Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Wybranka templariusza - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
5 maja 2012
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
15,99

Wybranka templariusza - ebook

 

Hiszpania, Francja, XII wiek Dla Reynauda, rycerza potężnego zakonu templariuszy, zmęczonego wyprawą do Ziemi Świętej i znużonego kilkunastoletnią służbą, nawet krótka wizyta w Grenadzie jest wytchnieniem. W tym mieście, gdzie zgodnie żyli Arabowie, chrześcijanie i Żydzi, spędził szczęśliwe lata. Tu zostawił bliskich i opiekunów, a także Leonor, przyjaciółkę z dzieciństwa. Teraz w pięknej młodej kobiecie z trudem rozpoznaje tamtą małą dziewczynkę. Grająca na harfie i mająca piękny głos Leonor nie chce dzielić tradycyjnego losu kobiet i po prostu wyjść za mąż. Zamierza występować publicznie i właśnie wybiera się do Francji, gdzie po raz pierwszy zademonstruje swoje umiejętności. Reynaud, wypełniając tajną misję, zleconą mu przez mistrza zakonu, również udaje się do Francji. Świadomy niebezpieczeństw czyhających na drodze, postanawia towarzyszyć Leonor.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-238-8802-4
Rozmiar pliku: 623 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział pierwszy

Emirat Grenady, 1167

Reynaud zatrzymał wierzchowca i wychylił zmęczone ciało do przodu, omiatając wzrokiem skaliste urwisko na przeciwległym brzegu rzeki Darro. Tuż pod nim przyciągała wzrok chaotyczna gmatwanina pokrytych płaskimi dachami domów i dziedzińców mauretańskiej dzielnicy miasta. Po dwudziestu latach nieobecności wszystko wydawało się mniejsze, niż zapamiętał. Po zewnętrznej stronie otaczającego miasto wysokiego kamiennego muru rozciągały się gaje pomarańczowe i migdałowe. Blask pomalowanych na biało domów z niewypalanej, suszonej cegły, skąpanych w jaskrawym popołudniowym słońcu, po prostu oślepiał. Reynaud poczuł wzruszenie.

Znów był w domu.

Czy wróciłby, gdyby nie przywiodła go tu sekretna misja do emira , Yusefa? Być może Grenada była jedynym domem, jaki kiedykolwiek miał. Jednakże długo go tu nie było i Bóg jeden wie, jak bardzo się przez ten czas zmienił. Jak przyjmie go arabska rodzina, która go wychowała? Czy w ogóle go rozpoznają po tych wszystkich latach?

W oddali zabrzmiał śpiew muezzina , wzywającego na wieczorną modlitwę. Słońce przybrało kształt wielkiej, krwistej pomarańczy i zaczynało się chować za łańcuchem wzgórz na zachodzie. Jego ostatnie promienie ozłociły dachy domostw.

Reynaud patrzył ze ściśniętym sercem. Tak bardzo kochał to miasto, gdy był chłopcem. Kochał zapach egzotycznych przypraw dobywający się z pomieszczeń kuchennych, widok zatłoczonych żydowskich kramów z książkami, kochał cały ten ruch i gwar pulsującego życiem mauretańskiego miasta. Pokochał nawet śpiew muezzina.

Skierował siwego ogiera na schodzącą w dół ścieżkę, odchylając się do tyłu w siodle na stromiźnie. Zapadał mrok, gdy wjeżdżał w słabo strzeżoną północną bramę miejską.

Samotny strażnik wskazał gestem dłoni, że może wjechać. Po przejeździe przez bramę Reynaud zatrzymał konia. Z pobliskiego dziedzińca dobiegały dźwięki lutni i głosu ludzkiego. Ktoś śpiewał. Kobieta. Niskim, piersiowym altem. Po katalońsku i po arabsku. Reynaud odwrócił w tamtą stronę głowę. Słuchał i upajał się odurzającym, słodkim zapachem kwiatów pomarańczy.

Serce przeszył ból, jakby ugodziło go ostrze lancy. Chociaż złożył śluby zakonne, wciąż był nieobojętny na głos kobiecy, nadal pragnął ukojenia płynącego z bliskości miękkiego kobiecego ciała. Myślał, że przywykł do samotności, ale biały płaszcz zakonny przecież krył mężczyznę.

Poczuł się niewygodnie w wysokim podróżnym siodle. Coś utracił w ciągu długich lat wojaczki, coś, czego nie potrafił nazwać. Po czasie przestało dla niego mieć znaczenie, kto odpowiada za stosy okaleczonych ciał za bramami każdego miasta. Śmierć chrześcijan i Saracenów miała taki sam zapach.

Na pobielonej ścianie domu zatańczył cień. Reynaud położył dłoń na rękojeści miecza. Ktoś go śledził. Trudno przewidzieć, jakie powitanie zgotują Arabowie z Grenady chrześcijańskiemu rycerzowi z zakonu templariuszy. Równie dobrze ktoś mógł chcieć okraść go ze złota, które wiózł w przytroczonych do siodła jukach. Niech tylko spróbuje! On nie zawaha się go zabić. A może temu komuś nie chodzi o złoto? Czy możliwe, by wiedział o sekretnym przesłaniu, które wiózł Reynaud?

Uspokoił spłoszonego obecnością intruza wierzchowca i ruszył wolno w kierunku najbliższej bocznej uliczki. Na jej rozwidleniu wybrał szerszą odnogę, która zawracała w stronę, z której przyjechał. Przesuwał się wąskimi, krętymi ulicami, zdając się na wyczucie, bo drogi nie pamiętał zbyt dokładnie.

Gdzieś z tyłu szczęknął zamek. Reynaud zauważył kątem oka, jak na dobrze naoliwionych zawiasach bezgłośnie otwiera się okuta żelazną blachą brama, miga w niej coś jaskrawo czerwonego, po czym brama powoli się zamyka. Reynaud poczuł, jak włosy jeżą mu się na głowie.

Rozejrzał się po wybrukowanej kocimi łbami uliczce. Panowała w niej niezmącona cisza, nawet cykady umilkły. Nieprzyjemne wrażenie, że jest śledzony, spotęgowało się. Zaostrzył czujność. Ścisnął łydkami konia i ruszył do przodu.

W pewnym momencie zauważył w mroku postać ludzką, wyłaniającą się z bocznej alejki. Automatycznie skierował ogiera w bok, by zajechać tamtemu drogę. Z dłonią na rękojeści miecza pochylił się do przodu.

Nie był to mężczyzna, lecz młoda kobieta. Z wysokości siodła widział, jak spod kaptura płaszcza nieznajoma rzuca mu prowokujące spojrzenie.

– Co robisz po nocy poza domem? – zapytał.

– To moja sprawa – odpowiedziała ze spokojem. – Nic ci do tego. – Z tymi słowami odwróciła się, by odejść. Owionął go zapach jej perfum, mieszanina słodkich róż i czegoś ostrzejszego, może piżmu. Wyciągnął z pochwy miecz, zagradzając jej drogę.

– Nie powinnaś wychodzić sama, tylko siedzieć w domu.

To było zgodne z ideałami, o które walczył przez długie lata. Nie chodziło tylko o wyzwolenie Jerozolimy z rąk niewiernych, lecz także o ochronę cywilizowanego świata, o ochronę kobiet przed okrucieństwami, których był świadkiem, przed gwałtami ze strony zdeprawowanych mężczyzn.

– Robię, co mi się podoba – odparła. – Nie jest tak, jak myślisz. Nie masz prawa mnie zatrzymywać.

Zauważył, że nosi dobre ubranie. Nie była zatem dziewką uliczną.

– Odprowadzę cię do domu.

– Nie zgadzam się. Kim jesteś, że chcesz mi rozkazywać?

– Jestem rycerzem zakonu Świątyni Salomona.

Spojrzała na czerwony ośmiokątny krzyż wyszyty na białym zakonnym płaszczu.

– Przybywasz z daleka?

– Z Antiochii w Ziemi Świętej.

– Musiałeś widzieć po drodze wiele wspaniałych miejsc – powiedziała, patrząc na niego z zaciekawieniem.

– To prawda – przyznał. – Widziałem wielkie miasta i nasiąknięte krwią pola bitewne. Nauczyłem się nie ufać nikomu.

– I teraz przyjechałeś do Grenady, by napastować kobiety?

– Nie obrażaj mnie!

– To mnie nie zatrzymuj! – Odepchnęła zwiniętą pięścią jego miecz, aby odejść.

– Zaczekaj!

– Co to ma znaczyć „zaczekaj”? Jakim prawem?

Była zuchwała, ale on też zachował się nie po rycersku.

– Wybacz. Zbyt długo przebywałem na polach bitew.

– Przynajmniej mogłeś być tam, gdzie chciałeś. Zazdroszczę ci.

– Mówisz jak głupia kobieta.

– Nie jestem głupia.

– Gdzie twój ojciec? Gdzie mąż?

– Nie mam męża, a o tej porze ojciec śpi.

– Wie, co robi jego córka?

– Nie wie.

– Oćwiczy cię, jak się dowie.

– Nie zrobi tego. Jesteśmy w Grenadzie. Tutaj kobiety mają swobodę, jakiej nie spotyka się gdzie indziej.

– Swobodę? O czym ty mówisz? Przeznaczeniem kobiet jest rodzenie dzieci.

– Mylisz się.

Nie spuszczając wzroku z Reynauda, powoli odchyliła welon zasłaniający dolną połowę twarzy. Miała pełne usta z lekko wygiętymi ku dołowi kącikami. Od opalonej twarzy odcinały się bielą zęby. Reynaud poczuł się tak, jakby w samo serce ugodził go sztylet. Z wrażenia zaparło mu dech w piersiach.

– Idź do domu – wycedził przez zaciśnięte zęby.

– Żaden mężczyzna nie może mi rozkazywać. Nawet templariusz.

Była drobna, krucha i miała piękne oczy. Ciarki przeszły mu po plecach.

Był zakonnikiem, ślubował życie w celibacie, unikał kobiet. Jednak był też mężczyzną... Boże dopomóż, pomyślał, ta kobieta bowiem obudziła we mnie pożądanie.

– Odejdź – rozkazał.

Rzuciła mu przeciągłe, jadowite spojrzenie, odwróciła się i znikła w ciemnościach. Reynaud skierował konia do dzielnicy mauretańskiej, do górującego nad nią domu, w którym dorastał.

W rozległym pałacu Reynaud przystanął przed ażurowymi drzwiami prowadzącymi do części zamieszkiwanej przez przybranego stryja. Chciał uspokoić gwałtowne bicie serca. Hassam wyszedł mu na spotkanie z szeroko rozwartymi ramionami i Reynaud utonął w uścisku starego człowieka.

– Witaj, bratanku! Obawiałem się, że nigdy cię nie zobaczę. – Stryj wypuścił go z objęć i odstąpił krok do tyłu. – Jak się zmieniłeś!

Reynaud pochwycił dłoń wezyra , i dłuższą chwilę nie wypuszczał jej z uścisku. Wzruszenie odebrało mu mowę.

– Stryju – zdołał wreszcie przemówić – widziałem tyle, że można by od tego posiwieć.

– Nie wątpię. Mężczyzna chce szybko zostawić za sobą młode lata, a kiedy już pozbędzie się mlecznych zębów i wykrwawi na polu bitwy, tęskni za powrotem do niewinności – zauważył z uśmiechem Hassam. Białe zęby odcinały się od pociągłej, kościstej twarzy. – Wszyscy mężczyźni są tacy sami.

Reynaud przyjrzał się stryjowi. Szczupły, odziany w szmaragdową jedwabną tunikę, nadal prosto się trzymał. Ruchy miał zręczne, nawet niepozbawione gracji. Jedynie srebrne nitki w ciemnych włosach zdradzały wiek. Musiał mieć ze sześćdziesiąt lat. Reynauda wychował młodszy brat Hassama, ale to stryja kochał jak nikogo na świecie.

– Pozwól – Hassam wskazał niską sofę zarzuconą haftowanymi poduszkami – usiądźmy. Nie słyszeliśmy o tobie od dwudziestu lat. Poza tym mam do ciebie pewną sprawę.

Reynaud odpiął pas i ostrożnie położył pochwę z mieczem na rzeźbionej drewnianej skrzyni. Usadowił się obok stryja. Czekał, aż ten skończy rozmawiać z młodym niewolnikiem, który miał podać im kawę.

– Jaką sprawę?

– Zawsze byłeś bezpośredni – zauważył Hassam.

– Wybacz, stryju, lecz nie widzę w tym nic złego.

– Ja też nie.

Reynaud przyjął małą filiżankę napełnioną aromatyczną kawą. Nie odzywał się, zanim stryj nie odprawił gestem ręki służącego.

– Wiozę posłanie do emira Yusefa – powiedział zniżonym głosem. – To, co mówię, jest przeznaczone tylko dla twoich uszu. Będąc chrześcijańskim rycerzem, nie mogę wręczyć posłania osobiście.

– Naturalnie.

Reynaud zawahał się przez ułamek sekundy.

– Jest to posłanie od wielkiego mistrza zakonu templariuszy, Bertranda de Blanqueforta z Akry.

Hassam uniósł brwi, obrzucając Reynauda uważnym spojrzeniem.

– Wiadomo, stryju, że masz dostęp do emira Yusefa. Tylko ty możesz mu je doręczyć.

– Możliwe. Czego dotyczy posłanie? Nie zamierzam zdradzić emira Yusefa.

Reynaud wytrzymał wzrok starego wezyra.

– Templariusze chcą pokoju między Arabami a chrześcijanami. De Blanquefort zawrze sojusz z Grenadą w celu utrzymania równowagi sił. Życzyłby sobie też obecności templariuszy w Hiszpanii.

Hassam wypił ostatni łyk kawy i odstawił filiżankę na wypolerowaną do połysku mosiężną tacę.

– Zgoda, doręczę emirowi Yusefowi posłanie od twojego wielkiego mistrza. Za pewną cenę.

– Cenę?

Hassam odchrząknął.

– Moja córka, Leonor, wybiera się do Nawarry w odwiedziny do ciotki, Alais Moyanne. Na podróż przydzielę jej zbrojną eskortę, ale będzie potrzebowała opieki podczas pobytu w mieście. Boję się o nią.

– Skąd te obawy?

– Jest bogatą dziedziczką. Ma ziemie zarówno w Aragonii, jak i w Nawarrze. Ktoś mógłby ją uprowadzić i zmusić do małżeństwa.

– Zgwałcić, chciałeś powiedzieć – oświadczył bez ogródek Reynaud. – Najpierw zgwałcić, a potem poślubić. To dość powszechna praktyka wśród pozbawionych ziemi rycerzy, pragnących wzbogacenia.

– Jest moją jedyną córką. Nie życzę jej takiego losu.

– Chcesz, żebym zapewnił jej ochronę.

– Tak. To jest moja cena.

Reynaud nie był zachwycony. Nie widział córki Hassama od opuszczenia Grenady. Pamiętał, że była niesfornym dzieckiem przysparzającym wiele kłopotów niańkom, nauczycielom, a nawet własnemu ojcu. Była nieokiełznana i mądrzejsza od reszty dziewczynek w jej wieku. Niezależnie od tego miał inne ważne sprawy do załatwienia w Moyanne. Daleko ważniejsze niż pilnowanie córki Hassama. Właśnie zamierzał otworzyć usta, by wyrazić obiekcje, gdy stryj wstał z sofy.

– Oto i ona. Leonor, mamy gościa.

Przez ażurowe drzwi do pokoju weszła smukła młoda kobieta w długiej do kostek szkarłatnej tunice. Reynaud nie wierzył własnym oczom. To tę dziewczynę spotkał na ulicy.Rozdział drugi

Reynaud wstał, jak nakazywała grzeczność. Spotkali się niecałą godzinę wcześniej na ciemnych uliczkach Grenady. Dlaczego on teraz wpada w popłoch? Czy stryj wie o nocnych eskapadach córki? Nie, to niemożliwe. Hassam nigdy by na to nie zezwolił.

– Córko, pamiętasz kuzyna Reynauda? – zwrócił się Hassam do Leonor.

– Reynaud? – powiedziała zaskoczona i zarazem speszona. – To naprawdę ty? Wróciłeś po tylu latach? – Wyciągnęła dłoń, aby go dotknąć, ale nie zrobiła tego.

– Tak, to ja – odrzekł krótko, mając w głowie gonitwę myśli.

Zbliżyła się jeszcze bardziej. Była wzruszona, w jej oczach błyszczały łzy.

– Co się z tobą działo?

– Po wyjeździe z Grenady znalazłem się w Veuzelay. Stamtąd wyruszyłem na wyprawę krzyżową do Ziemi Świętej. Na rycerza pasował mnie na polu bitwy Etienne de Tournay.

– Nie odzywałeś się. Nie dawałeś znaku życia. Myślałam, że nie żyjesz!

Poczuł suchość w gardle. Zrobił to, co nakazywał obyczaj: pochylił się i musnął ustami jej czoło. Pachniała płatkami róży. Co miał powiedzieć?

Hassam nakazał im ruchem dłoni, by usiedli. Reynaud wrócił na miejsce na sofie. Rzuciwszy ukradkowe spojrzenie ojcu, Leonor spoczęła na jedwabnej poduszce u jego stóp. Unikała wzroku kuzyna, a jego serce waliło niczym saraceński werbel wojenny.

Po nieskończenie długiej chwili wreszcie uniosła głowę.

– Skoro wróciłeś...

– Nie wróciłem – przerwał jej. – Jestem w drodze z misją powierzoną przez wielkiego mistrza templariuszy. To jak kolejny rozdział długiej książki. Nie mam nigdzie domu.

– Zawsze będziesz mile widziany w Grenadzie – wtrącił Hassam.

Serce Reynauda wezbrało słodko-gorzkim bólem. Musi opuścić to miejsce, uznał, i to szybko. Nie okryje hańbą córki Hassama, ujawniając, co o niej wie, zarazem nie może okłamywać stryja.

Leonor objęła ramionami podciągnięte nogi i oparła brodę na kolanach.

– Może opowiedziałbyś o swoich przygodach? – zaproponowała.

Wyczuł w jej głosie pretensję.

– Nie opowiem. Rzeczy, które widziałem, nie nadają się dla kobiecych uszu.

– Moje uszy nie są aż takie delikatne – zaprotestowała i wbiła w niego wzrok. – Nie wszystkie kobiety są słabe.

– A ty jesteś inna niż wszystkie kobiety.

Teraz jej oczy pałały gniewem.

– Marzyłeś o tym, aby zostać rycerzem, prawda? Dlatego opuściłeś Grenadę. Tak było?

Zignorował zaczepkę.

– Czy myślałeś jeszcze o czymś poza udziałem w bitwach? Wielkiej odwagi wymaga również narzucanie swojej woli innym.

Był zaskoczony jadowitością jej tonu. Hassam popatrzył ze zdziwieniem na córkę.

– Odwagi wciąż mi nie brak – odparł Reynaud. – Jeśli chodzi zaś o marzenia... nie mam już żadnych. Polegam tylko na swoim koniu i ostrzu miecza.

Leonor odpowiedziała po dłuższej chwili milczenia:

– Zatem płyniesz niesiony prądem. Jesteś jak rzucona na morze łódź bez żagla.

Ugodziła celnie. Było jeszcze gorzej: utracił nadzieję, a także poczucie przynależności do jakiegoś miejsca. Na dobrą sprawę, nie wiedział, kim się stał. A co z Leonor, ukochaną córką Hassama? Czyżby została ulicznicą?

Wygięła usta w dziwnym półuśmiechu.

– Chciałabym zobaczyć świat i jego cuda. Muszę opuścić dom ojca, żeby zrealizować to marzenie.

Reynaud uchwycił jej spojrzenie. Czy nic nie rozumie? Nie dba o właściwe jej miejsce jako kobiecie? To prawda, jego niespokojna natura doprowadziła do tego, że rzeczywiście czuł się jak gałązka rzucona w nurt rzeki i nie wiedział, dokąd płynie. Ona miała przynajmniej dom.

– Świat nie jest pięknym miejscem.

Uśmiechnęła się ponownie, a on wstrzymał oddech. Jakiż ona wywiera na niego wpływ!

– Wiem o tym aż nadto dobrze. Dość często bywam na dworze emira Yusefa – powiedziała Leonor, patrząc prowokująco na kuzyna, jakby chciała rzucić mu wyzwanie, by wydał ją przed ojcem. – Mówię w trzech językach, jestem zapraszana do pałacu, by pograć w szachy i dołączyć do muzyków. Należy cieszyć się życiem. Nie uważasz?

– Mieszkasz w zamożnym i światłym domu – odrzekł sztywno Reynaud. – Nie masz pojęcia, jak wygląda świat poza Grenadą.

– Nie pouczaj mnie, jakbym była dzieckiem – odrzekła z gniewnym błyskiem w oku. Spojrzała w stronę ojca, po czym spuściła wzrok, nerwowo mnąc jedwabną tunikę. – Chcę zobaczyć świat. Czy to złe?

Szkarłatna tunika opływała miękkimi fałdami jej figurę, przezroczysta zasłona twarzy była zsunięta na bok.

– Nie złe, lecz głupie. Poza Grenadą będziesz rzucała się w oczy jak obsypane kwieciem drzewko pomarańczowe na pustyni.

– Wiem o tym. To dlatego, że jestem... inna.

Zapewne. Była niczym olśniewający klejnot wśród kamiennego rumowiska. Kusząca i nieosiągalna.

– Jesteś tylko w połowie Arabką – przypomniał Reynaud. – Wyrosłaś w uprzywilejowanym domu Hassama. Studiowałaś z mistrzem Benjaminem historię i filozofię. Twoja chrześcijańska matka uczyła cię czytać i mówić w różnych językach.

– Uczyła mnie też muzyki.

– Jesteś w stosownym wieku do zawarcia małżeństwa – dodał prowokacyjnie. – Jak to się stało, że nie jesteś zamężna?

– Gdyby nie protekcja ze strony emira – spojrzała przelotnie w stronę ojca – byłabym od dawna zamężna. Zdobiłabym małżeński ogród jakiegoś księcia. Tak się nie stało i mam szczęście dożyć dwudziestu siedmiu lat i wciąż nie dotknął mnie żaden mężczyzna.

– Hassam musi być wyrozumiały – zauważył Reynaud.

Posłała ojcu wątły uśmiech.

– Myślę, że to nie wyrozumiałość ojca jest tego powodem. Benjamin mówi, że dzieje się tak dlatego, że mam bystry umysł i ostry język. Zalotnicy opuszczają pokoje jak niepyszni, kręcąc głowami z niedowierzania.

– Niewiele wiesz o mężczyznach. Nie tak łatwo ich odstraszyć.

Uniosła podbródek, tak jak to robiła, gdy była małą dziewczynką.

– Nie doceniasz mnie. Dużo wiem o mężczyznach. Przyglądałam się ojcu i jego gościom, a także chrześcijańskim i arabskim dygnitarzom, którzy odwiedzali pałac emira. Patrzyłam, słuchałam i oceniałam.

– Dlaczego to robiłaś?

Rzuciła spojrzenie w stronę ojca, który podszedł do ażurowych drzwi, żeby kazać przynieść więcej kawy, i odrzekła zniżonym głosem:

– Skoro nie mogę mieć mężczyzny, któremu oddałabym serce i duszę, to nie chcę żadnego.

Reynaud poruszył się niespokojnie na wyściełanej poduszkami sofie. Czyżby rzeczywiście była nietknięta? Trudno uwierzyć, zważywszy, gdzie ją wcześniej spotkał dzisiejszego wieczoru. Pociągała go, i to martwiło go bardziej, niż skłonny byłby się przyznać.

– Hassam akceptuje te twoje fantazje? Swoboda wyboru męża jest rzadziej spotykana niż wykwintne bizantyjskie miecze.

Ponownie zerknęła w stronę znikającego za drzwiami ojca i jeszcze bardziej zniżyła głos.

– Jeszcze o niczym nie wie, chociaż dokonałam wyboru. Ani słowa ojcu – szeptała pośpiesznie – ma dosyć zmartwień. Los Grenady jest na jego głowie.

– Ani słowa o czym? – Reynaud uchwycił jej proszący wzrok. – Powiedz mi prawdę, Leonor.

– Ja... – przysunęła się bliżej – odwiedzam w nocy Cyganów. Dlatego spotkałeś mnie na ulicy.

– Ale po co?

– Uczę się ich pieśni.

– W jakim celu?

– Bo lubię ich dziwną, smutną muzykę i zamierzam... – Urwała.

– Co zamierzasz?

Przyglądała się swojemu satynowemu pantofelkowi wystającemu spod tuniki.

– Jutro wyruszam w podróż, jak zapewne powiedział ci mój ojciec. Wiem, że nie zazna spokoju dopóty, dopóki nie dostanie wiadomości, że szczęśliwie dotarłam do Moyanne, do Henryka i Alais, ale zgodził się, żebym tam pojechała. Za żadne skarby świata nie chciałabym przysporzyć mu dodatkowych zmartwień.

– A jaki mógłby być powód owych zmartwień?

– Ojciec nie musi wiedzieć, że marzę o przygodzie. To wyłącznie moja sprawa.

Przygodzie? Reynaud poczuł ciarki na grzbiecie. Ani na jotę nie zmieniła się od dzieciństwa. Była samowolna i bardziej uparta niż najbardziej uparty muł ze stada Hassama.

– Jutro, kiedy słońce ozłoci niebo swoim blaskiem – och, czyż to nie przecudowny widok? – kiedy słońce wzejdzie na niebo, rozpostrę skrzydła i wyfrunę poza mury Grenady.

Nic dziwnego, że Hassam chce zapewnić jej ochronę. Ona błądzi z głową w chmurach. Nie powinna opuszczać domu. Świat jest wstrętny, brudny i pełen nieprawości. Leonor nie ma pojęcia o degradacji, którą on widział, o grzechach i samolubnej naturze mężczyzn. On uchroni ją przed tym światem, jeśli zdoła.

Rzecz w tym, że ona nie pragnie być uchroniona. Westchnął z rezygnacją. Była oszałamiająco piękna, jej skóra jaśniała bielą kości słoniowej, ruchy urzekały gracją i zmysłowością.

Nie podobało mu się to, co mówiła o przygodzie. Co zamierzała oprócz odwiedzin u ciotki? Nie będzie mógł spuścić z niej oka. Chce czy nie chce, dał stryjowi słowo.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: