Za murami Broadmoor - ebook
Za murami Broadmoor - ebook
Broadmoor. Niewiele miejsc na świecie budzi równie przerażające skojarzenia. W słynnym angielskim szpitalu psychiatrycznym, otwartym w 1863 roku, od przeszło stu pięćdziesięciu lat przebywają najbardziej brutalni, najgroźniejsi przestępcy Wielkiej Brytanii, sprawcy wstrząsających zbrodni.
Wśród słynnych pensjonariuszy byli m.in. James Kelly, podejrzewany o to, że jest Kubą Rozpruwaczem, seryjni mordercy Peter Sutcliffe (Rozpruwacz z Yorkshire), John Straffen i Kenneth Erskine, bandyta Charles Bronson, gangster Ronnie Kray i kanibal Peter Bryan.
Jonathan Levi, dziennikarz telewizyjny, i Emma French, specjalistka w zakresie historii kultury, przez blisko dekadę obserwowali życie toczące się za murami ściśle strzeżonego zakładu dla obłąkanych przestępców, rozmawiali z członkami personelu i pacjentami.
Pozwoliło im to stworzyć wyczerpujące studium przeszłości, teraźniejszości i przyszłości Broadmoor u progu nowej epoki i ujawnić pilnie skrywane tajemnice.
Ich książka to frapująca, mroczna podróż w głąb umysłów przestępców leczonych w Broadmoor.
Jonathan Levi to odnoszący sukcesy manager telewizyjny, producent, współautor książek i dokumentalista nominowany do nagrody Brytyjskiej Akademii Filmowej (BAFTA). Zainteresowany niezwykłymi tematami, jako pierwsza osoba uzyskał nieskrępowany dostęp do pacjentów i personelu szpitala psychiatrycznego Broadmoor w Anglii, gdzie nakręcił cykl filmów dokumentalnych dla brytyjskiej sieci telewizyjnej ITV. Filmy Jonathana, niezwykły obraz psychiki najsłynniejszych niepoczytalnych zbrodniarzy Wielkiej Brytanii, były emitowane w godzinach największej oglądalności i uzyskały znakomite recenzje.
Doktor Emma French pisze o głośnych wydarzeniach, które trafiają na pierwsze strony gazet i budzą powszechne zainteresowanie. Jest autorką książki Selling Shakespeare to Hollywood, a także, wraz z Jonathanem Levim, Hatton Garden: The Inside Story. Mieszka w Londynie wraz z Jonathanem i trojgiem ich dzieci.
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8143-647-2 |
Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Później przyjdzie czas na pytania. W tej chwili pielęgniarze i pracownicy ochrony usiłowali sforsować śmiercionośną zaporę wzniesioną przed dziewięcioma godzinami przez mordercę Roberta „Boba” Maudsleya. Bob i jego kompan, David Cheesman, zabarykadowali się w pokoju z trzecim pacjentem Broadmoor, Davidem Francisem, osławionym pedofilem. Wydaje się, że napastował homoseksualnie jednego z ich przyjaciół, co ich rozwścieczyło. Ktoś jednak słyszał, jak wcześniej mówili, że gdyby nadarzyła się okazja, „woleliby się zająć pielęgniarzem”.
Związali Davida Francisa kablem od adaptera i przez długie godziny torturowali w małym, dusznym pomieszczeniu. Pielęgniarze z Broadmoor byli barczystymi, silnymi mężczyznami, ale nie mogli się dostać do pokoju Boba Maudsleya. W końcu Davidowi Francisowi założono pętlę na szyję i kazano mu paradować tam i z powrotem na oczach bezradnych pracowników szpitala.
Kiedy pielęgniarze w końcu wtargnęli do pokoju, ofiara była częściowo obdarta ze skóry. Prawdopodobnie zrobiono to, gdy jeszcze żyła, o czym świadczyły przeraźliwe krzyki rozlegające się w korytarzach Broadmoor. Jeden z pierwszych pielęgniarzy, którzy sforsowali barykadę, mówił nam, że „z każdego otworu ciała Francisa ciekła sperma”; nawet po kilkudziesięciu latach było to traumatyczne wspomnienie. Według innego członka personelu cytowanego przez prasę Davida Francisa znaleziono „z czaszką rozbitą jak skorupka jajka”; w głowie tkwiła łyżeczka, a części mózgu brakowało.
Dziś, przeszło czterdzieści lat później, wydarzenie to, do którego doszło w 1977 roku, jest chyba najsłynniejszym morderstwem popełnionym w Broadmoor – wątpliwy zaszczyt, do którego mogłyby rościć sobie prawo inne podobne incydenty. Jeden z pielęgniarzy powiedział w rozmowie z nami: „Niebezpiecznych pacjentów przeniesiono później z oddziału Monmouth na oddział Norfolk. Maudsley i Cheesman ciągle żyją, ale nie przebywają w Broadmoor. Stanęli przed sądem i otrzymali kary więzienia. Zaostrzono procedury bezpieczeństwa”. Trudno się dziwić, że dawni i obecni pracownicy szpitala w dalszym ciągu analizują każdy szczegół.
Jak to się stało? Dlaczego? Czy może się powtórzyć?WSTĘP
Opinia publiczna uważa, że przebywają tu gwałciciele, mordercy i pedofile. Niektórzy z nas trafili za kratki za włamania, a później zachorowali w więzieniu. Wrzuca się nas wszystkich do jednego worka i ludzie uważają nas za potworów. To niesprawiedliwe.
Pacjent Broadmoor
Broadmoor. Niewiele nazw wywołuje taki dreszcz zgrozy. W ciągu stu pięćdziesięciu lat w Broadmoor przebywali najbardziej krwiożerczy przestępcy w Wielkiej Brytanii, chorzy psychicznie pedofile, mordercy i kanibale. W 2019 roku w dalszym ciągu mieszkało tam niespełna dwustu pacjentów.
Szpital, stojący na wzgórzu nad malowniczą wioską Crowthorne, to duży kompleks wiktoriańskich budynków w stylu neogotyckim, silnie przemawiający do wyobraźni opinii publicznej. Kiedy myślimy o Broadmoor, automatycznie przypominają nam się najsłynniejsi pensjonariusze: Ronnie Kray, Charles Bronson, Peter Sutcliffe, Kenneth Erskine. Każdy z nich to legenda, z różnych powodów. Wielu z nich przebywało w szpitalu w latach osiemdziesiątych XX wieku, gdy premierem była Margaret Thatcher. Szpital stał się wtedy sławny i nieustannie pisały o nim tabloidy.
Broadmoor jednak się zmienia, ewoluuje; zawsze tak było. Szpital wkrótce przeniesie się do nowej siedziby. Nie wiadomo, czy zachowa reputację zakładu psychiatrycznego dla najbardziej niebezpiecznych przestępców; kiedy przeprowadzaliśmy wywiady z pacjentami i personelem, szybko zrozumieliśmy, że pensjonariusze nie są tylko czarnymi charakterami albo legendarnymi postaciami pragnącymi, by je naśladować. Nie, prawda na temat Broadmoor jest znacznie bardziej skomplikowana i interesująca.
Broadmoor to wielki kompleks, z licznymi budynkami rozrzuconymi na dużej przestrzeni. Zaskakująco piękne ogrody i olśniewające widoki okolicznych pól i lasów oczywiście nie zachęcają do pozostania tam na stałe. Jeden z pacjentów powiedział: „Krajobraz jest ładny, ale nigdy się nie zmienia”.
Główny parking Broadmoor jest zawsze zatłoczony, więc zostawialiśmy samochody na dodatkowym parkingu, w pobliżu miejsca, gdzie powstanie nowy szpital. Wypełniliśmy formularz formatu A4 przeznaczony dla gości – należy w nim wyraźnie napisać numer rejestracyjny auta – i położyliśmy go na desce rozdzielczej. W czasie naszych wizyt nigdy nie widzieliśmy parkingowego, lecz za każdym razem skrupulatnie wypełnialiśmy formularz. W pobliżu stoją ogromne maszyny budowlane, na wietrze powiewają brezentowe płachty. W tej narażonej na kaprysy pogody części hrabstwa Berkshire wyjątkowo często leje deszcz. Wokół rośnie wiele drzew, w większości małych, karłowatych. Ścieżka z dodatkowego parkingu dla gości biegnie wśród drzew. Można by pomyśleć, że to park, ale wokół nie ma rowerzystów, dzieci w wózkach ani na hulajnogach. Jeśli słyszało się historie o ucieczkach pacjentów, trudno nie odczuwać strachu.
Ze szczytu stromego wzgórza po raz pierwszy widać mur z czerwonej cegły. W pobliżu stoi pusty budynek, w którym mieszczą się ciasne, zimne toalety. Główne wejście do szpitala znajduje się o minutę drogi. Dawny wiktoriański gmach z wieżą zegarową i łukowatą bramą nie jest w tej chwili wykorzystywany; obecne wejście znajduje się w nowoczesnym, bezstylowym budynku.
Kiedy gość się zbliża, rozsuwają się elektryczne drzwi. Po prawej stronie znajdują się rzędy niewielkich, przezroczystych szafek z pleksiglasu. Recepcja jest idealnie czysta, przypomina poczekalnię u lekarza; na ścianach wiszą plakaty; widać stosy formularzy, które należy wypełnić. W odróżnieniu od poczekalni u lekarza goście są oddzieleni od personelu szklaną szybą; po lewej stronie widać aparat rentgenowski do prześwietlania toreb i elektroniczną bramkę, przez którą należy przejść. Recepcja jest często pusta, a kiedy pojawia się funkcjonariusz ochrony, wydaje się zdziwiony widokiem gości.
Strażnicy mogą się wydawać nonszalanccy, ale obserwują każdy ruch odwiedzających. Robią fotografie, skanują odciski palców i przekazują klucze do przezroczystych szafek, gdzie należy zostawić rzeczy osobiste. Szafki są prawie zawsze pełne; widać w nich iPhoneʼy, kluczyki od samochodów i torebki. Małe, przezroczyste sześciany wypełnione drobiazgami robią dziwne wrażenie.
Lista zakazanych przedmiotów jest bardzo długa. Człowiek klepie się po kieszeniach, zadając sobie pytanie: „Czy nie zapomniałem o pudełku na CD? A może mam papiery spięte metalową zszywką, klucze albo scyzoryk?”. Gość czuje przypływ instynktownego lęku jak w trakcie zbliżania się do bramki z napisem „nic do oclenia” na lotnisku po powrocie z zagranicy. Prześladuje go nieuzasadnione poczucie winy.
Należy zdjąć wierzchnią odzież i położyć ją na tacy. Strażnik rewiduje gościa i wodzi po jego ciele elektronicznym wykrywaczem, szukając ukrytej broni lub przedmiotów mogących stwarzać zagrożenie.
Kiedy strażnicy przyzwyczaili się do naszych wizyt, często towarzyszyły temu żarty, lecz rewizję zawsze przeprowadzano niezwykle skrupulatnie. Najdrobniejszy błąd popełniony na tym etapie może doprowadzić do czyjejś śmierci.
Kiedy gość opuszcza recepcję, rozumie, dlaczego szpital wkrótce zostanie przeniesiony do nowych budynków. W czasie wizyty w grudniu przez wielki otwór w suficie padał śnieg z deszczem, gdyż dwie dachówki się rozsypały. Miarowe kapanie wody do plastikowego wiadra dziwnie kontrastowało z ultranowoczesnymi środkami bezpieczeństwa.
Po kontroli odzieży gość może przejść przez kolejne drzwi – bez telefonu, kluczy i przedmiotów mogących służyć jako broń. Dociera do wilgotnej, przygnębiającej poczekalni, gdzie czeka na przybycie członka personelu, który ma się nim zająć.
W poczekalni znajduje się przyśrubowana do podłogi kanapa z czerwonym obiciem z czarnymi kołami. Na ścianie wisi haft wykonany przez pacjenta, który przebywał w Broadmoor między 1939 a 1963 rokiem: _Panorama z siódemki w Broadmoor_. Haft podarowano około 1960 roku doktorowi W.S. Maclayowi, psychiatrze wchodzącemu w skład rady szpitala; jego syn znalazł go w kartonowej tubie na strychu rodzinnego domu w Kensington wiele lat po śmierci ojca. Syn doktora Maclaya przekazał go do Broadmoor, gdyż uważał, że tam jest jego miejsce. Haft przedstawia widok z Cornwall House, rozebranego w latach osiemdziesiątych. Na stoliku leżą czasopisma o przyrodzie, egzemplarz Nowego Testamentu w wydaniu Międzynarodowego Stowarzyszenia Gedeonitów oraz Psalmy. Wielu pacjentów odnalazło w Broadmoor Boga.
W końcu pojawia się przewodnik, który prowadzi gości, nieustannie obserwowanych przez kamery monitoringu, przez serię śluz i potężnych, zakratowanych drzwi. W końcu docieramy do ostatniej bramy i wchodzimy do szpitala. Środki bezpieczeństwa są z konieczności wyjątkowo surowe; zaprojektowano je tak, by wdarcie się na teren kompleksu i ucieczka z niego były praktycznie niemożliwe. Często się zastanawialiśmy, jak moglibyśmy podstępnie dostać się do Broadmoor – może sfałszować odciski palców albo zahipnotyzować strażnika? Wszystkie sposoby wydawały się mało realne. Coś w rodzaju _Mission: Impossible_, a na dodatek każda próba wdarcia się do szpitala rozbiłaby się o ostatnią bramę, uruchamianą przez strażników obserwujących gości przez kamery. Wszystko to sprawia, że odwiedzający czują się jak w innym świecie, nie bez powodu. Broadmoor nie jest zwykłym szpitalem psychiatrycznym, a pacjenci i personel nie są zwykłymi ludźmi.
Broadmoor ma w sobie coś z atmosfery wymarłego miasta. Czasami trudno uwierzyć, że przebywa tu dwustu najgroźniejszych przestępców w Wielkiej Brytanii; liczba członków personelu medycznego i strażników jest znacznie większa. Broadmoor często wydaje się puste. Jest to skutek surowych reguł dotyczących poruszania się po kompleksie; pacjenci muszą stale znajdować się pod nadzorem kamer. Jeśli są w lepszym stanie i przebywają na oddziałach rehabilitacyjnych, opuszczają swoje pokoje, żeby pracować, uczestniczyć w sesjach terapeutycznych, a nawet robić sprawunki.
Oddziały Broadmoor noszą nazwy brytyjskich miejscowości; przebywają w nich pacjenci o różnym nasileniu zaburzeń psychicznych i różnym stopniu skłonności do przemocy. Nazwy oddziałów brzmią: Ascot, Cranfield, Harrogate, Newmarket, Sandown, Woburn, Canterbury, Dover, Folkestone, Kempton, Chepstow i Epsom. Brzmią pretensjonalnie i dziwnie, kojarzą się z dniem spędzonym na wyścigach konnych, a nie szpitalem psychiatrycznym o najsurowszych rygorach bezpieczeństwa.
Budynki z czerwonej cegły pochodzą z epoki wiktoriańskiej. Trudno się zorientować, gdzie się zaczynają, a gdzie kończą. Przylegają do siebie; gość chodzi w kółko, aż wreszcie dociera do niewielkich zamkniętych drzwi w narożniku. Istnieją również nowoczesne pawilony, parterowe i mało atrakcyjne. Pacjenci uważają oddziały za swoje domy, dla personelu z kolei jest to miejsce pracy, jednak wywierają one przygnębiające wrażenie na gościach. Trudno uwierzyć, że niektórzy pacjenci od całych dziesięcioleci żyją w tych ciasnych, klaustrofobicznych pomieszczeniach i nigdy nie wychodzą na zewnątrz.
Duży zegar znajdujący się nad pierwotnym wejściem do szpitala zatrzymał się tuż po szóstej i jego wskazówki już więcej się nie poruszą. Zepsuty zegar jest swego rodzaju metaforą. W Broadmoor ma się wrażenie, że czas zwolnił; życie pacjentów również toczy się w powolnym rytmie. Może to słuszne? Wielu pacjentów to mordercy. Prawie wszyscy znaleźli się w zakładzie z powodu brutalnych aktów przemocy, przestępstw seksualnych lub podpaleń.
Za każdym razem, kiedy zapominamy, gdzie jesteśmy, coś nam przypomina, w jakim dziwnym, szczególnym środowisku się znaleźliśmy. Pacjenci są rewidowani, gdy przechodzą z miejsca A do miejsca B; w stolarniach i warsztatach każda para nożyczek, każdy zszywacz i każde ostre narzędzie znajdują się w specjalnym etui; są one starannie przeliczane po zakończeniu pracy i muszą wrócić na swoje miejsce.
Niektórzy pacjenci spacerują tam i z powrotem i mamroczą, inni biegają jak maniacy. Doktor Gwen Adshead, jedna z najbardziej doświadczonych lekarek wchodzących w skład zespołu medycznego, powiedziała nam, że kiedy pacjenci trafiają do szpitala, ich życie się kurczy. Przestaje mieć znaczenie to, kim byli wcześniej: mężami, robotnikami, członkami klubu golfowego albo partii politycznych. Dawna tożsamość umiera, stają się pacjentami. Nie zwykłymi pacjentami, tylko pacjentami Broadmoor. Nawet jeśli w końcu opuszczą szpital, ta świadomość pozostanie z nimi na zawsze. Tyją, ale kurczą się psychicznie. Tyją z powodu koszmarnej diety i braku ruchu; kurczą się, bo ich świat staje się bardzo mały.
Wszystkich dwustu pacjentów Broadmoor cierpi na różnego rodzaju zaburzenia psychiczne. Wszyscy są uznawani za niebezpiecznych. Spytaliśmy pacjenta o imieniu Adam, jak się zachowywał, kiedy nie przyjmował leków. Odpowiedział: „Robiłem okropne rzeczy. Brałem zakładników, dźgałem ludzi nożem, podpaliłem pierwszy szpital, w którym mnie umieszczono. Zachowywałem się brutalnie, byłem podejrzliwy. Bałem się, że zostanę zaatakowany, więc atakowałem pierwszy. Stwarzałem zagrożenie, dlatego spędziłem jedenaście miesięcy w pojedynczej celi, bez leków”.
Każdy pacjent Broadmoor kosztuje podatników przeszło trzysta tysięcy funtów rocznie. Każdy ma własny rozkład dnia, reżim terapeutyczny i skomplikowane wymagania dotyczące przyjmowanych leków. Każdy ma straszną historię. Siedemdziesiąt procent pensjonariuszy trafia do Broadmoor z zakładów karnych lub jest kierowana przez sądy, dwadzieścia pięć procent ze szpitali psychiatrycznych o średnim poziomie zabezpieczeń, a pozostałe pięć procent z zakładów psychiatrycznych o wysokim poziomie zabezpieczeń, na przykład Rampton i Ashworth. W Broadmoor przebywają wyłącznie mężczyźni cierpiący na zaburzenia psychiczne i stwarzający poważne, bezpośrednie zagrożenie dla społeczeństwa. Wielu popełniło ciężkie przestępstwa, od podpaleń do tortur, gwałtów i morderstw.
Można być zaskoczonym, że ludzie ci są oficjalnie klasyfikowani jako osoby bezbronne, narażone na skrzywdzenie. Szpital oczywiście wolałby, żeby goście odwiedzający Broadmoor nie zakładali niczego z góry, ale każda osoba przekraczająca po raz pierwszy bramę ma pewne wyobrażenia; ich źródłem są głównie media. Wielu ludzi uważa Broadmoor za śmietnisko, gdzie trafiają najgroźniejsi kryminaliści. Miejsce, skąd nigdy się nie wychodzi. Są w błędzie.
Były dyrektor medyczny doktor Amlan Basu powiedział: „Kiedy ktoś popełnił straszliwą zbrodnię, najłatwiej uznać go za złego człowieka, zamknąć i wyrzucić klucz”. Ale personel medyczny Broadmoor musi wierzyć w odkupienie, a przynajmniej rehabilitację.
W niniejszej książce analizujemy skomplikowane relacje między pacjentami a pełnym zaangażowania personelem, który stara się im pomóc, narażony na kontakt z mrocznymi umysłami ludzi chorych psychicznie. Historie pacjentów przerażają i budzą odrazę, ale mamy nadzieję, że w ostatecznym rozrachunku pobyt w szpitalu i pomoc klinicystów pozwalają pensjonariuszom zrozumieć, jakie przestępstwa popełnili. Istota problemu sprowadza się do odpowiedzi na trzy pytania – jakie przestępstwo popełnił pacjent, dlaczego i czy mógłby znowu je popełnić. Może szybciej, niż się spodziewamy? Jak dowodzi przypadek Roberta Maudsleya, samo umieszczenie w zakładzie nie gwarantuje niczyjego bezpieczeństwa, w tym bezpieczeństwa samego pacjenta; widać to na przykładzie historii Broadmoor.
Czy lekarze i elitarne zespoły terapeutów potrafią rozwikłać zagadki przeszłości pacjentów i zrozumieć procesy chemiczne zachodzące w ich mózgach, by przestali stwarzać zagrożenie? Czy każdego można wyleczyć, czy niekiedy jest to niemożliwe? Czy naprawdę istnieje coś takiego jak zło? Analizujemy psychikę pacjentów i personelu medycznego. Co skłania ludzi do pracy w Broadmoor, co ich tam trzyma, jak się zmieniają pod wpływem szpitala?
Jak leczyć ludzi, którzy budzą przerażenie, którymi nie chcielibyśmy się stać, ale którzy głęboko nas fascynują? Co robić z pacjentami, którzy stanowią zagrożenie dla siebie i innych, ale nigdy nie wyzdrowieją? Czy ich leczyć, czy po prostu trzymać w zamknięciu? To najbardziej niebezpieczni ludzie, jakich kiedykolwiek stworzyło nasze społeczeństwo. Użycie słowa „stworzyło” jest celowe – są oni wytworem warunków, w jakich się wychowali; ogromna większość ma za sobą koszmarne przeżycia w dzieciństwie i młodości. Jeśli pobyt w zakładzie zamkniętym oznacza, że spłacają dług wobec społeczeństwa, czy społeczeństwo również jest im coś winne? Nie ma łatwych odpowiedzi na te pytania, ale może nie powinno być: może wystarcza stawiać pytania i zastanawiać się nad odpowiedziami.
Kiedy wychodzimy przez zakratowane drzwi, wyjmujemy swoje rzeczy z przezroczystych szafek, idziemy w stronę zaparkowanego samochodu i zostawiamy za sobą Broadmoor; prawie nie można oprzeć się pokusie, by nie wyszukać spotkanych pacjentów w Google – taka jest natura ludzka. Mężczyzna, którego spotkaliśmy w kuchni na oddziale rehabilitacyjnym, pojawia się w artykułach prasowych i sprawozdaniach sądowych; ma na fotografiach młodszą twarz. Widać krzyczące nagłówki: „Kanibal!”. Człowiek, który zatrzymał nas na korytarzu, a później powiedział coś dziwnego, to pedofil i morderca.
Prawda o Broadmoor ma wiele wymiarów. Czasem są to historie nieszczęśliwych młodych ludzi, a także członków personelu, których rodziny pracują w szpitalu od pokoleń. Jedni krzywdzili innych, a drudzy próbują im pomóc. Prawda jest ukryta za legendami, za sensacyjnymi doniesieniami w mediach, za mitologiczną otoczką.Rozdział 1
HISTORIA
Do 2014 roku, kiedy Jonathanowi pozwolono nakręcić film dokumentalny, Broadmoor było niedostępne dla kamer; ośmiuset członkom personelu zabraniano rozmów o pacjentach poza murami szpitala. Częściowo z tego powodu, a także w związku z wieloma głośnymi postaciami opisywanymi przez media – Broadmoor zawsze działało na wyobraźnię opinii publicznej w Wielkiej Brytanii: stało się najbardziej znanym szpitalem psychiatrycznym w Anglii.
Większość ludzi, z którymi rozmawialiśmy o książce, uważa Broadmoor za więzienie położone na odludnym, omiatanym przez wiatry wrzosowisku z dala od ludzkich osiedli. W rzeczywistości jest zupełnie inaczej. Szpital Broadmoor, położony na wschodnim krańcu ruchliwej, ludnej wioski, znajduje się zaledwie sześćdziesiąt pięć kilometrów od centrum Londynu. Angielska nazwa Broadmoor (dosł. „szerokie wrzosowisko”) sugeruje wielką przestrzeń na pustkowiu; rzeczywiście, w okolicy jest kilka rezerwatów przyrody. Na południe od wioski, przy drodze do osady Sandhurst (jej nazwę nosi jeden z oddziałów szpitala), znajduje się ładny las Edgbarrow. Na północnym skraju wioski Crowthorne leży jezioro Heath, chronione ze względu na szczególne walory naukowe; inny rezerwat, Sandhurst to Owlsmoor Bogs and Heaths, jest położony na południowym wschodzie; jego część stanowi Wildmoor Heath. Dziwne nazwy jak z baśni ludowej, ale na przestrzeni dziesięcioleci znajdowali tam kryjówki mordercy, którzy uciekli z Broadmoor.
Crowthorne jest dość miłą wioską, nieco staroświecką, z podniszczonymi budynkami. W centrum znajduje się zatłoczony parking przed supermarketem sieci Lidl, gdzie często dochodzi do awantur między miejscowymi kierowcami; niektórzy próbują zająć cudze miejsca i wepchnąć się bez kolejki, co wywołuje sprzeczki. W Crowthorne jest wszystko, czego można się spodziewać w takiej miejscowości. Sklepik sprzedający rybę z frytkami, punkt przyjmowania zakładów bukmacherskich, rzeźnik, chiński bar z jedzeniem na wynos. Typową, zwyczajną miejscowość wyróżnia tylko jedna cecha.
Crowthorne to jednostka samorządu terytorialnego w okręgu Bracknell Forest w południowo-wschodniej części hrabstwa Berkshire; wchodzi w skład aglomeracji Reading/Wokingham. Obecnie ma siedem tysięcy mieszkańców, lecz w połowie XIX wieku była to maleńka wioska. Później doszło do kilku ważnych wydarzeń.
W 1859 roku otwarto słynną szkołę prywatną, Wellington College. Pojawiło się dzięki niej kilka znanych postaci związanych z Crowthorne, w tym sir Anthony Seldon, autor biografii politycznych i dyrektor Wellington College. Rok później w Crowthorne otwarto stację kolejową; do miejscowości zaczęły dojeżdżać pociągi, co stało się punktem przełomowym w dziejach wsi. Później, w 1863 roku, powstał szpital Broadmoor; doprowadziło to do szybkiego wzrostu liczby mieszkańców.
Pierwsi pacjenci Broadmoor to dziewięćdziesiąt pięć kobiet, które przybyły w 1863 roku; większość z nich zabiła swoje dzieci z powodu depresji poporodowej. Był to pierwszy wiktoriański zakład zamknięty dla obłąkanych przestępców.
Twórcy Broadmoor mieli idealistyczne, postępowe poglądy. W epoce wiktoriańskiej pacjentów poddawano po przyjęciu standardowej procedurze: badanie lekarskie, rozmowa z lekarzem i umieszczenie na oddziale przyjęć. Leczenie polegało na spacerach na świeżym powietrzu, pracy, ćwiczeniach fizycznych i regularnym spożywaniu posiłków. Dla wielu pacjentek z owej epoki, które doświadczyły horrorów życia w nędzy, szpital stał się prawdziwym azylem pozwalającym uciec przed ciężkimi doświadczeniami zewnętrznego świata. Doświadczeniami, które mogły wywołać chorobę psychiczną albo doprowadzić do popełnienia czynów kryminalnych. Jedną z innowacyjnych technik terapeutycznych była „kuracja rabarbarem”; każda pacjentka zjadała przeszło dwadzieścia kilogramów rabarbaru rocznie. Chociaż w porównaniu z dzisiejszym Broadmoor leków prawie nie stosowano, pacjentkom podawano środki uspokajające.
Na początku istniał zaledwie jeden oddział kobiecy, którego budowa trwała krócej niż budowa pięciu oddziałów męskich. Ukończono je i otwarto w lutym 1864 roku, po czym umieszczono w nich kilku znanych przestępców, na przykład słynnego artystę Richarda Dadda, który zamordował swojego ojca, i Edwarda Oxdorda, sprawcę nieudanego zamachu na królową Wiktorię.
W 1903 roku George Griffith opisał szpital następująco: „Broadmoor przypomina więzienie tylko dlatego, że jest wyposażone w masywne drzwi i żelazne bramy, jednak wewnątrz nie widać oznak przymusu. W męskim skrzydle pacjenci spacerują długimi, przewiewnymi korytarzami albo siedzą w obszernych, ładnie umeblowanych świetlicach; czytają, palą, spoglądają przez okna, myślą i marzą o rzeczach nie z tego świata.
W kobiecym skrzydle widać pacjentki siedzące w korytarzach; szydełkują, robią koronki lub haftują. Niektóre, podobnie jak mężczyźni, przebywają w świetlicach, czytają, rozmawiają bądź rozmyślają o dziwnych rzeczach. W jednej z sal pacjentka gra na fortepianie; może to być normalny utwór muzyczny albo jej własna dziwna kompozycja; inne kobiety siedzą w fotelach albo na kanapach i słuchają”¹.
W owych czasach, podobnie jak dzisiaj, w Broadmoor istniało bardzo ciekawe życie kulturalne i duchowe. W epoce wiktoriańskiej w szpitalu regularnie wystawiano sztuki teatralne i organizowano koncerty. Kobiety były oddzielone od mężczyzn, ale raz na tydzień urządzano potańcówki przeznaczone tylko dla kobiet. Starannie przygotowane centrum odwiedzin ma długą tradycję; sięga ona początków istnienia szpitala, kiedy rodziny i przyjaciele pensjonariuszy byli mile widzianymi gośćmi.
W 1913 roku uchwalono Ustawę o niepełnosprawności psychicznej (ang. _Mental Deficiency Act_), która zastąpiła Ustawę o idiotach (ang. _Idiotʼs Act_) z 1886 roku. Ustawa ta, obecnie niesmaczny relikt brytyjskiego prawodawstwa sprzed pierwszej wojny światowej, rozróżniała cztery kategorie więźniów, którzy nie powinni być przetrzymywani w normalnych zakładach karnych. Podzielono ich na „idiotów” (ludzi „tak głęboko upośledzonych psychicznie, że nie są w stanie się chronić przed pospolitymi zagrożeniami fizycznymi”), „imbecyli” (osobników uważanych za bardziej inteligentnych od idiotów, lecz w dalszym ciągu niezdolnych zadbać o siebie), „słabych na umyśle” (bardziej inteligentnych od imbecyli, w pewnym stopniu zdolnych dbać o siebie, ale o tak wyraźnym upośledzeniu, że „wymagają opieki, nadzoru i ochrony dla dobra własnego i innych”). Istniała również niejasna kategoria o nazwie „osobnicy z defektem moralnym”, ludzie przejawiający „zakorzenione wady charakteru”, a także „daleko posuniętą złośliwość i skłonności przestępcze odporne na stosowanie kar”.
Podstawowym celem Ustawy o niepełnosprawności psychicznej było usunięcie chorych psychicznie z więzień i przytułków dla ubogich, a następnie umieszczenie ich w specjalistycznych „koloniach dla niepełnosprawnych psychicznie”.
Idea kolonii była oparta na propozycji Winstona Churchilla, obecnie szokującej, złożonej w Izbie Gmin w styczniu 1911 roku; uważał on, że osoby „niepełnosprawne psychicznie”, w jego ocenie blisko sto pięćdziesiąt tysięcy ludzi, powinny trafić do obozów pracy przymusowej.
Nie dotyczyło to tylko przestępców. Osoba zaliczona do jednej z czterech powyższych kategorii mogła trafić do kolonii karnej, jeśli uznano ją za bezdomną, porzuconą, zaniedbaną, upośledzoną umysłowo lub cierpiącą na alkoholizm. W pewnym momencie zastosowanie tych kryteriów doprowadziło do osadzenia w koloniach lub innych zakładach zamkniętych prawie sześćdziesięciu pięciu tysięcy osób. Wielu z nich było po prostu więźniami, którzy mogli wyjść na wolność po odsiedzeniu kary, pod warunkiem że uznano ich za niegroźnych dla społeczeństwa.
W ciągu pierwszych pięćdziesięciu lat swojego istnienia Broadmoor było jedynym szpitalem psychiatrycznym dla przestępców działającym w Anglii i Walii; później, w 1912 roku, otwarto ośrodek w Rampton, obsługujący północne rejony Anglii.
W 1959 roku Ustawę o niepełnosprawności psychicznej, Ustawę o obłąkaniu (ang. _Lunacy Act_) i Ustawę o leczeniu chorób psychicznych (ang. _Mental Treatment Act_) zastąpiono Ustawą o zdrowiu psychicznym (ang. _Mental Health Act_). Główną konsekwencją dla Broadmoor było to, że po raz pierwszy zaczęło ono przyjmować osoby, które nie popełniły przestępstw; były to działania profilaktyczne w stosunku do osób „niebezpiecznych, skłonnych do przemocy i mających skłonności przestępcze”.
Między 1863 a 1949 rokiem Broadmoor funkcjonowało jako szpital psychiatryczny dla więźniów kryminalnych i podlegało Ministerstwu Spraw Wewnętrznych. W owym czasie administracją szpitala kierował dyrektor medyczny. Kiedy w 1949 roku Broadmoor przestało nosić nazwę Zakładu dla Obłąkanych Przestępców (ang. _Criminal Lunatic Asylum_) i stało się po prostu Ośrodkiem Broadmoor, zaczęło podlegać Ministerstwu Zdrowia. Nadzór nad szpitalem sprawowała komisja rewizyjna; kierownictwo w dalszym ciągu sprawował dyrektor medyczny. Później, w 1960 roku, Broadmoor zostało bezpośrednio podporządkowane Ministerstwu Zdrowia jako „specjalny szpital dla osób z zaburzeniami psychicznymi, którzy w ocenie ministra wymagają leczenia w warunkach szczególnych zabezpieczeń, gdyż są groźni dla otoczenia, skłonni do przemocy i mają skłonności kryminalne”.
Oczywiście, jak w przypadku każdej instytucji, jej ostateczny kształt określały osoby zarządzające; ich wpływ był większy niż ustaw. Kiedy w 1895 roku dyrektorem medycznym mianowano doktora Richarda Burtona, liczba pacjentów wzrosła, a reżim medyczny stał się znacznie surowszy. Jego dwaj następcy, doktor Baker i doktor Sullivan, stosowali bardziej humanitarne podejście. Broadmoor zaczęło przypominać zakład psychiatryczny, a nie więzienie; pacjenci mieli większe możliwości pracy, uczestnictwa w rozrywkach i współudziału w terapii.
Wielu członków personelu i pacjentów uważa, że nie tylko Crowthorne jest wioską, lecz również szpital. Nazwa ta może z początku dziwić, brzmieć ironicznie. W rzeczywistości świadczy o pragnieniu oswojenia nieprzewidywalnego środowiska Broadmoor, stale zagrożonego przez przemoc. Istnieje powiedzenie: „Istnieją dwa rodzaje czasu: zwykły czas i czas Broadmoor”. Dla osób cierpiących na lżejsze zaburzenia, boleśnie świadomych otoczenia, czas biegnie w szpitalu przeraźliwie powoli.
Patrick McGrath jest pisarzem; jego ojciec Pat McGrath został w 1957 roku ostatnim dyrektorem Broadmoor. Patrick McGrath i jego rodzina mieszkali w przestronnej willi w pobliżu południowej bramy, którą jego rodzice nazwali „Kentigern”, od imienia świętego patrona Glasgow, skąd pochodzili. Kentigern miało własny staw, ogród, pomieszczenia dla służby itp. Patrick McGrath przyjaźnił się z pacjentami wychodzącymi na przepustki; pamięta warsztaty rzemieślnicze i zawody sportowe, w których pensjonariusze współzawodniczyli z personelem.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki