Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Zamiana - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
16 stycznia 2019
Ebook
27,90 zł
Audiobook
34,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zamiana - ebook

Uważaj, kogo wpuszczasz do domu...

To miał być dla nich wyjątkowy czas: z dala od codziennej rutyny, dziecka i zmartwień. Nowy początek dla ich pogrążonego w kryzysie związku – jego chorobliwych reakcji i jej niewierności. Caroline i Francis zamienili się mieszkaniami: na tydzień oddali swoje mieszkanie w mieście i przenieśli się do eleganckiego domu na eleganckim przedmieściu Londynu. Mieli zapomnieć o problemach, odnaleźć dawny żar, który ich połączył.

Jednak sam dom w pierwszym kontakcie przyprawił ich o dreszcze – surowy, pusty, wręcz złowrogi. W dodatku Caroline szybko zaczyna odczuwać poważny niepokój: kwiaty w łazience, muzyka w salonie – dla kogoś, kto jej nie zna, mogłyby wydawać się przypadkowe, jednak ona wie, że zostały wybrane specjalnie dla niej. Przez kogoś, kto doskonale ją zna.

Kiedy znaczących nawiązań do jej dawnego życia pojawia się coraz więcej, a poznana na spacerze sąsiadka wykazuje niezdrowe zainteresowanie parą, Caroline obawia się, że osoba, o której przez ostatnie lata starała się zapomnieć, desperacko pragnie powrócić do jej życia. A jej powrót oznacza ogromnie niebezpieczeństwo dla Caroline i jej rodziny...

Zwłaszcza że teraz ten ktoś jest w jej domu i robi wszystko, by ta wizyta okazała się niezapomniana.

Fantastyczny thriller, pełen napięcia i zwrot w akcji. - Lee Child

Wciągająca opowieść o seksualnej obsesji, sekretach i kłamstwach. - Shari LaPena

Kategoria: Horror i thriller
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66140-08-0
Rozmiar pliku: 3,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Poza domem

Caroline, maj 2015

Wjeżdżamy w uliczkę i od razu zauważam, że wszystkie domy wyglądają tak samo. Schludne białe pudełka z kwadratowymi okienkami, o płaskich ukośnych dachach. Prawie każde okno zdobi zwisająca z parapetu donica wypełniona biało-fioletowymi bratkami, jakby obowiązywał tu jakiś dress code. Na oko domków jest ze trzydzieści, każdy jak świeżo zrzucony z taśmy produkcyjnej.

– Witamy na przedmieściach – odzywa się Francis. Mruży oczy. Ostre promienie zachodzącego słońca wpadają przez przednią szybę. – Mam nadzieję, że jesteś zadowolona – dodaje przesadnie naburmuszonym, kpiącym tonem.

– Nie jest tak źle – odpowiadam automatycznie, nie dając sobie szansy na zastanowienie się, czy rzeczywiście tak myślę.

Ostatnio często tak rozmawiamy: na skróty, raz-dwa, byle jak najszybciej odbić piłeczkę. Stoimy po przeciwnych stronach, ale sobie nie zagrażamy – jak dwoje dzieci sprzeczających się na placu zabaw. Francis zerka na mnie kątem oka i robi głupią minę.

Jedziemy pomału, gapię się przez okno na domki. Przyglądam się uważniej – dostrzegam, że niektórzy mieszkańcy podjęli próbę nadania swoim posesjom bardziej indywidualnego charakteru. Tu drzwi od garażu pomalowane na krzykliwy kolor, tam elegancka złota tabliczka. Dom z numerem czternastym jest nieco mniej zadbany od pozostałych. Na ścianach widać szarawe smugi brudu, niestrzyżony trawnik zarósł chwastami.

– Przynoszą hańbę całej ulicy. – Wskazuję na podwórko. – Straż sąsiedzka dobierze im się do ogona.

Francis uśmiecha się słabo, nie słucha mnie.

– Dwadzieścia jeden, tak? – upewnia się i nie czekając na odpowiedź, skręca na podjazd.

Omiatam dom wzrokiem, szukam jakichś znaków szczególnych, ale nic nie dostrzegam. Starannie przystrzyżony trawnik, w oknach wiszą symetryczne śnieżnobiałe zasłony. Światła są pogaszone. Reflektory samochodu odbijają się od szyby, przez chwilę miga w niej auto i nasze ciemne sylwetki jedna obok drugiej. Nie wiem dlaczego, ale na ten widok przechodzi mnie dreszcz – lekkie, nieracjonalne ukłucie niepewności, które natychmiast znika.

– Wygląda w porządku – stwierdzam, wyplątując się z pasów.

Otwieram drzwi samochodu. Na zewnątrz jest zimniej, niż się spodziewałam. Od chłodnego wiatru jeżą mi się włoski na karku. Francis wysiada i robi całe przedstawienie z tego, jak bardzo zesztywniały mu nogi. Podróż z Leeds zajęła niewiele ponad cztery godziny – całkiem nieźle, ale to i tak wystarczy, by człowieka ogarnął zatęchły letarg po przebywaniu zbyt długo bez ruchu w ciasnej przestrzeni. Kiedyś prowadzilibyśmy na zmianę, ale w pewnym momencie przestałam proponować, że go zastąpię, a on wkrótce przestał o to pytać.

– Lepiej nie będzie. Jeszcze parę godzin i dojechalibyśmy do Paryża – stwierdza smętnie i posyła mi szeroki uśmiech. – Romantyczne spacery po Champs Élysées. Nie pogardziłbym filiżanką café au lait i croissantem.

– Wiem – przyznaję. – Ale to byłoby trochę zbyt skomplikowane. Nie mogłabym wyjechać tak daleko bez Eddiego. Uznajmy to za jazdę próbną. Przekonajmy się, jak pójdzie tym razem. Może w przyszłym roku wybierzemy się gdzieś dalej.

Stara śpiewka. Plany Francisa na ten tydzień od początku miały o wiele większy rozmach niż moje. Mimo to kiedy tylko ostrożnie podsunęłam mu pomysł zamiany domów, natychmiast obudził się w nim niepohamowany entuzjazm. W kilka sekund przeszedł od apatii do niemal maniakalnej energii. Był tak przejęty moją inicjatywą, że nie miałam serca wyznać mu prawdy: zapisałam się na stronę do krótkoterminowej wymiany domów kilka miesięcy wcześniej i na śmierć o tym zapomniałam. Przypadkiem trafiłam na wiadomość z portalu, kiedy szukałam w spamie mejla od koleżanki. „Ktoś chce się z tobą zamienić!” Zaintrygowała mnie ta zajawka, połknęłam haczyk. Kliknęłam na link: uprzejma, bezpłciowa wiadomość od kogoś podpisanego S. Kennedy, wyrażająca zainteresowanie naszym mieszkaniem w centrum Leeds, z propozycją zamiany na dom w Chiswick, jeśli znajdziemy odpowiedni termin na wyjazd.

Przejrzałam zdjęcia domu pod numerem dwudziestym pierwszym przy Everdene Avenue – neutralny wystrój, chłodne białe ściany i zadbany trawnik – ale, szczerze mówiąc, mało mnie interesowały. Myślałam tylko o jednym: oto szansa na zmianę otoczenia minimalnym kosztem. Tygodniowy wyjazd tylko dla nas dwojga, jeśli moja mama zgodzi się zająć Eddiem. Dość blisko Londynu na jednodniowe wycieczki i wystarczająco daleko od centrum, żeby zrobić sobie przerwę od miejskiego życia. Kilka miesięcy temu zastanawialiśmy się nad urlopem w Hiszpanii, ale zarzuciliśmy ten pomysł. Za drogo i za dużo zachodu, a przynajmniej tak to sobie uzasadniliśmy. Może Francis też w głębi ducha czuł się nieco onieśmielony wizją egzotycznie gorącego pokoju i kolacji przy świecach na tarasie otoczonym kwitnącymi mimozami.

Teraz myszkuje pod doniczkami przy bocznej ścianie, wreszcie znajduje klucz.

– Gotowa? – Podrzuca go kilka razy. – To jest ta część, kiedy odkrywamy, że w kuchni gnije góra trupów.

Przewracam oczami, ignoruję dreszcz przebiegający mi wzdłuż kręgosłupa, tym razem o wiele bardziej intensywny. To absurdalny żart, ale nie mogę odpędzić myśli, że siedzenie w domu obcych ludzi to jednak dziwna sytuacja. Przypominam sobie program, który kiedyś oglądałam: jakaś naćpana wróżka snuła się po rzekomo nawiedzonym domu i gdakała, że ściany są przesiąknięte dawnymi tragediami. Prychnęłam i zmieniłam kanał, ale potem śniło mi się, że chodzę po cichych pokojach i chłodnych, ciemnych korytarzach, wdychając ciężkie, zainfekowane powietrze.

Francis przekręca klucz w zamku i otwiera szeroko drzwi. Przez chwilę stoimy w milczeniu na progu.

– No – odzywa się w końcu. – Niepotrzebnie się martwiliśmy. Gliny już zdążyły wszystko wyczyścić.

Uśmiecham się lekko i rozglądam po wnętrzu. W życiu nie widziałam równie pustego domu. Na ścianach nie wisi nawet lustro. Blade sosnowe podłogi i gładkie drzwi z jednolitego drewna prowadzą do ledwo umeblowanych pokojów. W salonie stoi czarna skórzana kanapa, ciężka i surowa jak monolit, a przy niej regał z kilkoma książkami. Na końcu korytarza dostrzegam kuchnię – goły stół z sosnowego drewna i lśniący piekarnik, tak czysty, jakby dopiero go zainstalowano.

– Czy to... normalne? – pyta Francis. Niepewnie zagląda po kolei do wszystkich pomieszczeń, po czym rusza za mną na górę. – No wiesz, nie jest tu zbyt...

– Przytulnie – dopowiadam, kiedy docieramy do sypialni.

Wygląda jak ekspozycja w galerii sztuki nowoczesnej. Schludnie zasłane małżeńskie łóżko: narzuta w kolorze gorzkiej czekolady i dwie poduszki. Do tego szafka nocna i przyczajona w kącie szafa. Pokój jest równie pozbawiony osobistych akcentów jak reszta domu.

Na poduszce leży biała kartka, złożona idealnie na pół. Podchodzę do łóżka i otwieram liścik. Napisany na komputerze, drobnymi literami, wyśrodkowany.

Droga Caroline, mam nadzieję, że będziecie zadowoleni z pobytu. Informacje są w teczce w kuchni. Korzystajcie śmiało ze wszystkiego. S.

Czytam wiadomość Francisowi. Parska śmiechem, nie daje mi nawet dokończyć.

– Co cię tak śmieszy? – irytuję się.

Francis potrzebuje chwili na uspokojenie.

– Od czego by tu zacząć? Pisze tylko do ciebie – a ja to co, pies? Po drugie, ta propozycja, żebyśmy korzystali ze wszystkiego. Rzeczywiście, zajebiście dużo nam tu zostawili, z tego co widzę. I jeszcze ta wiadomość na łóżku, jak jakiś liścik miłosny, chociaż w życiu nie widziałem nic mniej romantycznego. To po prostu...

– Dobrze, dobrze. – Zgniatam kartkę w kulkę i rzucam w niego, śmiejąc się wbrew sobie. – Intencje na pewno mieli dobre. Owszem, trochę tu pustawo, ale przecież nie będziemy cały czas siedzieć w domu. Możemy przejechać się do Londynu, wyjść na kolację. O to chodziło, nie?

Francis wzrusza ramionami.

– No, tak. Między innymi o to.

Zerkam na niego z drugiego końca pokoju. Atmosfera się zmienia, śmiech ulega rozproszeniu w przestrzeni między nami. Cisza trwa nieco za długo, nie zdołamy niepostrzeżenie się z niej wycofać. Nawet nie próbuję. Opieram się o ścianę i przenoszę spojrzenie na chłodne, przenikliwe promienie słońca wpadające przez okno w dachu. Nie muszę na niego patrzeć. I bez tego wiem, że na jego twarzy maluje się pusty, zagubiony wyraz, dziwna mieszanina żalu i buntu.

– Okej... – mówię tylko po to, żeby się odezwać, bo czuję wzbierającą panikę.

Już tęsknię za Eddiem. On tworzy pomost między nami, wyzwala wspólną miłość i zainteresowanie, które możemy skoncentrować na nim. Teraz został nam tylko nagły, klaustrofobiczny horror. Jestem uwięziona w obcym domu z mężem na siedem dni, podczas których będziemy musieli chodzić na palcach wokół każdej godziny, jakby nieustannie groziło nam nadepnięcie na minę, która rozerwie nasz kruchy pokój, zawarty zaledwie dwa lata temu. Ta pustka wydaje mi się dziwnie odpowiednią scenografią: nie ma tu gdzie się schować. Oczywiście właśnie o to chodziło. Jesteśmy już zmęczeni ukrywaniem się przed sobą. Prędzej czy później trzeba będzie wyjść na światło dzienne, spojrzeć na to, co nam zostało, i przekonać się, czy to wystarczy. Pocieram twarz otwartą dłonią. Czuję wilgoć na skórze.

– To co, rozpakujemy się? – zagaduje Francis niezobowiązująco pogodnym tonem. Kładzie walizkę na łóżku, rozpina zamek i zaczyna wyciągać ubrania. Strzepuje energicznie każdą część garderoby. – Lepiej to zrobić od razu, żeby nie leżało.

Uśmiecha się, oczy ma pełne ciepła, ale chyba potrafię odczytać ukrytą w nich wiadomość. Czas ruszyć naprzód, zakopać ten moment z powrotem tam, skąd nadszedł.

– Idę do łazienki – oznajmiam. – Zaraz ci pomogę.

Potrzebuję kilku chwil na uspokojenie. Z bijącym sercem wychodzę na korytarz. Moje kroki odbijają się zaskakująco głośnym echem po wypolerowanym parkiecie, unoszą się w cichym powietrzu jak pękające bańki dźwięku. Mimowolnie przyspieszam. Przypominam sobie, jak w dzieciństwie starałam się możliwie najprędzej pokonać dystans między sypialnią rodziców a moim pokojem – zawsze ogarniało mnie mgliste, nadnaturalne wrażenie, że nie jestem sama.

Strząsam z siebie wspomnienie i otwieram drzwi do łazienki. Kolejne czyste, nieużywane pomieszczenie, wypolerowane na wysoki połysk: marmurowe posadzki, metalowe wykończenia. Okno jest lekko uchylone. Przez szparę wpada lekki podmuch powietrza i podwiewa mi kołnierz koszuli.

Chcę wejść do środka, ale jakaś siła zatrzymuje mnie w progu. Wpatruję się w stojący na parapecie wazon z pięknie zaaranżowanym bukietem ledwie rozwiniętych bladoróżowych róż. Próbuję odpędzić myśli, ale one są szybsze. Całe moje ciało desperacko pulsuje – na ułamek sekundy ogarnia mnie poczucie, że nadchodzi nieuniknione. Wspomnienie uderza, eksploduje, nie pozwala się zignorować. Po tylu miesiącach starannego tłumienia i negowania uczuć wystarcza widok pozwijanych różowych płatków. Tylko tyle i znów jesteś w mojej głowie.

------------------------------------------------------------------------

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: