. Z perspektywy naszych żon spędzaliśmy pod wodą zbyt wiele letnich weekendów, wydając na to zdecydowanie za dużo pieniędzy. Książki, tabele nurkowe i schematy budowy łodzi zalegały na półkach i stołach, konkurując z naszymi rodzinami o miejsce i uwagę. W każdym z naszych domów można było znaleźć kolekcję bulai i innych przedmiotów wydobytych z zatopionych statków. Zabawne, że chociaż byliśmy z Johnem do siebie podobni, u zarania tej historii nie łączyła nas przyjaźń, a wręcz przeciwnie. Musiał się pojawić niezbadany, tajemniczy wrak, byśmy dostrzegli wspólnotę naszych losów i dostrzegli ścieżkę wiodącą ku czemuś, co miało się okazać przyjaźnią na całe życie. Była to wyboista droga, która nie tylko nadała naszemu życiu zupełnie nowy kierunek, ale też pozwoliła mi zredefiniować samego siebie jako człowieka.

Była to epoka poprzedzająca narodziny „nurkowania technicznego”. Nie dysponowaliśmy rebreatherami, specjalnymi mieszankami gazów czy komputerami nurkowymi. Mając do dyspozycji jedynie sprzęt z lat 60., przesunęliśmy granice wyznaczone przez tabele dekompresyjne amerykańskiej marynarki wojennej, by nurkować na wrakach takich jak Andrea Doria leżąca na głębokości 75 metrów. Zmagając się z przejmującym zimnem i otępiającą umysł narkozą azotową, zdobyliśmy uznanie w branży, wczołgując się do wraków, by wydobyć pożądane artefakty, nurkując na granicy możliwości sprzętu i przekraczając przyjmowane wówczas granice nurkowania na powietrzu. Był to niebezpieczny sport, za którego uprawianie zbyt aroganccy lub źle przygotowani nurkowie płacili najwyższą cenę. Ten rodzaj nurkowania nie znosił głupców, lecz tolerował niewielką grupę nurków opierającą się na wewnętrznych normach selekcji i samokształceniu (w przypadku tego rodzaju nurkowania nie istniały formalne kursy przygotowawcze), która wyprawiała się w morze coraz dalej i głębiej, niestrudzenie poszukując i nieustannie pielęgnując nadzieję na odnalezienie nieuchwytnego świętego Graala nurków wrakowych: „dziewiczego” wraku. Kiedy rozniosło się, że dziewiczy wrak ‒ U-Boot ‒ został odnaleziony w odległości stu kilometrów od wybrzeża, choć nigdy nie zgłoszono zaginięcia tego rodzaju łodzi podwodnej w tym regionie, wiedziałem, że muszę ruszyć na kolejną wyprawę, by tam zanurkować.

Kiedy John po raz pierwszy zidentyfikował wrak jako niemiecki U-Boot z okresu drugiej wojny światowej, chciałem po prostu zdobyć kawałek historii tej wojny, pokryty plamami rdzy element stołowej zastawy ozdobiony swastyką, który mógłbym postawić na kominku, uzupełniając w ten sposób zbieraną przez całe życie kolekcję pamiątek z innych wraków. Tak bardzo go pragnąłem, że miałem wrażenie, jakbym już go trzymał w rękach. Im więcej jednak czytałem o U-Bootach i bitwie o Atlantyk, im częściej przyglądałem się czarno-białym zdjęciom tych marynarzy, poznając ich nieludzkie życie i makabryczną śmierć, tym bardziej uświadamiałem sobie głęboką przemianę zachodzącą w moim życiu. Nie wydarzyło się to od razu, zauważcie, lecz stopniowo, gdy ostrożnie przeszukiwałem wrak wśród kości wystających spod osadu zalegającego tę zimną, żelazną trumnę. Zacząłem odczuwać pokrewieństwo, pewien rodzaj odpowiedzialności za tych poległych młodych ludzi. Był może częściowo winne było moje niemieckie pochodzenie, ale istotniejsze wydaje się to, że sądziłem, że nikogo nie obchodzą ani ci młodzi ludzie, ani to, co się z nimi stało. W 1944 roku byli wrogami mojego kraju i gdybym został powołany do służby, walczyłbym z nimi na śmierć i życie, by ochronić swój dom i swój kraj, ale w 1991 roku, kiedy ich odnaleźliśmy, byli już tylko zaginionymi nieszczęśnikami spoczywającymi w nieoznaczonym grobowcu, o którym nie wiedział nikt z wyjątkiem nas. Nikt nie powinien spoczywać na wieczność nieznany z imienia i nazwiska na dnie oceanu.

Podczas każdego przeprowadzonego w tym wraku nurkowania mierzyłem się z grozą ich doczesnych szczątków spoczywających w wypełnionym osadem grobie. Zanurzony w głębokiej wodzie, wciśnięty w trzewia rozbitego statku, konfrontowałem się z własną moralnością i śmiertelnością. Wizja wydobycia trofeum straciła na znaczeniu, a wkrótce całkowicie zbladła w obliczu misji pozbierania odłamków zapomnianej historii tej łodzi podwodnej i opowiedzenia światu prawdy o tym, co znaleźliśmy. Kimkolwiek byli ci ludzie, pięćdziesiąt lat temu powiedziano ich rodzinom, że zginęli podczas wojny, a ich U-Boot zatonął. Nie znali jednak prawdy. Nie wiedzieli, gdzie są ich bliscy i co się z nimi stało. Ci ludzie byli czyimiś synami, braćmi, mężami i ojcami. Miałem poczucie, że muszę doprowadzić do ponownego nawiązania zerwanej więzi, dopowiedzieć ostatni rozdział ich życia. Chciałem opowiedzieć rodzinom poległych, że nurkowie, którzy odnaleźli ich bliskich, potraktowali ich szczątki i miejsce ich spoczynku z szacunkiem.

Oto historia, którą powinien napisać Rob Kurson. Oto historia, którą chcieliśmy przekazać rodzinom zaginionych żołnierzy i światu.

Oto historia, która zmieniła bieg mojego życia.

Richie Kohler

Richie Kohler (ur. 1962) – amerykański nurek wrakowy, szklarz, jeden z odkrywców U-869, organizator wypraw eksploracyjnych na wraki SS Andrea Doria i RMS Titanic.

* * *

W lutym 1945 roku w pobliżu Nowego Jorku dwa niszczyciele, USS Howard D. Crow i USS Koiner, zrzuciły bomby głębinowe na kontakt sonarowy. Nikt wtedy nie wiedział, że udało im się zatopić niemiecki okręt podwodny. Leżący na 73 metrach głębokości wrak tego okrętu stał się jedną z najsłynniejszych zagadek nurkowego świata, wyzwaniem dla amatorów pragnących odkryć jego historię. Któż by mógł przypuszczać, że mimo iż w czasie wojny nie udało mu się odegrać roli, do jakiej został wyznaczony, pół wieku później przyniósł śmierć penetrującym go amerykańskim płetwonurkom.

„W pogoni za cieniem” to wciągająca opowieść o ludziach pasjonujących się odkrywaniem historii wraków. Zarówno tych, którzy nurkując na wraku, szukali wskazówek pozwalających je zidentyfikować, jak i tych, którzy szperali w archiwach, jeździli do żyjących jeszcze niemieckich marynarzy Kriegsmarine i pasjonatów historii. Autor wspomina również o budzących liczne kontrowersje amatorach-archeologach, których ambicją jest posiadanie w domu kolekcji wyciągniętych z wraków pamiątek, oraz opisuje współzawodnictwo pomiędzy ludźmi i zespołami, kłótnie i wojny, a także wymyślne psikusy, jakie sobie nawzajem robili.

Robert Kurson opisuje nie tak dawne czasy, kiedy tworzyło się to, co współcześnie nazywamy nurkowaniem technicznym. Pisze o ludziach, których często tragiczny los przekuty został na obowiązujące dziś zasady bezpiecznego nurkowania. Historie te są dla nas tak ciekawe, ponieważ owe nurkowania odbywały się na podobnych głębokościach i w podobnych warunkach, w jakich nurkujemy w Bałtyku. Wśród wielu wspaniałych wraków mamy i zatopionego blisko Helu U-Boota. Wrak tego okrętu znajduje się niemal na tej samej głębokości co U-869, który stał się kanwą opowieści.

Paweł Poręba

Paweł Poręba (ur. 1970) – instruktor nurkowania trymiksowego i jaskiniowego, autor książki „Nurkowanie techniczne”.

* * *

Odgłos własnego oddechu i niesamowita koncentracja, te dwie rzeczy towarzyszą nurkowi przed wejściem do wraku. Są z nami zawsze przy oglądaniu czegoś, czego inni nie mogą sami przeżyć, wprowadzają w niesamowity stan − swoistego przeniesienia się w czasie. Dla niektórych nurkowanie wrakowe jest tak wciągające, że narażają własne życie i szczęście najbliższych. Potrafią szkolić się latami, gromadzić sprzęt, dane o nowych i starych wrakach, a na nurkowanie wydawać fortunę. A wszystko po to, by przez chwilę przeżyć emocje nieporównywalne z niczym innym.

Brzmi to jak szaleństwo i tak pewnie jest.

Choć w dzisiejszych czasach wiemy o nurkowaniu wrakowym dużo więcej niż kiedyś, stosujemy lepszy i bezpieczniejszy sprzęt, a także wypracowane przez lata procedury, to nadal jest to zajęcie dla naprawdę niezwykłych zapaleńców.

Czytając tę książkę, zdałem sobie sprawę z czegoś bardzo ważnego. Zrozumiałem, co naprawdę znaczy słowo „prekursor” i jak silną trzeba mieć motywację i psychikę, aby „odkryć nieznane”, i mimo wielu przeciwności dopiąć swego. Obecnie w wysokie góry oraz na dno morza schodzi wielu ludzi. Czasami traktują to jako dodatkową atrakcję podczas wakacji. Jednak to nie oni, tylko ten, który pierwszy wejdzie tam, gdzie wcześniej nikogo nie było, jest prawdziwym eksploratorem, reszta po prostu podąża jego śladami.

To, co zrobili John i Richie na początku lat 90. ubiegłego wieku, mając do dyspozycji prymitywny sprzęt, graniczy z prawdziwym szaleństwem. Jak wiemy dzisiaj, opłacili to problemami osobistymi i śmiercią kolegów.

Czy było warto? Przekonaj się sam.

Moja babcia zwykła mawiać: „Jeden pije lampkę szampana od czasu do czasu, a inny codziennie letnią herbatę”.

Tomasz Stachura

Tomasz Stachura (ur. 1965) – nurek wrakowy, fotograf, założyciel firmy SANTI Diving oraz współzałożyciel Konferencji Nurkowej Baltictech.Kilka lat temu jeden z przyjaciół opowiedział mi niesamowitą historię. Dwóch płetwonurków amatorów odkryło wrak niemieckiego U-Boota spoczywający u wybrzeży New Jersey. Na pokładzie znajdowały się szczątki 56-osobowej załogi. Ani rząd, ani historycy, ani też specjaliści od badań podwodnych nie mieli pojęcia, co to był za okręt, kim była jego załoga i jak wrak znalazł się w pobliżu New Jersey.

Początkowo nie bardzo chciało mi się wierzyć w całą tę historię. Wszystko brzmiało zbyt niesamowicie, by mogło być prawdziwe. W związku z tą opowieścią odżyły jednak wspomnienia z dzieciństwa. Wieki temu, jeszcze w szkole podstawowej, jeździliśmy z klasą na wycieczki do Muzeum Nauki i Przemysłu w Chicago. Zawsze odwiedzaliśmy dwie główne ekspozycje: działającą kopalnię węgla i U-5051, niemiecki okręt podwodny, przechwycony w 1944 roku. Większość dzieciaków wolała kopalnię z prawdziwymi ruchomymi wagonikami i wybuchami. Mnie zdecydowanie bardziej pociągał okręt podwodny. Przypominająca gigantycznego węgorza maszyna bojowa, z niesamowitym wnętrzem pełnym rur, drutów i zaworów, wyglądała zdecydowanie groźniej niż bombowiec czy czołg Sherman. Patrząc na nią spoczywającą w tym miejscu, zaledwie kilka metrów od brzegów jeziora Michigan, wyobrażałem sobie niewidzialnego myśliwego, przemierzającego przybrzeżne wody, w których pływam. Ten okręt mógł przecież podpłynąć zaledwie kilometr czy dwa od mojego domu.

Zadzwoniłem do Johna Chattertona i Richiego Kohlera, owych dwóch płetwonurków z New Jersey. Spytałem, czy mogę przylecieć, by wysłuchać ich opowieści. Spotkaliśmy się u Chattertona. Przed domem zaparkowany był jego wiekowy motocykl Royal Enfield, obok stał nieco nowszy model Harleya, na którym przyjechał Kohler. John Chatterton był zawodowym płetwonurkiem, pracował przy podwodnych robotach budowlanych w pobliżu Manhattanu. Richie Kohler był właścicielem zakładu szklarskiego. W weekendy obaj nurkowali w poszukiwaniu wraków. Wydawali się zupełnie zwykłymi facetami.

Obiecałem, że nie zabiorę im zbyt dużo czasu. Czternaście godzin później ciągle słuchałem ich historii. Opowiedzieli mi nie tylko o samym odkryciu U-Boota, lecz również o tajemnicy, przygodzie, rywalizacji na morzu, zaciekłych waśniach i przynależności do pogrążonej w obsesji grupy niezwykle odważnych ludzi. Zrelacjonowali mi także swoją odyseję intelektualną, która uczyniła z nich wytrawnych badaczy. To, jak przekopywali się przez dokumenty źródłowe, uczyli niemieckiego, szukali śladów za granicą, budowali teorie, spierali się z zawodowymi historykami, by w końcu zupełnie od nowa zapisać karty historii i dać świadectwo wydarzeniom, które wcześniej poczytywane były za plotkę.

– Brzmi jak powieść sensacyjna? – zapytał z twardym brooklyńskim akcentem Kohler, siadając na swojego harleya. Kiedy w nocy jechałem na lotnisko, trudno było mi uwierzyć we własne szczęście. Spotkałem dwóch całkiem zwyczajnych ludzi, którzy zmierzyli się z wyjątkowo niebezpiecznym światem i rozwiązali zagadkę historii, z którą nie mogły poradzić sobie kolejne rządy. Ich opowieść stwarzała fascynujące możliwości. Wystarczyło to tylko pozbierać. Taka okazja do napisania książki zdarza się tylko raz w życiu. Nie mogłem jej zaprzepaścić. Tak jak oni nie mogli zaprzepaścić okazji do odkrycia tajemnicy U-Boota. W pewnym sensie miałem coś wspólnego z Chattertonem i Kohlerem.

Oto ich historia. Prawdziwa i dokładna. Nic nie jest zmyślone i nic nie jest moją interpretacją, nie dałem tu upustu wyobraźni. Napisałem tę książkę na podstawie setek godzin rozmów z Kohlerem i Chattertonem, niezliczonych wywiadów z płetwonurkami, historykami, specjalistami i wreszcie naocznymi świadkami opisanych tutaj wydarzeń lub ich krewnymi i znajomymi. Dialogi, nawet te z czasów drugiej wojny światowej, zaczerpnąłem bezpośrednio z wywiadów z ludźmi, którzy tam byli. Starałem się wszystko potwierdzić w tylu źródłach, w ilu było to tylko możliwe.

Kiedy zgłębiałem zagadnienie niebezpieczeństw związanych z nurkowaniem na leżących w głębinach wrakach, uderzyły mnie uwagi nurków na temat głębokości. Według nich, tajemniczy U-Boot spoczywa w tak głębokich i ciemnych wodach, że nurkuje się w zupełnym niemal mroku. Mrok spowija całą opowieść, zmarłych członków załogi, drugą wojnę światową, pozornie wiarygodne źródła historyczne i to, z czym musieli zmierzyć się sami nurkowie. Przez sześć lat Kohler i Chatterton nurkowali w mroku. Sześć lat trwała ich niesamowita podróż. Napisałem tę książkę, abyście mogli im w niej towarzyszyć.

1 Niemiecka łódź podwodna typu IXC przechwycona przez flotę amerykańską 4 czerwca 1944 roku po udanym ataku rakietowymi bombami głębinowymi (Hedgehog). Po rozbrojeniu ładunków wybuchowych zostawionych przez dowódcę U-Boota, Haralda Langego, łódź została odholowana do bazy alianckiej na Bermudach. Łupem Amerykanów padły kody do maszyny szyfrującej Enigma, a także dwie nienaruszone torpedy G7 z mechanizmem naprowadzania akustycznego (przyp. red.).
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: