Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zauroczenie - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 maja 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Zauroczenie - ebook

Gdy raz przestąpisz próg Klubu, uzależnisz się od jego zagadkowego i zmysłowego świata...
W pierwszych czterech tomach serii tajemniczy Klub połączył milionera Jonasa Faradaya i piękną studentkę Sarah Cruz gorącą i romantyczną miłością.
Teraz Klub krzyżuje drogi Josha Faradaya – brata Jonasa, i Kat Morgan – przyjaciółki Sarah.
Josh to playboy przyzwyczajony, że dostaje wszystko, czego chce.
Seksowna i szalona Kat ucieleśnia jego marzenia. I tak jak on pragnie zniszczyć Klub. Żeby zdobyć dowody przeciwko Klubowi, Kat odważy się na niebezpieczną mistyfikację. Czy Josh odważy się wyznać jej prawdę o sobie?

Kategoria: Erotyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-241-6367-0
Rozmiar pliku: 931 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział 1

Josh

Jezu Chryste! Co tym razem? Jestem w takim stresie, że ledwo daję radę usiedzieć na miejscu. Wyglądam przez okno limuzyny targany tym samym strachem, który mnie dopada, gdy Jonas dzwoni z kiepsko maskowaną paniką w głosie. Oczywiście rzuciłem wszystko i wskoczyłem do najbliższego samolotu do Seattle, jak zawsze, ale tym razem, w przeciwieństwie do wcześniejszych, nie mam pojęcia, co się stało. A to przeraża mnie jeszcze bardziej.

– Przepraszam? – wołam do kierowcy. – Możemy zmienić stację na coś bardziej optymistycznego? – W uszach dudni mi I’m Too Sexy Right Said Fred, piosenka zdecydowanie nie kojąca nerwów napiętych jak postronki.

– Może być? – Kierowca znajduje Mad World Tears for Fears.

– Tak. – Śmieję się pod nosem. – Niech będzie. Dzięki.

Gdy tego wieczoru zobaczyłem na wyświetlaczu telefonu imię brata, uznałem, że wrócił z wakacji w Belize, na które pojechał z „najbardziej niesamowitą dziewczyną na świecie”, jedyną i niepowtarzalną Sarah Cruz, magiczną i mistyczną jak jednorożec, dla której włamał się na serwer Uniwersytetu Waszyngtońskiego, choć nie widział jej na oczy, a teraz dzwoni, żeby paplać o tym, jaka jest nadzwyczajna i cudowna. Ale jak tylko usłyszałem jego głos, wiedziałem, że nie zamierza radośnie ćwierkać o rajskim urlopie z nową miłością. Wyczułem, że coś jest nie tak. Bardzo, bardzo nie tak.

– Wszystko dobrze? Z Sarah w porządku? – spytałem, a żołądek zwinął mi się supeł.

– Tak, w porządku. Wyjazd był obłędny. Sarah jest obłędna – odparł. Ale zanim zdołałem odetchnąć z ulgą, że chodzi jednak o radosne wspomnienia, powiedział coś, co zmiotło mnie z nóg: – Chodzi o Klub. To jest totalna lipa. Pieprzona ściema. Sarah jest w niebezpieczeństwie. Może nawet poważnym.

Co jest, kurwa? Nie miałem pojęcia, co to ma znaczyć.

Szalony świat, słowo daję.

Minęły już trzy godziny, odkąd usłyszałem te słowa, a nadal nie rozumiałem, co miał na myśli. Klub to lipa? Nie, mój drogi! To akurat wiem z własnego doświadczenia: ten Klub nie jest ani trochę lipny. Mogę osobiście zaświadczyć, że po tym, jak wypełniłem ankietę i wpłaciłem pieniądze, dostałem dokładnie to, co mi obiecywano, co do joty, w kilku miastach świata, przez cały zjawiskowy miesiąc. Więc o co mu do cholery chodzi?

Najbardziej prawdopodobne, że on nie dostał tego, czego chciał, bo było to oczywiście niemożliwe do zrealizowania. Jak go znam, zażyczył sobie nierealistycznej kombinacji cyrku, wydziału filozofii w Yale i American Ninja Warrior. Ale czy to wystarczy, żeby oskarżać Klub o oszustwo? Może będę musiał mu wyłożyć, że to nie ich wina, tylko jego.

Cholera! Jak mu mówiłem o Klubie, powinienem był od razu zastrzec: „Stary, jak będziesz wypełniał tę ankietę, pamiętaj, że mniej znaczy więcej. Wypisz jedną czy dwie rzeczy, które cię totalnie kręcą i resztę odpuść. W miesiąc więcej nie zrobisz, serio”. Kręcę głową. Jeśli chodzi o kobiety, Jonas jest beznadziejny. Zawsze tak było, przysięgam. Oczywiście laski prawie mdleją na jego widok. Gdziekolwiek się pojawi, niemal rzucają w niego majtkami. Ale potem otwiera tę swoją durną gębę, zaczyna pieprzyć o Platonie, strzelać kalamburami, a wygląda przy tym jak jakiś pierdzielony seryjny zabójca i dziewczyny uciekają, wrzeszcząc z przerażenia. (Nie mam pojęcia, co zrobił tej całej Sarah, że została przy nim na tak długo. Może też leci na Platona, nie wiem, naprawdę).

Ale niech będzie, dla dobra dyskusji uznajmy, że Klub to oszustwo (chociaż tak nie jest): niby jak miałoby to zagrozić jego nowej dziewczynie? A już na pewno poważnie? Nie ogarniam. Jedyne, co mi przychodzi do głowy, to że poznał ją w Klubie. Ale to też nie ma sensu. Gdy go niedawno pytałem, jak się bawi, odparł, że wprawdzie się zapisał, ale w ogóle o wszystkim zapomniał, opętany przymusem zagnania do łóżka tajemniczej studentki prawa.

Kurwa, nie wiem, co myśleć. Wyglądam przez okno i słucham piosenki.

Tak naprawdę najbardziej się martwię, że to całe gadanie oznacza, iż Jonas zbliża się znowu do jakiejś psychotycznej zapaści. A jeśli tak, to dlaczego teraz? Z tego, co wiem, był ostatnio w mistrzowskiej formie. Cholera, ledwie tydzień temu kupowaliśmy dla firmy sieć siłowni ze ściankami wspinaczkowymi i po prostu wymiatał, brał co chciał i nawet nie mrugnął powieką. Aż miło patrzeć, a ja oczywiście nawet się do niego nie umywałem. Przez te trzy dni, które spędziliśmy razem, cały czas nawijał o Sarah, co jest dla niego tak nietypowe, że przez chwilę myślałem, że robi sobie ze mnie jaja. Ale to jeszcze nie wzbudziło moich podejrzeń. Przeciwnie, cieszyłem się.

Ale teraz myślę, że może ta obsesja na jej punkcie miała oznaczać, że coś z nim nie halo.

W sumie trochę się zaniepokoiłem zaraz na początku, kiedy do mnie zadzwonił, wściekły, i kazał mi szukać jakiejś laski, od której dostał maila. (Totalna obsesja Jonasa na jakimkolwiek punkcie zwykle oznacza, że coś jest nie tak z jego zdrowiem psychicznym). Ale, ku mojej wielkiej uldze i ogromnemu zaskoczeniu, Sarah Cruz okazała się warta tych wysiłków. To naprawdę fantastyczna dziewczyna. Gdy tylko ją poznałem w czasie wspólnej podróży na lotnisko, pomyślałem: Proszę bardzo, to jest kobieta, która wyciśnie z mojego brata to, co najlepsze.

Jest naprawdę urocza. A do tego, przyznaję bez bólu, cholernie atrakcyjna.

Więc co do jasnej cholery wydarzyło się w ciągu tych czterech dni pomiędzy jazdą na lotnisko a spanikowanym telefonem Jonasa?!

Centrum Seattle przelatuje za oknem.

Oddycham głęboko i kręcę głową.

Jestem tak przerażony, że nie mogę się skupić. Chciałbym już wiedzieć, co się dzieje. I o co chodzi z Klubem. I z Sarah. Co miał na myśli Jonas, kiedy mówił, że grozi jej poważne niebezpieczeństwo?

Bzyczy mój telefon. Dostałem esemesa.

„Cześć Josh! Koooooooooooooooooopę lat! Jak się miewasz, skarbie? LOL!”.

Aż nie wierzę. Tego nazwiska nie spodziewałem się już nigdy zobaczyć. (Ani nawet nie chciałem). Jennifer LeMonde. Przyznaję, że jak miałem dwadzieścia trzy lata i spotykaliśmy się przez jakieś pięć miesięcy, byłem pod wrażeniem jej drzewa genealogicznego (oraz zjawiskowego ciała). Tłumaczę to sobie tym, że przez większość czasu byłem totalnie zamroczony trawą. Kiedy jednak przeszedł mi początkowy zachwyt i przyzwyczaiłem się, że jej tatuś dostał Grammy, a mamusia Oscara, nie mówiąc już o tym, że minęły efekty działania maryśki, dotarło do mnie, że Jen jest najmniej interesującą dziewczyną świata. Wtedy też postanowiłem się ogarnąć, przestać jarać i wziąć się na poważanie za spełnianie rodzinnych obowiązków. I dotrzymałem tego postanowienia, nie licząc krótkich okazjonalnych chwil totalnego rozprężenia (których nie żałuję). Te hedonistyczne wyskoki pomogły mi trzymać się wyznaczonego kursu, do czego byłem zdeterminowany nie tylko ze względu na siebie, ale i na Jonasa. Umówmy się: nie możemy bez przerwy obaj balansować na krawędzi załamania nerwowego, a Jonas już dawno zaklepał sobie tę pozycję.

„Hej, Jen. Faktycznie, kiedy to było? Co słychać?”.

„Wiesz, co u Isabel? OMG!”.

„Trudno nie wiedzieć. Brawo. Bardzo się cieszę”.

I serio się cieszę. Z tego, co pamiętam sprzed siedmiu lat, Isabel była urocza. Jestem autentycznie szczęśliwy, że spełniają się jej marzenia o sławie.

„Studio wynajęło dla niej zamek w Saint Tropez na cały przyszły tydzień. Za to, że jeszcze przed premierą film jest hitem. Słuchaj. To jest na serio zamek! Przypomniało mi się, jak całą ekipą imprezowaliśmy w Cannes. Pamiętasz? Chociaż, nie zdziwiłabym się, gdybyś nic nie pamiętał! LOL!!!”. Dodaje do tego stado ikonek z kieliszkiem wina i liściem marihuany oraz uśmiechniętą buźkę w okularach słonecznych. „No, więc Isabel zbiera ekipę na wielką imprezę w zamku we Francji. (Pisałam już, że to prawdziwy zamek?! OMG!!!!) i pyta, czy Ty i Reed wpadlibyście na małe spotkanko po latach? Będzie jak za dawnych czasów! LOL!”. Tu pojawia się ikonka tańczącego kota, której przesłania nie rozumiem.

Przez chwilę wpatruję się w telefon i tylko kręcę głową. Nie mam na to najmniejszej ochoty.

„Przykro mi, ale jestem w Seattle, poważne kłopoty rodzinne. Będę tu uziemiony przez jakiś czas, muszę pomóc bratu. Poza tym, zestarzałem się, Jen. Nawet byś mnie nie poznała. Zajmuję się teraz przeganianiem z ogródka przeklętych dzieciaków od sąsiadów. Odkąd się ostatnio widzieliśmy, ciężko pracuję w rodzinnej firmie. Ale zadzwoń do Reeda, może będzie chciał. Wyślę Ci jego numer. I przekaż Isabel moje gratulacje. Naprawdę strasznie się cieszę. Ostatnio chyba dostała People’s Choice Award czy coś? Ha! Super! Jest ulubienicą Ameryki”.

„Wiem! Wszyscy ją totalnie kochają! LOL! Rozsadza system! Po powrocie z Francji będzie u Jimmy’ego Fallona w NYC! OMG! Wyobrażasz sobie? Jest totalnie podjarana!”.

„Jak dzisiaj jechałem na lotnisko w LA, widziałem jej twarz na wielkim billboardzie. Świetnie wygląda. A właśnie. Powiedz jej, że ma super cycki. Chirurg się sprawił. Chyba, że to photoshop?”.

„Nie! Prawdziwe sztuczne cycki! Nówki sztuki. Zeświruje, jak jej powiem, że zauważyłeś. A nos zauważyłeś? (Uprzejma odpowiedź brzmi, że nie. Haha!)”.

„Wygląda pięknie, od stóp do głów. Powiedz jej, że tak powiedziałem. Ale zawsze była śliczna”.

„Daj spokój, bo mi się przypomina, jaki jesteś kochany. Mega chcę cię zobaczyć! Na pewno nie możesz czegoś zakombinować? Plizka, plizka! Zobaczysz, że nie pożałujesz!”. Mrugająca buźka.

Parskam śmiechem. To żenujące. Jennifer LeMonde ma mnie totalnie w dupie, dokładnie tak, jak ja ją. Chodziliśmy ze sobą przez pięć miesięcy, jak mieliśmy ledwie po dwadzieścia parę lat. Nie łączyło nas żadne duchowe pokrewieństwo. Chodzi oczywiście o to, że Isabel poluje na Reeda, jak zawsze. Jen w ogóle nie jest mną zainteresowana. Obstawiam, że Isabel ją poprosiła, żeby ściągnęła do Francji Reeda, nieważne, co będzie musiała w tym celu zrobić. Nawet jeśli będzie to oznaczało użycie mnie jako przynęty.

Nie odpowiadam na ostatniego esemesa od razu, więc w ślad za nim przysyła następnego:

„A jak obiecam, że przez cały czas nie włożę góry od bikini? W końcu będziemy we Francji, tak? Pamiętam, że uwielbiałeś moje cycuszki”. Wstawia ikonkę z bikini oraz drugą z ustami. „Moje są całkiem naturalne!”. Mrugająca buźka.

„Przykro mi. Nie mogę. Jak już mówiłem, problemy rodzinne”. Tak odpisuję. Ale myślę, raczej: mam trzydzieści lat, Jen. Naprawdę myślisz, że będę leciał na drugi koniec świata, żeby zobaczyć cycki?! (Nawet, jeśli są – przyznaję – parą najładniejszych piersi, jakie widziałem w życiu).

„Szkoda”. Smutna buźka. „Widziałam cię ostatnio na jakiejś okładce z bratem. Miałam kisiel w majtkach od samego patrzenia. Cudowne Bliźniaki! Niech mnie! Powinniście grać w filmach!”.

„Dzięki”.

„No dobra. Daj znać, gdyby się coś zmieniło. Trzymam kciuki, żebyś dał radę”.

„Niestety, kłopoty rodzinne. Przykro mi”.

„Jeśli Francja nie wypali i tak musimy się jakoś spotkać. Ostatnio dużo o tobie myślałam. Super się bawiliśmy”. Ikonka ust. „Jak się do mnie wybierzesz, nie pożałujesz”. Znowu mrugająca buźka.

Wywracam oczami. Czy ona zawsze była taka irytująca? Właśnie powiedziałem, że mam kłopoty rodzinne i brat mnie potrzebuje, a ona jęczy, żebym ją zerżnął, zamiast zapytać, czy wszystko w porządku. Wspomniałem też, że buduję rodzinną firmę, a ona nie spytała o szczegóły. W sumie, nic dziwnego. Nasz „związek” nie opierał się na żadnej głębszej więzi.

Limuzyna się zatrzymuje, a ja podnoszę wzrok znad telefonu. Stoimy na podjeździe Jonasa. Cholera. Na chwilę zapomniałem, co tu robię.

Głośno wzdycham. Czuję w kościach, że cokolwiek czeka po drugiej stronie drzwi wejściowych, nie będzie to nic dobrego.Rozdział 2

Josh

Gdy tylko przekroczyłem próg domu, Jonas rzucił się na mnie niczym labrador noszący wszędzie z sobą nową zabawkę (Sarah).

– Cześć! – Odstawiam torbę i mocno go obejmuję. – Cześć, Sarah Cruz. – Ją też przytulam. – Miło cię tu widzieć.

– Przyzwyczajaj się – odpowiada Jonas, ewidentnie szczęśliwy, że może wypowiedzieć te słowa.

– Co się do cholery dzieje? – pytam i przygotowuję się na najgorsze.

Jonas jęczy.

– Stary, masakra.

Ściska mnie w żołądku. Siadam na kanapie i szykuję się.

– No mów!

Dosiada się do mnie i przeczesuje włosy, najwyraźniej szykując się do rozpoczęcia opowieści, ale zanim wypowiada pierwsze słowo, otwierają się drzwi do łazienki po drugiej stronie przestronnego pokoju i w moim polu widzenia pojawia się smuga blondu. Zerkam w tamtą stronę, bo nie spodziewałem się, że ktoś tu jeszcze będzie oprócz Jonasa, Sarah i mnie, ale zaraz skupiam się z powrotem na Jonasie.

Jednak w następnej chwili mój mózg kończy przetwarzać blondwłosą doskonałość, którą moje oczy zarejestrowały tak bezmyślnie i natychmiast ponownie spoglądam w kierunku zachwycającej postaci, sunącej w moim kierunku. Jezu Chryste. Kto to jest do jasnej cholery?!

Dziewczyna jest po prostu najidealniej zjawiskową kobietą, jaką widziałem w życiu, bez wyjątku, a mówi to facet, który przelotnie spotykał się z Miss Universe, a obecnie pieprzy się z modelką Victoria’s Secret, ilekroć oboje jesteśmy w LA. Ale ona… O mój Boże. Jest perfekcyjną kombinacją wszystkich części ciała, które zamówiłbym z katalogu „Zrób sobie kobietę”, gdyby coś takiego istniało. Boże. A na dodatek idzie prosto do mnie i uśmiecha się, jakby znała moje myśli.

Musi być modelką. Albo aktorką. Oczywiście, że tak. Kim innym mogłaby być tak wyglądająca dziewczyna? Cholera. Ja pierdolę. O mój Boże. Jezu Chryste.

Panna Idealna podchodzi bez wahania.

– Jestem Kat – przedstawia się i wyciąga rękę. – Najlepsza przyjaciółka Sarah.

Oczy ma niebieskie jak niebo. Włosy w zapierającym dech odcieniu złotawego blond, a na dodatek całkiem naturalne. Oraz – Boże, ale to przecież niemożliwe – mały dołeczek w brodzie, ledwo zauważalny. To mój słaby punkt, odkąd na dwudziestych pierwszych urodzinach Reeda, dawno temu, zapoznałem się bliżej z Jessicą Simpson.

– Josh – odpowiadam i ściskam jej dłoń. – Brat Jonasa.

– Wiem – parska. – Czytałam artykuł. – Wskazuje głową w kierunku stolika kawowego. Patrzę w tamtą stronę, żeby sprawdzić, który czytała i z przerażeniem zauważam, że to ten, w którym Jonas wyszedł na refleksyjnego poetę z biznesowym dotykiem Midasa, a ja na wielkiego, sztywnego fiuta z watą zamiast mózgu. – Mam nadzieję, że jesteś choć odrobinę bardziej złożony niżby z tego tekstu wynikało – zauważa Kat, a w jej oczach aż iskrzy.

Zerkam na Jonasa z nadzieją, że wkroczy do akcji i stanie po mojej stronie, mówiąc na przykład coś w stylu: „Wiesz, jak jest, piszą co chcą, byle się sprzedało”. Albo: „Myśleliśmy, że udzielamy poważnego wywiadu o Faraday & Sons, a zrobili z tego żałosną bajeczkę rodem z brukowca”. Ale Jonas nawet nie piśnie pół słowa, żeby mi pomóc. Oczywiście że nie. Złamas. Teraz, jak już ma swoją upragnioną dziewczynę ze snów, pozwoli mi się wić przed laską, która wygląda jak spełnienie moich.

– Gdyby wierzyć prasie – mówi dalej Kat i uśmiecha się łobuzersko – Jonas jest „pełnym tajemnic cudownym dzieckiem biznesu”, a ty playboyem.

Śmieję się. Ta dziewczyna jest nie tylko zjawiskowa, ale i bezczelna? Boże, uwielbiam bezczelne kobiety.

– Tak tam napisali? – pytam, chociaż doskonale wiem, że dokładnie tak mnie przedstawili.

– Właśnie tak – potwierdza i unosi brew.

– Hmm – zamyślam się i odwzajemniam ruch brwi. – Ciekawe. A gdyby ktoś pisał artykuł o tobie, jakiego bezdusznego uproszczenia by użył?

Zagryza wargę.

– Szalona imprezowiczka o złotym sercu. – Zerka na Sarah i uśmiechają się do siebie.

Jezu. Nie zniosę tego. Skóra mnie mrowi, jakbym właśnie wypił szota Patrona.

– Ja dostałem jedno słowo, a ty całe zdanie? – dociekam.

Wzrusza ramionami.

– Dobra, niech będzie samo „szalona imprezowiczka”.

– To i tak dwa słowa – zauważam.

Kat znowu unosi brew.

– Napisaliby to z myślnikiem – odparowuje.

No ja pierdolę. Mój fiut właśnie się przeciągnął, ziewnął i powiedział: „Czyżbym poczuł kawę i pączki?”

Uśmiecha się. Wie, że wpadłem w jej sieci. Ale z drugiej strony pełna sieć to dla niej chyba codzienność.

– No więc, duszo towarzystwa z myślnikiem, co się tu dzieje? Domyślam się, że nie spotkaliśmy się na imprezie?

– Niestety nie – odpowiada szybko. – Chociaż chlapnęliśmy sobie wcześniej trochę tequili, więc dzięki. – Robi dzióbek, a ja ponad wszystko pragnę go pocałować. – Ale ja jestem tutaj, żeby wesprzeć Sarah – tłumaczy. – I niewykluczone, że jestem też zakładniczką. – Zerka na mojego brata i marszczy brwi. – Moim zdaniem Jonas trochę przesadza, zmuszając mnie do mieszkania tutaj. Ale jeszcze nie wiem na pewno.

– Jesteś zakładniczką? – Niepokój powraca. – Jonas, kurwa, mów, co się dzieje.

– Siadaj – poleca.

Siadam, a żołądek mam ściśnięty jak pięść. Za nic nie jestem w stanie zgadnąć, co powie. Jakim cudem Sarah wpakowała w coś niebezpiecznego razem z Kat? Nie umiem wydedukować związku jednego z drugim.

Jonas oddycha głęboko i zaczyna opowiadać historię, od której natychmiast boli mnie mózg. Sarah pracowała w Klubie? Była rekruterką, która przyjęła jego zgłoszenie? Ładnie, ładnie, panna Sarah Cruz nie jest niewinną studentką prawa, za jaką ją miałem. Ale chwileczkę, Jonas wciąż nawija. Czyli to nie koniec? Sarah przysłała mu maila po tym, jak przeczytała jego zgłoszenie? I wtedy mu odpierdzieliło na jej punkcie? Jezu, nie mogę. Co, do cholery, mogła mu napisać? I co on napisał w tej przeklętej aplikacji, że zwrócił na siebie uwagę?

Boże, a on wciąż mówi. To nie koniec. Nie mogę uwierzyć. Jakaś kobieta w purpurowej bransoletce pojawiła się na wezwanie Jonasa zanim jeszcze poznał Sarah… Moment, myślałem, że Jonas nie został członkiem Klubu? …a potem dokładnie ta sama laska przyszła na spotkanie z innym kolesiem w żółtej bransoletce. I wiemy to, bo Sarah i Kat szpiegowały na jednym i drugim spotkaniu. Chwileczkę. Sarah podglądała spotkanie Jonasa z kobietą z Klubu?! A mimo to siedzi tu teraz i patrzy na niego z tak rozanieloną miną, jakby chodził po wodzie albo dokonywał innych cudów? Oto prawdziwie wyzwolona kobieta. Ciekawe, czy Kat jest taka sama, jak ta pieprzna studentka prawa.

Zerkam na Sarah, a ona odpowiada maślanym spojrzeniem grzecznej uczennicy. Śmieję się głośno. Jezu, dobra. Jeśli ona jest pieprzna, to ja jestem nieśmiałym intelektualistą. Już widzę, że Sarah jest kujonicą do szpiku kości, z całą sympatią, i nie dziwię się, że mój popieprzony, skujoniały brat tak na nią leci.

– …więc pomyślałem, że możemy spróbować namierzyć Klub dzięki mailom – stwierdza Jonas. – Masz jakieś maile z czasów, gdy byłeś członkiem?

Jezu, Jonas, dzięki, myślę. Czyżby mój brat usiłował pozbawić mnie nadziei na bzykanko z najpiękniejszą kobietą, jaką widziałem w życiu?

Patrzę na Kat i natychmiast robię się czerwony. Z zaskoczeniem stwierdzam, że patrzy na mnie zafascynowana. Aha. Miło. Nie jest zniesmaczona faktem, że też należałem do Klubu. Przeciwnie. Zaintrygowało ją to. Uroczo!

Odchrząkuję.

– Nie wiem, czy mam tamte maile – odpowiadam. – Minęło już z siedem miesięcy, a zwykle po trzech miesiącach wszystko kasuję.

– Cholera. Dobrze byłoby mieć punkt zaczepienia.

Następnie Jonas opowiada, że gdy wrócili z Belize, zastali mieszkania Sarah i Kat splądrowane. Ukradziono im też komputery, co według Jonasa dowodzi, że Klub zrobi wszystko, łącznie z przemocą fizyczną, żeby powstrzymać obie dziewczyny przed ujawnieniem niewątpliwego jego zdaniem faktu, jakoby Klub był tak naprawdę niczym więcej, jak tylko dobrze zorganizowaną siecią agencji towarzyskich.

Nic nie mówię. Staram się przeanalizować tok myślenia Joansa, ale nie ukrywam, że Kat jest tak cholernie seksowna, że trudno mi w jej towarzystwie myśleć o czymkolwiek.

Zastanawiam się, czy ma chłopaka. Boże, spraw, żeby nie miała. A jeśli ma męża? Zerkam na palec. Nie ma obrączki. Całe szczęście. Mieszka w Seattle? Tak, na pewno, Jonas mówił, że razem z Kat śledziły jego i tego drugiego faceta, którzy byli umówienia na mieście. Hmm. Ale skoro mieszka tu, maleją szanse, że jest modelką. Ciekawe, gdzie w takim razie pracuje. Czy jest…

Auć.

Jonas wpatruje się we mnie tak, jakby się spodziewał, że coś powiem. Cholera. Nie mam pojęcia, o czym marudził przez ostatnie minuty.

– No tak – odzywam się w końcu, bo to bezpieczne i usiłuję wyglądać na pogrążonego w myślach. – Interesujące.

Jonas wypuszcza powietrze, a po jego rozedrganiu czuję, że zawierała się w nim spora porcja wściekłości na mnie. Ale czego się do kurwy nędzy spodziewał? Nawet w idealnych warunkach nie jestem w stanie śledzić jego monologów, a co dopiero teraz, kiedy pięć metrów ode mnie siedzi kobieta, taka jak Kat i patrzy na mnie, jakby wyobrażała sobie, że trzyma w ustach mojego fiuta?

Poza tym jestem przekonany, że Jonas źle interpretuje całą tę sytuację i w związku z tym strasznie przesadza (co za niespodzianka!). Nawet jeśli Sarah i Kat widziały z żółtą bransoletką tę samą kobietę, która kilka dni wcześniej pieprzyła się z Jonasem, mając na nadgarstku bransoletkę purpurową, to jeszcze nic nie znaczy, tak? Niewykluczone, że niektóre kobiety w Klubie są przypisane do kilku kolorów. Niektórzy ludzie mają bardzo zróżnicowane gusta.

A może któraś z byłych Jonasa dowiedziała się, że się spotyka z Sarah, trafił ją szlag i w szale zazdrości włamała się do jej mieszkania (a potem zrobiła to samo z mieszkaniem najlepszej przyjaciółki Sarah?). Nawet jeśli to dość naciągana teoria, to na pewno nie mniej prawdopodobna niż to, że ktoś ściga Sarah i Kat, bo przypadkiem zobaczyły, iż ta sama babka nosi raz purpurową, a raz żółtą bransoletkę.

Jonas łypie na mnie wściekle i wyraźnie czeka, aż coś powiem.

Odchrząkuję.

– Wow – mówię. Ale on nie jest usatysfakcjonowany. Sarah i Kat też nie. – Sam nie wiem, stary – dorzucam więc. – Ja tam poznałem wspaniałe dziewczyny. – To prawda. W Klubie poznałem wspaniałe dziewczyny, ale kiedy słyszę te słowa wypowiedziane przez siebie, aż mnie przechodzi dreszcz, tak żenująco to brzmi

Patrzę na Kat. Tak jest. Ją też zmroziło.

Ale niby czemu? Jak się dowiaduje, że należałem do drogiego jak cholera klubu oferującego seks, jest zaintrygowana. Ale jak wychodzi na jaw, że świetnie się przez ten krótki czas bawiłem, to już strzela focha? Ha! Nie będzie z nią łatwo, już to czuję.

– Jak długo byłeś w Klubie? – pyta Sarah.

– Miesiąc.

– I… okres członkostwa cię… usatysfakcjonował…?

Jezu, nawet nie umie o tym mówić. Ta dziewczyna jest naprawdę urocza, ale nie ma w niej ani pół pieprznego genu. Jest totalnie przyzwoita i grzeczna. Tym zabawniejsze, że zarabiała na życie rekrutowaniem w takim, a nie innym miejscu.

– O tak, zdecydowanie! – odpowiadam. Zerkam na Kat i uśmiecham się szeroko. Może nie powinienem, ale nie mogę się powstrzymać. Świetnie się bawię, obserwując, jak każde wspomnienie o Klubie wyzwala w niej taką czy inną reakcję.

Poza tym, Boże, jestem po prostu szczery. Miesiąc w Klubie był zajebisty. To właśnie zalecił mi lekarz po tym, jak Emma wydarła mi serce i wrzuciła do blendera. Rżnięcie aż do powrotu do siebie to naprawdę doskonałe lekarstwo, wiem, co mówię. Tego było mi wówczas trzeba. A poza tym, czego się nie spodziewałem, kilka z tych kobiet, które poznałem, zostało ze mną w pokoju hotelowym na długo po tym, aż skończyliśmy się pieprzyć i wysłuchiwało, jak wyrzyguję się na temat mojego złamanego serca. Oczywiście normalnie nigdy bym się nie zachowywał jak miękka pizda, nie jestem Jonasem, na litość boską, ale było coś przyjemnego w świadomości, że żadnej z nich już nigdy nie zobaczę. Pozwoliłem więc, żeby puściły tamy i dałem czadu. A gdy dobiegał końca szalony miesiąc pełen pieprzenia się, spełniania zachcianek i nieoczekiwanego wylewania żali, poczułem się znów sobą. Mogłem iść na przód. Zniknęła jęcząca męska cipka z potrzaskanym serduszkiem.

Nigdy nikomu nie mówiłem o tym miesiącu, poza tym, że zasugerowałem Jonasowi, żeby się zapisał (jeśli ktokolwiek potrzebuje dobrego rżnięcia, żeby wyluzować, to na pewno on), ale teraz, kiedy temat wypłynął przed Sarah i Kat (a zwłaszcza Kat), nie będę się wił i zachowywał, jakbym zrobił coś złego. Byłem singlem. Cała impreza okazała się super przyjemna i nieoczekiwanie oczyszczająca. O ile wiem, nie mam się absolutnie czego wstydzić. Może i niektóre z tych dziewczyn były prostytutkami. Dobra, teraz, jak się zastanawiam, faktycznie, w jaki inny sposób zapewniliby mi dokładnie to wszystko, co wypisałem w zgłoszeniu? Ale nie wierzę, że wszystkie były profesjonalistkami. Niektóre po prostu szukały bogatego faceta z dużym fiutem.

– Nie wierzę, że wszystkie były prostytutkami – stwierdzam więc na głos, ale na dźwięk swoich słów dochodzę do wniosku, że to nieprawda. Prawda jest taka, że gdy wypełniałem zgłoszenie, miałem gdzieś, jak Klub zorganizuje to, na co mam ochotę, byle to zrobił. Więc w porządku, jeśli się okaże, że wszystkie babki, które pieprzyłem, były dziwkami, to trudno, warte były każdego centa, a nawet więcej. Potrzebowałem czegoś, żeby zapomnieć o Emmie, a powrót do bycia dzikim zwierzakiem w towarzystwie nieosądzających mnie, cholernie seksownych i mega fajnych lasek okazał się o wiele tańszy (i znacznie przyjemniejszy) niż miesięczna terapia. – Były super. Wszystkie – stwierdzam. Pieprzę to.

Sarah marszczy nos.

– Były super, co? Julia Roberts w Pretty woman też była super.

Chichoczę. Boże, kocham tę dziewczynę.

– Tak – przyznaję. Rzucam Jonasowi szybkie spojrzenie, które mówi: „Jest cudowna, stary”, ale w jego oczach natrafiam na niewzruszoność granitu.

Kurwa. Świetnie. Znam to spojrzenie. Oznacza, że mój brat zaraz straci panowanie nad sobą.

– Ile kobiet można zaliczyć w ciągu miesiąca? – pyta nagle Kat.

No i proszę bardzo! Patrzę na nią i widzę, że mam rację! Ma na mnie ochotę. Mówi to całą sobą. Tak, tak. Nie mogę się nie uśmiechać, a mój fiut zaczyna pulsować na widok bezwstydnego pożądania wypisanego na jej twarzy.

– To znaczy… – dodaje, ale nie kończy. Wpatruję się w nią, onieśmielam ją, ale i prowokuję do powiedzenia czegoś więcej i odsłonięcia się, ale milczy jak zaklęta.

Zagryza wargę.

– Kilka – odpowiadam w końcu, bardzo powoli. Tak. Czuję, że będzie fajnie.

Sarah cicho jęczy, co sprawia, że odrywam wzrok od boskiej twarzy Kat.

– Umówiłeś się z jakąś przez Klub w okolicy Seattle? – pyta, a w jej oczach widzę przerażenie.

Chce mi się śmiać na widok jej miny. Nie wierzę, jaka ona jest rozkoszna!

Kiwam głową.

– Raz – odpowiadam. I sam się krzywię, ale raczej żeby zrobić przyjemność Sarah, na twarzy której maluje się wyraz najczystszego przerażenia na myśl, że ja i Jonas nieświadomie spaliśmy z tą samą przypadkową, bezimienną kobietą. O ile wiem, nigdy wcześniej nam się to nie zdarzyło i ogólnie rzecz biorąc, nie byłbym jakoś bardzo zachwycony, gdyby tak się stało, ale jeśli jednak, a zdarzyło się to z kobietą, na której żadnemu z nas nie zależy i był to jedynie jednorazowy numerek, świat by się od tego nie zawalił.

– Brunetka. Przeszywające niebieskie oczy. Błękitny błękit, jakiego jeszcze nie widziałeś. Jasna cera. – Jonas relacjonuje cechy dziewczyny, którą poznał w Seattle, jakby omawiał akcja po akcji jakiś mecz. – Miseczka C. Idealne zęby. Totalnie doskonałe ciało – zerka przepraszająco na Sarah. – Przepraszam, skarbie.

– Nie szkodzi – odpowiada ona i niech mnie szlag, ale brzmi, jakby mówiła poważnie. Czyli to już pewne: Sarah jest boginią. Jestem ogólnie tolerancyjny, ale zazdrosnej kobiety nie jestem w stanie znieść.

– Nie – uspokajam. – Moja dziewczyna z Seattle tak nie wyglądała. – W zasadzie nie pamiętam jej dokładnie, cały ten miesiąc w Klubie pozostał w mojej pamięci jak smuga rozmazanych twarzy, ale sądząc po opisie Jonasa z całą pewnością to nie była ona. – Przy wypełnianiu zgłoszenia – mówię dalej i zerkam na Kat – prosiłem jedynie o…

Wyraz jej twarzy sprawia, że przerywam w środku zdania: siedzi na krawędzi fotela i wygląda, jakby autentycznie wstrzymywała powietrze, nasłuchując, co mam zamiar powiedzieć. Ha! Co ona na litość boską sobie wyobraża, że powiem?!

W sumie to śmieszne. Chciałem oznajmić coś całkowicie niewinnego, ale oczywiście w jej głowie czai się jakieś podniecające widmo. A może nawet ostro perwersyjne. Cóż, nie mam najmniejszego zamiaru zawieść jej oczekiwań. Jasno widzę, że dolewanie oliwy do ognia jej rozbuchanej wyobraźni leży w moim interesie.

– W każdym razie całe szczęście, stary – udaję, że mi ulżyło. – Czułbym się, jakbym uprawiał seks z tobą. – Aż się wzdrygam na tę myśl.

Ale Jonas tylko patrzy na mnie z tą samą, co zawsze irytacją.

– Zboczyliśmy z tematu – warczy. – Jedyne, co ma znaczenie, to że ci dranie zadzierają z Sarah i Kat, a my nie mamy pojęcia, czy już skończyli, czy dopiero się rozgrzewają.

Siadam wygodniej i wzdycham. Tak. Intuicja mi podpowiada, że Jonas stanowczo przesadza, pewnie częściowo dlatego, że chce zaimponować Sarah.

– Sam nie wiem. – Zaplatam ręce za głową. Ups. Cholera. Teraz już na pewno trafi go szlag. Równie dobrze mógłbym otworzyć drzwi do klatki wściekłego psa. – Jonas, siadaj – powtarzam raz za razem, stanowczo, żeby jakoś przerwać jego tyradę, która oczywiście następuje, ale on mnie nie słucha. – Porozmawiajmy przez moment racjonalnie.

– Ty będziesz uczył mnie racjonalności? – syczy. – Gość, który od ręki kupuje sobie lamborghini, bo zerwała z nim dziewczyna?

Wywracam oczami.

Super. Mój braciszek-debil najpierw rozgaduje, że należałem do seks-klubu, a teraz dorzuca, jakim byłem piździelcem, kiedy Emma mnie kopnęła w dupę i zdradziła z ubranym jak ćwok złamasem. Brawo.

Dotychczas jego zachowanie całkiem mnie bawiło, a może nawet było mi go żal, ale teraz mam ochotę go udusić. Ponieważ jednak w tym zrąbanym duecie to ja jestem racjonalnym i przytomnym bliźniakiem, udaje mi się opamiętać, jak zawsze zresztą.

– Mówię tylko, że nie wiem – cedzę przez zęby. – Nie, że się z tobą nie zgadzam. Widzisz różnicę? Usiądź na chwilę, Jezu, Jonas!

Ale oczywiście on nie może się zamknąć ani wyluzować, ani w ogóle zrobić nic, co chociaż odrobinę przypominałoby ogarnięcie się. Dlaczego? Bo to Jonas, który ma docelowe pozwolenie na zachowywanie się jak popierdolony świr, podczas gdy ja siedzę i próbuję go uspokoić, chociaż Bóg jeden wie, ile mnie kosztuje, żeby nie wybuchnąć.

Przez dziesięć minut przemawiam do niego jak do kompletnego debila, aż w końcu udaje mi się go posadzić na dupie i zmusić do wzięcia kilku głębokich oddechów.

– Dobrze – mówię wreszcie. Boże, daj mi siłę. – Zastanówmy się. Po co chcecie rozwalać całą tę organizację? Jezu, no po co? Zastanówcie się. To byłoby gigantyczne przedsięwzięcie, a może całkiem bez sensu. Jonas, skup się. Oczywiście, że musimy chronić Sarah i Kat – uśmiecham się do Sarah, a potem do Kat. – Oczywiście! I zrobimy to! Obiecuję. Ale co nas poza tym obchodzi Klub?

Jonas zmienia pozycję. Zastanawia się.

Dobrze. Chyba robimy postępy. Biorę jeszcze jeden głęboki wdech.

– Po co zabijać muchę młotem pneumatycznym, skoro wystarczy packa? – kontynuuję wywód. – Klub wyświadcza pewne usługi. Na bardzo wysokim poziomie, dodam. Może nie wszystko jest tak, jak się wydaje, może przesadzają z marketingiem, ale Disneyland też to robi. Wszędzie się przejedziesz na karuzeli, tak? Ale płacisz dziesięć razy więcej, żeby się przejechać w Disneylandzie. Czemu? Bo ich karuzela ma wymalowaną gębę Myszki Miki. – Jonas mógłby wzrokiem przecinać diamenty. – Może wszyscy ci faceci, którzy wstępują do klubu, chcą jeździć na karuzeli z Myszką Miki i z największą radością zapłacą za to kupę hajsu. Nawet nie chcą wiedzieć, że identyczna karuzela za dwa dolary jest dwie przecznice stąd.

Staram się przedstawiać mu inny punkt widzenia, bo sam nigdy nie był dobry w szukaniu go, ale zdaje się, że wkroczyłem na minę. Ledwie udaje mi się wypowiedzieć ostatnie słowa, kiedy wpada w szał i Sarah musi interweniować.

– Josh – mówi, kładąc Jonasowi rękę na przedramieniu. – Twoje założenia są błędne. Jak kupujesz bilet do Disneylandu, wiesz, że decydujesz się na karuzelę z Myszką Miki. Ale nie wszyscy, którzy zapisują się do Klubu, mają na to ochotę. A jednak to właśnie dostają.

No dobra, teraz nie wiem, co myśleć. O czym ona mówi? Po cholerę ktoś miałby wstępować do Klubu, jeśli nie po to właśnie, żeby zapierdzielać na karuzeli z Myszką Miki?! To jest sens istnienia Klubu, inny nie będzie. Klub jest maszyną do produkcji waty cukrowej, ni mniej, ni więcej. Niezdrową, ale rozkoszną przyjemnością, obiadem składającym się z samego cukru, który można sobie zafundować raz na jakiś czas, chociaż doskonale się wie, jakie to niewskazane dla rosnącego chłopca. Przecież, kurwa, tylko kompletny oszołom mógłby myśleć, że można całe życie żreć tylko watę cukrową.

Czekam, aż Sarah coś doda, ale zdaje się, że na tym zamierza poprzestać. Siada z powrotem na kanapie i elegancko składa dłonie na kolanach.

– Co masz na myśli? – pytam.

Jonas wypuszcza powietrze.

– Ma na myśli, że nie wszyscy są tacy totalnie zjebani, jak ty czy ja. – Odchrząkuje. – A w każdym razie jak ja. Ciebie chyba uleczyła tamta głupia książka. – Wybucham śmiechem. Dawne, dobre czasy! – Chodziło jej o to, że niektórzy są, no wiesz, normalni – kontynuuje. Siada obok Sarah i obejmuje ją, ewidentnie w geście ostentacyjnej solidarności. Wow. Musi ją naprawdę lubić, bo w życiu nie słyszałem, żeby wygadywał takie pierdoły.

– Co ty gadasz?! Jacy normalni? – Jonas nie odpowiada. (Oczywiście, że nie, bo nie ma żadnego argumentu, żeby obronić tę bzdurę). – Jezu, dobrze, załóżmy, że gdzieś tam są normalni ludzie. Po jaką cholerę mieliby wstępować do Klubu?

– Żeby znaleźć miłość – odpowiada cicho mój brat. – Tego chcą normalni ludzie. To im oferuje Klub. A tymczasem to wielka ściema.

Znów wybucham śmiechem. Boże, to chyba najśmieszniejsze, co słyszałem w życiu! Ale Jonas i Sarah nie wyglądają na ani trochę rozbawionych. Zerkam na Kat w nadziei, że jest jeszcze ktoś normalny poza mną i na szczęście Szalona Imprezowiczka z Myślnikiem nie zawodzi: obdarza mnie seksownym uśmieszkiem, który mówi, że także według niej Jonas i Sarah są walnięci. W zamian serwuję jej mój cyniczny grymas, a w odpowiedzi ona uśmiecha się szeroko i pokazuje idealnie białe zęby.

– Ale to prawda – odzywa się Sarah, zapalczywie, jakby broniła honoru Stanów Zjednoczonych.

– Naprawdę? – pytam. Przez chwilę przyglądam się twarzy mojego brata, ale jest całkiem poważny. – Czy ty wstąpiłeś do Klubu, żeby znaleźć miłość? – I przysięgam na Boga, jeśli powie, że tak, uznam, że rozkoszna Sarah Cruz rzuciła na niego jakiś nielegalny czar. Albo że ma psychozę.

Zerka na nią, jakby pytał swojego pana o zgodę na udzielenie odpowiedzi, a ona kiwa głową. Dobra, to mi wystarczy, rzuciła czar. On całuje grzbiet jej dłoni.

– Nie, nie po to.

– No widzisz, ja też nie – mówię i staram się zapomnieć, że widziałem, jaką pizdą się stał. – I nie bardzo umiem sobie wyobrazić, że komukolwiek mogłoby to wpaść do głowy. To szaleństwo. – Przepraszająco zerkam na Sarah. Nie chcę być wobec niej nieuprzejmy, nawet jeśli mój rodzony brat zachowuje się jak rozdeptana kupa. Ona najwyraźniej jest głęboko przekonana o tym, co mówi. – Wybacz.

Kiwa głową i uśmiecha się ostrożnie.

– Jestem pewien, że zapisałem się do Klubu, bo przechodziłem załamanie nerwowe – mówi nagle Jonas. – Znowu.

Chwileczkę! Moment, moment. Kręcę głową. Nie chciałem usłyszeć tych słów z jego ust. Nie mam czasu niańczyć go przez całe następne załamanie. Nie ma, kurwa, mowy. Robiłem to całe życie i więcej nie chcę. Cholera! A ostatnio był w takiej dobrej formie! Czegoś nie zauważyłem?

– Oczywiście wtedy nie zdawałem sobie z tego sprawy – ciągnie. Spogląda na Sarah. – Wstąpiłem do Klubu, bo nie zdawałem sobie sprawy z tego, co się ze mną dzieje, czego chcę ani czego potrzebuję. Byłem w matni, stary.

Serce mi wali. Kurwa, kurwa, kurwa. Nie mam pojęcia, co powiedzieć. Myślałem, że jest w doskonałym stanie, naprawdę. Praca szła mu lepiej niż kiedykolwiek. Firma rwie naprzód jak szalona, w dużej mierze dzięki Jonasowi i jego niesamowitej intuicji. On też jest w życiowej formie.

Dobra, zgoda, od jakiegoś czasu żyje trochę na uboczu, opętany wspinaczką i pracą nad znajdowaniem nowych możliwości inwestycyjnych. Fakt, często myślałem, że powinien częściej wychodzić z domu, iść na jakieś przyjęcie albo, przelecieć jakąś przypadkową laskę spotkaną w pieprzonym barze. Ale to po prostu nie w jego stylu. On zawsze był tym wrażliwym, przypisywał głębsze znaczenie wszystkiemu, z seksem włącznie.

Zasugerowałem mu zapisanie się do Klubu na miesiąc, uznając, że jemu, tak jak mnie, odrobina seksu bez zobowiązań dobrze zrobi (cholera wie, dlaczego on nie jest w stanie zorganizować sobie przelotnej cipki na własną rękę, biorąc pod uwagę, jak wygląda). Teraz jednak dowiaduję się, że mój wrażliwy brat postrzega zgłoszenie się do Klubu jako akt „poddania się szaleństwu”! Pięknie!

Przeczesuję włosy i czuję, jak narasta we mnie desperacja. Mam ochotę się rozpłakać jak dziecko, chociaż nie płakałem ani razu, odkąd skończyłem dziesięć lat. Nie dam rady znowu przez to przechodzić, naprawdę. Przez całe pieprzone życie jestem odpowiedzialny za zdrowie psychiczne mojego brata, a bywało, że z trudem radziłem sobie ze swoim. I mam dość. Chowam na chwilę twarz w dłoniach i próbuję się nie rozpaść na kawałki.

W pokoju zapada długa cisza.

– No to fajowo – stwierdza w końcu Kat.

Patrzę na nią, a ona się do mnie uśmiecha.

I ot tak odzyskuję równowagę.

– Jonas, do diabła – mruczę, pocierając jednocześnie twarz. – Jestem całym sercem za zapewnieniem bezpieczeństwa Sarah i Kat, dobra? Zrobimy, co będzie trzeba. Wiesz o tym, tak?

– Wiem – wzdycha Jonas. – Dzięki.

– Ale poza tym, trochę przesadzasz…

– Kurwa, Josh! – Jonas podrywa się z kanapy i zawisa nade mną, jakby miał zamiar mnie udusić, ale nawet mi nie drgnie powieka, bo ten koleś nie skrzywdziłby muchy i obaj o tym wiemy. – Te skurwysyny zastraszyły moją dziewczynę i jej przyjaciółkę. Dociera to do ciebie? Przekroczyli granicę!

Wstaję i otwieram usta, żeby coś powiedzieć, ale Jonas nie daje mi dojść do głosu.

– Nie dam im się do niej zbliżyć. – Podciąga Sarah do pozycji stojącej i przytula. – Będę jej bronił, a to oznacza, że zrobię z nimi porządek. Rozumiesz? Wyrżnę ich w pień.

– No dobrze – wtrącam się. – Wyluzuj. – Wszystkie włoski na ciele stają mi dęba. Co się do kurwy nędzy dzieje? On się wkręca w jakiś atak paniki, a ja nie mam pojęcia, dlaczego.

– Nie dopuszczę, żeby to się powtórzyło – wypala w końcu. – Tym razem bym tego nie przeżył. Wiem, że nie dałbym rady. Z trudem udało mi się za pierwszym razem. Ty nie widziałeś tego, co ja… Tej krwi… Krew była wszędzie. Nie widziałeś jej. – Zamyka oczy. – Nie widziałeś. A ja do tego nie dopuszczę. Drugi raz nie dam rady.

Czuję, jakbym oberwał w zęby. Czemu do cholery mi to mówi, zwłaszcza na oczach Sarah i Kat? Dobrze wiem, że siedziałem na meczu futbolowym i radośnie gwizdałem, gdy Jonas obserwował, jak nasza matka zostaje wyfiletowana jak ryba. Nie trzeba mi o tym przypominać.

– Jonas… Boże – udaje mi się wystękać.

– Myślałem, że kto jak kto, ale ty zrozumiesz – dorzuca głosem aż śliskim od emocji. – Nie chcę tego robić sam, ale zrobię. Co będzie trzeba, rozumiesz? Nie pozwolę, żeby coś jej się stało. Nie tym razem. Już nigdy.

To jakieś szaleństwo. Nie wierzę, że porównuje tę sytuację do tego, co spotkało naszą mamę. Dupek! Przesadził. Ja pierdolę, naprawdę przegiął.

– Czy mogłybyście zostawić nas na moment, drogie panie? – pytam przez zęby. – Bardzo proszę.

Jonas patrzy na mnie spode łba i przytula Sarah, jakby się bał, że się na nią rzucę.

– Jonas – szepcze Sarah i muska ustami jego policzek. – Porozmawiaj z bratem, skarbie. On jest po twojej stronie. Posłuchaj go. Rzucił wszystko i przyleciał do ciebie. Wysłuchaj go.

Jonas puszcza jej dłoń, ale obiema rękami obejmuje jej twarz i całuje tak, jakby świat miał się zaraz skończyć. Ten pocałunek ma oznaczać jedno wielkie „wal się” skierowane do mnie, a ja nie wiem, co zrobiłem, żeby na to zasłużyć.

Gdy wreszcie się od niej odkleja, wygląda jak opętany. Nozdrza poruszają mu się złowrogo i łypie, jakby mnie prowokował do wypowiedzenia chociaż jednego słowa. Ale ja nie mam ochoty gadać. Nie mam do powiedzenia nic, co nie zawiera słów „psychol”, „wal” oraz „się”.

Jonas cały się trzęsie, kiedy mówi:

– Łatwo wybaczyć dziecku, które się boi ciemności. Ale prawdziwy dramat zaczyna się wtedy, gdy dorosły mężczyzna boi się światła.

Wywracam oczami. Zaje-kurwa-biście. Kolejny cytat z Platona od mojego porąbanego brata. Zabijcie mnie. Zapowiada się długa noc.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: