Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zaćmienie - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
Czerwiec 2010
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
11,55

Zaćmienie - ebook

 

„Ta historia pana zmieni” – powiada jeden z bohaterów powieści do  mężczyzny, szukającego miałkich atrakcji na plaży. Zmieni, czyli otworzy oczy na świat inny, świat intrygujący, bo przesycony tajemnicą, świat nie z tej ziemi.

Literatura rozrywkowa oferuje dziś wiele takich światów-półproduktów, światów-wytworów nowoczesnych technologii. Tyle że zwykle gubi się w nich człowiek. Marta Magaczewska całą siłą sugestywnego pióra buntuje się przeciw tej tendencji: przeciw uprzedmiotowieniu człowieka, przeciw traktowaniu kobiety jako rozrywki, przeciw  miłości jako zetknięciu naskórków, jak pewien typ relacji męsko-damskiej trafnie określił Chamfort. Autorka „Zaćmienia” umieszcza swych bohaterów wśród malowniczych pejzaży Bretanii, ale uwagę koncentruje nie na egzotyce przyrody, lecz na pełnym napięcia byciu – gestach, słowach i  milczeniu –  mężczyzny i kobiety. Tworzy obraz zagadki nietypowej, dowodzi tego, że nieogarnionym i niepoznawalnym kosmosem potrafi być jedna drobna, krucha ludzka istota dla drugiej.

Bohaterka powieści – Lydia-Mara-Vivienne – jak ptak niebieski wyrywa się w przestworza i właśnie  tym swoim istnieniem na granicy światów przyciąga i zastanawia. Czy  mężczyźnie, który zechce jej towarzyszyć, zdoła uświadomić, czym jest prawdziwa miłość, czy też – kaleka i niezdolna do uznania ziemskich praw ciążenia –  stanie się jeszcze jednym wcieleniem femme fatale?

 

Autorka o książce:

„Zaćmienie” to moje poszukiwanie duchowości, bardzo niedoskonałe; najprościej byłoby uwierzyć w Boga. Skoro jednak tego się nie potrafi, szuka się nadprzyrodzonych sił w żywiołach, magnetycznych związków między ludźmi a kosmosem, by przynajmniej nie widzieć świata jako chaosu, a siebie samego jako przypadku.

Kategoria: Young Adult
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-62247-05-9
Rozmiar pliku: 4,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

II PLOUHA

… dążenia, nieraz podświadome, których efekt

przychodzi dopiero po śmierci, ukryte skarby,

które odnajdą jedynie cierpliwi i wytrwali…

1

Następnego dnia obudził mnie stukot i przeciągłe skrzypienie. To wiatr odemknął połówkę okiennicy. Rozespany, spojrzałem na zegarek. Dziesiąta. Nieźle. Przed oczyma stanęła mi Lydia, co mnie natychmiast zirytowało. Chciałem o niej zapomnieć; próbowałem sobie wmówić, że nie warto o niej myśleć, bo tylko psuje mi krew. Prawda była jednak taka, że nie potrafiłem o niej nie myśleć. Byłem zaintrygowany i chyba najbardziej denerwowało mnie to, że dziewczyna umknęła ze swą tajemnicą.

Goliłem się leniwie, gdy do pokoju zapukano. Pomyślałem o Lydii i, zaskoczony, gwałtownie drgnąłem; maszynka wpadła do umywalki, a na ziemię spadło lusterko. Rozprysło się, oczywiście, na tysiące milionów i jeszcze więcej okruchów. Tymczasem była to obsługa; do pokoju dostarczono śniadanie: bagietka, konfitura z moreli, kawa.

Włączyłem radio. Poranne wiadomości w Radio France.

„ – … wyjechała do Boulogne sur Mer, gdzie miała spędzić wakacje u przyjaciółki, Yvette S. (lat dwadzieścia trzy). Nie dotarła jednak na miejsce. Tego samego dnia o dziewiętnastej na komisariat policji w Boulogne sur Mer zadzwonił mężczyzna, który zgłosił wypadek; miał widzieć, jak pod idącą wzdłuż urwistego brzegu dziewczyną obsunęła się ziemia i spadła do wody z dość dużej wysokości. Na miejscu natychmiast zjawiła się policja, ekipa ratunkowa i pogotowie. Dokładnie przeczesano wskazane przez mężczyznę miejsce. W międzyczasie przesłuchano świadka. Był nim Adrien T. (lat czterdzieści dwa), mieszkaniec Lyonu, który spędzał w tej okolicy wakacje. Podał następujący rysopis ofiary: młoda, wysoka, około sto siedemdziesiąt centymetrów, średniej budowy ciała, długie rude włosy. Ubrana była w brązową wiatrówkę, niebieskie dżinsy i czarne buty. Dziewczyna zbliżyła się nadto do urwistego brzeg i wówczas oberwała się skała pod jej stopami, więc wpadła do morza. Jak się okazało po kilku godzinach poszukiwań, ciała w wodzie nie było. Na świadku Adrienie T. zaciąży oskarżenie o naumyślne wprowadzenie w błąd policji i służby ratowniczej, zostanie obarczony kosztami akcji ratunkowej, a być może oskarżony o zabójstwo…”

Pstryk.

Nie mogłem jeść, było mi zdecydowanie niedobrze. Pomyślałem, że różne zdarzają się nieszczęścia. Łyknąłem tylko kawy i wyszedłem z pokoju, czując, że jeśli dłużej pobędę w tych murach, to się uduszę.

Zdecydowałem, że nic nie zrobi mi tak dobrze, jak kąpiel w zimnym oceanie, więc, choć nie było większych zmian w pogodzie, a temperatura nie przekraczała osiemnastu stopni, postanowiłem popływać. Woda powinna być lodowata i z jakiegoś powodu tego mi było trzeba.

Wsiadłem do samochodu i skierowałem się na Pointe de Plouha nad zatoką St. Brieuc, gdzie najwyższy w Bretanii skalisty brzeg wznosi się na ponad sto metrów nad poziom wody.

Znalazłem dogodne miejsce i zaparkowałem. Nie było nikogo, jeśli nie liczyć starego rybaka, który reperował sieci. Ćmił fajkę i popatrywał spod oka, jak rozbieram się i wskakuję do wody.

Była tak zimna, że w pierwszym momencie straciłem oddech. Zacząłem pływać, by się rozgrzać; po chwili nie czułem już ciała, nie czułem skóry, lecz miało to swoje dobre strony: zimna też już nie czułem.

W lodowatej wodzie nie dało się jednak długo wytrzymać. Wyszedłem po dziesięciu minutach z miłym uczuciem zmęczenia. Zacząłem wycierać się energicznie, by nie skostnieć, wystawiony na zimne podmuchy.

Gdy podskakiwałem na jednej nodze, usiłując pozbyć się wody z ucha, podszedł do mnie rybak, wlokąc za sobą sieć.

– Bohater z pana – wychrypiał, klepnąwszy mnie dłonią w łopatkę. – Zimna woda, co?

– Zimna, monsieur, skóry nie czuję.

– Właśnie… – Zamyślił się. – Pan wie, monsieur – rzekł z wahaniem – tu mało kto pływa.

– Tak?

– W zeszłym roku utonęło tu dwóch takich. – Strzelił śliną.

Obejrzałem się mimowolnie na morze.

– Wypadek?

– No – stary cmoknął – nie jest tu najbezpieczniej. Ale tamci sami się zabili. Skoczyli, o! – pokazał na stromy brzeg.

– Skąd wiecie? Może obsunęła się ziemia…

– My tu wiemy. – Splunął znowu. – Głośno o tym było. Oni nie byli stąd.

– Głupi ludzie, żeby się zabijać.

– Ja tam nie wiem: głupi, nie głupi… A pan co? Turysta pewno, skoro tego nie wie? – Zaśmiał się chropawo.

– Przejazdem jestem.

– No to ładnie… Kościół pan może obejrzeć też, trzy kilometry drogą w stronę Pléhédel. Pan ma samochód?

– Mam, ale ja tam śmierci nie lubię oglądać.

– No, jak pan chce – wychrypiał i znów splunął.

Byłem już suchy. Naciągnąłem golf.

– No, dobrze tak pogadać. Bywaj pan i niech się panu szczęści – pożegnał mnie stary, a na odchodne rzucił: – Ja tam coraz bliżej jestem, to się pogodziłem.

– Z kim? – nie zrozumiałem.

– Z Ankou, starym brachem.

– Z kim?

– Hmm… To różnie… Tego panu nie powiem, bo on się zmienia, w tym roku ten, to znowu ktoś inny…

Nie rozumiałem, co mówił, ale nie dopytywałem, bo mimo grubego swetra było mi zimno i marzyłem o gorącej herbacie.

Podszedł drugi rybak. Przywitał się, zagadał o pogodzie, że zimno. Zaczął nabijać fajkę.

– Kończysz sieć, ta? – zapytał tamtego.

– Już kończę, już. Panu opowiadam, co tu zobaczyć można, żeby czas zabić.

– Plaże mamy ładne, ptaki różne, monsieur – zachęcił mnie drugi i jął zwijać sieć, nie przerywając opowiadania. Mówił z twardym bretońskim akcentem, który jest tak stateczny, że nawet żarty brzmią w nim poważnie.

– Pan zna się na ptakach? – zainteresował się pierwszy.

– Nie.

– Nie? No, szkoda.

– O kościele panu mówiłem, Perro, nie o ptakach – rzekł pierwszy.

– A, to kościoły lubi pan oglądać, monsieur? No, kościół mamy piękny. Ja tam mieszkam obok, w Kermaria an Isquit. Co dzień zanoszę świeże kwiaty Świętej Panience. – Przeżegnał się nabożnie. – Ale teraz, monsieur, więcej w kościele turystów niż takich, co przychodzą się modlić. – Cmoknął z niezadowoleniem.

Pożegnałem się. Odchodząc, usłyszałem, jak Perro parska:

– Cały dzień łażą, calutki. Rano wchodzę do kościoła, patrzę, też siedzi jedna taka, cała czarna. – Splunął.

– Murzynka znaczy?

– Jaka tam Murzynka. Na czarno ubrana, mówię.

Zatrzymałem się.

– A o której w kościele byliście? – krzyknąłem.

– Rano, monsieur, ósma dochodziła! – odkrzyknął. – Zawsze z rana kwiaty Panience niosę, z pustymi rękami nie wypada…

Pomachałem i pobiegłem do samochodu.

Jakkolwiek Lydia zirytowała mnie swym zachowaniem, informacja, że była widziana, bo byłem pewny, że to ona, wzbudziła we mnie ciekawość i niepokój.

Spojrzałem na zegarek. Dochodziło południe. Nie sądziłem, by siedziała w kościele od czterech godzin; byłem pewny, że już jej tam nie ma. A jednak coś mnie tam gnało, sam nie wiem co. Może mimo wszystko nadzieja i chęć obejrzenia miejsca, do którego ta dziwaczna osoba skierowała swe kroki mimo zmęczenia i problemów, jakie niewątpliwie miała? Jakikolwiek byłby mój motyw, ciekawość zwyciężyła i miast jechać szosą prosto do Plouha, skręciłem do Kermaria an Isquit.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: