Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Włócznia. Powieść historyczna z czasów piastowskich - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
19 kwietnia 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Włócznia. Powieść historyczna z czasów piastowskich - ebook

Władca Polski Bolesław Chrobry i cesarz niemiecki Henryk II zmagają się w toczonej od trzynastu lat wojnie o prestiż, uznanie i zdobycze terytorialne na Połabiu. 1 września 1015 roku armia polska dopada tylną część armii uciekającego cesarza w Lesie Dziadoszan i rozgramia ją doszczętnie w walnej bitwie. Czwórce przyjaciół – Gromosławowi, Czamborowi, Bernardowi i Randulfowi – nie danym jest jednak spocząć po trudach walki. Chrobry wysyła ich na czele jazdy na odsiecz do Kopanika, uzależnionego od Polski grodu na Połabiu zaatakowanego przez wojowniczych Lutyków. Czy wyprawa zakończy się powodzeniem? Wiry niebezpiecznych wydarzeń i sploty okoliczności wikłają grupę Gromosława w wielomiesięczną, owianą groźnymi tajemnicami pogoń za drogocennym artefaktem. Dramatyczne przygody rzucają nimi po niemieckich marchiach, grodach Połabia, duńskich wyspach i polskim pograniczu...

Mam też silne i rozległe państwo, mam armię liczną i bitną, ba, niezwyciężoną! - Bolesław przerwał Gromosławowi głębokim głosem. - Mam lud wiernie mi poddany, mam wielmożów mi lojalnych, mam szczątki świętego Wojciecha. Obce monarchy naokoło pobite przed Polską ze strachu się kulą. Cesarz kąsa jak wściekły pies i za każdym razem ucieka z podkulonym ogonem. Mam własną archidiecezję. Planuję założenie następnych. Papieskim przymierzem się cieszę. Mam wspaniałego potomka, który dzieło naszej dynastii dalej pociągnie. Moja siostra władcami skandynawskimi trzęsie. Właśnie się dowiedziałem, że mój siostrzeniec Kanut Anglię na kolana rzuca. Zięć uległy mojej woli na kijowskim tronie zasiadł. Misjonarzy do Szwecji wysłałem, z pomyślnym rezultatem, ochrzcili innego mojego siostrzeńca, króla Szwecji Olafa. Między Pieczyngami biskupów umieściłem. To rzeknijcie mi – Bolesław pochylił się nad stołem w stronę zdezorientowanych Gromosława i Czambora – czego mi brakuje?

Robert F. Barkowski – jest polskim pisarzem, autorem książek historycznych opisujących dzieje średniowiecznej Europy. Od wielu lat popularyzuje literaturę polską i wiedzę na temat Polski za granicą. Dotychczas znany był Czytelnikom z publikacji popularnonaukowych (m.in. „Słowianie połabscy. Dzieje zagłady”, „Tajemnice początków państwa polskiego - 966, Historia wojen gdańskich - do 1466 roku”, a także pozycje w serii Historyczne Bitwy). Książka „Włócznia” jest pierwszą powieścią beletrystyczną w jego dorobku, która doczekała się wydania.
Kategoria: Powieść
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8219-261-2
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

POSTACIE HISTORYCZNE
(W PORZĄDKU ALFABETYCZNYM)

+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Antonius (Tuni) | Rzymianin, opat klasztoru |
| | w Międzyrzeczu, bliski doradca |
| | Chrobrego |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Awiko | duchowny, nadworny kapelan księcia |
| | Obodrytów Mścisława. |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Bolesław I Chrobry | władca Polski z dynastii Piastów. |
| | Król Polski od 1000 roku |
| | z cesarskiego nadania, koronowany |
| | i namaszczony sakramentami |
| | kościelnymi w 1025 roku |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Gero | arcybiskup Magdeburga w latach |
| | 1012-1023, stronnik Henryka II |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Gero II | margrabia marchii łużyckiej, skryty |
| | stronnik Chrobrego |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Harald | król Danii, siostrzeniec Chrobrego, |
| | brat Kanuta Wielkiego |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Henryk II | król niemiecki, od 1014 cesarz |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Jarosław I Mądry | wielki książę Rusi Kijowskiej, |
| | przyrodni brat Światopełka |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Kanut I Wielki | król Anglii, od 1008 roku również |
| | Danii, brat Haralda, siostrzeniec |
| | Chrobrego |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Masław | rycerz i możny z Mazowsza, cześnik |
| | Mieszka II |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Mieszko II | syn Chrobrego, następca polskiego |
| | tronu |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Mścisław | książę Obodrytów |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Oldrzych | książę Czech z dynastii |
| | Przemyślidów, lennik cesarza |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Pandulf II | longobardzki książę Benewentu, |
| | lennik cesar­­­stwa niemieckiego |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Stoigniew | polski rycerz, możnowładca w randze |
| | palatyna, bliski doradca Chrobrego |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Światopełk | wielki książę Rusi Kijowskiej, |
| | przyrodni brat Jarosława |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Świętosława | królowa Danii i Szwecji, siostra |
| | Bolesława Chrobrego |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Thietmar | biskup Merseburga, kronikarz |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Thietmar (Tiemmo) | syn Gerona II, w 1015 roku po bitwie |
| | w Lesie Dziadoszan margrabia marchii |
| | łużyckiej |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Wierzysława | fikcyjne imię źródłowo bezimiennej |
| | córki Bolesława Chrobrego, żony |
| | Światopełka Kijowskiego |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Zygfryd (Siegfried) | saski możny, syn margrabiego Hodona, |
| | w 1015 roku po bitwie w Lesie |
| | Dziadoszan przeszedł na stronę |
| | Chrobrego. |
+--------------------------------------+--------------------------------------+POSTACIE FIKCYJNE
(W PORZĄDKU ALFABETYCZNYM)

+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Aelfgar | anglosaski mnich, wychowawca |
| | i nauczyciel Matyldy, połabskiej |
| | księżniczki w Księstwie Kopanika |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Andreas | ksiądz z kapeli na dworze jarla |
| | Guttorma |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Bernard (Benno) | saski rycerz, siostrzeniec |
| | margrabiego Gerona II, walczący po |
| | stronie Polaków |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Bożejka | córka Srogosza |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Burzysław | połabski książę z dynastii |
| | stodorańskiej, syn księcia Tęgobira, |
| | władcy Księstwa Kopanika |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Chaszczol | polski zdrajca wysługujący się |
| | w Merseburgu biskupowi i Niemcom |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Chwalimir | władca Spędowa, członek dynastii |
| | stodo­rańskiej |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Czambor | polski rycerz z Gdańska, syn |
| | Stęgniewa |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Dobiegniew | wielmoża rański |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Dunmar | książę Ranów na Rugii |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Glabunka | siostra Czambora |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Gniewosz | najmłodszy brat Czambora |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Gromosław (Gromo) | polski rycerz z Lubusza, syn komesa |
| | Wodzi­­­- |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| sława | |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Guttorm | jarl na wyspie Møn |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Halldórr | syn jarla Ubbe na wyspie Ærø |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Haranza | najwyższy kapłan świątyni Rujewita |
| | w Charenzie na Rugii |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Jaczel | najstarszy syn Przypora |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Krut | dowódca oddziału Ranów w bitwie pod |
| | grodziskiem Ciemne Bagno |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Lubisza | żona Wodzisława, matka Gromosława |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Matylda | połabska księżniczka z dynastii |
| | stodorańskiej, córka księcia |
| | Tęgobira, władcy Księstwa Kopanika |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Pakosz | najwyższy rangą kapłan |
| | w Radogoszczy, przewodzący radzie |
| | żerców |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Przemir | polski rycerz z Krakowa |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Przyboj | polski rycerz, doradca Chrobrego |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Przypor | wysoki urzędnik piastowski, |
| | namiestnik podatkowy Gdańska |
| | i Pomorza Wschodniego |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Radanka | wojowniczka Lutyków z plemienia |
| | Wkrzanów |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Randulf | longobardzki książę, syn księcia |
| | Pandulfa II z Benewentu |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Reginold Ullfred | duński zbrojmistrz i kowal |
| | w Haithabu |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Rościmir | polski rycerz z Sandomierza |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Sławigost | połabski książę z dynastii |
| | stodorańskiej, niezależny władca |
| | Braniboru, ojciec Stodora |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Śmiałodarz | piastowski rycerz dowodzący obroną |
| | ­Niemczy |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Srogosz | wysłużony piastowski wojownik |
| | pochodzący z Gniezna, opiekun |
| | włóczni św. Maurycego |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Stęgniew | ojciec Czambora, zarządca gdańskiego |
| | pod­grodzia |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Stodor | połabski książę z dynastii |
| | stodorańskiej, syn Sławigosta |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Tęgobir | połabski książę z dynastii |
| | stodorańskiej, władca Księstwa |
| | Kopanika, wierny lennik ­Polski |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Turgel | rański wojownik |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Unisław i Unibo | połabscy książęta Hobolina |
| | z dynastii stodorańskiej |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Wisław | brat Czambora |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Wodzisław | polski komes grodu Lubusz, ojciec |
| | Gromo­­sława |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Wojomir | połabski wojownik, wódz z plemienia |
| | Wkrzanów |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Ziemutz (Siemysł) | wódz południowopołabskiego plemienia |
| | Kole­dziców, lennik arcybiskupa |
| | Magdeburga |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Zwodzisława | siostra Gromosława |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Żdaniec | polski rycerz z Kalisza |
+--------------------------------------+--------------------------------------+I
_MERSEBURG_

_W zamierzchłej przeszłości przewrotni bogowie obdarzyli Europę czarodziejskim powabem, skazując ją na wieczne wielbicieli obleganie. Zaczęło się od samego Zeusa, rozpieranego niespokojnymi żądzami. W desperacji przybrał on postać byka, by ją porwać i uwieść. Wielu próbowało ją później posiąść, używać jej wdzięków, ba, zapanować nad nią. Opętane zmysły kolejnych zalotników rozprzestrzeniły powaby Europy w najdalsze zakątki świata, od oceanu na zachodzie po dzikie stepy na wschodzie, od lodów północy po morze italskie na południu. Królestwa powstawały i upadały, imperia pęczniały, by rozpłynąć się w niebycie. Władcy nie szczędzili oręża i ofiar dla uszczknięcia z jej wdzięków, niebaczni tego, że miłość mieczem i okrucieństwem wymuszona, a nieodwzajemniona, pogrąży ich w bezdennym szaleństwie. Z biegiem czasu plemiona i ludy w wojennych zmaganiach nowe królestwa pozakładały, ponownie dzieląc Europę. Niektóre na tlących się zgliszczach odchodzącej przeszłości, inne na ziemiach dotychczas barbarzyńskich. Władców poróżnionych zażartymi konfliktami łączyła w duchu wiara głoszona w imię umęczonego na krzyżu Chrystusa. Jeszcze tylko serce Europy, słowiańskie ziemie pomiędzy rzekami Łabą a Odrą, pulsują w najlepsze prastarą wiarą przodków, odrzucając z zacięciem chrześcijaństwo. Osiadłe tu plemiona, od wieków skłócone, z okrutnym uporem niszczą się nawzajem. A z jeszcze większą zażartością walczyły i walczą z zakusami obcych potęg. Germańscy sąsiedzi z lewego brzegu Łaby, wprzódy Frankowie, teraz Sasi, i pozostałe Niemcy nazwali ten kraj Wendenland, a ludy słowiańskie patrzące od wschodu spoza Odry, zwane teraz Polakami, używają pojęcia Połabie. Plemiona tubylcze nie ułożyły wspólnej nazwy, a ponieważ ich język podobny był mowie Polaków, na dalszych stronach niniejszej kroniki będę używał nazwy Połabie._

_Przejdę teraz do opisu Połabia i tutejszych ludów, zacząwszy od ojczyźnianej mi Stodoranii. W kraju tym, rozłożonym w dorzeczach Szprewy i Haweli aż po Łabę, usadowiło się Księstwo Stodorańskie ze stolicą w Brennie, zwanej niegdyś Braniborem. Na północy Stodorania styka się z mocarnym księstwem Obodrytów walczących na morzach i lądzie. Mają oni bitną jazdę ciężkozbrojną, ale potrafią też na łodziach bojowych wyspy duńskie najeżdżać. Granicy z nimi strzeże warownia Hobolin, rozłożona w widłach Haweli i Łaby, chroniąca nas jednocześnie przed napadami Sasów od zachodu. Na północnym wschodzie graniczymy z Wieletami zwanymi teraz Lutykami, zrzeszającymi wiele tamtejszych plemion, między innymi Tolężan, Chyżan, Czrezpienian. Rej wśród nich wodzą najsilniejsi i obnoszący się dumnie Redarowie ze stolicą w tajemniczej Radogoszczy, gdzie jak słuch niesie, świątynia przeogromna z potężnym ichniejszym bóstwem Swarożycem na ludy wszystkie promieniuje. Potrafią wyprowadzić do boju wiele tysięcy mężnej piechoty, najlepszej w tej części Europy, celują w łucznictwie, ale za to końmi gardzą. Powyżej Lutyków na wielkiej wyspie w morzu, zwanej przeróżnie: Rugią, Roją, Raną, panują Ranowie, plemię morskich rozbójników. Z nikim paktów nie zawierają, chyba że ich złotem i srebrem przekupić. Okrutnymi najazdami strach i zniszczenie sieją naokoło. Mają na cyplu Arkona owianą opowieściami i spływającą bogac­twem świątynię Świętowita, który znaczeniem Swarożycowi Lutyków nie ustępuje. Na południe od nas mieszkają następne ludy słowiańskie. Serbowie podzieleni na pomniejsze plemiona między Soławą a Muldą oraz Głomacze między Muldą a Łabą ze stolicą w Miśni graniczą z nami bezpośrednio. Dalej na wschód za Głomaczami, w dorzeczu Szprewy i Nysy siedzą Łużyczanie z głównym grodem w Chociebużu. Bardziej oni już są w obyczajach polskim plemionom podobni niż połabskim. Poniżej Łużyczan, w kraju Milsko rozłożyli się Milczanie z warowniami w Busnicu i Budziszynie, których język Czechom podobny._

Stodor przerwał czytanie, zastygł w bezruchu ze wzrokiem wlepionym w ostatnie zdanie i zachmurzył się. Po dłuższym namyśle powstał z niewygodnego krzesła. Natarł palcami skronie, podszedł do okna, chcąc odpędzić znużenie. Uchyliwszy drewnianej zasłony, zaciągnął się kilkakrotnie głęboko świeżym nocnym powietrzem. Gdy po czasie pobudzona krew dotarła do ociężałej głowy i zdrętwiałych od siedzenia nóg, wrócił do dalszego przeglądania pergaminów, których zapisanie zajęło mu ostatnie trzy tygodnie.

_Stodoranie i Lutycy z jednego pnia się wywodzą, kiedyś stanowili wielki związek wielu plemion zwanych wspólnie Wieletami. Władzę nad nimi sprawowała dynastia wielkoksiążęca ze stolicą we wspomnianej już Brennie. Przed ponad stu trzydziestu laty doszło do krwawego rozłamu, gdy wielki książę Liub, dążąc do umocnienia władzy, próbował stworzyć królestwo na wzór mocarnych Franków zza Łaby. Przyjął od nich na poły potajemnie przed własnym ludem religię chrześcijańską, w ślad za nim poszli możni z jego otoczenia – w zamian za pomoc militarną, potrzebną mu dla zgniecenia oporu wszechpotężnej kasty żerców, kapłanów strzegących wiary naszych przodków. W odpowiedzi żercy wzniecili powstanie. Toczono straszliwe boje i serce Europy ponownie zalała czerwień krwi. Po stronie Liuba opowiedziała się federacja niejakich Goplan ze stolicą w dalekiej Kruszwicy, twardą ręką rządzących wszystkimi plemionami między środkową Odrą a Wisłą (tam, gdzie dziś Polska, jak wspomniałem). Ponoć któraś z licznych żon Liuba była ichniejszą księżniczką i z racji tego przysłali liczne zastępy piechoty, jazdy i łuczników. Również Czesi, których książęta Frankom przymilać się poczęli i w wielkiej liczbie ochrzcić się dali, nadeszli przez Łużyce Liubowi z pomocą. Zawiodło jednak wsparcie samych Franków, których jazda ciężkozbrojna skręciła w ostatniej chwili na Wielkie Morawy, ponieważ tamtejszy władca Świętopełk straszne im klęski zadawał. Żercy natomiast pociągnęli za sobą niemal cały wielecki lud i część możnych. Dodatkowo uzyskali niespodziewanie poparcie Obodrytów, z którymi przecież Wieleci od niepamiętnych czasów byli śmiertelnie skłóceni. Obodryci, wietrzący w bratobójczej walce Wieletów korzyści dla siebie, szybko niezliczone zastępy niepokonanej jazdy na czas przysłali._

_Gdy siły się zebrały, stoczono straszliwą bitwę pod grodem Lubusz niedaleko Odry, założonym niegdyś przez samego Liuba na owianych prastarą tajemnicą zgliszczach. Zacięty bój trwał z przerwami cztery dni i noce. Okolice grodu zaległy tysiące poległych po obu stronach. Piątego dnia padł w boju Liub, roztrzas­kany toporem obodryckiego wojownika. W zażartej walce wokół ciała księcia rozsiekani zostali wszyscy jego synowie, większość sprzyjających mu możnych i cała gwardia. Resztki armii książęcej poszły w rozsypkę, oddając pole walki powstańcom. Jedynie nadworny opiekun książęcego potomstwa przedarł się z grupą jeźdźców na wschód do polskich szczepów, unosząc ze sobą kilkunastoletnie dziewczę imieniem Świętana, ostatniego żywego potomka stodorańskiej dynastii w linii prostej. Trafili tam jednak w piekło kolejnej wojny domowej. Niewielkie, lecz okrutnie bitne plemię Polan znad Warty wykorzystało nieobecność goplańskich sił zbrojnych wysłanych na pomoc Liubowi i roznieciło rebelię przeciwko hegemonii Goplan. Uciekinierzy ze Stodoranii przyjęci zostali gościnnie przez ród Piastów władających z Giecza Polanami i wzięli udział w walkach. Piastowie pokonali Goplan, zabili ich księcia, zniszczyli Kruszwicę i sami poczęli roztaczać panowanie nad okolicznymi plemionami. Piastowski książę pojął za żonę Świętanę. Z racji tego książęcy ród przeklętych Piastów rości sobie odtąd niewzruszone prawo dziedzictwa do ziem wieleckich. Do naszych, moich ziem._

_Wielkie księstwo Wieletów przestało istnieć, zdziesiątkowane garnizony książęce utrzymały się jedynie na wąskim pasie grodów od Hobolina i Brenny na zachodzie po Kopanik i Lubusz na wschodzie. Tak powstało niewielkie terytorialnie Księstwo Stodorańskie, w którym na brenneńskim tronie zasiadł daleki kuzyn Liuba z bocznej linii dynastycznej, drżący o utrzymanie władztwa. Reszta wieleckich ziem dostała się pod panowanie żerców i rozłam stał się faktem dokonanym. Tu Stodoranie, tam Lutycy. Obie strony wykrwawione w pamiętnej bitwie przez długie lata nie były w stanie wszcząć kolejnej wojny, jeżąc się tylko nawzajem w pogranicznych utarczkach._

_Do czasu, aż na Połabie spadły dwie nawały z zewnątrz – Sasi od zachodu i Polacy od wschodu, pragnący podzielić między siebie ziemie między Łabą a Odrą. Przed niemal stu laty król saski Henryk zwany za życia Ptasznikiem, bo sokołami łownymi się zabawiał, a przez potomnych Budowniczym, bo warowni obronnych mnóstwo nastawiał, zajął po ciężkim oblężeniu Brennę i zhołdował Stodoranię. Następnie podbił w kolejnych bojach wszystkie plemiona aż po Odrę, z wyjątkiem ziem wokół Lubusza, należących już wtedy do Polski. Poskromił Serbów i Głomaczy, odebrawszy im wolę do dalszego oporu. Pokonał kilkakrotnie Lutyków i Obodrytów, aczkolwiek wolności im do końca nie odebrał. Syn jego Otto, okrzyknięty Wielkim, zjednoczył szczepy germańskie od mórz na północy po Alpy, zajął Lotaryngię i pół Italii, rozgromił doszczętnie mężnych Madziarów. Po tym dostąpił cesarskiej godności. Przez cały ten czas umacniał swe władztwo między Łabą a Odrą. W swej ekspansji na wschód trafili jednak Niemcy na konkurencję, i to na całej linii. Zarówno w ciężkich bojach o Łużyce i Milsko na południu Połabia, jak i w zaciekłych walkach ze Wkrzanami (plemię na zachód od Szczecina) starli się Sasi z idącą od wschodu nawałą – drapieżną dynastią Piastów. Od pamiętnej bitwy pod Lubuszem, w której rozpadło się wielkie księstwo Wieletów, Piastowie dokonali niebywałych rzeczy. Jednocząc kolejne plemiona po tamtej stronie Odry, stworzyli w przeciągu trzech pokoleń silne państwo zwane Polską. Po czym przekroczyli Odrę, by upomnieć się o nasze ziemie i odebrać nam wolność – powołując się na wspólny język i tradycję oraz z racji wspomnianego już powyżej prawa dziedzictwa. Najprzód zajęli gród Lubusz i ziemie wokół niego, następnie przeciągnęli na swoją stronę południowe odłamy plemienia Wkrzanów zamieszkałych na północ od Lubusza. Tym samym wbili się potężnym klinem w ziemie wieleckie, na co Lutycy odpowiedzieli kontruderzeniem, pomimo że jednocześnie walczyli z naporem Niemców od zachodu. Niemcy i Polacy, starając się nie wchodzić sobie w drogę, prowadzili, każdy na swoich odcinkach, podbój połabskich ziem. Wtedy też polski władca Mieszko I sprzymierzył się z Czechami, przyjął chrześcijaństwo, pokonał Lutyków w okrutnej bitwie i zajął przebogaty Wolin._

_Cesarz Otto I kontynuował dzieło ojca Henryka, ale nie tylko o podbój mu chodziło, gdyż jednocześnie utrwalał na najechanych terenach Połabia władzę Kościoła, założył biskupstwa z siedzibami w grodach: Brennie i Hobolinie. Dynastia moich przodków zachowała co prawda nominalną władzę, lecz jako zniewoleni poddani cesarza. W 983 roku Stodoranie zerwali się wespół z Lutykami i Obodrytami do ogólnego powstania i wyparli cesarstwo poza Łabę. Chrześcijańskim kapłanom rozpruto brzuchy, spopielono ich świątynie i wybito wszystkie saskie garnizony. Brenna i Hobolin wróciły pod berło naszej dynastii. Od tej pory władcy Stodoranii współpracowali ściśle z Lutykami._

_Lecz cesarstwo nie pogodziło się z porażką. Dla ponownego ujarzmienia nas zbratali się z Piastami. A wszystko za sprawą tej diablicy Theophanu, regentki na cesarskim tronie. Kobiecą dyplomacją i greckimi czarami opętała Mieszka, księcia Polaków, i przeciągnęła go na swoją stronę. Od tego czasu armie cesarskie i polskie szalały wespół po naszej krainie, oblegając wielokrotnie Brennę. W trakcie tych bojów, przed dwudziestu laty, prący niestrudzenie na zachód Piastowie wyrwali spod naszego władztwa plemię Szprewian, zająwszy ichniejszą warownię Kopanik. Pochód Piastów zatrzymała dopiero nasza twierdza w Spędowie (zwana przez Sasów Spandau) i nieustanne kontrataki Lutyków._

_I wtedy, w 984 roku, na tronie Stodoranii zasiadł mój ojciec, Sławigost. Początkowo kontynuował współpracę z Lutykami dla wspólnego odpierania niemieckich i polskich ataków. W celu zacieśnienia sojuszu pojął za żonę jedyną córkę Pakosza, najwyższego żercy Radogoszczy, z którego to związku ja się zrodziłem. Lecz po jakimś czasie Sławigost uległ przebiegłym zabiegom Polaków. Przyjął chrześcijaństwo i rozpoczął potajemne paktowanie z Polakami, godząc się z utratą Kopanika. Jednocześnie wszedł w konszachty z Niemcami. W zamian za obietnicę zachowania suwerennej władzy nad Brenną wyparł się sojuszu z Lutykami i wygnał moją matkę. Ożenił się z córką saskiego margrabiego Hodona i spłodził z nią trzech synów. Rok w rok na świat przychodził kolejny brat przyrodni. Nienawidziłem ich od małego dziecka. Za poduszczeniem tej saskiej wiedźmy, nowej żony, lękając się o jej pomiot, ojciec zgodził się na wydalenie mnie z Brenny i oddał do Magdeburga, niby na nauki, pod kontrolę Sasów, mocno wtedy z Polakami zaprzyjaźnionych. A tak naprawdę nowa żona ojca dążyła do odsunięcia mnie od brenneńskiego dworu, chcąc zapewnić swoim synom, moim zaplutym braciom przyrodnim, dziedziczenie tronu Stodoranii. Zaślepiony i opętany jej czarami ojciec zgodził się na wszystko. Ale że byłem książęcej krwi, ojciec zobowiązał się pisemnie, że będzie łożył na moje utrzymanie, wysyłając do Magdeburga dwa razy w roku wielkie ilości srebra._

_Tak spędziłem młodość w Magdeburgu, ucząc się arkanów czytania i pisania, łaciny i nauk pomocniczych. Ochrzczono mnie pod przymusem i trzymano z dala od Brenny, wierząc, że stanę się potulną owieczką. Planowano przeznaczyć mnie do wyższej kariery duchownej, przygotowując na biskupa albo opata. Lecz na szczęście matka i żercy z Radogoszczy nie zapomnieli o mnie. Dzięki potajemnym kontaktom podtrzymywali we mnie ducha walki, nienawiść do Niemców i Polaków oraz żar zemsty na Sławigoście. Z czasem dojrzała we mnie myśl, przekorna wszystkim planom. Postanowiłem, że za wszelką cenę będę dążył do zdobycia władzy nad Stodoranią, i nie tylko. Zapragnąłem zapanować nad wszystkimi ziemiami Wieletów, tak jak ongiś w przeszłości moi przodkowie. Przerwałem karierę duchowną i rzuciłem się w wir życia cesarskiego dworu. Poświęciłem się intensywnym ćwiczeniom umiejętności wojennych i studiowaniu starodawnych dzieł o sztuce militarnej. Jednocześnie skrywałem przed wszystkimi swoje prawdziwe zamiary. Niemcy uważali mnie za przychylnego im słowiańskiego księcia. Najpierw cesarzowa Theophanu, a później jej syn cesarz Otto_ III _dopuszczali mnie do narad, brałem też udział w wyprawach Ottona_ III _do Italii, zwanej u Polaków Włochami. Chyba planowali usadzić mnie na Połabiu w roli marionetki. Oczywiście trzymałem ich świadomie w tej ułudzie. Z kolei żercy i matka wierzyli, że hodują we mnie zatwardziałego poganina, który w przyszłości stanie na czele antychrześcijańskiego powstania, odzyska Brennę i przekaże pod kontrolę Radogoszczy. Ich też trzymałem umiejętnie w ułudnych marzeniach, udając, że jestem im posłuszny. Lecz ja miałem swój własny plan i czekałem na nadarzającą się okazję. W roku 1000 uczestniczyłem w orszaku Ottona_ III _w pielgrzymce do Gniezna. Poznałem wtedy dokładnie Polaków. Ich niemałą potęgę militarną i potencjał ekspansyjny._

_Lata biegły. Na początku 1002 roku w Magdeburgu zjechali na narady możni sascy i polscy. Nie zabrakło również Sławigosta z moimi przyrodnimi braćmi, którym ojciec, w obecności mojej i wszystkich zebranych wielmożów, przekazał uroczyście dziedzictwo stodorańskiego tronu. Wtedy siła ogarniającego mnie gniewu zaślepiła mi rozum i zrzuciłem udawaną potulność. Następnego dnia w południe, w pełni uzbrojony, udałem się do kapliczki, gdzie wszyscy czterej bezbronni i na klęczkach, cienkimi głosami śpiewom się oddawali. Jednego brata trzasnąłem od tyłu toporem w głowę i nie mogłem go już wyszarpnąć. Drugiemu przekłułem włócznią szyję i przygwoździłem do drewnianej ławy. Trzeciemu wbiłem miecz w płuca, gdy się na mnie podnosił, i uwolniłem ostrze, odkopując martwe ciało. Na ten czas ojciec, miotający się po kaplicy niczym piskliwy szczur, przedarł się do wyjścia. Rzuciłem się za nim i zdążyłem ciąć mieczem, ale zaledwie bark mu nadszarpnąłem, tak że umknął poraniony, sącząc tryskającą z rany posoką krwi. Gdy wyskoczyłem za nim na zewnątrz, zewsząd zebrała się już gromada zbrojnych, wojownicy z drużyny Sławigosta i mnóstwo zbrojnych Sasów. Któryś dźgnął mnie włócznią nad kolanem, inny trzasnął ciężką tarczą po głowie, po czym rzucili się na mnie, związali i uwięzili w wieży. Niechybnie zgładzono by mnie okrutnie, lecz z wydaniem i wykonaniem wyroku czekano na powrót młodego cesarza Ottona z dalekiej Italii._

_Stało się jednak inaczej. Otto zmarł gdzieś pod Rzymem i Niemcy pogrążyli się w zmaganiach o władzę. Gdy na tronie Ottonów zasiadł Henryk_ II_, były książę Bawarii, polski władca Bolesław, zwany ze względu na ponadludzką waleczność i hart ducha Chrobrym, sam z cesarska się obnoszący, zajął błyskawicznie Łużyce i Milsko, przyłączając je do Polski. Na krótko zdobył również Miśnię. W odpowiedzi Henryk, układy markując, dokonał nań nieudanego zamachu w Merseburgu. Skutkiem tego przyjaźń cesarstwa z Polakami obróciła się gwałtownie w bezdenną wrogość. Wybuchła trwająca do dziś wojna, która wszystkim w głowach pomieszała. Aż nie sposób tego opisać, ale spróbuję. Łużyce i Milsko stanęły twardo po stronie Polski, uznając w Bolesławie prawowitego władcę. Mało tego, większość tamtejszych garnizonów saskich złożyła mu hołd poddańczy, sascy rycerze stali się dobrowolnie jego lennikami. Natomiast Miśnia w większości opowiedziała się po stronie Henryka, niewielu tamtejszych Słowian sprzyjało Bolesławowi. W samej Saksonii część możnych i rycerstwa poparła Bolesława, niektórzy jawnie walcząc w polskich szeregach, inni potajemnie – spiskując na cesarskim dworze. A i w odległej Bawarii miał Bolesław swych zauszników. Reszta Saksonii i pozostałych prowincji cesarstwa, a w szczególności Kościół niemiecki wojskiem licznym dysponujący, stanęła twardo po stronie Henryka. Poza tym cesarz umiejętnie przeciągnął Czechów na swoją stronę, pomimo że ich książęta z Piastami więzami rodzinnymi spowinowaceni byli. Pozostaje pytanie: co ze Stodoranią? Stodorania zacieśniła paktowanie z Polakami, układając przez posłów tajne plany z Bolesławem. Sławigost postawił siły zbrojne w stan pogotowia, lecz nie ważył się na oficjalne przystąpienie do wojny. Na to był za słaby. Miał jedynie trzymać w szachu cesarskie garnizony nad Łabą. W tej sytuacji przebiegły Henryk poważył się na krok, który wielkie oburzenie w chrześcijańskim świecie wywołał, ale dał mu przewagę strategiczną nad Bolesławem. Na Wielkanoc 1003 roku zawarł ścisły sojusz wojskowy z Lutykami, hodującymi nieustannie w sercach nienawiść zarówno do Piastów, jak i Sławigosta. Nałożył przez to skuteczną okowę na mojego ojca. W każdej chwili tysiące lutyckich wojowników groziło pogrążeniem Stodoranii w zamęcie zniszczenia. Żercom z Radogoszczy łatwo byłoby lud do rebelii w imię wiary przodków podburzyć, o tyle łatwiej, że w Stodoranii jedynie Sławigost i część możnych z dworskiego otoczenia obce ludowi chrześcijaństwo przyjęła… W Brennie nie było nawet kościoła z prawdziwego zdarzenia, jedynie skromna kaplica w książęcym zamku, a na górze naprzeciwko książęcego kasztelu nadal górował wyniosły posąg Trzygława. Niemiecko-lutycki sojusz zniweczył początkową przewagę Bolesława, ponieważ ciągłe zagrożenie ze strony Lutyków związało na stałe część polskich sił zbrojnych zmuszonych na okrągło strzec grodów granicznych na linii Kopanik-Lubusz-Krosno-Santok i dalej wzdłuż Odry do ujścia rzeki. Poza tym Polacy zmuszeni zostali do trzymania dodatkowych odwodów, na wypadek gdyby Lutycy ruszyli na Brennę._

_Przy zawieraniu układu w Magdeburgu Lutycy zażądali od Henryka, by mnie uwolnił, na co cesarz ochoczo przystał. Musiałem tylko paść przed nim krzyżem na kamiennej posadzce i całując śmierdzące obuwie, przysiąc posłuszeństwo. Po czym ruszyłem na wojnę. Najpierw dowodziłem częścią lutyckich oddziałów w wyprawie na Pomorze po tym, jak żercy podburzyli tam lud przeciwko chrześcijaństwu. Rozbiliśmy siły panów pomorskich wiernych Piastom, zniszczyliśmy garnizony polskie, spaliliśmy kościoły i wygnaliśmy biskupa Reinberna z Kołobrzegu. Bolesław był bezsilny wobec naszej nawały, związany walkami z cesarzem na Łużycach i w Czechach. Pewnie poszlibyśmy dalej, na Gdańsk, lub jak do tego namawiałem, obrócili się przeciwko Lubuszowi i Kopanikowi i zajęli Brennę. Lecz Henryk zażądał obecności całej lutyckiej armii w kolejnych kampaniach przeciwko Polsce. Dwa razy zatem brałem udział w bitwach na Odrze._

_Na początku lipca 1015 roku Henryk ruszył na Polskę, uderzając jednocześnie z trzech kierunków. Od południa ciągnęła armia Czechów zjednoczona z rycerstwem Bawarii. Górą sunęły siły Sasów północnych i Lutyków pod wspólnym dowództwem księcia Bernarda. Cesarz kroczył środkiem Połabia, prowadząc osobiście potęgę militarną, jakiej Polacy jeszcze nie widzieli. Trzy armie miały się złączyć po stronie polskiej po rozbiciu linii obrony na Odrze i podążyć w kierunku Poznania. Tym razem wszyscy byli przekonani, że Bolesław zostanie w końcu zmiażdżony, a ja pewny, że ponownie wezmę udział w wyprawie na czele lutyckich zastępów. Stało się jednak inaczej, a związane to było z dalszą częścią przebiegłego planu Henryka. Po przewidywanym zniszczeniu wojsk polskich nad Odrą i połączeniu trzech wspomnianych armii z Merseburga miało wyjść uderzenie na Stodoranię, a następnie na polskie Kopanik i Lubusz, pozbawione w tej sytuacji jakiegokolwiek wsparcia ze strony Bolesława. Zebrane w tym celu pod Merseburgiem siły składały się w niewielkiej części z rycerstwa saskiego, w większości zaś z oddziałów Słowian połabskich służących pod Niemcami. Mnie przydzielono dowodzenie operacją i dlatego już w połowie czerwca oddelegowany zostałem wraz z przyboczną i wierną mi drużyną do Merseburga pod „opiekuńcze” skrzydła biskupa Thietmara, w oczekiwaniu na wieści z frontu. Spędzam więc czas na przeglądaniu biblioteki biskupa, prowadzę z nim przewlekłe dysputy, uczony on niepomiernie, rozpocząłem pisanie niniejszych notatek i czekam, aż nadejdzie mój czas…_

Na zewnątrz, z otulonego nocną ciszą Merseburga, dobiegał stukot kopyt i poszczękiwanie oręża. Stodor, wyjrzawszy przez okno na rozświetlony żagwiami dziedziniec, cofnął szybko głowę, rozpoznawszy w grupce zdrożonych jazdą zbrojnych żółte barwy cesarskie. Niedługo świt nastanie, z czym o tej porze przysyłał Henryk zbrojnych do biskupa? Na zwykłych posłańców nie wyglądają, zbytnio żelazem obleczeni. Spacerując w zamyśleniu po komnacie, rozważał wszelakie możliwości. Czyżby faktycznie cesarz rozbił Bolesława? A teraz na niego kolej zgodnie z planem ruszać na Stodoranię, Kopanik i Lubusz? Miotał się po komnacie, czując narastające podniecenie. W roztargnieniu bezwiednie przypasał do bioder miecz w pochwie pokrytej pięknymi ozdobami, nie zważając, że nadal paraduje w długawej nocnej koszuli. Raptem ciszę za murem komnaty przerwały dźwięki powolnego klapania chodaków i stukot laski. Klap, klap, stuk. Niechybnie ten przebiegły skorpion Thietmar nadchodził z nowinami. Spoza drzwi dobiegły odgłosy ożywionej sprzeczki. Dobre, wierne psy, pomyślał Stodor o dwóch wojownikach z własnej drużyny, strzegących dzień i noc jego bezpieczeństwa. Niech się Thietmar z nimi pomęczy. Zasiadłszy pospiesznie przed zawalonym księgami i stosem pergaminów stołem, krzyknął donośnie:

– Wpuście go!

Do komnaty zajrzał jeden z jego ludzi.

– Ale, wodzu…

– Co jest, biskupa od nocnej bestii nie odróżniasz?

– Tyle że kapłan przyprowadził zbrojnego, szamocze się…

– To pod pachy go i wprowadzać.

Drzwi rozwarły się na oścież, ukazując podświetloną świecami z korytarza karykaturalną postać Thietmara. Niewielkiego wzrostu, zgarbiony na prawą stronę, z wykrzywionym nosem. Na głowie wielka nocna czapa. Dwóch służących po obu stronach trzymało mu nad barkami ciężkie, wyleniałe niedźwiedzie futro. Stodor powstał, gdy za biskupem do komnaty wkroczyli jego ludzie trzymający w żelaznym uścisku ziejącego potem rycerza w bogatej, lecz pokrytej brudem kolczudze. Saski możny, znaczący jakiś.

Thietmar zamachał ręką.

– Uspokój się, Stodorze, to posłaniec od samego cesarza, burgrabia Winifred ze Strzały. Ze wspaniałymi wieściami przybywa, a i dla ciebie radosne nowiny przynosi. Wybacz to nagłe wtargnięcie… Ale co ja widzę? – zapytał, zlustrowawszy Stodora przenikliwym spojrzeniem. – Jakieś wasze barbarzyńskie sposoby na umartwianie się? Sypiasz z mieczem przypasanym do nocnej koszuli? – Po czym, nie czekając na odpowiedź, dorzucił ironicznie: – Ziół przednich naparzyć każę, dobry wywar może skutecznie nocne troski ukoić. Słowiańskie czarownice z mojej diecezji przednią medycynę wywarzać potrafią.

Stodor wzruszył jedynie ramionami, lecz nie odpowiedział, obserwując czujnie Winifreda. Po chwili nakazał swoim:

– Puśćcie go wolno. Uwolniony burgrabia Winifred opadł na ławę pod ścianą.

– Mam ruszać wedle planu na Stodoranię? Bolesław pobity? – Stodor spytał Winifreda bez ogródek, przywdziewając szybko ubranie. – Nie… tak, masz ruszać, ale cesarzowi naprzeciw. – odparł Winifred.

Zdziwiony Stodor przysiadł obok niego.

– Syn Bolesława – ciągnął zmęczonym głosem Winifred – zdradliwy młody Mieszko, przyrzeczenie złamał i niezwyciężony pochód naszej armii chciał pod Krosnem nad Odrą zatrzymać, lecz cesarz pobił go sromotnie, wielu Polaków padło tam w boju, a z naszych niewielu. Cesarz chciał ruszyć dalej na Poznań, lecz z przyczyn, które wymagają jeszcze dokładnego zbadania, zawiodły oba skrzydła mające doń dołączyć. Sunący północą kontyngent wycofał się z linii dolnej Odry. Bolesław na czele jazdy drogę im zastawiał, lecz ze strachu nie poważył się na starcie. Dziwne zatem, że Bernard i Lutycy zawrócili, miast do cesarza dołączyć. Trzeba sprawie się przyjrzeć i zdrajców wyłuskać. Zawiódł również czeski książę Oldrzych prący od południa. Zdobył na Milczanach Busnic i łupów bogatych w grodzie nabrawszy, wycofał się niespodziewanie na Czechy. Cesarz postanowił zatem przerwać zwycięską kampanię i ruszył za Oldrzychem, chcąc niechybnie tego zuchwałego złodzieja za samowolę ukarać.

– Czyli najazd na Stodoranię odwołany?

– Na razie tak, ale to bez znaczenia.

– To gdzie jest teraz armia?

– Podążyła najprzód na południe wzdłuż prawego brzegu Odry, zmierzając w kierunku śląskich grodów, by jak początkowo planowano, wkroczyć do Czech.

– Planowano?

– Wczoraj przybyli do Strzały gońcy prosto z frontu. Cesarz zmienił ponownie zamiar i postanowił powrócić do kraju najkrótszą, bezpośrednią drogą.

Thietmar dotarł do stołu, rzucając łapczywe spojrzenie na porozrzucane pergaminy. Nie skrywając zainteresowania, pochylił się nad zapiskami Stodora i wykorzystując, że nikt nie zwraca na niego uwagi, począł je skwapliwie przeglądać.

– Zapytam raz jeszcze, gdzie jest teraz armia? – nastawał Stodor.

– Po tym – wyjaśniał Winifred – jak Bolesław jazdę z armią syna połączył, nabrali Polacy pewności siebie. Poczęli obsadzać wszystkie brody na Odrze, by nie przepuścić naszych na tę stronę rzeki. Zuchwalcy, zamierzali naszych w potrzasku zamknąć, otoczyć i do walki wyzwać. Gdzieś w po­­­­łowie drogi między Krosnem a Głogowem nasi zwiadowcy odkryli w leśnej dziczy niestrzeżone przejście, dzięki któremu cesarz wraz armią przystąpią niebawem do przeprawy przez Odrę. Stamtąd podążą prosto na zachód, jak donieśli przybyli do Strzały gońcy, którzy jako pierwsi sforsowali rzekę.

– Cesarz zamierza poprowadzić armię pomiędzy Łuży­­­­­­ca­­­mi a Milskiem do Strzały, a stamtąd na Merseburg – stwierdził Stodor. – Znam Połabie lepiej niż wy wszyscy Sasi razem wzięci – dodał, uprzedzając dalsze wyjaśnienia Winifreda. – Polskie grody na Łużycach nie poważą się na wypad przeciwko kilkunastotysięcznej armii, ale zanim wojsko dotrze na Łużyce, musi się przebić przez bagna i lasy ziemi Dziadoszan nad środkowym Bobrem. A Bolesław z całym polskim wojskiem depcze mu po piętach.

– Dokładnie tak. Dlatego masz natychmiast podążyć naprzeciwko cesarzowi, by znajomością terenu mu posłużyć.

– Ze wszystkimi zebranymi tu siłami?

– Nie, zabierzesz jedynie własną drużynę. Reszta ma wzmocnić obronę na Łabie, na wypadek gdyby Polacy poważyli się na kontruderzenie. To znaczy oddziały słowiańskie udadzą się do Miśni, a Sasów zabieram ze sobą do Strzały. I jeszcze jedno – uzupełnił Winifred – przygotuj się na to, że cesarz zażąda wyjaśnień co do opieszałości Lutyków i ich odstąpienia od linii Odry.

– Jestem tylko jednym z dowódców u Lutyków – odparł Stodor – i nic mi do rozporządzeń Radogoszczy.

W komnacie zapadła cisza, przerywana jedynie mamrotaniem Thietmara zagłębionego w czytaniu.

– Biskupie, każ wina przynieść i mięsiwa – warknął Winifred zmęczonym głosem. – Posilić się muszę, zanim w powrotną drogę wyruszę.

– Zejdź na dół do auli, tam już pozostałym jadło i napitek podają – rzekł Thietmar, nie oderwawszy wzroku od pergaminów. Burgrabia powstał, skinął głową Stodorowi na pożegnanie i opuścił komnatę.

Thietmar przerwał czytanie, doczłapał do wygodnej ławy i spoczął w miejscu zajętym uprzednio przez burgrabiego. Służący otulili go futrem i wycofali się w zacieniony kąt komnaty.

– Taak – zagaił po chwili Thietmar – zacząłeś pisać. – Biskup wpatrywał się uważnie w zastygłe w rozmyślaniach oblicze Stodora. Nie czekając na odpowiedź, ciągnął dalej: – Ale nieporadnie i chaotycznie. Na Makrobiusza się wysilasz, a tu trzeba na wzór Lukana, to znaczy treściwie, zrozumiale. Na cóż te nieskładne tony, górnolotne alegorie? Na cóż ten patos? Pogański Zeus? Serce Europy?

– Cała kraina między Łabą a Odrą leży pośrodku Europy.

– Środkiem Europy jest ojczyzna moja, Saksonia, a nie dzikością opętane słowiańskie ziemie, bez wiary w Boga, targane kłótniami plemiennych królików. Z Saksonii aura cesarska na Europę promieniuje.

– W Brennie dynastia królewska już na tronie zasiadała i z samym Karolem Wielkim się układała, gdy u was w Saksonii nierozumni barbarzyńcy w śmierdzące skóry obleczeni po lasach biegali – odparł z narastającą zaciętością Stodor.

– Nieprawda, mnich z Korbei wspomina w kronice, że w starodawnych czasach legiony Aleksandra Wielkiego w Saksonii osiadły. Z nich nasza siła i waleczność powstała – zacietrzewił się Thietmar.

– Myśl, co chcesz, biskupie. Zazdrość przez ciebie przemawia, że prawdę o przeszłości ujawniam i na piśmie utrwalam.

– Prawdę jedynie Bóg objawia, a Kościół i cesarz wśród śmiertelnych ją utrwalają – rzekł spiesznie Thietmar z naganą w głosie. Przez dłuższą chwilę milczeli obaj, taksując się nawzajem wzrokiem.

– Duma przez ciebie przemawia – podjął na nowo Thietmar, lecz bardziej ugodowym tonem. – Oczytany jesteś, bez wątpienia uczony w dziełach starodawnych, lecz daleko ci jeszcze do pisarstwa. Wyjaw mi, proszę, jakaż motywacja, _causa scribendi_, kieruje twym zamiarem?

– Wiesz dobrze, stary lisie, po tym, co przeczytałeś, że rozpocząłem opisywanie dziejów dynastii, z której się wywodzę, na tle losów mojej ojczyzny. A właściwie kontynuację Księgi Stodoranii, która spoczywa bezpiecznie w Brennie – odparł Stodor. – Czytałem, coś dotychczas zapisał w swoim _Chroniconie_. Ty się chełpisz Saksonią i Henrykiem, a ja utrwalam dumę Stodoranii i Połabia.

– Ach tam, utrwalasz! Jeden starodawny filozof rzekł, że postarzający się mężczyźni zaczynają pisać, by niespełnione marzenia i żale do całego świata na piśmie uwiecznić.

– Pasuje do ciebie, z każdej strony _Chronicona_ przebija rozpacz o jakieś utracone wsie i dobra twojej diecezji, wściekasz się na słowiański lud, którym zarządzasz, bo nie dają się ograbić…

– Bo to prawda, dary i srebro potajemnie do Radogoszczy ślą! Do kościoła schodzą dla chichotów, a po chatach nadal czarcie bożki strugają!

– Złodzieju! Rozkraczyłeś się na zagrabionej ziemi i kradniesz, co nie twoje, w imię drewnianego krzyża. A co byś zrobił, gdyby Henryk zlikwidował merseburskie biskupstwo? Tak jak niegdyś Otto II? Cały _Chronicon_ musiałbyś podrzeć i od nowa rozpocząć, Henryka z dobrodzieja zamieniłbyś w biesa przeklętego, ot taka twoja inspiracja dla panegiryków na cześć cesarza. Powiem ci więcej, bo mnie akurat fantazje nachodzą: gdyby Bolesław zajął tutejsze ziemie i powiększył twoje biskupstwo, a może zrobiłby cię nawet arcybiskupem, to co wtedy? _Chronicon_ na nowo trzeba by pisać, Thietmar, na nowo… Bolesławowi smoczy ogon byś odjął i w zamian skrzydeł anielskich przydał, ty obłudniku.

Nie zważając na udawane oburzenie Thietmara, Stodor podniósł się z ławy i podszedł do stołu.

– Coś jeszcze? – zapytał, zwijając pergaminy i manuskrypty. – Chyba nie przyszedłeś, by o historiach rozważać i twoim zdzierstwie gawędzić. Czas mi w drogę, twój ukochany Henryk czeka.

– A właśnie – słodkim głosem Thietmar zmienił temat – wspomniałeś ową Księgę Stodoranii. Zdobądź ją dla mnie, a wynagrodzę srebrem sowicie.

– Nie przekupisz mnie.

– Każdego Słowianina można przekupić. Tak było zawsze i nie zmieni się nigdy.

Stodor, zajęty pakowaniem, zbył milczeniem ­ostatnie słowa biskupa. Dopiero gdy już przygotował wszystko do dro­gi, stanął przed nim i zagadnął:

– Równie dobrze każdego Niemca można przekupić, czy to srebrem i złotem, czy to innymi podarkami lub przywilejami. Nie czyni tego Bolesław z twoimi Sasami? Sam przecież o tym piszesz w swojej kronice często i gęsto. Nie przekupisz mnie srebrem, ale mam dla ciebie inną propozycję. Zapewne niedługo wojna się skończy, jeszcze jedna bitwa, dwie, może kolejna nieudana wyprawa na Polskę i w końcu Henryk zaprosi Bolesława na układy do Merseburga. Zrobisz wtedy tak: Bolesławowi podasz truciznę, a jak pocznie nocą konać w boleściach, zakradniesz się do sypialni Henryka niby dla odebrania spowiedzi, owiniesz mu różaniec naokoło szyi i zadusisz. Gdy merseburskie dzwony wybiją radosne dla Połabia nowiny, moi ludzie przekażą ci księgę. No jak, umowa?

Thietmar powstał z ławy, odczekał, aż służący mu nad plecami futro z niedźwiedzia uchwycą, i skierował się do wyjścia. Stojąc już w otwartych drzwiach, rzekł, odwracając na wpół głowę: – Więcej w tobie zła niż w całej hordzie diabłów, będzie jeszcze Henryk żałował układania się z Lutykami i z tobą, oj będzie. Wory srebra wam nieustannie wysyła, a jak do tej pory żadnej z tego korzyści. Własnymi drogami chadzacie, na zgrupowania się spóźniacie, w walkach zawodzicie. Sztandary czarcie nad głowami prowadzicie. Już raz nad Odrą pochód niepokonanej armii opóźniliście, teraz zaś uciekliście, planu nie dotrzymawszy. A tobie przewiduję marny koniec. Mogłeś zostać biskupem jak ja, ale wybrałeś wojaczkę. Podejrzewam, że zamiary wielkie skrywasz, wszystkim nam nieprzyjazne, nieszczęsny synu ginących plemion. Wiedzę, posiadasz i siłę, przebiegłość i odwagę, lecz ponad tym wszystkim góruje okrucieństwo i zaślepienie zemstą. Zginiesz marnie, powtarzam, i nic nie zmienisz. – Po czym, nie pożegnawszy się, opuścił komnatę.

Stodor, udając, że ignoruje ostatnie słowa biskupa, podszedł do skrzyni i zajął się zbieraniem oręża. Ale w głowie mu kołatało. Toczona od 1002 roku wojna pomiędzy Bolesławem Chrobrym a Henrykiem II o wpływy na Połabiu nie zapowiadała rychłego końca. Dwaj przywódcy, podobni przebiegłym lisom, kąsali się nawzajem, obchodzili z chytrością i zastawiali przemyślne pułapki. W licznych zapasach wyostrzyli do mistrzostwa przebiegłość dyplomacji i geniusz wojenny. Bez rezultatu. Gdy cesarz przekraczał Odrę, prąc w kierunku Poznania, to wnet Chrobry najeżdżał saskie domeny nad Łabą i podchodził pod Magdeburg. Kampanie, bitwy, potyczki, oblężenia. Tak na zmianę od trzynastu lat, w ciągu których Chrobry umocnił się na zajętych Łużycach i nie krył apetytu na dalsze zdobycze. Za długo ta wojna trwała. Z jednej strony dobrze, że wybuchła, dobrze, że uszedł spod katowskiego miecza, że Henryk zawarł pakt z Lutykami, że żercy przyjęli go w grono dowódców. Niech się Polacy i Niemcy nawzajem wybijają, niech się wykrwawiają, aż im siły stopnieją. Pilnował, by powierzone mu lutyckie oddziały jak najmniejszych strat doznawały. Tam, gdzie trzeba, tłukł Polaków, tam, gdzie mógł, wprowadzał sprytnie Niemców w zasadzki Bolesława lub opóźniał ich marsze. Przykładowo w 1005 roku, gdy Niemcy nadeszli wielką armią wraz z Lutykami i toczyli w okolicach Krosna ciężkie boje o przeprawy na Odrze. Siódmego dnia ich zwiadowcy odkryli niebroniony bród daleko poniżej grodu i bez przeszkód przeprawili na drugi brzeg sześć tysięcy wojska dla zabezpieczenia przyczółka. Rozciągnięci na długiej linii rzeki Polacy wpadli w panikę i poczęli w bezładzie wycofywać oddziały w głąb Wielkopolski. Cesarz, wtedy jeszcze tylko król, nakazał szybkie przerzucenie pozostałych wojsk na drugą stronę Odry i błyskawiczny atak na zdezorientowanych Polaków. Zapowiadał się przepiękny sukces niemiec­kiego oręża. Poznań i Gniezno padłyby niechybnie. I wtedy Stodor, dowodzący lutycką piechotą, sprawił, że przeprawa przeciągała się w nieskończoność. Oczywiście na tyle umiejętnie, że nikt nie mógł go o cokolwiek oskarżyć. Ale pochód Niemców został zatrzymany i ostatecznie cała kampania zakończyła się odwrotem. Czyli ten przechera biskup swoimi domysłami krążył niebezpiecznie blisko prawdy. Jednak za długo to wszystko się przeciągało i bez wymiernego rezultatu dla jego zamierzeń. Bolesław i Henryk mogli tak jeszcze latami się zmagać, nowe wojska do boju wystawiać. A jemu coraz gwałtowniej czas uciekał, przekroczył już trzydziestkę. Teraz nadarzała się wyśmienita okazja, by wszystko przyspieszyć. Armia cesarska praktycznie w odwrocie, znękana i zniszczona dotychczasowymi bojami. W nieznanym terenie, goniona przez żądnych walki Polaków. Niech się zetrą, już jego w tym głowa, żeby do bitwy doprowadzić, niech się wytracą. Może sam cesarz zginie, może Bolesław również. Wtedy, gdy będą lizać rany, sięgnie po Połabie. Najpierw Kopanik i Lubusz, potem Brenna. Nikt mu w tym nie przeszkodzi. A gdy pociągnie za sobą wszystkie plemiona wieleckie, rozprawi się z żercami. Z nikim nie będzie dzielił władzy.

Z dziedzińca skąpanego blaskiem poranka dobiegły odgłosy głośnej krzątaniny. Winifred najadł się i zabierał właśnie Sasów do Strzały. Pewnie na podgrodziu Słowianie służący Niemcom też już ruszali w drogę na Miśnię. Stodor rozejrzał się po komnacie. Wszystko spakowane, pomyślał.

– Wydrąb! – Do komnaty zaglądnął jeden z jego ludzi. – Ruszamy w drogę, zbieraj mi spiesznie drużynę.

– Już siodłają konie. A dokąd?

– Do kraju Dziadoszan na zachodzie Śląska. Czekaj – zawołał za nim Stodor. – Ty nie, dla ciebie mam inne zadanie. Wyznaczysz oprócz siebie jeszcze siedmiu doświadczonych ludzi. Każdy z was pogna oddzielnie w kierunku podległych mi lutyckich oddziałów. Który z was pierwszy dotrze do tych, co teraz przyczaili się gdzieś na północ od Lubusza, ma przekazać ustnie rozkaz: zbierać siły nieopodal Kopanika i czekać na sygnał ode mnie. W drogę!

Stodor rzucił z progu ostatnie spojrzenie po komnacie. Jeszcze tu wróci, może niebawem. Wtedy biada Thietmarowi i całemu Merseburgowi. Biada Sasom, Polakom, Sławigosto­­wi i żercom. Biada im wszystkim!
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: