Walka psów - ebook
Walka psów - ebook
Próbowałem go powstrzymać. Pociągnąłem za jego kurtkę.
– Henriku, jesteś nienormalny! Nie lepiej zadzwonić po policję?
– Zanim zdążą tu dotrzeć, Rollo może być już martwy! Puść mnie!
Puściłem go i zniknął w środku. Usłyszałem słabe uderzenie, kiedy wylądował na podłodze.
Ostrożnie podniosłem się na kolana i zerknąłem za żywopłot. Dwaj mężczyźni, którzy stali wcześniej obok schodów do piwnicy, szli w moją stronę.
Mikkel i Henrik postanowili zająć się psem o imieniu Rollo.
Rollo jest psem bojowym. Pies bojowy to pies morderca. Jeśli atakuje, walczy na śmierć i życie.
Mikkel to wie. Wiedzą to też pewni tajemniczy mężczyźni…
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-11-87182-9 |
Rozmiar pliku: | 233 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Co tam, chłopaki! Znowu siedzicie i się obijacie?
To Jonas, starszy brat Henrika, wsadził głowę do pokoju przez szparę w drzwiach.
– Nie idziecie pobawić się na dworze w taką piękną
pogodę? Dziewczynki z sąsiedztwa grają
w ogrodzie. Na pewno możecie do nich dołączyć.
– Zjeżdżaj stąd, ofiaro! – Henrik rzucił dżojstik na łóżko i wstał. Chwycił jedną
z poduch i cisnął nią w Jonasa. – Spadówa!
– Hej, spokojnie. – Jonas pojednawczo uniósł ręce. – Chciałem tylko zapytać, czy macie ochotę zarobić.
– Nie będę sprzątał twojego pokoju! – Henrik
wziął z łóżka nową poduszkę, gotowy nią rzucić. Spauzowałem Xboxa.
− Nie proszę cię o to. Macie wyprowadzić psa Sørena. A właściwie… nie wyprowadzić, ale dać mu coś do jedzenia i wypuścić na 5 minut na podwórko. To naprawdę miły pies. Dostaniecie 50 koron prosto do kieszeni.
− I dlaczego mielibyśmy to zrobić? − Henrik nadal był sceptyczny.
– Bo Louise właśnie dzwoniła i zaprosiła mnie do kina. Louise to laska, chłopaki, prawdziwa laska. I ma zarąbiste… – Jonas zrobił znaczący ruch na wysokości klatki piersiowej i zagwizdał. – Właśnie takie, o jakich marzysz, braciszku.
Henrik cisnął w niego poduszką. Jonas złapał ją i rzucił na łóżko.
– Jesteście zainteresowani czy nie?
Godzinę później siedzieliśmy w pociągu do Frederiksberga. Henrik utargował 50 koron dla każdego plus bilety na pociąg.
− Co to właściwie za pies? – Otworzyłem torebkę z lukrecjowymi cukierkami.
– Nie wiem. Wydaje mi się, że jakiś bokser.
Nie znam go. Wiem tylko, że wabi się Rollo.
Nigdy nie przepadałem specjalnie za psami.
A całą sympatię do nich straciłem jakiś czas temu, kiedy pies sąsiadów chapsnął mnie za policzek.
W psach jest coś złowieszczego. Potrafią w jednej chwili machać ogonem, a w następnej − rzucić ci się do gardła.
– Co to za Søren? – Wziąłem kilka cukierków i podałem torebkę Henrikowi.
– Zobacz na te dwie! Zaklepuję tę
z ciemnymi włosami. – Dwie dziewczyny wsiadały do pociągu. Ciemnowłosa miała na sobie bardzo krótką kurtkę. Między spodniami a kurtką można było zobaczyć jej pępek.
– Ten Søren to jeden z kumpli Tobiasa? – Pociągnąłem Henrika za kurtkę, żeby na mnie spojrzał.
– To znajomy Jonasa, trener piłki nożnej. Jonas czasem zajmuje się jego psem, kiedy trener wyjeżdża.
Henrik wysypał wszystkie cukierki na dłoń
i wrzucił większość do ust. Puste opakowanie rzucił na podłogę. Odwrócił się na fotelu
i wypatrywał dziewczyn. Patrzyłem przez okno. Henrik świrował na punkcie dziewczyn. Bez przerwy. To było dość irytujące.
Wyłowiłem komórkę z kieszeni kurtki. Za trzy stacje mieliśmy być na miejscu. Lepiej zadzwonię do mamy i powiem, że będę w domu później.Rozdział 2
Mieliśmy trudności ze znalezieniem adresu. Henrik wpisał go w komórkę, ale GPS płatał nam figle. Dopiero kiedy spytaliśmy o drogę jakichś chłopaków i starszą panią, udało nam się znaleźć właściwą klatkę schodową.
Mieszkanie znajdowało się na trzecim piętrze. Głośne szczekanie niosło się po klatce. Rollo już nas usłyszał.
Na wszelki wypadek ustawiłem się
za Henrikiem, kiedy wsadził klucz do zamka
i chwilę później uchylił drzwi.
– Hej, Rollo. Co tam? Jesteś głodny? – Henrik powoli odsunął drzwi i złapał psa za obrożę.
− Tak, właśnie, dobry pies. Przesuniesz się trochę? − Przeciągnął psa na bok, by zrobić miejsce dla mnie.
To był duży, biały pies. Krótkowłosy i silny.