Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Zarys rozwoju wersyfikacyi polskiej - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zarys rozwoju wersyfikacyi polskiej - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 179 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ZA­RYS ROZ­WO­JU WER­SY­FI­KA­CYI POL­SKIEJ.

Na­pi­sał Jan Łoś.

Jed­ną z cech mowy ludz­kiej jest jej ryt­micz­ność, po­le­ga­ją­ca na sta­łej pod­czas mó­wie­nia ko­lej­no­ści na­stę­pu­ją­cych po so­bie a wy­raź­nie wy­róż­nia­nych uchem mo­men­tów gło­so­wych. Taki pro­sty mo­ment ryt­micz­ny w ję­zy­kach eu­ro­pej­skich sta­no­wi zgło­ska. W ję­zy­kach no­wo­żyt­nych, a więc i w pol­skim, wszyst­kie zgło­ski bez wzglę­du na ich skład są rów­no­mier­ny­mi mo­men­ta­mi ryt­micz­ny­mi, czy­li za rów­no­mier­ne naj­prost­sze ele­men­ty ryt­micz­ne w świa­do­mo­ści mó­wią­cych są po­czy­ty­wa­ne. W sta­ro­żyt­nym, kla­sycz­nym ję­zy­ku grec­kim roz­róż­nia­no jesz­cze za­sad­ni­czo zgło­ski krót­kie i dłu­gie, więc tu­taj z za­sa­dą ryt­micz­no­ści łą­czy­ła się też za­sa­da me­try­ki, pro­zo­dyi, ilo­cza­su, po­dob­nie, jak to ma miej­sce w mu­zy­ce, gdzie np. pół­nu­ta ma tę samą war­tość, co dwie ćwiart­ki.

Po­zo­sta­wia­jąc na stro­nie me­try­kę, jako zu­peł­nie obcą na­sze­mu ję­zy­ko­wi, ogra­ni­czy­my się wy­łącz­nie do roz­bio­ru za­gad­nień ryt­micz­nych.

Od­dziel­ne mo­men­ty ryt­micz­ne w każ­dej mo­wie łą­czą się w gru­py ryt­micz­ne przedew­szyst­kiem pod wpły­wem ak­cen­tów, a to w ten spo­sób, że z mo­men­tem ryt­micz­nym wią­żą się ści­ślej inne mo­men­ty, sła­biej ak­cen­to­wa­ne. Tak więc np. wy­raz wie­lo­zgło­sko­wy two­rzy gru­pę ryt­micz­ną, zjed­no­czo­ną przez je­den sil­niej­szy od in­nych ak­cent. Wy­raz sta­no­wi gru­pę ryt­micz­ną nie wsku­tek swe­go wy­od­ręb­nie­nia z po­śród in­nych wy­ra­zów dzię­ki zna­cze­niu lub wła­ści­wo­ściom mor­fo­lo­gicz­nym, ale tyl­ko wsku­tek wła­ści­wo­ści ak­cen­to­wych. Dla­te­go też z jed­nej stro­ny wy­raz może sta­no­wić pew­ną jed­nost­kę ryt­micz­ną jed­no-, dwu-, trzy – lub wię­cej – zgło­sko­wą, a z dru­giej, o ile nie nosi na so­bie sil­niej­sze­go ak­cen­tu, może wca­le nie sta­no­wić osob­nej gru­py ryt­micz­nej, lecz tyl­ko wcho­dzić w skład gru­py, np., się za­sta­no­wić ].

W gru­pie ryt­micz­nej nie wszyst­kie zgło­ski, zgru­po­wa­ne koło zgło­ski naj­sil­niej ak­cen­to­wa­nej, no­szą na so­bie rów­ne po­bocz­ne ak­cen­ty, z tych bo­wiem ostat­nich mogą być jed­ne sil­niej­sze od in­nych. Naj­sła­biej są ak­cen­to­wa­ne zgło­ski, bez­po­śred­nio są­sia­du­ją­ce ze zgło­ską naj­sil­niej ak­cen­to­wa­ną, np. przy – i - rze w przy dwo­rze; po­bocz­ny sil­niej­szy ak­cent za­cho­dzi w zgło­skach, od­dzie­lo­nych jed­ną, lub dwie­ma zgło­ska­mi od zgło­ski z ak­cen­tem głów­nym.

Oprócz tej ak­cen­to­wej za­sa­dy gru­po­wa­nia mo­men­tów ryt­micz­nych ist­nie­je inny jesz­cze czyn­nik, ma­ją­cy zna­cze­nie. Za­rów­no ze wzglę­du na fi­zy­olo­gicz­ne wła­ści­wo­ści na­sze­go od­dy­cha­nia, ja­ko­też i z po­wo­dów roz­człon­ko­wy­wa­nia na­szych my­śli, nie mó­wi­my cią­gle jed­no­staj­nie, lecz mo­men­ty mó­wie­nia prze­ry­wa­my pau­za­mi, przy­czem pau­zy te naj­czę­ściej za­zna­cza­my bar­dziej lub mniej wy­ra­zi­ste­mi zmia­na­mi to­na­cyi gło­su. Nie­tyl­ko tam, gdzie w pi­śmie sta­wia­my wy­krzyk­nik lub py­taj­nik, za­cho­dzi zmia­na to­na­cyi, ale po­strze­ga­my ją w mo­wie i tam, gdzie w pi­śmie sta­wia­my prze­ci­nek, śred­nik, dwu­kro­pek lub krop­kę.

Po­nad­to jesz­cze gru­py mo­men­tów ryt­micz­nych, za­war­te mię­dzy pau­za­mi i od­róż­nia­ją­ce się roz­ma­ite­mi fa­lo­wa­nia­mi to­na­cyi, jed­no­czą się ści­ślej, każ­da w swo­ich gra­ni­cach, zno­wu przez je­den wy­dat­niej­szy od in­nych ak­cent, któ­ry w gra­ma­ty­kach nosi na­zwę ak­cen­tu zda­nio­we­go, a tu ra­czej na­zwać by go trze­ba ak­cen­tem, jed­no­czą­cym więk­sze gru­py, czy­li związ­ki grup mo­men­tów ryt­micz­nych.

Na tych głów­nych za­sa­dach opie­ra się ryt­mi­ka pro­zy. Po­le­ga więc ona głów­nie na na­stęp­stwie nie­jed­na­ko­wo gru­po­wa­nych mo­men­tów ryt­micz­nych, łą­czą­cych się da­lej w swo­bod­ne pod wzglę­dem bu­do­wy ob­szer­niej­sze związ­ki. W pro­zie prze­to mamy nie­re­gu­lar­ne na­stęp­stwo ak­cen­tów róż­nej siły, a tak­że to­na­cyj i pauz; sło­wem pa­nu­je tu swo­bo­da w gru­po­wa­niu ele­men­tów ryt­micz­nych.

Pod wzglę­dem ryt­micz­nym pro­za nie róż­ni się za­sad­ni­czo od mowy na­szej co­dzien­nej, zwy­kłej, gdzie nam nie cho­dzi ani o ce­lo­we uroz­ma­ice­nie ryt­mi­ki, ani w ogól­no­ści o ce­chy ar­ty­stycz­ne, ale wy­po­wia­da­my wy­ra­zy w ko­lej­no­ści nie­ja­ko na­tu­ral­nej, od­po­wia­da­ją­cej bie­go­wi na­szej my­śli, czy­li w ko­lej­no­ści na­su­wa­ją­cych się uwa­dze na­szej po­jęć lub wy­obra­żeń. Tu­taj roz­ma­itość ryt­mi­ki za­le­ży od roz­ma­ito­ści w bu­do­wie wy­ra­zów krót­szych lub dłuż­szych, ma­ją­cych pa­rzy­stą lub nie­pa­rzy­stą licz­bę zgło­sek, od swo­bod­ne­go ich łą­cze­nia z sobą w krót­sze lub dłuż­sze zda­nia, ści­ślej lub mniej ści­śle wią­żą­cych się z sobą. Pro­za na­uko­wa, czy też li­te­rac­ka, jest na­śla­dow­nic­twem ta­kiej mowy na­tu­ral­nej.

Obok pro­zy jed­nak two­rzy­my wier­sze, a isto­tą wier­sza jest jed­no­staj­ne po­wta­rza­nie pew­nych grup lub związ­ków grup ryt­micz­nych. Sto­pień tej jed­no­staj­no­ści bywa róż­ny, ale gdzie tyl­ko są wier­sze, tam pew­na jed­no­staj­ność ryt­micz­na za­cho­dzić musi. Po­le­ga ona przedew­szyst­kiem na­tem, że pe­wien zwią­zek grup ryt­micz­nych, po­strze­ga­ny jako względ­na ca­łość, za­wie­ra pew­ną ilość pro­stych ele­men­tów ryt­micz­nych, czy­li zgło­sek, i na­stę­pu­ją­ce po­tem ko­lej­no ta­kież same związ­ki grup ryt­micz­nych mają taką samą lub choć­by pra­wie taką samą ilość zgło­sek. Wte­dy już ta­kie związ­ki grup ryt­micz­nych na­zy­wa­my wier­sza­mi.

Wier­sze te, o ile nie mają zu­peł­nie jed­na­ko­wej licz­by zgło­sek, lecz licz­ba ta w nich się nie­re­gu­lar­nie waha, nie są w ści­słem tego sło­wa zna­cze­niu ryt­micz­ny­mi, lecz tyl­ko niby-ryt­micz­ny­mi czy­li ryt­mo­idycz­ny­mi. Wier­sze więc ryt­mo­idycz­ne są nie­ja­ko przej­ściem od pro­zy do wier­szy istot­nie ryt­micz­nych, choć po­mię­dzy nie­mi a pro­zą za­cho­dzi bar­dziej ude­rza­ją­ca róż­ni­ca, niż mię­dzy nie­mi a wier­sza­mi ryt­micz­ny­mi. Bądź co bądź bo­wiem i w wier­szach ryt­mo­idycz­nych naj­czę­ściej bywa jed­na­ko­wa licz­ba głów­nych ak­cen­tów, któ­re też mniej wię­cej jed­na­ko­wo są tu roz­ło­żo­ne.

Wier­sze ryt­mo­idycz­ne zresz­tą bar­dziej zbli­ża­ją się do pro­zy, gdy są wier­sza­mi tak zwa­ny­mi zda­nio­wy­mi. Znaj­du­je­my je u róż­nych na­ro­dów, sto­ją­cych na niz­kim stop­niu roz­wo­ju; cho­dzi w nich tyl­ko o to, aby po­je­dyn­cze zda­nia, lub wy­ra­że­nia, na­stę­pu­ją­ce po so­bie, pod wzglę­dem li­czeb­no­ści zgło­sek nie za­nad­to się mię­dzy sobą róż­ni­ły, choć róż­ni­ce te wy­no­szą nie­raz kil­ka zgło­sek. Ta­kie wier­sze zda­nio­we, śpie­wa­ne lub re­cy­to­wa­ne przy mu­zy­ce, przez prze­dłu­ża­nie lub skra­ca­nie zgło­sek roz­cią­ga­ją się lub kur­czą sto­sow­nie do po­trze­by i w ten spo­sób w gło­śnej re­pro­duk­cyi znacz­nie się ujed­no­staj­nia­ją.

Stop­nie ryt­micz­no­ści wier­szy też by­wa­ją róż­ne: mi­ni­mum wa­run­ków, przy któ­rych ryt­micz­ność jest już do­sta­tecz­na, po­le­ga na­tem, aże­by każ­dy wiersz był istot­nym związ­kiem grup ryt­micz­nych, a prze­to musi on mieć nie­tyl­ko pew­ną ilość zgło­sek, ale też i je­den ak­cent głów­ny. Otóż wier­sze jed­no­staj­nie ryt­micz­ne mają jed­na­ko­wą licz­bę zgło­sek i jed­na­ko­wo umiej­sco­wio­ny ak­cent głów­ny w koń­co­wej czę­ści wier­sza. Wier­sze pol­skie mają ta­kie umiej­sco­wie­nie nor­mal­nie na zgło­sce przed­ostat­niej wier­sza (w wier­szach żeń­skich), lub na zgło­sce ostat­niej (w wier­szach mę­skich, rza­dziej uży­wa­nych).

Pod wzglę­dem umiej­sco­wie­nia ak­cen­tu głów­ne­go w związ­ku grup ryt­micz­nych pro­za też się zbli­ża do wier­sza, bo cho­ciaż w niej wy­bór miej­sca dla głów­ne­go ak­cen­tu bywa swo­bod­niej­szy, to jed­nak i tu wy­ra­zy szcze­gól­nie waż­ne, na któ­re też pada głów­ny ak­cent, prze­kła­da­my czę­sto na ko­niec zda­nia, czy­li na ko­niec związ­ku grup ryt­micz­nych, bez­po­śred­nio przed pau­zę prze­stan­ko­wą; od­po­wied­nio więc do na­tu­ry ak­cen­tu pol­skie­go związ­ki grup ryt­micz­nych czę­sto w pro­zie koń­czą się jed­na­ko­wo, sil­ny­mi spad­ka­mi ak­cen­to­wy­mi, mia­no­wi­cie żeń­ski­mi, rzad­ko mę­ski­mi.

Wiersz jed­nak ma pew­ne ogra­ni­cze­nia, któ­rych nie zna pro­za. Po­nie­waż w wier­szach mu­szą się jed­no­staj­nie po­wta­rzać po­dob­ne do sie­bie związ­ki grup ryt­micz­nych, prze­to każ­dy taki zwią­zek musi być ła­twy do po­chwy­ce­nia uchem jako pew­na ca­łość; in­ne­mi sło­wy nie może za­wie­rać w so­bie zbyt wiel­kiej ilo­ści zgło­sek. Ba­da­nie wier­szy pol­skich w ich hi­sto­rycz­nym roz­wo­ju stwier­dza, że zwią­zek grup ryt­micz­nych, czy­li wiersz, jako ca­łość ryt­micz­na, może za­wie­rać nie wię­cej, jak 8 zgło­sek, czy­li że wier­sze, li­czą­ce po 8 lub mniej zgło­sek i ma­ją­ce umiej­sco­wio­ny głów­ny ak­cent na zgło­sce np. przed­ostat­niej, za jed­no­staj­nie ryt­micz­ne były i są uwa­ża­ne.

Na­to­miast wier­sze, li­czą­ce od 10 do 16 zgło­sek, o ile mają być do sie­bie ryt­micz­nie po­dob­ne, mu­szą się dzie­lić każ­dy na dwa związ­ki grup ryt­micz­nych, z któ­rych każ­dy ma sta­łą licz­bę zgło­sek; a więc n… p. 10 = 4 + 6, 11=5 + 6 i t… d. Tym spo­so­bem wier­sze np. 10 zgło­sko­we, z któ­rych je­den dzie­li się na 4 + 6, dru­gi na 5 + 5, trze­ci na 6 + 4, nie są po­dob­ny­mi pod wzglę­dem ryt­micz­nym.

Sta­ła gra­ni­ca mię­dzy pierw­szym ta­kim związ­kiem grup ryt­micz­nych w wier­szu a dru­gim na­zy­wa się śred­niów­ką. Jej wła­ści­wo­ścią w wer­sy­fi­ka­cyi pol­skiej jest to, że wy­pa­da ona po koń­cu wy­ra­zu. Tak więc wier­sze, li­czą­ce po 10 do 16 zgło­sek, mają nor­mal­nie po jed­nej śred­niów­ce, wy­pa­da­ją­cej sta­le z koń­cem wy­ra­zu po pew­nej okre­ślo­nej licz­bie zgło­sek.

Je­że­li wiersz ma wię­cej, niż 16 zgło­sek, w ta­kim ra­zie jed­na śred­niów­ka mu nie wy­star­cza, gdyż każ­dy zwią­zek grup ryt­micz­nych, czy­li każ­dy człon wier­sza, nie może li­czyć po­nad 8 zgło­sek; więc np. wiersz 19-zgło­sko­wy ma dwie śred­niów­ki np. 6 + 7 + 6. W li­te­ra­tu­rze pol­skiej jed­nak już wiersz 14 zgło­sko­wy uka­zu­je się rzad­ko, a tem rza­dziej wier­sze jesz­cze dłuż­sze.

W tym wy­ka­zie wier­szy opu­ści­li­śmy wiersz 9 zgło­sko­wy, gdyż ten tra­fia się u róż­nych pi­sa­rzy i w róż­nych okre­sach cza­su w cha­rak­te­rze zmien­nym: są utwo­ry, w któ­rych dzie­li się on sta­łą śred­niów­ką np. na 5 + 4, albo gdzie­in­dziej znów na 4 + 5, ale zda­rza się też… że wier­szom 9 zgło­sko­wym, ma­ją­cym być rów­no­ryt­micz­ny­mi, brak sta­łej śred­niów­ki.

Śred­niów­ka dzie­li wier­sze na od­dziel­ne czło­ny, z któ­rych każ­dy sta­no­wi pe­wien zwią­zek grup ryt­micz­nych, sta­le się po­wta­rza­ją­cy. Te czło­ny wier­szo­we mogą mieć jed­na­ko­wą licz­bę zgło­sek… t… j… być izo­ryt­micz­ny­mi (np. 10 = 5 + 5, 12 = 6 + 6. 14 = 7 + 7, 16 = 8 + 8, albo też być róż­no­ryt­micz­ny­mi (np. 10 = 4 + 6, ll = 5 + 6, 12 = 7 + 5 i t… d.), ale też wte­dy mu­szą się po­wta­rzać w ko­lej­no­ści nie­zmien­nej; wier­sze jed­nak­że, zło­żo­ne z ta­kich jed­no­staj­nie róż­no­ryt­micz­nych czło­nów, na­zy­wa­my izo­ryt­micz­ny­mi czy­li rów­no­ryt­micz­ny­mi.

Czło­ny wier­sza oka­zu­ją przez dłu­gi prze­ciąg wie­ków pew­ną róż­ni­cę w ustro­ju, ob­ja­wia­ją­cą się nie­rzad­ko na­wet w dzi­siej­szych wier­szach: mia­no­wi­cie człon pierw­szy, przed­śred­niów­ko­wy, jest zbu­do­wa­ny swo­bod­niej, niż dru­gi, przez to., że nie­ma on usta­lo­ne­go głów­ne­go ak­cen­tu. In­ne­mi sło­wy nor­mal­nie rza­dziej bywa ujed­no­staj­nio­ny ak­cen­to­wy spa­dek gło­su przed śred­niów­ką, niż w koń­cu dru­gie­go czło­nu wier­szo­we­go, czy­li w koń­cu wier­sza.

Śred­niów­ki nie mo­że­my uznać za pau­zę śród­wier­szo­wą, gdyż przy czy­ta­niu wier­szy naj­czę­ściej nie czy­ni­my prze­stan­ku po­mię­dzy pierw­szym, a dru­gim czło­nem wier­sza. Nie mo­że­my też orzec, że jest ona gra­ni­cą ujed­no­staj­nio­ne­go spad­ku gło­so­we­go we­wnątrz wier­sza, po­nie­waż to ujed­no­staj­nie­nie ko­niecz­nem nie jest i dziś jesz­cze, a tem bar­dziej nie by­wa­ło go w cza­sach daw­niej­szych aż do w. XVIII. Śred­niów­ka może nie­gdyś istot­nie była śród­wier­szo­wą pau­zą, na co jed­nak nie mamy hi­sto­rycz­ne­go do­wo­du; owszem Mar­cin Biel­ski, pi­sząc o spo­so­bie czy­ta­nia swo­ich wier­szy, nie wspo­mi­na nic o śred­niów­ce, jak­kol­wiek w prak­ty­ce rzad­ko tyl­ko jej nie za­cho­wu­je; a nie mógł­by jej mil­cze­niem po­mi­nąć, gdy­by czy­tel­nik za­wie­szał glos w środ­ku wier­sza. Śred­niów­ka więc jest tyl­ko sta­łem w po­dob­nych do sie­bie wier­szach miej­scem, w któ­rem za­wie­sze­nie gło­su jest moż­li­we; jest to mo­ment nie pau­zy rze­czy­wi­stej, ale ra­czej wy­ima­gi­no­wa­nej, mo­ment taki sam, jaki za­cho­dzi wów­czas, kie­dy, słu­cha­jąc bi­cia ze­ga­ru, rów­no­mier­ne ude­rze­nia młot­ka o dzwon bez przy­czy­ny re­al­nej w du­chu roz­kła­da­my na wy­osob­nio­ne gru­py ryt­micz­ne, jed­no­cząc je pod wy­ima­gi­no­wa­ny­mi tyl­ko ak­cen­ta­mi głów­ny­mi i dzie­ląc od sie­bie rów­nież wy­ima­gi­no­wa­ne­mi pau­za­mi, czy­li śred­niów­ka­mi.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: