Zapakować w pudełko - ebook
Zapakować w pudełko - ebook
Zdesperowana mieszkanka Megalopolis udaje się na nielegalną wizytę do Ośrodka, gdzie uczeni w kontrolowany sposób utrzymują przy życiu faunę i florę. Całkowite odizolowanie ludzi od świata natury w konsekwencji u wielu mieszkańców wywoływało Utrwalony Brak Odporności. Nieuleczalna choroba genetyczna dotknęła kobietę i jej syna. Matka, gotowa poświęcić wszystko dla dobra własnego dziecka, zdecydowała się poddać odkrytej niedawno animaterapii. Leczenie poprzez kontakt z przyrodą, a w drastycznych przypadkach przez kontakt ze zwierzętami, było jedyną szansą na zatrzymanie UBO. Niespodziewanie podczas wizyty w Ośrodku dzikie instynkty drzemiące w zwierzętach wymykają się spod kontroli…
Emma Popik – (ur. 1949) polska pisarka i dziennikarka, autorka opowiadań science-fiction oraz baśni dla dzieci. Absolwentka filologii polskiej na Uniwersytecie Gdańskim. Debiutowała pod pseudonimem Emma Popiss opowiadaniem „Mistrz” w magazynie „Fantastyka”. Wydała zbiory opowiadań: „Tylko Ziemia” (1986), „Raport” (1988) oraz „Bramy strachu” (1995). W 1994 roku opublikowała tom wierszy „Wrzące powietrze”, a w 1999 esej fantastyczno-paranaukowy „Genetyka bogów”. W ostatnich latach opublikowała powieści, m.in. „Złota ćma”, „Tysiąc dni”, „Zbrodnia w wyższych sferach” i „Salwator”. Popik jest także autorką wielu artykułów na temat UFO, publikowanych w prasie amerykańskiej, fińskiej, brytyjskiej i chińskiej. Jej opowiadanie „Nadejście Fortynbrasa” oraz baśń dla dzieci „Wejście do baśni” zostały przetłumaczone na język japoński.
Kategoria: | Science Fiction |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-26-59972-5 |
Rozmiar pliku: | 346 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
- Czy umiesz sobie wyobrazić, że kiedyś zwierzęta żyły w stanie dzikim?
- Nie.
Stali tuż przy zagrodzie, lecz nie dotykali poręczy, przynajmniej kobieta. Bała się i brzydziła, bo taką naukę wpoiła jej matka, babka i szkoła.
Mężczyzna skierował wskazujący palec na zwierzęta uwięzione w zagrodzie i uczynił obszerny ruch ramieniem, obejmujący terytorium Stacji, a może nawet cały świat.
- Chyba rozumiesz, jakie to dobrodziejstwo dla ludzkości.
- A dla mnie? Dla mojego syna?
Podniosła ku mężczyźnie bladą twarz, o cienkiej skórze, której nie wolno było dotknąć. Przybyła tu w akcie desperacji i rozpaczy. Szukała ratunku dla siebie i jeszcze bardziej dla swego syna, który był w stanie krytycznym. Na jego skórze krew nie zasychała.
No - zawahał się i nadął policzki - jasne, że tak.
Pomożesz mi?
Jak będziesz grzeczna.
Oczy wielkie jak u sowy obróciła na niego ze zdziwieniem. Mężczyzna roześmiał się krótko.
Nie rozumiesz tego. To kolokwializm.
Będę grzeczna. Zrobię wszystko, co mi każesz. Po to tu przyszłam.
Znowu wydał z siebie krótki odgłos, śmiech skrywający prawdziwe pragnienie.
Od czego zaczniemy? - zapytała.
Rozglądnęła się po zagrodzie. Wzrok jej padł na poręcz, gdyż był to najbliżej umieszczony przedmiot. Zacisnęła usta, utwierdzając się w postanowieniu i wyciągnęła rękę, by dotknąć poręczy. Dłoń zatrzymała się ponad drewnianą żerdzią. Drżała, poruszały się palce szeroko rozstawione. Wyrobiła w sobie ten nawyk, by zapobiegać dotykaniu się grożącemu zdarciem naskórka.
Mężczyzna pochwycił jej przedramię i szybko popchnął w dół. Palce dłoni kobiety dotknęły drewna. Zaśmiał się znowu.
- Śmiało!
Wypowiedział to słowo głośno i z przesadną wesołością. Wiedział, że ryzykuje. Mogła przecież obrócić się na pięcie i odejść, by zawiadomić Urząd o bezprawnym dotykaniu.
Po chwilowym szoku, odzyskała panowanie nad sobą. „Dotknął mnie dla mojego dobra”, usprawiedliwiła w myślach ten kryminalny postępek.
Poczuła, że powierzchnia poręczy była w dotyku nadzwyczajnie gładka. Było tak dlatego, że drewno odarto z kory. Kobieta w akcie odwagi i desperacji zmusiła się, by przesunąć ręką wzdłuż poręczy. Odważyła się zrobić to gołą dłonią.
- Dziwne – powiedziała – niemniej jednak, przyjemne.
- Pierwszy raz dotykasz naturalnego produktu przyrody?
- Tak. Niezwykłe uczucie. – Bohatersko pogłaskała ciało drąga. – To drewno jest nieżywe, jednak nie odczuwa się tego jako śmierci.
- To naturalny stan hibernacji.
- Czyżbyście potrafili wywoływać go doświadczalnie?
- O, gdybyś zobaczyła Kopułę!
Mężczyzna wspierając się łokciem o ogrodzenie, wskazał ruchem głowy. Kobieta odwróciła się i nawet się nieco przechyliła, podążając wzrokiem we wskazanym kierunku.
- Pokaż!
- Tam!
Wzbudzał jej ciekawość. Wiedział, że konstrukcja wyglądał jak pagórek, a z tego miejsca nie można jej dojrzeć.
- A gdzie jest, gdzie?
- Popatrz!
Przysunął się do kobiety, ujął pod brodę i podnosił jej głowę ku sobie.
Kobieta odchyliła się wstecz. Taki odruch. Wyuczony przez kontakty społeczne w Megalopolis. Szybko opuścił ręce.
- W Kopule mogłabyś zobaczyć procesy czuciowe odbywające się nadal w ciele stałym drewna. - Mówił dużo, by zatrzeć poprzednie wrażenie.
- Jak długo trwają?- zapytała z podziwem i przestrachem.
- Praktycznie są nieskończone. Robiono badania na trocinach.
- I co? Też?
Kiwnął twierdząco głową.
- Nigdy bym nie pomyślała, że życie biologiczne jest takie mocne!
- Po raz pierwszy opuściłaś aglomerację?
- Chyba i ostatni – rzekła unosząc rękę do ust, by wyssać drobinkę krwi z otarcia naskórka.
- Masz to, niestety? – raczej stwierdził, niż zapytał.
- I mój syn w znacznie większym stopniu.– Odjęła dłoń od ust, lecz krew się sączyła, niezasychając.- UBO.
- Utrwalony Brak Odporności – rzekł, patrząc ponad jej głową.
Nieuleczalna choroba, mająca ruchome cechy hemofilii i AIDS oraz kilku innych poważnych przypadłości, zależnie od segmentu zaatakowanego genu.
Na szczęście udało się nam wyeliminować choroby odzwierzęce.
W jaki sposób? - zapytała zaciekawiona.