Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

W pożogę Imperium wojna i koniec carskiej Rosji - ebook

Data wydania:
7 marca 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

W pożogę Imperium wojna i koniec carskiej Rosji - ebook

Ostatnie lata imperium rosyjskiego, pierwsza wojna światowa oraz rewolucje lutowa i październikowa 1917 roku a następnie lata wojny domowej pokazane zostały z perspektywy rosyjskiej polityki wewnętrznej i międzynarodowej na podstawie nowych, arcyciekawych dokumentów z nieudostępnianych wcześniej badaczom archiwów dyplomatycznych i wojskowych (książka obejmuje okres 1904–1920). Lieven odtwarza debaty arystokratycznych elit imperium na temat celów i możliwości polityki Rosji wobec Niemiec, Austro-Węgier, Turcji, państw słowiańskich na Bałkanach (Serbia, Czarnogóra, Bułgaria, Rumunia) oraz Francji i Wielkiej Brytanii, w kontekście wyzwań, jakie pojawiają się w polityce międzynarodowej (rywalizacja mocarstw) i wewnętrznej  Rosji (dojrzewające nacjonalizmy) na początku XX wieku. Brytyjski historyk analizuje ogólne procesy historii rosyjskiej i powszechnej tego czasu oraz wyjaśnia motywacje panujących, rządzących, dowódców wojskowych i publicystów, których decyzje i zachowania wpływały na bieg wydarzeń. Lieven podkreśla, że jest to historia pierwszej wojny światowej z perspektywy rosyjskiej, ze szczególnym uwzględnieniem zagadnień Europy Środkowo-Wschodniej, a zwłaszcza kwestii niepodległości Ukrainy.  Autor zwraca uwagę na te geopolityczne realia i wyzwania początku XX wieku, które jego zdaniem pozostają aktualne również dla rozumienia obecnych zagrożeń dla pokoju i bezpieczeństwa Europy i świata.

Kategoria: Nauki społeczne
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7963-045-5
Rozmiar pliku: 5,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wprowadzenie
do wydania polskiego

Z prawdziwą przyjemnością zasiadam do pisania wstępu do polskiego wydania W pożogę. Polscy czytelnicy i beze mnie wiedzą, jak wielkie znaczenie miała pierwsza wojna światowa. Przez trzy lata toczyła się ona na ziemiach polskich, ze strasznymi skutkami dla miejscowej ludności. Wcielani do armii rosyjskiej, niemieckiej i austro-węgierskiej Polacy niekiedy walczyli przeciwko innym Polakom, zawsze zaś poświęcali się na rzecz obcych im władz imperialnych, które w większym lub mniejszym stopniu poddawały polskich poddanych represjom i których zwycięstwo w pierwszej wojnie światowej nie miało się raczej przysłużyć polskim interesom. Jednoczesna porażka Niemiec i Rosji sprawiła, że pod koniec wojny Polska odzyskała niepodległość, nie był jej jednak pisany długi odpoczynek od geopolityki. Kiedy Niemcy i Rosja odzyskały siły, właśnie ona stała się znów jedną z ich pierwszych i największych ofiar. Zwycięskie mocarstwa zachodnie – Francja, Wielka Brytania i Stany Zjednoczone – mogły zrobić o wiele więcej, by zapobiec tej sytuacji. Ani Brytyjczycy, ani Amerykanie nie byli gotowi zabezpieczyć układu wersalskiego obronnym sojuszem militarnym, co okazało się katastrofalnym w skutkach błędem. Jednakże nawet gdyby taki sojusz powstał, nie ochroniłby prawdopodobnie Polski przed trudnymi geopolitycznymi realiami płynącymi z jej położenia między Niemcami a Rosją, które potencjalnie były (i pozostają) najpotężniejszymi krajami na kontynencie europejskim.

Jednym z podstawowych celów tej książki jest wykazanie, że pod względem tak przyczyn, jak i skutków pierwsza wojna światowa była konfliktem przede wszystkim wschodnioeuropejskim. Przekonanie do takiego poglądu czytelnika angielskojęzycznego nie jest zadaniem łatwym. Debaty, jakie toczyły się w Wielkiej Brytanii z okazji stulecia wybuchu wojny, stanowiły smutne przypomnienie o tym, jak zaściankowego charakteru nabrała ponownie brytyjska opinia publiczna i publiczna pamięć. Polskiemu czytelnikowi zaakceptowanie moich argumentów nie nastręczy prawdopodobnie aż takich trudności.

Wybuch wojny w 1914 roku miał wiele przyczyn, decydujące znaczenie miały jednak moim zdaniem dwie z nich. Pierwszą był kryzys imperium w Europie Środkowo-Wschodniej. Kryzys ten nie był jedynie projekcją lęków czy wytworem wyobraźni rządzących imperiami. Upadek Cesarstwa Osmańskiego w Europie poskutkował daleko idącą destabilizacją europejskiej równowagi sił. Władze Austrii nie bez podstaw uważały, że międzynarodowy status ich kraju obniża się i że czekają ich bardzo poważne trudności w polityce zewnętrznej. Przesadna reakcja Austriaków na te zagrożenia skierowała Europę na drogę prowadzącą ku katastrofie, jednakże Wiedeń nigdy nie zdecydowałby się na agresywne kroki bez wsparcia i zachęty ze strony Berlina. W ten sposób dochodzimy do drugiej – i moim zdaniem najważniejszej – przyczyny, dla której wybuchła pierwsza wojna światowa. Berlin obserwował zmierzch potęgi austriackiej z wielkim niepokojem i przyjął z zadowoleniem pełne determinacji działania podjęte przez Austriaków w lipcu 1914 roku. Przede wszystkim zaś rządzący Niemcami zdecydowali się poprzeć Wiedeń, ponieważ uważali, że w ciągu najbliższej dekady prawdopodobnie i tak dojdzie do ogólnoeuropejskiego konfliktu. Uważali też, że o ile obecnie są najpewniej w stanie wygrać taką wojnę, o tyle w obliczu rosnącej potęgi Rosji nawet za kilka lat podobny konflikt będzie musiał skończyć się dla nich klęską.

Choć jednak bezpośrednie przyczyny wybuchu wojny dotyczyły Europy Wschodniej, najważniejsze kwestie, które na nich zaważyły – imperium a naród, mocarstwowość a tożsamość – miały charakter uniwersalny i stanowiły centralny element historii świata w XX wieku. Już w roku 1914 było jasne, że tak będzie. Wyzwanie, jakim dla imperium był nacjonalizm, nie tylko destabilizowało sytuację międzynarodową na wschodzie Europy, lecz także, w tym samym czasie, paraliżowało politykę wewnętrzną Wielkiej Brytanii i groziło wybuchem wojny domowej w Irlandii. Fundamentalny problem był prosty. Naród – definiowany przez pryzmat języka, wspólnoty etnicznej i historii – wydawał się organizmem politycznym najskuteczniej jednoczącym poszczególne społeczności i zapewniającym rządowi legitymację w umysłach poddanych. Na pewno zaś jawił się jako najpewniejsza podstawa ustroju demokratycznego. Z drugiej jednak strony, jeśli idzie o potęgę i status na arenie międzynarodowej, zdawało się, że przyszłość należy do imperiów. Żadne państwo europejskie nie mogło mieć nadziei na dorównanie przyszłej potędze Stanów Zjednoczonych i (być może) Rosji bez dostępu do zasobów na skalę kontynentalną. Konflikt między dwiema drogami: wewnętrznej solidarności i zewnętrznej potęgi do pewnego stopnia nie był niczym nowym. Jego elementy zarysowały się już, gdy greckie państwa-miasta starły się z imperium perskim. Demokracja sprawdzała się zawsze najlepiej w małym państwach, podczas gdy osiągnięcie pozycji mocarstwa wymagało zwykle wielkiej państwowości. Jednakże w dziesięcioleciach poprzedzających wybuch pierwszej wojny światowej ów dylemat przybrał ostrzejszą formę i stało się tak z kilku powodów. Jednym z nich była globalizacja wywołana przez rewolucyjne zmiany w technologiach komunikacyjnych. Innym, jeszcze ważniejszym powodem był ogromny wzrost gospodarki i przyrost ludności Stanów Zjednoczonych po wojnie secesyjnej.

Fundamentalnego dylematu, przed którym Europejczycy stanęli przed 1914 rokiem, nie udało im się rozwiązać do tej pory. Logika, na której opiera się Unia Europejska, ma charakter imperialny. Aby uniknąć prawdopodobnej marginalizacji, gdy decydować się będą kwestie związane z ich bezpieczeństwem i dobrobytem, mieszkańcy Europy muszą łączyć zasoby swojego kontynentu: raczej nie podobałby im się świat, w którym decyzje w najważniejszych kwestiach handlu i ekologii podejmują Donald Trump, Xi Jinping i Władimir Putin. W obliczu coraz bardziej niebezpiecznego klimatu międzynarodowego konieczność europejskiej solidarności jest oczywista. Ale Europa jest także kontynentem, w którym wynaleziono nacjonalizm etniczno-językowy i który nie może się uwolnić spod wpływu „polityki tożsamości”. Łączenie tych przeciwieństw jest obecnie nie mniej trudne – i nie mniej ważne – niż w roku 1914.

Przekształcenie Europy Środkowo-Wschodniej w region państw zbudowanych według modelu etniczno-językowego odbyło się kosztem dwóch wojen światowych, ludobójstwa i czystek etnicznych. Proces ten jeszcze się zresztą nie zakończył, skoro wciąż nie do końca poradziliśmy sobie ze skutkami rozpadu imperium radzieckiego czy Jugosławii. Skutki upadku imperium objawiają się zwykle w pełni po upływie co najmniej jednego pokolenia. Niewykluczone – choć moim zdaniem mało prawdopodobne – że upadek imperium i katastrofy lat 90. XX wieku w Rosji będą miały katastrofalny wpływ na Rosjan, ich sąsiadów i cały świat. Tymczasem w większej części Bliskiego Wschodu panuje chaos wynikający w znacznym stopniu z nieprzystawalności europejskiego modelu państw narodowych do terytoriów, które wchodziły niegdyś w skład Imperium Osmańskiego.

Brytyjczycy często dają wyraz dumie z tego, że zachowali się lepiej niż większość innych metropolii w obliczu końca imperium. Jest to prawda tylko po części. Jedną z wielkich zalet imperium transoceanicznego jest to, że wycofująca się metropolia może pozostawić po sobie chaos, nie szkodząc zarazem zbytnio swoim własnym interesom. Do dziś w Myanmarze (Birmie) trwa wojna domowa, która rozpoczęła się po opuszczeniu tego kraju przez Brytyjczyków – ale Birma leży bardzo daleko od hrabstwa Kent. Kwestia palestyńska jest w istocie dziełem Brytyjczyków, którym następnie obarczyli oni świat w 1948 roku. Wynikiem podziału Indii jest skrajnie niebezpieczna i niestabilna konfrontacja nuklearna między Indiami a Pakistanem. Jedynie w Irlandii Brytyjczycy nie byli w stanie wygasić imperium bez szwanku dla siebie. Załagodzić antagonizmy i położyć kres rozlewowi krwi między irlandzkimi protestantami a katolikami udało się w końcu w dużej mierze dzięki Unii Europejskiej. Jedną z wielkich potencjalnych zalet Unii jest właśnie to, że zasadniczo może ona odegrać ważną rolę w łagodzeniu i ograniczaniu konfliktów między narodami Europy o terytorium, historię i tożsamość. W 2017 roku angielscy wyborcy zagłosowali za opuszczeniem Unii Europejskiej, niemal zupełnie nie zastanawiając się nad tym, co taka decyzja oznaczać będzie dla Irlandii.

Należy także pamiętać, że większość mieszkańców współczesnej Azji zamieszkuje państwa, którym pod wieloma względami bliżej do imperiów niż do europejskiego modelu państwa narodowego ufundowanego na tożsamości etniczno-językowej. Tyczy się to Indii, Indonezji, Iranu, a nawet do pewnego stopnia Chin. Gdyby na tych rozległych terenach miała zapanować polityka tożsamości na modłę europejską i gdyby wszystkie zamieszkujące je grupy etniczno-językowe zaczęły domagać się własnej państwowości, doprowadziłoby to do konfliktów, których nasza planeta mogłaby nie przetrwać. W 1914 roku imperiom poważnie zagroziły doktryny suwerenności ludu i nacjonalizmu etniczno-językowego. Imperium Osmańskie upadło już wówczas w Europie i Afryce – ale nawet ono pozostało jeszcze sprawnie działającym organizmem politycznym w Azji. To samo tyczyło się – nawet w większym stopniu – imperiów Habsburgów i Romanowów. Wszystkie te trzy państwa wykazały się podczas pierwszej wojny światowej wielką prężnością i zdolnością do mobilizacji gigantycznych zasobów. Upadły dopiero pod wpływem ogromnych wysiłków i napięć związanych z wojną totalną oraz (w niektórych wypadkach) klęski wojennej. Istnieje ryzyko, że kryzys ekologiczny może mieć podobny wpływ na wielkie, wielonarodowe i potencjalnie kruche organizmy polityczne Azji.

Z którejkolwiek strony byśmy nie patrzyli, problemy, które spowodowały katastrofę w roku 1914, pozostają zatem aktualne także dzisiaj. Warto jednak pamiętać, że choć przed 1914 rokiem utrzymaniu pokoju i stabilności na arenie międzynarodowej nie sprzyjało wiele czynników o charakterze strukturalnym, kiedy w lipcu tego roku doszło do kryzysu, najważniejsze decyzje podejmowała zaledwie garstka ludzi. Większość z nich zachowała się w trakcie tego kryzysu w przewidywalny sposób. Jak czytelnicy przekonają się w dalszej części książki, trudno mi wyobrazić sobie, by najważniejsi rosyjscy decydenci mogli w lipcu 1914 roku postąpić w bardzo odmienny sposób. Można wszakże zastanawiać się, czy gdyby Władimira Kokowcowa nie pozbawiono w styczniu 1914 roku stanowiska prezesa Rady Ministrów, jego ostrożne i koncyliacyjne podejście do stosunków międzynarodowych pozwoliłoby uzyskać więcej czasu na dalsze negocjacje. Nie tak pewny siebie jak Raymond Poincaré i mniej nacjonalistycznie od niego nastawiony przywódca Francji podczas kryzysu być może nie wspierałby tak bardzo Petersburga. W Londynie David Lloyd George mógł sprzeciwić się rozpoczynaniu wojny nawet po ataku na Belgię, choć gdyby tak zrobił, doszłoby prawdopodobnie do podziału i upadku rządu liberałów.

Jednakże najważniejsze z pytań o cechy osobowości przywódców odnoszą się do niemieckiego kanclerza, Theobalda von Bethmanna Hollwega. Zdecydowanie największą odpowiedzialność za wybuch wojny ponoszą w mojej opinii właśnie Niemcy. To tam podjęto decyzje, za sprawą których wojna stała się niemal nieunikniona. W Berlinie liczyło się wówczas trzech ludzi, ale to Bethmann odgrywał zasadniczą rolę. Szef Sztabu Generalnego, Helmuth von Moltke, wzywał w 1914 roku do wojny, tak jak czynił to w poprzednich latach, kiedy jednak jego słowa nie odniosły skutku. W lipcu 1914 roku Wilhelm II nie podejmował nigdy żadnych działań bez zgody Bethmanna Hollwega; gdyby znany ze zmiennych nastrojów cesarz otrzymał poparcie kanclerza, mógłby w ostatniej chwili zawrócić Niemcy z drogi ku wojnie. Jak przekonają się czytelnicy tej książki, największą zagadką jest dla mnie to, czemu latem 1914 roku kanclerz zajął diametralnie inne stanowisko niż w latach 1912–1913, kiedy stanowczo sprzeciwiał się austriackiej agresji na Bałkanach. Wkraczamy tu w niepewną sferę biografii.

Nigdy nie dowiemy się na pewno, co spowodowało fatalne w skutkach posunięcia Bethmanna latem 1914 roku. Jak już pisałem w tym wprowadzeniu, decyzje te opierały się na skrajnie pesymistycznych założeniach o nieuniknioności wojny europejskiej, stosunkowym słabnięciu bloku niemiecko-austriackiego oraz o przyszłej potędze Rosji i agresji z jej strony. Żadne z tych założeń nie było w pełni irracjonalne, jednakże moim zdaniem wszystkie one były nieuzasadnione i błędne. Wiele lat temu znałem wnuczkę Bethmanna i rozmawiałem z nią na ten temat. Zawsze podkreślała, że jej dziad był wówczas w stanie głębokiej depresji po bardzo niedawnej śmierci żony. Wielu zawodowym historykom okoliczność ta wydać się może niepoważnym i powierzchownym wytłumaczeniem katastrofy, która nastąpiła w 1914 roku. Oczywiście nie jest to wytłumaczenie całościowe. Ale nie ma nic niepoważnego w sugestii, że kiedy człowiek traci osobę, która nie tylko nadawała sens jego życiu, ale też była dla niego źródłem wsparcia w jego niezmiernie stresującej pracy, może to mieć przemożny wpływ na jego sądy i sposób postrzegania świata. Gdyby dziś doszło do grożącego wojną kryzysu między mocarstwami, podobnie jak w 1914 roku decyzja należałaby do niewielkiej grupy ludzi – wynika to z natury tak kryzysów w stosunkach międzynarodowych, jak i wojskowych procesów decyzyjnych. Te ostatnie już w 1914 roku wymagały natychmiastowej reakcji; sto lat później godziny skurczyły się do minut. Za sprawą wojny cybernetycznej współczesnych decydentów otaczałaby w decydujących chwilach mgła niepewności. Nie można też wykluczyć, że przywódcy niektórych, jeśli nie wszystkich, wielkich mocarstw okazaliby się mniej ludzcy i bardziej egoistyczni niż Theobald von Bethmann Hollweg. Otwartym pozostaje pytanie, czy są od niego bardziej kompetentni i charakterologicznie lepiej przystosowani do pełnienia najwyższych stanowisk. Nasza niesłabnąca, pełna przerażenia fascynacja początkami pierwszej wojny światowej wynika właśnie stąd, że wciąż mamy do czynienia z wieloma z realiów, które w 1914 roku doprowadziły świat do katastrofy.Podziękowania

Pisząc tę książkę, zaciągnąłem wiele długów. Po pierwsze, chciałbym wyrazić głęboką wdzięczność Kolegium Trinity na Uniwersytecie w Cambridge, które było mi bardzo szczęśliwym domem w czasie, kiedy prowadziłem badania do tej książki i ją pisałem.

Następnie chciałbym podziękować moim asystentkom i asystentom wspierającym moje kwerendy i badania: przede wszystkim Elli Saginadze w Petersburgu i Natalii Struninie w Moskwie. Ełła nie tylko niezmiernie przysłużyła mi się swoją pracą w Państwowym Archiwum Historycznym w Petersburgu, ale też uzyskała większość zamieszczonych w książce fotografii. Natalia nie tylko wykonała dla mnie kapitalną pracę w archiwach i bibliotekach Moskwy, lecz także wykazała się niemałym sprytem, transportując mnie od jednego moskiewskiego szpitala do drugiego, gdy nieomal przypłaciłem życiem trudy pracy archiwalnej. Podziękowanie winien jestem także Jurijowi Basiłowowi za jego kwerendę w archiwum Akademii Nauk w Petersburgu oraz Martinowi Albersowi i Jerome’owi Greenfieldowi, którzy wyszperali dla mnie sporo przydatnych informacji w Wielkiej Brytanii.

Podczas pobytu w Moskwie wielką pomocą była mi gościnność rodziny Simmonsów oraz Wasilija Kaszyrina: im również składam wielkie dzięki. Szkice rozdziałów czytali Profesorowie Bruce Menning i David Schimmelpenninck van der Oye – moja książka byłaby o wiele gorsza, gdyby nie rady, których mi udzielili. Bruce Menning podzielił się również ze mną swymi niepublikowanymi artykułami oraz rozległą wiedzą na temat armii rosyjskiej przed 1914 rokiem i jej przygotowań do wojny.

Muszę także podziękować wielu archiwistom, bez których moje badania byłyby niemożliwe: przede wszystkim pracownicom i pracownikom Archiwum Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Moskwie, którzy byli mi zawsze niezwykle pomocni, lecz także wspaniałemu zespołowi Profesora Sergiusza Mironienki z Państwowego Archiwum Federacji Rosyjskiej również w tym mieście. Rosyjskiemu Państwowemu Archiwum Wojskowemu w Moskwie zawdzięczam podstawy swojej poprzedniej książki oraz duży wkład do niniejszej pracy. Nie mógłbym też zapomnieć o życzliwych i pomocnych archiwistach z Rosyjskiego Państwowego Archiwum Floty Wojennej w Petersburgu, francuskiego archiwum wojskowego oraz Narodowego Archiwum Wielkiej Brytanii. Specjalne podziękowania należą się niezmiernie pomocnemu zespołowi Archiwum Bakhmeteffa przy Uniwersytecie Columbia w Nowym Jorku. Dziękuję także bibliotekom, w których pracowałem w Londynie, Moskwie i Cambridge.

Podczas pobytu w Moskwie nabawiłem się całej litanii coraz to nowych dolegliwości medycznych. Nie poradziłbym sobie z nimi i nie zdołał skończyć pracy, gdyby nie wsparcie mojej żony, Mikiko Fujiwary.

Pani Elizabeth Saika i doktor Sophie Schmitz, wnuczki jednej z kluczowych postaci mojej książki, księcia Grigorija Trubieckoja, wykazały się niezmierną szczodrością i uczynnością, przesyłając mi niepublikowane dotąd materiały na temat ich przodka. Sophie Schmitz była łaskawa przesłać mi swoją dysertację doktorską poświęconą Trubieckojowi, zaś Elizabeth Saika przekazała mi nieznane szerszej publiczności dokumenty i fotografie rodzinne. Jestem im obu niezmiernie wdzięczny.

Obok Elizabeth Saiki fotografii do niniejszej książki łaskawie użyczyły mi następujące osoby i instytucje: wydawnictwo Liki Rossii z dyrektor Jelizawietą Szełajewą; Centralne Archiwum Państwowe Dokumentacji Fotograficznej i Filmowej w Petersburgu; Alexis de Tiesenhausen oraz rodzina Kriwoszeinów. Dziękuję im wszystkim za okazaną pomoc.

Moi wydawcy, Melanie Tortoroli w Nowym Jorku i Simon Winder w Londynie, nie tylko zamówili u mnie tę książkę i zachęcili do jej napisania, lecz także byli jej niezmiernie kompetentnymi czytelnikami, których niezwykle cenne rady pomogły znacząco ulepszyć strukturę książki i sposób prezentacji materiału. W Wydawnictwie Penguin w Londynie chciałbym podziękować Richardowi Duguidowi i Marinie Kemp, a zwłaszcza mojemu redaktorowi, Richardowi Masonowi. Wielkie podziękowania jestem także winien mojej agentce, Natashy Fairweather.

Historyków, których prace tyczyły się tematów związanych z moim i których pomysły były dla mnie inspiracją, jest zbyt dużo, bym mógł podziękować każdemu z osobna, nie mogę jednak nie wspomnieć Profesora Ronalda Bobroffa, który przyszedł mi z pomocą, użyczając kopii jednego z kluczowych dokumentów, niemożliwego dla mnie do odnalezienia w archiwum. Ważną a niedostępną w księgarniach pracę otrzymałem od Brendana Simmsa. Profesorowie Volker Berghahn, Paul Bushkovitsch, Christopher Clark, John Hall, Geoffrey Hosking i David Reynolds, którzy zgodzili się przeczytać maszynopis książki, podzielili się wyczerpującymi uwagami na jego temat.

Ponieważ wiele wskazuje na to, że jest to ostatnia poważna książka, jaką napiszę na temat historii Imperium Rosyjskiego i Europy nowożytnej, muszę także dać tu wyraz mojej nieustającej wdzięczności wobec tych, którzy przed laty uczyli mnie i inspirowali: w Cambridge chcę wymienić przede wszystkim Dereka Bealesa, Normana Stone’a, Simona Schamę i Jonathana Steinberga. W Londynie byli to Leonard Schapiro i Hugh Seton-Watson. Właśnie pamięci Leonarda i Hugh, wybitnych przedstawicieli brytyjskiej tradycji empirycznej, poświęcam tę książkę.Nota o zapisie
dat i nazw własnych

W latach, o których traktuje ta książka, życie w Rosji toczyło się wedle kalendarza juliańskiego. Na początku XX wieku daty kalendarza juliańskiego następowały już o 13 dni wcześniej niż w kalendarzu gregoriańskim, który obowiązywał w pozostałej części Europy. Aby uniknąć nieporozumień, wszędzie w tekście głównym stosuję system zachodni. Kiedy w przypisie pojawia się data zapisana wedle kalendarza rosyjskiego, oznaczam ją dopiskiem „(SK)” – stary kalendarz. Kiedy pisano listy z Rosji za granicę, na górze strony umieszczano zwyczajowo zarówno datę juliańską, jak i gregoriańską – podobnie czyniono też w listach z zagranicy do Rosji. W przypisach zachowuję tę konwencję.

Co się tyczy terminologii, starałem się znaleźć złoty środek, unikając zarówno zniekształcania rzeczywistości, jak i dezorientowania nieobeznanego z tematem czytelnika. Na przykład, by uniknąć długich wyjaśnień poświęconych temu, jak zmieniały się znaczenia terminów „słowianofil” i „panslawista”, używam określenia „słowianofil” jako terminu zbiorczego odnoszącego się do każdego, kto podkreślał wagę słowiańskiej tożsamości Rosji jako wytycznej dla zagranicznej i krajowej polityki rządu.

Od redakcji wydania polskiego – o zapisie imion i nazwisk

Zapisywanie alfabetem łacińskim rosyjskich nazwisk obcego pochodzenia jest zawsze kwestią problematyczną. Autor niemal zawsze przywraca im oryginalną łacińską pisownię, chyba że dana osoba miała w zwyczaju używać innej formy, gdy pisała w językach zachodnich. Imiona osób będących rosyjskimi poddanymi zapisywane są natomiast zawsze w wersji rosyjskiej w transkrypcji zgodnej z zasadami Słownika Języka Polskiego PWN.Wyjaśnienie odnośników archiwalnych i bibliograficznych

AAN SPB: Archiw Akadiemii Nauk, Sankt-Pietierburg (Archiwum Akademii Nauk, Petersburg).

AWPRI: Archiw wnieszniej politiki Rossijskoj impierii (Archiwum Polityki Zagranicznej Imperium Rosyjskiego), Moskwa.

BD: British Documents on the Origins of the War, 1898–1914, red. G.H. Gooch i H.V. Temperley, t. 1–11, London 1926–1938.

CUBA: Columbia University Bakhmeteff Archive (Archiwum Bakhmeteffa na Uniwersytecie Columbia), Nowy Jork.

GARF: Gosudarstwiennyj Archiw Rossijskoj Fiedieracyi (Archiwum Państwowe Federacji Rosyjskiej), Moskwa.

GP: Die grosse Politik der europäischen Kabinette, 1871–1914, red. J. Lepsius et al., t. 1–40, Berlin 1922–1927.

„KA”: „Krasnyj Archiw”, Moskwa 1922–1940.

MDSH: Ministère de la Défense, Service Historique (Archiwum Wojskowe Republiki Francuskiej), Paryż.

„MJ”: „Moskowskij Jeżeniedielnik”, Moskwa 1906–1910.

MOEI: Mieżdunarodnyje otnoszenija w epochu impierializma, seria 2–3, Moskwa 1931–1940.

NA: The National Archives, (Brytyjskie Archiwa Narodowe), Kew, Londyn.

OUA: Österreich-Ungarns Aussenpolitik: von der Bosnischen Krise bis zum Kriegsausbruch 1914, red. L. Bittner and H. Uebersberger, t. 1–9, Wien 1930.

RGAWMF: Rossijskij gosudarstwiennyj archiw Wojenno-Morskogo Fłota (Rosyjskie Archiwum Państwowe Marynarki Wojennej), Petersburg.

RNB OR: Rossijskaja nacyonalnaja bibliotieka, Otdieł rukopisiej (Rosyjska Biblioteka Narodowa, Zakład Rękopisów), Petersburg.

RGIA: Rossijskij gosudarstwiennyj istoriczeskij archiw (Rosyjskie Państwowe Archiwum Historyczne), Petersburg.

RGWIA: Rossijskij gosudarstwiennyj wojenno-istoriczeskij archiw (Rosyjskie Państwowe Archiwum Wojskowo-Historyczne), Moskwa.

Skróty użyte w sygnaturach archiwalnych:

f. (fond) – zespół

op. (opis’) – inwentarz

d. (dieło) – akta, teczka, volumen

jed. chr. (jedinica chranienija) – jednostka archiwalna

l. (list) – karta

ob. (oborotnaja storona) – verso

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: