Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Wpadki. Grzechy językowe w mediach - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
7 lutego 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Wpadki. Grzechy językowe w mediach - ebook

Dlaczego nie mamy problemu z odmianą nazwiska Tadeusza Kościuszki, a z nazwiskami Ziobro lub Poroszenko już tak?
Dlaczego niektórzy uparcie wysyłają „maila” i „SMS-a”? Kiedy mundial to mundial.
Jak wymawiamy „boeing”, jak akcentujemy „muzeum”?
I dlaczego lepiej, żeby wiatr był tylko jeden?
To także cała prawda o słynnym już „wziąć” i osławionym „wziąść”. Anegdoty redakcyjne, wpadki polityków i biznesmenów, także zasady językowe, żeby nie powiedzieć „mapa drogowa”. Inaczej mówiąc: „must have”!

Kategoria: Polonistyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8221-501-4
Rozmiar pliku: 1,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

# NA POCZĄTEK

@ wersja light

Ta książka może się przyda nie tylko dziennikarzom, politykom, ale i przyszłym dziennikarzom czy politykom — jeśli język do tej przyszłości w obecnej formie przetrwa. Może przyda się paru prezesom, biznesmenom, duchownym? Tym, którym koledzy przestali zwracać uwagę na to, jak się mówi, odkąd stali się ich podwładnymi. Ci, którzy muszą występować publicznie, powinni zobaczyć czy przypadkiem nie narażają się na niezrozumiałe pomruki publiczności. Jednym słowem to nie tylko zapis anegdot redakcyjnych, wpadek medialnych, ale i baza znaków drogowych na krętej i wyboistej ścieżce języka polskiego.

Francuzi wiedzą, że „z niewłaściwymi perfumami nie ma się przyszłości”. Polacy nie gęsi, niech swój język mają. I znają.# DAWNIEJ: WSTĘP

@ wersja dla wytrwałych

„Zaprzysiąść”. Chyba po tej wersji określenia złożenia przysięgi przez sędziów Trybunału Konstytucyjnego nie wytrzymałam. Pojawiła się zaraz po — cytuję — „zaprzysiądz” (napisanym właśnie tak) i „zaprzysiężyć”.

To wtedy pomyślałam, że pora przestać się wahać. Najwyższy czas uchwycić, ocalić to, co cenne w naszej mowie i zatrzymać, utrwalić, zachować niczym owady w bursztynie. Przecież prywatnie zawsze się tym pasjonowałam.

Przez lata obserwuję, jak zmienia się — teraz to nawet galopuje — mowa. W końcu to moje narzędzie pracy radiowo-telewizyjnej. Sama czasem pewnym trendom świadomie ulegam — nie można stać w miejscu, część rzeczy chętnie podchwycę. Ale co innego trendy, które decydujemy się przejąć, a co innego kompletny brak wiedzy o poprawności językowej. Media elektroniczne w zastraszającym tempie upowszechniają błędy, a wpadki „robią karierę”, ku rozpaczy autorów. Co tam programy typu „doku” — tam dopiero są kwiatki. Niemal nie ma programu informacyjnego czy publicystycznego, w którym polityk albo ekspert nie popełniłby błędu. Uszy bolą, a autorytety nikną w oczach…

To zaczęło się chyba od SMS-ów, e-maili i anonimowych — co w tym przypadku istotne — komentarzy na forach internetowych. Zwłaszcza w sieci mamy zalew jakże wymyślnych form pisowni, choćby: „kradziesz”, „potop szwecki” czy „napewno”. I „hit” — pięć błędów na pięć możliwych w wyrazie „fzhut”. A już jak widzę „półtorej litra”, nie jestem w stanie dalej czytać… Brak słów, gdy wypowiada to osoba w drogim garniturze…

Może więc to nazbyt śmiała próba — mówić, to znaczy pisać o języku, w czasach deficytu poprawności jakiejkolwiek, nie tylko językowej. Języka nie da się zatrzymać, ale wypadałoby, żeby media pozostały wzorcem metra. Zwłaszcza że jest znakomite grono ludzi, którzy zauważają wpadki językowe. Jak mawiali „Sygnałowcy” z mojej rodzimej redakcji: „Ludzie głupie nie są”. Czemu więc nie zwrócić uwagi na kilka drobiazgów, min językowych, raf na które trafia niejeden polityk, a nawet dziennikarz i z których nie każdy wychodzi zwycięsko (a może jednak — jak piszą niektórzy internauci — zwycięzko…? Czasem już się przez to człowiekowi myli. Żartowałam).

A przecież wystarczy sprawdzić. Pamiętam, w czasach szkolnych nie chciało mi się wstawać do szafki z książkami, żeby sięgnąć po słownik w sytuacjach wymagających rozwiania wątpliwości, więc… trzymałam słowniki stale na swoim biurku. Teraz — wprawdzie obowiązujące normy nadal są w drukowanych słownikach, ale czasem — wystarczyłoby „wygooglować”, to znaczy chciałam dostojniej powiedzieć „wyszukać w internetowym słowniku” to, co nas gnębi i sprawa — wydawałoby się — załatwiona… Tyle że w życiu prywatnym tak niewiele osób gnębi poprawność językowa… A i wiarygodność słowników internetowych budzi wątpliwości...

Nie uważam się za osobę wszechwiedzącą i nieomylną, sprawdzam więc do dziś. Zwłaszcza że na antenie telewizyjnej „świecimy twarzą”… Zresztą nie twierdzę ortodoksyjnie, że nie można pozwalać sobie na pewne — nawet publiczne — wybryki językowe. W programach lekkich i przyjemnych bawi mnie nawet przekomarzanie słynącego z poczucia humoru prowadzącego: „To teraz zabrawszy zabawki, poszedłszy do studia i zaśmiawszy.” — czy jakoś tak.

Ale już programy informacyjne i publicystyczne to zupełnie inna bajka… Tu jednak w cenie jest sprawne posługiwanie się całkiem skomplikowanymi — przyznaję — formami odmiany w języku polskim. A jeden błąd może sporo kosztować — od szyderstw począwszy, na nieprzespanych nocach skończywszy. Bądźmy szczerzy — wiem, o czym mówię. Koszmarem prowadzącego jest czytanie informacji z ostatniej chwili, nie do końca dobrze napisanej z kompromitującym błędem w efekcie. Do dziś nie rozumiem, jak ktoś mógł wymyślić „w Bytomie”…?

Mam nieodparte wrażenie, że sporo jest polityków, ekspertów, duchownych, żołnierzy, dziennikarzy czy przyszłych polityków, ekspertów i dziennikarzy, kto wie może nawet blogerów czy po prostu użytkowników mediów społecznościowych (dla nich ten ukłon w tytule: „#” — z konsekwencjami w sieci), którym zależy na budowaniu wizerunku, autorytetu, wiarygodności, również poprzez polszczyznę na poziomie. Kto by chciał zaliczać wpadki?# LEPSZY JEDEN WIATR

@ nie bójmy się „Pomyślnego wiatru!”

„Jutro będą silne wiatry…” — powiedziała kiedyś pogodynka, a ja myślałam, że zaraz po niej na antenie nie dam rady powiedzieć już nic. Ze śmiechu. Podobnie jak realizator dźwięku. Wyobraźnia bywa silniejsza od etykiety. Naprawdę ktoś mógłby marzyć o sprzyjających bąkach? No, skoro tak mówi, to zanosi się na niezłe wianie. Lepiej wtedy wiedzieć, skąd wieje wiatr…

I tylko przyjęte w kręgach marynistycznych „Pomyślnych wiatrów” daje tu do myślenia, na co zwrócił uwagę podczas mojego wykładu o polszczyźnie dla żołnierzy — pewien wojskowy (chwali się, że armia stawia na poprawność językową!). Ale kto powiedział, że marynarze, którzy dawno temu ukuli to powiedzenie, to znawcy podwójnych znaczeń językowych.

@ poprawne — zawsze się obroni

# w mediach dobrze widziane:

— wiatr wieje — np. wiatr historii,

— czuć skąd wieje wiatr,

— iść pod wiatr,

— nie rzucać słów na wiatr,

— szukać wiatru w polu,

— wystawić kogoś do wiatru.

@ pan, pani wie swoje, czyli społeczeństwo rządzi

# poprawne — wypierane przez:

— wiatry,

Słownik języka polskiego PWN:

— wiatry — gazy wytwarzane w jelitach na skutek

złego trawienia i wypuszczane na zewnątrz.

@ niech już będzie

# czyli językoznawcy się łamią:

W redakcjach „wiatry” są tępione, a dziennikarze tak

mówiący muszą liczyć się z drwiną. Choć słowo istnieje.

NOTKA

NSPP:

Wiatry w kierunkach zmiennych.

SPP:

Wiatry o kierunkach zmiennych

(NIE: z kierunków zmiennych).# PAŃSTWO ROBIĄ

@ Państwo, to nie Wy

Tweet dziennikarki: „Nikt w Sejmie nie potrafi odmieniać czasownika używając zwrotu «Państwo». PAŃSTWO COŚ ROBIĄ, NIE ROBICIE”. Prawda. To nagminne.

„Zapiszcie Państwo” — powtarzają wykładowcy na uczelni — bo studenci to już dorośli, ale jednak bez przesady — familiarnie więc profesor ustawia ich tam, gdzie ich miejsce owym „zapiszcie”. Wy. Młodziaki. Taki student potem tylko utrwala sobie ten zwrot i jak już jest np. politykiem — powiela. Choćby z trybuny sejmowej. A może pokazuje, co i jak myśli o swoich konkurentach…

@ poprawne — zawsze się obroni

# w mediach dobrze widziane:

— Państwo robią.

@ pan, pani wie swoje, czyli społeczeństwo rządzi

# poprawne — wypierane przez:

— Państwo robicie (forma mniej grzeczna).

Skojarzenie z „wicie, rozumicie” może jej oduczyć?

@ niech już będzie

# czyli językoznawcy się łamią:

Językoznawcy odsyłają do zagadnień etykiety językowej.# UBRAĆ SIĘ

@ lub założyć

Była taka stylistka w naszym programie, która ciągle mówiła do mnie: „ubierz to, a teraz to…” Najpierw zagryzałam zęby, nie poprawiałam jej, bo bez przesady — czasem po prostu obserwuję, co ludzie robią z językiem i przecież nie zatrzymam zmian. Zmian, które wynikają albo z niedouczenia, albo ze złych nawyków regionalnych, albo z lenistwa. Na koniec tak się osłuchałam z tym zwrotem, bo jednak ta stylistka ubierała nas przez całkiem długi czas, że w pewnym momencie musiałam zacząć się kontrolować, żeby nie mówić tak jak ona, zamiast „załóż to” lub „ubierz się w tamto”… Zwłaszcza po tym, jak kiedyś nieoczekiwanie powiedziałam wreszcie: „Może ubiorę to” i usłyszałam we własnej głowie samą siebie: „Mówi się: ubiorę się w to”! (BRAWO JA!!!)

@ poprawne — zawsze się obroni

# w mediach dobrze widziane:

— „ubrać się w coś”.

@ pan, pani wie swoje, czyli społeczeństwo rządzi

# poprawne — wypierane przez:

— „ubrać coś” (regionalizm i błąd),

WSPP PWN:

— ubrać — błędne w znaczeniu „włożyć coś”.

„Ubrała…” — poprawnie: „Włożyła sukienkę”.

NOTKA

— „ubrać coś” — to rozpowszechniony regionalizm

południowo- i zachodniopolski, uznawany

za błąd (podobnie jak: „rozebrać coś”, np. sukienkę,

marynarkę).# PIESZO

@ pierwsza wpadka radiowa?

„Mówi się pieszo, a nie na piechotę” — zwrócił mi uwagę redaktor radiowy, gdy byłam jeszcze zawodowo nieopierzona. Radiowcy zawsze brylowali w wiedzy tajemnej języka elitarnego, a nawet zawsze byli bardziej wymagający niż sami językoznawcy. Ci dopuszczają formę „na piechotę” (NSPP). Zwłaszcza gdy mówimy na przykład o skomplikowanych operacjach obliczeniowych bez kalkulatora albo specjalnego programu kalkulacyjnego.

Nie zmienia to faktu, że od radiowców zawsze można było ciekawych rzeczy się dowiedzieć, a ja, kiedy do nich dołączyłam, niby tyle już wiedziałam o poprawnej polszczyźnie, tyle już wygrałam potyczek językowych — i na studiach i na szkolnych olimpiadach, na konkursach krasomówczych i recytatorskich, a zawsze jeszcze znalazło się coś, co otwierało mi oczy. I choć „na piechotę” jest dopuszczone, od tamtej pory wydaje mi się mniej eleganckie i wybieram „pieszo”. Co niestety faktycznego dystansu do pokonania nie skraca…

Jeszcze inną formę wypromowała piosenka. Ile straciłaby z poezji, klasy i rytmu gdyby w niej było: „pieszo” zamiast „Piechotą do lata będę szła”?

@ poprawne — zawsze się obroni

# w mediach dobrze widziane:

— pieszo,

— piechotą,

— na piechotę — ten zwrot też jest w słownikach.# PROCENTU

@ pierwsza NIEwpadka telewizyjna

Jak już byłam taka mądra, zjadłam wszystkie rozumy, zdobyłam wszelkie możliwe karty mikrofonowe, tytuł Mistrza Mowy Polskiej i wszystkie miny czyhające w polszczyźnie miałam dzięki radiowcom opanowane, bo codziennie głośno w redakcji były omawiane (zwłaszcza umiejętności językowe polityków) popisałam się tą wiedzą w telewizji. I w czasie jednego z moich pierwszych wydań Panoramy poprawnie odmieniłam słowo „procent” — mówiąc: „procentu”. Po wyjściu ze studia w reżyserce usłyszałam: „Ale mówi się «procenta»”. Na co wytłumaczyłam dzielnie, że to powszechny błąd. Wprawdzie powielany i przez polityków i przez komentatorów, czasem nawet przez dziennikarzy, ale jednak błąd.

Tyle że Widzowie mogli przecież pomyśleć tak samo i zamiast słuchać informacji, zajęli się być może analizowaniem poprawności tej formy. I skapitulowałam. Potem tak budowałam zdania, żeby wymusić poprawnie niebudzący wątpliwości mianownik, tym samym nie używać dopełniacza.

Po latach niektórzy językoznawcy zaczęli w prasie przymykać oko na formę „procenta”. Ale podczas konsultacji tej książki profesor Andrzej Markowski napisał w uwagach: „Nie znam takich.”

@ poprawne — zawsze się obroni

# w mediach dobrze widziane:

— procent — D. procentu (SPP W. Doroszewskiego),

— NIE: procenta (WSPP A. Markowskiego),

WSPP PWN:

Wyjątkowo z liczebnikiem „jeden” używa się w D. formy:

„procentu” albo „procenta”, np.:

Nie było zaledwie jednego procenta a. procentu uczniów.

WSPP A. Markowskiego:

— procent od dochodów,

— procent od zarobku.

„Ludność napływowa stanowiła znaczny procent

mieszkańców miasta.”

@ pan, pani wie swoje, czyli społeczeństwo rządzi

# poprawne — wypierane przez:

— procenta — w mediach i tak króluje ta forma.

@ niech już będzie

# czyli językoznawcy się łamią:

Prasa i internet to nie jest norma językowa. Niektórzy

językoznawcy godzą się w sieci na uzus. Ale skoro

przewodniczący Rady Języka Polskiego mówi, że

o tym nie słyszał, widocznie mianują się językoznawcami

na wyrost.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: