Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Z Tobą jednym. Listy Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej i Stefana Jasnorzewskiego - ebook

Wydawnictwo:
Seria:
Data wydania:
25 lutego 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Z Tobą jednym. Listy Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej i Stefana Jasnorzewskiego - ebook

Zbiór korespondencji Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskej i Stefana Jasnorzewskiego, jej trzeciego męża, w okresie wojny pilota RAF-u, to rozpisana na dwa głosy opowieść o trudnych  latach 1940–1945, gdy oboje przebywali w Anglii, jednak z daleka od siebie, widując się tylko od czasu do czasu.

Opowieść zdumiewająca, napisana wyrafinowanym, a zarazem pełnym humoru językiem. Humoru, który pozwalał choć trochę złagodzić wojenny koszmar i wszelkie, w tym finansowe, niedostatki życia.

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-280-1731-3
Rozmiar pliku: 4,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

Listy Marii z Kossaków Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej i jej trzeciego męża, Stefana Jasnorzewskiego, to jedna z najpiękniejszych kart polskiej epistolografii. Maria i Stefan poznali się i pobrali na początku lat trzydziestych XX wieku; ona była znaną już poetką i dramatopisarką, on młodym lotnikiem. W okresie przedwojennym małżonkowie rzadko się rozstawali, toteż w tym czasie mało do siebie pisali; najwięcej listów wymieniali w latach 1940–1945, gdy oboje znaleźli się na emigracji, ale przebywali w różnych miejscowościach. Kres tej korespondencji położyła śmierć poetki w lipcu 1945 roku.

Maria wywodziła się ze znanej rodziny artystów o korzeniach ziemiańskich, która w drugiej połowie XIX wieku osiedliła się w Krakowie. Siedziba zwana Kossakówką była miejscem, gdzie tworzyły kolejne pokolenia malarzy: znakomity batalista i autor scen rodzajowych Juliusz, potem jego syn Wojciech, kontynuujący tradycje malarstwa historyczno-batalistycznego i rodzajowego, wreszcie syn Wojciecha, Jerzy, również malarz, nawiązujący do swoich poprzedników. Maria była córką Wojciecha, młodszą siostrą Jerzego i starszą Magdaleny, która zasłynęła później jako autorka utworów satyrycznych oraz wydanych po wojnie biograficznych opowieści o Kossakach i Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej¹.

Maria Janina Teresa Kossakówna urodziła się 24 listopada 1891 roku. Od dzieciństwa wykazywała talenty literackie i malarskie. Nie uczęszczała do szkół, wraz z siostrą uczyła się w domu przy pomocy guwernantek; w młodości studiowała krótko jako wolny słuchacz w Akademii Sztuk Pięknych, gdzie rozwijała własne zdolności i miała okazję poznać przedstawicieli nowych kierunków w sztuce. Kossakowie stworzyli dom pełen artystycznego ducha, ale i wzajemnej miłości. Magdalena napisała w swojej biograficznej książce: „W starym krakowskim dworku zimą i latem błyszczało i grzało nas gorące domowe słońce, nasz przecudny ojciec Wojciech Kossak, koło niego krzątała się nasza matka, Maniusia z Kisielnickich, srogi złotowłosy anioł z rózgą, ale zarazem i z niebywałym poczuciem humoru”². Już ten krótki fragment ukazuje, jak mocne więzi łączyły obie Kossakówny z rodzicami, zwłaszcza z ojcem. Cała rodzina odznaczała się poczuciem humoru, posługiwała się też swoim własnym indywidualnym językiem, który cechowała pomysłowość i inwencja. Każdy członek rodziny miał, oprócz kalendarzowego, również imię nadane, będące zdrobnieniem albo pseudonimem. Na ojca obie córki mówiły Tatko, namatkę Momo lub Mamidło, Maria Kossakówna nazywana była Lilką, Magdalena – Madzią³.

Wojciech i Maria z Kisielnickich Kossakowie, 1885, u dołu naklejona fotografia Marii Kossak

Maria wychodziła trzykrotnie za mąż. Pierwszym mężem był, poślubiony w roku 1915, porucznik Władysław Bzowski, pochodzący ze szlacheckiej rodziny; małżeństwo to szybko się rozpadło i zostało unieważnione przez Sąd Duchowny w Krakowie w marcu 1919 roku. W czerwcu 1919 roku Maria Kossak wyszła za mąż za Jana Pawlikowskiego, wywodzącego się ze znanego rodu, zasłużonego dla polskiej kultury. Po ślubie państwo młodzi zamieszkali początkowo w zakopiańskiej siedzibie Pawlikowskich, w Domu pod Jedlami, gdzie poetka weszła w środowisko artystyczne związane z kręgiem rodziny. Ale i to małżeństwo nie trwało długo. Więzi z drugim mężem rozpadły się ostatecznie około 1925 roku, oficjalne unieważnienie małżeństwa decyzją Sądu Najwyższego w Warszawie nastąpiło w roku 1929.

Okładka zbioru wierszy Marii z Kossaków Pawlikowskiej Niebieskie migdały (1922)

Willa Wojciecha Kossaka – Kossakówka, Kraków 1936

Przeżycia związane z uczuciem do Pawlikowskiego współtworzą pogodny, pastelowy klimat pierwszych zbiorów poetyckich: Niebieskie migdały (1922) i Różowa magia (1924), w których dominuje radość życia, witalizm, mocne poczucie więzi z uwielbianym światem przyrody, a przede wszystkim kult miłości – pełnej, duchowej i zarazem zmysłowej. Kolejny zbiór, Pocałunki (1926), jest poetyckim zapisem przeżyć związanych z rozpadem drugiego małżeństwa. Pawlikowska posłużyła się tu formą miniaturową, pozwalającą na wyrażenie głębi uczuć w kształcie zwięzłym, w minimalnej ilości słów.

Na początku lat trzydziestych Maria Pawlikowska poznała Stefana Jerzego Jasnorzewskiego. Jego ojciec, Jerzy Jasnorzewski, pochodził z rodziny szlacheckiej, dziadkowie mieli na Ukrainie majątek zwany Janiszówką. Stefan urodził się w Burzance 20 sierpnia 1901 roku, tam też przyszły na świat jego siostry: starsza o rok Maria Janina (Nina), z męża Parniewska, i młodsza, Halina Ludwika, po mężu Kaduszkiewicz. Janina i Stefan uczyli się w Kijowie. W czasie rewolucji Stefan przyjechał do Polski, reszta rodziny przybyła w latach dwudziestych⁴. Stefan Jasnorzewski był z zawodu wojskowym; gdy poślubił Marię Pawlikowską, służył w 2. pułku lotniczym w Krakowie⁵. Mieczysław Lisiewicz, lotnik i poeta, autor powieści dla młodzieży, który znał rodzinę Kossaków, tak wspomina okoliczności pierwszego spotkania Marii i Stefana: „Zdarzyło się, że zachorowałem i leżałem w swym mieszkaniu kawalerskim na lotnisku. Właśnie przyszedł do mnie Jasnorzewski, gdy ktoś zapukał do drzwi. Gośćmi niespodziewanymi był Wojciech Kossak z Lilką. I tak przy moim «łożu boleści» Maria poznała Lotka. W parę dni później wprowadziłem Lotka na Kossakówkę. «Lotek» – to przezwisko nadane mu przez Madzię – przyjęło się ogólnie”⁶.

Małżeństwo zawarte zostało w Urzędzie Stanu Cywilnego w Poznaniu, bo tylko tam można było wziąć ślub cywilny. Przystojny, o pogodnym usposobieniu Lotek był dziesięć lat młodszy od Lilki, ale nie przeszkadzało to w ich szczęśliwym pożyciu. Ten „chłopak na wskroś normalny” stał się godnym partnerem poetki, jak pisze Magdalena Samozwaniec: „była w nim jakaś głęboka potrzeba poezji, nieuświadomiona tęsknota za czymś niezwykłym, niespotykanym”⁷. Wytrwali ze sobą aż do śmierci Marii w Anglii w 1945 roku. Witold Zechenter, pisarz, dziennikarz i tłumacz, znajomy Jasnorzewskich, stworzył wyraziste portrety obojga małżonków: „Stanowili parę jakby dla siebie stworzoną, dopełniającą się. Ona była ulotna, subtelna, właśnie coś w rodzaju motyla, mgiełki – za to on był bardzo realny, o wspaniałej postawie, w świetnie skrojonym mundurze lotnika, z twarzą jakże przystojną, ale której właściwie się nie widziało, bo całą uwagę przyciągały oczy. Oczy miał niezwykłe – czarne, pełne płomyków, jakby iskrzące się, doprawdy niesamowite. Jej uroda łagodna, jasna i ta jego smukła, męska postać, o pewnej jakby gimnastycznej surowości wojskowego drylu, i to jego spojrzenie, te oczy, które błyszczały dziwną czernią – jakby dwa przeciwieństwa, ale te właśnie, które – zgodnie ze znanym francuskim powiedzeniem – przyciągają się. I przyciągnęły się – do końca życia”⁸.

W latach trzydziestych Maria Jasnorzewska kontynuowała twórczość poetycką, wydając kolejne tomiki; w sumie od 1922 do 1939 roku wyszło ich trzynaście⁹. W jej wierszach nadal wszechwładnie panuje miłość i uwielbienie przyrody, ale coraz bardziej nasila się poczucie przemijania i obsesja starości. Równocześnie pisze dramaty i słuchowiska radiowe, w których kreuje postacie bohaterek walczących o uczucie i, podobnie jak w liryce, głosi prawo kobiety do miłości¹⁰. Część utworów dramatycznych wystawiana była na scenach teatrów w różnych miastach; słuchowiska emitowano w programie Polskiego Radia.

Okładka zbioru wierszy Marii Pawlikowskiej Wachlarz (1927)

Okładka zbioru wierszy Marii Jasnorzewskiej (Pawlikowskiej) Balet powojów (1935)

Wybuch wojny całkowicie odmienił dotychczasowe życie Jasnorzewskich. We wrześniu 1939 opuścili oni Polskę, rozpoczynając wojenną wędrówkę. Jej etapy wyznaczały kolejne miejsca pobytu: Lwów (tam Stefan Jasnorzewski 5 września objął dowództwo lotnictwa), Zaleszczyki, Bukareszt, Belgrad, Rzym, Paryż, Lyon. Z Francji udali się do Anglii, gdzie na krótko zatrzymali się w Londynie, a potem dotarli do Blackpool, liczącej ponad sto tysięcy mieszkańców miejscowości w środkowej Anglii¹¹. Znajdowała się tam baza zapasowa polskiego lotnictwa. Stefan Jasnorzewski jako oficer łącznikowy kierowany był do służby w miejscach rozsianych po różnych hrabstwach, a poetka wiodła hotelową egzystencję w Blackpool, początkowo w Waterloo Hotel, później w Trafalgar Hydro. Już na początku wędrówki, a potem po przybyciu do Anglii, nastąpiły krótsze i dłuższe okresy rozłąki pomiędzy małżonkami. Udziałem Marii stała się samotność, doskwierająca w kręgu rodzin polskich wojskowych, na jaki była skazana, a także dojmująca tęsknota za mężem i za bliskimi, za rodziną, która została w kraju. W Anglii wydała dwa tomiki poetyckie – Róża i lasy płonące (Londyn 1940) oraz Gołąb ofiarny (Glasgow 1941) – oraz publikowała na łamach pism emigracyjnych wiersze, które ogłosił po latach Tymon Terlecki w zbiorze Ostatnie utwory (Londyn 1956).

Sprawdzianem uczucia, jakie przed laty połączyło Marię i Stefana, stała się nieuleczalna choroba (początki dały się zauważyć w 1944 roku), która doprowadziła do przedwczesnej śmierci poetki. Zmuszona była poddać się kuracji w szpitalu w Blackpool i dwom operacjom; do cierpienia fizycznego dołączyło się dojmujące poczucie braku prywatności. Stefan Jasnorzewski opiekował się żoną, starał się zapewnić jej jak najlepsze warunki, a na ostatnim etapie walki z rakiem, jaką toczyła w szpitalu w Manchesterze, wystarał się o urlop, by być blisko chorej. Maria Pawlikowska-Jasnorzewska zmarła 9 lipca 1945 roku, pochowana została na Southern Cemetery w Manchesterze.

Świadectwem emigracyjnej egzystencji, a przede wszystkim mocnej więzi łączącej Marię z Lotkiem, stała się ich korespondencja. Po śmierci żony Jasnorzewski, który pozostał w Anglii, przechowywał listy, jakie wymieniali, jako najdroższą pamiątkę. Gdy zmarł w 1970 roku (spoczął w tym samym grobie co poetka), na pogrzeb pojechała do Londynu jego siostra, Halina Jasnorzewska-Kaduszkiewicz; przywiozła do kraju rzeczy pozostałe po bracie, w tym korespondencję małżonków. Po kilkunastu latach zaczęła przekazywać przechowywane przez siebie materiały do Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie, gdzie zostały one uporządkowane i skatalogowane¹².

Listy poetki do różnych osób publikowane były przed laty w czasopismach i wydaniach książkowych¹³; w roku 1993 ukazał się wybór listów z okresu wojny, zawierający listy ogłoszone wcześniej i publikowane po raz pierwszy¹⁴. Najobszerniejszy zbiór wydał w roku 1998 Kazimierz Olszański; zgromadził listy Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej do przyjaciół i znajomych oraz złożoną w Muzeum Literatury korespondencję małżonków i opatrzył publikację przypisami oraz wstępem, w którym zaprezentowane zostały losy Jasnorzewskich, ich korespondencja, zasady opracowania rękopisów i inne związane z listami informacje¹⁵.

Na jej podstawie można zrekonstruować zdarzenia, w jakich oboje uczestniczyli, środowisko, w jakim przebywali, położenie materialne – i wielką, głęboką miłość. Jasnorzewscy pisali do siebie listy także wcześniej, przed wojną, ale te z okresu rozłąki podczas emigracji w Anglii składają się na historię osobną; skazani na życie na obczyźnie, wyizolowani ze swego naturalnego środowiska, przyjaciół, rodziny, skupili się na pielęgnowaniu własnych więzi, największej wartości, jaka im została. Maria prowadziła także dziennik, w którym odnotowywała różne fakty i przemyślenia; stały się one, zwłaszcza w końcowych fragmentach, zapisem dramatycznego losu, jaki przypadł jej w udziale¹⁶.

W listach znajdują odbicie aktualne wydarzenia, ale nie są one odnotowywane w sposób regularny, ciągły; w niektórych brakuje dat, często są one niepełne bądź niedokładne. Poetka częstokroć, zamiast daty, wpisywała dzień tygodnia, odmierzała też czas po swojemu, jak świadczy choćby przykład: „Wieczorem w poniedziałek 28 (dwudziesty pierwszy dzień, odkąd Bajbak rozpętał swój wyjazd)”. Pojawiają się w listach komentarze do informacji z prasy, wiadomości o Polsce, o kolejnych decyzjach Hitlera, o przywódcach państw i znanych politykach (Churchillu, Eisenhowerze) czy wreszcie przekazywane sobie przez małżonków wieści o śmierci znajomych lotników. Sytuacją w Polsce interesowali się przede wszystkim ze względu na bliskich, którzy pozostali w kraju, a od których rzadko przychodziły listy. Dzięki Janowi Hulewiczowi, który – po krótkim pobycie we Francji – znalazł się w Anglii i w latach 1940–1943 kierował Funduszem Kultury Narodowej, udzielając zapomóg pieniężnych i rzeczowych naukowcom i artystom w okupowanej Polsce¹⁷, mogli uzyskać pomoc dla rodziny i przyjaciół w kraju.

Listy odzwierciedlają wszystkie uciążliwości emigracyjnej egzystencji, przede wszystkim troski materialne; wciąż jest mowa o potrzebach finansowych, o regulowaniu rachunków, o pożyczkach zaciąganych przez Jasnorzewską, o zastawach, o koniecznych zakupach, o paczkach, jakie małżonkowie sobie wysyłali, z drobiazgowym wyliczeniem ich zawartości. Listy wypełniają szczegóły zwykłych, codziennych zdarzeń, długie niekiedy dywagacje o hotelowym bytowaniu, skargi na niesmaczną angielską kuchnię. Szczególnie poetce brakowało dobrego jedzenia, do jakiego przywykła w Kossakówce; właściwe odżywianie się uważała za podstawowy warunek zdrowia, toteż ten temat zajmuje w listach sporo miejsca.

Korespondencja Jasnorzewskich prezentuje też obszerną galerię postaci z najbliższego otoczenia – gości hotelowych, znajomych Polaków (rzadziej Anglików), wojskowych, a w listach z ostatniego, dramatycznego okresu życia poetki – lekarzy i pielęgniarek w szpitalu. Ich charakterystyki są często dowcipne, czasem przerysowane, niemal karykaturalne; dotyczy to zwłaszcza osób ocenianych, z różnych powodów, krytycznie. Jeśli ktoś zaskarbił sobie sympatię Lilki lub Lotka, bywał przedstawiany w dobrym świetle, z właściwą obojgu życzliwością.

Wojciech Kossak w ogrodzie obok swojej willi, Kraków 1936

Tym, co uderza bodaj najbardziej w lekturze listów, jest język, jakim się małżonkowie posługiwali. Cechują go oryginalność, pomysłowość, poczucie humoru właściwe sposobowi porozumiewania się Kossaków. Maria przejęła te cechy z rodzinnej tradycji. W liście do Jadwigi Harasowskiej (z 23 czerwca 1941 roku) pisała o humorze, „który u nas w domu wytwarzał się tak łatwo! (wszyscy dowcipni, mój Ojciec co powiedział słowo, to było bon mot w najlepszym gatunku i moje rodzeństwo tak samo)”. Lotek pod tym względem nie pozostawał w tyle, dorównywał żonie kroku. Owa „wynalazczość” uwidacznia się już w nagłówkach listów. Stefan i Maria nie używali wyłącznie swoich imion, ale stosowali czułe zdrobnienia („Najprzyjemniejszy Loteczku”, „Loteczku mały”) i pseudonimy bądź określenia zaczerpnięte z ich własnego miłosnego zasobu („Bajbaczku, droga kukiełko”, „Panku”, „Robak”, „Robaczkiewicz”). Zdarza się, że w jednym liście pojawia się kilka odmian utworzonych przez małżonków imion, na przykład: „Bajbak”, „Bajbaczysko”, „Bajbaczkiewicz”, „Bajbas” (11 maja 1941 roku). Maria często pisała o sobie – podobnie jak przed laty w listach do Jana Pawlikowskiego – w rodzaju męskim czy wręcz zamieniała role, traktując siebie jak mężczyznę, a Lotka jako kobietę (list z 7 lutego 1945 roku), zwracała się do męża niczym do dziecka („Loteczku, małe dziecko moje najdroższe”). Stałym elementem listów Marii są żartobliwe przekształcenia wyrazów i zwrotów, ulubione przez nią gry językowe („Ty nie lubisz wtrącania się babek, nawet wielkanocnych”), czasem także zabawy z ortografią („cód borzy”). Pomysłowość w budowaniu własnego repertuaru językowego objawia się w każdym niemal liście małżonków; zamiast listonosza jest „listonóg”, zamiast „przysłał telegram” – „zatelegramił”, zamiast „zapakuję” – „zapaczę”. Zarówno Lilka, jak i Lotek zmieniali dowcipnie nazwy dni tygodnia; zamiast powszechnie stosowanych są: „sobótki”, „środek”, „piętaszek”, „niedział”, „niedziałek-szpitałek”, a nawet całe zwroty w rodzaju: „Kto ty jesteś? Wtorek mały”¹⁸.

Listy wypełniają zapewnienia o pamięci i tęsknocie, nieustające dowody troski o zdrowie i potrzeby współmałżonka, ale i wymówki, gdy milczenie trwało kilka dni. Stefan Jasnorzewski miał wiele obowiązków służbowych (niektóre listy lub kartki zawierają w nagłówkach adresy, pod jakimi przebywał), Maria miała dużo wolnego czasu, toteż pisała więcej i obszerniej. Skarżyła się na brak szybkiej odpowiedzi ze strony męża, prosiła o jak najczęstsze przyjazdy do Blackpool, o spotkania, które stanowiły dla niej jedyne dobre chwile. Traktowała Lotka jako swojego powiernika, a także pierwszego krytyka utworów, które wówczas powstawały; zanim wysłała je do któregoś z polskich pism emigracyjnych, prosiła „Bajbaka” o opinię. Jasnorzewski był krytykiem surowym, irytowały go poglądy Lilki na wojnę i jej skutki, jak świadczy choćby list z 20 lipca 1941 roku, w którym zawarł też własne interesujące opinie o wojnie. Poetka nie dociekała historycznego sensu wypadków; jako naturalistka, wielbiąca w przedwojennych wierszach przyrodę i respektująca panujące w niej prawa, dostrzegała w wojnie wyzwolenie się ludzkiego szaleństwa i sił natury, zaprzeczając tym samym niektórym własnym przemyśleniom o naturze wojny. Niespójność światopoglądową Jasnorzewskiej dostrzegł przed laty Jerzy Kwiatkowski, który pisał: „Uznając «naturalność» wojny, jednocześnie – z niezupełną konsekwencją myślową – zajadle ją atakuje, niby osobistego wroga. Filozof przyrody kłóci się w niej z kobietą, której złamano życie”¹⁹. W jej postawie uwidacznia się pacyfizm, który był nie do pomyślenia w kręgach wojskowych. Wojna miała dla Marii przede wszystkim wymiar prywatny, oznaczała bowiem rozłąkę z bliskimi, uniemożliwiała powrót do Krakowa, co stało się dla niej źródłem nieustającego cierpienia, spotęgowanego jeszcze przez nadchodzące kolejno wieści o śmierci ojca (w 1942 roku) i matki (w 1943 roku).

Łatwo zauważyć, że chociaż we wzajemnych kontaktach pojawia się czasem irytacja czy zniecierpliwienie (dowodzą tego również prywatne zapiski Jasnorzewskiej), uczucia obojga małżonków zachowują wciąż świeżość, mają oni sobie nieustannie do zaofiarowania miłość. A pamiętać należy, że listy pisali ludzie dojrzali – Maria skończyła w 1941 roku pięćdziesiąt lat, Stefan czterdzieści.

Niniejsza książka zawiera wybrane listy Marii i Stefana Jasnorzewskich. Znalazły się w niej przede wszystkim te, które dają obraz uczucia i więzi łączących małżonków, świadczonej sobie pomocy i które mówią wiele o osobowości obojga, ich wrażliwości, a także o poczuciu humoru i dowcipie ratującymi niekiedy przed grozą życia. Listy są także odbiciem niepokoju o bliskich w kraju, tęsknoty poetki za Krakowem i Kossakówką, za rodzicami i Magdaleną. Zawarte są w nich okruchy wspomnień o wielu osobowościach artystycznych Dwudziestolecia – przyjaciołach i znajomych ze świata literatury i sztuki; niektórzy z nich zginęli w czasie wojny. Listy to także źródło wiadomości o utworach, jakie poetka w tym czasie pisała i przesyłała do oceny mężowi (niektóre zawierają wiersze bądź ich fragmenty), o wydarzeniach, w jakich Maria i Stefan uczestniczyli; pojawiają się w nich też plotki o ludziach z najbliższego otoczenia. Nie sposób nie uwzględnić zapisów mówiących o błahych niekiedy wydarzeniach, rysują one wszak tło obyczajowe, środowisko i warunki, w jakich przyszło Jasnorzewskim egzystować na obczyźnie. Najwięcej jest tu listów z ostatniego rozdziału życia poetki, z okresu jej choroby; przebija w nich ufność, jaką pokładała w mężu, a przede wszystkim w pełni uwidacznia się jego oddanie i troskliwość. Lotek przygotowywał różne potrawy dla żony, dbał o jej potrzeby, starał się jak najczęściej przyjeżdżać. Pominięto listy, w których omawiane są drobiazgowo sprawy rachunków czy mniej znaczące wydarzenia i osoby (współczesnemu czytelnikowi niektóre nazwiska oraz okoliczności, w jakich się pojawiają, niewiele mówią).

Większość listów zachowała się w całości, w niektórych brakuje fragmentów (na przykład: początku lub zakończenia), zdarzają się słowa lub dłuższe partie nieczytelne czy zamazane; w tych miejscach pojawia się nawias kwadratowy. Część listów napisana jest na maszynie; poetka na ogół nanosiła na nie ręcznie brakujące znaki oraz inne poprawki, czasem dłuższe dopiski; uzupełniono znaki we wszystkich miejscach, gdzie powinny się znaleźć. Niektóre wyrazy są przez autorów skracane, na przykład: „ b. dobrze”, „b. cieszę się”, „m. innymi”, „gośc.”, „ew.”; brakującą część wyrazu podaję w nawiasie. Nazwy czasopism ujęte zostały w cudzysłów; w listach brak pod tym względem konsekwencji. Tytuły utworów podano kursywą. Pisownia została uwspółcześniona, poprawiono ewidentne błędy literowe, ortograficzne, interpunkcyjne. Poetka pisze imiona męża (Robak, Panek, Bajbak, itp.) i innych osób, a także nazwy narodowości dużą lub małą literą; przyjęto tutaj zapis zgodny z normą. Podobną zasadę zastosowano w pisowni zaimków dzierżawczych: Ci, Tobie, Twoja, Twój itp. Daty w nagłówkach są niepełne, zwłaszcza w listach Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej; niekiedy jest tylko nazwa dnia tygodnia (czasem pora dnia lub nocy). W części listów daty zostały zrekonstruowane i uzupełnione w trakcie opracowywania zbiorów w Muzeum Literatury; naniesione są na rękopisy ołówkiem. Ten uzupełniony zapis (z nielicznymi wyjątkami) oznaczono: dzień cyframi arabskimi, miesiące – rzymskimi, rok w pełnym zapisie (w listach jest przeważnie: 41, 42, itd.)²⁰. Nazwy dni tygodnia, podawane w listach przed datą lub po niej, umieszczone są przed datą. Zachowane zostały podkreślenia w listach.

Ten niezwykły dokument, jakim jest korespondencja Marii i Stefana Jasnorzewskich, stanowi świadectwo losów ludzi skazanych przez wojnę na życie na obczyźnie; czytelnicy mogą dzięki niemu poznać dzień powszedni poetki i jej męża lotnika w latach wojny. Przede wszystkim jednak listy stanowią zapis uczucia, niecodziennego i niezwykłego. Dowodzą, że miłość jest ostoją w zmaganiu się z życiem, ratunkiem w warunkach ekstremalnych, w sytuacjach granicznych, że ocala przed całkowitym unicestwieniem – przez historię i przez chorobę.

Wojciech Kossak stoi obok konia, 1926LISTY

20 III ²¹

Loteczku mały mój!

Tak co Ty wyprawiasz? Ani słowa od Ciebie nie mam, ani adresu, bardzo mi niemiło. Było tak, że Lam²² w Reginie radził mi „działać” w sprawie Twojego przyznania urlopu na Wielkanoc, ale ja się rozmyśliłam, bo się boję, Ty nie lubisz wtrącania się babek, nawet wielkanocnych. Kot²³ zresztą, dobry dla mniejak miód, też był Twojego zdania. Więc zdaję się na łaskę Lyonu, czy Ci pozwoli przyjechać²⁴.

Zamieniłam się w uroczą kuchareczkę, która sobie śpiewająco gotuje, a forsę wyrzuca na co innego. Kabaczki się znalazły w sklepie, więc odchodzą na patelni aż miło, i banany będę smażyć z solą, kasztany itp.

Noce są fatalnie nudne, budzę się teraz o 8-smej, widać przez współbrzmienie z Pankiem.

Byłam punktualnie, metrem (George V), w punkcie zbornym Rady Teatralnej i zajęłam swoje miejsce. Stroński²⁵ prezydował, bo Nowakowski w Ameryce ma interes²⁶. Stroński oznajmił mi, że dostaję tytuł sekretarki owej Rady. Robota minimalna. Toczą się pertraktacje o wydębienie forsy na ten teatr. Pewno się to nie uda.

Dlaczegoś mi nie przysłał słówka przez Eichlerównę²⁷. Była bardzo miła kartka od Haliny²⁸ z Wilna, pisze, że gra w teatrze wciąż codziennie, że Mamcia²⁹ jest u nas, a Nina³⁰ u siebie, odpisałam jej od razu, posłałam kartki przez Rzym do domu, Mamci Twojej, i do naszych przyjacieli³¹ w Falticeni też.

Poza tym nic się nie trafiło, krawczyni zrobiła mi dobrze te rzeczy, zimno jest, deszczowato i kwaśnawo.

Chętnie z Paryża się przeniosę śladem Bajbaka, tu, samemu i z tymi denerwującymi gazetami nie mam życzenia długo być.

Niech Panek bardzo stara się do mnie na wesołe jajeczko przyjechać, bo inaczej smutno będzie zarówno w sypialni, jak i w kuchni… Strasznie smutno!

Może przyjdzie ci do głowiny, że ja tu adresuję tymczasowo, i zajdziesz. A może tu mieszkasz, Panek?

Kłaniam się Panu najuprzejmiej.

Baj, baj.

L.

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, fotografia portretowa

Paryż, księgarnia polska przy bulwarze St. Germain

³²

Kochana Lileczko!

Posyłam Ci zaproszenie do Blackpoolu i zniżkę kolejową na bilet tu i z powrotem. A teraz czytaj uważnie:

1) Zabrać możesz rzeczy tylko te, które Ci będą potrzebne, gdyż powrócisz do Londynu. Pobyt tu to taki urlop wypoczynkowy dla Ciebie.

2) Nie śpiesz się z wyjazdem i jeśli Twoje interesy tego wymagają, to zostań tyle czasu, ile będzie potrzeba. Musisz nawiązać kontakt z Pen-Klubem i ewentualnie wziąć nową legitymację (angielską)³³.

3) Tu trzeba będzie płacić za Twoje mieszkanie i wyżywienie, a pieniędzy brak. Pójdzie to z tych franciszków³⁴, które wymieniłaś.

4) Zdaje się, że musisz zameldować, że jedziesz na jakiś czas (tydzień, dwa), ale wracasz później na utrzymanie J K Mości.

5) Tu jest b drogo.

6) Mnie nic nie potrzeba – n i c mi nie kupuj, proszę.

7) Jeśli będziesz mogła, to dowiedz się, czy jest w Londynie p Bielecki³⁵, członek Rady Narodowej – adres jego i panny Sztockerówny Walentyny, która pracowała w Ambasadzie Polskiej lub konsulacie w Londynie (lwowianka, która lądowała u nas w Dęblinie podczas mgły).

Ściskam serdecznie

Lot.

Stefan Jasnorzewski

15 VII 1940

Loteczku kochany, pisałam już nieraz do Ciebie na różne adresy, ale od Lotka nic nie przyszło a nic. M innymi donosiłam Ci, że jest tu masę Nescafé i posyłam Ci jedną puszkę przez p. porucznika Czaki³⁶, który jest tak uprzejmy, że zgodził się wziąć ją razem z tym listem. Mnie jest tu dosyć dobrze, chociaż kwatera mogłaby być lepsza. Ale dużo jest wkoło domu ślicznych i tanich sklepów itd., restauracyjka, gdzie chodzę się pocieszać. Wszędzie robię sobie przyjaciół, metodą wypróbowaną – uśmiech, śmiało gadać po angielsku choćby źle, i napiwki, czyli „nafiliżankiherbatki”, od czasu do czasu robią dobrze również. Moja „landlady”, czyli gospodyni, obiecuje podwójny pokój na te kilka dni, które, mam nadzieję, że lada dzień spędzimy razem podczas urlopu pana Bobaka. Kawalerskie życie i słomiane noce (podobno dosłownie słomiane) może już się sprzykrzyły Robaczkiewiczowi. Chciałabym raz wiedzieć coś o mojej maszynie, bo tamtą cudzą zabrała jakaś właścicielka i ja zostałam na lodzie, ani swojej, ani cudzej, ani możności reklamacji, bo nie wiem, czy nie ma maszyny u pana Robaka.Są tu przepiękne rzeczy i serce rwie się do kupna. Szkoda, że nie mogę nic posłać jeszcze, ale gdy napisze Bajbak, to wyślę, czy to papierosów czy co.

Obóz (2½ dnia) był bardzo szopny. Nie brałam go tragicznie, przeciwnie, po straszliwej „Apapie”³⁷, pełnej grozy, wydawało mi się wszystko anielskie. Mamy tu kucheneczkę małą gazową i pokoje 2, ale nas śpi w każdym po 3. Zając³⁸ nie pasuje do nas, wylazły z niej jakieś grymasy konsularne i nie jest bardzo smaczny. Śpi ze mną i z małą pańcią Liberową ppor., która jest grzeczna i równa. Zając ciągle narzeka, wstaje za wcześnie i nie chce spać przed dwunastą, chciałabym, aby się o niego konsulat upomniał, ale on jest opanowany w stosunku do Zająca. Pokoik przypomina żywo gośc apartamenty w Bristolu u Tatki. Pod dachem też, a okna też się nie domykają. Ale mimo to jest sympatycznie i Kot u nas siedzi stale.

Mam ochotę kupić trochę zapasów, ale wy podobno nic forsy nie dostajecie, więc się b boję. Kot (minister) wcale o mnie dotąd nie dba, Słonimski³⁹ mówił, że to sprawa jeszcze niepewna, czy będą płacić, a w ogóle to trzeba św cierpliwości do tej zabawy. Uczę się wciąż po angielsku. I Ty ucz się. Konsulat wcisnął nam po jednym foncie przedwczoraj. Jednorazowo podobno. Posłałam telegram do Szwajcarii do ciotki Zająca, aby dała znać Mamie, Tatce o Tobie, nie tylko o mnie, i też Twojej Mamie, ale dyskretnie.

Tu nam mają płacić 11 szylinżanek na tydzień, mało to, mało.

Ściskam i całuję jedyną Robaczkę już nic nie mówię,ale jakim prawem zabrano mi moje dziecko? Rob Tymaleńki.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: