Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Zdechlandia - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 sierpnia 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zdechlandia - ebook

Pomysł do napisania tej książki zrodził się w wyniku przemyśleń i obserwacji życia na emigracji. Przedstawia inne oblicze życia i perypetii naszych rodaków na obczyźnie, niż te, które znaliśmy do tej pory z przekoloryzowanych opowieści i miejskich legend, a które funkcjonują wśród rodaków w kraju. Często ludzie nie zdają sobie sprawy, co tak naprawdę kryje się za pozornym sukcesem, jakie wyrzeczenia i koszty ponoszą osoby zmuszone do wyjazdu za granicę.

Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8126-071-8
Rozmiar pliku: 1,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Drodzy czytelnicy, każda porządna książka powinna posiadać wstęp. Jako że jest to moja pierwsza książka, wyjątkowo trudno jest mi zacząć, gdyż nie wiem na pewno, co taki wstęp winien zawierać. Najłatwiej będzie mi chyba zacząć od początku… A na początku było tak… Dawno, dawno temu mały chłopiec, który uwielbiał czytać, zapragnął, by zostać kiedyś pisarzem. No może nie do końca tak było, ale na pewno postanowił sobie, że kiedyś napisze własną książkę. Dzięki pani Danusi Wasilczyk, która rozbudziła w nim te marzenia i pomogła w stawianiu pierwszych kroków, a raczej poprawnie byłoby tu rzec — pierwszych myśli ubranych w zdania, po wielu latach może śmiało powiedzieć swojej nauczycielce, że dotrzymał danego jej kiedyś słowa.

Wiem na pewno, że tej książki nie byłoby, gdyby nie inna kobieta, najważniejsza w moim życiu. To ona dodawała mi otuchy i wspierała w tym przedsięwzięciu, odkąd powziąłem zamiar napisania Zdechlandii. Jej wsparcie pomogło mi uwierzyć w siebie, a jej ciepłe słowa pomogły w przebrnięciu przez trudne momenty podczas procesu twórczego. To ona zaprojektowała również okładkę do mojej książki. Dlatego też mojej kochanej Martuni, bo o niej tu mowa, a której efekt jej pracy możecie Państwo podziwiać, pragnę z całego serca podziękować w pierwszej kolejności. Dziękuję serdecznie także tym wszystkim, którzy zachęcali mnie do pisania, a których nie sposób wszystkich wymienić z imienia. Mojej rodzinie i przyjaciołom za okazane wsparcie szczerze dziękuję.

Pomysł do napisania tej książki zrodził się w wyniku przemyśleń i obserwacji życia na emigracji, do którego zostałem zmuszony wiele lat temu. Uznałem, że powinienem przedstawić inne oblicze życia i perypetii naszych rodaków na obczyźnie, niż te, które przynajmniej ja sam znałem do tej pory z przekoloryzowanych opowieści i miejskich legend, a które funkcjonują wśród rodaków w kraju. Często ludzie nie zdają sobie sprawy, co tak naprawdę kryje się za pozornym sukcesem, jakie wyrzeczenia i koszty ponoszą osoby zmuszone do wyjazdu za granicę. Zaznaczam, że nie jest to jednakowoż jednolita charakteryzacja polskiej emigracji, a tylko jej skrywane i być może nieznane wszystkim do tej pory oblicze. Choć do napisania tych opowiadań skłoniły mnie własne przeżycia i przemyślenia, to pragnę podkreślić, że książka ta jest fikcją literacką. Ewentualne podobieństwo postaci, zdarzeń czy okoliczności nie jest zamierzone i może być jedynie przypadkowe. Na razie zachęcam wszystkich do lektury i życzę miłego czytania. Pozdrawiam serdecznie.

Marcin FlorczykTego listopadowego wieczora spadł pierwszy w tym roku śnieg. Grube solidne białe płaty wirowały w powietrzu, napędzane przez wiatr, by w końcu pokryć niewinną bielą szarobury brud po ustępującej jesieni. Pod jeden z bloków na nowo wybudowanym osiedlu w Ełku podjechała taksówka, z której po krótkiej chwili wysiadł młody mężczyzna. Nie zwolnił kierowcy, przechadzał się w pobliżu auta, co rusz nerwowo kierując wzrok na przemian, to na zegarek, to w kierunku drzwi do klatki schodowej, przed którą zaparkowała taksówka. Ponadprzeciętnego wzrostu, o wysportowanej sylwetce, poruszał się bardzo sprężyście. Pomimo zimowej pogody ubrany był w sportowe adidasy i niebieskie, przetarte jeansy. Na czarną sportową kurtkę wyłożony był szary kaptur od bluzy, którą miał pod spodem. Wtem, jedno z okien na pierwszym piętrze otworzyło się z impetem, a z jego wnętrza wynurzyła się głowa kobiety. W tym samym czasie rozwarły się drzwi od klatki schodowej, z hukiem uderzając w stalowy ogranicznik, a z jej wnętrza wybiegł drugi mężczyzna, sprintem kierując się w kierunku oczekującego samochodu. Po drodze krzyknął tylko:

— Wilku, spierdalamy!

Gdy tylko wychynął z wnętrza budynku, kobieta z okna posłała za nim wiązankę słów, które echem odbiły się po osiedlu:

— Ty skurwysynu jebany, dzieciorobie pierdolony, nie wracaj tu więcej…!

Kiedy natomiast spostrzegła oczekującego przed blokiem osobnika, dodała na naprędce:

— Kuba? Przekaż temu chujowi, że nie ma gdzie wracać! Niech do tych swoich kurew idzie!

Chłopak wytrącony z równowagi przez wybiegającego mężczyznę i ewidentnie zdezorientowany słowami kobiety obrócił się na pięcie i mknąc mimo woli w kierunku taksówki, odkrzyknął tylko przez ramię:

— Cześć Renata, przepraszam, my tylko na piwo…

Po chwili sadowiąc się na tylnym siedzeniu starego mercedesa, z trudem łapiąc oddech, próbował w myślach ogarnąć zaistniałą sytuację. Przyjechał taksówką po brata, z którym umówił się na piwo, by omówić szczegóły wspólnego wyjazdu za granicę do pracy, na który to wyjazd zdecydowali się nie dalej jak tydzień temu. Zdziwił się, że jego starszy brat urywał się z domu w tak niejasnych okolicznościach. W głowie dudniły mu wciąż wulgarne słowa bratowej, a duszący zapach choinki zapachowej rozprzestrzeniający się we wnętrzu auta drażnił jego krtań. Odkaszlnął i trzymając się uchwytu nad oknem, zapytał:

— Adam, co się dzieje?

Taksówkarz sprawnie wymanewrował samochód z parkingu i na pełnym gazie sunęli już w kierunku centrum.

— Jebana, wiesz, co odpierdoliła? Wjebała mi ciuchy, co se przygotowałem do wanny z wodą, żebym nigdzie nie poszedł. Bladź jebana.

— To nie mówiłeś, gdzie idziemy? Czemu nie powiedziałeś, że nie możesz wyjść? Byśmy w domu się umówili, zresztą sam chciałeś do baru… — Jakub z trudem próbował odnaleźć się w zaistniałej sytuacji.

— Bo najpierw się zgodziła, a dzisiaj coś jej odjebało, jak mój telefon sprawdzała. Chuj w nią.

— To ona ci telefon sprawdza? I co w ogóle jest grane? Czemu ona tak cię wyzywa? Dzieciaki przecież słuchają…

— Chuj tam. A wiecie, jaka jest różnica między kobietą z okresem a terrorystą?

Kuba pochylił się lekko do przodu, oplatając dłońmi głowę, kierowca natomiast podchwycił żart, pytając z aprobatą:

— No? Jaka?

— Z terrorystą można negocjować! — Adam wybuchnął śmiechem, któremu zawtórował rubieżny rechot spoconego kierowcy.

— A to dobre, muszę zapamiętać!

Tego samego wieczora siedząc przy stoliku w jednym z popularnych barów i popijając zimne piwo, bracia omawiali szczegóły wspólnego wyjazdu do Holandii.

Adam pracował jako mechanik w jednym z lokalnych warsztatów samochodowych, jednak jego ambicją było otwarcie własnego biznesu, na co potrzebował znacznego wkładu finansowego, a co przy obecnych zarobkach i zważając na fakt, iż był równocześnie ojcem dwójki chłopców i mężem bezrobotnej gospodyni domowej, było marzeniem niedoścignionym. Dlatego też oferta pracy za granicą kusiła i obiecywała spełnienie planów w dość krótkim odstępie czasu. To on wypatrzył ogłoszenie w lokalnej gazecie i namówił do wspólnego wyjazdu młodszego o trzy lata brata Jakuba. Świeżo upieczony magister filozofii nie mógł odnaleźć się na krajowym rynku pracy. Wraz ze swoją dziewczyną pomieszkiwali kątem u jego matki, z którą chłopak był bardzo silnie związany. Wspólnie z narzeczoną marzyli jednak o własnym kącie a dorywcze prace, których chłopak imał się mimo woli, z trudem łatały domowy budżet. Mimo że Ewa miała stały etat jako nauczycielka muzyki w szkole podstawowej, to jednak Jakub nie chciał uchodzić za nieudacznika, który zarabia mniej niż jego kobieta.

Firma z siedzibą w Bydgoszczy oferowała bardzo atrakcyjne wynagrodzenie i kontrakt na okres 6 miesięcy. Warunkiem było założenie własnej działalności gospodarczej i zarejestrowanie jej w urzędzie, aby móc podpisać umowę. Chłopcy nie do końca orientowali się jakie konsekwencje się z tym wiążą. Adam jako starszy i bardziej doświadczony popijał kolejne piwo i obłapiając wzrokiem tańczące na parkiecie, na wpół rozebrane dziewczyny, perorował młodszemu bratu:

— Wiesz Wilku, chodzi o ZUS. Jak masz własną działalność, to ZUS trzeba samemu opłacać. Odliczysz ZUS i jedzenie to i tak na czysto ze 3 klocki ci zostanie. To gdzie ty tu kurwa tyle zarobisz w ogóle? A co dopiero odłożysz?

— No dobra, mi tam wisi ogólnie ZUS czy inny SRUS, ale do urzędu trzeba iść i wszystko pozałatwiać i to mnie najbardziej przeraża. Jak znam życie, to zajmie trochę czasu, a tu się trzeba decydować i potwierdzić. Ta kobitka, jak tam ona…?Dagmara czy jakoś tak, chciała, żeby potwierdzić do wtorku a dziś już niedziela.

— Dlatego ja ci potwierdzam uroczyście tu i teraz — spierdalamy do Holandii!

Adam będący ewidentnie pod wpływem alkoholu przebywał już w stanie euforii i teraz nie zdawał sobie sprawy, że krzyknął niemal na cały głos.

W ogóle miał słabą głowę. Upijał się szybko i zawsze następnego dnia bardzo odchorowywał, często lądował z głową w sedesie, co jednak nie zniechęcało go do systematycznych, przeważnie weekendowych ekscesów, w których główną rolę odgrywał alkohol właśnie.

Jakub w tej materii znacząco różnił się od brata. Pijał rzadko, raczej tylko dla towarzystwa a alkohol nie działał na niego tak szybko, jak na większość przeciętnych osób. Koledzy często dziwili się, że w trakcie największych imprez, on potrafił zawsze zachować w miarę przejrzysty umysł i nigdy nie tracił całkowicie kontroli nad swoim zachowaniem, mimo iż pił przecież szklanka w szklankę, a za kołnierz nigdy nie wylewał.

Chłopcy wychowywali się w rodzinie alkoholika. W dzieciństwie przeszli przez wszystkie etapy piekła, które zgotował im nadużywający alkoholu ojciec. Mieszkali na typowym peerelowskim blokowisku, gdzie pełno było rodzin, w których alkohol i przemoc domowa były na porządku dziennym. Pomimo że obaj byli świadkami dantejskich scen, które rozgrywały się w ich domu, to jednak obaj przeżywali te wydarzenia na swój sposób i inaczej wpłynęło to na ich późniejsze zachowanie. To, że jednak alkohol odcisnął swe diabelskie piętno w psychice obu chłopaków, nie ulegało najmniejszej wątpliwości. Jakub dopiero na studiach, gdy natknął się na książkę traktującą o problemie dzieci z rodzin alkoholowych, w pełni zrozumiał traumę, jaka spotkała jego rodzinę. Pozwoliło mu to również bardziej zrozumieć jego własne emocje i postępowanie brata.

Jako dorosłe dzieci alkoholika obaj mieli problemy emocjonalne. W dzieciństwie przyjęli różne postawy obronne do otaczającej ich rzeczywistości. Adam, mimo iż nie radził sobie z nauką, za wszelką cenę chciał zwrócić na siebie uwagę. Zawsze próbował wprowadzić w otoczeniu dobry nastrój. Potrafił rozpoznać, gdy pijany ojciec szukał zaczepki. Adam siadał wtedy ojcowi na kolanach i opowiadał dowcipy lub wymyślał najprzeróżniejsze zabawy, wszystko by nie dopuścić do kolejnej awantury. Nieraz to się udawało i dlatego chłopiec był niczym nadworny błazen, który rozbrajał pijanego ojca z negatywnych emocji. Kuba natomiast zawsze pilnie się uczył. We wszystkim chciał być najlepszy. Widział często, jak ojciec wściekał się na wieść o kolejnej dwójce starszego brata. Dlatego sam przynosił do domu zwykle najlepsze stopnie. Zauważył w ojcu zresztą dziwną przypadłość. O ile, na trzeźwo niezbyt się interesował ich wynikami w nauce, to po pijanemu często odbywał inspekcje, które polegały na przeglądaniu zeszytów i odpytywaniu dzieci z ich lekcji. Podczas takich inspekcji wściekał się na Adama za jego mizerne wyniki w nauce i bił chłopaka na odlew. Matka zawsze stawała w jego obronie, co tylko przekierowywało agresję w jej kierunku i koniec końców obrywała za syna.

Jakub pamiętał szczególnie jedną taką sytuację, gdy miał dziewięć lat i właśnie niedawno przyjął pierwszą komunię świętą. Ojciec, jak mu się często zdarzało, wrócił do domu pijany. Pracował jako hydraulik w firmie budowlanej i często wyrabiał tak zwane fuchy a walutą powszechną w Peerelu była wódka, która stała się nieodzownym elementem tamtych czasów. Chłopcy byli już w łóżkach. Jak zwykle w takich przypadkach, gdy ojciec nie wracał późno do domu, Kuba czujnie leżał w swojej pościeli, nasłuchując dźwięków z klatki schodowej. Zanim ojciec docierał do drzwi ich mieszkania na ostatnim, czwartym piętrze, po dźwiękach, jakie towarzyszyły jego krokom, chłopiec próbował rozpoznać poziom jego upojenia alkoholowego i konsekwencji, jakie to ze sobą niosło.

Znajomy stukot butów połączony z dziwnym szuraniem przerywany raz po raz uderzeniami w metalową poręcz spowodował, że serce zaczęło mu bić coraz mocniej. W końcu dźwięki stały się na tyle głośne i dobitne, że nie ulegało już wątpliwości, że tyran jest już pod drzwiami. Do przedpokoju wybiegła wpierw matka, która tak jak dzieci czuwała w oczekiwaniu na pana domu. Kobieta, chcąc ochronić chłopców przed przebudzeniem, otwierała zawczasu drzwi, aby pijany mąż nie zadzwonił dzwonkiem. Nie zdawała sobie sprawy, że chłopcy i tak przeważnie nie spali, czuwając w ciszy tak jak ona, lub przebudzeni odgłosami z klatki schodowej czuwali w posłaniach, gdyż spali w takich sytuacjach jak przysłowiowe zające na miedzy. Tym razem, gdy tylko uchyliła drzwi, mężczyzna fuknął na nią zachrypłym głosem:

— Co się tak spieszysz? Jeszcze nie dzwoniłem, żebyś mi tu drzwi otwierała! A może na kogoś czekasz, co? — mamrotał, wciskając jednocześnie przycisk dzwonka. Świdrujący dźwięk podobny do świergotu ptaka rozległ się w mieszkaniu.

— Mirek, dzieci pobudzisz! No, wchodź do środka! — kobieta szeptem, próbowała nakłonić mężczyznę do pozostania na tym tonie rozmowy.

Mąż jednak wciskał namiętnie dzwonek, opierając się ręką na przycisku, aby w ten sposób podtrzymać jednocześnie równowagę. Kobieta szarpnęła męża za rękę, aby wciągnąć go do wnętrza mieszkania.

— To tak mnie, kurwa, witasz? Szarpiesz mnie, ty zdziro? — zataczał się już w przedpokoju, z trudem łapiąc równowagę.

Chłopcy nie wstawali jeszcze z łóżek, czuwając w oczekiwaniu na najmniejszy przejaw agresji fizycznej wobec ich matki, by jak zwykle w takich sytuacjach wybiec jej na pomoc. Na razie udawali jeszcze, że śpią i liczyli, że może tym razem matce uda się ułożyć ojca do spania bez kolejnej awantury. Przecież czasem jej się to udawało, ale tylko wtedy, gdy był za bardzo pijany i usypiał zaraz po tym, gdy tylko doczłapywał się do domu. Dlatego Jakub tak czujnie wsłuchiwał się zawsze w kroki ojca po schodach, zanim ten nie dotarł jeszcze pod drzwi, próbując rozpoznać, w jakim jest stanie.

— A na wywiadówce byłaś? Pasa mam zdejmować czy nie? Mów mi zaraz, bo będzie mokra plama na suficie, jak się wkurwię …

— Byłam, Mirek, przestań! Dzieci obudzisz. No, chodź, kładź się spać. — prosiła matka.

— Najpierw mi oceny pokaż. Słyszysz, kurwo? Adaś! Kubuś! Oceny mi tu dawać, już! — Darł się na całe gardło i nawet próbował gwizdać na chłopców, co jednak mu się nie udało, zważywszy na fakt, że był za bardzo pijany, a do tego jego żona próbowała zasłonić mu usta ręką.

W końcu odepchnął ją z taka siła, że uderzyła z hukiem o ścianę, która pokrytą boazerią spotęgowała jeszcze odgłos uderzenia. W tym momencie chłopcy jak na komendę wyskoczyli z łóżek i z krzykiem wybiegli na przedpokój.

— Cześć tatuś! — Adam jak zwykle próbował załagodzić sytuację, czepiając się ojca i całując go na przywitanie, jak by ten zasłużył na takie traktowanie. Kubuś tymczasem podbiegł do matki i uniósł swe rączki, aby mama wzięła go w swe ramiona. Liczył podświadomie na to, że ojciec jej nie uderzy, gdy będzie trzymać go na rękach.

— Oceny pokaż! Tu, do mnie przynieś! Na wywiadówkę się spóźniłem, bo byłem w pracy, ale ja was dopilnuję…

Kuba miał przygotowany swój wykaz ocen. Praktycznie same najlepsze stopnie ze wszystkich przedmiotów, nauka przychodziła mu łatwo. Pobiegł do pokoiku, by po chwili wręczyć ojcowi spis przedmiotów wraz z ocenami, podpisany przez wychowawczynię. Ten obejrzał papier i odparł:

— Brawo, brawo! No, to się ojcowi podoba! A teraz ty pokaż mi swoje oceny. — zwrócił się do starszego z synów, lekko go odpychając od siebie i kierując w stronę pokoiku, który zajmowali wspólnie chłopcy.

— No już, Mirek. — matka ciągle próbowała załagodzić sytuację. — Jutro sprawdzisz, kładź się spać na miłość boską, słyszysz?

— Jak będę chciał, to się położę. Chuj ci do tego. Dziećmi się muszę zająć, bo ty się do niczego nie nadajesz, darmozjadzie pierdolony!

Adam ze łzami w oczach próbował odwlec chwilę, gdy będzie musiał zreferować ojcu wyniki swojej nauki. W końcu i on pokazał swoją kartkę z ocenami. Pan domu spojrzał tylko i od razu chwycił syna za kark, przyginając go do podłogi.

Darmowy fragmentKrystyna właśnie usiadła na swoim miejscu w samolocie. Drżała z nerwów, a po policzkach spływały jej grube łzy. Było jej zimno i bardzo nieprzyjemnie. Próbując wyjrzeć przez okienko, łudziła się, że dostrzeże trójkę swych kochanych dzieci stłoczonych gdzieś na tarasie widokowym wokół swego taty, który drżącym, jakby nie swoim głosem powtarzał w kółko te same słowa: „Mamusia niedługo wróci, pomachajcie mamusi.” Oni też nie mogli jej dostrzec, widzieli natomiast wyraźnie olbrzymi samolot, który powoli ruszał na pas startowy, aby wkrótce wzbić się w powietrze. Wszyscy machali w kierunku maszyny, która niczym latający biały smok z „Niekończącej się Opowieści” zabierała teraz podróżnych w przestworza. Krystyna nie dosłyszała poleceń załogi o nakazie zapięcia pasów bezpieczeństwa i teraz drgnęła pod dotykiem stewardessy, która nachylała się tuż nad nią.

Darmowy fragmentOtworzył oczy. Był wczesny poranek, ale w pokoju było już całkiem widno, jednak o tej porze roku w Islandii to zjawisko całkiem normalne. Mimo że podczas długich zimowych ciemności wyklinał brak słońca, to teraz z kolei jego nadmiar go najzwyczajniej drażnił. Bo jak tu spać, gdy akurat w porze, kiedy zwykł układać się do snu, dokładnie wtedy słońce potrafiło świecić z największą intensywnością? W takim okresie przebudzony w środku nocy nie potrafił w przybliżeniu określić aktualnej godziny, gdyż widno było praktycznie cały czas. I właśnie ta nieświadomość, jak wiele czasu mu jeszcze pozostało do chwili, kiedy będzie musiał się podnieść z łóżka, drażniła go niczym odstająca metka w niewygodnym podkoszulku.

Darmowy fragment
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: