Wszystkie lektury nadobowiązkowe - ebook
Wszystkie lektury nadobowiązkowe - ebook
Po staroświecku uważam, że czytanie książek to najpiękniejsza zabawa, jaką sobie ludzkość wymyśliła.
Niepoprawna czytelniczka. Uzależniona od książek. Zachłanna pożeraczka słowa drukowanego, najbardziej nieoczekiwanych dzieł, prac popularnonaukowych, antologii, poradników i literackich kuriozów. Filuterna krytyczka pisarskich talentów i grafomańskich pasji, obdarzona niebywałym nosem do geniuszu i wspaniałym poczuciem humoru. Najmądrzejsze prawdy mówiąca mimochodem, zarażająca ciekawością świata i olśniewająca rozległością zainteresowań.
Wisława Szymborska zachwyca się książkami, a czasem i naśmiewa z tych, które przeczytała, i tych, których wolałaby nigdy nie czytać.
Błyskotliwe, zabawne i niekiedy uszczypliwe teksty o literackich perłach i pomyłkach układają się w erudycyjną opowieść o świecie, historii i sztuce.
Felietony Wisławy Szymborskiej ukazują się po raz pierwszy w limitowanej edycji prezentującej wszystkie Lektury nadobowiązkowe.
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-240-4080-3 |
Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Bodźcem do pisania Lektur nadobowiązkowych była figurująca w każdym piśmie literackim rubryka „Książki nadesłane”. Łatwo zauważyć, że tylko nikły procent wymienionych w niej książek trafiał potem na biurko recenzentów. Pierwszeństwo dawano beletrystyce i publicystyce najświeższej daty. Mniejszą szansę miała literatura wspomnieniowa i wznowienia klasyków. Prawie żadnej – monografie, antologie, leksykony. A już zupełnie nigdy na omówienie liczyć nie mogły książki popularnonaukowe i przeróżne poradniki. Inaczej sprawa wyglądała w księgarniach: większość gorliwie recenzowanych książek (większość – czyli nie wszystkie) miesiącami zalegała półki i szła w końcu na przemiał, natomiast cała ta pokaźna reszta, nie oceniana, nie dyskutowana, nie zalecana, rozchodziła się jakoś raz-dwa. Przyszła mi ochota, żeby poświęcić jej trochę uwagi. Początkowo myślałam, że będę pisać prawdziwe recenzje, tzn. w każdym poszczególnym przypadku określać charakter książki, umieszczać ją w jakimś nurcie, no i dawać do zrozumienia, która od której jest lepsza czy gorsza. Szybko połapałam się, że jednak recenzji pisać nie potrafię, a nawet nie mam na to chęci. Że w gruncie rzeczy jestem i chcę pozostać czytelniczką amatorką, na której nie ciąży przymus bezustannego wartościowania. Książka bywa dla mnie czasem przeżyciem głównym, a czasem tylko pretekstem do snucia luźnych skojarzeń. Kto nazwie te Lektury felietonami, będzie mieć rację. Kto uprze się przy „recenzjach”, ten mi się narazi.
No i jeszcze coś od serca. Po staroświecku uważam, że czytanie książek to najpiękniejsza zabawa, jaką sobie ludzkość wymyśliła. Homo Ludens tańczy, śpiewa, wykonuje znaczące gesty, przybiera pozy, stroi się, ucztuje i odprawia wyszukane ceremonie. Nie lekceważę doniosłości tych zabaw – bez nich życie ludzkie mijałoby w niewyobrażalnej monotonii i chyba rozsypce. Są to jednak działania kolektywne, nad którymi unosi się mniej lub więcej wyczuwalny zapaszek zbiorowej musztry. Homo Ludens z Książką jest wolny. Przynajmniej na tyle, na ile wolnym być można. Sam sobie ustanawia reguły gry, posłuszny własnej tylko ciekawości. Pozwala sobie na czytanie zarówno książek mądrych, z których czegoś się dowie, jak i głupich, bo i one o czymś informują. Wolno mu jednej książki nie doczytać do końca, a drugą od końca zacząć i cofnąć się do początku. Wolno mu zachichotać w miejscu do tego nie przewidzianym albo nagle zatrzymać się przy słowach, które zapamięta na całe życie. Wolno mu wreszcie – czego żadna inna zabawa ofiarować mu nie może – posłuchać, o czym rozprawia Montaigne, albo dać chwilowego nurka w mezozoik.
W.S.NOTA WYDAWNICZA
Chyba niespodziewanie dla czytelników „Życia Literackiego”, obok sążnistych artykułów na temat zadań pisarza, sztuki reportażu albo kolejnego plenum PZPR, doniesień o tym, „co robią Niemcy”, a jak kwitnie literatura w bratnich krajach socjalistycznych, informacji o spotkaniach ZLP i zgodnych z aktualną linią felietonów redaktora naczelnego Władysława Machejka – na stronie 3 numeru 24, datowanego 11 czerwca 1967 pojawiła się rubryka Lektury nadobowiązkowe, może w zamyśle redakcji komplementarna w stosunku do ukazujących się od czasu do czasu Lektur obowiązkowych, w której to rubryce uniwersyteccy badacze (m.in. Aleksander Wilkoń, Stanisław Balbus, Teresa Walas) pisali o kanonicznych tekstach literatury polskiej. Od tej pory teksty Wisławy Szymborskiej były publikowane zasadniczo co dwa tygodnie. Z początku rubryka zawierała notki o trzech książkach, a od roku 1968 zwykle o dwóch.
Widocznie subiektywna rubryka recenzencko-felietonowa zyskała sympatię czytelników, skoro doszło do wydania Lektur nadobowiązkowych w postaci książkowej w krakowskim Wydawnictwie Literackim. Może ktoś kiedyś odtworzy zasady selekcji tekstów do książki opublikowanej w roku 1973. Jakie były ograniczenia objętościowe? Cenzuralne? Czy doboru tekstów dokonywała sama Autorka? Zamykający pierwszy tom Lektur felieton o Kalendarzu ściennym („ŻL” nr 1/1973) był 225. minirecenzją, a do książki weszło ich 145. Wydanie z 1981 roku zawierało 111 tekstów. W autorskim omówieniu zamykającym tom Szymborska napisała: „W skład tomu weszły rozważania o książkach publikowane w «Życiu Literackim» w ciągu ostatnich lat sześciu . Dobrze, że nie wszystkie, i źle, że jednak większość”. Spośród tych książek ostatnią był Dziennik Samuela Pepysa („ŻL” nr 31/1979), a szczególny urok ma tekst końcowy, będący „lekturowym” omówieniem właśnie wydawanego tomu.
Po zerwaniu współpracy z „Życiem Literackim” (po 11 października 1981 roku) Lektury nadobowiązkowe były publikowane w krakowskim „Piśmie” (numery z roku 1983 z omówieniami książek z lat 1981–1982), następnie zaś we wrocławskiej „Odrze” (od połowy roku 1984 do wiosny 1986).
W 1992 roku WL wydało trzeci zbiór zatytułowany Lektury nadobowiązkowe. Większość zawartych w nim tekstów została wybrana z tomów poprzednich, z lat 1973 i 1981. W wielu z nich dokonano drobnych zmian autorskich bądź redakcyjnych. Nowych było dwadzieścia felietonów. Najdłużej na druk czekały refleksje o Powinowactwach z wyboru Goethego, książce „nadal niepokojącej”, opublikowane w „Życiu Literackim” nr 24/1979.
W Lekturach nadobowiązkowych z roku 1996 (Wydawnictwo Literackie) znalazło się 36 nowych tekstów, które od 1993 roku zamieszczała na swych łamach „Gazeta Wyborcza”. Nowością w stosunku do ukształtowanej już tradycji było pojawienie się tytułów, poprzedzających informację bibliograficzną, która z kolei pozostała niezmienna w tym zakresie, że tłumacze i redaktorzy występowali w dopełniaczu.
Tom Nowych lektur nadobowiązkowych (WL, 2002) mieścił w sobie teksty „ponoblowskie”, publikowane w „Wyborczej” od kwietnia 1997 do 15 czerwca 2002 roku, kiedy to cykl został zamknięty omówieniem Alfabetu teatru Tadeusza Nyczka 35 lat po opublikowaniu pierwszego tekstu o Korzeniach nieba Romaina Gary.
Badacze i sympatycy twórczości Wisławy Szymborskiej otrzymują zestaw tekstów, który świadczy o jej zainteresowaniach czytelniczych. Z roku na rok i z tomu na tom pewne tematy powracają – na przykład prehistoria człowieka, gady, ptaki. Ciekawość świata i człowieka przejawia się zainteresowaniem seriami wydawniczymi publikującymi pamiętniki, biografie, studia życia codziennego ludzi różnych czasów i miejsc.
Niniejszy zbiór Wszystkich lektur nadobowiązkowych zawiera 562 teksty. Zasadą porządkującą jest kolejność ich ukazywania się w druku. Przeglądnięte zostały roczniki „Życia Literackiego”, „Pisma”, „Odry” oraz cyfrowe archiwum „Gazety Wyborczej”. Michał Rusinek, prezes Fundacji im. Wisławy Szymborskiej, udostępnił Wydawnictwu Znak teczkę zawierającą maszynopisy Lektur… publikowanych w „GW” w latach 1997–2002. Zawierają one odręczne poprawki Autorki oraz rękopiśmienne notatki do redaktorów „Gazety” (teksty wysyłano faksem, a potem trzeba było walczyć z materią i makietą, o czym piszą Anna Bikont i Joanna Szczęsna w Pamiątkowych rupieciach, Wydawnictwo Znak, 2012, s. 157). Prócz tego dysponujemy tekstami przepisanymi przez Michała Rusinka do komputerowego edytora tekstu oraz rękopisem Tajemnicy docenta Twardzika. Jest to materiał do studiów tekstologicznych, które oby kiedyś zostały podjęte.
Za podstawę niniejszego wydania uznano publikacje książkowe w Wydawnictwie Literackim, które uznajemy za zaakceptowane przez Autorkę. W kwestiach wątpliwych sięgnięto zarówno do innych wydań książkowych (bo od 1992 roku teksty się powtarzały), jak i do pierwodruków prasowych, które zwykle rozstrzygały sprawę, dowodząc, że autor zazwyczaj wie, co pisze, a redakcyjne „wiedzenie lepiej” konfrontację tę przegrywa. Wielkim udogodnieniem była dostępność większości numerów „Życia Literackiego” w Małopolskiej Bibliotece Cyfrowej. Za pomoc zaś w dotarciu do treści niezdigitalizowanej serdeczne podziękowania zechce przyjąć Pan Antoni Bojanowski z Oleskiej Biblioteki Publicznej. Z kolei za pomoc w przepisywaniu, porównywaniu i sprawdzaniu tekstów dziękuję Pani Donacie Ochmann oraz Pannom Annie i Marii Czesakównom i ich bratu Michałowi.
192 teksty ukazują się po raz pierwszy od publikacji w prasie literackiej. Zostały one poddane niezbędnym korekturom, wynikającym ze zmian standardów edytorskich, bibliograficznych, ortograficznych i interpunkcyjnych. Na podstawie pierwodruków lub pierwszych wydań książkowych oraz konfrontacji z omawianymi przez Szymborską książkami dokonano w niniejszej edycji korekty oczywistych omyłek druku. Wśród sprostowanych pomyłek nieoczywistych wymienić można m.in.:
– przywrócenie „chorób wspólnych z ludźmi” za wydaniem z 1981 roku, podczas gdy w wydaniach z lat 1992 i 1996 było: „wspólnych ludziom” (Gdy zachoruje pies);
– wprowadzenie zwrotu „naiwni realiści” za publikacją w „Życiu Literackim” (nr 3/1976) wobec wysoce niejasnego „naiwni realności” w książce z roku 1981 (Dziwny świat współczesnych prymitywów);
– w wydaniach książkowych z lat 1992 i 1996 fikcyjny „trzemielojad” zastąpił słowotwórczo prawidłowego „trzmielojada” (Ptaki Polski);
– „niezamierzony łańcuch czasu” na podstawie komputeropisu poprawiono na „niezmierzony łańcuch czasu” (Wędrowniczki);
– Słownik wyrazów kłopotliwych od etapu co najmniej komputeropisu zwał się Słownikiem wyrazów wątpliwych, co może prof. Bańko przyjmie jako sugestię do przyszłych wydań, ale tymczasem uszanowano oryginał.
W opisach bibliograficznych, wzorem wydań książkowych i praktyki recenzyjnej jako takiej, uzupełniono miejsce i rok wydania omawianych publikacji, gdy w pierwodruku ich nie było. Wprowadzono dwa przypisy redakcji i sporządzono indeksy – nazwisk autorów oraz tytułów omawianych książek.
Mamy nadzieję, że w niniejszym wydaniu Lektury nadobowiązkowe są naprawdę wszystkie, lecz ponieważ „szlachetny obyczaj wydawniczy każe (...) coś, co zrobiło się dobrze – zrobić jeszcze lepiej”, nie wykluczamy, że książka niniejsza doczeka się wydania drugiego, uzupełnionego.
Artur Czesak