Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Zabawa z ogniem - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
23 lutego 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zabawa z ogniem - ebook

Siedem lat temu Martin Chadwick podpalił pub w Manchesterze, nie wiedząc, że śpi tam nastolatek. Chłopak zginął w płomieniach. Martina skazano na karę więzienia, jednak niedługo ma zostać zwolniony. Gdy ojciec ofiary zapowiada gazetom, że będzie szukał zemsty, detektyw Jessica Daniel musi mieć oko na Chadwicka i jego syna Ryana – gniewnego osiemnastolatka. Wkrótce ktoś podkłada ogień pod dom Chadwicków. Ryan ledwo uchodzi z życiem. Okazuje się, że to pierwszy z serii pożarów, które wstrząsną spokojną do tej pory okolicą.

Jessica jeszcze nie wie, że i ona jest na celowniku szaleńca…

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8172-916-1
Rozmiar pliku: 2,9 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 1

Andrew Hunter oparł stopy na biurku i odchylił się do tyłu w swoim fotelu. W tym niezbyt imponującym biurze fotel był wart więcej niż reszta mebli razem wzięta. W ogłoszeniu agenta nieruchomości entuzjastycznie zadeklarowano, że mieszkanie jest „w pełni umeblowane”, co Andrew musiał przyznać – do pewnego stopnia. Ogłoszenie nie ujawniało faktu, że meble pochodziły zapewne ze szkolnej wystawki, skąd najwyraźniej zostały usunięte wraz z innymi rupieciami. Już wpłacił kaucję, żeby zarezerwować sobie to biuro, gdy odkrył, że spód solidnego drewnianego stołu, który służył mu za biurko, był pokryty zaschniętą gumą do żucia i nagryzmolonymi flamastrem deklaracjami, że „Ian to ćpun”. Z innych komunikatów można było wywnioskować między innymi, że Ian ma rozbuchany apetyt seksualny.

Fotel, który odziedziczył Andrew, był obity okropnym niebieskim płótnem, a jego oparcie nie trzymało się w jednej pozycji. W ramach wystawnego pokazu wydatków, który jak miał nadzieję, zaimponuje potencjalnym klientom, Andrew kupił nowy fotel ze skórzanym oparciem, na stronie internetowej nazwany „Wielkim Tatusiem” foteli biurowych. Nie wspomniano tam jednak, że jest on dostarczany w płaskiej paczce, co nieco umniejszyło radość Andrew z jego otrzymania. Dwa dni później w końcu zrelaksował się w największym luksusie. Cóż, byłoby tak, gdyby udało mu się wymyślić, jak sprawić, żeby fotel się podnosił i opuszczał.

Andrew wcisnął się z powrotem w swój nowy nabytek i zastanawiał się, dlaczego kiedyś był przekonany, że fotel wystarczy, by przyciągnąć klientów. Raptem podskoczył, gdy ktoś mocno uderzył w szklane drzwi jego biura. Próbował się obrócić, ale poplątały mu się kończyny i mocno złapał się za kolano, uderzywszy się w lite drewno biurka. Krzyknął: „Proszę wejść”, jednocześnie tłumiąc pod nosem przekleństwo i rozcierając obolałe kolano.

Do gabinetu wszedł mężczyzna w modnym, idealnie skrojonym szarym garniturze. Na oko mógł mieć pięćdziesiąt, może sześćdziesiąt lat. Z kieszeni marynarki wystawał mu jasnoróżowy krawat i pasująca do niego chusteczka. Siwe włosy nienagannie zaczesał do tyłu, a jego wzrost, wynoszący ponad metr osiemdziesiąt, sprawił, że Andrew ze swoim metrem siedemdziesiąt natychmiast poczuł się niepewnie. Andrew przyglądał się swojemu gościowi, który zerkał z jednej strony biura na drugą, obserwując białe, w dużej mierze puste ściany i roślinę doniczkową w rogu, zanim odwrócił się do niego. Było jasne, że nie był zachwycony.

– Czy to biuro Andrew Huntera? – zapytał nagle.

Andrew wstał, starając się nie krzywić z powodu bólu w kolanie.

– Jestem Andrew – powiedział, wyciągając rękę na powitanie.

Mężczyzna ścisnął ją mocno.

– Jest pan prywatnym detektywem?

– Zgadza się – odpowiedział Andrew, zastanawiając się, czy może dorównać żelaznemu uściskowi dłoni. Nie udało mu się i mężczyzna szybko go puścił.

– Jestem Harley Todd – przedstawił się mężczyzna, wciąż rozglądając się dookoła. – Czy na pewno mam przyjemność z Andrew Hunterem?

Andrew zastanawiał się, czy jego sława – lub jej brak – w jakiś sposób go wyprzedziły.

– Tak, nazywam się Andrew Hunter i jestem prywatnym detektywem. W czym mogę panu pomóc… – Wskazał na fotel po przeciwnej stronie biurka – ten niebieski, obity płótnem fotel, który wcześniej sam odrzucił ze wzgardą.

Harley obszedł stół, jakby specjalnie starając się niczego nie dotykać. Andrew nie uważał, że jego biuro było brudne, choć musiał przyznać, że nie imponowało rozmachem. Oprócz dwóch foteli, dużego biurka i komputera stały tam pusty regał, roślina w doniczce, którą odziedziczył i ciągle zapominał podlewać, oraz stos pudełek z rupieciami, na które nie było miejsca w jego mieszkaniu. Potencjalnym klientom wydawało się, że zamknięte pudła zawierają ważne dokumenty. Nie musieli znać prawdy.

Światło wlewało się przez okno, częściowo przesłonięte przez pudła, odbijając się w kosztownych spinkach do mankietów nieoczekiwanego gościa. Harley ostrożnie usiadł na fotelu i od razu poczuł irytację, gdy oparcie opadło bezwładnie do tyłu.

– Przepraszam za fotel – usprawiedliwił się Andrew. – Czekam na nowy. Wie pan, jak to jest z tymi firmami kurierskimi. – To było kłamstwo, w które Harley sam najwyraźniej nie wierzył. Dlatego nie zareagował, kiedy Andrew zachichotał beztrosko.

– Nie jestem pewien, czy właśnie tego się spodziewałem – przyznał Harley. W jego głosie zabrzmiał autorytet. Ten okropny ton przywodził Andrew na myśl nauczycieli i rodziców. Albo, co gorsza, jego byłego teścia.

– Mogę pana zapewnić, że prowadzę bardzo profesjonalną obsługę – powiedział Andrew, chociaż tylko połowicznie wierzył w swoje słowa. Obrócił się lekko w fotelu, zastanawiając się, czy „Wielki Tatuś” zrobi wrażenie na jego potencjalnym kliencie.

Nawet jeśli tak było, to gość dobrze to ukrył.

– Nigdy wcześniej nie korzystałem z usług prywatnego detektywa. Znalazłem pana adres w książce telefonicznej. Chyba spodziewałem się jakiegoś byłego policjanta w moim wieku.

Andrew zapomniał o reklamie w książce telefonicznej, ponieważ skupiał się głównie na promocji internetowej.

– Oferuję usługi najwyższej klasy…

Śledczy starał się wyglądać na pewnego siebie, gdy Harley ponownie zmierzył go wzrokiem od stóp do głów.

– Ile ma pan lat?

– Trzydzieści cztery – odparł bez zastanowienia Andrew.

– Hmm… – Harley lekko zmrużył oczy, najwyraźniej zastanawiając się, o co jeszcze zapytać. – Może to i lepiej, że jest pan młodszy…

Andrew usiadł wyprostowany. Wreszcie zaczął myśleć, że może się na coś przydać.

– Jak mogę panu pomóc?

Mężczyzna zignorował jego pytanie.

– Jest pan żonaty? Ma pan dzieci?

To nie była odpowiedź, której Andrew oczekiwał, ale biorąc pod uwagę rezonujący ton w głosie mężczyzny, poczuł się zobowiązany do udzielenia odpowiedzi.

– Byłem żonaty, ale już nie jestem. Nie mam dzieci.

– Hmm…

Andrew przyglądał się, jak Harley po raz kolejny mierzy go wzrokiem. Zaczynał się coraz bardziej niepokoić spojrzeniem starszego mężczyzny. Garnitur, który Andrew miał na sobie, był trochę przyciasny i w porównaniu z jakością odzieży, w którą był ubrany mężczyzna stojący przed nim, wydawał się niewystarczający, aby stworzyć atmosferę profesjonalizmu, na której mu zależało.

– To pan ją zostawił czy na odwrót? – Pytanie Harleya było równie bezpośrednie, jak poprzednie.

– Przepraszam, ja… – wydukał Andrew, czując się niezręcznie w ogniu prywatnych pytań.

Harley odparł prosto z mostu:

– Wiem, że to nie moja sprawa, ale lubię pracować z okreś­lonym typem ludzi, panie Hunter. Mam bardzo ważne zlecenie i dobrze panu zapłacę.

Andrew zamarł na chwilę. W jednym momencie wyzbył się wszelkich pozorów bycia kimś, kim nie był, i pochylił się do przodu w swoim fotelu, zwieszając bezsilnie ramiona.

– To ona mnie zostawiła.

– Hmm…

– Ale to nie takie proste, jak mogłoby się wydawać – dodał Andrew, jakby starając się usprawiedliwić. – Byliśmy bardzo różni. Ona pochodzi z niezwykle bogatej rodziny, a ja… nie. Jej ojciec nigdy mnie nie lubił. Za to jej mama darzyła mnie sympatią, ale to nie miało znaczenia. W końcu, kiedy zaczęliśmy myśleć o dzieciach, wszystko się rozpadło.

– Czyli jej ojciec się nie zgodził?

Andrew wydawało się, że wyczuł w głosie mężczyzny nutkę współczucia, ale nie był pewien.

– Tak.

Harley skinął powoli głową i podrapał się po brodzie.

– Trudno nas zadowolić, jeśli chodzi o nasze małe dziewczynki. Przekona się pan o tym, kiedy będzie miał pan własne dzieci.

Andrew nie odpowiedział, tylko odwzajemnił spojrzenie mężczyzny, aż w końcu Harley głośno klasnął w dłonie. Po raz pierwszy Andrew zwrócił uwagę na ich wielkość. Czuł, jak ściskają jego dłoń, gdy podali sobie ręce, ale dopiero teraz zauważył, jak grubo ciosane mu się wydały. Klaskanie odbiło się echem po całym pokoju.

– Myślę, że może pan być tym, kogo szukam, panie Hunter.

Andrew przytaknął.

– A zatem jak mogę panu pomóc?

Harley uśmiechnął się i potrząsnął delikatnie głową.

– Najpierw proszę mi powiedzieć, jak pan do tego doszedł. Jest pan byłym policjantem? Komandosem?

Andrew prychnął, nim zdążył się powstrzymać. Na samą myśl o treningu komandosów, który widział w telewizji, robiło mu się niedobrze. Jego wyobrażenie o ćwiczeniach fizycznych kończyło się na spacerze po schodach do biura każdego ranka. Ze swoją lekko otyłą sylwetką z pewnością nie mógł liczyć na przyjęcie w szeregi czerwonych beretów. Nie określiłby siebie mianem grubasa, chociaż w ostatnich tygodniach zauważył, że garnitur opina mu uda. Piłka nożna, w którą grał jako nastolatek, coraz częściej wydawała się czymś z innego wymiaru.

Harley usiadł niecierpliwie, ze skrzyżowanymi nogami i splecionymi palcami, i czekał na odpowiedź.

– Mam dyplom z kryminalistyki – wyjaśnił Andrew.

Starszy mężczyzna przytaknął.

– Ale dlaczego pan się tym zajmuje? Dlaczego nie pracuje pan w policji, MI51 czy czymś takim?

Andrew nie wiedział, dlaczego w dalszym ciągu odpowiada na pytania Harleya. Raczej nie z powodu pieniędzy, które mu obiecał. Być może dlatego, że Harley powiedział, iż jest osobą, której szuka. Oprócz pieniędzy Andrew poszukiwał czegoś, co pobudziłoby jego umysł.

– Mam być z panem szczery? – zapytał.

Jakby spodziewając się czegoś naprawdę ekscytującego w odpowiedzi, Harley nachylił się i oblizał usta.

– Zawsze.

– To dość skomplikowana historia. Gdy studiowałem kryminalistykę na uniwersytecie, poznałem pewną dziewczynę o imieniu Keira.

– To pańska była żona? – przerwał mu Harley.

Andrew przytaknął.

– Jej ojciec zajmował wysokie stanowisko w banku w Londynie. Posiadają gigantyczną rezydencję w Cheshire, z której korzystają w weekendy. Jest niesamowita. Keira zabrała mnie tam kiedyś, na pierwszym albo drugim roku studiów. Myślałem, że to był udany weekend, ale w drodze powrotnej ona sprawiała wrażenie naprawdę zdenerwowanej. Zdradziła mi, że matka powiedziała jej, że jej ojciec mnie nienawidzi, i nalegała, żebyśmy zerwali.

Harley nic nie odpowiedział, ale gdy Andrew podniósł wzrok, zobaczył, że mężczyzna przytakuje. Nie wiedział, czy to dlatego, że Harley też go polubił, czy może dlatego, że sam miał dzieci w podobnym wieku i był w stosunku do nich równie opiekuńczy.

– Nie zerwaliśmy ze sobą – kontynuował Andrew. – Byliśmy razem przez całe studia, a potem polecieliśmy do Las Vegas i wzięliśmy ślub dzień po końcowym egzaminie Keiry.

Starszy mężczyzna zakasłał i rozprostował palce. Nie powiedział tego wprost, ale Andrew był przekonany, że Harley ma córkę, która najprawdopodobniej jest jeszcze młodą, choć już dorosłą osobą, być może z równie kłopotliwym chłopakiem.

– W każdym razie nie wyszło to najlepiej – kontynuował Andrew. – Ale jej mama była wspaniała, a tata wydawał się w końcu to akceptować. Przynajmniej do pewnego stopnia. Załatwił mi pracę u siebie w banku. Nie była to moja wymarzona robota, ale nie miałem wielkiego wyboru.

– To w dalszym ciągu nie tłumaczy, jak się pan tu znalazł – zauważył Harley.

Andrew trudno było rozgryźć tego mężczyznę. Harley nadal siedział z założonymi nogami i wpatrywał się z uwagą w stół, najwyraźniej zainteresowany jego opowieścią.

– Niech pan zgadnie.

Andrew nie miał pojęcia, dlaczego to powiedział, ale odniósł wrażenie, że Harley Todd ma wiele wspólnego z jego byłym teściem. Wydawało się, że Harleyowi spodobało się to wyzwanie. Zmrużył oczy i po raz pierwszy od wejścia do biura uśmiechnął się szeroko.

– On pana spłacił.

Andrew roześmiał się i wykonał swoim fotelem ćwierć obrotu, po czym zwrócił się do swojego rozmówcy:

– Skąd pan wiedział?

– Sam bym tak zrobił.

Odpowiedź była szczera i chirurgicznie precyzyjna. Andrew nie miał już wątpliwości, że osoba, z którą ma do czynienia, jest niezwykle podobna do ojca Keiry.

Andrew powoli przytaknął.

– Powiedział mi, że zrobi wszystko, żebyśmy się rozstali w taki czy inny sposób, zanim będziemy mieli dzieci. Stwierdził, że jeśli wezmę od niego pieniądze, to przynajmniej będę je miał. Jeśli zaś tego nie zrobię, dopilnuje, żebym skończył z niczym.

Mężczyzna nie odzywał się przez kilka chwil.

– Mądry człowiek – rzekł w końcu. – Więc wziąłeś pieniądze.

Andrew wzruszył ramionami.

– Nie dał mi wielkiego wyboru.

– Kiedy to było?

– Siedem lat temu.

Harley machnął ręką, wskazując biuro.

– I w taki właśnie sposób zainwestowałeś jego pieniądze? – W jego tonie zabrzmiała kpina, ale Andrew nie przypuszczał, że mężczyzna chciał być okrutny. Po prostu w taki sposób opisywał rzeczywistość.

– Między innymi. To biuro mam dopiero od sześciu miesięcy.

Harley przytaknął z uśmiechem na twarzy.

– Potrzebuje pan moich pieniędzy?

– Nie. – Andrew nie wiedział, dlaczego ciągnie tę konwersację. Czuł się niemal tak, jakby stał przed swoim byłym teściem i nie mógł przestać ujawniać własnych myśli.

– Ile panu zostało?

– Dużo.

– Więc po co pan to robi?

Andrew wzruszył ramionami.

– Bo chcę.

Harley rozejrzał się po pokoju.

– Dlaczego nie stać pana na lepsze biuro, skoro ma pan tyle pieniędzy?

– Pieniądze mnie nie interesują. Po prostu są. Wydaję to, co muszę.

Poza potakiwaniem niemal bez przerwy Harley nie ruszał się z miejsca. Wpatrywał się w swojego rozmówcę, jakby zafascynowany nową istotą, której nigdy wcześniej nie widział.

– Jest pan idealny – wymamrotał pod nosem. Andrew nie odpowiedział. Nie wiedział, czy chce pracować dla tego człowieka. – Nie interesuje pana, co to za praca? – zapytał Harley.

Andrew wyprostował się i postanowił, że zmierzy się z tym mężczyzną bez względu na to, czy czuł się przy nim nadal onieśmielony.

– Cokolwiek to jest, będzie to pana słono kosztować.

– Myślałem, że ma pan pieniądze?

– Owszem.

Harley odchylił się do tyłu na zniszczonym siedzeniu i rozłożył nogi. Zaśmiał się tak głośno, że dźwięk odbił się echem po całym pomieszczeniu.

– Chyba naprawdę się polubimy – stwierdził.

– Na czym polega problem z pańską córką? – zapytał Andrew.

Mężczyzna przestał się śmiać.

– Kto powiedział, że mam problem z córką?

Tym razem przyszła kolej na Andrew, który uśmiechnął się wyzywająco w stronę gościa, czekając na jego odpowiedź. Harley przyglądał mu się dłuższą chwilę, po czym odwrócił wzrok.

– Ma na imię Sienna – powiedział. – Właśnie skończyła osiemnaście lat. Idzie na studia tu, w mieście. Chciałem ją stąd zabrać, ale ona się uparła. W końcu zgodziliśmy się, że pójdzie na studia razem ze swoimi znajomymi pod warunkiem, że będzie to uniwersytet, który ja jej wybiorę.

– A dlaczego to pan decyduje, na jakie studia ma pójść pańska córka? – Andrew chciał się w pewien sposób odegrać na tym człowieku.

Harley nie zareagował.

– Trudno nas zadowolić, jeśli chodzi o nasze małe dziewczynki – powtórzył tylko.

Andrew przytaknął.

– W czym zatem tkwi problem?

– Ona jest w ciąży. Czy raczej… była w ciąży.

Po raz pierwszy Andrew miał wrażenie, że w kącikach ust mężczyzny pojawił się mały uśmiech. Jedno z jego oczu drgnęło, jakby zamrugał, ale najwyraźniej nie było to zamierzone.

– Co się stało?

– A jak pan myśli? – odparł z irytacją w głosie. – Sprawiłem, że problem zniknął.

– Zmusił ją pan do aborcji?

Obaj mężczyźni spojrzeli sobie w oczy, ale Harley zignorował pytanie.

– Stąpa pan po cienkim lodzie – ostrzegł go, a Andrew zdał sobie sprawę, że role całkowicie się odwróciły.

– Właściwie na tym moglibyśmy zakończyć naszą rozmowę – rzekł Andrew, wskazując wymownie na drzwi.

Harley nie ruszył się jednak z miejsca.

– Sprawiłem, że problem zniknął – powtórzył.

– Więc czego pan ode mnie oczekuje?

W jednym momencie uśmiech zniknął z twarzy mężczyzny. Harley spojrzał na Andrew, mrużąc oczy, lecz reszta rysów jego twarzy pozostała nieruchoma.

– Chcę wiedzieć, kto był ojcem.ROZDZIAŁ 2

Sierżant Jessica Daniel podniosła wzrok znad talerza, by spojrzeć na mężczyznę siedzącego naprzeciwko. Odłożyła metalowy widelec na stół wystarczająco głośno, żeby zwrócić na siebie jego uwagę.

– A zatem, Garry – zaczęła Jessica. – Kim, do diabła, jest Sebastian Lowe?

Obserwowała, jak Garry Ashford wierci się na krześle. Chociaż znała dziennikarza od kilku lat, wiedziała, że nadal trochę się jej boi.

Garry podniósł wzrok znad swojego śniadania, które składało się z jajka sadzonego ze ściętym żółtkiem, wymieszanego z resztkami sosu z fasolki po bretońsku. Został mu jeszcze ostatni kawałek kaszanki, który mężczyzna przeżuwał, jednocześnie kreśląc ręką w powietrzu tajemne znaki, jakby dawał Jessice do zrozumienia, że odpowie, kiedy skończy. Policjantka celowo wybrała moment na zadanie pytania, tak aby dziennikarz znalazł się w najbardziej niezręcznej sytuacji. Jessica wbiła w Garry’ego wymowne spojrzenie, dając mu do zrozumienia, że czeka na odpowiedź.

Dziennikarz przełknął i zaczął mówić, lecz po chwili zakrztusił się i musiał popić ostatnim łykiem herbaty z kubka.

– Wybacz. – Zakaszlał. – Właśnie kończyłem. – Uśmiechnął się przepraszająco, ale Jessica nie spuściła z niego wzroku. – Sebastian jest nowy – kontynuował dziennikarz. – Pracuje dla mnie od około sześciu miesięcy. Zatrudniłem go, ale właśnie został awansowany na starszego reportera w dziale wiadomości.

– Kiedy zacząłeś zatrudniać ludzi? – odpowiedziała pytaniem Jessica, nawet nie starając się ukryć zaskoczenia.

– Odkąd awansowałem na redaktora w dziale wiadomości.

Jessica zastanowiła się nad jego odpowiedzią, ale nie była z niej zbytnio zadowolona.

– Jaki on jest? Ma w sobie coś z awanturnika?

Garry potrząsnął głową.

– Sebastian? Nie, jest pod pewnym względem podobny do mnie. Opowiada jedną historię za drugą, choć generalnie wydaje mi się, że wymyśla lepsze tematy ode mnie.

Jessica spojrzała na mężczyznę z boku, odgarniając z twarzy długie ciemnoblond włosy i żałując, że nie związała ich z tyłu. Kiedy zaprosiła Garry’ego na śniadanie, nie wiedziała, czy chce wykorzystać fakt, że dziennikarz się jej boi, czy to, że jest pewna, iż nadal mu się podoba, choć podobno miał dziewczynę. Rozdarta między jednym a drugim, zdecydowała się na oba te powody i pozostawiła włosy rozpuszczone. Kiedy czekali na jedzenie w knajpie za rogiem, nieopodal redakcji gazety Garry’ego, Jessica nie mówiła zbyt wiele. Pozwoliła, aby napięcie rosło, obserwując, jak kolega pożera angielskie śniadanie, i postanowiła, że wybierze drogę „strachu”. Szybko dokończyła kanapkę z kiełbasą, zastanawiając się, czy tak duże śniadanie było dla mężczyzny czymś normalnym, czy może zamówił je, wykorzystując fakt, że to ona stawia.

– Czy Lowe ma lepszy gust od ciebie, jeśli chodzi o dobór ubrań? – zapytała Jessica.

Garry mimowolnie zerknął w dół na swoje brązowe sztruksowe spodnie, zanim zdał sobie z tego sprawę. Jessica musiała przyznać, że jeszcze nigdy nie widziała go tak eleganckiego. Jego wcześniej długie, niechlujnie ułożone włosy zostały przystrzyżone w schludną fryzurę, a kozia bródka wyglądała tak, jakby była tam celowo, a nie tak, jakby Garry nie pofatygował się, by ją ogolić. Spodnie, które miał na sobie, może były nieco niemodne, ale odkąd go znała, taki właśnie był jego styl.

– Dlaczego chcesz tyle wiedzieć o Sebastianie? – zapytał Garry, nie chwytając przynęty.

Jessica sięgnęła do torby pod siedzeniem i wyjęła z niej wczorajszy egzemplarz „Manchester Morning Herald”. Odsunęła butelkę z keczupem na bok, rozłożyła gazetę, po czym obróciła ją tak, żeby Garry mógł zobaczyć pierwszą stronę, i wskazała na nagłówek artykułu, który napisał Sebastian.

– Czy miałeś z tym coś wspólnego? – zapytała. Tytuł brzmiał _Piekło w ogniu_, zaś pod nim znajdował się tekst „Zabójca wychodzi na wolność”.

Garry doskonale wiedział, dokąd zmierza ta rozmowa, ale nadal wiercił się niespokojnie.

– Nie napisałem nagłówka, ale znałem historię, którą opisał Sebastian.

Jessica odłożyła gazetę.

– Czy nikt nie pomyślał o konsekwencjach? Co, jeśli temu facetowi stanie się krzywda, gdy wypuszczą go z więzienia?

Dziennikarz zapadł się w fotelu. Jessica poczuła do mężczyzny współczucie.

– Uważam tak samo – rzekł Garry. – Powiedziałem to mojemu redaktorowi. Podzieliłem się także swoimi wątpliwościami z Sebastianem. Powiedziałem, że powinniśmy być ostrożni, jeśli mamy zamiar to puścić.

Na podstawie swoich wcześniejszych kontaktów z Garrym Jessica wiedziała, że ma on całkiem dobre pojęcie o tym, co jest dobre, a co złe. A dokładniej, co ona sama uważała za słuszne lub nie. Nie była tak uprzedzona do przedstawicieli mediów jak część jej kolegów w komisariacie, ale jak w wypadku każdego zawodu, wiedziała, że wśród dziennikarzy są dobrzy i źli ludzie. Garry należał do tych lepszych. Bez wątpienia pomógł jej w przeszłości, choć niechętnie się do tego przyznawała – zwłaszcza przed nim.

– Otrzymałam zadanie pilnowania Martina, kiedy wyjdzie z więzienia – powiedziała Jessica. – Wprawdzie to nie należy do naszych obowiązków, ale po tym – ponownie wskazała gazetę – nie mamy wielkiego wyboru.

Garry spojrzał na kobietę przepraszająco nieco szerzej otwartymi oczami.

– Musisz przyznać, że to dobry tekst.

Jessica nie mogła się z nim nie zgodzić i podkreśliła to wczoraj na odprawie pracowników. Prawdopodobnie właśnie to skłoniło nadkomisarza Jacka Cole’a do powierzenia jej zadania eskortowania Martina Chadwicka, kiedy za kilka dni opuści więzienie. Cała operacja została przesunięta o jeden dzień – o czym, miała nadzieję, Garry nie wiedział – aby uniknąć dalszego rozgłosu.

– Skąd Sebastian wziął tę historię? – zapytała Jessica, w pełni świadoma, że Garry nigdy nie udzieli jej odpowiedzi. Ciekawiło to policjantkę, ponieważ informacja o dniu zwolnienia więźnia nie była powszechnie dostępna. Jedyny wniosek, do jakiego doszli na odprawie, był taki, że drugi bohater artykułu, który został poinformowany przez służbę więzienną, że Martin ma zostać zwolniony, przekazał to mediom.

Garry potrząsnął głową.

– Wiesz, że nie mogę ci tego powiedzieć.

– Czy źródłem przecieku był Anthony Thompson? – drążyła Jessica, wierząc, że Garry’ego zdradzi mowa ciała. Mężczyzna z wiekiem potrafił jednak wyciągnąć wnioski z ich znajomości. Siedział teraz beznamiętnie, odmawiając odpowiedzi.

– Nie zrozum mnie źle – dodała Jessica. – Wiem, że Anthony ma powody, aby chcieć skrzywdzić Martina, ale ujawnienie tego opinii publicznej nie przyniesie nikomu nic dobrego.

Jessica wiedziała, że Garry musi przyznać jej rację, chociaż zastygłe żółtko na jego podbródku odwracało nieco uwagę od poważnej rozmowy, którą starała się podtrzymać. Nachyliła się nad stołem i wytarła żółtą ciecz z twarzy Garry’ego, który się od niej odsunął.

– Nie jesteś moją mamą – rzekł z uśmiechem.

Jessica odwzajemniła uśmiech i klimat rozmowy się zmienił.

– Wierz lub nie, ale nie zaprosiłam cię na śniadanie, żeby cię opieprzać. Kimkolwiek jednak jest ten Sebastian, powinien odrobić pracę domową. W jego artykule są błędy i choć sprzątanie po was nie należy do moich obowiązków, razem z moim szefem doszliśmy do wniosku, że następnym razem byłoby dużo lepiej, gdybyśmy dali wam kilka faktów.

– Do druku?

Jessica potrząsnęła głową.

– Jeśli podasz mi swoje źródło, dam ci coś oficjalnie do druku.

Garry uśmiechnął się, ale nie odpowiedział.

– Dobrze – zgodziła się Jessica. – Ale to nie jest do druku. Masz długopis?

Dziennikarz położył swój pusty talerz na talerzu Jessiki i przesunął oba na środek stołu, po czym sięgnął do torby na ramię, przewieszonej przez oparcie krzesła, wyjął z niej notatnik i długopis.

Kiedy Jessica widziała, że jest gotowy, zaczęła mówić.

– Większość informacji, które posiadasz, jest prawdziwa. Martin Chadwick wkrótce ma wyjść na wolność, ale nie mogę powiedzieć dokładnie, kiedy to się stanie. Siedem lat temu był pospolitym szkodnikiem, popełniającym sporadyczne przestępstwa, z których żadne nie było bardzo poważne. Potem jednak podpalił pub, będąc przekonany, że lokal jest pusty. Niestety, w środku spał dwudziestojednoletni Alfie Thompson.

Garry cały czas notował, chociaż Jessica nie powiedziała jeszcze nic, czego już by nie wiedział. Policjantka zrobiła przerwę, by mógł nadążyć, i kontynuowała, kiedy jego długopis zatrzymał się w miejscu.

– Martin był pijany. Znaleziono go śpiącego na ławce, niecałe sto metrów od pubu. Wciąż miał przy sobie zapalniczkę i pustą butelkę po wódce, której użył do rozpalenia ognia. Początkowo nie wziął na siebie winy, głównie dlatego, że nie pamiętał, by to zrobił. Dzięki nagraniom z kamer przemysłowych i dowodom kryminalistycznym przyznał się jednak w końcu do nieumyślnego spowodowania śmierci i został za to skazany na karę więzienia.

Dziennikarz podniósł wzrok znad swojego notatnika.

– To już wiemy… – zaczął, lecz Jessica mu przerwała.

– Nie wiecie, że Martin miał jedenastoletniego syna, który trafił pod opiekę państwa, gdy jego ojciec poszedł do więzienia. Teraz ten chłopak ma osiemnaście lat i – wszystko na to wskazuje – przez ten czas był w stałym kontakcie z ojcem. Mam niewiele informacji o jego matce, ale syn ma na imię Ryan. Chociaż jeszcze go nie poznałam, nieoficjalnie wolelibyśmy, żebyś uważał, wspominając o nim. Chłopak nie ma z tym nic wspólnego i mówię ci o tym tylko dlatego, że wiem, iż kiedyś sam się o tym dowiesz.

Jessica pozwoliła, by jej słowa zawisły w powietrzu. Garry nie zapisał nic z tego, co przed chwilą usłyszał.

– Mogę jedynie przekazać twoją sugestię – powiedział.

Jessica przytaknęła.

– Oczywiście wiesz o Anthonym Thompsonie. To jego syn zginął w pożarze. Zakładam, że to on doniósł wam o zwolnieniu Martina, ponieważ sam został o tym poinformowany. Nie wiemy zbyt wiele o Anthonym, poza tym, co już zdążyło ukazać się w prasie.

Policjantka ponownie wzięła do ręki gazetę i zaczęła czytać.

– „Mojemu Alfiemu to już nie wróci życia, ale każdy musi zapłacić za to, co zrobił”.

Podniosła spojrzenie i zobaczyła skrzywioną minę Garry’ego.

– Wiem, że to brzmi dwuznacznie – przyznał.

– To celowy efekt? – zapytała Jessica, ale zamilkła, kiedy kelnerka zbliżyła się do ich stolika i zabrała talerze.

– Czy mogę podać coś jeszcze? – spytała ze słodyczą w głosie, choć w jej lokalnym akcencie zabrzmiało to tak, jakby proponowała im bójkę. Kobieta mogła mieć około dwudziestu lat. Rozjaśnione włosy starannie związała w kok na czubku głowy. Jessica obserwowała, jak Garry mierzy kelnerkę wzrokiem od stóp do głów, dopóki nie zreflektował się, że sam jest pod czujną obserwacją.

Jessica zachichotała pod nosem, potrząsając głową.

– Nie, dziękujemy, poprosimy o rachunek.

Gdy kobieta się oddaliła, policjantka uniosła brwi.

– Raptem zacząłeś się oglądać za kobietami?

Garry odpowiedział przepraszającym „nie”, ale Jessica wiedziała, że daleko mu do tego typu mężczyzn. Może błądził oczami na boki, jak większość facetów, których znała, ale dziennikarzowi brakowało towarzyskiej gracji, by zachować dyskrecję.

Jessica zniżyła głos.

– Z tego, co mówi Anthony, trudno wywnioskować, czy „zapłatą” w jego mniemaniu jest kara więzienia dla Martina za to, co zrobił, czy może kryje się za tym jakaś zawoalowana groźba.

Garry odpowiedział ostrożnie i z namysłem:

– Nie mam pojęcia. To Sebastian przeprowadził wywiad. Wiem, że można go interpretować na różne sposoby. Dlatego mówiłem mu, że powinniśmy go zdjąć.

Jessica włożyła gazetę do torebki.

– Myślę, że nikt z nas nie chce, żeby stało się coś głupiego, kiedy Martin wyjdzie na wolność. Cokolwiek myślisz o tym facecie albo o karze, on już odsiedział swoje.

Garry odłożył długopis, wziął serwetkę ze stołu i nerwowo wytarł nią podbródek.

– A tak w ogóle co u ciebie? – zapytała Jessica lżejszym tonem.

Dziennikarz przestał wycierać twarz i się uśmiechnął.

– Czy mi się wydaje, czy ty naprawdę próbujesz być dla mnie miła?

Jessica wyszczerzyła zęby w uśmiechu.

– Jak widzisz, rozpuściłam nawet włosy przed spotkaniem z tobą. Nie jestem taka zła.

Garry wzruszył ramionami.

– Nieźle mi się powodzi. Dostałem awans i zamieszkałem z dziewczyną.

– Czy ona jest niewidoma?

Dziennikarz delikatnie prychnął i potrząsnął głową.

– Myślałem, że miałaś być miła.

– Właśnie w ten sposób to okazuję – odpowiedziała Jessica z przymrużeniem oka.

– A jak ty się miewasz? – zapytał Garry. – Słyszałem, że jesteś zakochana, zaręczona i tak dalej…

Jessica starała się nie wiercić na krześle, ale nie mogła się powstrzymać. Zamiast odpowiedzieć na pytanie, odsunęła krzesło i sięgnęła po kurtkę, po czym przykucnęła, aby wziąć swoją torebkę.

– Muszę już iść – wyjaśniła.

– Dzięki za śniadanie. – Garry się roześmiał.

– Sądząc po ilości jedzenia, jaka została ci na brodzie i koszuli, musiało ci smakować.

Dziennikarz zerknął w dół na swoją czystą koszulę, by zaraz potem podnieść wzrok na rozbawioną Jessicę.

– Mam cię! – zatriumfowała policjantka.

Garry włożył płaszcz, a Jessica zapłaciła przy kasie. Kiedy się odwróciła, dziennikarz przewiesił torbę przez ramię i podał kobiecie rękę.

– Jess, miło było znów cię zobaczyć – powiedział.

Jessica przewróciła oczami, ale i tak uścisnęła jego dłoń.

– Możesz przekazać ode mnie wiadomość?

– Słucham?

– Powiedz temu Sebastianowi, że skopię mu tyłek, jeśli cokolwiek stanie się Martinowi.SPIS TREŚCI

Strona tytułowa

Strona redakcyjna

Rozdział 1

Rozdział 2

Rozdział 3

Rozdział 4

Rozdział 5

Rozdział 6

Rozdział 7

Rozdział 8

Rozdział 9

Rozdział 10

Rozdział 11

Rozdział 12

Rozdział 13

Rozdział 14

Rozdział 15

Rozdział 16

Rozdział 17

Rozdział 18

Rozdział 19

Rozdział 20

Rozdział 21

Rozdział 22

Rozdział 23

Rozdział 24

Rozdział 25

Rozdział 26

Rozdział 27

Rozdział 28

Rozdział 29

Rozdział 30

Rozdział 31

Rozdział 32

Rozdział 33

Rozdział 34

Rozdział 35

Posłowie

Przypisy
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: