Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Złap oddech - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
12 kwietnia 2019
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
28,80

Złap oddech - ebook

Poznaj sekrety płuc i dowiedz się, jak oddychać, żeby żyć dłużej.

Czy wiejskie powietrze na pewno jest zdrowe?

Jak kasłać, żeby żyć dłużej?

W jaki sposób kontrolować astmę i jaki sport może w tym pomóc?

Dlaczego smog nazywa się czasem "astmą z rury wydechowej"?

Na czym polega POChP, na które cierpi ponad dwa miliony Polaków i jak można jej uniknąć?

Codziennie nasze płuca przepompowują tyle powietrza, ile by wystarczyło, żeby wznieść się w lot balonem. Niezależnie od tego, czy biegniemy maraton, czy śpimy, płuca nieustannie dostarczają nam tlen. Przypominamy sobie jednak o nich zazwyczaj dopiero wtedy, gdy odmawiają nam posłuszeństwa.

Doktor Michael Barczok, pulmonolog z Centrum Chorób Płuc w Ulm (oraz założyciel Chóru Osób bez Tchu) fascynująco i ze swadą opowiada, jak działa ludzki układ oddechowy, a wspólnie ze swoją żoną Susanne, trenerką oddechu, uczy, jak oddychać - i ziewać! - by ogarnęło nas poczucie szczęścia.

"Złap oddech" to pełen sprawdzonych porad lekarskich, a przy tym niezwykle przystępnie napisany przewodnik po najczęstszych chorobach układu oddechowego.

Ta książka jest jak łyk świeżego powietrza.

Kategoria: Literatura piękna
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8169-617-3
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Przedmowa

Czy myśleliście już dzisiaj o tym, że macie płuca? Jeśli tak, to być może coś jest z nimi nie w porządku. Jeśli wasze płuca dają o sobie znać poprzez kaszel, duszności, zaleganie plwociny albo nietypowe odgłosy, to coś się musi za tym kryć. W najlepszym przypadku mamy do czynienia z zazwyczaj niegroźnym zapaleniem oskrzeli, ale równie dobrze może to być astma, przewlekła obturacyjna choroba płuc (POChP) albo nawet coś gorszego. Natomiast jeśli płuca nie zwracają na siebie uwagi (jak zresztą mają w miłym zwyczaju), nie oznacza to wcale, że się „lenią”. Wprost przeciwnie!

Niezależnie od tego, czy śpimy, czy biegniemy w maratonie, proces dostarczania tlenu odbywa się niepostrzeżenie. Każdego dnia wpompowujemy do naszych płuc zawartość jednego wielkiego balonu na ogrzane powietrze, hektolitrami tłoczymy w nasze ciało tlen i wydalamy zużyty dwutlenek węgla, krótko mówiąc: płuca są arcydziełem ewolucji, stworzonym po to, aby wszystkie narządy były wystarczająco dotlenione. Bo przecież bez tlenu w zasadzie nic nie funkcjonuje.

W swojej książce chciałbym zwrócić uwagę na kwestię oddychania, pokazać, jak uwolnić siłę spokojnego oddechu, oraz – naturalnie – pomóc rozpoznać we właściwym momencie oraz skutecznie zlikwidować małe i duże problemy płucne. W swojej wieloletniej praktyce ambulatoryjnej zbadałem i leczyłem w ciągu ostatnich kilku dekad ponad czterdzieści tysięcy osób z chorobami układu oddechowego, oskrzeli oraz płuc, opracowałem programy szkoleniowe i odpowiedziałem na niezliczoną ilość pytań dotyczących tych przypominających skrzydła narządów mocy w naszej klatce piersiowej. Wszystko to wywarło wpływ na treść tej książki.

Co dwudziesta osoba czytająca tę książkę cierpi na astmę, a co dziesiąta na POChP, co oznacza, że w samych Niemczech żyje około dwunastu milionów ludzi, którzy chorują na jedno albo drugie. POChP stanie się zapewne trzecią pod względem częstości przyczyną zgonów na świecie. Staram się tutaj wyczerpująco przedstawić symptomy tych dwóch chorób. Naturalnie bardziej zależy mi na uzyskaniu efektu zasadniczego zrozumienia, które ułatwia bardziej świadome i lepsze oddychanie, aniżeli na przekazaniu fachowej wiedzy na temat pojedynczych przypadków (książka ta nie zastąpi przecież konsultacji lekarskiej!). W końcu, jeśli chodzi o nasze płuca, większość z nas przecież może jeszcze złapać oddech.

Współpracowała ze mną moja żona Susanne Menrad-Barczok, która pracuje u mojego boku jako terapeutka oddechowa i proponuje konkretne ćwiczenia oraz udziela porad mających na celu poprawę oddychania.Płuca narządem mocy

Zastanawiacie się teraz, jak duży jest taki balon? Otóż nasze płuca, aby zaspokoić dzienne zapotrzebowanie na tlen, przepompowują od piętnastu tysięcy do dwudziestu tysięcy metrów sześciennych powietrza. A skoro jesteśmy przy zdumiewających porównaniach, aby dostarczyć naszemu ciału wystarczająco dużo tlenu, płuca – gdybyśmy je rozłożyli na płaszczyźnie – mają wielkość boiska do piłki nożnej. Widzimy, że płuca są niedoceniane, a to naprawdę fascynujący narząd, pracujący bez wytchnienia dniem i nocą, a my niewyobrażalnie dużo mu zawdzięczamy.

Możemy przeżyć tygodnie bez jedzenia (ja byłbym w stanie wytrzymać nawet miesiące, biorąc pod uwagę obwód mojego brzucha), wiele dni bez wody, ale zaledwie minuty bez oddychania, nim najpierw mózg, a później inne narządy nieodwracalnie przestaną funkcjonować. Tak jak wyłącza się komputer, któremu nagle wyciągnięto wtyczkę, równie szybko i bezpowrotnie ulatnia się z nas życie, kiedy płuca odmawiają dalszej pracy. Nic dziwnego zatem, że wszystkie zaburzenia, jakie występują przy oddychaniu, mózg odbiera jako niebezpieczne i alarmujące – niezależnie od tego, czy jesteśmy tego świadomi, czy też nie.

Oddychanie jest wszystkim, początkiem i końcem naszego życia. Wdech i wydech, krótka przerwa – wiecznie ten sam cykl, od pierwszego krzyku poczynając, na ostatnim tchnieniu kończąc. Kiedy osiągnęliśmy już wiek osiemdziesięciu lat, pompa oddechowa zdążyła dostarczyć tlen naszemu ciału od sześciuset do siedmiuset milionów razy. Bez przerwy, bez wakacji, zarówno podczas snu, jak i wysiłku fizycznego.

Ilość powietrza, przepływającego dziennie przez nasze płuca, wypełniłaby wielki balon na ogrzane powietrze

Nawet jeśli wizja pompy wydaje się sprowadzać oddychanie do mechanicznego procesu, oddech i oddychanie są jednak doświadczeniem głęboko mistycznym. Lekarzy specjalistów od płuc, takich jak ja, nazywa się pneumologami. Greckie słowo pneuma oznacza tchnienie, zarówno w sensie cielesnym, jak i duchowym. Bóg „tchnął życie” w Adama, a pierwszy krzyk dziecka, pierwszy „haust powietrza”, jest porównywalny z odwiecznie powtarzającym się aktem narodzin. „Nabieramy tchu”, dzięki czemu rozniecamy „na jeden wdech” pozyskiwanie energii w naszym ciele. Kiedy musimy „walczyć o każdy oddech”, powracają pradawne obawy, że kiedyś przecież „wydamy swój ostatni dech”. Wtedy już na zawsze zabraknie nam tchu.

Do dzisiaj test lusterka uchodzi za jeden z najlepszych sposobów na to, aby ustalić, czy ktoś żyje – trzymając lusterko przy ustach, sprawdzamy, czy na jego tafli pojawia się para z wydychanego powietrza. Jeśli nie, zyskujemy pewność, że ustała praca pompy oddechowej, a życie niechybnie się ulotni, o ile nie dostarczy się ciału nowego oddechu.

Motto Amerykańskiego Stowarzyszenia na rzecz Walki z Chorobami Płuc (American Lung Association) trafia w samo sedno:

When you can’t breathe, nothing else matters,

czyli:

Jeśli nie możesz oddychać, nic innego się nie liczy.

Tak więc nadszedł czas, abyśmy przyjrzeli się bliżej wszystkiemu, co dotyczy naszych dróg oddechowych. Czeka nas fascynująca ekspedycja…

Podróż do wnętrza płuc

Kiedy byłem dzieckiem, pewien film zrobił na mnie ogromne wrażenie. Była to Fantastyczna podróż z 1966 roku. Zespół naukowców na łodzi podwodnej za sprawą promieniowania radioaktywnego zostaje pomniejszony do rozmiaru bakterii i w ten sposób dostaje się do wnętrza ciała, a konkretnie mózgu innego naukowca. Ta fikcyjna podróż była dla mnie zdecydowanie ciekawszym doświadczeniem aniżeli moje z reguły teoretyczne, nudnawe lekcje biologii.

W filmie nagle powstaje przerażająca siła ciągu, która tworzy powietrzny wir, pochłaniający statek z naukowcami, i wsysa ich w ogromny otwór, gdzie odkrywają poprzecinane szczelinami góry. Góry porasta dzika dżungla i niebawem naukowcy gubią się w nieprzeniknionej gęstwinie. Gorące i wilgotne powietrze także przypomina tropiki, ściany skalne pokrywa śluzowato-szklista warstwa, poniżej rozpościerają się pola giętkich łodyg. Fascynujący widok.

Bakterie i wirusy, które wdychamy przez nos, muszą czuć się podobnie jak filmowi naukowcy w ich łodzi podwodnej. Nasz nos, będący poniekąd pierwszymi wrotami prowadzącymi do płuc, ma wiele zadań. Trzypiętrowy pasaż zaczyna się w nozdrzach i prowadzi do podniebienia twardego, tworząc swoisty przedpokój wiodący do płuc, w którym powietrze jest wstępnie oczyszczane, zwilżane i podgrzewane do temperatury ciała. Ten filtr z funkcją regulacji temperatury umożliwia bezproblemowy przepływ wdychanego powietrza przez nasze ciało.

Jeśli chodzi o funkcje naszego organizmu, często zdajemy sobie sprawę z wyrafinowania całego systemu dopiero wtedy, gdy coś szwankuje. Na przykład jesteśmy zakatarzeni i musimy oddychać przez usta, wówczas uświadamiamy sobie, że nasze usta wysychają, a powietrze w oskrzelach jest zimne i drażniące. W tej sytuacji czujemy się niekomfortowo, a bakterie i inni nieproszeni goście z łatwością mogą obezwładnić niemrawy, „wyziębiony” układ odpornościowy.

Nasz zespół badawczy przelatuje następnie koło języka, w którym widać z tyłu rząd malutkich zagłębień, odpowiedzialnych za wrażenia smakowe, takie jak „kwaśne”, „słone” lub „słodkie”. Zaraz za kubkami smakowymi po obu stronach pojawiają się wielkie szczelinowate głazy, porośnięte niezliczoną ilością wszelkiego rodzaju komórek – to nasze migdałki. Z reguły są małe i ukryte, ale u niektórych stają się pomarszczone i zbliznowacone z powodu wielu lat walki. Zalegają w kanale powietrznym niczym stare odłamki skalne, zawsze gotowe do szybkiego przechwycenia i unicestwienia nadciągających wrogów. Migdałki niejako strzegą wejścia do naszych wrażliwych, skomplikowanych narządów wewnętrznych, w dużej mierze bezbronnych w obliczu wroga.

Nagle statek zespołu badawczego gwałtownie przyspiesza. Przeleciawszy między strunami głosowymi, dwiema gładkimi zaporami, które stale się zwężają i rozszerzają, wpada do ogromnego, szerokiego szybu, na którego krawędziach prześwitują masywne pierścienie tchawicy, przypominające elementy instalacji rurociągowych. Witamy w tchawicy. Ściana wewnętrzna szybu lśni od wilgoci, a jeśli przyjrzymy się jej dokładniej, w głębi możemy zobaczyć małe rzęski w kształcie bicza „falujące” niestrudzenie w górę i w dół. Ruch tych cienkich rzęsek jest „przemyślany” i skoordynowany – transportują z dołu do góry mnóstwo kamyczków i okruszków, niczym gigantyczny przenośnik taśmowy – jest to jeden z wielu systemów utylizacji odpadów w naszym ciele. Tak, z każdym oddechem wdychamy cząstki pyłu, bakterie, wirusy, ale także pyłki i wiele innych struktur, z którymi nasz organizm naprawdę nie umie sobie poradzić. Wśród nich zawsze są patogeny, a one mogą być niebezpieczne, należy je więc usunąć z płuc jak najszybciej. Dlatego też mamy rzęski na wszystkich błonach śluzowych, zarówno w nosie, jak i w oskrzelach – potrafią szybko i skutecznie przetransportować w górę ciała obce, które utknęły w śluzie. Ta owłosiona kombinacja odźwiernych i śmieciarzy bez słowa skargi pracuje dwadzieścia cztery godziny na dobę i jest wysoce skutecznym oraz istotnym elementem naszego układu odpornościowego.

Obrazek ten przypomina mi pierwszą bronchoskopię wykonaną w czasie, kiedy byłem młodym lekarzem rezydentem w klinice specjalizującej się w chorobach płuc, znajdującej się niedaleko Ratyzbony. Po wykonaniu znieczulenia miejscowego wprowadziłem cienki, elastyczny bronchoskop przez nos lub usta do tchawicy, aby zajrzeć do wnętrza oskrzeli. Bronchoskop nie tylko jest wyposażony w lampkę, może także odessać płyn oraz za pomocą małych szczypiec pobrać próbki tkanek. To niezastąpione narzędzie, jeśli szukamy stanów zapalnych lub nowotworów. Wykonując wtedy badanie, w zimnym świetle bronchoskopu zauważyłem, jak funkcjonuje śluzówka głównych oskrzeli nałogowego palacza. Duża liczba czarnych ziarenek w różnych rozmiarach była transportowana zygzakiem od dołu ku górze i zbierała się przed przeszkodą w postaci wsuniętego wziernika. Widząc zdziwiony wyraz mojej twarzy, ordynator powiedział: „Cóż, Michaelu, tak właśnie wyglądają oskrzela nałogowego palacza. Płuca desperacko próbują pozbyć się zanieczyszczeń, ale to niewiele pomaga, ponieważ większość rzęsek jest już zużyta”.

W tamtym czasie jeszcze paliłem papierosy i od razu postanowiłem przestać. Niestety, wtedy mi się nie udało. Dopiero po latach pokonałem uzależnienie i skończyłem z tym nałogiem.

Lot przez system kanałów

Wróćmy jednak do naszego zminiaturyzowanego zespołu badawczego, który podróżując w głąb układu oddechowego, dociera na rozstaje dróg, z których każda prowadzi do jednego z dwóch płuc. Zaraz po pierwszym rozwidleniu następują kolejne. W mgnieniu oka nasi odkrywcy wlatują w labirynt coraz mniejszych i cieńszych kanalików, które wydają się być także bardziej ruchliwe. Naukowcy pozostawili za sobą duże pierścienie tchawicy i śmigają w głąb zwężającego się systemu kanałów, który pulsuje, rozszerzając się i zwężając. Ponad piętnaście rozgałęzień dalej korytarz osiąga obwód cienkiego grafitu w ołówku. Naukowcy w zawrotnym tempie przemykają przez wąską rurkę, aż w końcu wpadają do wnętrza dużej struktury przypominającej winogrona o ścianach zbudowanych z cienkiej pergaminowej membrany, przez którą z jednej strony prześwituje jasnoczerwona, a z drugiej ciemnoczerwona krew. Swoją podróż naukowcy kończą w pęcherzykach płucnych. Jest to jeden z miliardów możliwych punktów końcowych składających się na całe płuca.

Wymiana gazowa w jednym z pęcherzyków płucnych

Tutaj przepływ powietrza na chwilę się zatrzymuje, dzięki czemu możemy przyjrzeć się ściance pęcherzyka płucnego. Widzimy, jak cząsteczki tlenu, które wraz z naszym zespołem badawczym wtłoczyły się do pęcherzyka płucnego, przenikają przez ściankę pęcherzyka do krwi, podczas gdy w innym miejscu czarne cząsteczki dwutlenku węgla wydają się wyłaniać ze ścianki i gromadzić na spodzie pęcherzyka płucnego, czekając, aż zostaną usunięte z płuc razem z wydechem.

– Panie doktorze, ale z moimi płucami jest wszystko w porządku, prawda? To przecież tylko zapalenie oskrzeli, ale nic w płucach? – nieustannie słyszę to samo zdziwione pytanie.

Najwidoczniej wiele osób uważa, że oskrzela i płuca to dwa różne światy. To iluzja. Oskrzela kończą się w pęcherzykach płucnych, a powietrze podąża drogą, którą właśnie przebyliśmy.

Płuca często przedstawia się w formie drzewa, którego pień, korzenie i gałęzie symbolizują oskrzela, a liście – pęcherzyki płucne. Oskrzela przebiegają w płucach, im bardziej zbliżamy się do krawędzi płuca, tym są cieńsze, aż kończą się tam, gdzie tlen jest uwalniany do krwi, a dwutlenek węgla – oddawany z powrotem do oskrzeli.

Oskrzela i tkanka płuc stanowią jedność. Choroby, które przez dłuższy czas szkodzą oskrzelom, stosownie prowadzą zatem do szkód w tkance płuc. Dochodzimy do ważnego punktu, o którym wielu nie ma zielonego pojęcia – nasze ciało nie jest w stanie odbudować ani zregenerować oskrzeli czy pęcherzyków płucnych. Dlatego też niezwykle istotne jest, by chronić oskrzela i leczyć choroby oskrzelowe jak najwcześniej, i dzięki temu uniknąć nieodwracalnych uszkodzeń. Ja w każdym razie nie czekałbym na to, aż prawdziwy zespół naukowców w łodzi podwodnej zostanie pomniejszony i naprawi moje płuca.

Duży i mały krwiobieg

Zobaczyliśmy właśnie, że u kresu podróży (zawsze takiego samego) do pęcherzyków płucnych dochodzi do niezbędnej dla życia wymiany. Przy czym serce i płuca działają solidarnie. Każde uderzenie serca nie tylko pompuje do ciała krew z lewej komory, lecz także transportuje odtlenowaną krew z prawej komory przez płuca, które na nowo nasycają ją tlenem. W tym kontekście można zatem mówić o układzie krążeniowo-oddechowym.

Aby poznać ten ekscytujący obszar naszych płuc, skorzystamy z kolejnej małej łodzi podwodnej. Wpływając do krwiobiegu, słyszymy głośne pulsowanie otwierających i zamykających się zastawek serca. Znajdująca się wokół nas ciemnoczerwona krew pochodzi z głębi ciała, jelit, nóg, wątroby i jest teraz wypompowywana z prawej komory przez szybko otwierającą się prawą zastawkę sercową do naczyń krwionośnych w płucach. Tryskając i bulgocząc, przepływa przez labirynt ciągle zwężających się naczyń. Nasza łódź podwodna, która rozmiarami dorównuje czerwonej krwince, z trudem przeciska się przez coraz węższe naczynia.

Przepływ krwi zdecydowanie zwalnia, ciemny odcień stopniowo traci swoją intensywność, fala cząsteczek tlenu przeciska się przez ściany pęcherzyków płucnych, między którymi płyniemy. Tlen osacza nas niczym przelotny deszcz, każda krwinka czerwona łapczywie pochłania cząsteczki tlenu. Naładowane tlenem aż po brzegi płyną przed nami, za nami, nad nami i razem z nami przez przewężenia między pęcherzykami płucnymi i znajdują drogę powrotną do większych struktur naczyniowych, gdzie krew znów płynie znacznie szybciej.

Równie jasna krew zaczyna wypływać ze wszystkich możliwych obszarów płuc, jedynie niewielka część naczyń znajdujących się w odległym kącie wciąż pozostaje ciemnoczerwona. Najwidoczniej krew w tym obszarze nie została dostatecznie zaopatrzona w tlen. Przyczyn może być kilka, być może rozwija się tam zapalenie płuc lub też prowadzące tam rurki oskrzelowe nie zawierają wystarczającej ilości tlenu, ponieważ są zwężone lub obrzęknięte. Na szczęście nie ma to dużego znaczenia, o ile pozostałe części płuc są odpowiednio wentylowane i zapewniają wystarczającą ilość tlenu. Szybko jednak zdajemy sobie sprawę z tego, że większa ilość ciemnej krwi byłaby szkodliwa dla naszego organizmu. Do tej kwestii wrócę później.

Naczynia krwionośne stają się coraz większe, krew płynie w nich coraz szybciej, aż w końcu zbliżamy się do czegoś w rodzaju wodospadu. Potężny prąd porywa naszą łódź podwodną, dzięki czemu z hukiem wpadamy do dużej jaskini – lewego przedsionka serca – aby chwilę później wcisnąć się przez następną zastawkę aż do lewego przedsionka. Nasza łódź miota się i huśta w tym ruchliwym otoczeniu, następuje krótka chwila spokoju, tylko po to, aby przerzucić nas przez zastawkę aorty do głównej tętnicy. Tą wspaniałą trasą tranzytową można dotrzeć wszędzie, poczynając od stóp poprzez głowę aż do najdalszego zakamarka naszego organizmu.

Duży i mały krwiobieg

W skrócie działa to następująco: wiele małych czerwonych taksówek znajdujących się teraz wokół nas, zwanych krwinkami czerwonymi, przybywa do prawej komory serca bez tlenu, ale za to z bagażnikiem wypełnionym dwutlenkiem węgla. Krótki wypad do płuc wystarcza, aby pozbyć się tam zbędnego gazu i załadować do pełna życiodajny tlen, z którym następnie nasze taksówki są wysyłane z lewej komory serca do ciała, aby nieco później znowu znaleźć się przed prawą komorą z nowym ładunkiem dwutlenku węgla. Następne uderzenie serca. Cykl ten powtarza się pięćdziesiąt do stu razy na minutę, zapewniając każdej komórce w ciele odpowiedni poziom tlenu oraz składników odżywczych, potrzebnych do prawidłowego funkcjonowania organizmu.

Uszkodzenie tkanki płucnej ma również wpływ na naczynia krwionośne w płucach. W miarę zmniejszania się tkanki płucnej zmniejsza się również liczba naczyń krwionośnych, zwiększając przez to ciśnienie w pozostałych naczyniach przechodzących przez płuca. Prawa komora sercowa nie jest do tego w ogóle przystosowana. Chociaż pompuje taką samą ilość krwi, co lewa komora serca, to jednak krwinki czerwone mają do pokonania o wiele krótszą trasę przez gąbczasty mały krwiobieg, podczas gdy lewa komora musi zaopatrzyć cały organizm (duży krwiobieg). Nadciśnienie w krwiobiegu płucnym, przeciążające prawą połowę serca (taki stan nazywa się sercem płucnym lub płucną chorobą serca), jest zatem źródłem wielu niebezpieczeństw i problemów. Na szczęście ostatnimi czasy mamy dostęp do leków, które pomagają obniżać ciśnienie krwi w naczyniach krwionośnych płuc i znacznie zmniejszają podobne problemy.

Nawiasem mówiąc, tlen jest również doskonałym lekarstwem zmniejszającym przeciążenie prawej komory serca. Obecność tlenu sprawia, że naczynia krwionośne w płucach się rozszerzają. Ciało nie tylko zaopatruje się wtedy w dodatkowy tlen, lecz także uwalnia od obciążenia prawej strony serca nadciśnieniem płucnym – jest to wymyślone przez naturę praktyczne rozwiązanie typu dwa w jednym.

Po drugiej stronie pęcherzyków płucnych

Gdyby nasz zespół ekspedycyjny wyciął małą dziurkę w jednym z pęcherzyków płucnych i wszedł przez nią do środka, trafiłby do sieci elastycznych więzadeł, luźnej tkanki łącznej, leżącej między miliardami pęcherzyków. Jeśli jednak nasi naukowcy zrobią to samo na krawędzi płuca, wówczas natrafią na cienką, ale wytrzymałą błonę: tak zwaną opłucną (łac. pleura), płucną lub ścienną. Gdyby mała łódź podwodna uderzyła w naszą opłucną, prawdopodobnie byśmy to poczuli, ponieważ uderzenie spowodowałoby krótki, silny ból. W przeciwieństwie do samej tkanki płucnej, która jest w znacznym stopniu niewrażliwa (można byłoby zgasić papierosa w płucach bez odczucia większego dyskomfortu), opłucna jest bardzo delikatna i wrażliwa na ból.

To, co następnie widzi nasz zespół badawczy, jest pustą wąską przestrzenią wypełnioną tylko niewielką ilością płynu. Zaraz naprzeciwko znajduje się ten sam rodzaj błony, który w tym przypadku pełni funkcję wyściółki klatki piersiowej, schowanej pod zewnętrzną ścianą klatki piersiowej, zbudowanej z żeber i mięśni. Jama opłucnej między tymi dwiema blaszkami (opłucną ścienną i płucną) zawiera cienką warstewkę cieczy i charakteryzuje się niewielkim podciśnieniem. W ten sposób nasz organizm piecze dwie pieczenie na jednym ogniu – po pierwsze, ciecz pozwala płucom z łatwością przesuwać się wewnątrz klatki piersiowej w trakcie oddychania i pomimo dużej wrażliwości opłucnej nie powodować żadnego bólu. Po drugie zaś – gąbczasta i dobrze napowietrzona tkanka płuc zostaje napięta i podtrzymana, a podczas oddychania naśladuje ruchy klatki piersiowej i przepony.

Znaczenie wszystkich tych funkcji stanie się jasne, kiedy zdamy sobie sprawę z tego, jak duże są w rzeczywistości nasze płuca, ewentualnie jak małe, gdy zaniknie podciśnienie. Jeżeli opłucna ścienna zostanie przebita w wypadku lub też uszkodzona, na przykład od ciosu nożem, płuco zapadnie się i skurczy do rozmiaru pięści. Tak ściśnięte płuco nie jest w stanie zachować misternie skonstruowanej struktury pęcherzyków płucnych, które natychmiast sklejają się ze sobą i nie nadają się już do transportu tlenu.

Płuco zapada się, kiedy dochodzi do zranienia

Jeśli zapadną się oba płuca, przeżycie takiego urazu jest możliwe tylko dzięki pomocy z zewnątrz w postaci wentylacji pod ciśnieniem, tak jak w przypadku zabiegów na otwartej klatce piersiowej. Podczas skomplikowanych operacji – na przykład serca – wszystkie funkcje płuc można zastąpić maszyną zwaną płucosercem, dzięki czemu praca, którą dzień po dniu, minuta po minucie wprawnie wykonują nasze ciało lub płuca, zostaje przejęta przez skomplikowaną, sterowaną komputerowo maszynę.

Powróćmy jednak do naszego zespołu badawczego. Zaglądamy przez otwór w pęcherzyku płucnym do jamy opłucnej i widzimy wyściełającą klatkę piersiową opłucną ścienną oraz znajdującą się naprzeciwko niej opłucną płucną. Dalej na dole rozpościera się zgoła odmienny widok. Lśniąca mleczną barwą duża płyta ścięgnisto-mięśniowa, zwana opłucną przeponową, niczym dwie wielkie kopuły oddziela klatkę piersiową od jamy brzusznej. To, co tutaj odkryliśmy, można też nazwać miechem naszych płuc.

Przepona, najważniejszy mięsień w procesie oddychania, oddziela od siebie klatkę piersiową oraz jamę brzuszną. Przepona zamyka od dołu całą klatkę piersiową. W tej ścianie działowej znajduje się tylko kilka małych otworów. Jednym z nich przez przeponę przechodzi przełyk, rozpoczynający się w gardle i kierujący do żołądka. Drugim przechodzi tętnica główna (aorta), transportująca krew z serca do dolnej części ciała, a trzecim – duża żyła główna dolna umiejscowiona po drugiej stronie, która doprowadza odtlenowaną krew z powrotem do serca, oraz kilka innych struktur, takich jak naczynia chłonne, które również mogą przechodzić przez ścianę anatomiczną. Istnieją dobre powody, dla których klatka piersiowa i jama brzuszna są od siebie odseparowane.

Przepona pełni bowiem bardzo ważną funkcję. Nasze płuca w ogóle nie mogą samodzielnie oddychać, ponieważ nie posiadają potrzebnych ku temu mięśni. Jak więc oddychamy? Skurcz włókien mięśniowych przepony powoduje jej obniżenie się i rozszerzenie klatki piersiowej. Dzięki temu w klatce piersiowej zmniejsza się ciśnienie i z wielką siłą zasysamy powietrze do płuc. Kiedy kończymy wdech i wydychamy, zaczyna się bierna faza tego procesu. Płuca niejako kurczą się, klatka piersiowa zmniejsza objętość, przepona ponownie unosi się w górę i wywierając delikatny nacisk na pęcherzyki płucne, ponownie wypycha powietrze przez tchawicę z dolnej części płuc w górę. Można sobie wyobrazić ten proces jako pracujący rytmicznie miech, który najpierw zasysa powietrze przez nasze oskrzela, a następnie ponownie je wypycha. Jeśli ten miech przestaje działać, mamy problem zagrażający życiu. Nawet jeżeli tylko mała część miecha zawodzi, ponieważ na przykład część przepony została dotknięta niedowładem lub porażeniem, już wtedy dochodzi do poważnych trudności. Podczas gdy zdrowa część nadal funkcjonuje, płuco w chorej części tylko się biernie kołysze, wydajność miecha zmniejsza się i natychmiast, przynajmniej podczas wysiłku fizycznego, pojawiają się problemy. Szybko tracimy oddech, czujemy się słabi i wykończeni. Jeśli miech ulegnie uszkodzeniu zarówno z lewej, jak i z prawej strony, należy zapewnić dodatkowe sztuczne oddychanie, aby wesprzeć płuca, których funkcja została już znacznie zaburzona. Jednostronnego porażenia przepony doświadczamy na przykład w konsekwencji wypadku lub nowotworów, które często odkrywa się przez przypadek. Ale nawet proste wirusowe infekcje nerwu odpowiedzialnego za zaopatrzenie przepony w praktyce nie są rzadkością. Niestety, istnieje bardzo mało opcji leczenia porażenia przepony, pomijając oczywiście sam trening oddechowy, który może pomóc aktywnie wspierać gorzej wentylowane części płuc. Przy tego rodzaju problemach operacja pomaga tylko nielicznym.

Jest to jeszcze jeden powód przemawiający za tym, aby dowiedzieć się czegoś więcej o naszych płucach i o tym, jak za pomocą przepony utrzymujemy je w dobrej formie. Opuszczamy teraz naszą fikcyjną łódź badawczą, powracamy do normalnych rozmiarów i idziemy na basen.

O nurkach, autopilotach i lodówkach

Wszyscy znamy sposób na długie nurkowanie: stajemy przy krawędzi basenu, oddychamy kilka sekund, jak najszybciej i jak najgłębiej potrafimy, a następnie wskakujemy do wody. Jakie procesy zachodzą wtedy w naszym ciele? Z jednej strony wchłaniamy więcej tlenu, który możemy przechowywać tylko w bardzo ograniczonym zakresie. Z drugiej strony – szybko usuwamy z organizmu dwutlenek węgla. W rezultacie potrzeba szybkiego wynurzenia się z wody w celu nabrania kolejnego haustu powietrza zostaje na jakiś czas powstrzymana, ponieważ to dwutlenek węgla we krwi zmusza nas do ponownego nabrania powietrza. Ośrodek oddechowy dzwoni na alarm i wynurzamy się.

Wyczerpani po długim nurkowaniu robimy sobie przerwę i sięgamy po butelkę z wodą gazowaną. Czy zdajemy sobie sprawę, że kwas węglowy „bulgocze” nie tylko w wodzie mineralnej, lecz także w naszej krwi? Tak, to prawda, nawet jeśli samo „bulgotanie” w tym kontekście jest niewielką przesadą. Nasze ciało spala węglowodany, tłuszcze lub białka przy udziale tlenu, który pozyskuje poprzez płuca. Powstaje przy tym energia dla komórek. Podczas tego procesu powstają jednak także różne rodzaje odpadów, przede wszystkim dwutlenek węgla i woda. Większość dwutlenku węgla jest wydalana z naszego ciała przez płuca i drogami oddechowymi opuszcza nasze ciało. Dwutlenek węgla częściowo rozpuszcza się jednak także we krwi, a z połączenia dwutlenku węgla i wody powstaje kwas węglowy. Ta część dwutlenku węgla, która zostaje związana we krwi jako kwas węglowy, jest współodpowiedzialna za stopień kwasowości krwi. Jest to ważne, ponieważ wiele procesów zachodzących w naszym ciele zależy od precyzyjnej regulacji pH krwi, a więc stopnia jej kwasowości.

Tak więc nasze oddychanie oraz zawartość kwasu węglowego we krwi są ściśle ze sobą powiązane i w dużej mierze kontrolowane przez ośrodek oddychania, który możemy sobie wyobrazić jako centrum sterowania naszych płuc. Znajduje się ono przy wejściu do móżdżku, a więc tam, gdzie regulowane są także inne ważne procesy, takie jak tętno, ciśnienie krwi i temperatura ciała. Mamy tylko ograniczony lub żaden wpływ na większość tych procesów. Ani nie możemy zatrzymać serca, ani podnieść lub obniżyć temperatury ciała. Możemy jednak wstrzymać oddech lub – tak jak to robiliśmy, stając przy samej krawędzi basenu – przyspieszyć go i głębiej oddychać. Zazwyczaj jednak w ogóle się nad tym nie zastanawiamy. Oddychamy tak, jak wymaga tego od nas sytuacja. Kiedy wbiegamy po schodach, musimy oddychać szybciej, gdy siedzimy w fotelu lub śpimy, nasze oddychanie zostaje spowolnione. Zwykle cały ten proces przebiega bez żadnych problemów, przepona, klatka piersiowa i płuca działają na autopilocie, zgodnie z wytycznymi z centrum sterowania w ośrodkowym układzie nerwowym. Gdybyśmy oddychali świadomie, to jest gdybyśmy musieli samodzielnie sterować dostarczaniem tlenu przez nasz organizm wyłącznie za pośrednictwem kresomózgowia, sen byłby wykluczony – a zatem działanie na autopilocie, w ścisłym tego słowa znaczeniu, jest arcyważne dla naszego przeżycia. Ale czasami zdarza się, że regulacja oddechu zostaje zaburzona.

Podobnie jak termostat w lodówce jest odpowiedzialny za utrzymywanie stałej temperatury, tak nasz ośrodek oddychania również posiada taki regulator, któremu zdarza się niekiedy przestawić. Wtedy impulsy wypływające z tego regulatora nie są już poprawne. Chociaż akurat jesteśmy spokojni i zrelaksowani, regulator nagle zgłasza zwiększone zapotrzebowanie na tlen, a więc oddech przyspiesza i staje się głębszy. Zjawisko to nazywa się hiperwentylacją.

Przekonajmy się, co się dzieje, kiedy szybko wdychamy i wydychamy powietrze. Zalecam ograniczenie się do kilku głębokich wdechów, ponieważ konsekwencje mogą być nieprzyjemne. Po krótkim czasie pojawiają się zawroty głowy, kołatanie serca, ręce się pocą, zaczynamy się trząść. Należy wtedy usiąść lub się położyć.

Co się stało? Poprzez przyspieszony oddech usunęliśmy z organizmu za dużo dwutlenku węgla, poziom kwasowości krwi się obniżył, przez co niektóre procesy organizmu przebiegają nieprawidłowo. Dopóki robimy to świadomie w ramach eksperymentu, sytuacja pozostaje w normie. Istnieje jednak spora grupa ludzi, którzy cierpią na ataki hiperwentylacji, ponieważ doświadczają stanów lękowych, czasem na tyle poważnych, że obawiają się uduszenia.

Płuca na autopilocie

Wyobraźmy sobie, że podczas czytania książki lub słuchania ciekawego wykładu nagle dociera do nas sygnał, że nie możemy poprawnie oddychać. Niektórzy pacjenci twierdzą także, że odczuwają przemożną potrzebę ziewania i zaczerpnięcia oddechu. W wyniku tego zmniejsza się zawartość dwutlenku węgla w organizmie i pojawiają się pierwsze objawy hiperwentylacji. Niestety, to nasz ośrodek oddychania, który zasadniczo powinien kontrolować cały proces, jest w takiej sytuacji przeciążony. Zamiast dać sygnał do wolniejszego oddychania w celu uspokojenia organizmu, wywołuje reakcję odwrotną: przerażenie i atak paniki, pacjenci, łapiąc oddech, pędzą do otwartego okna, a im głębiej oddychają, tym gorzej – tworzy się błędne koło. W końcu pacjenci z hiperwentylacją nierzadko trafiają na pogotowie lub nawet oddział intensywnej terapii. Badania z reguły nie dają żadnych rezultatów. Pacjent skarży się na duże trudności w oddychaniu, a lekarz nie jest w stanie powiedzieć, co mu dolega.

Chorób tych nie można leczyć za pomocą leków, ale wielu z nas z pewnością zna metodę z papierową torbą: przykłada się ją do ust, wdycha i wydycha powietrze, po kilku oddechach objawy zwykle ustępują. Dlaczego? Cóż, jeśli przyłożymy papierową torbę do ust (nie wolno używać plastikowej, którą można zassać, należy także pamiętać, aby torbę przyłożyć do ust, a nie naciągnąć sobie na głowę) i zaczniemy spokojnie wdychać i wydychać, wtłoczymy trochę wydychanego dwutlenku węgla z powrotem do organizmu. W rezultacie poziom dwutlenku węgla we krwi ponownie wzrasta, a nieprzyjemne objawy hiperwentylacji ustępują. Tyle że w chwili, gdy doświadcza się ciężkiej niewydolności oddechowej, trudno się przemóc i oddychać do papierowej torby. Dlatego wielu pacjentom wygodniej jest oddychać w dłonie złożone przed twarzą „w miseczkę”.

Przyjrzyjmy się zatem bliżej, na co należy zwracać uwagę i jakie inne działania można przedsięwziąć, aby uspokoić oddech. Zaczerpnijmy zatem powietrza. Głęboki wdech. I wydech.

CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI

PEŁNY SPIS TREŚCI:

Przedmowa

Płuca narządem mocy

Podróż do wnętrza płuc

Duży i mały krwiobieg

Po drugiej stronie pęcherzyków płucnych

O nurkach, autopilotach i lodówkach

Spokojne oddychanie – proste wsparcie dla naszych płuc

Co hiperwentylacja ma wspólnego ze śpiewem

Rzućcie palenie – najlepiej od razu!

W pracy i w czasie wolnym

Kto długo kaszle, ten długo żyje

Kaszel kaszlowi nierówny

Napady kaszlu

Dlaczego śluz nie powinien być wodnisty?

Środki tłumiące kaszel/rozrzedzające wydzielinę

Pomoże czułość

Niewidoczne zagrożenia w powietrzu

Cztery tysiące ton na powitanie roku!

Ozon i zagrożenia na wysokościach

Przeminęło z wiatrem? Nie do końca!

Kuszące perfumy – pachnące alergeny

Silnik Diesla w salonie

Od infekcji grypowych przez zapalenie płuc aż po gruźlicę

Dopadnie każdego: infekcja dróg oddechowych

Jak zapobiegać chorobom?

Bagatelizowane niebezpieczeństwo: zapalenie płuc

Układ immunologiczny pod ostrzałem

Jak obchodzić się z gorączką i antybiotykami?

Antybiotyki albo upadek superbroni

Za dobrą współpracę: mikrobiom płuc

Powietrze w niewłaściwym miejscu: odma opłucnowa

Kłujące bóle: zapalenie opłucnej

Nagły przypadek: zatorowość płucna

Powrót gruźlicy płuc

Już faraonowie chorowali na gruźlicę

Osobliwy powód do radości

Astma – oddychanie przez słomkę

Drzewo a duszności

Generator astmy w czystej postaci: alergie

Szwabskie i bawarskie komórki policji kryminalnej

Warto wybrać sobie rodziców

Nosorożec lepszy od kota

Dlaczego rolnicy nie miewają alergii na koty

Zanieczyszczenia powietrza w roli prekursora astmy

Pieczenie wywołujące kaszel

To, co głupie, w efektach treningu

Roztocza: dziesięć milionów w każdym materacu

Pyłki: co zmiana klimatu ma wspólnego z alergiami?

Tylko brzydkie rośliny wywołują alergie

Jaki sport może uprawiać astmatyk?

Co długoterminowo pomaga alergikom?

Odczulanie – homeopatia dla konwencjonalnych lekarzy?

Leki przeciwhistaminowe albo: dlaczego piękne lato jest dobre dla alergików?

Kortyzon – czy naprawdę jest niezastąpiony?

Dobra wróżka czy diabeł?

Wystarcza kilka tysięcznych miligrama

Czary na astmę

Od „medycyny wybojów” do strategii sukcesu

Zapanować nad astmą: w jakim stanie są moje oskrzela?

Najlepsze z obu światów: sensowne i bezsensowne w medycynie niekonwencjonalnej

Akupunktura i tradycyjna medycyna chińska

Specjalne zalecenia żywieniowe

Homeopatia

Speleoterapia lub terapia jaskiniowa

Oczyszczacze powietrza

Fitoterapia lub ziołolecznictwo

Relaksacja, trening autogenny i s-ka

Astma nie bierze się z głowy, astma zmienia psychikę

O potędze słów i obrazów

POChP – kiedy oskrzela rdzewieją

Czy POChP się dziedziczy?

Płuca przedwcześnie się starzeją – wielkimi krokami

Problem z biletem powrotnym

Kortyzon, adrenalina, leki cholinolityczne – co działa?

Długotrwała tlenoterapia

Dobra jakość życia mimo POChP

Rak płuc – kiedy komórki stają się złośliwe

Jak powstają komórki rakowe?

Dziedziczenie czy środowisko?

Wyleczony z raka?

Telemedycyna à la dr Scott – przyszłość pneumologii

Bezdech senny – kiedy nocą przestajemy oddychać

Siny we śnie

Dziesięć kilogramów, migdałki i aparaty przeciwko chrapaniu

Piłka tenisowa w piżamie?

Klasyk – maska nosowa

Przypadki śmiertelne – skutki mikrodrzemki

Płuca pod kontrolą

Od szczytowego przepływu wydechowego do przestrzeni martwej – mnóstwo testów

Kwestia tlenku węgla

Jak mogę przetestować moje płuca?

Jak daleko zajdziemy w sześć minut?

Jednominutowy test wstawania z krzesła

Test wyprowadzania psa na spacer

Płuca widoczne tylko na zdjęciu rentgenowskim

Rozmaitości z konsultacji

Żonaci żyją dłużej niż samotni

Gdy papuga jest mordercą

Albo nawilżacz powietrza

Diagnoza: wiejskie powietrze

Czy e-papieros, heat stick lub szisza to zdrowsze alternatywy?

Papierosy typu light

E-papierosy

Heat sticks

Szisza lub fajka wodna

Tytoń do żucia, tabaka, fajka i cygaro

Rzęski drgają nie tylko w płucach

Nie umówisz się na wizytę u pneumologa – wina Bismarcka!

Złapać oddech – z perspektywy pedagoga oddechowego Susanne Menrad-Barczok

Przestrzeń oddechu to przestrzeń życiowa

Rytm oddychania i fazy oddechu

Pozycja ciała

Czy możemy trenować płuca?

Wreszcie odzyskać oddech! Ćwiczenia

Ćwiczenia – podstawy

Pozycje ułatwiające oddychanie

Oddychanie przez zwężone usta i znaczenie wydechu

Kaszel łagodzący lub „czuły”

Doznawanie: na tropie oddechu

Przeciąganie i ziewanie

Stawy

Intonowanie

Ćwiczenia w międzyczasie

Włączyć stopy w odczuwanie

Sprężyste wymachy w miejscu lub w ruchu (krok marionetki)

Krążenie miednicą

Pływanie na sucho jako ćwiczenie

Pajacyk

Płoszenie kurczaków

Ho-ho-ha-ha-ha – śmiech wyzwala

Ćwiczenie SOS albo ratunkowe

Szybki test czynności płuc
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: