Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Wystarczy jeden dotyk - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Rok wydania:
2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
10,99

Wystarczy jeden dotyk - ebook

Matt nie może zapomnieć Claire, która dwanaście lat temu rzuciła go bez słowa. Postanawia zwabić ją do łóżka i zdobyć odpowiedzi na dręczące go pytania. Potem ją porzuci. Nie wie, że jeden dotyk tej kobiety rozpali w nim dawno zapomniane uczucie...

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-276-3004-9
Rozmiar pliku: 627 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ PIERWSZY

– Mówią, że wystąpisz na aukcji singielek.

Claire podniosła wzrok znad dzbanka, z którego nalewała kawę Rudy’emu Windonowi, jednemu z najstarszych stałych bywalców jej restauracji. Zauważyła, że Victor Ballard spogląda na nią zza baru pożądliwym wzrokiem. Zmusiła się, by nie przewrócić oczami (dziś nie miała czasu na opieranie się zalotom Vica) i zaczęła wycierać ściereczką bar przy filiżance Rudy’ego, starzejącego się już farmera i członka rady szkolnej.

– Daj znać, Rudy, jeśli będziesz chciał coś jeszcze zamówić – powiedziała.

– Nie, słoneczko, wystarczy mi ten muffin.

Odstawiła dzbanek na podgrzewacz. Vic wstał i ruszył w jej kierunku. W miasteczku, w którym oboje dorastali, a teraz mieszkali, Vic uważał się za doskonałą partię. Claire wiedziała, że jest draniem.

– Czyli wreszcie mam szansę na randkę z tobą?

Odwróciła się przodem do baru, jednocześnie rozglądając się wokół w płonnej nadziei, że ktoś jej potrzebuje. Uśmiechnęła się z przymusem.

– To prawda. Jutro wieczorem będę na aukcji.

Na jego twarzy pojawił się uśmiech, którym pewnie oczarowałby połowę kobiet w miasteczku. Niestety, ona należała do tej drugiej połowy, odpornej na śliską powierzchowność Vica. Co z tego, że ma kwadratową żuchwę superbohatera i błękitne oczy chłopca z chóru kościelnego, skoro jego wyreżyserowany urok przyprawia ją o ból brzucha.

– Dobrze, że odkładałem na ten cel – powiedział.

– Pewnie tak.

Jakby musiał odkładać… Pochodził z jednej z najbogatszych rodzin z Palo Verde. Ale to był najłagodniejszy z zarzutów, które Claire miała wobec niego. Prawdziwym powodem, dla którego nigdy z własnej woli nie poszłaby z nim na randkę, było to, że zbytnio przypominał jej swojego brata o imieniu Matt.

Młodszy Ballard był równie przystojny, ale nie szastał pieniędzmi tak jak Vic. Claire uważała, że jest o wiele atrakcyjniejszy. A raczej myślała tak, kiedy była młoda i głupia. Przez sześć krótkich tygodni, mając osiemnaście lat, wierzyła, że taki chłopak może ją pokochać. Wmówił jej, że marzenia o miłości z bajki się spełniają. Nigdy mu tego nie wybaczy.

Vic był tylko wredny. Matt złamał jej serce.

Na szczęście to ten pierwszy co najmniej raz dziennie wpadał do restauracji, natomiast Matt nie wrócił do Palo Verde. Nie lubił tego miasteczka pewnie tak samo jak Claire. Kiedy się rozstali, był jednym z założycieli doskonale prosperującej firmy FMJ Inc. z siedzibą pod San Francisco i jej głównym specjalistą do spraw technologii. Założył ją na studiach, z kolegami ze szkoły średniej, Fordem Langleyem i Jonathonem Bagdonem. Już wcześniej potrafili lokować pieniądze w dochodowych przedsięwzięciach. To wszystko uczyniło z Matta człowieka naprawdę zamożnego, jeszcze bardziej niedostępnego dla niej niż za młodu.

– Czyli plotki są prawdziwe? – zapytał Vic. – W końcu zrywasz z zasadą „żadnych randek”?

– To w zbożnym celu – oświadczyła.

Towarzystwo Dobroczynne w Palo Verde wydawało przyjęcie w celu zebrania środków na zakup książek dla dzieci do nowej biblioteki. W aukcji singielek brały udział głównie młode panny, a nie ciężko pracujące kobiety, jak ona sama. Wiedziała, że nie pasuje do tego towarzystwa. Ale gdy jedna z uczestniczek złamała nogę, Towarzystwo namówiło Claire, by ją zastąpiła. Nie mogła odmówić. Sama w okresie trudnej młodości często szukała azylu w starej bibliotece. Cel aukcji był bliski jej sercu, nawet jeśli oznaczał randkę z takim draniem jak Vic.

Nie rozumiała, dlaczego Vic zabiega o jej względy. Zniszczył życie jej siostrze. Na pewno nie sądzi, że Claire jest nim zainteresowana. Mimo to nieustannie się do niej zaleca. Ego Vica najwyraźniej nie ma granic. Poza tym byłoby gorzej, gdyby do aukcji stawał Matt. Z dwojga złego Claire wolała już tego, którego kiedyś nie kochała.

– Dajesz tysiąc dolarów za… za muffiny? – Zza pleców Matta dobiegł kobiecy głos. – Jak na kogoś, kto nie chciał tu nawet przyjść, wydajesz na ciastka mnóstwo.

Matt skończył wpisywać numer swojej tabliczki w formularzu aukcyjnym, wyprostował się i odwrócił. Rozpoznał ironiczny głos Kitty Biedermann. Na początku roku FMJ wykupiło jej firmę, Biedermann Jewelry. Choć FMJ specjalizowało się w przejmowaniu spółek zajmujących się nowoczesnymi technologiami, a nie sklepów jubilerskich, decyzja okazała się korzystna. Dodatkowo Ford zakochał się w ponętnej Kitty. Matt wcale mu się nie dziwił.

Wyglądała jak zwykle cudownie. Ubrana w karmazynową sukienkę koktajlową, z włosami spływającymi w artystycznym nieładzie na ramiona, przyćmiła wszystkie kobiety obecne na aukcji. Cmoknął ją w policzek.

– To doskonałe muffiny – odrzekł.

Uśmiechnęła się zaczepnie.

– Nie wątpię – powiedziała.

Kitty była wspaniała. Sam by się nią zainteresował, gdyby nie wyszła za jego najlepszego przyjaciela.

– Kiedy w końcu pozbędziesz się Forda i uciekniesz ze mną? – Kitty powędrowała wzrokiem do baru, gdzie mąż stał w kolejce po drinki. Jej spojrzenie wyrażało tak głębokie uczucie, że Matt poczuł ucisk w dołku, ale chwilowo nie chciał się zastanawiać nad jego przyczyną.

Na twarzy Kitty pojawiło się udawane współczucie.

– Nie znalazłeś partnerki, z którą mógłbyś tu przyjechać? – Pokręciła głową. – Ach, te modelki. Mają za chude tyłki na długą podróż samochodem.

Matt zaśmiał się mimo podłego nastroju.

– Tak, to istna epidemia. Wszystkie są jak szczapy.

W tym momencie pojawił się Ford z drinkami.

– Niech zgadnę! Pewnie Matt chce cię złapać na opowieść typu „rodzice mnie nie kochali”.

Matt wsunął tabliczkę aukcyjną w tylną kieszeń i odebrał od Forda piwo.

– Uważasz, że byłbym w stanie oczarować Kitty?

– W jedną minutę.

Nagle jak spod ziemi wyrosła matka Matta.

– Tu jesteś, kochanie! Prezes Towarzystwa Dobroczynnego błaga, żebym was sobie przedstawiła! – zawołała, udając przesadnie dobry nastrój i całując powietrze w pobliżu policzka syna.

– Moja najukochańsza mamusieńka! – rzekł Matt, naśladując jej intonację.

Zmarszczyła brwi, ale nie skomentowała tego. Ford i Kitty przywitali się z nią, po czym dyskretnie zniknęli.

– Proszę cię, nie nazywaj mnie tak – wyszeptała mu do ucha.

– To wyraz miłości – odparł obojętnym tonem, sącząc piwo. Żałował, że nie ma czegoś mocniejszego.

– Nieprawda. To obraźliwe. Wiesz, że tego nie znoszę – wycedziła, ledwie poruszając ustami. Gdyby nie zastrzyki z botoxu, na jej twarzy pewnie malowałaby się dezaprobata.

– A ty wiesz, że nie znoszę, kiedy przedstawiasz mnie swoim znajomym, jakbym był kucykiem.

– Doskonale. Żadnego przedstawiania. – Wzięła Matta pod rękę, gotowa ruszyć w głąb sali. – Mam nadzieję, że zalicytowałeś wysoko.

Kiedy pokazał jej swą ofertę, cmoknęła z dezaprobatą.

– Tysiąc dolarów za muffiny? To nie na miejscu.

– To ty powiedziałaś, że mam licytować wysoko.

– Nie udawaj głupka!

– Tak się składa, że lubię muffiny z Cutie Pies – powiedział.

Kiedy był nastolatkiem, przesiadywanie w tej restauracji stanowiło jeden z najjaśniejszych momentów jego życia. Matka pokręciła głową.

– W jaki sposób Chloe ma dostarczać ci po muffinie dziennie, skoro dojazd do ciebie zabiera trzy godziny?

– Na pewno sobie poradzi – odparł.

Rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu Forda i Kitty, chcąc wyrwać się z objęć matki. Niestety, chyba przenieśli się z pełnymi talerzami do sali balowej, gdzie wokół parkietu ustawiono stoliki i gdzie miała odbyć się aukcja. Nagle dotarły do niego słowa matki.

– Jaka Chloe? Doris Ann nie prowadzi już Cutie Pies?

Niezbyt interesowało go, co dzieje się w miasteczku, ale wcześniej zaplanował, że rano wpadnie do restauracji, by zobaczyć się z gadatliwą starszą panią. Dawniej marzył o tym, żeby mieć taką właśnie matkę. Mimo szorstkiego stylu bycia była dobrą i miłą kobietą.

– Nie, już dawno przeszła na emeryturę. Interes oddała siostrzenicy. Jakiejś Chloe. A może Clarissie.

Estelle zorientowała się, że Matt stanął jak wryty.

– Co się stało? – spytała.

– Claire – powiedział. – Nazywa się Claire Caldiera.

Odważnie napotykając świdrujące spojrzenie matki, uśmiechnął się i na wszelki wypadek wzruszył ramionami.

– W szkole była kilka lat niżej ode mnie.

Matka najwyraźniej zaakceptowała to wyjaśnienie i znów wzięła go pod rękę.

– Zawsze miałeś głowę do szczegółów.

– Nie wiedziałem, że wróciła tutaj – powiedział, udając, że niewiele go to obchodzi.

Kiedy widział ją po raz ostatni, wyjeżdżała do Nowego Jorku rozpocząć nowe życie ze swym chłopakiem Mitchem. Zanim rzuciła Matta, znała Mitcha od siedemdziesięciu sześciu godzin. Bez wahania wskoczyła z nim na motocykl i wyruszyła na poszukiwanie przygody. Nic dziwnego, że tak dobrze to pamięta. Przecież ma głowę do szczegółów.

– O tak, lata temu.

Tak bardzo skupił się myślami na Claire, że nie zauważył, jak matka doprowadziła go do sali balowej. Otwierając drzwi, zmusił się do słuchania jej słów.

– …ale znasz swojego brata. Jak wbije sobie coś do głowy, to już koniec.

– Uparty jak osioł – odrzekł Matt beznamiętnie.

Konferansjer był już na scenie i entuzjastycznie opowiadał o wysiłkach organizatorów.

Matka spojrzała na niego uważnie.

– Nieładnie o nim mówisz.

– To nie miał być komplement. O co chodzi mu tym razem? – zapytał.

– O tę singielkę.

Matt spojrzał na scenę, gdzie za konferansjerem stało sześć elegancko ubranych kobiet. Wyglądały jak uczestniczki konkursu miss piękności. Pięć ślicznych kobiet, ale bez wyrazu. A obok nich stała Claire Caldiera.

Mimo upływu lat jej widok zauroczył Matta, ale i wyostrzył zmysły. Dzięki temu usłyszał zakończenie tyrady matki.

– Nie mam pojęcia, dlaczego ma zamiar wylicytować tę całą Chloe.

– Claire – wymamrotał Matt, czując ukłucie w sercu.

– Okej. Claire, Chloe, wszystko jedno. Chodzi o to…

Ale Matt znów przestał słuchać matki. Claire nie tylko wróciła do Palo Verde, ale i jest tu dzisiaj. Tuż przed nim. Na scenie. Czyli jego wiecznie rywalizujący wredny brat uparł się, by wylicytować randkę z Claire? Cóż, będzie musiał wygrać z Mattem. W końcu Matt i Claire muszą sobie jeszcze coś wyjaśnić.

W świetle reflektorów Claire praktycznie nie widziała publiczności. To mało przyjemne doświadczenie dla osoby nieprzyzwyczajonej do świateł sceny. Teraz żałowała, że zostanie przedstawiona jako ostatnia.

Próbowała nie wiercić się w trakcie nużącej licytacji pozostałych singielek, której towarzyszyły podniecone gwizdy i wesołe komentarze. Publiczność zaczynała się nieco nudzić. Coraz głośniejszy stawał się gwar rozmów i stukanie sztućcami o talerze.

W końcu przyszła kolej na Claire. Stanęła obok konferansjera, Rudy’ego Windona.

– Claire, wyglądasz na przerażoną – szepnął Rudy, opuszczając mikrofon, by nie usłyszała go publiczność.

Próbowała się uśmiechnąć.

– Cóż, pierwszy raz w życiu sprzedaję się w celu charytatywnym.

Rudy zaśmiał się.

– Dasz sobie radę – szepnął. Jego serdeczny uśmiech dodał jej otuchy.

Podniósł mikrofon do ust.

– A teraz nasza miejscowa piękność, Claire Caldiera. Pewnie każdy już wie o postanowieniu Claire, że nie będzie chodzić na randki. Wyjaśnij nam, Claire, dlaczego nie dajesz szans mężczyznom z Palo Verde?

Przez sekundę zastanawiała się, co odpowiedzieć. „Miałam dość tego, że nazywano mnie prowokatorką, bo nie wskakiwałam nikomu do łóżka na pierwszej randce”. Tak, to niezłe. A może coś innego. „Kobiety w mojej rodzinie są wyjątkowo płodne i mają fatalny gust, jeśli chodzi o mężczyzn, dlatego wolę nie ryzykować”. To z pewnością skłoni ich do podniesienia stawki. No i jeszcze to: „Lata temu pewien drań złamał mi serce i nadal z tego powodu cierpię”. Nie, tego nie powie głośno nawet samej sobie. To zbyt żałosne.

W końcu uśmiechnęła się niepewnie, choć w zamierzeniu figlarnie.

– Codziennie wstaję o czwartej, żeby upiec muffiny, które tak lubicie, a większość mężczyzn nie chce umawiać się przed osiemnastą.

Rudy pogłaskał się z lubością po brzuchu.

– Panowie, to wasza jedyna szansa, żeby Claire nie poszła wcześnie spać! – zawołał.

Słysząc śmiech widowni, Claire nieco się odprężyła. Może uniknie totalnej klęski.

– Rozpoczynamy licytację od pięciuset dolarów – oznajmił Rudy, puszczając do niej oko.

Claire poczuła drżenie nóg. Pięćset dolarów? Żaden zdrowy na umyśle facet nie zapłaci tyle za randkę z nią. Kiedy już chciała uciec ze sceny, ktoś na widowni podniósł tabliczkę.

– Pięćset – rzekł Rudy. – Pięćset dolarów po raz pierwszy. Czy ktoś da pięćset pięćdziesiąt?

Poczuła ulgę, ale i lekkie zaciekawienie. Kto to był? Gdy jej wzrok przywykł już nieco do światła, dojrzała, że tabliczkę podniósł Vic. Żadna niespodzianka.

– Kto da pięćset pięćdziesiąt? Pięćset po raz pierwszy, po raz drugi…

Claire westchnęła, oswajając się z myślą, że przez cały wieczór będzie narażona na koński urok Vica.

– Pięćset po raz… Pan z tyłu zaoferował właśnie pięćset pięćdziesiąt!

W świetle reflektorów Claire widziała tylko zarys sylwetki mężczyzny, natomiast rozpoznali go wszyscy pozostali. Przez widownię przebiegł cichy pomruk.

– Czy ktoś da sześćset?

Vic siedział na tyle blisko sceny, że Claire dostrzegła jego minę. Odwrócił głowę. Kiedy znów spojrzał na scenę, na jego twarzy malowała się determinacja. Uniósł tabliczkę.

– Sześćset! – zawołał Rudy. – Kto da siedem…

Zanim skończył, podniosła się tabliczka z tyłu.

– Siedemset dolarów! Kto da osiemset?

Moment później Claire zakręciło się w głowie. Tysiąc. Tysiąc pięćset. Dwa tysiące. Pięć.

Suma rosła. Licytacja wymknęła się spod kontroli, a na widowni zapanowała nienaturalna cisza. Wszyscy patrzyli to na Vica, to na tajemniczą postać z tyłu. Było jasne, że ta wojna nie toczy się o Claire. Chodzi najwyraźniej o jakąś zadawnioną rywalizację między mężczyznami. Ona jest tylko nagrodą dla zwycięzcy.

Nagle poczuła, że serce bije jej jak szalone. Jest tylko jeden człowiek, którego Vic uważa za swojego adwersarza. Ale to nie może być Matt. Nie dałby nawet dziesięciu dolarów za randkę z nią, a co dopiero dziesięć tysięcy, które właśnie zalicytował Vic.

Dziesięć tysięcy. Przecież to szaleństwo. Oferent z tyłu najwyraźniej doszedł do podobnego wniosku. Przez trwającą wieczność sekundę nie reagował. A potem przez następną. I jeszcze jedną.

Rudy trajkotał głośno, wychwalając zalety Claire, lecz mężczyzna z tyłu sali nie podnosił tabliczki.

– Tak łatwo pan rezygnuje? – zapytał Rudy.

Claire nie widziała, czy mężczyzna zareagował.

– Vic Ballard zaoferował dziesięć tysięcy dolarów. Dziesięć tysięcy po raz pierwszy, po raz drugi…

– Dwadzieścia tysięcy!

Bez wątpienia to już koniec licytacji. Mężczyzna z ostatniego rzędu wstał i wyszedł z cienia.

Ubrany był w idealnie skrojony smoking. Tym razem miał krótko przystrzyżone włosy, a nie potarganą czuprynę przypominającą strzechę, jak wtedy, gdy widzieli się ostatnio. Rozpoznała go natychmiast. Nie dlatego, że widywała jego zdjęcia w czasopismach.

Bez względu na ubiór i okoliczności zawsze rozpoznałaby Matta.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: