Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zakazane miejsca - pięć gorących opowiadań erotycznych - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
5 listopada 2020
Ebook
12,99 zł
Audiobook
19,99 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Zakazane miejsca - pięć gorących opowiadań erotycznych - ebook

Cassandra zamierza skontrolować w przychodni kilka znamion, ale może wizyta ma jakąś tajemną przyczynę? Mianowicie zakazany pociąg do zawodu lekarza sprawia, że krew w niej wrze. Gdy wchodzi do gabinetu doktora Marca i napotyka jego intensywne spojrzenie, chce, żeby jego palce nigdy nie przestały badać jej wygłodniałego ciała. Czy teraz jej fantazje staną się rzeczywistością?

Zbiór składa się z pięciu powiadań erotycznych:

Zakazane miejsca: Lekarz - Zakazane miejsca: Kino - Zakazane miejsca: Kierowca autobusu - Zakazane miejsca: Warsztat - Zakazane miejsca: Spawaczka

Vanessa Salt to pseudonim pary pisarzy mieszkających gdzieś w środkowej Szwecji. Inspirację do opowiadań Vanessa znajduje w licznych podróżach dookoła świata, gdzie upalne egzotyczne miejsca pobudzają jej erotyczną fantazję. Pisze lekko, z poczuciem humoru i namiętnością, która pojawia się w najmniej spodziewanym momencie.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-87-26-53633-1
Rozmiar pliku: 318 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Zakazane miejsca: Lekarz - opowiadanie erotyczne

Jest tu tylko pełno staruszków. Dziadki z laskami albo balkonikami, wyglądający, jakby dawno temu przekroczyli datę przydatności do użycia, babcie ze śmierdzącym oddechem, babcie ze sztuczną szczęką, babcie z brodą i wreszcie – te, które zaczepiają. Spragnione towarzystwa cholernice, które mówią: „Hej” i „Jak tam?” do każdziusieńskiej przechodzącej osoby. Nawet do tych, które wyraźnie okazują, że nie są zainteresowane – telefon zakrywający niemal całą twarz ewidentnie o tym świadczy. W każdym razie dla mnie.

Poza tym nie gada się z obcymi. Nie tutaj, w Uppsali, ani też w Sztokholmie. Coś takiego robi się chyba tylko za granicą?

– Agda. Mamy tu jakąś Agdę?

Kobieta w charakterystycznym białym fartuchu zagląda do poczekalni. Okulary. Krótko przycięte włosy. Wygląda tak, jakby pracowała tu zdecydowanie zbyt długo. Może miała kiedyś ambicje, chciała pracować w „prawdziwym” szpitalu, ale została w przychodni. Wiele osób chyba zostaje. Dużo bardziej lubię swoją pracę biurową, podczas której nie muszę całymi dniami oglądać tyłków ani ran innych ludzi.

Wzdycham i zmieniam pozycję na skrzypiącym krześle. Gdyby telefon zupełnie się nie rozładował, bawiłabym się dużo lepiej, ale teraz nie mam innego wyboru, jak siedzieć i obserwować. Jak taka wariatka, obok której wszyscy nienawidzą zajmować miejsca, bo zawsze siedzi bardzo blisko, a potem zerka, czym się zajmujesz. Bo nie ma nic, czym sama mogłaby się rozerwać.

Wstają dwie Agdy i lekarka musi wszystko sprawdzić oraz poprosić jedną z nich, żeby usiadła z powrotem. Dramat na najwyższym poziomie. Chcę zobaczyć, która godzina, ale wtedy sobie przypominam. Telefon. Cholera.

Gdy jedna Agda poszła za lekarką i wyszła z pomieszczenia, wchodzi następny lekarz. Gapię się na niego. Gapię się.

Nie mogą przecież istnieć tak atrakcyjni lekarze? Choćby same włosy… Ciemne i potargane, jakby był na zewnątrz podczas letniej burzy. Nie czesze ich? Czy robią się takie niezależnie od tego, jak bardzo się wysila? Szalenie seksowne, oto jakie są. I zarost też. Z pewnością kłujący, gdy się przykłada do niego rękę. Boże, ależ bym chciała to zrobić.

Cassandro, opanuj się! Pamiętasz, co się stało poprzednim razem, gdy próbowałaś flirtować z lekarzem?

Julia, która mnie zachęciła. Łaskotanie w ciele. Pamiętam, jak przybrałam swój najzalotniejszy uśmiech, gdy zsunęłam nieco koszulkę na piersi i trochę tak za bardzo kołysałam biodrami. Plan był taki – sprawić, by lekarz mnie pocałował. Mizianie nie było konieczne. Julia siedziała w poczekalni i na mnie czekała.

Nigdy w całym moim życiu nie przydarzyło mi się coś tak żenującego. Lekarz ściskał moje piersi – tak, bo oczywiście zmyśliłam historyjkę o tym, że gdzieś tam wyczułam guzek – i podczas gdy to robił, położyłam mu rękę na policzku i…

To zbyt bolesne.

Jakbym mogła w ogóle przypuszczać, że uda mi się taka bezsensowna rzecz. Lekarze są profesjonalni. Trochę tak, jakbym ja wciągnęła kolegę z biura do schowka na przybory do sprzątania, tak pewnie oni podrywaliby pacjentki. Prawdopodobnie jest to też zabronione. Jak przecież wszystko, co przyjemne.

– Cassandra – czyta z kartki mężczyzna. Patrzy. Przyjazne ciemne oczy napotykają moje.

– Tak? – Mój głos brzmi jak pisk. Szybko biorę z podłogi torebkę, wstaję i poprawiam sukienkę. Robię kilka kroków do przodu, nie zrywając kontaktu wzrokowego. I napotykam jego wyciągniętą rękę.

Z bliska źrenice są czarne jak otchłań, a tęczówki brązowe jak trawa o zachodzie słońca. Ręka jest ciepła. Nie uśmiecha się jednak. Jest taki poważny wobec wszystkich czy tylko wobec mnie?

– Marco – mówi.

– Cassandra.

– Wiem. Chodź.

Wiem?Można być aż tak zarozumiałym?

Odwraca się, wychodzi z poczekalni i wchodzi do długiego i wąskiego korytarza. Białego, oczywiście. Wszystko w przychodni jest białe. Idę za nim i kiwam grzecznie głową, gdy spotykamy pielęgniarkę. Na ścianach wiszą obrazy. Buty stukają o lśniącą podłogę. Marco nagle się zatrzymuje, otwiera drzwi i macha mi, żebym weszła.

– Proszę, wejdź i usiądź. Jeśli chcesz, możesz odwiesić torebkę na wieszak.

– Dziękuję.

Zagłębia się w swoim bordowym krześle biurowym przed komputerem, a ja siadam na drewnianym, które zdaje się przeznaczone dla pacjentów. W milczeniu wpatruje się w jeden z ekranów komputera. Klika parę razy myszką. Przewija.

No?Zakładam jedną nogę na drugą i czekam. Nie zapyta, dlaczego tu jestem?

Światło słoneczne sączy się przez żaluzje, na parapecie stoi kilka roślin. Żywych roślin. Krawędzie ekranów komputerowych są pokryte karteczkami samoprzylepnymi w różnych kolorach, a z drugiej strony ściany wiszą dziwne przyrządy. Może takie, które trzyma się w uszach?

– Skończyłaś kontrolę?

Podskakuję.

– Niczego nie kontroluję. Czekam tylko, aż zaczniemy.

– Dobrze. – Wzrok wbija w moje oczy. – Więc jesteś tu, żeby zbadać kilka znamion, zgadza się?

– Tak.

– Ponieważ niepokoisz się rakiem?

– Nie tak, jak wszyscy? – Lekko pociągam nitkę sukienki, muszę się na czymś skupić, żeby nie przestać oddychać. – Lubię się opalać i po prostu chcę sprawdzić, na wszelki wypadek.

Przesuwa spojrzenie dalej po mojej odsłoniętej skórze. Ramiona, klatka piersiowa, nogi. Ciasna sukienka sięga jedynie do połowy ud, ale nie miałam rano wielkiego wyboru, kiedy musiałam zdecydować. Dwadzieścia osiem stopni to naprawdę nie jest pogoda na dżinsy. Całe szczęście, że chyba tu mają klimatyzację. Odwraca wzrok do ekranu.

– Widzę.

– Co widzisz?

– Że lubisz się opalać.

– Mam to potraktować jako komplement?

– Jeśli chcesz.… – Notuje coś, a na czole pojawia mu się zmarszczka. – Ale pomyśl, że nie wszyscy lubią opaloną skórę.

– Ty lubisz? – Święty Boże, powiedziałam to na głos?

Przestaje pisać.

– Pokaż mi znamiona, to je obejrzę.

Ciekawe. Nie zamierza odpowiadać. Powoli zaczynam pociągać za cienkie ramiączko sukienki. W dół. W dół. Gdy to ukończyłam, odwijam materiał do bioder, tak że cała górna część ciała odsłania się przed nim. Czarny stanik z koronki jest właściwie zupełnie za mały. Wiem, że połowę otoczek brodawek widać niezależnie od tego, co robię, i to może jakiś demon sprawił, że wybrałam właśnie ten. W tym uroczystym dniu.

Lekarz sapie?

Tak to brzmi. Tak powściągliwe wcześniej spojrzenie wbija się w moje wytęsknione sutki, które są tak sztywne, że wydaje się, jakby miały zamiar rozsadzić cienką koronkę. Unoszę brwi i się odwracam.

– Znamiona są na plecach.

– Oczywiście. – Zimny koniuszek palca przesuwa się po moim karku. Wzdrygam się, drżę.

– Przepraszam – mamrocze niemal szeptem. – Bolało?

– Absolutnie nie. – Przeciwnie. – Kontynuuj…

– Możesz opisać, gdzie mniej więcej znajdują się te znamiona?

– Jedno między łopatkami, jedno dość nisko, dokładnie przy… brzegu majtek i trzecie na barku. Prawym.

Palce zsuwają się w dół. Zatrzymują się od czasu do czasu, ale potem idą dalej. Na ramionach pojawia mi się gęsia skórka, podnoszą się włosy. Nagle klimatyzacja wydaje się bardzo zimna. Gapię się w kierunku zamkniętych drzwi i czekam, aż Marco skończy. Jednocześnie chcę, żeby nie kończył nigdy, ale muszę już dać sobie spokój z lekarzami – to po prostu głupie chodzić i usychać z tęsknoty za czymś, czego nigdy nie będzie można dostać. Powinnam zamiast tego znaleźć zwyczajnego chłopaka, takiego, który ubiera się w zwyczajne ubrania, ma zwyczajną pracę i rozmawia o zwyczajnych rzeczach. Jak będę potrzebować ujścia dla swojej fantazji, zawsze możemy wymyślić jakieś ostrzejsze zabawy w sypialni. Odgrywanie ról, może to coś dla mnie?

– Nie, nie ma się czym niepokoić. – Marco przyciska koniec palca do mojego barku. – Jak na razie wyglądają zupełnie normalnie, ale byłoby dobrze, gdybyś je kontrolowała i pozostała uważna. Proszę tak robić i natychmiast dać znać, jak zauważysz jakieś zmiany.

– Och, wspaniale to słyszeć. Dziękuję! – Odwracam głowę i zerkam na niego. W pełni świadoma, że jego palce nadal muskają moją skórę. – Tylko trudno je kontrolować, są przecież w tak niewygodnych miejscach.

– Nie masz nikogo, kto może ci pomóc? Może chłopak albo ktoś taki?

– Nie mam chłopaka. – Wzruszam lekko ramionami. – Jesteśmy tylko ja i mój kot Sixten, a on nie jest zbyt dobry w sprawdzaniu czegoś takiego.

– Rozumiem.

Uśmiecha się? Kącik ust lekko mu drga. I czy może być tak, że chciał się dowiedzieć, czy jestem singielką czy to było tylko standardowe pytanie?

– Dobrze sprawdziłeś ten na dole przy majtkach? Nie czułam nic… tam. Tylko żebyś niczego nie przeoczył, o to mi chodzi.

– Przede wszystkim patrzyłem. Nie dotykałem. – Palec niby przesuwa się w dół, jakby chciał, ale nie do końca miał odwagę.

– A nie dotkniesz? – Lekko przekrzywiam głowę. – A jeśli wystaje w nietypowy sposób? Jestem taka zaniepokojona.

Spojrzenie, jakie mi rzuca, mówi: Nie jesteś zaniepokojona. Chcesz tylko, żebym cię dotknął. Macał cię. Badał cię dogłębnie. Patrzę na niego przez rzęsy. Możesz mnie potępiać?

Powoli palec chyba postanawia się odważyć. Nie idzie to szybko, gdy zmierza w dół, a dreszcze następują jedne po drugich. Muszę włożyć całą energię w to, żeby nie drżeć, nie sapać ani głośno nie stękać. To by nie wypadało. Wcale nie. I może wszystko by wtedy przerwał, powiedział: „Dziękuję, do widzenia” i odesłał mnie do domu. Nigdy bym go już nie zobaczyła. Nigdy bym nie napotkała tajemniczych brązowych oczu. Nigdy bym nie poczuła jego zarostu na swoim podbródku. Ale teraz. Może…

Palec dociera do celu. Wsuwa się pod materiał majtek i odsuwa go kilka centymetrów. Na szczęście włożyłam dziś czarne z koronki, te, które pasują do stanika. Pomyśleć tylko – być w tej sytuacji i zdać sobie sprawę, że ma się na sobie parę majtek z Myszką Miki – tak, i może też kilka dziur po molach, jakby po prostu nie mogło być gorzej. Niemniej nie ogoliłam się, nawet na brzegu majtek, ale tam też z pewnością nie będzie patrzeć. Niestety. Znamię jest przecież na plecach, a nie na dole po wewnętrznej stronie ud. Są już teraz lepkie od potu mimo chłodu w pomieszczeniu. Gdyby jednak jego dłoń je pogłaskała, och, ubóstwiałabym to. Jego gruba, owłosiona dłoń, która wydaje się szorstka, gdy się po mnie przesuwa.

– Nie ma sprawy – mamrocze w końcu. – Teraz dotknąłem porządnie i nic tu nie wskazuje na raka.

– Świetnie! Dziękuję! Chociaż, ech, przypomniało mi się, że jest jeszcze jedno. – Gryzę się w wargę, chociaż nie może tego zobaczyć. – Jeśli to w porządku. Jeśli dasz radę, jeśli zdążysz.

– Jeszcze jedno może być. Gdzie jest?

– Niżej. Musisz chyba ściągnąć sukienkę z bioder, żeby opadła do stóp, to wtedy zobaczysz, że dość wysoko na prawym udzie mam znamię.

Na parę sekund zapada milczenie. Posunęłam się za daleko? Rozumie, co robię? Wtedy rozlega się pukanie do drzwi. Niech to diabli!

– O co chodzi? – woła Marco. – Mam pacjentkę.

Drzwi się uchylają. Kobiecy głos.

– Przepraszam, myślałam, że jesteś już wolny. Chciałam omówić tamtą sprawę, ale zajmiemy się tym później, kontynuujcie.

Drzwi się zamykają. Marco mnie zostawia, robi kilka kroków i przekręca zamek. Odwraca się do mnie. Uśmiecha się. Tym razem prawdziwym uśmiechem. Wygląda jednocześnie na skorego do zabawy i wyrachowanego, jakby się zastanawiał, jak to się może potoczyć. Gdzie mnie weźmie, jak mnie weźmie i czy w ogóle na to pójdzie.

– No? – Lekko pociągam materiał sukienki na biodrze. – Chciałeś sprawdzić?

Bez słowa podchodzi do mnie, napotyka moje spojrzenie i chwyta za materiał z obu stron. Jedna dłoń na każdym biodrze. Potem zaczyna ciągnąć, nadal nie zrywając kontaktu wzrokowego, i opuszcza się wraz z sukienką. Jest tak ciasna, że musi zniżyć się z nią aż do samych kostek. Już na dole odrywa w końcu wzrok od mojego spojrzenia i zaczyna przypatrywać się temu, co znajduje się dokładnie przed nim.

Moje nagie nogi. Które ogoliłam dopiero dziś rano. Nie zdążyłam tak daleko, jak linia bikini, ale kiedy ma się na sobie sukienkę, która nie sięga dalej niż do połowy ud, trzeba załatwić przynajmniej to, co najważniejsze. Moje długie, gęste włosy na głowie mają swoją cenę, a jest nią gęste owłosienie… wszędzie. Grube włosy, które widać z odległości kilku kilometrów – no, w każdym razie to takie wrażenie. Mam nadzieję, że zauważy, jakie uda są gładkie. Chyba musi? Jakby mnie ściskał. Zaczyna sunąć z powrotem do góry, ale zostawia skuloną dłoń wokół lewej łydki. Dreszcz przeszywa całą nogę.

– Podoba ci się to, co widzisz? – szepczę ochryple.

– Ta.

– Ta?

– Masz tu na łydce zapalenie paru mieszków włosowych. – Wskazuje bez namysłu na małe, czerwone zgrubienie. – Często się golisz?

Serio? Maca moje gładkie, świeżo ogolone nogi, które z pewnością lśniłyby w blasku słońca, i postanawia skomentować jakieś pieprzone… zapalenie? Typowy lekarz. I dlaczego, u diabła, musi mnie to podniecać? Nie mogę się podniecać normalnymi rzeczami, jak na przykład komplementy? Ale nie, nie. Zapalenie mieszków włosowych i od razu robi mi się mokro między nogami.

– Wcale nie. – Przyciskam łydkę do jego dłoni. – Tylko wtedy, kiedy mam wizyty u przystojnych lekarzy.

– A jak często je masz? – Jest lodowato chłodny. Nie pokazuje ani jedną miną, co myśli na temat tej konwersacji. Z drugiej strony – nie puszcza mnie. Jak to już długo jego skóra styka się z moją?

– To się dzieje zdecydowanie za rzadko. Ostatnio się zdarzyło, jak miałam szesnaście lat. Teraz mam dwadzieścia trzy. Może w Uppsali nie pracuje aż tak wielu przystojniaków.

– Może nie. Ale nogi ogoliłaś już dziś rano. Nie wiedziałaś wtedy, że do mnie przyjdziesz, i nie miałaś pojęcia, czy będę przystojny czy nie.

– To prawda. – Dygoczę, gdy jego dłoń przesuwa się w górę. – Ale dziewczyna może chyba pomarzyć. I nikt nie chce przecież ryzykować. Raczej ogolę się o jeden raz za dużo niż za mało.

– I to dlatego masz zapalenie mieszków włosowych.

– Tak. Co możesz z tym zrobić?

– Powinno zagoić się samo, jak tylko teraz zostawisz nogi w spokoju na jakiś czas. Innymi słowy, żadnego golenia. Wiesz, są mężczyźni, którzy lubią też coś takiego.

– Owłosienie?

– Hm.

– To może się ucieszysz, jak ci powiem, że zostawiłam trochę w pewnym miejscu.

– Jakim?

– Jak pójdziesz w górę, to je znajdziesz.

Zdaje się, że przyjmuje wyzwanie, bo nie trwa długo, zanim znowu podciąga się w górę. Na koniec kuca przede mną – przed moimi majtkami – i bawi się końcami palców o dolne obszycie. Krawędzie, które muskają uda od wewnętrznej strony. Spocone uda.

– Tak, tutaj wystaje kilka włosów. – Głaszcze je. Zamykam oczy. – Całkowicie poskręcanych od wilgoci.

– Hm.

– Mogę zadać osobiste pytanie?

– Oczywiście.

– Podniecam cię? To dlatego majtki są ciemniejsze… tutaj? – Dotyka mnie ostrożnie między nogami. Krótko obcięte paznokcie przesuwają się między moimi wargami, ale cienka koronka staje na drodze, podczas gdy głowa znajduje się zaledwie kilka centymetrów od mojego podbrzusza. Gdyby wystawił teraz język, musnąłby srom przez materiał.

Pachnę? Można poczuć, jaka jestem podniecona? I spocona?

– Może. – Napinam uda. – Albo to pot od upału na zewnątrz.

– Widzę, jak się spinasz, jak mi rzucasz spojrzenia. Nawet wolno posuwasz w kierunku moich palców.

– Posuwam?

– Nie próbuj grać niewiniątka. To oczywiste, że mnie pragniesz, a teraz się zastanawiasz, czy ja też pragnę ciebie.

– Pragniesz?

Końce palców wciskają się między wargi, wpychają się do środka, chociaż nigdy nie będą mogły wejść do końca. Nie, jeśli materiał nie zniknie. Spogląda na mnie.

– Gdzie masz tamto znamię?

– Nie ma go. Kłamałam.

– Tak myślałem. Chciałaś tylko, żebym cię dotknął. Pieścił cię.

– Przepraszam, że jestem taka łatwa do przejrzenia.

– Chcesz uprawiać ze mną seks.

Mrużę oczy w jego stronę.

– Dokładnie tak, jak ty chcesz uprawiać seks ze mną. Przyznaj.

– Nigdy wcześniej nie robiłem tego z pacjentką.

– Dobrze. Bo inaczej byłabym zazdrosna. Chcę być jedyną pacjentką, przez którą twoje serce wariuje.

Pociąga za moje majtki. Odsuwa je coraz bardziej, tak że wystaje połowa wszystkich włosów łonowych.

– Kto powiedział, że moje serce wariuje?

– To nie jest oczywiste? Widzę, jak się spinasz, jak mi rzucasz spojrzenia. Nawet wolno pocierasz palcami o moją pochwę.

Marco uśmiecha się krzywo. Ciemne brwi, ciemne oczy.

– Co chcesz, żebym z tobą zrobił?

– Chcę mieć twój język między nogami.

– To byłoby chyba trochę niestosowne, nie sądzisz?

– Jakby to wszystko jeszcze nie było.

– Nie rozumiem, o co ci chodzi. – Głowa się zbliża, a on wącha przeciągle między moimi nogami. Przyciska nos do mokrych majtek. – Ja cię tylko… badam.

– Nosem?

– Hm. – Ciepły język zaczyna lizać materiał majtek, wilgotny pasek między udami. – I ustami.

Rozstawiam nogi jeszcze bardziej. Bierze ze mnie jakby małe kęsy, gryzie i pociąga za materiał, wargi. Drażni mnie i dręczy. Oddech bije o uda krótkimi, gorącymi chuchnięciami. Czuję zęby, jak mnie skubią. Czasami koronka napina się na kilka centymetrów, po czym trzaska z powrotem. Jak pachnę? Musi czuć pot.

– Siądź na stole i zdejmij majtki.

– Co?

Wycofuje się i wstaje. Wpatruje się w mój stanik.

– Ten drobiazg też możesz bez problemu zdjąć.

Zanim zdąża się rozmyślić, pospiesznie zdejmuję zarówno stanik, jak i majtki, skopuję sukienkę ze stóp i rozkoszuję się przenikliwymi spojrzeniami lekarza. Nonszalancko podchodzę do biurka i wskakuję na brzeg. Parząc na niego, macham lekko nogami. Czekam. Nie mogę się powstrzymać od głaskania palcami wzgórka łonowego i jęczenia do samej siebie.

Jestem już całkiem naga. Jeśli ktoś wejdzie, to pozamiatane – no, co by się w ogóle wtedy stało? Z drugiej strony – Marco zamknął drzwi na klucz. Już wtedy musiał zrozumieć, co się między nami wydarzy. Dokładnie tak, jak rozumie teraz. Gdy pożera mnie wzrokiem. Jedna dłoń przemyka do fiuta w spodniach w kolorze szpitalnej bieli i Marco zaczyna się pocierać. W tę i z powrotem. Rozchyla wargi i unosi głowę do sufitu. Gdy o tym myślę, widać, że wystaje z przodu, w kroku.

Boże, ależ ja go chcę pocałować.

Własnymi palcami napotykam łechtaczkę. Ostrożnie i czule, żeby jej od razu nie przemęczyć. Zapach mojego podniecenia wypełnia pokój. Gęsty, kwaśny i wyrazisty. Może też trochę słodki. Teraz, kiedy zdjęłam majtki, jest całkowicie wolny. Nic nie stoi na drodze zapachowi ani sokowi, który zaczyna się sączyć do odbytu i na brzeg stołu.

– Teraz zbadamy cię jeszcze trochę – mówi Marco znikąd, poprawia wygniecione spodnie i się prostuje.

Patrzę na niego jak przez mgłę. W pokoju nie zrobiło się bardzo gorąco? I nie zaparowało? W udach kłuje i łaskocze, chcę go tam – jego fiuta, jego język, jego rozgrzane, gorące palce.

Nie zwracając uwagi na moje rosnące podniecenie, idzie przez pokój i bierze coś z półki na ścianie. Potem wraca. W ręku trzyma patyczek higieniczny i niewielką, drewnianą szpatułkę, taką grubą, która wygląda jak patyczek do loda.

– Otwórz szeroko usta, droga pacjentko. – Marco uśmiecha się zwodniczo i kuca przed moimi ustami, ale tuż przed tym, jak ma włożyć przybory, jakby się rozmyśla – albo cały czas taki był plan – i kuca przy moim łonie. – No, te wargi będą lepsze.

– Co robisz? – Mój głos jest ochrypły i nieskładny, musi być słychać, jaka jestem podniecona. Jak bardzo go pragnę.

– No, dalej, rozkracz się. – Rozsuwa mi nogi i sprawia, że odchylam się na dłonie. – Kolana do góry. O, tak, no. Świetnie. Zdolna dziewczynka.

Powoli wkłada przedmioty do pochwy. Miłe uczucie. Bardzo miłe. Mimo to że są tak zimne i wąskie i mimo to że właściwie chcę mieć między nogami coś znacznie większego. Obraca i ściska, głaszcze i przesuwa, grzebie w bruzdach, w których wcześniej nikt nie grzebał.

– Nabrzmiałe, ładne wargi zewnętrzne – mruczy po chwili, także on ma zachrypnięty i lekko gruby głos. – Głęboki przedsionek pochwy. Podoba mi się kolor, taki jasnoróżowy. Nie wyglądasz, jakbyś była dziewicą.

Śmieję się w stronę sufitu.

– Jak możesz to zobaczyć?

– To tylko ślepy strzał. Który zdaje się celny, biorąc pod uwagę twoją reakcję.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: