Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Wypędzanie ducha Hitlera - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
13 stycznia 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Wypędzanie ducha Hitlera - ebook

Nazizm był ideologią siły. Przegrana nie wchodziła w grę. Jednak w pewnym momencie większość Niemców zrozumiała, że nie będzie zwycięstwa, jeśli nie nastąpi cud.

Zbliżający się do granic Niemiec alianci oczekiwali fanatycznego oporu. Dlatego od początku chcieli, by naród niemiecki zrozumiał, że został całkowicie pokonany. Naloty miały na celu przede wszystkim likwidację obiektów wojskowych i przemysłowych, ale także wywołanie poczucia ostatecznego upadku państwa. Zniszczenia osiągnęły rozmiary niemal apokaliptyczne.

Roosevelt przekonywał: „Bezwarunkowa kapitulacja nie oznacza zniszczenia narodu niemieckiego, ale oznacza zniszczenie […] filozofii opartej na podboju i ujarzmianiu innych narodów”. Wtórował mu Churchill: „Bezwarunkowa kapitulacja daje zwycięzcom wolną rękę. Nie oznacza to, że mają prawo zachowywać się jak barbarzyńcy ani że chcą wymazać Niemcy spośród wolnych narodów Europy”.

Jednak ci Niemcy, którzy zdawali sobie sprawę ze skali nazistowskich okrucieństw w okupowanej Europie, nie mieli powodów ufać nieprzyjacielskim żołnierzom, stukającym do bram ich ojczyzny.

Opowieść o początkach niemieckiej transformacji zaczyna się w ogniu wojny. Chociaż alianci mieli ogólne wyobrażenie o tym, co będą musieli zrobić po przejęciu kontroli nad wrogim państwem, ich strategia istniała tylko w ogólnym zarysie i musiała być obmyślana na gorąco.

Kraj podzielono na cztery strefy okupacyjne i wprowadzono nowe zasady organizacji powojennego świata. Nadejście pokoju nie położyło bynajmniej kresu nieszczęściom. Wiele spraw potoczyło się gorzej, wiele lepiej, niż ktokolwiek mógł się spodziewać.

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

„Frederick Taylor to jeden z najbłyskotliwszych historyków piszących w dzisiejszych czasach. Jego książka na temat muru berlińskiego jest prawdziwie fascynująca, nigdy nie będzie miała sobie równych i zasługuje na to, by przeczytał ją każdy, kto żył w czasach zimnej wojny. Nie mniej fascynująca jest jego nowa książka, „Exorcising Hitler”, opisująca zapoczątkowaną w 1945 roku denazyfikację Niemiec."

„Newsweek”

„Ważna… naprawdę godna polecenia… wypełnia istotną lukę w anglojęzycznej historii Niemiec."

„Wall Street Journal”

„W dwóch poprzednich dziełach Frederick Taylor dopracował skuteczne i szybkie podejście do przedstawienia tematu historii Niemiec… w „Exorcising Hitler” występują te same składniki –barwne anegdoty, wstrząsające wspomnienia, nienasycona inteligencja oraz ogromne oczytanie w literaturze naukowej."

„New York Times Book Review”

„Taylor jest obdarzony darem relacjonowania historii w żywy sposób, różnorodnie ilustrując ją wydarzeniami i szczegółami… bardzo pouczająca opowieść."

„Los Angeles Times”

„Taylor tworzy fascynującą opowieść dzięki kombinacji obszernej narracji, pouczających anegdot i przemyślanych poglądów."

„World War II Magazine”

„Taylor ze znaczną dozą ostrożności prezentuje stanowiska obu stron, aliantów i Niemców, tworząc portret straszliwych czasów i doświadczonej traumą ludności… Książka Taylora, ostra, lecz jednocześnie bezstronna, jest niezmiernie ważna w dzisiejszych czasach."

„Kirkus Reviews”

„Zrozumiała i wstrząsająca. Pełen niuansów, a zarazem wyrazisty opis zarówno przestępców, jak i ofiar."

„Sunday Express” (UK)

„To wspaniała książka. Pełna godnych przytoczenia cytatów i zapadających w pamięć anegdot, obrazowo przedstawia życie w Niemczech w trakcie wojny i po niej […]. Historia powszechna w swoim najlepszym okresie, istotna lektura."

„New Statesman” (UK)

„Absorbujący opis okupacji i denazyfikacji Niemiec stara się ukierunkować upadek najkrwawszego konfliktu w historii ludzkości i odkryć, w jakim stopniu jego sprawcy stali się ofiarami […]. Racjonalny i dający do myślenia."

„Scotland on Sunday” (UK)

"Przejrzysta narracja Taylora ukazuje barwny obraz… Taylor znakomicie korzysta z oryginalnych źródeł, by przekazać psychologiczny wymiar okupacji."

„Publishers Weekly”

„Gładko napisana i doskonale zbadana historia burzliwego okresu z połowy XX wieku. Ta pozycja powinna się znaleźć w każdym księgozbiorze dotyczącym historii XX wieku."

„Library Journal”

„Pan Taylor, brytyjski powieściopisarz i historyk, napisał dla przeciętnego czytelnika jedną z najprzydatniejszych książek z dziedziny badań nad historią powojennych Niemiec."

„Pittsburgh Post Gazette”

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8049-226-4
Rozmiar pliku: 2,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

W serii ukazały się:

Christian Ingrao Czarni myśliwi. Brygada Dirlewangera

Christopher R. Browning Pamięć przetrwania. Nazistowski obóz pracy oczami więźniów

Gao Ertai W poszukiwaniu ojczyzny. Wspomnienia z chińskiego obozu pracy

Jael Neeman Byliśmy przyszłością

Božidar Jezernik Naga Wyspa. Gułag Tity

Frank Dikötter Wielki głód. Tragiczne skutki polityki Mao 1958–1962

Huszang Asadi Listy do mojego oprawcy. Miłość, rewolucja i irańskie więzienie

Szimon Peres, David Landau Ben Gurion. Żywot polityczny

Christian Ingrao Wierzyć i niszczyć. Intelektualiści w machinie wojennejSS

Julius Margolin Podróż do krainy zeków

Patrick Montague Chełmno. Pierwszy nazistowski obóz zagłady

Calder Walton Imperium tajemnic. Brytyjski wywiad, zimna wojna i upadek imperium

Piotr Osęka My, ludzie z Marca. Autoportret pokolenia ’68

Wendy Lower Furie Hitlera. Niemki na froncie wschodnim

John Dinges Czas Kondora. Jak Pinochet i jego sojusznicy zasiali terroryzm na trzech ­kontynentach

Jacques de Saint Victor Niewidoczna siła. Mafia w społeczeństwach demokratycznych

Gary J. Bass Telegram konsula Blooda. Nixon, Kissinger i zapomniane ludobójstwo

Götz Aly Obciążeni

Ben Urwand Kolaboracja. Pakt Hollywoodu z Hitlerem

Dennis E. Showalter Pancerz i krew

Gerald Steinacher Zbiegli naziści. Jak hitlerowscy zbrodniarze uciekli przed sprawiedliwością (wyd. 2)

Następna książka w serii:

Adam Hochschild Pogrzebać kajdany. Wizjonerzy i buntownicy w walce
o wyzwolenie niewolnikówCiągle zastanawiam się, dlaczego spadło na mnie to nieszczęście. Czym na nie zasłużyłem? Co takiego uczyniłem, że trzeba traktować mnie jak zbrodniarza? Nie mogę zmienić tego, że w Bergen-Belsen zmarło tak wielu ludzi. To część mojego losu i może rzeczywiście powinienem ponieść za to karę.

Josef Kramer, komendant obozu koncentracyjnego w Bergen-Belsen w liście do żony, napisanym przed egzekucją

Lilia Wilkołak nazywam się.

Huu, huu, huu.

Gryzę i drapię, gniew we mnie wrze.

Huu, huu, huu.

Wilcze kły zatapiam w gardle wroga,

I już martwy, i już ziemię żre,

Huu, huu, huu.

piosenka Lily Werwolf nadawana dla „niemieckiej młodzieży” przez radio Werwolf , rozgłośnię nazistowskiego ruchu oporu, wiosną 1945 rokuWasz stosunek do kobiet jest niewłaściwy – w Niemczech. Spotkacie tam mnóstwo ślicznych kociaków, szukających okazji. Niemieckie kobiety zostały przeszkolone w uwodzeniu. Czy warto ryzykować nóż w plecach?

broszura informacyjna dla amerykańskich żołnierzy w Niemczech, koniec 1944 roku

Niemcy, musicie wiedzieć, że jeśli przegramy tę wojnę, czeka was zagłada! Za koncepcją unicestwienia naszego narodu stoi Żyd z jego bezbrzeżną nienawiścią. Jeśli naród niemiecki poniesie teraz klęskę, jego następnym władcą będzie Żyd! Na pewno wiecie, czym jest Żyd. A jeśli ktoś z was nie słyszał jeszcze o mściwości Judejczyka, niech o niej poczyta. To nie jest II wojna światowa, lecz wielka wojna ras.

marszałek Rzeszy Hermann Göring w przemówieniu z okazji Święta Plonów, Pałac Sportu w Berlinie, 4 października 1942 roku

Boże, nienawidzę Niemców.

generał Dwight D. Eisenhower w liście do swojej żony Mamie, wrzesień 1944 roku1

W głąb Rzeszy

Dziewięćdziesiąt sześć dni po lądowaniu aliantów na plażach Normandii siedmioosobowy patrol drużyny B drugiego plutonu 85 Szwadronu Rozpoznawczego Kawalerii, przydzielonego do 5 Dywizji Pancernej 1 Armii Stanów Zjednoczonych Ameryki, sforsował rzekę Our, wkraczając w ten sposób z Luksemburga na przedwojenne terytorium Trzeciej Rzeszy.

Most, który normalnie łączył granice obu państw, zniszczyły wycofujące się oddziały Wehrmachtu, ale rzeka była dostatecznie płytka, by sierżant Warner W. Holzinger i jego ludzie zdołali przejść ją w bród i dotrzeć na drugi brzeg. Nie napotkawszy żołnierzy wroga, wspięli się na skarpę po niemieckiej stronie.

Wkrótce Amerykanie dostrzegli pracującego w polu rolnika. Sierżant Holzinger – urodzony w Ameryce w niemieckiej rodzinie i władający językiem swoich przodków – przemówił do Niemca, który zaofiarował się pokazać Amerykanom system wrogich bunkrów. Prowadzeni przez rozbrajająco przyjacielskiego tubylca, weszli mniej więcej półtora kilo­metra w głąb terytorium Rzeszy i rzeczywiście niebawem oglądali niemieckie umocnienia, w tym miejscu złożone z dziewiętnastu albo dwudziestu betonowych bunkrów. Do jednego z nich, zupełnie bez sensu, przylegał zbudowany przez miejscowych mieszkańców kurnik. Nigdzie nie było widać śladu wrogich wojsk6.

Nie chcąc kusić losu, amerykańscy żołnierze po własnych śladach wrócili na drugi brzeg rzeki, znajdujący się w rękach aliantów. Mniej więcej kwadrans po szóstej po południu 11 września 1944 roku zameldowali się u dowódcy swojego plutonu porucznika Lorena L. Viponda.

Informacja o wypadzie na terytorium Niemiec szybko została przekazana przez radio do kwatery generała porucznika Courtneya Hodgesa, dowódcy 1 Armii, skąd lotem błyskawicy długo wyczekiwana wiadomość – sprzymierzeni przebili się w końcu na terytorium Rzeszy – rozeszła się po całym świecie7.

Wypad patrolu drugiego plutonu na drugą stronę granicy był pierwszym z kilku przeprowadzonych tego samego dnia przez amerykańskie jednostki. We wczesnych godzinach wieczornych kompania ze 109 Pułku Piechoty 28 Dywizji Piechoty przekroczyła Our po moście pomiędzy Weiswampach na północnym krańcu Luksemburga i niemiecką miejscowością Sevenig. W pobliżu Saint-Vith w Belgii patrol 22 Pułku Piechoty 4 Dywizji Piechoty również przekroczył granicę niedaleko wsi Hemmeres i przez pewien czas krążył po okolicy. Żołnierze spotkali kilku cywilów i wdali się z nimi w rozmowę. Znaczna część ludności została ewakuowana przez SS (Schutzstaffel der NSDAP, Sztafety Ochronne NSDAP). Ci, którzy zostali, przeważnie ukryli się w pobliskim lesie, szybko jednak okazało się, że warunki wojenne nie sprzyjają wykonywaniu gospodarskich obowiązków. Mieszkanka rolniczej osady Heckuscheid opisała sytuację z pewną dozą melodramatyzmu: „Nagle zorientowaliśmy się, że ludzie, którzy poszli do wsi, żeby nakarmić zwierzęta, już stamtąd nie wrócili: zostali aresztowani przez Amerykanów, którzy tu tymczasem dotarli”8. Na dowód powodzenia misji zwiadowcy przynieśli z wyprawy niemiecką czapkę, trochę niemieckich pieniędzy i próbkę ziemi.

Zdecydowane wtargnięcie znacznymi siłami na terytorium przeciwnika musiało zaczekać do następnego dnia, 12 września, i nastąpiło około stu kilometrów na północ od miejsca pierwszych rekonesansów. Tuż przed trzecią po południu shermany pancernego zespołu taktycznego pułkownika Williama B. Lovelady’ego, elitarnej jednostki w sile batalionu, która przeszła cały szlak bojowy z plaży Omaha, przetoczyły się obok ostatniego gospodarstwa po stronie belgijskiej, w oczekiwaniu na wyzwolenie ozdobionego już belgijską flagą. Dalej, po drugiej stronie torów kolejowych, znajdowało się następne skupisko budynków, ale tam widać już było tylko białe flagi. Za torami leżało terytorium wroga.

Zespół taktyczny „Lovelady” wjechał do malowniczego przygranicznego miasteczka Roetgen i zajął je, nie napotkawszy oporu. Ci z mieszkańców, którzy odważyli się opuścić domy, by popatrzeć na zwycięzców, często wręczali im nawet kwiaty, a w jednym przypadku poczęstowali kawą. Wydawało się, że amerykańską inwazję witają raczej z ulgą niż z lękiem9. Łącznościowcy zameldowali o zajęciu miasta bezpośredniemu przełożonemu oddziału generałowi majorowi Boudinotowi, dowódcy Grupy Bojowej „B” 3 Dywizji Pancernej. Porywczy, urodzony w stanie Iowa generał – znany kawalerzysta i były uczestnik zawodów balonowych – odpowiedział: „Przekażcie Lovelady’emu, że jest sławny! Pogratulujcie mu i powiedzcie, żeby parł naprzód!”10.

W rzeczywistości świeżo okryty chwałą pułkownik był zmuszony się zatrzymać. Na wschodnich obrzeżach miasteczka znajdowały się broniące dostępu w głąb Rzeszy „smocze zęby”, potężne zapory przeciw­czołgowe słynnej linii Zygfryda, zbudowanej w latach trzydziestych na rozkaz Hitlera i od tamtej pory solidnie wzmocnionej. Kiedy porucznik Burroughs, dowódca grupy rozpoznawczej, która oczyściła drogę do Roetgen, wysiadł z czołgu, by obejrzeć lej na skraju miasteczka, zastrzelił go niemiecki snajper. Lovelady zrozumiał aluzję. Postanowił zatrzymać się i zaczekać.

Tak czy inaczej, armia amerykańska wkroczyła na niemiecką ziemię. To była wiadomość dnia. Zespołowi taktycznemu Lovelady’ego, inaczej niż patrolom z dnia poprzedniego, towarzyszyła niewielka, za to entuzjastycznie nastawiona grupka dziennikarzy. „The New York Times” obwieścił, że „padło pierwsze niemieckie miasteczko”. Inna gazeta zauważyła, że „Niemcy serdecznie witali najeźdźców”11.

Niejaki Herr Schleicher został powołany na nowego burmistrza Roetgen, a jego zadaniem było przekazywanie mieszkańcom rozkazów amerykańskiego dowódcy12. Od tego momentu zajęte już definitywnie miasteczko, jako pierwsze z kilkuset, które zostaną zdobyte w kolejnych tygodniach i miesiącach, zaczęło funkcjonować w warunkach okupacji.

Kilkaset kilometrów od Roetgen przyszli zwycięzcy kończyli właśnie ustalać, w jaki sposób ta okupacja ma być realizowana.

Lancaster House, okazałe późnogeorgiańskie gmaszysko wzniesione z brązowego kamienia z Bath, do dziś stoi w samym sercu ekskluzywnej dzielnicy Londynu Mayfair, dokładnie naprzeciwko pałacu St. James i kilka kroków od pałacu Buckingham. I rzeczywiście powstało z inicjatywy osoby blisko związanej z dworem: wuja królowej Wiktorii, księcia Yorku i Albany, drugiego syna króla Jerzego III i niedoszłego następcy brytyjskiego tronu, który zlecił jego budowę w 1825 roku.

Jednak niespełna dwa lata później książę umarł bezpotomnie w wieku sześćdziesięciu trzech lat (podobno w wyniku rozmaitych chorób spowodowanych rozwiązłym stylem życia), pozostawiając swoim spadkobiercom pustą skorupę niedokończonej rezydencji. Mimo to przez kilka lat nosiła ona nazwę York House. Następnie przeszła w posiadanie markiza Staffordu i przez blisko dziewięćdziesiąt lat nazywała się Stafford House. Później dom został kupiony przez hołdującego ideom obywatelskim fabrykanta mydła z Lancaster lorda Leverhulme’a i natychmiast podarowany – już jako Lancaster House – narodowi.

Wcześniej, w 1799 roku, pierwotnemu budowniczemu gmachu powierzono dowodzenie brytyjskim korpusem ekspedycyjnym, który miał przemaszerować przez błotniste niziny Holandii i podbić Francję. Młody książę, któremu nie pomogły ani brak doświadczenia, ani żałosny stan brytyjskich wojsk lądowych, poniósł sromotną klęskę. Jak na ironię sto czterdzieści pięć lat po legendarnej brytyjskiej porażce w jego dawnej rezydencji ulokowała się kwatera główna Europejskiej Komisji Doradczej (European Advisory Commission, EAC), zajmującej się w pierwszym rzędzie rozdzielaniem owoców jednego z największych zwycięstw w historii.

Europejska Komisja Doradcza wprowadziła się do Lancaster House­ w styczniu 1944 roku. Na konferencji w Teheranie w listopadzie 1943 roku Roosevelt, Churchill i Stalin podjęli kluczowe decyzje dotyczące przyszłości Niemiec po zakończeniu wojny: po pierwsze, znaczne obszary wschodnich prowincji mają zostać przyłączone do Polski; po drugie, niemiecki rząd zostanie zlikwidowany, a potężna niegdyś Trzecia Rzesza – podzielona na strefy okupacyjne.

EAC miała opracować szczegółowe procedury realizacji tych postanowień oraz tryb przyjęcia kapitulacji wroga. W tym celu każde ze sprzymierzonych mocarstw wydelegowało swojego przedstawiciela. W przypadku Wielkiej Brytanii był nim wpływowy urzędnik Ministerstwa Spraw Zagranicznych w randze ambasadora, pięćdziesięciodwuletni sir William Strang, który pełnił także funkcję pełnoetatowego sekretarza generalnego organizacji. Na czele delegacji amerykańskiej i radzieckiej stanęli ambasadorowie tych krajów, uprzejmy i życzliwy John G. Winant oraz nieposiadający żadnej z tych zalet Fiodor Gusiew. Współcześni opisywali Gusiewa – który nie mając jeszcze czterdziestu lat, na polecenie Stalina jesienią poprzedniego roku zastąpił towarzyskiego kosmopolitę Iwana Majskiego – jako niesympatycznego stalinowskiego biurokratę o ciasnych horyzontach13. Jednakże obaj, Gusiew i Majski, angażowali się w prace komisji w znacznie mniejszym zakresie niż Strang. Większość żmudnej, codziennej roboty spadła naturalnie na doradców wojskowych, ekonomicznych i politycznych.

Po dziewięciu, jak przystało, miesiącach mozolnej pracy, 12 września – kiedy pierwsze amerykańskie patrole ostrożnie zapuszczały się na terytorium Rzeszy – Europejska Komisja Doradcza wydała na świat protokół kapitulacji i okupacji Niemiec. Delegaci trzech mocarstw złożyli na nim swoje podpisy pośród przepychu wytwornych wnętrz Lancaster House, umeblowanych w stylu fałszywego Ludwika XIV.

W skrócie rzecz ujmując, przyjęty dokument okrawał obszar Niemiec do granic z 1937 roku, to jest sprzed aneksji Austrii i Kraju Sudetów – i oczywiście sprzed wchłonięcia ogromnych połaci Polski w latach 1939–1940.

Przewidywał także utworzenie trzech stref okupacyjnych, które będą zarządzane oddzielnie. Miały one powstać z uwzględnieniem istniejących granic administracyjnych i liczby ludności. Ponadto sprzymierzeni zgodzili się wspólnie zarządzać stolicą kraju, Berlinem, przy pomocy organu, który będzie później znany pod nazwą Kommandatura.

O ile okupacja „strefy wschodniej” i wschodniej części Berlina przez wojska radzieckie była już ostatecznie postanowiona, o tyle kwestie dokładnej alokacji „strefy północno-zachodniej” (brytyjskiej) i „strefy południowo-zachodniej” (amerykańskiej) oraz brytyjskiego i amerykańskiego sektora Berlina pozostawiono formalnie otwarte.

Porozumienie więcej zagadnień pomijało, niż doprecyzowywało – w szczególności wciąż nie uzyskano prawdziwej zgody co do ewentualnego utworzenia w przyszłości zjednoczonego państwa niemiec­kiego – ale określało przynajmniej z grubsza granice obszarów, które po wojnie miały znaleźć się pod kontrolą poszczególnych mocarstw. O tym, gdzie w momencie kapitulacji zatrzymają się armie sprzymierzonych, zadecyduje oczywiście wojenny przypadek. Ustalono jednak, że gdy wybije godzina zwycięstwa, każdy z aliantów wycofa się do przydzielonej sobie strefy i podejmie niezwykle skomplikowane zadanie zarządzania ludnością podbitych Niemiec (a także jej nakarmienia i zapewnienia należytego schronienia).

To tyle, jeśli chodzi o teoretyczną mapę powojennych Niemiec. Jesienią 1944 roku wojna nie była jeszcze zakończona. Chociaż wszystko wskazywało na to, że wygrają ją alianci, liczyły się przede wszystkim fakty w terenie, a te wciąż jeszcze trzeba było ustalić. Ostateczną mapę powojennych Niemiec kreślono nie tuszem, lecz krwią.

To niezupełnie prawda, że amerykańskie patrole były pierwszymi alianc­kimi jednostkami, które przeniknęły na teren Niemiec. W czerwcu 1944 roku, wykorzystując zniszczenie Grupy Armii „Środek”, Armia Czerwona zbliżyła się na wschodzie do przedwojennej granicy Niemiec. Marszałek Żukow zaproponował Stalinowi, żeby wyzyskać zdobytą przewagę i wkroczyć do Prus Wschodnich, zanim Niemcy zdążą się przegrupować i zorganizować obronę. Radziecki dyktator uparł się jednak, że pierwszeństwo ma front w Polsce i na Bałkanach. Tak czy inaczej, 17 sierpnia radziecki patrol zapuścił się na chwilę do Prus Wschodnich w pobliżu przygranicznej miejscowości Stołupiany (Stallupönen), zamieszkanej przez sporą mniejszość litewską. W 1938 roku naziści przemianowali miasteczko na Erbenrode, ponieważ pierwotna nazwa raziła ich jako zbyt „nieniemiecka” (bo taka rzeczywiście była).

Dyszący żądzą zemsty żołnierze Armii Czerwonej musieli jednak poczekać jeszcze dwa miesiące z rozpoczęciem inwazji z prawdziwego zdarzenia. Generał Iwan Czerniachowski, dowodzący 3 Frontem Białoruskim, 16 października sforsował w końcu Niemen na wysokości Gołdapi i wkroczył z dużymi siłami do Prus Wschodnich. Wydał rozkaz zniszczenia formacji niemieckich wokół ważnych miast Insterburg (Wystruć) i Tilsit (Tylża) oraz oczyszczenia drogi do natarcia na stolicę prowincji i drugie co do wielkości miasto w całych Prusach – Königsberg (Królewiec).

Po początkowych sukcesach bezwzględnego natarcia Sowietów, którzy szybko zajęli kilka kolejnych miasteczek, niemiecka 4 Armia, dając dowody prawdziwego męstwa i wytrwałości, zdołała zatrzymać Czerniachowskiego, a nawet zmusić go do odwrotu. Ambitny trzydziestoośmioletni dowódca Armii Czerwonej, najmłodszy generał w II wojnie światowej, stracił w tak zwanej operacji gołdapsko-gąbińskiej siedemnaście tysięcy ludzi. Miał szczęście, że go za to nie zdegradowano, jak to się przytrafiło dowódcy 2 Frontu Białoruskiego Gieorgijowi Zacharowowi, który został w ten sposób ukarany za nieudaną, zakończoną krwawą rzezią próbę zajęcia dwóch przyczółków na rzece Narew na północny wschód od Warszawy14.

Dopiero na początku następnego roku Sowieci ponownie wkroczą do Niemiec, tym razem z naprawdę znacznymi siłami. Wcześniej jednak dadzą Niemcom i światu przerażający przedsmak tego, jak – przynajmniej na wschodzie – będzie przebiegała okupacja.

Wczesnym rankiem 21 października 1944 roku nad pofałdowanym kraj­obrazem Prus Wschodnich unosiła się jesienna mgła. Ciężkie pojazdy opancerzone drugiego batalionu radzieckiej 25 Brygady Pancernej toczyły się z łoskotem główną drogą prowadzącą na zachód, w głąb Prus Wschodnich, w kierunku ważnego miasta Gumbinnen (Gąbin). Po pięciu dniach od rozpoczęcia ofensywy przebiły się około pięćdziesięciu kilo­metrów w głąb Niemiec. Większość miejscowej ludności zdążyła uciec razem z wycofującymi się (chwilowo) oddziałami Wehrmachtu. Mimo to tamtego ranka Rosjanie napotkali konie i wozy czekające w kolejce przed mostem na rzece Angerapp (Węgorapa). Wjechali swoimi T-34 na most, miażdżąc pod gąsienicami wozy, zwierzęta i ludzi, i wtargnęli do opuszczonej, jak się wydawało, i bezbronnej wsi po drugiej stronie rzeki.

Nemmersdorf.

Większość z sześciuset trzydziestu siedmiu zarejestrowanych mieszkańców Nemmersdorfu (obecnie Majakowskoje w obwodzie kaliningradzkim) została ewakuowana. Ale, jak odkryli Rosjanie, nie wszyscy. Tych, którzy pozostali na miejscu, niewątpliwie spotkał przerażający los, ale źródła historyczne są tak zagmatwane, cała sprawa została tak ponaginana do bieżących potrzeb polityki czasu wojny, że trudno mieć pewność co do wszystkich szczegółów. Pewne wydaje się tylko to, że niemieckie oddziały szybko wróciły i podjęły kilka nieudanych prób odbicia miasteczka oraz mostu.

W czasie jednego z nalotów towarzyszących kontratakom wroga radzieccy żołnierze schronili się w zaimprowizowanym bunkrze, w którym jak się okazało, już wcześniej ukryło się czternaścioro niemieckich cywilów. Kiedy zagrożenie z powietrza ustało, sowiecki oficer rozkazał wszystkim opuścić schron. Wydaje się, że wkrótce potem rozpoczęła się rzeź cywilów. Niektórzy – na pewno wszystkie osoby z bunkra – zostali zastrzeleni z bliskiej odległości, inni skatowani na śmierć kolbami karabinów i narzędziami do kopania rowów.

Później tego samego dnia radzieckie jednostki pancerne otrzymały rozkaz wycofania się na łatwiejsze do obrony pozycje na wschodnim brzegu rzeki. Niemcy ponownie zajęli miasteczko i odkryli miejsce zbrodni oraz – rzekomo – pozostawioną obok wypalonego budynku tablicę z namalowanym ręką rosyjskiego żołnierza napisem: „Oto one, przeklęte Niemcy”.

Po ponownym zajęciu Nemmersdorfu przez Wehrmacht – i po wycofaniu się Sowietów, którzy na kolejne dwa i pół miesiąca pozostawili Prusy Wschodnie w rękach Niemców – rozpętała się jedna z największych bitew propagandowych II wojny światowej. Nie ulega wątpliwości, że Rosjanie dopuścili się w Nemmersdorfie (a także okolicznych miejscowościach, ale to nie na nich skoncentrowała się niemiecka propaganda) zbrodni i że z ich rąk śmierć poniosło kilkudziesięciu cywilów. Po ponad trzech latach patrzenia, jak niemiecka nawała pustoszy ich ojczyznę, wielu pełnych gniewu żołnierzy Armii Czerwonej uważało, że mają prawo do straszliwej i, w ostatecznym rachunku, niemożliwej do usprawiedliwienia zemsty. Niemniej jednak decyzja szefa hitlerowskiej propagandy Josefa Goebbelsa, by wykorzystać masakrę w Nemmersdorfie jako broń w walce o wzmocnienie niemieckiego oporu, a przy okazji oczernić aliantów w oczach neutralnego świata, doprowadziła do poważnego zafałszowania rzeczywistego przebiegu wydarzeń.

Już kilka dni po „krwawym, bestialskim czynie” rozpisywała się o nim cała nazistowska prasa i trąbiły kroniki filmowe, publikując drastyczne zdjęcia zwłok. Goebbels, który bardzo zaangażował się w tworzenie „ostatniej linii oporu” –– Volkssturmu, czyli oddziałów pospolitego ruszenia złożonych z ludzi zbyt młodych lub zbyt starych, by walczyć na froncie, albo po prostu trwale niezdolnych do służby wojskowej – postanowił zmienić taktykę w wojnie propagandowej. Pod koniec 1944 roku sytuacja była tak rozpaczliwa, że przestało wystarczać triumfowanie przy każdym zwycięstwie i wypieranie się porażek. Nowa metoda Goebbelsa polegała na systematycznym rozbudzaniu w ludności niemieckiej strachu, który miał wzmocnić wolę oporu. Siłą rzeczy Niemcy musieli kontynuować walkę nie z wiary w ostateczne zwycięstwo, lecz z lęku przed klęską i rzezią z rąk słowiańskich „podludzi”. Minister propagandy konsekwentnie i bez skrupułów pokazywał przerażające obrazy trupów.

Kiedy wiadomość o zbrodniach sowieckich żołnierzy dotarła do Berlina, Goebbels natychmiast zdecydował, że „wykorzysta je do przeprowadzenia wielkiej kampanii agitacyjnej w prasie”15. Powstała „międzynarodowa” komisja badania zbrodni wojennych (w rzeczywistości złożona niemal wyłącznie z przedstawicieli państw kolaborujących z Niemcami), utworzona w pośpiechu przez Eberharda Tauberta, jednego z najbliższych współpracowników ministra propagandy. Wstrząsające zdarzenia w Prusach Wschodnich zostały szeroko nagłośnione w Niemczech i na ziemiach okupowanych. Również w państwach neutralnych prasa podchwyciła ten temat.

W ulotkach i gazetach drukowano zdjęcia martwych kobiet i dziewcząt z zadartymi spódnicami, jakby najpierw zostały zgwałcone (komisja medyczna kierowana przez Karla Gebhardta, osobistego lekarza Reichsführera-SS Himmlera, stwierdziła, że na wszystkich kobietach dokonano gwałtu). Pewne przesłanki wskazują na to, że ubrania kobiet zostały ułożone w ten sposób przez zespół fotografów w celu wywołania odpowiedniego wrażenia; istnieją bowiem kolejne zdjęcia z tej samej kliszy, najpierw ukazujące kobiety ubrane normalnie, a następnie z odzieżą w nieładzie16.

Nie ulega wątpliwości, że masakra w Nemmersdorfie wydarzyła się naprawdę. Mniej pewne wydaje się, że wszystkie kobiety schwytane przez sowieckich żołnierzy rzeczywiście zostały zgwałcone. Jedyny naoczny świadek, postrzelona i zostawiona na pewną śmierć kobieta, był w stanie potwierdzić jedynie zbrodnicze zamiary rosyjskich okupantów.

Częściowo niepełnosprawna Gerda Meczulat mieszkała ze swoim siedemdziesięciojednoletnim ojcem na zachodnim brzegu rzeki. Herr Meczulat odmówił opuszczenia wioski wraz z innymi uciekinierami i schronił się z córką w bunkrze. Jej świadectwo potwierdza niebezpieczną nieprzewidywalność, która stanie się typową cechą zachowania radzieckich żołnierzy w Niemczech. Z początku, w bunkrze, wydawali się dosyć życzliwie odnosić do wystraszonych Niemców – chociaż to prawda, że w oczekiwaniu na odwołanie alarmu przetrząsnęli ich torby. Dopiero kiedy pojawił się oficer, atmosfera się zmieniła. W sposób drastyczny i tragiczny w skutkach. Oficer zaczął wyszczekiwać ostrym tonem rozkazy. Niemieckim cywilom kazano opuścić bunkier.

„Kiedy wychodziliśmy – powiedziała niemieckim władzom Fräulein Meczulat po ponownym zajęciu Nemmersdorfu przez Niemców – po obu stronach wyjścia stali żołnierze z karabinami w pogotowiu. Upadłam, bo od urodzenia jestem ułomna, szarpnięciem poderwano mnie na nogi, ale byłam tak osłabiona, że straciłam przytomność. Kiedy się ocknęłam, usłyszałam krzyk dzieci i strzały. A potem wszystko ucichło”17.

Niedoszły zabójca Gerdy Meczulat chybił. Dlatego jako jedyna z kilkudziesięciorga cywilów ocalała.

Już w pierwszych dniach po masakrze zaczęły krążyć podsycane przez kampanię prasową Goebbelsa historie o nagich kobietach ukrzyżowanych na drzwiach stodół, masowych gwałtach i rzeziach. Nemmersdorf stał się symbolem „bolszewickiego” barbarzyństwa (oczywiście niewiązanego nigdy z potwornościami rutynowo popełnianymi przez najbardziej zdziczałe z niemieckich oddziałów w okupowanej Rosji).

W istocie wydaje się, że we wszystkich tych opowieściach tkwi ziarno prawdy, ale – podobnie jak publikowane przez niemieckie gazety zdjęcia – zostały one pozbierane z różnych miejsc zbrodni i zestawione tak, by pasować do zdarzenia w Nemmersdorfie, na którym zdecydował się skupić reżim. Według bardziej chyba wiarygodnego raportu, sporządzonego pięć dni później przez majora sztabowego Wehrmachtu, który z ramienia armii prowadził dochodzenie w sprawie wszystkich zbrodni popełnionych tamtego dnia na drodze do Gąbina, w Nemmersdorfie znaleziono dwadzieścia sześć ciał (trzynaście należących do kobiet, osiem do mężczyzn i pięć do dzieci). W większości przypadków przyczyną śmierci był strzał w głowę lub w klatkę piersiową. Na czaszkach niektórych małych dzieci pozostały wgniecenia od uderzenia kolbą karabinu. Jednej z kobiet po śmierci odcięto piersi. Raport nie wspomina o gwałtach. Jednakże opisując kolejne trzynaście ciał (trzy męskie, cztery kobiece i sześć dziecięcych), znalezionych dwa kilometry dalej na tej samej drodze, gdzie mała grupa pechowych uciekinierów wpadła w ręce sowieckich żołnierzy, major zauważa, że „części intymne wszystkich kobiecych zwłok były obnażone. W przypadku trzech kobiet należy przyjąć, że doszło do gwałtu”18.

Bez względu na to, jak przedstawia się pełna prawda o wydarzeniach w Nemmersdorfie – a nawet poważnym źródłom wciąż zdarza się dopuszczać szalonej przesady19 – nie ulega wątpliwości, że doszło tam do niewybaczalnej zbrodni, pierwszej z wielu popełnionych przez radzieckich żołnierzy na niemieckiej ziemi, kiedy „wojna wróciła do Rzeszy”. Z pewnością sytuacja w Prusach Wschodnich wyglądała zupełnie inaczej niż w zajętym miesiąc wcześniej Roetgen.

Był to początek męczeństwa Niemców na wschodnich ziemiach dawnej Rzeszy.

W końcu października 1944 roku Sowieci, nękani przez skuteczne niemieckie kontrnatarcia, wycofali się z Prus Wschodnich. Chociaż nagłośnienie przez Goebbelsa masakry w Nemmersdorfie z pewnością ułatwiło pobór do Volkssturmu, wywołało również coś bardzo bliskiego paniki wśród cywilnych mieszkańców prowincji. Mimo utrzymującego się przez kolejne dwa miesiące niepewnego impasu oraz wyraźnej niechęci niemieckich władz na zachód popłynęła rzeka uciekających przed Sowietami uchodźców.

Sam Hitler również wyruszył na zachód. 21 listopada 1944 roku opuścił kwaterę główną w Prusach Wschodnich, Wilczy Szaniec (Wolfsschanze), z której niemal od samego początku dowodził wojną z Rosją, by nigdy już tam nie powrócić. Przebywanie w oddalonym o niespełna sto kilometrów od linii frontu Wolfsschanze stało się po prostu zbyt ryzykowne.

Tak czy inaczej, po gwałtownym załamaniu się frontu wschodniego latem 1944 roku sytuacja, przynajmniej tymczasowo, nieco się ustabilizowała. Z nadejściem ostatniej wojennej zimy postępy wojsk radzieckich zostały w znacznym stopniu zahamowane. Przed następnym wielkim natarciem Armia Czerwona musiała skonsolidować linie uzupełnień, zaopatrzenia i łączności.

Podobny impas nastąpił na zachodzie. Po desancie w Normandii wojska anglo-amerykańskie początkowo parły do przodu jak burza. Zaledwie trzy miesiące po uchwyceniu przyczółka we Francji przekroczyły granice Niemiec. Upadły Paryż i Bruksela. Po 15 sierpnia drugi desant na francuskie wybrzeże Morza Śródziemnego o kryptonimie operacja „Dragoon” błyskawicznie wyparł Niemców z południowej i południowo-wschodniej Francji. Naziści stracili wiele tysięcy doświadczonych żołnierzy, zabitych, rannych lub wziętych do niewoli. Zaczął się chaotyczny odwrót. Mówiło się, że wojna zakończy się jeszcze w 1944 roku, że siły anglo-amerykańskie dotrą do serca Rzeszy, zanim Hitler zdąży przygotować obronę.

Ale Niemcy także mobilizowali wszystkie swoje siły na zachodzie. Wojska sprzymierzonych, zmęczone po trzech miesiącach bojów z marszu, walczące na końcu bardzo długich i narażonych na ataki wroga linii zaopatrzenia, stanęły przed naturalną zaporą Renu oraz porośniętych puszczą Wogezów i Ardenów. Znów trzeba było płacić wysoką cenę za każdy zdobyty kilometr. Brytyjski desant powietrzny w dolnym biegu Renu na wysokości Arnhem w trzecim tygodniu września skończył się heroiczną – i krwawą – katastrofą, pierwszą poważną porażką aliantów od lądowania w Normandii.

W innych miejscach postępy wojsk sprzymierzonych były skromne. Pierwszym zajętym przez aliantów dużym skupiskiem ludności niemieckiej było historyczne miasto Akwizgran. To właśnie tam jedenaście i pół wieku wcześniej odbyła się koronacja Karola Wielkiego, pierwszego Świętego Cesarza Rzymskiego, i tam znajdują się groby wielkiego władcy i jego następcy. Akwizgran leży zaledwie dwadzieścia kilometrów na północny zachód od Roetgen.

Reszta tekstu dostępna w regularniej sprzedaży.Przypisy końcowe

Wprowadzenie

1 Zob. M. Balfour, Another Look at Unconditional Surrender, „International Affairs” 1970, vol. 46, no. 4, s. 720 i nn. Radziecki dyktator został zaproszony, ale odmówił przybycia, tłumacząc się, że jest zbyt zajęty zwycięską walką z Wehrmachtem pod Stalingradem. Pierwsza konferencja Wielkiej Trójki odbyła się dopiero w listopadzie tego samego roku w Teheranie.

2 Cyt. tamże, s. 728.

3 Zob. M. Beschloss, The Conquerors: Roosevelt, Truman and the Destruction of Hitler’s Germany 1941–1945, s. 13. Beschloss podkreśla (s. 11), że pod koniec I wojny światowej Roosevelt, wówczas młody asystent sekretarza marynarki wojennej, także zajmował twarde stanowisko, twierdząc, że Niemcy muszą zostać „okrojone i oczyszczone, oraz bez powodzenia nawołując do alianckiej ofensywy w głąb terytorium Niemiec”. Oświadczył, że „tylko klęska może czegoś Niemców nauczyć”.

4 Hansard, HC Deb, zapis obrad Izby Gmin z 22 lutego 1944, vol. 397, CC663–795 (debata przed zamknięciem sesji parlamentu): przemówienie premiera dotyczące sytuacji międzynarodowej.

5 W tłumaczeniu na angielski „…to ja jestem Holendrem” (po polsku powiedzielibyśmy „…Chińczykiem”).

1 W głąb Rzeszy

6 K. D. H§enke, Die Amerikanische Besetzung Deutschlands („Quellen und Darstellungen zur Zeitgeschichte”, Hrsg. Institut für Zeitgeschichte, Bd. 27), s. 122.

7 Ch. B. MacDonald, The Siegfried Line Campaign, s. 3. Także dla dalszego ustępu.

8 Za V. Koop, Besetzt: Amerikanische Besatzungspolitik in Deutschland, s. 25 i nn.

9 Henke, dz. cyt., s. 169 i nn.

10 Relacja naocznego świadka przekroczenia granicy zob. w: A. E. Roberts, Five Stars to Victory: A True Story of Men and Tanks, rozdział III:Rhineland (bez nru strony), zawierająca opis bohaterskich czynów zespołu taktycznego „Lovelady”, opublikowana prywatnie w 1949 roku, a obecnie dostępna również online: http://www.3ad.com/history/wwl/features.pages/five.stars.htm. Kapitan Roberts, z zawodu lekarz, przeszedł kampanię w Europie jako główny oficer medyczny tego oddziału.

11 Henke, dz. cyt., s. 170.

12 Strona internetowa Roetgen: http://de./lokales/geschichteo3.php.

13 Zob. S. Kudryashov, Stalin and the Allies: Who Deceived Whom?, „History Today” 1995, vol. 45, no. 5. Sir Archibald Clark Kerr, ambasador brytyjski w Moskwie, opisał go Churchillowi jako „grubiańskiego, niedoświadczonego faceta o złych manierach”.

14 O początkowej fazie walk o Prusy Wschodnie zob. E. Mawdsley, Wojna nazistowsko-sowiecka, s. 400 i nn.

15 Zob. artykuł B. Fischa Nemmersdorf, Oktober 1944, nach wie vor ungeklärt, w: G. Überschär, Hrsg., Orte des Grauens: Verbrechen im Zweiten Weltkrieg, s. 161 i nn.

16 Dyskusja na ten temat i inne zob. tamże, s. 155 i nn. Fisch rozważa nawet poważnie – chociaż w końcu ją odrzuca – możliwość, że całe to wydarzenie było niemiecką prowokacją, przeprowadzoną przez oddział niemiecki przebrany w mundury Armii Czerwonej. Zob. także G. Knopp, Die grosse Flucht: Das Schicksal der Vertriebenen, s. 37 i nn.

17 Cyt. w: „Der Spiegel”, 2/2002 (1 czerwca 2002), Der Treck nach Western, s. 10.

18 Raport majora Hinrichsa z 29 października 1944 roku – facsimile w posiadaniu autora.

19 Por. I. Denny, Upadek twierdzy Hitlera. Bitwa o Królewiec, s. 121. Pani Denny pisze: „Schwytano i zgwałcono wszystkie kobiety, a niektóre zostały ukrzyżowane na drzwiach domów i wrotach stodół. Wojska niemieckie odbiły wieś po dwóch dniach. Znaleziono tam ciała prawie wszystkich 635 mieszkańców”. Ponieważ wiadomo dokładnie, że prawie wszyscy mieszkańcy Nemmersdorfu uciekli przed nadejściem Sowietów, trudno zgadnąć, gdzie uzyskała taką informację i dlaczego postanowiła jej nie kwestionować. Jak się wydaje, zostało również dowiedzione, że choć rzeczywiście torturowano i zabijano w ten sposób kobiety, te akty przemocy wydarzyły się gdzie indziej. Nemmersdorf, jak wiele innych symbolicznie ważnych miejsc masowych zbrodni, musiał zostać wyposażony w cały repertuar dodatkowych potworności.WYDAWNICTWO CZARNE Sp. z o.o.

www.czarne.com.pl

Sekretariat: ul. Kołłątaja 14, III p., 38-300 Gorlice

tel. +48 18 353 58 93, fax +48 18 352 04 75

[email protected],[email protected]

[email protected],[email protected]

[email protected]

Redakcja: Wołowiec 11, 38-307 Sękowa

[email protected]

Sekretarz redakcji: [email protected]

Dział promocji: ul. Marszałkowska 43/1, 00-648 Warszawa,

tel./fax +48 22 621 10 48

[email protected],[email protected]

[email protected],[email protected]

[email protected]

Dział marketingu: [email protected]

Dział sprzedaży: [email protected]

[email protected],[email protected]

Audiobooki i e-booki: [email protected]

Skład: d2d.pl

ul. Sienkiewicza 9/14, 30-033 Kraków

tel. +48 12 432 08 52,

[email protected]

Wołowiec 2016

Wydanie I
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: