Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Zakład - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
Marzec 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zakład - ebook

Historia zaczyna się w barze, w którym bogaty Ryszard zatrudnia młodego Pawła jako - kochanka swojej żony. Atmosferę podgrzeje żart - nieświadomej jego konsekwencji - kochanki Ryszarda. Do wrzenia dojdzie, gdy na przejeździe kolejowym policja znajdzie rękę uciętą komuś poniżej łokcia. Po ręce do kłębka - tak można by streścić śledztwo policji. Ale czy dzielni funkcjonariusze zdążą przed Ryszardem i jego pomagierami? I ile ostatecznie będzie trupów i złamanych serc? Odpowiedź na te pytania znajdziecie w "Zakładzie", w którym konwencje mieszają się niczym gatunki muzyczne u Zappy.

Fragment:

Nie mógł zbyt długo wytrzymać bez papierosów. Był w tym trochę podobny do Joli, która dla odmiany zbyt długo nie mogła wytrzymać bez facetów. Przyszło mu to do głowy, gdy zobaczył na ulicy kobietę podobną do niej. Tak samo jak Jola miała długie rude włosy, duże piersi, spory, ale zgrabny tyłek i była wysoka. Spojrzenie miała odważne, niemal wyzywające. Paweł spojrzał na nią i uśmiechnął się. Jego twarz mówiła: "wiem kim jesteś; siedzi w tobie jędza, którą z łatwością ujeżdżają tacy chłopcy jak ja."
Kobieta, jakby zrozumiała, bo weszła za nim do sklepu. On, kupując papierosy, pokazał całą forsę jaką miał przy sobie. Nie było tego mało.
- Masz ochotę na chwileczkę zapomnienia? - szepnęła mu do ucha, gdy wychodził ze sklepu.
Stali bardzo blisko siebie i miał wrażenie, że ogromne piersi kobiety zaklinują go w drzwiach na amen. Zaśmiał się i powiedział: - Wybacz, mamusiu, ale jestem wykończony. Ty potrzebujesz wypoczętego ogiera, a ja jestem zmęczonym kucykiem.
Kobieta spojrzała na niego z zainteresowaniem, w którym jednak nie było ani podziwu, ani złości.
- Za odpowiednią sumkę wygonię z ciebie tego obrzydliwego starca, który zagnieździł się w twoim młodym serduszku.
- Dzięki maleńka, ale nie chcę potem zastanawiać się, dlaczego mnie boli, kiedy sikam. Nie chcę mieć jaj jak marakasy.
- Nie musisz mnie obrażać - rzuciła do jego pleców, bo domyśliła się, że ma na myśli choroby weneryczne, ale on się nawet nie obejrzał.


Andrzej Boruszewski
Za młody by umrzeć, za stary na złudzenia - parafrazując tytuł jednej z piosenek Jethro Tull, tak bym siebie scharakteryzował. Nie mam złudzeń, że wyrośnie ze mnie nowy Dostojewski, czy chociaż Chandler, ale nie zamierzam też z tego powodu tylko czytać, skoro lubię też pisać i są chętni, by to czytać.

Na sumieniu mam chyba z kilkadziesiąt anonimowych opowiadań wydrukowanych w różnych kobiecych czasopismach, dwa opowiadania pod własnym nazwiskiem w niewychodzącym od dawna czasopiśmie humorystyczno-literackim Grizzli, a także główną nagrodę (wycieczka do Nowego Jorku) w konkursie MAXa w 1999 roku.

Skutecznie uprzykrzam życie jednej żonie, dwójce dzieci, dwom psom i jednemu kotu. Od wielu lat ten sam fioł - Frank Zappa. Ale lubię też czerwone wino i smażone mięso. Więcej na mojej stronie:

Kategoria: Literatura piękna
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-62480-81-4
Rozmiar pliku: 999 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

O autorze

Andrzej Boruszewski

Za młody by umrzeć, za stary na złudzenia – parafrazując tytuł jednej z piosenek Jethro Tull, tak bym siebie scharakteryzował. Nie mam złudzeń, że wyrośnie ze mnie nowy Dostojewski, czy chociaż Chandler, ale nie zamierzam też z tego powodu tylko czytać, skoro lubię też pisać i są chętni, by to czytać.
Na sumieniu mam chyba z kilkadziesiąt anonimowych opowiadań wydrukowanych w różnych kobiecych czasopismach, dwa opowiadania pod własnym nazwiskiem w niewychodzącym od dawna czasopiśmie humorystyczno-literackim Grizzli, a także główną nagrodę (wycieczka do Nowego Jorku) w konkursie MAXa w 1999 roku.
Skutecznie uprzykrzam życie jednej żonie, dwójce dzieci, dwom psom i jednemu kotu. Od wielu lat ten sam fioł – Frank Zappa. Ale lubię też czerwone wino i smażone mięso. Więcej na mojej stronie:www.andrzejboruszewski.pl– A może tamten? Wydaje mi się, że by się nadał.

Mężczyzna, który wypowiedział te słowa już dawno przekroczył pięćdziesiątkę, ale trzymał się dzielnie, w czym podobny był trochę do starego samochodu, mającego wprawdzie czasami kłopoty z ruszeniem z miejsca, ale takiego, co to jak już ruszy, to do mety dojedzie.

Jeśli trzymać się tego porównania, to należy uczciwie powiedzieć, że połysk karoserii nasz samochód zawdzięczał nie tyle jak ości lakieru, co ilości i jakości kosmetyków użytych do podkreślenia koloru i połysku, tudzież zatuszowania rys, a w jego sylwetce było coś, co sugerowało wojskowe pochodzenie. Krótko mówiąc, mężczyzna przypominał nie pierwszej młodości, ale jeszcze na chodzie samochód terenowy, z napędem na cztery koła oczywiście, podrasowany w pierwszorzędnym warsztacie tuningowym.

Jego towarzyszką była sportowa limuzyna. Niestety, tylko na pierwszy rzut oka firmowa. Każdy fachowiec po dokładniejszych oględzinach nie miałby wątpliwości, że to składak. Za to, z jakich części! W oczy przede wszystkim rzucały się zderzaki, z pewnością sprężyste i gotowe przyjąć na siebie niejedną czołówkę, a także kufer, który chociaż niewątpliwie pojemny, to jednak zgrabny, a chociaż noszony wyzywająco, to przecież z gracją i z wdziękiem. Z sylwetki wnioskować można było znakomite przyspieszenie i z pewnością dużą prędkość maksymalną. Jaskrawy, czerwony lakier przyciągał wzrok każdego miłośnika sportów ekstremalnych, a chociaż na dnie lamp czaiła się pustka, to jednak świeciły one blaskiem mocnym, niejednego wprost oślepiającym. I tylko hamulce pozostawały wiele do życzenia, co w połączeniu z nie najlepszym prowadzeniem na zakrętach, jazdę tym wozem czyniło na tyle podniecającą, by niejeden śmiałek spoglądał ku niemu okiem tęsknym, a nawet rozmarzonym i to pomimo jego dość już zaawansowanego wieku.

– A może tamten? Wydaje mi się, że by się nadał.

Kobieta podążyła za wzrokiem męża i zapytała: – Mówisz o tym brunecie w czerwonej koszulce?

Mężczyzna potaknął głową i przytknął do ust kufel z piwem, co uczynił z ledwie ukrywaną odrazą. Nie lubił piwa i nie lubił smrodu frytek. Nie lubił swojego dawnego życia.

Kobieta kontynuowała:

– Niezły. Myślisz, że…

– W końcu to ty będziesz z nim sypiała, nie ja.

– Mam nadzieję.

– To nie był udany żart.

– Masz rację, przepraszam – przyznała kobieta, ale już nie patrzyła na męża. Obserwowała wskazanego przez niego młodego mężczyznę i wcale się z tym nie kryła.

Jeśli trzymać się porównań motoryzacyjnych, mężczyzna ów był znakomitym przykładem samochodu o ciekawej, acz niezbyt odkrywczej sylwetce, wytrzymałym, z pewnością szybkim, lecz – prawdopodobnie – także o dużym zapotrzebowaniu na paliwo. Jego największą zaletą był niewątpliwie niewielki przebieg i młody rocznik.

– I jak?

– Dla mnie bomba.

– Pewna jesteś?

– Wiem, co mówię. Do zobaczenia wieczorem.

Odprowadzana niejednym wygłodniałym spojrzeniem mężczyzn kobieta zniknęła za drzwiami baru. Jej mąż wstał od stolika, przy którym siedzieli razem i podszedł do mężczyzny wskazanego przez jego żonę.

– Mogę postawić panu piwo? – zapytał.

Młodzieniec spojrzał na niego nieprzychylnym wzrokiem. Wtedy on powiedział:

– Przepraszam, nie przedstawiłem się, Ryszard.

Jego ręka na chwilę zawisła w powietrzu i już, już miała opaść, gdy młody człowiek uścisnął ją i powiedział:

– Paweł.

– Ładne imię. To jak, można postawić ci piwo?

– Obawiam się, że pomylił pan adres.

– Obawiam się, że to ty mnie źle oceniłeś.

– Mam nadzieję.

– Mówmy sobie po imieniu.

– Nie będzie mi łatwo.

– Może jednak spróbujesz? – zaproponował Ryszard, którego wprawdzie ukłuł przytyk Pawła do jego wieku, ale chwilowo nie zamierzał na to reagować. – To może być opłacalne.

– Co ma pan na myśli?

– Zauważyłeś tę kobietę, z którą byłem?

– Trudno było jej nie zauważyć. W szkole pewnie przezywali ją „żyleta”?

– To moja żona – prawie szczerze oburzył się Ryszard.

– Gratuluję.

Mężczyźni chwilę milczeli. Paweł nie wiedział, o co chodzi Ryszardowi, a ten nie wiedział, jak o tym powiedzieć. W końcu wrócił do tematu piwa, aby nieco okrężną drogą dojść do celu.

– Lubisz jasne, czy ciemne?

– Kobiety czy piwo? – pytaniem odpowiedział chłopak, a Ryszard zaśmiał się i rzekł: – Najpierw porozmawiajmy o piwie.

– Jasne i zimne.

– Ona nie jest zimna.

Paweł nawet nie spojrzał na Ryszarda. Zaciągnął się papierosem, a potem zapytał:

– I co z tym piwem?

Ryszardowi nie podobał się przebieg rozmowy, ale wstał i poszedł po piwo.

Bar nie należał do najlepszych. Bezbarwny lakier na drewnianych stołach i takich samych krzesłach zaczął schodzić ani nie w tym, ani nie w poprzednim roku, ale znacznie dawniej. Serwowano tutaj głównie tanie piwo, frytki, kurczaka z rożna i tym podobne tanie i nieskomplikowane dania. Był jedną z tych knajp, w których bywają ludzie niezamożni, głównie mężczyźni, a jeśli i kobiety, to nie należało się spodziewać, że będzie to jakaś dama. Chyba, że poszukująca przygód. Ryszardowi Nowakowi nie podobało się tutaj, ale to właśnie takie miejsce wybrał z Jolą, swoją żoną, celem znalezienie dla niej jakiegoś młodego, niezamożnego, niezbyt rozgarniętego, ale przystojnego – byczka. Paweł był właśnie takim młodym i przystojnym byczkiem, tyle, że zbyt dumnym, jak na gust Ryszarda. Niepotrzebny był mu strugający ważniaka cwaniak, lecz nieco zagubiony młodzian, o ciele wystarczająco ponętnym, by zabawić jego żonę, i umyśle na tyle nieskomplikowanym, by można nim było manipulować. Mimo to postawił przed nim piwo, a także przed sobą, chociaż wcale nie miał na nie ochoty. Przyniósł dwa, aby chociaż w ten sposób zaznaczyć, że nie usługuje chłopakowi.

– No to o piwie już wiem – zaczął rozmowę – jasne i zimne. A kobiety?

– Gorące, mogą być nawet rude.

Ryszard uśmiechnął się, bo jego żona była właśnie ruda. Paweł pociągnął łyk piwa i powiedział: – Mów pan, o co chodzi.

– Zdaje się, że to nie jest twój najlepszy dzień.

– To już nie pana problem.

– Zgadza się – powiedział Ryszard, a w jego serce wstąpiła nadzieja, że problemy Pawła są natury finansowej. – Ja mam inne kłopoty. Może moglibyśmy sobie pomóc?

– Niby w jaki sposób?

– To zależy od tego, jakie są twoje problemy.

– A pana problemy? Bo jakoś mi pan nie wygląda na człowieka mającego jakiekolwiek.

Ryszard wiedział, że Pawłowi chodzi o jego ubranie i zapach, jaki wokół siebie roztaczał. Zauważył też, że tamten odnosi się do niego z nieukrywanym lekceważeniem, a nawet złością, jakby nie lubił bogatych ludzi. Pomyślał też, że sposób wysławiania się Pawła może świadczyć o jakimś wykształceniu i może nie wielkiej, ale jednak, inteligencji.

– Co robisz w takim miejscu? – zapytał młodzieńca.

Ten zaśmiał się, a potem powiedział: – Śmiesznie to zabrzmiało w pana ustach.

– Wracając do kłopotów…

– Nie są moją specjalnością. Lepiej niech pan powie, jakie są pana problemy. Oprócz tego, że się pan nudzi.

– To nie mi się nudzi, nudzi się mojej żonie.

Paweł kiwał ze zrozumieniem głową i uśmiechał się. Wyglądało na to, że już od pewnego czasu wiedział, w jakim kierunku podąży rozmowa.

– I ja mam ją trochę rozerwać? – zapytał.

– Nie za darmo – odparł Ryszard.

– Dlaczego?

– Dlaczego chcę za to płacić?

– Dlaczego pan to robi?

– Jak się zapewne domyślasz, jestem człowiekiem – jak to mówią – ustosunkowanym…

– Domyślam się, że pana żona nie jest ustosunkowana.

Chłopak był bezczelny i Ryszard zaczynał mieć tego wszystkiego dosyć. Chciał nawet wstać, wylać chłopakowi piwo na głowę, a potem, gdy tamten zacznie brykać, kazać swoim ochroniarzom, aby zrobili z nim porządek, ale wtedy chłopak powiedział:

– Przepraszam, rzeczywiście mam dzisiaj zły dzień. Niech pan kontynuuje.

– Chodzi po prostu o to, że jej potrzebny jest mężczyzna i doskonale wiem, że prędzej, czy później znajdzie sobie kogoś. Wolałbym, żeby to nie był nikt z naszego towarzystwa, i żebym wiedział, kto to jest. Nie chciałbym, żeby stała się jej jakaś krzywda. Ani żeby ode mnie odeszła. Ja nie mam zbyt dużo czasu, jestem zapracowany, ale nadal ją kocham i nie chcę, żeby odeszła. Chce przygód – proszę bardzo, ale bez angażowania się i bez robienia mi wstydu w towarzystwie.

– I wymyśliliście sobie…

– O nie – tym razem Ryszard przerwał Pawłowi. – To nie tak. Ona o niczym nie wie.

– Przecież była tu z panem i gapiła się na mnie.

– Dlatego do ciebie podszedłem. Zauważyłem po prostu, że się jej podobasz.

– A po co ona przyszła w takie miejsce?

Chłopak był bystry i nie podobało to się Ryszardowi. Z drugiej strony idioty też nie potrzebował. Dlatego powiedział: – Widzę, że nie od parady nosisz głowę na karku. Ona już taka jest. Boję się, że kiedyś wpadnie w jakieś tarapaty.

– Mam robić za wentyl bezpieczeństwa?

– Sam bym tego lepiej nie ujął.

– Za ile?

Pytanie było tak bezpośrednie, że Ryszarda zatkało.

– Myślę, że się dogadamy – odparł po chwili teatralnym szeptem.

– Ile pan proponuje?

– Coś się nagle zrobił taki rzeczowy?

– Chce się pan wycofać?

Paweł uśmiechał się. Ryszard nie wiedział, czy chłopak go podpuszcza, czy bada. Postanowił przestać być dobrym wujkiem i przejąć inicjatywę.

– Teraz ty mi powiedz o swoich kłopotach.

Paweł chwilę walczył z sobą, a w końcu zaczął mówić:

– Moje problemy są banalne, otwierają drugą stronę „ciemnej strony”.

– Drugą stronę ciemnej strony… A jaka jest twoja ciemna strona?

Chłopak uśmiechnął się rozbawiony, ale i trochę z pogardą. Ryszard to zauważył i niezadowolonym głosem zapytał:

– Mógłbyś jaśniej?

– Money.

Ryszard odetchnął z ulgą i powiedział:

– Jeśli mamy razem współpracować, muszę wiedzieć o tobie więcej.

– Wylali mnie z roboty, a moja dziewczyna studiuje. Wprawdzie mamy gdzie mieszkać – mieszkanko jej babci, której się zmarło, – ale coś jeszcze trzeba jeść i z czegoś płacić czynsz. Jeśli nie będę umiał jej tego zapewnić, jej starzy zrobią wszystko, żeby znalazła sobie lepszą partię.

– Nie będą musieli. Jeśli się dogadamy.

– Dlatego pytam: ile?

– Zatrudnię cię jako szofera mojej żony – zaproponował Ryszard.

Paweł pokręcił przecząco głową.

– Dlaczego?

– Jeśli moja dziewczyna zobaczy, kogo wożę… Jest strasznie zazdrosna.

– Rozumiem. – Ryszard zmarszczył czoło. – Więc co proponujesz? Jeśli tak po prostu będę ci dawał pieniądze, to… Sam rozumiesz.

– Dlatego powinien mnie pan zatrudnić w swojej firmie, ale z dala od żony. Chyba ma pan jakąś firmę?

– Myślisz, że byś się nadał?

– Do czego?

– Mam między innymi firmę budowlaną i… Jakie ty masz w ogóle wykształcenie?

– Niedoszły inżynier.

– Kierunek?

– Jeszcze nie zdecydowałem.

– Może jako kierowca na budowie?

Paweł znowu zaprzeczył ruchem głowy, co pomału zaczęło denerwować Ryszarda. Zapytał:

– Jeśli chcesz zrezygnować, powiedz od razu.

– Chcę, żeby to miało ręce i nogi – odpowiedział chłopak, wyglądało, że szczerze.

– Dobra, pomyślę nad tym – zgodził się z nim Ryszard. – Dostaniesz wynagrodzenie za pracę – jakakolwiek będzie – i gratis za przysługę, o której mówiliśmy wcześniej.

– Ile będzie tego gratisa?

– Na początek pięćset.

– Za numer?

Uśmiech Pawła nie podobał się Ryszardowi ani trochę, odpowiedział jednak, że pięćset za tydzień.

– Tysiąc – targował się chłopak.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: