Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Wierzę. Komentarz do Credo. Wydanie specjalne w Roku Wiary - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
Grudzień 2012
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Wierzę. Komentarz do Credo. Wydanie specjalne w Roku Wiary - ebook

Syntetyczny komentarz do wszystkich prawd wiary zawartych w Credo, autorstwa jedenastu wybitnych teologów, jest publikacją, która doskonale pomoże przeżyć Rok Wiary ogłoszony przez papieża Benedykta XVI. Ponieważ kwestia wiary nigdy nie może być rozwiązana raz na zawsze, trzeba ciągle na nowo stawać wobec faktów wyrażonych w Credo i uświadamiać sobie ich znaczenie. Autorzy tej książki ukazują prawdy wiary w sposób przystępny dla współczesnego czytelnika i dogłębnie analizują istotę i rolę Kościoła, przedstawiając jego sytuację w obliczu dzisiejszych wyzwań. Uwzględniając zarzuty podnoszone przeciwko chrześcijańskiej wierze, dostrzegają w nich nie tylko ładunek negatywny, lecz także okazję, aby sięgnąć do głębi bogactw tego, w co chrześcijanie wierzą. Wszystko po to, by wiara była solidna i godna zaufania. By poparta rzetelną wiedzą, mogła być również jak najlepiej wyrażana wobec osób niewierzących. Właśnie taki jest główny cel tej publikacji: osoby wierzące zachęcić do pogłębienia wiary, a tych, którzy stoją nieco dalej od Kościoła, pobudzić do refleksji, by mogli lepiej zrozumieć najbardziej niezwykły motyw chrześcijaństwa: miłość.

W Liście apostolskim „Porta fidei” papież pisze, że w Roku Wiary będziemy mieli okazję do wyznawania wiary w zmartwychwstałego Pana w naszych katedrach i kościołach całego świata; w naszych domach i rodzinach, aby każdy silnie odczuł potrzebę lepszego zrozumienia odwiecznej wiary i przekazywania jej przyszłym pokoleniom. (…) W realizacji tego zadania wielkim wsparciem może być niniejsza książka, która stanowi wspaniały komentarz do dwunastu artykułów naszej wiary.

Ksiądz Biskup Andrzej Czaja. Przewodniczący Komisji Nauki Wiary Konferencji Episkopatu Polski

Kategoria: Wiara i religia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7660-753-5
Rozmiar pliku: 788 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wierzę

w Boga, Ojca wszechmogącego,

Stworzyciela nieba i ziemi.

I w Jezusa Chrystusa,

Syna Jego jedynego,

Pana naszego,

który się począł z Ducha Świętego,

narodził się z Maryi Panny.

Umęczon pod Ponckim Piłatem,

ukrzyżowan, umarł i pogrzebion.

Zstąpił do piekieł.

Trzeciego dnia zmartwychwstał,

wstąpił na niebiosa,

siedzi po prawicy Boga

Ojca wszechmogącego.

Stamtąd przyjdzie sądzić

żywych i umarłych.

Wierzę w Ducha Świętego,

święty Kościół powszechny,

świętych obcowanie,

grzechów odpuszczenie,

ciała zmartwychwstanie,

żywot wieczny.

Amen.Przedmowa

Wiara bywa dziś na różne sposoby ośmieszana i lekceważona, a nawet krępowana i zwalczana. Podważa się jej wartość i spycha na margines życia; w niektórych rejonach świata prześladuje. Tymczasem życie na naszej planecie jest oparte na wierze. Mam na myśli wiarę naturalną, tzn. dawanie wiary drugiemu człowiekowi i treściom, które komunikuje. Bez wiary nie ma możliwości rozwoju człowieka, ludzkiej wiedzy, komunikacji między nami. Nie ma możliwości należytego wartościowania i zdolności do podejmowania wiążących decyzji. Wszystko opiera się na uznaniu za wiarygodne tego, co jest nam przekazywane. Dlatego wiara jest człowiekowi niezbędna jak pokarm i powietrze, którym oddycha.

Analogicznie wiary domaga się nasze życie z Bogiem. Na różne sposoby przypominał nam o tym papież Benedykt XVI podczas pielgrzymki do Polski przeżywanej pod hasłem: „Trwajcie mocni w wierze”. W jasnogórskim sanktuarium mówił, że wiara jest darem, danym przy chrzcie, który umożliwia nam spotkanie z Bogiem. Gdy powierzamy się żywemu Bogu, gdy z pokorą umysłu uciekamy się do Niego, przenika nas wewnątrz jakby niewidoczny strumień życia Bożego. Dlatego jakże ważne jest to, byśmy „uwierzyli w moc wiary”, w możliwość nawiązania dzięki niej bezpośredniej więzi z Bogiem i nią się rozradowali.

W Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy, że wiara w Boga oznacza konkretną postawę przylgnięcia do Niego całym sobą, całkowite zawierzenie życia Bogu, kroczenie ku Niemu i z Nim, a więc nie po swojemu, lecz żyjąc treściami, które są nam przekazane jako dziedzictwo, jako depozyt wiary apostolskiej. Gdy razem z innymi wyznajemy wiernie wiarę Apostołów, kształtujemy wspólnotę wiary, czyli Chrystusowy Kościół i wówczas świadectwem swej wiary jesteśmy zdolni pociągać innych do Boga. Potrafimy jak Apostołowie wyrywać ludzi z mocy ciemności i przyprowadzać do Boga.

Dlatego w papieskiej inicjatywie ogłoszenia Roku Wiary wyczuwamy dzieło z Bożego natchnienia, konkretną odpowiedź na kryzys wiary, który dotknął wielu ludzi. Ojciec święty wzywa nas do podjęcia pielgrzymiej drogi pośród duchowych pustyń współczesnego świata, niosąc to, co najbardziej istotne: Ewangelię i wiarę Kościoła, wskazując drogę ku Ziemi Obiecanej i uobecniając w świecie nadzieję zbawienia. Nie chodzi więc o samo uczczenie 50. rocznicy zwołania Soboru Watykańskiego II, lecz o dostrzeżenie na nowo prawdy, wartości i piękna naszej wiary, umocnienie jej w sercach i rodzinach, mężne wyznawanie nawzajem wobec siebie i przed światem oraz budzenie odpowiedzialności za jej zwiastowanie i przekaz.

Wartość wiary w Trójjedynego Boga: Ojca, Syna i Ducha Świętego ujawnia się najpierw w tym, że jest nam wielkim światłem na ścieżkach życia, że pozwala nam więcej widzieć, lepiej odczytywać sens życia i naszą sytuację w świecie. Równocześnie, nasza wiara jest źródłem nowego życia, źródłem życia Bożego w nas. Święty Paweł oznajmia nam w Liście do Rzymian, że „sercem przyjęta wiara prowadzi do usprawiedliwienia, a wyznawanie jej – do zbawienia” (Rz 10,10). Usprawiedliwienie jest naszym udziałem od dnia chrztu. Wtedy zostaliśmy przeniesieni ze stanu Adama do stanu Jezusa Chrystusa i jesteśmy odtąd dziećmi Bożymi, domownikami Boga i dziedzicami Jego Królestwa. Natomiast myśląc poważnie o zbawieniu powinniśmy mocno brać sobie do serca apel autora Listu do Hebrajczyków: „Trwajmy mocno w wyznawaniu wiary” (Hbr 4,14). Równie ważne jest dalsze jego zawołanie: „Przybliżmy się więc do tronu łaski, abyśmy otrzymali miłosierdzie i znaleźli łaskę dla pomocy w stosownej chwili” (Hbr 4,16). Tą chwilą jest Rok Wiary i nie ulega wątpliwości, że jeśli ma dobrze zaowocować w nas, w naszych rodzinach i całym Kościele, to trzeba jak najbardziej zbliżyć się do Jezusa.

W Liście apostolskim Porta fidei papież pisze, że w Roku Wiary będziemy mieli okazję do wyznawania wiary w zmartwychwstałego Pana w naszych katedrach i kościołach całego świata; w naszych domach i rodzinach, aby każdy silnie odczuł potrzebę lepszego zrozumienia odwiecznej wiary i przekazywania jej przyszłym pokoleniom. W ten sposób mobilizuje nas do dawania świadectwa wiary, dzielenia się nią i w razie potrzeby bronienia jej, poczynając od własnego domu, od ewangelizacji domowników. Każdy wierzący, zdaniem papieża, powinien „ponownie odkryć treść wiary wyznawanej, celebrowanej, przeżywanej i przemodlonej, i zastanowić się nad samym aktem wiary” (PF 9). Chodzi o to, by jak najczęściej wyrażać wspaniałe dziedzictwo naszej wiary, by się nim rozradować i obudzić w sobie pragnienie wiernego przekazywania go innym.

W realizacji zadania wielkim wsparciem może nam być niniejsza książka, która stanowi wspaniały komentarz do dwunastu artykułów naszej wiary. Słowa uznania i wdzięczności kieruję w stronę autorów poszczególnych tekstów, a także twórców książki. Wszystkich zachęcam do wytrwałej i zaangażowanej lektury.

Niech Boży Duch prowadzi i pomoże zgłębić wielorakie treści, odkryć wartość i piękno wiary Apostołów!

Opole, dnia 22 października 2012 r.

† Andrzej Czaja, biskup opolski Przewodniczący Komisji Nauki WiaryKonferencji Episkopatu PolskiWstęp

Swoją nazwę Skład Apostolski zawdzięcza temu – cytuję teraz Katechizm Kościoła Katolickiego, 194 – że „słusznie jest uważany za wierne streszczenie wiary Apostołów. Jest to starożytny symbol chrzcielny Kościoła rzymskiego. Jego wielki autorytet wynika z faktu, że jest on symbolem, którego strzeże Kościół rzymski, Kościół, gdzie miał siedzibę Piotr, pierwszy z Apostołów, i dokąd przyniósł wyrażenie wspólnej wiary”.

Według starodawnej legendy, tekst tego wyznania wiary ułożyli sami Apostołowie. Kiedy mieli już rozejść się w różne strony świata, aby głosić Ewangelię wszystkim narodom, postanowili w dwunastu zdaniach, stosownie do liczby swojego apostolskiego kolegium, ująć całość wspólnej wiary.

Symbol ten jest niewątpliwie wcześniejszy od wyznania wiary, przyjętego na soborze w Nicei (r. 325) i uzupełnionego przez sobór w Konstantynopolu (r. 381), a o jego znaczeniu w Kościele zachodnim świadczy przede wszystkim jego kluczowe miejsce w liturgii chrzcielnej. Z tego względu starożytni Ojcowie Kościoła wręcz często Skład Apostolski objaśniali. Nawet w języku polskim mamy co najmniej cztery ich komentarze1.

Przedmiotem niniejszego rozdziału jest prawda o Bogu, który jest naprawdę Bogiem, tzn. jest wieczny i nie podlega żadnemu stawaniu się. Nawet pochodzenia Osób Boskich niczego w Bogu nie zmieniają. W boskiej wieczności nie było momentu, w którym nie byłoby Syna albo Ducha Świętego – pierwsza osoba jest zawsze Ojcem, nie było momentu, w którym dopiero stałaby się Ojcem. Każda z osób Trójcy Świętej jest prawdziwym Bogiem, równym i współwiecznym dwom osobom pozostałym. Zarazem wszyscy Trzej są jednym jedynym Bogiem, bo każda z osób jest tak nieskończenie oddana dwom pozostałym, że – jak to nieudolnie próbujemy oddać w naszym ludzkim języku – w gruncie rzeczy nie ma między nimi relacji, ale każda z osób jest cała relacją ku obu pozostałym. To dlatego Bóg – i to najdosłowniej – jest Miłością.

I właśnie jako Miłość stworzył, czyli powołał do istnienia wszystko, co istnieje – cały wszechświat materialny oraz byty niewidzialne, czyli aniołów. Sporo miejsca poświęciliśmy w tym rozdziale Bożej wszechmocy i wszechobecności, przede wszystkim jednak Bożej opatrzności. Mówiąc o Bożej opatrzności, szczególnego namysłu wymagało pytanie, dlaczego w tym naszym świecie, który przecież został stworzony jako jednoznacznie dobry, jest tyle zła.

Rozdział kończę pytaniem, co szczególnie wynika stąd, że człowiek, istota przecież rozumna, został umieszczony przez Stwórcę wśród stworzeń nierozumnych.

1 Św. Ambroży, Wyjaśnienie Symbolu, w: tenże, Wybór pism dogmatycznych, Poznań 1970, „Pisma Ojców Kościoła”, t. 26, s. 21–30; Augustyn – Piotr Chryzolog – Wenancjusz Fortunatus, Symbol apostolski w nauczaniu Ojców, Kraków 2010, „Źródła myśli teologicznej”, t. 53, ss. 202.I. WIERZĘ W JEDNEGO BOGA…

1. Wiara w zwyczajnych relacjach między ludźmi

Już św. Tomasz z Akwinu zauważył, że czym innym jest uznawać prawdziwość zdania „Bóg istnieje”, czymś zaś zupełnie innym jest wierzyć w Boga.

Spójrzmy na to rozróżnienie w perspektywie relacji między mną a tobą. Jeśli jesteś moim współmałżonkiem, ojcem albo matką, dzieckiem lub przyjacielem, twoje istnienie jest przecież dla mnie czymś oczywistym. Ale zarazem ja w ciebie mogę wierzyć lub nie wierzyć. Tak samo ty we mnie.

Moja wiara w ciebie może oznaczać dwie różne rzeczy. Jeśli stało się z tobą tak, że na przykład się rozpiłeś, albo jakoś inaczej rozregulowałeś się moralnie – moja wiara w ciebie oznacza, że wcale cię nie uważam za człowieka już straconego. Nawet wbrew ludzkiej nadziei będę się mobilizował i poświęcał, aby ci pomóc wyjść na drogę prostą.

Ale moja wiara w ciebie może też przybrać inną postać. Uważam cię za człowieka szczególnie mądrego, dobrego, silnego, doświadczonego i to daje mi iskierkę nadziei w sytuacji, która mnie przekracza. Załóżmy, że to ja jestem alkoholikiem i liczne moje próby wyrwania się z tego nałogu spełzły na niczym. Ale oto widzę – początkowo z niedowierzaniem – że ty uwierzyłeś w moje uzdrowienie. Nie żałujesz sił, aby mi pomóc, i czynisz to bardzo mądrze. Powoli zaczynam w ciebie wierzyć. Chwytam się podanej mi przez ciebie ręki i to, co jeszcze niedawno było niemożliwe, coraz bardziej staje się rzeczywistością: niewolę alkoholową mam już za sobą.

Rzecz jasna, na twoją wiarę we mnie mogę również zareagować inaczej. Mogę lekceważyć twoje wysiłki, nawet jeżeli są mądre i autentycznie życzliwe – i wcale w ciebie nie uwierzyć. Wówczas moja sytuacja jest nadal beznadziejna, taka jaka była.

Uzbrojeni w powyższe intuicje, przyznamy zapewne rację św. Tomaszowi, który twierdził, że można bez żadnych zastrzeżeń uznawać istnienie Boga, a zarazem być człowiekiem niewierzącym. Można przecież uznawać istnienie Boga tylko dlatego, że rozum się tego domaga, albo w przerażeniu perspektywą ostatecznego bezsensu.

Wiara w Boga zaczyna się dopiero wówczas, kiedy w Bogu żywym znajduję źródło światła i mocy, kiedy spotykam Go w różnych okolicznościach mojego życia jako Kogoś Kochającego. Wierzę naprawdę w Boga, jeżeli całą, na jaką mnie stać, głębią mojego jestestwa wiem, że On zasługuje na to, abym ja oraz każdy z moich bliźnich zawierzył Mu całego siebie.

2. Łaska wiary

Tylko dlatego mogę wierzyć w Boga, że On najpierw uwierzył we mnie. W Piśmie Świętym oraz w nauczaniu Kościoła ta „wiara” Boga w człowieka nazywana jest łaską bądź miłosierdziem. Ale uwaga! – nasze wyobrażenia na temat łaski Bożej niekiedy są bardzo dalekie od prawdy. Bierze się to stąd, że zbyt rzadko nasze wyobrażenia o Bogu porównujemy z tym, co On sam nam objawił w Jezusie Chrystusie.

Łaska Boża powinna by nam się kojarzyć przede wszystkim z dobrym pasterzem, który szuka zagubionej owieczki – z kochającym ojcem, który cierpi z powodu swego marnotrawnego syna i nie może się doczekać jego powrotu – z lekarzem i samarytaninem, który z miłością pochyla się nad człowiekiem trędowatym lub poranionym, i doprowadza go do zdrowia.

Moja wiara w Boga jest możliwa dlatego, że Bóg pierwszy uwierzył we mnie, mimo że tak często jestem w stosunku do Niego wielkim niewdzięcznikiem. Ten właśnie sens zawiera w sobie tradycyjna formuła, że wiara w Boga jest darem łaski. Mianowicie łaską jest to, że mogę w Bogu szukać ratunku i że odnajduję w Nim kochającego Ojca. Łaską jest to, że mogę Mu zawierzyć siebie samego i ocalić swoją duszę, choćbym nawet znalazł się w sytuacji przekraczającej moją ludzką wytrzymałość.

Tym bardziej łaską jest to, że właśnie w Bogu mogę szukać ochrony przed samym sobą. On bowiem ma moc wyzwolić mnie nawet z mojej grzeszności.

Wynika stąd, że miarą mojej wiary w Boga nie jest stan mojej świadomości, ale to, co się zwykło nazywać stanem mojej duszy. Choćby mówienie „Panie, Panie!” napełniało mnie niewysłowioną słodyczą, choćbym mocą mojej wiary wyrzucał złe duchy i czynił inne cuda, marna jest ona, jeśli nie przemienia mnie samego.

Ale z drugiej strony: Choćby ogarnęły mnie takie ciemności, że nie odczuwam już nawet tego, ze Bóg istnieje, nic mi to nie zaszkodzi, a może nawet przyśpieszy moje duchowe dojrzewanie, jeśli tylko oburącz trzymam się prawa miłości – jeśli prawa miłości trzymam się również wówczas, kiedy jest to ponad moje siły i jakby niezgodne ze zdrowym rozsądkiem. Nie wytrwałbym bowiem w takich sytuacjach w postawie prawdziwej miłości, gdybym obiektywnie nie był blisko Boga i gdyby On mnie nie umacniał.

3. Co to znaczy: jeden Bóg?

Źródłem wielu błędnych, w gruncie rzeczy mitologicznych wyobrażeń o Bogu jest przeświadczenie, jakoby On był najdoskonalszym z bytów. A przecież Bóg jest Kimś nieskończenie więcej, niż jednym z bytów wszechświata, choćby najdoskonalszym.

On jest Tym, który istnieje w całym tego słowa znaczeniu. Wszystko inne istnieje, bo zostało przez Niego do istnienia powołane. Nie jest też Bóg ani mniejszy, ani większy przez to, że nieustannie udziela istnienia całemu bezmiarowi stworzenia. On jest nieskończenie doskonały, zatem absurdem jest wyobrażanie sobie, że mógłby być większy lub mniejszy.

W tym miejscu aż się prosi o wyjaśnienie, co to znaczy, że Bóg jest jeden. Ja, ten oto konkretny człowiek, też jestem tylko jeden. Księżyc jako naturalny satelita Ziemi jest jeden w tym nawet sensie, że Ziemia nie ma drugiego księżyca.

Otóż Bóg jest jeden zupełnie inaczej. Święty Tomasz z Akwinu powiada, że arytmetyczną jedynkę można przypisać każdemu ze stworzeń, ale nie można jej przypisać Bogu. Arytmetyczną jedynkę można bowiem przypisać tylko poszczególnemu bytowi, Bóg zaś jest Kimś nieskończenie więcej niż poszczególnym bytem. On ogarnia i podtrzymuje w istnieniu każde ze stworzeń, a zarazem nawet całe wszechstworzenie ogarnąć Go nie może. On cały jest obecny w każdym bycie i w każdym miejscu, a zarazem przekracza całe uniwersum stworzeń widzialnych i niewidzialnych. Toteż absurdem byłaby sama myśl, ze mógłby istnieć jakiś drugi bóg. Politeizm odbiera wyrazowi „bóg” całe jego znaczenie.

4. Jak dla nas się przekłada ta prawda, że Bóg jest Miłością?

Nigdy dość podkreślania, że grzech jest główną przeszkodą, oddzielającą nas od Boga. Natomiast podstawowym narzędziem zbliżania się do Niego jest nawrócenie oraz korzystanie z dostępnych nam sposobów okazywania Mu swojej miłości. Tutaj warto zwrócić szczególną uwagę na tę fascynującą prawdę, że Bóg dla każdego z nas jest Kimś Absolutnie Najbliższym. On kocha mnie bardziej, niż ktokolwiek z moich najbliższych; na moim dobru zależy Mu daleko więcej, niż mnie samemu. „Choćby mnie opuścili ojciec mój i matka, to jednak Pan mnie przygarnie” (Ps 27,10) – ta modlitwa Psalmisty jest powtórzona w Piśmie Świętym w paru różnych sformułowaniach.

To chyba oczywiste. Przecież Bogu zawdzięczamy wszystko, również to, że mamy bliskich, którzy nas kochają i których my kochamy. Od Niego pochodzi sama nawet nasza zdolność miłowania. To On uzdalnia mnie również do tego, że zależy mi na moim dobru. Z kolei to mój grzech jest przyczyną tego, ze potrafię skrzywdzić nawet ludzi sobie najbliższych, a własnego dobra szukam w sposób absurdalny, mianowicie niszcząc siebie i innych.

Im więcej to wszystko sobie uświadamiam, tym więcej będzie mnie radowało przykazanie, że Boga trzeba mi kochać z całej duszy, z całego serca, ze wszystkich sił i ze wszystkich myśli. Odkrywa ono najistotniejszą prawdę zarówno o Bogu, jak o nas samych oraz o rzeczywistości, w której nas Bóg umieścił. Logikę tego przykazania najwyraźniej można zobaczyć w świetle tamtego Wydarzenia sprzed dwóch tysięcy lat – że Jednorodzony Syn Boży, będący jedno ze swym Przedwiecznym Ojcem, dla nas stał się jednym z nas i dał się za nas ukrzyżować. Czy trzeba bardziej przekonującego dowodu, że Ten, który chce, abyśmy Go kochali z całej duszy i ze wszystkich sił, szuka bezinteresownie naszego dobra?II. BÓG OJCIEC

1. Bóg jest Ojcem i Synem i Duchem Świętym

Zacznijmy od pytania, dlaczego w Starym Testamencie prawda o Trójcy Świętej nie była jeszcze objawiona. Dlaczego w czasach Abrahama, ani Mojżesza, ani proroków Bóg nie objawił jeszcze ludziom, że jest Ojcem i Synem i Duchem Świętym?

Szczególnie głęboką odpowiedź na to pytanie dał św. Grzegorz z Nazjanzu: Bo takie są obyczaje naszego Boga, że najpierw obdarza, a dopiero potem daje zrozumienie tego, czym obdarzył.

Przypatrzmy się chociażby, w jaki sposób została nam objawiona prawda o Synu Bożym. Najpierw były proroctwa, w tym nawet i takie, że „nazwą Go imieniem Emmanuel, Bóg z nami” (Iz 7,14; por. 9,5). Potem przyszedł moment, kiedy Ojciec Przedwieczny dał nam swojego Syna, który dla nas stał się jednym z nas. Ale dopiero stopniowo Jezus objawiał ludziom prawdę o swojej boskości. Najpierw wybrał sobie uczniów, zaczął nauczać jak nikt inny nie potrafił uczyć, i czynił cuda, i dawał świadectwo o swoim Ojcu. Dopiero po takim przygotowaniu zapytał swoich uczniów: „Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?” I tę wiarę jakby wydobył ze swoich uczniów. „Ty jesteś Chrystus, Syn Boga żywego” – wyznał Szymon Piotr jako pierwszy tę wiarę, na której miał być zbudowany Kościół (Mt 16,15-18).

Bardzo analogicznie została nam objawiona prawda o Duchu Świętym. W Starym Testamencie były zapowiedzi. Pan Jezus podczas swego historycznego pobytu wśród nas wielokrotnie zapowiadał Ducha Świętego: „Będę prosił Ojca, a innego Pocieszyciela, innego Rzecznika, da wam, aby z wami był na zawsze. (...) On was wszystkiego nauczy, i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem” (J 14,16.26). Ostatecznie, prawda o Duchu Świętym została objawiona w dniu Pięćdziesiątnicy, kiedy ten Duch Święty został Kościołowi udzielony.

Dopiero wówczas, Kościół – obdarzony tym Boskim Darem – coraz więcej pogłębiał się w jego rozumieniu. Tylko dla przykładu przypomnę tu wypowiedź Apostoła Pawła, o tyle znamienną, że prawdopodobnie powtarzał ją wielokrotnie, bo niemal w tym samym sformułowaniu zapisana jest ona zarówno w Liście do Rzymian, jak w Liście do Galatów: „Otrzymaliście Ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: «Abba, Ojcze!» Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi. Jeżeli zaś jesteśmy dziećmi, to i dziedzicami, dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa” (Rz 8,15-17; por. Ga 4,6n).

Tajemnica Boga Trójjedynego, w największym skrócie, sprowadza się do następującego pytania: Jak to możliwe, że jeden, jedyny i niepodzielny Bóg jest trzema realnie odrębnymi Osobami? Wiara Kościoła na to pytanie odpowiada następująco: Osoby Boskie są wzajemnie sobie bliskie bliskością niemożliwą do osiągnięcia między osobami stworzonymi – aż tak całkowicie, że nie ma między Nimi (tak jak w miłości międzyludzkiej) wzajemnych relacji, ale każda z Osób jest cała i bez reszty, całą nieskończonością swojego bóstwa, hipostatyczną relacją ku dwom Osobom pozostałym.

Bóg Prawdziwy – Ojciec i Syn, i Duch Święty – jest wspólnotą Osób tak całkowicie i bez reszty na siebie otwartych, że bluźnierstwem byłoby o Nich powiedzieć: trzej bogowie. Trzy Osoby są jednym jedynym Bogiem, w którym poszczególne Osoby, przenikając się wzajemnie bez reszty, nie zatracają bynajmniej swojej osobowej odrębności. Przeciwnie: Ich odrębność właśnie polega na całkowitym oddawaniu się wzajemnym, tak że dla każdej z Nich jest ono niepowtarzalne – w taki sposób, że tylko pierwsza Osoba jest Ojcem, tylko druga jest Synem i tylko trzecia jest Duchem Świętym.

2. Tylko pierwsza Osoba jest Ojcem

Ojciec jest imieniem pierwszej Osoby. Ojcostwo nie jest – tak jak w przypadku ojcostwa realizowanego przez ludzi – spełnianą przez Niego funkcją, ale jest samą podstawą Jego osobowej tożsamości. Nie było momentu, w którym On zacząłby być Ojcem. On jest Ojcem bez początku, zawsze, w swojej wieczności. Syn jest Mu współwieczny, jest równym Mu w bóstwie i Jemu współwiecznym Bogiem prawdziwym.

Dokładnie w tym miejscu leży istota błędu ariańskiego. Arianie początkowo nie odrzucali prawdy Trójcy Świętej. Jednak Ariusz wyobrażał sobie, że skoro Syn jest zrodzony przez Ojca, to był czas, kiedy Syna nie było. Owszem – mówili arianie – Syn jest Bogiem, ale niższym od Ojca, bo rzekomo przez Niego stworzonym. Jest Bogiem, tylko że tak naprawdę – twierdzili – Bogiem nie jest. Nietrudno zauważyć, że do wiary chrześcijańskiej wkradała się w ten sposób mentalność politeistyczna.

Zarazem arianizm był próbą opisu tajemnicy Trójcy Świętej w kategoriach mitologicznych. Otóż już Sobór Nicejski zdecydowanie odrzucił wyjaśnianie tajemnicy zrodzenia Syna w kategoriach rzekomego wydarzenia, jakoby dokonało się ono w jakimś praczasie, w jakiejś przedwieczności, kiedy On miałby rzekomo powstać. Nauczyciele wiary katolickiej radykalnie odrzucali ariańskie formuły, jakoby Ojciec był wcześniejszy od Syna i jakoby w Bogu mogło mieć miejsce jakiekolwiek stawanie się.

Bóg jest niezmienny i nie ma w Nim ani nigdy nie było żadnego stawania się. Każda z Osób jest prawdziwym, równym dwom pozostałym Osobom Bogiem prawdziwym, nie wolno pochodzeń wewnątrz-trynitarnych rozumieć jako stawania się. Rodzenie Syna oraz tchnienie Ducha Świętego nigdy się nie zaczęło i nie polega na jakichkolwiek przemianach w Osobach Boskich. Wszystkie trzy Osoby są sobie absolutnie współwieczne. Samo to zaś, że Syn (a uwaga ta dotyczy również, mutatis mutandis, pochodzenia Ducha Świętego), w swojej boskiej wieczności, otrzymuje od Ojca całą nieskończoność swojego bóstwa, ani nie miało początku, ani nie jest zmianą w Bogu, ani w żaden sposób nie pomniejsza ani nie zwiększa boskości Ojca, podobnie jak żadnej z obu pozostałych Osób. Po prostu taki jest Bóg i trzeba na kolanach czcić Go jako Jedynego, który jest Ojcem i Synem i Duchem Świętym.

Wspaniale tę prawdę objaśniał św. Augustyn: Tylko pierwsza Osoba Trójcy jest Ojcem, druga Osoba jest Synem – bo istnieje nie z siebie, lecz z Ojca. „Kto jest z Ojca – wyjaśniał – nie jest z siebie. Gdyby Syn był z siebie, nie byłby Synem. Jest z Ojca. Ojciec nie jest z Syna, Syn natomiast jest z Ojca. Równy Ojcu, jednakże z Niego jest, a nie Ojciec z Syna. (...) Któż nie wie tego, że Bóg zrodził Boga, Pan zrodził Pana, Król zrodził Króla, Stworzyciel zrodził Stworzyciela, Dobry zrodził Dobrego, Mądry zrodził Mądrego, Miłosierny zrodził Miłosiernego, Potężny – Potężnego? Rodząc Syna, nic Ojciec nie stracił”2.

Jako Bóg prawdziwy, Syn nie jest czymś odrębnym od Ojca, jest natomiast kimś innym niż Ojciec. Za pomocą tego subtelnego rozróżnienia św. Augustyn pokazywał realną odrębność osobową Syna Bożego oraz Jego substancjalną tożsamość z Ojcem: „Pytasz, kim jest Ojciec. Odpowiadam: Bogiem. Pytasz, kim jest Syn. Odpowiadam: Bogiem. Pytasz: kim jest Ojciec i Syn? Odpowiadam: Bogiem. Jeśli cię zapytają o samego tylko Ojca, odpowiedz, że Bogiem. Zapytany o samego tylko Syna, odpowiedz, że Bogiem. Zapytany o Nich obu, odpowiedz, nie że bogami, ale że są Bogiem”3.

Żeby pokazać przepaść, jaka dzieli synostwo naturalne drugiej Osoby Trójcy od naszego synostwa adoptowanego, Augustyn przywołuje słowo Pana Jezusa, że „Ojciec miłuje Syna i wszystko oddał w Jego ręce” (J 3,35). Wynika stąd, że Ojciec zupełnie inaczej kocha swego Syna niż nas: „Czy Ojciec nie miłuje Jana? A jednak nie wszystko oddał w jego ręce. Czy Ojciec nie kocha Pawła? A jednak wszystkiego w jego ręce nie oddał. Ojciec miłuje Syna, ale nie tak Go miłuje, jak pan kocha sługę, lecz jako Jednorodzonego, a więc nie przybranego”4.

3. W jakim sensie Bóg jest naszym Ojcem?

Już na długo przed chrześcijaństwem, i to wewnątrz różnych tradycji religijnych, ludzie zauważyli, że Bóg postępuje z nami jak Ojciec – opiekuje się nami, w trosce o nasze dobro potrafi być surowy, ale wobec naszych grzechów jest cierpliwy i przebaczający, licząc na to, że w końcu zmądrzejemy i ustatkujemy się w tym, co dobre.

Ale być dla ciebie jak ojciec to coś zupełnie innego, niż być twoim ojcem. Między ojcostwem w sensie metaforycznym i w sensie dosłownym istnieje przepaść. Kochanowskiego nazywamy ojcem literatury polskiej, członków rady miejskiej – ojcami miasta, ale są to, rzecz jasna, tytuły metaforyczne, nawet jeżeli uzasadnione jakimiś wyjątkowymi zasługami albo szczególnym znaczeniem danej służby społecznej. Ojcem w sensie dosłownym można być tylko wobec rodzonego dziecka, gdyż, biorąc ściśle, ojcostwo polega na przekazaniu życia komuś podobnemu sobie, w ramach tego samego gatunku.

Owszem, Bóg jest dla nas – i dla samego nawet naszego istnienia – kimś nieporównanie ważniejszym, niż rodzony ojciec i matka, którzy przekazali nam życie w tej samej naturze ludzkiej, do życia w której sami zostali przedtem powołani przez swoich z kolei rodziców. On jest Stwórcą, który nieustannie udziela istnienia wszystkiemu, co istnieje. To właśnie w przestrzeni Jego mocy stwórczej otrzymaliśmy życie od naszych rodziców i sami możemy je dawać swoim dzieciom. Rodzice obdarzają nas różnoraką posługą swojego ojcostwa i macierzyństwa, ale Stwórca obdarza nas najdosłowniej wszystkim, również naszymi rodzicami oraz ich zdolnością do posługi rodzicielskiej.

Niemniej trzeba to sobie wyraźnie powiedzieć: Jako Stwórca Bóg nie jest naszym Ojcem. Jest jak Ojciec, obdarza nas więcej niż najlepszy ojciec ludzki, ale nie jest naszym Ojcem. Przecież my jesteśmy stworzeniami, a On Stwórcą, my jesteśmy śmiertelnymi ludźmi, a On Bogiem nieskończonym. Ojcostwo polega przecież na przekazaniu życia komuś podobnemu sobie w naturze.

W Jezusie Chrystusie stało się to, co po ludzku wydawało się zupełnie niemożliwe – sam Syn Boży stał się uczestnikiem naszej ludzkiej natury, aby nas zaprosić do udziału w naturze Bożej i Bożym synostwie. O naszym powołaniu do Bożego synostwa Nowy Testament mówi wręcz często. Już w prologu Ewangelii Jana czytamy o tych, którzy uwierzyli we wcielone Słowo, ze „stali się dziećmi Bożymi”, a zaraz w następnym zdaniu Ewangelista wyjaśnia, jak dosłownie należy to rozumieć: tacy bowiem „z Boga się narodzili”.

To naprawdę niesamowite: Ludzie narodzeni ze swoich rodziców mogą się narodzić po raz drugi – z samego Boga! Zaczyna się to przez chrzest (por. J 3,5; Ga 3,26-27). Człowiek staje się wówczas ni mniej ni więcej, tylko „uczestnikiem Bożej natury” (por. 2 P 1,4) i już teraz nosi w sobie „zarodek życia Bożego” (por. 1 J 3,9).

Chciałoby się zawołać: Przecież to niemożliwe! Przecież z Boga rodzi się tylko Syn Jednorodzony, który otrzymuje od Niego całą boska naturę i jest równym Mu we wszystkim Bogiem Prawdziwym! Przecież sam Bóg nie może dokonać rzeczy absurdalnej i nie może sprawić, żebyśmy przestali być stworzeniami! Co więc znaczy ta nowina, że człowiek może się narodzić z Boga i stać się uczestnikiem Jego natury? Co to znaczy, że człowiek może być dzieckiem Boga i mieć przystęp do Boga jako do Ojca? I dlaczego przystęp do Ojca jest dla nas możliwy tylko w Chrystusie?

Jak widzimy, gdyby nie było Wcielenia, nie bylibyśmy zdolni powiedzie prawdziwie: Wierze w Boga Ojca. Nie ulega bowiem najmniejszej wątpliwości, że jeden tylko Syn Jednorodzony ma rzeczywisty przystęp do swojego Ojca, „który zamieszkuje światłość niedostępną i żaden z ludzi Go nie widział ani nie może zobaczyć” (1 Tm 6,16). Ale po to przecież Syn Boży stał się jednym z nas, abyśmy my, którzyśmy w Niego uwierzyli i karmimy się nawet Jego własnym Ciałem, coraz więcej stawali się jedno z Nim. Otóż im więcej stajemy się jedno z Nim, tym prawdziwiej stajemy się uczestnikami Jego boskiego Synostwa i w ten sposób uzyskujemy – choć jesteśmy tylko stworzeniami – przystęp do Boga już nie tylko jako do Stwórcy, ale jako do Ojca.

I właśnie na tym polega zbawienie wieczne: „Już obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest” (1 J 3,2).

O to zespolenie z Sobą, które doprowadzi nas do Ojca na życie wieczne, Zbawiciel modlił się żarliwie w przeddzień swojej męki. Sens tej Jego modlitwy z całą pewnością przekracza nasze popularne interpretacje ekumeniczne: „Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał. I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie! Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś. Ojcze, chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem, aby widzieli chwałę moją, którą Mi dałeś, bo umiłowałeś Mnie przed założeniem świata. Ojcze sprawiedliwy! Świat Ciebie nie poznał, lecz Ja Ciebie poznałem i oni poznali, żeś Ty Mnie posłał. Objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich” (J 17,20-26).

2 Collatio cum Maximo Arianorum Episcopo, 7, PL 42,726.

3 Enarratio 1 in Psalmum 68,5 PL 36,845.

4 Wykład Ewangelii Jana, hom. 14,11; w: Święty Augustyn, Homilie na Ewangelie i Pierwszy List św. Jana, t. 1, s. 221.III. BÓG JEST WSZECHMOCNY

1. Tylko Jeden jest wszechmocny!

W Piśmie Świętym, prawda o Bożej wszechmocy lubi towarzyszyć głoszeniu, że Bóg jest Stwórcą wszechświata. „Podnieście oczy w górę – woła prorok Izajasz – i patrzcie: Kto stworzył te gwiazdy? – Ten, który w szykach prowadzi ich wojsko, wszystkie je woła po imieniu. Spod takiej potęgi i olbrzymiej siły nikt się nie uchyli” (40,26).

Również poganie wyobrażali sobie bogów jako istoty niezwykle potężne. Ponieważ jednak nie znali prawdy o stworzeniu świata, ich ukształtowane poza religią objawioną wyobrażenia o boskiej potędze co najmniej w dwóch momentach różniły się od biblijnej prawdy o Bożej wszechmocy.

Ujawniło się to wręcz spektakularnie, kiedy lud Boży postanowił czcić Boga prawdziwego, swojego Wybawcę z niewoli egipskiej, w symbolu potężnego byka. Bóg stanowczo odrzucił tę formę oddawania Mu czci – przecież potęga tego zwierzęcia nie ma nic wspólnego z miłością, a ponadto – w przeciwieństwie do potęgi Bożej – ma ona swoje granice.

Prawdzie, że wszechmoc Boża przeniknięta jest dobrocią i miłością, poświęcimy osobną uwagę. Natomiast tę prawdę, że nie ma ona granic, wyraża niekiedy Pismo Święte za pomocą negowania w Bogu wysiłku, jaki my musimy podejmować, kiedy docieramy do granic swoich możliwości: „Czy nie wiesz tego? Czyś nie słyszał? Pan – to Bóg wieczny, Stwórca krańców ziemi. On się nie męczy ani nie nuży, Jego mądrość jest niezgłębiona” (Iz 40,28).

W perspektywie tej wszechmocy, która nie musi zdobywać się na żaden wysiłek, znany XX-wieczny mistyk (karmelita, bł. Maria Eugeniusz) opisuje nawet pochodzenia Osób Boskich:

Bóg Ojciec kocha swe Słowo, a Słowo spogląda na swego Ojca. Spogląda na źródło, z którego nieustannie wypływa, spogląda na Ojca, który nieustannie je rodzi, tak jak ognisko rodzi nieustannie promienie i światło. I kocha to Źródło, odnajduje się w nim. Oto właśnie kontemplacja, proste spojrzenie Boga na swoje Słowo i Słowa na swego Ojca. Z tej kontemplacji rodzi się obopólne uwielbienie, umiłowanie Boskiej natury, miłość dwóch Osób. Wiemy, co wynika z tego aktu miłości Ojca i Syna – akt miłości nieskończonej, Miłość substancjalna, która jest trzecią Osobą Trójcy. Dwie Osoby są odtąd złączone wspólną miłością, wspólnym tchnieniem wypływającej z nich miłości, która wypełnia je radością. (...) Jak dobrze jest rzucić czasem spojrzenie na to szczęście Boga! Radość spokojna, radość triumfująca, niewyczerpane szczęście, radość pogodna. Nie ma w niej burz, są wynikiem pełni Boga, nie przekraczają Jego sił, Bóg nie musi działać siłą, nie musi wybuchać, by tchnąć miłość, tchnąć Ducha Świętego, nie, to jest normalne, to zeń wypływa5.

Ale wróćmy do cytowanej wyżej perykopy z Iz 40. Dwa następne zdania tej perykopy mówią o tym, że kochający nas Bóg chce dawać nam udział w swojej wszechmocy: „On dodaje mocy zmęczonemu i pomnaża siły omdlałego. Chłopcy się męczą i nużą, chwieją się słabnąc młodzieńcy, lecz ci, co zaufali Panu, odzyskują siły, otrzymują skrzydła jak orły: biegną bez zmęczenia, bez znużenia idą”. Później Pan Jezus pouczy nas o dwóch konkretnych sposobach naszego udziału w Bożej wszechmocy: przez wiarę (por. Mt 17,20) oraz przez modlitwę (por. Mt 18,19).

2. Czego „nie może” Wszechmocny?

Komentarza domagają się twierdzenia – a takie znajdują się również w Piśmie Świętym – że Bóg coś „musi” i niektórych rzeczy „nie może”. Na przykład, Bóg „musi okazać się prawdomówny” (Rz 3,4) i „nie może zaprzeć się samego siebie” (2 Tm 2,13). Można ułożyć całą listę prawdziwych twierdzeń, że Bóg czegoś „nie może”: nie może się mylić, nie może nikogo skrzywdzić, nie może przestać istnieć, nie może nikogo okłamać, itp. Mówiąc krótko, Bóg „nie może” nie być nieskończenie dobry i potężny; po prostu „nie może” nie być Bogiem.

Nie jest, oczywiście, tak, że Bóg do czegokolwiek jest przymuszony lub zdeterminowany, albo jakoby obowiązywały Go (i w ogóle jakoby istniały) jakieś prawa wyższe lub wcześniejsze od Niego. Prawa logiki oraz zasady moralne z Niego przecież wypływają i odzwierciedlają Jego prawdę.

Co zatem wyrażają prawdziwe zdania, mówiące o tym, że Bóg czegoś nie może? Zauważmy, że we wszystkich podanych wyżej zdaniach tego typu negacja ma sens jednoznacznie pozytywny, wyklucza w Bogu samą nawet możliwość takich lub innych uchybień lub niedoskonałości. Takiego języka używamy niekiedy nawet o człowieku: mówimy niekiedy o kimś, że jest mistrzem tak doskonałym, że „nie może” spartaczyć podjętego przez siebie zadania, „nie może” wypuścić ze swojego warsztatu jakiejkolwiek fuszerki, itp.

W tym miejscu warto przypomnieć popularne w swoim czasie ateistyczne pytanie-pułapkę, obliczone na wykazywanie, jakoby sama nawet idea wszechmocy Bożej była wewnętrznie sprzeczna: Czy Bóg mógłby stworzyć taki kamień, którego nie mógłby podnieść?

Spróbujmy nadać temu pytanie formę bardziej poważną. Bo przecież samo wyobrażanie sobie Boga jako kogoś zajmującego się podnoszeniem kamieni urąga najbardziej elementarnym intuicjom na temat Boga i jest dla Niego obraźliwe. Równie głupio ktoś mógłby pytać: Czy Bóg mógłby stworzyć taką bułkę, której nie mógłby zjeść?

Ale potraktujmy to pytanie poważnie i sformułujmy je następująco: Czy Bóg mógłby stworzyć taki świat, nad którym nie byłby już w stanie zapanować? Odpowiedź na to pytanie może być tylko jedna: Oczywiście, że nie mógłby. Bo jest naprawdę wszechmocny, to znaczy nieskończenie potężny. Jakakolwiek podatność na brak kłóci się z pojęciem wszechmocy. Nie na tym przecież polega wszechmoc Boga, żeby jej mogło (albo nawet musiało!) czegoś brakować.

3. „Dla Boga nie ma nic niemożliwego”

Wydobądźmy teraz z Pisma Świętego kilka fragmentów, w których mówi się o wszechmocnej Bożej miłości do nas ludzi. Chodzi o to, że Bóg w swojej miłości do nas nie jest związany ani naszym zdrowym rozsądkiem, ani granicami naszej ludzkiej wyobraźni. Kiedy wybrał sobie szczególnie Abrahama i postanowił obdarzyć go potomstwem liczniejszym niż gwiazdy na niebie, nie stanowiło dla Niego żadnej przeszkody to, że jego wybraniec oraz jego żona byli w wieku, kiedy ludzie już naprawdę nie mogą mieć dzieci. Bo przecież dla Boga nie ma nic niemożliwego!

Później anioł Gabriel (którego imię znaczy „moc Boża”!) sięgnie po te słowa, zwiastując przyjście Zbawiciela. Bo wcielenie Syna Bożego – chociaż dokonało się tak cicho, że nawet Józef, dziewiczy mąż Maryi, tego nie zauważył – jest dziełem wszechmocy Bożej większym nawet, niż stworzenie świata. Wszechmocna miłość Ojca Przedwiecznego to sprawiła, że Jego Syn przyjął naszą ludzką naturę.

Cofnijmy się jeszcze do Starego Testamentu i przypomnijmy sobie rozkaz, jaki podczas oblężenia Jerozolimy dał Bóg Jeremiaszowi. Już było wiadomo, że Jerozolima padnie, a najeźdźca, zanim zacznie wprowadzać swoje porządki, wszystko zniszczy. Tymczasem Bóg każe prorokowi zachować się w sposób poniekąd absurdalny, tak jakby to był czas głębokiego pokoju. Każe mu nabyć pole, zapłacić za nie pełną cenę srebra, sporządzić akt notarialny, a wszystko to na świadectwo, że „będą jeszcze w tym kraju kupować domy, pola i winnice”. Jeremiasz zrozumiał wtedy, że Bóg każe mu przypominać ludowi, iż „żadna rzecz nie jest niemożliwa” dla Stwórcy nieba i ziemi, który nie opuści swojego ludu (por. Jr 32,16-44).

Później sam Pan Jezus odpowie uczniom na ich niepokój, że chyba tylko nieliczni będą zbawieni: „Co niemożliwe jest u ludzi, możliwe jest u Boga”.

Jego wszechmoc i miłość są podstawą naszego zawierzenia.

Przede wszystkim jednak wszechmoc nie jest w Piśmie Świętym abstrakcyjną cechą dalekiego Boga. Bóg prawdziwy, Stwórca wszystkiego, co istnieje, oczywiście, jest Bogiem wszechmocnym, ale Jego wszechmoc tym m.in. się wyraża, że On dobrotliwie czuwa nawet nad każdym wróbelkiem i nad każdym włosem na naszych głowach, nad nami zaś czuwa najszczególniej: „Czyż nie sprzedają dwóch wróbli za asa? A przecież żaden z nich bez woli Ojca waszego nie spadnie na ziemię. U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli” (Mt 10,29-31).

Prawdę o takim właśnie charakterze Bożej wszechmocy Pismo Święte przekazuje w formie nie tyle pouczeń, co świadectwa. Wiele w nim podziękowań Wszechmocnemu za to, że nas kocha i nad nami czuwa. Takie dziękczynienia szczególnie często pojawiają się w Psalmach: „Okrzyki radości i wybawienia w namiotach ludzi sprawiedliwych: Prawica Pańska moc okazuje, prawica Pańska wysoko wzniesiona, prawica Pańska moc okazuje” (Ps 118, 15n; por. 18,36; 48,11; 63,9).

O tym, że mój los nie jest dla Boga czymś obojętnym, Psalmista przypomina sobie zwłaszcza w momentach zagrożenia: „Gdy chodzę wśród utrapienia, Ty zapewniasz mi życie, wbrew gniewowi mych wrogów; wyciągasz swą rękę, Twoja prawica mnie wybawia”. Najczęściej jednak zawierzenie potężnemu Bogu wyraża się jednym i drugim: dziękczynieniem za ocalenie oraz prośbą, ażeby zagrożenie Bóg usunął ostatecznie (por. Ps 25,15; 31,15-18; 32,6).

Zdarza się niekiedy, że człowiek – nie wątpiąc, że Bóg go kocha i że jest wszechmocny – niecierpliwi się, bo czuje się tak, jakby On o nas zapomniał i naszych utrapień nie zauważał: „Przecież to przez wzgląd na Ciebie ciągle nas mordują, mają nas za owce na rzeź przeznaczone. Ocknij się! Dlaczego śpisz, Panie? Przebudź się! Nie odrzucaj na zawsze! Dlaczego ukrywasz Twoje oblicze? Zapominasz o nędzy i ucisku naszym?” (Ps 44,23-25).

Te niepokoje podejmiemy jeszcze w rozdziałach na temat Bożej Opatrzności.

5 Maria Eugeniusz OCD, Z tchnieniem Ducha, Poznań 1994, s. 20.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: