Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Zamek Ogrodzieniec - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zamek Ogrodzieniec - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 253 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

SPIS ROZ­DZIA­ŁÓW.

I. Krzy­wo­usty… 1.

II. Skar­bi­mir. 15.

III. Ob­ra­zek… 43.

IV. Gro­dzi­sko… 57.

V. Piel­grzym­ka… 77.

VI. Chat­ka wę­gla­rza… 97.

VII. Po­wrót z wy­pra­wy… 103.

VIII. Epi­zod… 129.

IX. Za­ślu­bi­ny… 139.

X. List… 151.

XI. Od­po­wiedz na list… 161.

XII. Po­grzeb i na­jazd… 167.

XIII. Oj­ców. 177.

XIV. Po­sła­niec… 189.

XV. Już za póź­no… 203.

XVI. Na dro­dze do Szcze­ko­cin… 214.I. KRZY­WO­USTY.

Bo­le­sław Krzy­wo­usty zaj­mu­je ob­szer­ną kar­tę w dzie­jach pol­skich XII. wie­ku. Był to mo­nar­cha wznio­słej du­szy, pra­we­go ser­ca, nie­ustra­szo­nej od­wa­gi; ko­cha­ny od lu­dów swo­ich, – bo nie­na­wi­dził uci­sku, kar­cił zu­chwa­łość moż­nych, – sła­bym sil­ną da­wał opie­kę. –

Jesz­cze kró­le­wi­czem i nie­mal dziec­kiem bę­dąc, bo w 17 roku ży­cia swe­go, sta­czał już bi­twy z nie­przy­ja­cio­ły, na cze­le od­dzia­łów wojsk, – nad któ­re­mi do­wódz­two po­wie­rzał mu król ro­dzic jego pod prze­wo­dem het­ma­na Skar­bi­mi­ra, – do­strze­ga­jąc w nim od dzie­ciń­stwa wo­jow­ni­cze­go du­cha. – W roku 1101. mło­dy Bo­le­sław sta­now­cze od­niósł zwy­cięz­two nad ru­si­na­mi i po­łow­ca­mi, któ­rzy się byli na pu­sto­sze­nie państw jego sprzy­mie­rzy­li; za­le­d­wo wstą­pił na tron po śmier­ci ojca swe­go Wła­dy­sła­wa I. Her­ma­na, któ­ry dnia 5 Mar­ca 1102 r. za­koń­czył ży­cie w Płoc­ku, za­raz wtar­gnął na Ruś, i w kil­ku bi­twach zni­we­czyw­szy zbroj­ne za­stę­py Swia­to­peł­ka, – przy­mu­sił go do za­war­cia po­ko­ju.

Tak świet­ne­mi zwy­cięz­twy od­zna­czyw­szy Bo­le­sław Krzy­wo­usty pierw­sze dni swo­ich rzą­dów, – zdzi­wio­nym nie­przy­ja­cio­łom, któ­rzy w tej za­cię­tej woj­nie zgu­bę ma ro­ko­wa­li, po­tra­fił na­ka­zać dla sie­bie usza­no­wa­nie; – zna­na wa­lecz­ność Xią­żę­cia Swia­to­peł­ka i gło­śna bit­ność wojsk jego, ule­gły na­tar­czy­wo­ści wrzą­ce­go żą­dzą chwa­ły mło­de­go władz­cy Le­chi­tów.

Lecz groź­niej­szym i za­wist­niej­szym dla nie­go nie­przy­ja­cie­lem, – bo wro­giem do­mo­wym i zdraj­cą, – był jego brat przy­rod­ni Zbi­gniew, nie­pra­wy syn Wła­dy­sła­wa Her­ma­na. – Nik­czem­nik ten, jesz­cze za ży­cia ojca do sta­nu du­chow­ne­go prze­zna­czo­ny, dał się upro­wa­dzić z klasz­to­ru

Brze­ty­sła­wo­wi kró­lo­wi cze­skie­mu i na­mo­wie do woj­ny prze­ciw pra­we­mu kró­lo­wi ojcu i do­bro­czyń­cy swe­mu. – Nie­do­łęż­ny Wła­dy­sław Her­man za­miast po­gar­dzie zdraj­cą, sam na­kła­nia go do zgo­dy i upo­sa­ża Szlą­skiem, a Bo­le­sła­wa hrab­stwem Gla­cu; lecz to nie­za­spo­ka­ja wi­chrzy­cie­la, – bo skry­ta jego żą­dzą było, wy­drzeć ber­ło zrąk oj­cow­skich i pra­we­go na­stęp­cy tro­nu po­zbyć się zdra­dą lub prze­mo­cą; – ztąd po­zor­na tyl­ko wsz­czy­na woj­nę o Glac, – i ze­braw­szy mno­gie za­stę­py, roz­po­ście­ra się nad Go­płem prze­ciw nie­licz­nym, gdyż na­pręd­ce tyl­ko ze­bra­nym woj­skom kró­lew­skim; ale na cze­le ich znaj­du­je siedm­na­sto­let­nie­go Bo­le­sła­wa. Dum­ny wi­chrzy­ciel urą­ga dzie­cin­ne­mu wie­ko­wi mło­de­go bo­ha­ty­ra, i wzy­wa go przez po­słan­ni­ki, żeby się zdał na jego ła­skę, gro­żąc mu: "Że jako małe pa­cho­le ró­zgą, skar­ci; je­śli go w swo­je ręce do­sta­nie!… "

"Po­wiedz temu bun­tow­ni­ko­wi, od­parł mło­dzie­niec z obu­rze­niem, – niech ra­czej on za­pew­ni so­bie uciecz­kę; bo jak ja go schwy­tam, to mu każę łeb ogo­lić, uszy ob­ciąć – i na kuch­tę klasz­tor­ne­go prze­dzierz­gnąć. "

Za­pie­nił się od zło­ści na tak wzgar­dli­wa od­po­wiedź wy­rod­ny Zbi­gniew, – i jak roz­ju­szo­ny ty­grys rzu­ca się z wy­bo­rem swej kon­ni­cy, w prost ku na­mio­tom Bo­le­sła­wa, – na­pad­nię­ty znie­nac­ka mło­dy bo­ha­tyr za­le­d­wie zdo­łał do­siąśdź swe­go ru­ma­ka; – w oka mgnie­niu przy­szło do za­cię­tej wal­ki. – Prze­wa­ga była na stro­nę Zbi­gnie­wa, – Bo­le­sław bro­ni się upo­rczy­wie i ze wzgar­da od­po­wia­da na try­um­fu­ją­ce krzy­ki nędz­ne­go na­past­ni­ka, – ale już nie wie­le bra­ko­wa­ło żeby uległ prze­mo­cy, – i z orę­żem w ręku zgi­nął ra­czej niż­by się miał pod­dać bun­tow­ni­ko­wi; – gdy w tem Skar­bi­mir wo­ie­wo­da kra­kow­ski, wpa­da na cze­le ki­ry­śni­ków, i w chwi­li gdy Zbi­gniew upo­jo­ny jesz­cze nie­do­koń­czo­nem zwy­cięz­twem woła na nie­ustra­szo­ne­go mło­dzień­ca: "Pod­daj się albo cię moim dzi­ry­tem za twój na­miot prze­rzu­cę! "Skar­bi­mir za­da­je mu po­tęż­ny cios obu­chem w kark, i zwa­liw­szy go z ko­nia od­po­wia­da: "Ra­czej ty nędz­ny zbie­gu klasz­tor­ny wy­zioń du­szę u nóg twe­go przy­szłe­go pana!" – Po­wszech­ne tyl­ko za­mie­sza­nie wal­czą­cych z obo­jej stro­ny huf­ców, – po­tra­fi­ło oca­lić zu­chwa­łe­go Zbi­gnie­wa, że po­bi­ty na gło­wę, ha­nieb­ną ra­to­wał się uciecz­ką.

Zbie­gły na obcą zie­mię, – pra­co­wał zno­wu kil­ka lat, nad pod­bu­rze­niem Cze­chów, Mo­raw­ców, i po­mo­rzan, prze­ciw pa­nu­ją­ce­mu już pod­ów­czas mło­de­mu Bo­le­sła­wo­wi. W tej to woj­nie, nie­mo­gąc w otwar­tem polu, uło­żył so­bie nędz­nik po­ko­nać zdra­dą swe­go zwy­cięz­cę; – lecz na­pad­nię­ty w sród ło­wów mło­dy mo­nar­cha, przez za­sa­dzo­nych od tego nie­cno­ty po­mo­rzan, – rów­nie dziel­ny jak śmia­ły, z orę­żem w ręku oca­la za­gro­żo­ne swe ży­cie, po­ło­żyw­szy tru­pem kil­ku na­jem­nych jur­gielt­ni­ków, a trzech żyw­cem schwy­ta­nych roz­ka­zał ob­wie­sie przy dro­dze, któ­rą po­bi­ty na­za­jutrz Zbi­gniew, po dru­gi raz ha­nieb­nie ucho­dzić był przy­mu­szo­nym. –

Za­wie­dzio­ny w zwich­nio­nych usi­ło­wa­niach zdraj­ca, – wy­my­śla nowy spo­sób uła­twie­nia so­bie dro­gi do tro­nu; – spo­sób ty­siąc razy pod­lej­szy od na­jaz­dów i bun­tów, bo fał­szy­wą po­ko­rą! – To ha­nieb­ne rze­mio­sło, wy­na­la­zek chy­tro­ści sza­ta­na, ostat­nią już, – ale nie­płon­ną było na­dzie­ją bun­tow­ni­ka. Znał on do­brze wspa­nia­ło­myśl­ne ser­ce mło­de­go kró­la, – i umó­wiw­szy się naj­przód z hor­da­mi dzi­kich Po­mo­rzan i Pru­sa­ków, za wy­że­bra­nym przez po­słań­ców swo­ich li­stem że­la­znym, w mni­szym kap­tu­rze na gło­wie, a zdra­dą ukry­tą w ser­cu, przy­czoł­gał się na ko­la­nach do stop­ni tro­nu Bo­le­sła­wa i z rzew­nym pła­czem świę­tosz­ka, zło­rze­czył swój nie­wdzięcz­no­ści, bła­gał mi­ło­sier­dzia i ła­ski. Chciał już za­raz wten­czas nie­chęt­ny zbyt­niej do­bro­ci kró­la Skar­bi­mir, uciąć łeb zdraj­cy, i rzu­cić pod nogi zmięk­czo­ne­mu fał­szy­wym ża­lem swe­mu panu; – już sil­ną dło­nią trzy­mał na wpół wy­do­by­tą sza­blę, dzi­ki swój wzrok co­raz na­tar­czy­wiej wle­pia­jąc w zwil­żo­ne łzą do­bro­ci źre­ni­ce Bo­le­sła­wa; – lecz su­ro­we ski­nie­nie pana, cof­nę­ło usłuż­ną dłoń po­wier­ni­ka. – ''Zbliż się, rzekł do zdraj­cy roz­czu­lo­ny mło­dzie­niec, prze­ba­czam ci przez mi­łość, cho­ciaż nie pra­we­go bra­ter­stwa; – ale pa­mię­taj, że to już raz ostat­ni!…. że za naj­mniej­sze prze­nie­wier­stwo, – nie już jako brat li­to­ści­wy, lecz spra­wie­dli­wy król uka­rzę zu­chwa­łość. – "

O nig­dy! nig­dy!… za­wo­łał z uda­nem łka­niem zdraj­ca, i po­wtór­nie rzu­cił się do nóg kró­lew­skich, ca­łu­jąc je z kon­wul­syj­nem wy­si­le­niem czu­ło­ści, tak da­le­ce: że na­wet ze wzgar­dą po­sia­da­ją­cy na nie­go ry­ce­rze wier­ni kró­lo­wi, że­la­zną rę­ka­wi­cą za­sła­nia­li łzy, wy­kra­da­ją­ce im się z oczu na ten wi­dok zjed­no­czo­nych serc bra­ter­skich: – kie­dy tej sa­mej chwi­li przy­by­wa go­niec z do­nie­sie­niem, że licz­ne huf­ce po­mor­skiej dzi­czy na­pa­dły gra­ni­cę pań­stwa. – Bo­le­sław wy­sy­ła naj­przód Skar­bi­mi­ra, a sam po­spie­sza za nim, ma­jąc przy boku Zbi­gnie­wa. W kil­ka dni przy­cho­dzi do krwa­wej bi­twy pod Wo­li­nem. Mło­dy król zo­sta­wiw­szy przy so­bie śro­dek wy­bo­ru za­stę­pów, do­wódz­two le­we­go skrzy­dła zle­cił Skar­bi­mi­mi­ro­wi, – a Zbi­gniew po­przy­się­ga­jąc na­pra­wie te­raz, gdy­by prze­la­niem ostat­niej kro­pli krwi! swo­ją nie­wia­rę, – wy­pro­sił dla sie­bie na­czel­nic­two pra­we­go. – Roz­po­czy­na się za­cię­ta z obo­jej stro­ny wal­ka, – nie­przy­ja­ciel po­mi­mo wście­kła swa, na­tar­czy­wość, w sa­mym środ­ku zła­ma­ny, – zmie­sza­ny na pra­wem skrzy­dle, chwie­je się i tył wre­ście po­da­je, – zwy­cięz­ki oręż Bo­le­sła­wa rzu­ca śmierć i spu­sto­sze­nie do koła, gdy na­raz od­bie­ra wia­do­mość: że pra­we jego skrzy­dło zdra­dą bra­ta znie­sio­ne, – i że po­mor­cy ma­jąc na cze­le Zbi­gnie­wa już tyl­ną straż jego roz­bi­li i wśród okrzy­ków: "Niech żyje Zbi­gniew król La­chów!… " oczy­wi­stą za­gra­ża­ją mu klę­ską. – Na­ten­czas roz­ją­trzo­ny mło­dy bo­ha­ter król, z szyb­ko­ścią bły­ska­wi­cy zwró­ciw­szy wy­bór swych za­stę­pów, rzu­ca się na try­um­fu­ją­ce­go już pra­wie prze­nie­wier­ca – tru­pem ście­le na­jem­ne hor­dy, ra­bun­kiem ta­bo­rów kró­lew­skich roz­ła­ko­mio­ne, – wpień wy­ci­na ob­ju­czo­nych łu­pa­mi bar­ba­rzyń­ców; – a wi­dząc ha­nieb­ny po­płoch trwo­gą prze­ra­żo­ne­go po­gań­stwa, woła na jed­ne­go z mło­dych ry­ce­rzy, któ­ry wśród tej ogni­stej wal­ki, gdzie­kol­wiek bły­snął orę­żem, po­strach smierć rzu­cał na wszyst­kie stro­ny: "Po­szu­kaj­no wać pana Zbi­gnie­wa…. za nic całe zwy­cięz­two, je­że­li nam ten zdraj­ca uj­dzie z tąd cało!…. – "Gdy­by mi przy­szło na sztu­ki dać się roz­szar­pać… nie ważę!…. mu­szę go mieć!…… – od­po­wie żą­dzą sła­wy i mi­ło­ścią swo­je­go kró­la roz­go­rza­ły mło­dzie­niec, – daje ostro­gę wro­ne­mu, – i w oka mgnie­niu zni­ka.

Był to mło­dy Piotr Scze­brzyc, za­le­d­wie lat 22 li­czą­cy, – a już nie­rów­nie więk­szą licz­bą pięk­nych czy­nów swej wa­lecz­no­ści zna­mie­ni­ty. Przod­ko­wie jego byli w praw­dzie kasz­te­la­na­mi, wo­je­wo­da­mi w ko­ro­nie, – lecz ża­den z nich nie­zo­sta­wił po so­bie nic god­ne­go wspo­mnie­nia, prócz na­jaz­dów, gwał­tów i na­le­że­nia do ro­ko­szów do­mo­wych, do któ­rych małe ser­ca i ogra­ni­czo­ne gło­wy tak są ła­twe: – lecz gdy przyj­dzie sta­nąć na polu chwa­ły, pierw­si ucho­dzą z sze­re­gów, żeby pierw­si za­nie­śli do sto­li­cy wia­do­mość o prze­gra­nej, i przy­pi­sa­li ją zdra­dzie het­ma­nów. – Piotr Scze­brzyc miał wła­śnie do na­pra­wie­nia, a ra­czej do za­tar­cia nie­god­ny czyn swe­go dzia­da Je­re­mia­sza, któ­ry ucho­dząc za naj­wier­niej­sze­go z mi­ni­strów Bo­le­sła­wa Śmia­łe­go, pierw­szym był któ­ry mu zła­mał wia­rę w chwi­li, gdy żar­li­wość du­chow­na Sta­ni­sła­wa Szcze­pa­now­skie­go wy­wo­ła­ła nik­czem­ny ro­kosz w na­ro­dzie, prze­ciw naj­wa­lecz­niej­sze­mu z mo­nar­chów. – Umiał to czuć tę hań­bę swe­go przod­ka Piotr Scze­brzyc, dla tego też sta­rał się w każ­dej bi­twie wła­sna, krwią za­cie­rać jej pra­wie ży­ją­ce jesz­cze śla­dy; – lu­bio­ny od kró­la, czczo­ny i ko­cha­ny od swo­ich to­wa­rzy­szów orę­ża, – w jed­nym tyl­ko het­ma­nie Skar­bi­mi­rze nie wiel­kie­go miał zwo­len­ni­ka, któ­ry za­wsze pa­trzył z uko­sa na jego pięk­ną sła­wę – i miał też swo­je po­wo­dy, tro­che na sza­tań­ską nie­na­wiść za­kra­wa­ją­cej – ale otem do­wie­my się do­pie­ro w Ogro­dzień­cu. –

m cza­sem nie wy­szło, jak to pod­ów­czas wy­ra­ża­no się, jed­ne­go "Zdro­waś

Ma­rya" gdy na­stą­pi­ło okrop­ne roz­wią­za­nie krwa­we­go dra­ma­tu pod Wol­li­nem; – nie­ustra­szo­ny Scze­brzyc, po­prze­dzo­ny tu­ma­nem ku­rza­wy i od­gło­sem trąb wo­jen­nych na znak zwy­cięz­twa, – przy­pro­wa­dza wła­sną ręką schwy­ta­ne­go za kark zdra­dziec­ki i z ko­nia zwle­czo­ne­go Zbi­gnie­wa, i rzu­ca go o zie­mię u stop roz­ją­trzo­ne­go Krzy­wo­usta!…

''Oto go masz, zbyt mi­ło­ści­wy i do­bro­tli­wy kró­lu!".. za­wo­łał słusz­ną pa­ła­ją­cy ze­mstą i od­ra­zą mło­dzie­niec: – "Miast wam świę­cie do­cho­wać za­przy­się­żo­nej wia­ry, i chwa­leb­nie utrzy­mać się na swo­jem sta­no­wi­sku, – to pan Zbi­gniew ma­jąc przy boku umó­wio­nych kil­ku nędz­ni­ków, na­pro­wa­dził przecz na­szym, za ich po­mo­cą prze­ma­ga­ją­cą licz­bę dzi­czy, – i pod czas gdy przed twe­mi Naj­ja­śniej­szy Pa­nie za­stę­py śro­dek wojsk nie­przy­ja­ciel­skich pierz­chać za­czął, – on daw­szy się oto­czyć z umy­słu, przy­pra­wił nas o stra­tę naj­wa­lecz­niej­szych bra­ci, wy­sta­wiw­szy ich na rzeź swo­ich ha­nieb­nych sprzy­mie­rzeń­ców!…

Na ten czas ża­lem unie­sio­ny Bo­le­sław, po­mi­mo­wol­nie wy­rzekł one pa­mięt­ne sło­wa: – "Ach!…. któż mnie od tego zdraj­cy uwol­ni!……? – i zdraj­ca Zbi­gniew, przez ota­cza­ją­cych go żoł­nie­rzy na sztu­ki roz­sie­ka­ny, – wy­zio­nął u nóg zwy­cięz­cy pie­kłu za­ślu­bio­ną du­szę ob­łud­ni­ka. –II. SKAR­BI­MIR

Ko­cha­na pani Mał­go­rza­to, wy tak o wszyst­kiem sa­dzi­cie, jak wam sie wida; – ale co złe, to zaw jest li­cha wart, acz­by tam było i w pur­pu­rze. Mnie aże mro­wie drze po ko­ściach, kie­dy po­mnę na pana wo­je­wo­dę – tego dum­ne­go Skar­bi­mi­ra! – to czło­wiek la­da­co jest, ko­cha­na pani Mał­go­rza­to, – on musi mieć ka­wał ty­gry­so­wej śle­dzio­ny na onem miej­scu, gdzie po­win­no być ser­ce!….

– Co też wy ga­da­cie pa­nie Onu­fry!…. toż ja cała tar­nę sły­sząc ta­kie bluź­nier­stwa!… Po co nam za­da­wać się w sądy o wiel­kich pa­nach? I żeby to o ja­kim cu­dzym czło­wie­ku, ale zaś o naj­do­stoj­niej­szym panu bra­cie na­szej pani kasz­te­la­no­wej I… Że so­bie jest sa­mo­dzierż tro­chę i but­ny pan, – bo też Bóg świad­kiem jest komu w oczy zaj­rzeć. Sama pani kasz­te­la­no­wa, choć to ano i sio­stra lubo wie­kiem da­le­ko młod­sza, a drży pra­wie jak li­stek na drze­wie, kie­dy on do niej co mówi… – Jest ci ten prze wiel­moż­ny pan, co praw­da, może za­nad­to opry­skli­wy, ale bo też to wo­jow­nik i przy­tem nie­daw­no zo­stał het­ma­nem… to ma ano ano i pu­szyć… –

– Bo też bez tego, toby wszyst­ka na­sza szlach­ta z tę­sk­no­ty po wy­mie­ra­ła! –

– Zresz­tą rzad­ki gość w domu, jed­no zaw miesz­ka w obo­zach, pra­wa ręka na­sze­go mło­de­go kró­la imci, Boże bło­go­sław mu!…

– Żeby jesz­cze tą pra­wa; ręką nie­zech­ciał kie­dy się­gnąć po jego ber­ło….

– Hola, hola, pa­nie Onu­fry do cze­go też to po­dob­ne!… prze­ciw świę­tej oso­bie kró­la?….

– Al­boż to u na­szych pa­nów jest co świę­te­go kie­dy swą butę roz­ko­ły­sze?…. Toż z nich każ­den rad­by kró­lo­wał, choć Boże od­puść, nie tak to ła­twie mieć gło­wę do ko­ro­ny, jak do czap­ki. Bóg daj że­bych był kłam­nym pro­ro­kiem, ale nasz pan wo­je­wo­da jest czło­wiek strasz­ny – i czy tam wart czy nie wart uf­no­ści kró­la pana, to mniej­sza: ale ja prze­wi­du­ję smut­ne przy­go­dy dla na­szej do­brej pani i dla na­sze­go anio­łecz­ka czy­sto­ści dzie­wi­czej, dla na­szej ko­cha­nej pan­ny Wi­ty­sła­wy….

– Dla pan­ny Wi­ty­sła­wy!…. ej, co też wam na my­śli ko­cha­ny pa­nie Onu­fry?….
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: