Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Wybacz mi - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
31 sierpnia 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Wybacz mi - ebook

Nigdy nie zapomni ich dziecięcych zabaw na łące, wysokiej trawy drapiącej łydki, barwnych motyli, beztroskiego śmiechu, zapachu lata…
Ale to wszystko było PRZED. Potem nadszedł dzień, który wszystko zmienił. Przewrotny los zabrał jej to, co kochała najbardziej.
Jedna fatalna sekunda na zawsze położyła na jej życiu długi cień.

Ludwika musi żyć z bolesną tajemnicą sprzed lat. Nie ma dnia, by o niej nie myślała. Straszna przeszłość ciąży jej tak bardzo, że postanawia wyznać winy swojej córce.
Klaudia ma jednak własne problemy. Mąż oddala się od niej, a dzieci przestają jej potrzebować. Wstrząsające wyznanie matki sprawia, że córka odsuwa się jeszcze mocniej. Życie, które znała, okazuje się kłamstwem. Nie może znieść tego, że matka przez tyle lat taiła przed nią prawdę.
Prawdę, która mogłaby przecież uzdrowić i przynieść wyzwolenie.

Czy Klaudia będzie potrafiła przebaczyć matce? A czy Ludwika powinna dostać od losu drugą szansę?

Czy istnieją winy, których nie można zmazać?

Piękna opowieść o przewrotnym losie, gorzkich łzach, straconych miłościach i przebaczeniu. Przede wszystkim o przebaczeniu sobie, o ile to jeszcze możliwe.

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8075-165-1
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG

Kochałam kiedyś mężczyznę, który mnie nie kochał.

Mówiłam mu o swojej miłości: Kocham, kocham, kocham.

Pytałam: A ty? Kochasz mnie?

Odpowiadał: Nie wiem…

Mówiłam: Tęskniłam za tobą.

Odpowiadał: Nie było mnie tylko kilka dni…

Odszedł.

Myślałam, że z jego odejściem mój świat się zawali.

Świat się nie zawalił.

Myślałam, że nigdy nie przestanę czuć tego bólu w sercu.

W końcu przestało boleć.

Kochałam kiedyś mężczyznę, który mnie nie kochał.

Może to i dobrze, że nie kochał…

Nie jest prawdą, że samotność zawsze boli tak samo. Ona potrafi dozować swój ciężar, doskwiera, dając o sobie znać w najmniej oczekiwanym momencie.

Ale bywa i tak, że ciężar samotności przygniata, miażdży, łamie. To ten ból, kiedy jesteś przy drugim człowieku tak blisko, że wasze ciała się stykają, a on cię nie zauważa. Chcesz poczuć dotyk rąk, ust, a dostajesz tylko chłodne gesty i słowa bez znaczenia.

Samotność nigdy nie boli tak samo.

Codziennie mijamy samotnych ludzi.

Kobiety, które są szczęśliwymi matkami, ale nieszczęśliwymi żonami. Samotnych mężczyzn w drogich garniturach. Uśmiechniętych, smutnych, wściekłych, zrezygnowanych, chorych… Opanowanych przeważnie tym samym wirusem – udają przed sobą, że jest dobrze, a wcale dobrze nie jest. I chorują z samotności.

Wiesz, jak to jest chorować z samotności? Przyznaj się sama przed sobą…

Ja niekiedy chorowałam z samotności. Bolał mnie każdy mięsień, odczuwałam każdy nerw, każdą komórkę.

Znasz to, prawda?

Wydaje ci się, że nie możesz złapać oddechu. Łakniesz każdego przejawu sympatii, dotyku, chcesz, aby ktoś cię przytulił choć przez chwilę. I żyjesz nadzieją, że właśnie dzisiaj on się do ciebie uśmiechnie, że przyjdzie, powie ciepłe słowo, pocałuje. I marzysz, aby jego dłoń znalazła się na twojej dłoni, jego usta dotknęły twoich ust. I kiedy w końcu to dostajesz, cieszysz się i myślisz, że już tak będzie zawsze.

Złudzenia… Łudzisz się każdego dnia. I albo zrozumiesz, że tak nie może być, albo będziesz tak żyć, dostając ochłapy za twoją miłość.

Myślisz, że nie chciałam odejść?

Chciałam. Nie raz. Kiedy kolejny raz przez niego płakałam, kiedy tuliłam poduszkę do piersi, kiedy po raz kolejny mnie zranił… Byłam gotowa spakować walizkę, zabrać ze sobą dzieci i odejść. I trzeba było w tych emocjach zatrzasnąć za sobą drzwi.

Tylko że ja chciałam ochłonąć, czekałam do rana. Emocje opadały i zostawałam. Bo dzieci potrzebowały ojca. Bo dom, bo kredyt, bo rodzina i ON. Przepraszał. A ja wierzyłam. Po raz drugi, trzeci, dziesiąty i setny.

Kiedy nie miałam rodziny, śmiałam się z kobiet, które zostają i kochają dalej, gardziłam ich tchórzostwem. A teraz…

Teraz boję się, że zostanę, ale zmarnuję sobie i dzieciom życie. Że uduszę się w tej ciężkiej atmosferze, jaka panuje w domu. Boję się. I płaczę. Ile ja już łez wylałam…

Czy można być jednocześnie szczęśliwym i nieszczęśliwym? Bogatym i biednym? Radosnym i cierpiącym?

Czy można czuć się starym, ale na tyle młodym, żeby wierzyć, że wszystko przede mną? Że jeszcze poczuję czyjeś rozgrzane usta na swojej szyi, że jeszcze poczuję drżenie ud, wilgoć pożądania.

Można wierzyć?

Można.

Klaudia uwierzyła.

Samotność i do niej przypełzała, wdrapywała się na jej plecy i przez lata otulała ją zimnymi ramionami.

Któregoś dnia Klaudia stwierdziła, że ma dość tego chłodu.

Wstała gwałtownie i zrzuciła samotność z grzbietu. Przecież nie musiała wcale nosić jej na ramionach. Uświadomiła sobie, że wszystko zależy od niej. Że nie musi przyjmować tego, co niesie jej los. Że nie musi być grzeczną dziewczynką, może być nieposłuszna.

Zdała sobie sprawę, że problemy i samotność będą za nią biegły, ale ona musi być jeden krok przed nimi, a czasami nawet całe mile z przodu. Musi biec co tchu po miłość, ciepło, zrozumienie.

Pędzić do przodu i nie odwracać się za siebie.

Nie spoglądać wstecz.

Poznaj Klaudię.ROZDZIAŁ 1

Co chwilę zerkała na zegarek w nadziei, że dzisiaj Piotr wróci wcześniej.

Ostatnio rzadko wracał do domu przed dziewiętnastą, a kiedy już wracał, od samego wejścia oznajmiał, jak bardzo jest wykończony. Żadnych czułych gestów ani nawet rozmowy. Jadł w pośpiechu kolację i kładł się do łóżka z tabletem lub komórką.

Może w sobotę albo w niedzielę będzie lepiej? – zastanawiała się. Może się do niej uśmiechnie, złapie za rękę i pójdą razem na spacer. Może porozmawiają jak za starych, dobrych czasów. Wtedy niczego nie mieli, byli tacy szczęśliwi, beztroscy…

Na początku małżeństwa Klaudia unosiła się kilka metrów nad ziemią. Była do szaleństwa zakochana w swoim mężu.

Mieszkali w jej rodzinnym domu. Mama na parterze, a oni na piętrze. Mieli osobne wejście, nikt nie wtrącał się w ich życie. Było im naprawdę dobrze. Przychodziły na świat ich dzieci, Mateusz, później Kasia. Prawdziwa rodzina.

Nie zawsze było łatwo, ale Klaudia szybko odnalazła się w roli żony i matki. Dzieci rosły, ona prowadziła dom, Piotr pracował. Czas mijał. Jej życie też przemijało, odczuwała to.

Wstawała o piątej rano, bo mogła wtedy pobyć sama ze sobą. Robiła kawę i zagniatała chleb według przepisu mamy. Ten najlepszy, chrupiący chleb dla całej rodziny.

Chleb piekł się w piekarniku, podczas gdy ona sprzątała porozrzucane zabawki, a potem przygotowywała śniadanie. Zawsze coś miała do roboty, zresztą lubiła to.

Czasami zaglądała do pokoju dzieci tylko po to, by na nie popatrzeć. Oddychały równo. Mateusz zawsze rozkopywał kołdrę, Kasia spała przykryta po sam czubek głowy.

Rodzeństwa nie dzieliła wiekowo duża różnica, właściwie tylko jedenaście miesięcy. Urodzili się w tym samym roku, ale każde z nich było inne.

Kiedy byli mali, Mateusz był rozważny. Lubił zabawy i gry, które wymagały od niego koncentracji. Potrafił godzinami układać klocki i puzzle. Dziewczynka z kolei nieustannie biegała, krzyczała i śmiała się na głos. Głośno też płakała. Kiedy jej brat czymś się dłużej zajął, Kasię to złościło, burzyła mu wieżę z klocków czy ułożone puzzle. I wtedy chłopiec też się denerwował, a mała zaczynała płakać. On dawał jej kuksańca, a ona wyciągała do niego ręce, żeby go przytulić.

Były dni, że potrafili się razem bawić przez pół dnia. Jednak w pozostałe bez kłótni, bicia, gryzienia i płaczu się nie obeszło. Klaudia wiedziała jednak, że w razie czego jedno drugiemu pomoże, bo nie mogli bez siebie żyć.

Tamte lata były wypełnione szczęściem.

Później, w Anglii, Klaudia nie była już taka szczęśliwa. Na pewno było im lepiej pod względem finansowym, nie musieli się liczyć z każdym groszem, ale to nie było jej miejsce na ziemi, to nie był jej dom.

Wyjechali z Polski, kiedy Mateusz miał ponad sześć lat, a Kasia pięć i pół roku. Czas szybko przeciekł jej przez palce i nagle nazbierało się czternaście lat na emigracji. Czternaście lat życia na obczyźnie.

Klaudia wciąż wstawała o piątej.

Dzieci wyrosły już z zabawek, pieluch, smoczków. Zamiast porozrzucanych klocków Klaudia wrzucała do kosza na brudną bieliznę spocone koszulki Mateusza i poplamione sukienki Kasi.

Mateusz już się usamodzielnił, mieszkał w wynajętym mieszkaniu. Przyjeżdżał do domu na weekend, czasami tylko na niedzielę. W poniedziałek rano prosto z rodzinnego domu jechał na swoją uczelnię. Kasia nadal mieszkała z rodzicami.

Wspólne poranki wyglądały od lat tak samo.

– Pobudka! – krzyczała Klaudia z kuchni.

Pierwszy wstawał Piotr. Człapiąc i przecierając oczy, kierował się do łazienki.

Dzieci jak zwykle marudziły…

Klaudia otworzyła drzwi do pokoju Mateusza. Najchętniej by go pocałowała, ale wiedziała, że jej syn nie lubi matczynej czułości.

– Mamo, jestem już dorosły – powtarzał jej za każdym razem, kiedy próbowała go objąć bądź pocałować.

Podeszła do okna i pociągnęła za sznurek. Roleta zwinęła się i do pokoju wpadło jasne światło poranka.

– Mhm… – mruknął Mateusz.

– Trzeba było wcześniej położyć się spać – rzuciła wychodząc.

Zapukała do pokoju Kasi. Dziewczyna nie odpowiedziała. Zapukała jeszcze raz, po czym weszła.

Kasia ze słuchawkami na uszach siedziała na łóżku. Była bardzo szczupła. Klaudia martwiła się o córkę, ale kiedy widziała, że dziewczyna naprawdę sporo je, jej lęk gdzieś się ulatniał.

– Może jest bulimiczką – powiedziała któregoś dnia do Piotra.

– Ma po prostu szybki metabolizm. – Jej mąż na wszystko miał gotową odpowiedź.

Klaudia machnęła do córki, żeby się pospieszyła, po czym wróciła do kuchni.

Dla Piotra zrobiła owsiankę z bananem i miodem, dla Kasi dwa tosty z samym masłem i kawę bez mleka, dla Mateusza płatki kukurydziane z mlekiem, a na talerzyku położyła dwa rogaliki z kremem czekoladowym.

Sama złapała bułkę i poszła się przebrać. Włożyła bojówki, T-shirt, włosy zebrała w luźny kok na czubku głowy. Pościeliła łóżka, otworzyła okna i zeszła na dół. Domownicy jedli w ciszy śniadanie.

Klaudia usiadła na stołku.

– Mamo, ten strój jest w twoim stylu – odezwała się Kaśka, przeżuwając jedzenie.

– Co masz na myśli? – Klaudia była zaciekawiona.

– Typowa mama.

– A jak wygląda nietypowa?

– Szpilki, mała czarna i makijaż – rzucił Piotr.

– Mam w szpilkach paradować po kuchni?

Nikt już nie odpowiedział na jej pytanie.

Kasia była na pozór radosną, żywiołową dziewczyną, ale gdzieś w głębi duszy tkwił w niej smutas. Czasami Klaudia nie wiedziała, jak ma postępować z córką. Bywały dni, że wydawało jej się, iż chciałaby się z czegoś zwierzyć, ale zwykle była najeżona i pyskata.

– To taki wiek – powiedziała Olga, kiedy Klaudia zwierzyła się przyjaciółce.

– Nie wiem, czy to wina wieku, może ja popełniłam jakiś błąd?

– Za bardzo wszystkich rozpieszczasz, to twój największy błąd.

Może i Olga miała rację, a może i nie. Klaudia tak okazywała miłość. Podtykaniem dzieciom i mężowi wszystkiego pod nos.

Kasia wiedziała o tym, że jest bardzo ładna i często eksponowała swoją urodę. Jednak czasami mocny makijaż, który dziewczyna nakładała na twarz, był zdaniem matki zbyt wulgarny.

Któregoś wieczoru, kiedy córka szykowała się na imprezę, Klaudia stanęła w drzwiach pokoju. Podglądała, jak Kasia szuka odpowiedniego stroju na wyjście. Dziewczyna zdecydowała się włożyć obcisły top z dużym dekoltem i spódniczkę ledwo zakrywającą pośladki. Jej twarz pokryta była grubą warstwą podkładu, a rzęsy mocno wytuszowane.

– W tym idziesz? – zapytała Klaudia.

– Tak.

– Ja w twoim wieku…

– Czy ty kiedyś byłaś w moim wieku? – dziewczyna spiorunowała matkę wzrokiem.

No właśnie. Klaudia przez chwilę zastanawiała się nad pytaniem córki. Trudno było jej uwierzyć, że miała kiedyś dziewiętnaście lat. Zbyt szybko musiała wydorośleć, zająć się domem i rodziną. Niekiedy tęskniła za młodością, za tym, co było, zanim pojawiły się dzieci, zanim związała się z Piotrem. Była radosną nastolatką, która zrobiła kilka głupich rzeczy.

Teraz uśmiechała się do swoich wspomnień. Jednak z perspektywy czasu zdała sobie sprawę, że jej szaleństwo i beztroska trwały zbyt krótko. Miała takie chwile, że wsiadała do samochodu, wciskała pedał gazu, puszczała na cały regulator muzykę i śpiewała na głos smętne piosenki. Tak jakby za czymś tęskniła. Za utraconą młodością, na pewno.

Ale jeszcze bardziej tęskniła za domem. W Anglii Klaudia nigdy nie czuła się u siebie. To nie było jej miejsce.

Przyjechała tu z Piotrem. To tutaj miał być ich raj na ziemi. Raj zmienił się w piekło, przynajmniej dla niej. Piotr dostał posadę w banku. On był zadowolony, ona nie znała języka. Początkowo pracowała na zmywaku, w kawiarni i w hotelu. Po dziesięciu latach dorobiła się własnej firmy sprzątającej. Z każdym rokiem coraz bardziej jednak tęskniła za domem, za Polską. Piotr nie chciał słyszeć o powrocie, dzieci też nie. Przyjechały tutaj jako kilkulatki i szybko wsiąkły w angielską kulturę.

A ona… Ona była tak bardzo nieszczęśliwa.

***

W wieku dziewiętnastu lat Kaśka miała dość swojej rodziny.

Wydawało jej się, że urodziła się w tej najgorszej na świecie. Rodzice niemal ciągle się kłócili. Przy dzieciach prawie w ogóle nie podnosili głosu, ale w zaciszu swojej sypialni syczeli na siebie przez zaciśnięte zęby. Głupcy. Czy oni nie zdawali sobie sprawy, że ona i Mat o wszystkim wiedzieli?

Z bratem też darła koty. Oczywiście, kochali się i mogli na siebie liczyć, ale kiedy chłopak wyprowadził się do swojego mieszkania, odwaliło mu totalnie. Playboy od siedmiu boleści. Imprezował i zaliczał panienki, nic innego go nie interesowało, no może jeszcze to, by się dobrze najeść i przypakować na siłce.

Dziewczyna czuła się zagubiona i przeżywała kryzys tożsamości.

Nakryła głowę poduszką. Usłyszała pukanie do drzwi.

– Proszę – spod poduszki dobiegł stłumiony głos.

Do pokoju wszedł ojciec.

– Cześć – usłyszała.

Jego głos był niepewny. Odkąd urosły jej cycki, ojciec zachowywał się w stosunku do niej dziwacznie. Jakby bał się jej dotknąć, by nie uznała tego za niestosowne. A przecież wciąż była jego córką, która potrzebowała bliskości.

Wygramoliła się spod poduszek i usiadła na łóżku.

– Jadę na delegację.

Znowu! – miała ochotę krzyknąć, zamiast tego z nonszalancją wzruszyła ramionami.

– Okej.

– Co u ciebie?

– W porzo.

– To dobrze.

– Jak w szkole?

– Nuda.

– Jak to w szkole, co nie?

Jezu, ta rozmowa nie miała sensu.

– Mhm.

– No to pa – machnął do niej ręką.

– Pa.

Kaśka wróciła do swojej poduszkowej jamy.

***

Mateusz był rozrywkowym chłopakiem. Klaudia ubolewała nad tym, że w wieku dwudziestu lat nie związał się z żadną dziewczyną. Traktował wszystkie jak zabawki.

– Ma jeszcze czas na stałe związki. Teraz musi się wyszumieć – powiedział Piotr, kiedy ona po raz kolejny roztrząsała zachowanie syna.

– To bzdura z tym wyszumieniem. Mógłby znaleźć sobie jakąś porządną dziewczynę. Wyszłam za ciebie za mąż, kiedy byłam w jego wieku.

– I co? Myślisz, że dobrze zrobiłaś? – ich spojrzenia się skrzyżowały.

Klaudia nie odpowiedziała. Tak naprawdę nie wiedziała, czy dobrze zrobiła.

***

Ich syn podjął decyzję o wyprowadzce z domu, kiedy skończył dziewiętnaście lat.

– Ale jak to? – łzy napłynęły Klaudii do oczu. Wiedziała, że to kiedyś nastąpi, ale nie sądziła, że tak szybko. Przecież dopiero co zaczął studiować.

– Mamo, proszę, tylko nie płacz.

– Czy jest ci u nas źle? Masz blisko na uczelnię.

– Chcę zasmakować wolności.

– Czy my cię z ojcem ograniczamy?

Mateusz przewrócił oczami.

– To nie o to chodzi.

Do kuchni wszedł Piotr.

– Jak chce, niech się wyprowadza. Niech poczuje, jak to jest być dorosłym – wtrącił się do rozmowy.

– Ale jak pogodzisz naukę z pracą? – zapytała Klaudia.

– Pracą? – Mateusz spojrzał najpierw na matkę, a potem przeniósł wzrok na ojca. – Myślałem, że pomożecie mi z finansami.

– Mamy opłacać ci mieszkanie?

– Tak robią rodzice moich kumpli.

– Ale… – Klaudia otworzyła usta.

– Dobrze – odpowiedział Piotr. – Pomożemy ci.

– Jeśli chce być samodzielny, niech bierze się za robotę – oponowała Klaudia.

– Jeśli pójdzie do pracy, zawali naukę – Piotr spojrzał z wyrzutem na żonę.

– To niech zostanie w domu.

Mateusz bez słowa wyszedł z kuchni.

– On powinien uczyć się samodzielności – powiedziała Klaudia do męża, kiedy leżeli już w łóżku.

– Na razie niech zajmie się nauką. Życia nauczy się potem. Stać nas na jego fanaberie.

– Piotr… Nie postępujemy właściwie.

Mąż odwrócił się do niej plecami, ucinając dalszą rozmowę.

Mateusz spakował swoje rzeczy w trzy kartony i już go nie było.

Klaudia poczuła się niepotrzebna. Dobrze, że Kasia została w domu, bez dzieci zapanowałaby trudna do wytrzymania pustka. Nie wiedziała, czy umiałaby ją znieść.

Co do Mateusza, stanęło na tym, że wyprowadził się z domu, a oni opłacali czynsz za jego wynajęte mieszkanie, podobnie było z rachunkami i jedzeniem. Chłopak dzwonił do matki od czasu do czasu, nie tak często, jakby kobieta tego oczekiwała, ale to zawsze lepsze niż nic.

Którejś niedzieli Klaudia nasmażyła naleśników i wybrała się do syna w odwiedziny. Mateusz nie był w domu już od dwóch tygodni.

– Daj mu żyć – powiedziała do niej Kasia przed wyjściem.

– Nie robi się takich nalotów – dodał Piotr.

Kobieta sama nie wiedziała, dlaczego nie uprzedziła syna o swojej wizycie. Może faktycznie chciała go sprawdzić. Oczami wyobraźni widziała go pijanego lub, co gorsza, naćpanego.

Zapukała do drzwi raz, drugi. Nic. Nacisnęła dzwonek.

Usłyszała szuranie. Po chwili w drzwiach stanął Mateusz owinięty ręcznikiem.

– Mamo… – otworzył szeroko oczy.

– Przyniosłam ci naleśniki – Klaudia wyciągnęła w jego stronę plastikowe pudełko. – Brałeś prysznic? – dodała.

– Yyy…– chłopak był zmieszany.

– Może napijemy się razem kawy? – zaproponowała.

– Mamo, to nie jest dobry moment na wizytę.

– Ach, tak… – Klaudia poczuła się dziwnie.

– Mat! – z głębi mieszkania dobiegło wołanie.

Mateusz był skrępowany. Zrobił się przeciąg, drzwi otworzyły się szerzej i Klaudia zauważyła leżące na materacu dwie nagie dziewczyny.

– O, Boże! – zakryła dłonią usta.

– Mamo, nie myśl sobie, że ja…

– Ja już pójdę – Klaudia zaczęła się wycofywać.

– Po prostu nie przychodź bez zapowiedzi! – zawołał za nią syn.

Klaudia zdawała sobie sprawę, że w tym wieku młodzi ludzie uprawiają seks. Eksperymentują, szukają swojej drugiej połowy. Tylko że uprawianie seksu z dwiema dziewczynami jak dla niej to była przesada. Żadnej z nich na pewno nie kocha. Nawet nie jest zauroczony. Traktował je przedmiotowo. Co dziwne, one się na to godziły.

Gdzie popełniła błąd? A może oboje z Piotrem popełnili? Chłopak widział przecież, jak Piotr ją traktuje, na pewno domyślał się też romansów ojca. Widział również, że Klaudia jest uległa i gotowa spełnić każdą zachciankę męża.

I to się odbiło na dzieciach. Nie dostrzegali w rodzicach równorzędnych partnerów. Rządził ojciec, a matka potulnie wykonywała jego polecenia. Czy na takiego samego mężczyznę wyrósł Mateusz?

Ciąg dalszy w wersji pełnej
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: