Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zdumiewający powrót Nory Wells - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
9 marca 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Zdumiewający powrót Nory Wells - ebook

Opowieść o tym, co spaja rodzinę i co gotów jest poświęcić człowiek dla tych, których kocha.

Pewnego ranka Nora wyszła ze swojego domu przy Willoughby Street i zniknęła. Sześć lat później wraca do rodziny, którą porzuciła, i dowiaduje się, że jej miejsce zajęła jej najlepsza przyjaciółka. Fay pomogła rodzinie Nory przetrwać po jej odejściu, dzieli łoże z jej mężem, a najmłodsza córka Nory nazywa Fay mamusią. Gdzie przez te lata podziewała się Nora? Dlaczego odeszła od męża, a teraz postanowiła wrócić? Sytuację komplikuje jeszcze pojawienie się wraz z nią nowych postaci dramatu. 

To przejmująca, pełna różnorodnych emocji przenikliwa powieść o tym, czym jest rodzinna więź i co jesteśmy gotowi poświęcić dla tych, których kochamy. I o tym, że miłość niejedno ma imię.


Nie mogłam się oderwać od tej wnikliwej, fascynującej powieści.
„Woman & Home”

Głęboko satysfakcjonujący kawał dobrej prozy.
Sarra Manning, „Red Magazine”

Nie można przejść obojętnie… Poruszające spojrzenie na macierzyństwo.
„Good Housekeeping”

Pełna emocji historia rodzinna… napisana z sercem.
„Sunday Mirror”

Emocjonalna i mocna powieść o rodzinie.
„Heat”

Wnikliwy wgląd we współczesne życie rodzinne… oryginalny… wielowarstwowy i wzruszający.
„Irish Independent”

Pięknie napisana, skłaniająca do przemyśleń wspaniała lektura.
„Sun”

Mocne!
„Fabulous Magazine”

Powieść tak wciągająca i mocna, że zechcesz przeczytać w jeden wieczór… Powieść, którą będziesz się rozkoszować i zachwycać… Powieść, która nie pozostawi cię obojętną.
Press Association

Zdumiewająco błyskotliwa powieść.
„Australian Women's Weekly”


Virginię Macgregor wychowywała w Niemczech, Francji i Anglii matka, która nigdy nie przestawała opowiadać historii. Gdy tylko Virginia była na tyle duża, by utrzymać w dłoni pióro, postanowiła, że sama będzie pisać. Virginia otrzymała imię na cześć dwóch wspaniałych kobiet: Virginii Wade i Virginii Woolf w nadziei, że zostanie gwiazdą tenisa i pisarką. Po studiach w Oksfordzie zaczęła pisać regularnie, pracując jednocześnie jako nauczycielka angielskiego i wychowawczyni w internacie. Virginia mieszka w Berkshire z mężem Hugh i córeczką Tennessee Skye.

Kategoria: Powieść
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8097-915-4
Rozmiar pliku: 744 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Świat się budzi. W każdym razie próbuje.

Budzi się w małym miasteczku Holdingwell.

Budzi się na Willoughby Street.

Budzi się pod numerem siedemdziesiątym siódmym, w wysokim domu z czerwonej cegły, z rusztowaniem, które sięga dachu.

Na piętrze brzask wyrywa ze snu nastoletnią dziewczynkę. Dziewczynka przeciera oczy sklejone resztkami makijażu. Jej łóżko jest zasłane kartkami formatu A4; wstęgi neonowych zakreś­laczy wyróżniają słowa. W nogach łóżka leży para zniszczonych butów do biegania. Dziewczynka chowa się głębiej pod kołdrę i zaklina alarm w telefonie: „Jeszcze tylko parę minut…”.

Na półpiętrze inna dziewczynka, młodsza, błąka się przed sypialnią taty. Spędziła tu noc, czerpiąc pociechę z jego obecności po drugiej stronie drzwi. Zawarli umowę: koniec z zakradaniem się po nocach, jeśli nie jest naprawdę źle. „Jeśli im nie ulegniesz, koszmary odejdą same – tak mówi tata. – Trzeba je wytresować tak, jak tresowaliśmy Louisa”. Dziewczynka nie jest jednak taka pewna. Jeszcze nigdy nie słyszała o kimś, kto potrafiłby wytresować ducha.

Po drugiej stronie drzwi ojciec sięga ręką po kobietę, którą kocha. Napotyka tylko chłodne puste miejsce. Przeciera oczy, bierze okulary i nasłuchuje odgłosów domu, wstając: szczekanie w kuchni, kroki małej dziewczynki na podeście, budzik nastoletniej córki.

W wysokim domu z czerwonej cegły wielki pies leży nieruchomo na swoim legowisku pod schodami, futro ma skręcone jak trwała starszej pani. Ślini się, pysk otwiera mu się podczas snu. Wyczuwa zmianę w powietrzu. Czuł ją przez całą noc, wędrując w snach pomiędzy latarniami, chihuahua z naprzeciwka a kością, którą dzisiaj otrzyma, bo jest piątek.

Na drugim końcu miasta na oddziale pediatrycznym szpitala Holdingwell General matka, która została, myje ręce. Pociera dłonie, szoruje płytkę paznokciową i splata palce pod gorącą wodą. Spierzchnięta skóra różowieje, a ona zastanawia się, czy przyjdzie taki dzień, kiedy zetrze z dłoni tyle komórek, że jej skóra skapituluje i odsłoni mięso oraz kości. Zamyka oczy i robi głęboki wdech, żeby uwolnić się od mdłości. Myśli o długim weekendzie majowym – cały weekend bez szpitala. Sen. Spokój. Dom.

Na Willoughby Street dwie starsze panie odsuwają firanki, by spojrzeć na wysoki dom z czerwonej cegły. Na progu pod kwitnącą wiśnią zauważają matkę, która odeszła, gdy ta stawia na ziemi futerał na trąbkę i zerka na dom, którego nie widziała od sześciu lat.WILLA

Sześcioletnia Willa przyciska nos do szyby. Z okna swojej sypialni widzi rusztowanie schodzące na trawnik przed domem. To turkotanie kontenera na odpadki na bruku przywołało ją do okna. Czasami brzęczenie słoika po dżemie podpowiada jej, że dzikie zwierzę zjawiło się w poszukiwaniu pożywienia. Na Willoughby Street mieszka więcej dzikich zwierząt, niż sądzą ludzie: kruki, które polują na tace z frytkami przy furgonetce z kebabem, grube szczury o chudych ogonach i wydry o twarzach starych ludzi, które pływają w jeziorze w Holdingwell Park. A także ulubieńcy Willi: lisy, które przemykają nocami przez ogród niczym rude języki ognia. Pani Lis zjawi się tutaj na jej urodziny w niedzielę, Willa już to czuje. Pani Lis i jej nowe młode. Dzięki nim będą to najlepsze urodziny na świecie.

W ten piątkowy poranek Willa nie dostrzega jednak żadnych dzikich zwierząt, które tak kocha. Zamiast tego patrzy na kobietę o długich rudych włosach, która stoi kilka metrów od drzwi. Kobieta spogląda w okna, jakby kogoś szukała. Gdy jej wzrok pada na Willę, dziewczynka się uśmiecha. Kobieta cofa się o krok i pochyla głowę.

Louis popycha drzwi do sypialni swoim wielkim szarym pyskiem i człapie w kierunku Willi. Wie, że nie wolno mu wchodzić na górę, ale to tylko wtedy, gdy widzi to mamusia, a mamusia jest w pracy. Willa pochyla się i całuje jego wielki kudłaty nos. Louis nie jest lisem ani dzikim zwierzęciem, ale Willa kocha go najbardziej na świecie.

– Willa, spóźnimy się! – Ella, czternastoletnia siostra Willi, wpada do sypialni w chmurze słodkich perfum.

Willa uwielbia ten zapach, uwielbia wielką żółtą butelkę w kształcie pucharu, która stoi na stoliku nocnym Elli. Nazywa się „Shalimar”, co znaczy silna i piękna – tak właśnie Willa myśli o Elli.

– Chodź, Willa, mam zaraz klasówkę z matematyki.

Ella w ogóle nie przejmowała się klasówkami, dopóki nie kazali jej powtarzać klasy. Tatuś mówi, że Ella przechodzi ciężki okres. Mamusia zwołała naradę rodzinną, żeby wszyscy mogli jej pomóc, ale Ella się na niej nie pojawiła.

– Willa?

Willa ani drgnie. Ta kobieta w legginsach, workowatym swetrze, z walizką na kółkach i czarnym futerałem na instrument ma w sobie coś, co każe jej się przyglądać nieco dłużej. Panna Rose Pegg, jedna z bliźniaczek z naprzeciwka, wychodzi przed dom z konewką. Chihuahua ujada u jej stóp.

– Halo! – woła do kobiety na progu.

Ale kobieta na progu nie odwraca się.

Dziwne.

– Na co patrzysz?

Ella sięga po tornister Willi i wkłada do niego pudełko śniadaniowe z wizerunkiem Fantastycznego Pana Lisa. Podchodzi do okna i zakłada Willi tornister na plecy.

– Dlaczego ona nie dzwoni?

Willa poprawia szelki tak, żeby leżały wysoko na jej ramionach. Ella pochyla się do okna i gwałtownie wciąga powietrze. Louis kładzie łapy na parapecie i warczy.

– Kto to taki? – pyta Willa.

Ella cofa się od okna.

– Ella?

– Nikt.

Jej mina jednak mówi co innego. Willa czuje ucisk w żołądku, jak wtedy gdy łotr w filmie przecina sznur windy, a ta musi runąć w dół o sto pięter. Znów zerka na próg i drapie się po bliźnie w kształcie gwiazdki pod okiem. Blizna jest gorąca i swędzi. W ogóle nie wierzy Elli – ta kobieta to zdecydowanie ktoś.ELLA

@odnaleźćmamę

Najlepszy dzień w życiu: mama wróciła do domu! #spełnieniemarzeń

Willa odwraca się od okna i mówi:

– Ona ma moje włosy.

– Kto?

– Kobieta Nikt.

Ella wyłącza komórkę.

– Są rude jak moje.

Zerka Elli przez ramię.

– Do kogo pisałaś?

– Tweetowałam.

– Co tweetowałaś?

Ella wpycha telefon do kieszeni szkolnego mundurka. Co ma powiedzieć Willi? Myślała, że będzie mieć czas, żeby ją przygotować, wyjaśnić, kim jest mama, gdzie była, dlaczego Fay udawała jej mamę i dlaczego tata i Fay zachowywali się jak para, jeśli tata wciąż jest mężem mamy.

– Nic. To do mojego projektu, Willa.

Znów zerka przez szybę. Mama wydaje się mniejsza, niż zapamiętała. Ma siwe pasemka we włosach.

Ella klęka przed Willą i zapina jej polar. Louis wciąż trzyma łapy na parapecie. Na pewno także pamięta mamę. Kochał ją równie mocno, jak Ella i tata, a nawet Willa, chociaż Willa była za mała, żeby to pamiętać. Ella klepie Louisa po łapach.

– Złaź, Louis.

Louis szczeka, po czym układa się u stóp Willi.

– Do projektu „Zaginiony, zaginiona”? – pyta Willa.

– Tak.

– Znalazłaś jakąś zaginioną osobę?

– Tak jakby. No dalej, Willa, musimy już iść.

Tego właśnie pragnie Ella: zbiec po schodach, otworzyć drzwi, rzucić się mamie w ramiona i powiedzieć jej, jak bardzo za nią tęskniła, jak bardzo ją kocha i jak bardzo się cieszy, że wróciła do domu. Chce ją zapytać, gdzie była i czy wszystko jest w porządku. „Postaraj się pohamować swoją impulsywność. Postaraj się myśleć o tym, co robisz” – wskazówki Fay, wypowiedziane podczas rodzinnej narady w zeszłą sobotę. Jej propozycja, jak sobie radzić z panem wrzód na tyłku Stucktonem, nauczycielem matematyki Elli. Fay też jest wrzodem na tyłku. Zwłaszcza gdy ma rację. Boże, Fay… Co ona zrobi, gdy się dowie, że mama jest w domu?

Ella wyobrażała sobie powrót mamy miliard razy i nigdy nie czuła takiego wzburzenia. Bierze głęboki oddech. Uspokój się. Najpierw to przemyśl. Chryste, bądź jak Fay.

Wychodząc z domu, zerknie na mamę znacząco, żeby jej uświadomić, że nie mogą rozmawiać z powodu Willi, a potem wróci do domu, gdy tylko będzie mogła. Gdy była mała, wystarczyło, że tylko z mamą na siebie spojrzały i od razu wiedziały, co myśli ta druga. To się na pewno nie zmieniło, prawda?

– No chodź.

Ella bierze Willę za rękę i ciągnie ją na dół po schodach. Louis człapie za nimi.

– A nie pożegnamy się z tatą? – pyta Willa.

– Spóźnimy się.

Jeśli pożegnają się z tatą, odprowadzi je do drzwi, zobaczy mamę i wszystko się wyda, a Willa nie zrozumie.

– A twoja trąbka?

Trąbka Elli jest w kuchni. Z tatą.

– Odwołali mi lekcję. – Kolejne kłamstwo.

– Nigdy nie odwołują ci lekcji.

– No to tym razem odwołali.

– Dziwne.

Ella kocha Willę najbardziej na świecie, ale, Boże, ta mała potrafi wkurzyć.

– Chodź, Willa.

Willa klęka i obejmuje ramionami wielki brzuch Louisa.

– Na razie, Louis.

Na razie. Zanim Willa wróci do domu ze szkoły, cały jej świat się zmieni. Po sposobie, w jaki Louis patrzy na Ellę, widać, że on też to wie.NORA

Nora stoi przed swoim starym domem i przygląda się rusztowaniu biegnącemu wzdłuż fasady. Dach jest przykryty płachtą niebieskiego brezentu, którego końce są przymocowane cegłami. Ciągle nienaprawiony. Wsłuchuje się w odgłosy płynące przez otwarte okna. Pisk śmiechu i tupot stóp na schodach. Adam woła z kuchni:

– Pospieszcie się, dziewczynki, bo spóźnicie się na autobus!

Ma silniejszy głos, niż zapamiętała.

Drzwi otwierają się na oścież. Staje w nich mała dziewczynka z poszarpaną grzywką i miedzianym paziem. Nora wstrzymuje oddech. Wygląda tak samo jak ja, myśli. Te same rude włosy. Ta sama jasna cera i brązowe oczy. Gdy odchodziła, Willa wciąż wyglądała jak Adam – niebieskie oczy, jasnozłote włosy. Podobno wszystkie niemowlęta są podobne do ojców – to jakaś ewolucyjna sztuczka mająca powstrzymywać ich przed porzuceniem potomstwa, gdy puchną z dumy z powodu jego spłodzenia. Może kiedyś ewolucja nadrobi opóźnienia i weźmie pod uwagę, że matki też trzeba przekonać do tego, by zostały.

Nora ma ochotę wyciągnąć rękę i chwycić dłoń Willi, ale Ella popycha ją do przodu. Na sekundę Ella podnosi wzrok i zerka na Norę. Kiwa głową, uśmiecha się, po czym opuszcza wzrok. Nora czuje, jak imię starszej córki wzbiera w jej gardle, lecz znika, zanim dotrze do ust. Nora usuwa się dziewczynkom z drogi.

Gdy Willa dociera do bramki, ogląda się na Norę. Nora czuje ucisk w piersi, gdy dostrzega bliznę pod lewym okiem.

– No chodź – mówi Ella, ciągnąc siostrę za rękę.

Obie dziewczynki wypadają przez bramkę na ulicę. Willa bieg­nie przodem, wrzuca coś do skrzynki na listy panien Pegg, po czym obie znikają za zakrętem Willoughby Street. Nora powoli wypuszcza powietrze. Nie spodziewała się cudownego pojednania. Wiedziała, że będzie trudno, gdy wróci, ale żeby tak po prostu przemknęły obok bez słowa?

– Ella! Zostawiłaś trąbkę! – Adam wybiega z domu, wymachując czarnym futerałem.

Nigdy nie pomagał Elli przygotowywać się do szkoły, w ogóle nie orientował się w grafikach i harmonogramach. Przy tych rzadkich okazjach, gdy nakazywała mu przejąć dowodzenie, po powrocie do domu zastawała bałagan, a Ella tkwiła zapomniana w szkole. Gdy byli tylko we dwoje i wiedli cygańskie życie, nie miało to znaczenia, ale dzieci wszystko zmieniły… A przynajmniej powinny. „Kocham cię, to nie wystarczy?” – mawiał, gdy prosiła go o pomoc. Niektóre małżeństwa rozpadają się, ponieważ dzieci stają się całym ich światem. Adam natomiast w zasadzie nie zauważał dziewczynek.

Stojąca na ostatnim stopniu Nora podnosi na niego wzrok. Jest wyższy, niż zapamiętała. Trzyma się prosto. Granatowy garnitur, blond włosy ujarzmione przedziałkiem na boku, pasma siwizny na skroniach, twarz gładko ogolona. Okulary zniknęły. Czy rozpoznałaby go, gdyby minęli się na ulicy?

Jego oczy biegają pomiędzy Norą a chodnikiem.

– Widziałaś dziewczynki?

Kiwa głową.

– Tak. Przelotnie. Spieszyły się.

– Powiedziałaś coś?

– Nie.

Wyraźnie się odpręża. Nora zerka na futerał w jego dłoni.

– Dalej gra?

Gdy Nora odchodziła, ośmioletnia Ella łaziła za nią bezustannie, wydając piskliwe dźwięki ze swojej żółtej plastikowej trąbki, prezentu od chrzestnej matki, Fay. Błagała Norę, by ta dawała jej lekcje i zabierała ją na koncerty. „Kiedyś będę taka dobra jak ty, prawda?” – pytała.

Adam marszczy brwi. Czyżby zapomniał, jak wygląda? Może powinna się przedstawić? Uścisnąć mu dłoń? Nadstawić policzek do pocałunku? „Cześć, jestem twoją żoną. Odeszłam od ciebie, a teraz wróciłam. Co słychać?”. Czy powinna przeprosić, jakoś to zainicjować?

Gdy podchodzi do niego, Adam potyka się na progu. Najwidoczniej wciąż jest niezdarny. Chrząka.

– Nie ma wrodzonego talentu. – Zerka na futerał. – Nie tak jak ty. Ale się stara.

– A Willa? – Nora dotyka skóry pod lewym okiem. – Ma tu bliznę.

– Tak.

Nora czeka, by dodał coś więcej, ale on tylko stoi w progu.

– Czy mogę wejść? – pyta.

– Wejść? – Adam spogląda ponad jej ramieniem, jakby miał nadzieję, że znajdzie odpowiedź na chodniku.

– Tak. Do domu. – Do domu, który razem kupili.

Adam przestępuje z nogi na nogę; pamięta ten jego nerwowy ruch. A jeśli odmówi? A jeśli ją tu tak zostawi? Zasłużyłam sobie na to, myśli Nora.

– Oczywiście. Tak. Tak sądzę. – Kiwa głową i usuwa się na bok.

– Dziękuję. – Każde słowo, które pada z jej ust, brzmi tak słabo.

Dom pachnie pastą do podłóg i odświeżaczem powietrza. Wytarte wykładziny zastąpiły deski – złote i pełne światła. Tapetę zdobią piwonie. „Są delikatniejsze niż róże – jak ktoś jej kiedyś powiedział. – Nie mają kolców”. Każdy centymetr ścian w korytarzu jest pokryty fotografiami dziewczynek. Robienie zdjęć, na których wyglądali jak rodzina – temu jednemu ojcowskiemu obowiązkowi Adam podołał.

Nora przygląda się fotografiom zrobionym po jej odejściu. Ella na scenie z trąbką. Ella i Willa na huśtawkach w Holdingwell Park. Unoszą nogi tak wysoko, jakby zamierzały odlecieć. Willa tuli Louisa pod choinką. Ella uśmiecha się nad tortem z dziesięcioma świeczkami. Ella trzyma w dłoni ubłocone buty do biegania. Jedno ze zdjęć sprawia, że Nora przystaje: Willa zdmuchująca piórka z główki mlecza. Blizna już jest, większa i bardziej czerwona niż teraz. To musiało się stać, gdy była mała. Norę ogarniają mdłości. Tego właśnie najbardziej boi się matka, nieprawdaż? Że jej dziecko ucierpi. Z trudem przełyka ślinę. Moje dziecko się zraniło, a mnie przy tym nie było. Mruga, by odsunąć od siebie tę myśl.

– Niezłe – mówi, patrząc na zdjęcia.

Adam oblewa się rumieńcem i przeczesuje włosy palcami, niszcząc sobie przedziałek.

– To tylko zdjęcia.

Idzie dalej.

Nora cały czas się rozgląda. Nawet wymiary pokoju się zmieniły, by pomieścić nowe meble. Kiedyś Nora mogła przejść przez swój dom z zamkniętymi oczami. Teraz potrzebowałaby przewodnika.

– Podoba mi się, jak to wszystko urządziłeś – mamrocze, idąc za Adamem do kuchni.

– To nie ja…

– Nie ty?

– Dom… – znów nie kończy zdania.

Nie. Nie sądziła, by mógł być odpowiedzialny za te zmiany.

Adam odkłada futerał z trąbką i sięga po aktówkę, która leży na blacie z białego marmuru. Nora pamięta łuszczącą się farbę, chybotliwy kuchenny stół, brudny schowek pod schodami, poplamione wykładziny, zacieki na strychu, który wykorzystywała jako studio. Na jednej ze ścian kuchni wiszą oprawione rysunki: same zwierzęta z chwiejnym podpisem Willi w rogach. Adam by tego nie zrobił… To znaczy, dawny Adam by tego nie zrobił. Gdy Ella była mała, Nora rozwieszała jej obrazki w całym domu na taśmie. Wisiały z podwiniętymi rogami, dopóki nie odpadły, pozostawiając na ścianach małe dziury tam, gdzie taśma odeszła wraz z farbą.

Na środku stołu leży album ze zdjęciami, a obok niego notes i arkusz papieru z nagłówkiem Otwartego Uniwersytetu oraz drogi aparat podłączony do laptopa. Gdy się poznali, Adam pracował w zakładzie fotograficznym ojca. Był to zakład w starym stylu: analogowe aparaty, ciemnia i odbitki. Uwielbiał fotografować Norę. „Mój ulubiony obiekt”, mawiał. Ale zakład zbankrutował, a on nagle został bez pracy. „Mojego tatę zastąpił aparat w komórce”, powiedział jej tego dnia, gdy ojciec zamknął interes. Adam jednak miał dobre oko. „Zawsze znajdzie się miejsce dla fotografa z prawdziwym talentem”, powtarzała mu. Rozmawiali o tym, by zajął się fotografią na poważnie, zrobił kurs… Ale to też po drodze się rozpłynęło.

Nora odwraca się do Adama twarzą.

– Masz nową pracę?

– Słucham?

– Garnitur?

Mężczyzna, którego znała, całe dnie spędzał w granatowym kombinezonie pracowników zakładu utylizacji odpadów. Nieważne, ile razy go prała, nie mogła pozbyć się tego zapachu.

Adam poprawia krawat, zaciskając go wokół szyi. Nora zauważa podrażnienie po goleniu przy kołnierzyku i nagle ogarnia ją pokusa, by wyciągnąć rękę i dotknąć jego skóry.

– Och… nie nową, nie – mówi. – Cztery lata temu awansowałem na kierownika.

Kierownik. Nie sądziła, że ma to w sobie. Podwładni, wypłaty, arkusze kalkulacyjne, pewność siebie, żeby stanąć przed ludźmi i mówić im, co mają robić... Nie, jej Adam nie chciałby takiej odpowiedzialności. Jej Adam. Czy ktoś taki w ogóle jeszcze istnieje?

Adam zerka na zegarek.

– Muszę iść do pracy.

– Oczywiście.

Na to właśnie liczyła: na kilka godzin samotności w swoim starym domu, czas, by wziąć się w garść.

Gdy idzie za Adamem do holu, zauważa, że drzwi do schowka pod schodami są otwarte. Jej serce zamiera.

– Louis?

Podchodzi bliżej i się pochyla.

– Śpi w pokoju Willi.

Nora powoli wypuszcza powietrze. Dzięki Bogu. Zauważa, że tam, gdzie kiedyś był kawałek dykty, teraz są porządne drzwi prowadzące do piwnicy.

– Korzystasz z piwnicy?

Adam potakuje.

– Do zdjęć.

– Och… To dobrze.

Znów zerka na zegarek.

– Naprawdę muszę już iść.

Spina nogawki spodni klamrami dla rowerzystów, wkłada odblaskową kamizelkę na marynarkę, wciska włosy pod kask i zapina pasek pod brodą. Kiedyś jeździł na motorze, woził ją z tyłu. Zostawiali Ellę z Fay i jechali na pola poza Holdingwell, żeby leżeć w wysokiej trawie i kochać się w niej.

– Pedałujesz?

Oblewa się rumieńcem.

– Trzymam dzięki temu formę. – Klepie się po płaskim brzuchu.

A więc to również zniknęło. Nora bierze głęboki wdech.

– Czy mogę zostać?

W jego szczęce drga mięsień.

– To znaczy do twojego powrotu. Tylko na kilka godzin. – Bawi się guzikiem płaszcza. – Mogę też pójść gdzieś na kawę…

Adam wciąż nie odpowiada.

– Albo iść…

– Iść? – Pociera palcem wskazującym nasadę nosa jak wtedy, gdy nosił okulary.

– Mogę przyjść później, gdy już wrócisz z pracy. Moglibyśmy porozmawiać… jeśli chcesz.

Adam przetrząsa szufladę szafki w korytarzu i wyciąga z niej pęk kluczy.

– Możesz wziąć te.

Nora nie mówi mu, że wciąż ma swój zestaw. Gdy podaje jej klucze, zauważa obrączkę na jego lewej dłoni. Nie zdjął jej, tak jak ona. Sięga po jego dłoń.

– Adam… ty…

Adam wkłada ręce do kieszeni i podnosi wzrok.

– Przez cały dzień mamy dekarzy… Będzie hałas – mówi. – Podobno skończą przed długim weekendem.

Nora zastanawia się, jak bardzo różniłaby się reakcja Adama, gdyby wróciła do domu po kilku tygodniach od swojego odejścia. Krzyczałby na nią za to, że go zostawiła? Czy wziąłby ją w ramiona i powiedział, że za nią tęsknił?

– Lepiej już pójdę. – Podchodzi do drzwi. – Spróbuję wcześ­niej urwać się z pracy… Wrócić do domu przed dziewczynkami. Muszę najpierw z nimi porozmawiać.

– Rozumiem.

– I…

– I?

– Nieważne. – Znów spogląda na zegarek. – Postaram się szybko wrócić.

– No to lepiej już idź.

Kiwa głową.

– Pa.

– Pa.

Nora unosi dłoń. A on tak po prostu wychodzi.

CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: