Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

W sieci zł@ - ebook

Tłumacz:
Data wydania:
12 lutego 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

W sieci zł@ - ebook

Beth wiedzie pozornie idealne, szczęśliwe życie. Ma dwie córki, Lucy i Charlotte, męża i prowadzi blog, w którym dzieli się z czytelnikami opowieściami o rodzinie i codzienności, występując pod imieniem Lizzy. Pewnego dnia na Charlotte pada podejrzenie o nękanie szkolnej koleżanki. Mnożą się oskarżenia i wersje wydarzeń. Dziewczyna nie chce przyznać się do winy…

Dwie rodziny uwikłane w konflikt będą musiały poradzić sobie z okrutnym światem selfies, egoizmu i cyberprzemocy oraz faktem, że w rodzicielstwie nic nie jest pewne. Czy to możliwe, że dziecko jest z natury złe? Co się stało, kto jest za to odpowiedzialny?

Przemoc widzimy tu z różnych perspektyw: ofiary, oprawcy i ich rodzin. Jej obraz dopełniają wpisy w mediach społecznościowych.

Kto jest winien i czy da się wybrnąć z trudnej sytuacji? Beth jest zmuszona ogromnym kosztem wziąć pod lupę życie swojej córki. Czy często bezkrytyczna wobec swoich dzieci matka jest gotowa na konfrontację z rzeczywistością?

Ten porywający thriller psychologiczny znalazł się w finale Ned Kelly Award. Na podstawie książki powstaje serial w Fox Television Studios.

 

„Poruszająca historia, która pochłania bez reszty!” - Liane Moriarty

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66005-77-8
Rozmiar pliku: 1,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

BETH

Właśnie usiadła wygodnie, żeby odpowiedzieć na komentarze do ostatniego postu na blogu – tego o mężach i romansach (nie żeby musiała kiedykolwiek martwić się z takiego powodu) – kiedy Dan zadzwonił do niej z nowiną. Bez żadnego uprzedzenia, bez ostrzeżenia:

– Mam coś dla ciebie, Bethie – oznajmia głosem nieco niższym niż zwykle, pełnym złowieszczej powagi. – Wysyłają mnie do Newcastle. – Dan nie czeka na jej odpowiedź. – Była fuzja, a właściwie przejęcie systemu DRP, tego oprogramowania inżynieryjnego. Wiesz, tego, o którym ci opowiadałem. Zorganizowali to ci wspaniali młodzi goście tuż po uniwerku i rozpoczęli już kilka niezwykłych projektów. To będzie w Newie. Czyż to nie najwspanialsza wiadomość? – Dan mówi coraz szybciej, a w jego głosie słychać podekscytowanie, ale teraz zwalnia. – Nie mogło być lepiej, prawda? Wrócimy do domu, Bethie. – Słyszy w jego głosie ledwo skrywane błaganie.

– Och. Newcastle. Nie Sydney? – Beth wie, że nie to chciałby usłyszeć, że nie to powinna była odpowiedzieć, ale to wszystko, na co ją stać. Zdaje sobie sprawę z tego, że Dan domyśli się, czego nie powiedziała na głos, a co naprawdę myśli: To twój dom, a nie mój.

– Tak – głos Dana staje się drżący, bardziej ostrożny. – Wiem, że miałaś nadzieję, że będziemy mogli wrócić do Sydney, ale przecież to znowu nie tak daleko – zaledwie dwie godziny jazdy autostradą. Pociągiem ciut dłużej. Wiesz, że miasto bardzo się zmieniło, Bethie. Nie jest już taką przemysłową ruiną. Jest zupełnie inaczej niż wtedy, kiedy dorastałem. Świat idzie do przodu. Będziemy mogli mieszkać blisko plaży, co w Sydney byłoby niewykonalne. To dobre miejsce, Beth. Sama mówiłaś, kiedy ostatnio odwiedziliśmy Australię, że Sydney jest zwariowane. Cały ten ruch uliczny, wszyscy ci ludzie. Będzie wspaniale, gdy dzieci będą mieszkały blisko... – Zawiesza głos, szybko zmienia taktykę. – Będą mieszkały blisko oceanu. – Wiem, co miał na myśli, a czego nie powiedział – że byłoby wspaniale, gdyby dzieci mieszkały blisko rodziny. Oczywiście chodziło o jego rodzinę, a nie jej.

Beth bierze głęboki oddech, próbuje przybrać bardziej optymistyczny ton głosu i zadaje pytanie za milion dolarów:

– To kiedy wyruszamy?

Kolejną godzinę spędza na pisaniu, a następnie wyrzucaniu do kosza tego, co napisała, publikuje post na blogu o ich wyjeździe, celowo unikając zbyt intensywnego myślenia o tym, co tak naprawdę może oznaczać przeprowadzka do Newcastle, i trzymając na wodzy swoje rozczarowanie.

Wie, że jej niezadowolenie jest nierozsądne, a w oczach Dana wręcz niewytłumaczalne. Rozmawiali na ten temat wiele razy i powiedziała, że chętnie pojedzie dokądkolwiek, jeśli tylko będzie to oznaczało powrót do domu, i że wcale nie musi to być Sydney. Wyobrażała sobie Perth, Melbourne, może nawet Adelajdę, ale nigdy nie przeszło jej przez myśl, że w grę mogłoby wchodzić Newcastle. I nawet nie niepokoiło ją Newcastle samo w sobie – w końcu to spore i na swój sposób piękne miasto – ale bliskość rodziny Dana, a szczególnie jego matki Margie.

Niezależnie od tego, jak bardzo się starała, Beth nie mogła się pozbyć uczucia, że Margie jej nie akceptuje. Uczucia, że w jej opinii Beth nie jest najlepszą partią dla jej syna. Uczucia, że jest nieco zbyt drobnomieszczańska, po prywatnej szkole, z północy Sydney, że jest protestantką. Uczucia, że Beth w jakiś sposób ponosi odpowiedzialność za to, że Dan tak daleko się wyprowadził. „Gdyby nie ty i te twoje ambicje” – słyszy w głowie wyimaginowane oskarżenia – „Dan z przyjemnością zamieszkałby niedaleko swojej matki w Newcastle”.

Margie skrzętnie skrywa niezadowolenie, Beth w zasadzie nie ma się do czego przyczepić – sporadycznie dostrzega szybko znikający z twarzy przelotny cień emocji, delikatnie kąśliwe słowa, które, gdyby później zastanowić się nad nimi, wydają się całkowicie pozbawione złośliwości. Może Margie jest nieświadoma swojego zachowania, a może nie jest ono skierowane przeciwko Beth. Być może bez względu na to, kim by ona była, Margie nigdy nie potrafiłaby wykrzesać z siebie odrobiny entuzjazmu wobec żony swojego jedynego syna.

Beth nigdy nie mówiła o tym głośno. Jakże mogłaby narzekać, skoro jej własna matka nie wysilała się zbytnio, by ukryć swój brak akceptacji dla Dana? Jednak jakimś sposobem nie przywiązywała wagi do opinii swojej matki – brak akceptacji Francine ma charakter dość powszechny – swojej synowej też nie akceptuje. Margie to zupełnie inna historia. Margie – a przynajmniej tak wszyscy utrzymują – jest urocza. Ciepła, wspaniałomyślna, tolerancyjna – sól ziemi. Skoro Margie cię nie lubi, to zapewne nie jesteś wart tego, żeby w ogóle cię lubić.

Jeśli Beth ma być w stosunku do siebie uczciwa, to musi przyznać, że nie tyle niepokoi ją sama perspektywa przebywania bliżej Margie, a to, co określa mianem „efektu Margie”. Tego poczucia, jakby Dan należał w nieco mniejszym stopniu do niej, do nich, kiedy przebywa w towarzystwie swojej matki. Poczucia, jakby ulegał, zgadzał się nie tyle z żądaniami Margie, ponieważ nikt nie śmiałby zarzucić jej, że jest roszczeniowa, ale z jej opiniami, jej wyobrażeniami na jego temat. Tego poczucia, że Dan niemalże przeprasza ją za swoją karierę zawodową, za swoje szerokie horyzonty, a przy okazji za swoją żonę i córki. Prawda jest taka, że w towarzystwie Margie Beth czuje się nieco zepchnięta na dalszy plan.

Mimo wszystko powrót do Australii jest koniecznością – Beth rozpaczliwie chciała tam wrócić, zanim dziewczynki będą starsze, zanim nieodwołalnie staną się Amerykankami. Zanim relokacja będzie wiązała się ze zbyt dużą traumą, zbyt zakorzenionymi różnicami – bardziej widocznymi, im dłużej mieszkają w Stanach. Właściwie już zauważa, że to wszystko się dzieje. Dziewczynki oddalają się od niej, a ich doświadczenia z dzieciństwa, ich niepokoje, ich akcent tak bardzo różnią się od jej doświadczeń, jej niepokojów i jej akcentu. Wkrótce nadejdzie taki dzień, kiedy poczują się zawstydzone australijskością matki, i zrobią wszystko, żeby się od niej odciąć.

Kiedy Beth jedzie odebrać dziewczynki ze szkoły, zaczynają do niej docierać wszystkie pozytywne aspekty ich rychłego powrotu do ojczyzny i rozwiewają się jej początkowe obawy. Niecierpliwie przebiera nogami na szkolnym dziedzińcu i nie może już się doczekać, żeby im o tym powiedzieć. Tak bardzo chce się podzielić nowinami, że zwierza się jednej z matek, właściwie tylko znajomej, która nie należy do kręgu jej przyjaciół.

– Wyjeżdżacie do Australii? – Ta kobieta, Karen, pyta lekko spanikowanym głosem. – Jesteś pewna, że to dobra wiadomość? – Wciąż wydaje się trochę niepewna, kiedy Beth ze śmiechem zapewnia ją, że powrót do Australii to zdecydowanie dobra wiadomość i że przecież nie wracają do życia w ubóstwie, ale do domu, rodziny i sporych wygód w cywilizowanym i pięknym mieście na wybrzeżu.

– Och, Janey będzie zrozpaczona – mówi Karen. – Nie wiem, co ona pocznie bez Charlie. Nie wiem, co zrobią pozostałe dziewczynki. Ona ma w sobie taką moc, wiesz. Będą zdruzgotane. A co twoje dziewczynki o tym myślą?

Beth musi przyznać z niejakim poczuciem winy, że dziewczynki o niczym nie wiedzą, że sama dopiero się o tym dowiedziała. Karen w ledwie widoczny sposób wydyma usta – nie było jasne, czy daje tym wyraz swoim obawom czy też dezaprobacie – ale nie powiedziała nic więcej, zaabsorbowana hałaśliwym pojawieniem się swoich bliźniaków. Wciągnięte nagle w wir dziecięcych żądań i pragnień obie kobiety kończą rozmowę w sposób charakterystyczny dla szkolnego podwórka, bez pożegnań i przeprosin, których nikt nie oferuje ani nikt nie oczekuje.

Dziewczynki Beth nadchodzą chwilę później. Pierwsza Lucy, radosna, ale gotowa na powrót do domu. Charlie pojawia się później, z większym ociąganiem. Jak zawsze jest otoczona wianuszkiem przyjaciółek, od których jednak się uwalnia, zmierzając w kierunku matki, idzie powoli, woła przez ramię, uśmiecha się i chichocze, niechętna, by zakończyć konwersację.

Natychmiast zaczyna gorączkowo błagać, żeby cztery, a może nawet pięć jej najlepszych przyjaciółek mogło przyjść do niej na noc w weekend – ignorując starszą siostrę, która próbuje pierwsza porozmawiać z mamą.

– Proszę, mamo – kontynuuje Charlie. – Jeszcze nie jestem zdecydowana, czy zaprosić Stellę albo Carly, ale na pewno przyjdą Evie, Liza, Belle i Rosie... – Tymczasem Beth jest niecierpliwa, przepełniona chęcią podzielenia się swoimi nowinami i ucisza dziewczynki, przyciągając je do siebie.

– Zaczekaj, Charlie. Mam wam coś ważnego do powiedzenia. – Lucy wygląda na zaintrygowaną, ale Charlie wydyma usta.

– Och, mamo, ale ta impreza z nocowaniem jest naprawdę ważna. Muszę teraz wiedzieć. Planowałam...

Beth jej przerywa.

– Mam dla was wspaniałą wiadomość, dziewczynki. – W końcu przyciągnęła ich uwagę. – Wracamy do domu, do Australii. – Lucy przez chwilę wygląda na zaskoczoną, ale potem, jakby wyczuwając radość swojej matki, uśmiecha się szeroko, ściska rękę Beth i wyrzuca z siebie rozradowane tak! Jednak Charlie to zupełnie inna historia. Jej twarz, przez chwilę pozbawiona wyrazu, w okamgnieniu staje się nachmurzona. Jej oczy się zwężają i dziewczynka wpatruje się w matkę.

– Właściwie to twój dom, mamo – podkreśla ostatnie dwie sylaby – a nie mój. Nawet się tam nie urodziłam. Mój dom jest tutaj. – Wyrzuca z siebie te słowa, a jej głos nagle staje się ostry, po czym zamyka buzię na kłódkę i się odwraca, odpychając rękę matki. Nie zwracając najmniejszej uwagi na rozbawione spojrzenia koleżanek i kolegów z klasy, Charlie maszeruje przez szkolny dziedziniec, wychodzi przez bramę i wyrusza do nieodległego domu.

Beth i Lucy ruszają w ślad za nią przygnębione, a całe ich początkowe podekscytowanie przygasa. Beth usiłuje zareagować na wyraźne starania Lucy, która próbuje poprawić jej nastrój, ale tego poczucia winy nie da się zagłuszyć. Powinna była przekazać te nowiny w inny sposób, łagodnie i na osobności. Powinna była wziąć pod uwagę możliwe skutki. Powinna była zaczekać. Powinna była wiedzieć.

Wyjątkowo tego dnia dziewczynki nie mają żadnych zajęć popołudniowych, więc kiedy docierają do domu, Charlie idzie prosto do swojego pokoju i zatrzaskuje za sobą drzwi. Nie wychodzi stamtąd aż do kolacji pomimo pełnego niepokoju pukania Beth i jej usilnych prób udobruchania córki.

– Upiekłam ciasteczka. Skarbie?

– Odejdź, mamo.

– Ale Charlie...

– Po prostu idź sobie.

W końcu wysyła Lucy, żeby sprawdziła, co się dzieje.

– Charlie czuje się dobrze – starsza córka zdaje relację po tym, jak przez dobre dziesięć minut siedziała zamknięta w pokoju z siostrą. – Po prostu jest przygnębiona tym, że ma stąd wyjechać. – Wzrusza ramionami. – Przejdzie jej.

– A jak ty się czujesz, Lucy? – Beth uświadamia sobie ze ściśniętym sercem, że tak bardzo zmartwiła się reakcją Charlie, że nie pomyślała o uczuciach Lucy. Przychodzi jej na myśl, że spokojne zachowanie starszej córki może być pozorne.

Lucy posyła jej dziarski uśmiech.

– Ach, sama nie wiem. Tak naprawdę chyba nie chcę stąd wyjeżdżać. Będzie mi brakowało... – Robi ruch ręką, jakby chciała w nim zawrzeć wszystko, całe swoje życie, domyśla się Beth. – Lubię to miejsce, ale ten wyjazd zawsze wisiał w powietrzu, prawda? Często o tym wspominaliście. Wobec tego nie ma sensu narzekać, tak? – Uśmiech Lucy w okamgnieniu znika. Muska policzek dłonią, ocierając zabłąkaną łzę.

Beth czuje, jak jej serce zamiera, obejmuje ramieniem córkę.

– Boże, jakie ty masz dobre serce, Lucy. Powinnam była wiedzieć, że to będzie dla ciebie trudne. Byłam taka podekscytowana, że nie pomyślałam...

– Czy naprawdę jesteś podekscytowana, mamo? Myślałam, że chciałaś wrócić do Sydney. Newcastle jest całkiem inne.

Beth docenia pełne uważności niedopowiedzenie swojej córki.

– Wiem. To nie Sydney. Jednak, kiedy się nad tym zastanowić, chyba nie różni się tak bardzo od Sydney, w którym dorastałam. Sydney jest teraz ogromnym miastem. O wiele większym niż to, w którym obecnie mieszkamy. I bardzo hałaśliwym. Drogim. Newcastle ma trochę bardziej małomiasteczkowy charakter, a jednocześnie do wielkiego miasta można się szybko dostać pociągiem. Podobnie jak tutaj. – Beth zdaje sobie sprawę z tego, że w równym stopniu przekonuje Lucy, co samą siebie.

– Ale ono jest tak...

– Jakie?

– Sama już nie wiem. Newcastle nigdy nie było miejscem, w którym mieliśmy zamieszkać. Tam, gdzie mieszka babcia... chyba jest w porządku, ale to miasto... Te domy są takie małe. I stłoczone. A ludzie wyglądają na trochę... ubogich czy coś w tym rodzaju. Chodzi mi o to, że tam nie jest tak jak tutaj.

– Och, skarbie. – Beth z trudem powstrzymuje śmiech, obserwując dyplomatyczne wysiłki swojej córki.

Margie nadal mieszka w domku na obrzeżach Newcastle, gdzie wychował się Dan. Przedmieścia, podobnie jak znaczna część niegdyś przemysłowego miasta, powoli zmieniają się na lepsze, ale wciąż odbiegają wyglądem od ich pełnej zieleni amerykańskiej enklawy zamieszkanej przez klasę średnią, gdzie jedynym brudem i plugastwem, na które od czasu do czasu narażone są jej dzieci, jest psia kupa pozostawiona na chodniku przez jakiegoś nieodpowiedzialnego właściciela psa. Beth spieszy, żeby dodać otuchy swojej córce.

– Właściwie nie będziemy mieszkać tam, gdzie babcia. Mają tam o wiele ładniejsze przedmieścia. Z większymi domami. A tata mówi, że możemy wybrać miejsce blisko plaży... Pamiętasz tę plażę, na której ostatnio byliśmy? W okolicy jest wiele uroczych zakątków. Naprawdę – mówi pewniejszym głosem, choć w środku nadal się waha.

Beth jest całkowicie pewna, że przekonała córkę, zarzucającą ją teraz pytaniami, na które w większości nie zna odpowiedzi.

– A gdzie będziemy chodziły do szkoły, mamo? Myślisz, że będę tam pasowała? Nie będę zbyt inna? Zbyt... amerykańska? Czy oni w ogóle lubią Amerykanów? A jeśli mnie nie polubią? – Oczy jej córki rozszerzają się, a czoło marszczy w sposób, który Beth przypomina męża – kiedy jest czymś zaniepokojony, wygląda tak samo. Głaszcze jej niedorzecznie zmarszczoną brew, całuje ją i walczy ze łzami, które cisną jej się do oczu za każdym razem, gdy musi stawić czoła brakowi pewności siebie swojej starszej córki – tak innej niż Charlie. Stara się, żeby jej głos zabrzmiał najbardziej radośnie i wspierająco, jak tylko potrafi.

– Och, Lucy, zawsze będziesz miała przyjaciół. Może chwilę nam zajmie, żeby się tam zadomowić, ale gdziekolwiek pojedziesz, skarbie, zawsze kogoś poznasz. Kogoś, kto będzie uważał cię za wyjątkową.

.

ZakreconaLizzy.com

Droga do szczęścia

Przekazuję dziewczynkom ważną wiadomość: wracamy do domu. Wkrótce.

Najpierw pojawia się złość. Potem łzy. Później ślepa panika. To dotyczy tylko mnie.

Oczywiście dziewczynki są o wiele bardziej wyluzowane.

– Hej, mamo. – L. spogląda na mnie znad swojego zadania domowego. – Czy w Australii uczą się matematyki? – Wygląda na tak pełną nadziei, że nie odpowiadam od razu. Pozwalam jej nacieszyć się tą chwilą bez odpowiedzi.

– Obawiam się, że się uczą, skarbie. – Mina jej rzednie.

– Chociaż nazywają to matmą – dodaję.

– A jak z geografią?

– Obawiam się, że też.

– Lekka atletyka?

– Tak, ale w Australii mówią na to wychowanie fizyczne.

– A co z historią?

– Uhm. Ale nie będzie to amerykańska historia.

– Wobec tego jaka historia? Czy to będzie jakaś australijska historia?

– Będzie trochę historii powszechnej, ale chyba również odrobinę australijskiej.

– Aha. – Zawiesza głos, myśli przez chwilę. – Pewnie będzie o tym, jak Krzysztof Kolumb odkrył Australię i całą resztę?

Tak. Poza pakowaniem, sprzątaniem i niekończącym się wypełnianiem formularzy, poza tymi wszystkimi niezliczonymi czynnościami, które trzeba wykonać, zanim przeniesiemy nasze małe gospodarstwo domowe z jednej półkuli na drugą, najwyraźniej mamy ręce pełne roboty również na froncie edukacyjnym.

Westchnienie.

46 ♥

KOMENTARZE:

@NiebieskaSue pisze:

I tak to się zaczyna... Nie chcę przynudzać, Lizzy, ale czasami przeprowadzka do ojczystego kraju nie jest wcale taka super. Powrót do Australii okazał się całkowitą katastrofą dla naszej rodziny. Skończyło się tym, że dwoje dzieci przeprowadziło się do Wielkiej Brytanii zaraz po ukończeniu szkoły średniej – i tak naprawdę nigdy już nie wróciło. Jedną z rzeczy, których najbardziej żałuję w życiu, było to, że na samym początku w ogóle wyjechaliśmy z Melbourne. W każdym razie życzę ci szczęścia w tej podróży „do domu”. Na pewno będziesz go potrzebowała!

@ZakreconaLizzy odpowiedziała:

Hej, @NiebieskaSue – na pewno zaaklimatyzowanie dzieci będzie nieco skomplikowane, ale to twarde sztuki, obie, i myślę, że sobie poradzą. Naprawdę cieszę się, że wracamy do domu, ale nie zamieniłabym ostatnich piętnastu lat za żadne skarby świata!

@ZakotwiczonaNaAlasce odpowiedziała:

Pamiętaj, Lizzy, że dzieci są odporne. Założę się, że za dwanaście miesięcy będą żyły całkiem nowym życiem.

@MamaZKrainyOzWTokio pisze:

Och, Lizzy, tak bardzo się cieszę twoim szczęściem! Tylko obiecaj, że nie przestaniesz pisać! Nie dam rady żyć bez codziennej dawki Zakręconej Lizzy <3 <3 <3

@ZakreconaLizzy odpowiedziała:

Oczywiście, że nie przestanę pisać, @MamaZKrainyOzWTokio! Jestem pewna, że status byłej ekspatki dostarczy wielu chwil, które będzie można opisać na blogu!

@DziewczynaZIpanemy pisze:

Moja najmłodsza córka zapytała, czy w Australii są takie same liczby. Wyjaśniłam jej, że sytuacja wygląda następująco: 100=1, 99=2, 98=3 itd. Było nawet zabawnie, dopóki nie poprosiła, żebym przygotowała dla niej australijską tabliczkę mnożenia.

.

CudowneDziecko.com

Losowy fakt numer 1

Oleander

Oleander to jedna z najbardziej trujących roślin ogrodowych. Spożycie tej rośliny może oddziaływać na układ żołądkowo-jelitowy, serce i ośrodkowy układ nerwowy. Objawy po stronie układu żołądkowo-jelitowego mogą obejmować mdłości i wymioty, nadmierne ślinienie się, ból brzucha, biegunkę z krwią lub bez krwi i kolkę, szczególnie u koni. Wśród objawów kardiologicznych może wystąpić niemiarowa akcja serca – początkowo pojawia się jego przyspieszone bicie, po czym liczba uderzeń spada poniżej normy. W ekstremalnych przypadkach może pojawić się bladość i uczucie zimna spowodowane słabym krążeniem albo zaburzeniami krążenia. Oddziaływanie na ośrodkowy układ nerwowy to senność, napięcie albo drżenie mięśni, drgawki, zapaść, a nawet śpiączka, która może prowadzić do śmierci.

(źródło: Wikipedia)

KOMENTARZE:

@SZCZESLIWAOGRODNICZKA pisze:

Zastanawiam się tylko, czy oleandry rosną w chłodnym klimacie? Mieszkam w Anglii i chciałam zasadzić żywopłot z oleandrów. Pięknie kwitną.

@PRZYPADKOWACZYTELNICZKA odpisała:

Wydaje mi się, że to nie jest strona na temat ogrodnictwa, kochana ;-)

------------------------------------------------------------------------

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: