Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zmiana odrobinę radykalna - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
28 kwietnia 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Zmiana odrobinę radykalna - ebook

Któż z nas nie chciałby przynajmniej od czasu do czasu dokonać w swoim życiu mniej lub bardziej poważnych poprawek, udoskonaleń lub zmian?!

Każdy chciałby. Lub niemal każdy. No w każdym razie wielu, bardzo wielu. A zmian radykalnych? Zmian totalnych? Zmian wywracających całe nasze mniej lub lepiej, ale jednak poukładane życie "do góry nogami"? Też by się kilku znalazło, prawda?

Jesteś wśród nich? Masz ochotę na radykalnie odmienne potraktowanie siebie i swojego Losu?

Jeśli tak, to dla Ciebie jest ta książka. Książka o tym kim jesteś, o tym kim nie jesteś, o tym czego chcesz i czego nie chcesz, i jeszcze też o tym co możesz, a czego nie możesz.

O poznawaniu siebie jest ta książka i nierozpoznawaniu siebie, o zagubieniu i odnalezieniu, o cierpieniu i zaprzestaniu cierpienia.

Taki drogowskaz dla tych, którzy poszukują lub dla tych, którzy nawet nie wiedzą, że warto wyruszyć na poszukiwanie.

To trochę taka domowa apteczka dla Twojego zmęczonego umysłu. Ziołowa miksturka dla rozedrganej psychiki. Lek pierwszego rzutu dla skołatanej duszy.

Któż z nas nie chciałby przynajmniej od czasu do czasu przekonać się samemu, że zmiana jest nie tylko możliwa, ale także nie wymagająca wielkiego wysiłku, dostępna, przyjemna, trwała i łatwa? Każdy chciałby. Lub niemal każdy. A przynajmniej wielu.

Sprawdź.

Kategoria: Zdrowie i uroda
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8041-037-4
Rozmiar pliku: 599 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

CER­TY­FI­KAT

Po kil­ku­na­stu la­tach za­wo­do­wej ka­rie­ry za­trzy­ma­łem się na­gle w dro­dze na szczyt.

Na­tu­ral­ną kon­se­kwen­cją pod­ję­tych wcze­śniej kro­ków, lo­gicz­nym, mą­drym, wła­ści­wym i zy­skow­nym po­su­nię­ciem by­ło wów­czas zło­że­nie wszyst­kich wy­ma­ga­nych, a zgro­ma­dzo­nych skru­pu­lat­nie prze­ze mnie „pa­pie­rów”, zda­nie eg­za­mi­nu i otrzy­ma­nie cer­ty­fi­ka­tu psy­cho­te­ra­peu­ty Sek­cji Na­uko­wej Psy­cho­te­ra­pii Pol­skie­go To­wa­rzy­stwa Psy­chia­trycz­ne­go.

W za­sa­dzie miał to być ostat­ni, for­mal­ny eg­za­min w mo­im ży­ciu. Po eg­za­mi­nie do li­ceum, zda­niu eg­za­mi­nu na pra­wo jaz­dy, kar­tę pły­wac­ką, ma­tu­ry, eg­za­mi­nów wstęp­nych na stu­dia, za­li­cze­niu wszyst­kich se­sji pod­czas sied­mio­let­nie­go stu­dio­wa­nia na Aka­de­mii Me­dycz­nej (po­wta­rza­łem rok, pew­nie z uwa­gi na ni­skie IQ), zda­niu wszyst­kich eg­za­mi­nów nie­zbęd­nych do spe­cja­li­za­cji pierw­sze­go stop­nia i zda­niu wszyst­kich eg­za­mi­nów nie­zbęd­nych do by­cia spe­cja­li­stą stop­nia dru­gie­go, po­zo­stał mi je­dy­nie eg­za­min na by­cie for­mal­nie uzna­nym psy­cho­te­ra­peu­tą i mógł­bym so­bie umie­rać z po­czu­ciem przy­zwo­ite­go wy­edu­ko­wa­nia, ale…

Ale za­da­łem so­bie py­ta­nie, czy ca­ła ta wie­dza, któ­rą naj­pierw mu­sia­łem wtło­czyć so­bie do gło­wy, a po­tem jesz­cze udo­wad­niać przed prze­waż­nie nie­mi­ły­mi ludź­mi, że na­praw­dę nią dys­po­nu­ję, czy ca­ła ta wie­dza i umie­jęt­no­ści na­praw­dę do cze­goś mi się w mo­im ży­ciu, pry­wat­nym i za­wo­do­wym, w ogó­le przy­da­ją?

Czy ja się znam na czymś na­praw­dę po­ży­tecz­nym? Na czymś na­praw­dę waż­nym?

Czy ja na­praw­dę wiem jak po­ma­gać? Czy ja wiem jak le­czyć?

Czy ja wiem, jak żyć?

Czy ja wiem, po co?

Czy wiem, jak być szczę­śli­wym? Jak ko­chać?

Jak opie­ko­wać się so­bą? Jak opie­ko­wać się swo­im dziec­kiem? Jak je wy­cho­wy­wać? Jak być z żo­ną? Jak po­ro­zu­mie­wać się z ludź­mi? Co ro­bić? Cze­go nie ro­bić?

Co mieć? Z kim być?

Ta­kie py­ta­nia. I ta­kie:

– Po co mam tra­cić czas na zdo­by­wa­nie ko­lej­ne­go do­ku­men­tu, któ­re­go po­sia­da­nie nie przy­bli­ży mnie do ni­cze­go waż­ne­go?

A ra­czej od­da­li.

Utwar­dzi mo­je ego. Za­ma­sku­je głu­po­tę i nie­wie­dzę. Za­chę­ci do dal­sze­go oszu­ki­wa­nia sie­bie i in­nych. Uła­twi za­ra­bia­nie pie­nię­dzy i po­zwo­li się łu­dzić, że nie zmar­no­wa­łem te­go wcie­le­nia. Ale od­da­li od te­go co na­praw­dę istot­ne…

Do­tar­łem do ścia­ny.

Po an­giel­sku „śle­pa ulicz­ka” na­zy­wa się – de­ad end. Mar­twy ko­niec.

Mó­wię do Cie­bie, nie ma­jąc żad­ne­go cer­ty­fi­ka­tu, bez żad­ne­go glej­tu, żad­ne­go po­twier­dze­nia lub upo­waż­nie­nia przez ja­ką­kol­wiek in­stan­cję.

Nie wiem, czy to lep­sze i nie wiem czy to uczciw­sze, ale w ogó­le nie zaj­mu­ję się oce­nia­niem. Po pro­stu, śpie­wam swo­ją pio­sen­kę i bar­dzo się cie­szę, że je­steś.SPIS TRE­ŚCI (wer­sja de­mo):

CZĘŚĆ 1

OD­MIA­NA?

CEL PO­DRÓ­ŻY

KO­MU JEST PO­TRZEB­NE OŚWIE­CE­NIE

KIM JE­STEŚ

RAJ

ENER­GIA UWOL­NIO­NA

EDEN - PRAW­DZI­WA HI­STO­RIA

TRZY FI­LA­RY TO­TAL­NEJ PO­RAŻ­KI

AU­TO­TE­RA­PIA ZO­RIEN­TO­WA­NA NA NIE­ŚMIER­TEL­NOŚĆ

CZWAR­TY FI­LAR CZY­LI PIĄ­TA KO­LUM­NA

BRA­MY RA­JU I ŚCIEŻ­KI

PO CO SIĘ URO­DZI­ŁEŚ

PO CO SIĘ URO­DZI­ŁEŚ W TEJ RO­DZI­NIE

SENS ŻY­CIA

CO RO­BISZ?

CO SIĘ STA­NIE Z TO­BĄ PO ŚMIER­CI

RE­IN­KAR­NA­CJA I OD­PO­WIE­DZIAL­NOŚĆ

KO­NIEC CIER­PIE­NIA

CZĘŚĆ 2

ĆWI­CZE­NIA CZY­LI PRAK­TY­KA VI­CE-VI­CE-(…)VI­CE-VI­CE­MI­STRZA

AU­TO­TE­RA­PIA ZO­RIEN­TO­WA­NA NA NIE­ŚMIER­TEL­NOŚĆ - ZA­SA­DY, NOR­MY, PRZY­KA­ZA­NIA

WA­RUN­KI I PO­ZY­CJE DO ĆWI­CZEŃ

ĆWI­CZE­NIE ZE­RO - USPO­KÓJ SIĘ

ĆWI­CZE­NIE 1

OD­WA­GA, MO­TY­WA­CJA, DE­TER­MI­NA­CJA

PEŁ­NA OD­PO­WIE­DZIAL­NOŚĆ

OPÓR, NIE­ŚWIA­DO­MOŚĆ I PO­TĘ­GA ŚWIA­DO­MO­ŚCI

PO CO SIĘ URO­DZI­ŁEŚ?

PO CO SIĘ URO­DZI­ŁEŚ W TEJ RO­DZI­NIE?

MAT­KA I OJ­CIEC

PIERW­SZE WSPO­MNIE­NIE

ŻA­LE, WI­NY I GRZE­CHY

PRA­CA Z OB­JA­WEM

O CZYM JEST TWO­JE ŻY­CIE?

ILE MASZ W SO­BIE Z IDE­AŁU

CO BĘ­DZIE Z TO­BĄ PO ŚMIER­CI

RE­IN­KAR­NA­CJA CZY­LI NIE­ŚMIER­TEL­NOŚĆ

KRY­ZYS, UPA­DEK, BŁĄD, PO­RAŻ­KA (W AZnN)

TRI­KI

KO­NIE CZY­LI PO­CZĄ­TEK

AB­SO­LUT­NIE WSZYST­KOCZĘŚĆ 1

OD­MIA­NA?

Czy my­śla­łeś kie­dyś, jak ina­czej mo­gło­by wy­glą­dać Two­je ży­cie?

Co byś zmie­nił, gdy­byś otrzy­mał na­gle ta­ką nad­ludz­ką moc? Gdy­byś uwol­nił Dżi­na z bu­tel­ki, zło­wił zło­tą ryb­kę, do­stał ma­gicz­ną różdż­kę?

Co byś zro­bił, gdy­byś wy­grał 100 mi­lio­nów eu­ro?

Czy ma­rzy­łeś kie­dyś, by cof­nąć czas? By móc wró­cić do ja­kie­goś punk­tu w prze­szło­ści i zmie­nić bieg swo­je­go ży­cia? Ura­to­wać ko­goś lub coś? Od­mie­nić hi­sto­rię Pol­ski lub ca­łe­go świa­ta?

Jak po­to­czy­ło­by się Two­je ży­cie, gdy­byś w prze­szło­ści wy­brał in­ną al­ter­na­ty­wę? Jak mógł­byś te­raz żyć, gdy­byś nie po­peł­nił po­peł­nio­nych błę­dów lub się­gnął po suk­ce­sy, po któ­re nie od­wa­ży­łeś się się­gnąć?

Czy my­śla­łeś kie­dyś jak ina­czej mo­gło­by wy­glą­dać Two­je ży­cie, gdy­byś tyl­ko uro­dził się w in­nej ro­dzi­nie? W in­nym pań­stwie? W in­nym cza­sie?

Je­śli in­te­re­su­ją Cię ta­kie lub po­dob­ne py­ta­nia to bar­dzo się cie­szę, ale mu­szę uprze­dzić, że wła­śnie ta­ki­mi za­gad­nie­nia­mi na pew­no nie bę­dzie­my się zaj­mo­wać w tym pod­ręcz­ni­ku.

To jest ksią­żecz­ka dla osób, któ­re po­szu­ku­ją Ab­so­lu­tu.

To jest ksią­żecz­ka dla tych, któ­rzy są na ty­le świa­do­mi, że­by wie­dzieć, że po­trze­bu­ją zmia­ny i wie­dzy, ale na ty­le nie­świa­do­mi, że nie bar­dzo wie­dzą ja­kiej.

To jest ksią­żecz­ka o po­dró­ży we­wnętrz­nej. O ra­dy­kal­nej prze­mia­nie, o do­świad­cze­niu od­mien­ne­go sta­nu świa­do­mo­ści. O nir­wa­nie. O oświe­ce­niu, wy­zwo­le­niu, zba­wie­niu, mok­szy, sa­to­ri, zwał jak zwał – to jest ksią­żecz­ka o do­tar­ciu do bło­go­ści i eks­ta­zy, do świę­te­go spo­ko­ju, naj­wyż­szej rze­czy­wi­sto­ści, naj­wyż­szej praw­dy.

Trze­ba być bez­czel­nym al­bo na­wie­dzo­nym, lub i bez­czel­nym i na­wie­dzo­nym, że­by na­pi­sać po­rad­nik do oświe­ce­nia.

Jak okre­ślić wy­pa­da­ło­by jed­nak te­go, ko­mu na­wet się nie chce się prze­czy­tać ta­kiej nie­wiel­kiej książ­czy­ny do koń­ca?CEL PO­DRÓ­ŻY

Ce­lem po­dró­ży jest zba­wie­nie Two­jej du­szy i ży­cie wiecz­ne. W ra­ju. W bło­go­ści. Spo­ko­ju. Mi­ło­ści. Eks­ta­zie. I in­nych tym po­dob­nych.

To nie jest po­dróż re­li­gij­na. To jest po­dróż are­li­gij­na, a być mo­że na­wet w ja­kimś za­kre­sie an­ty­re­li­gij­na, du­cho­wa. Nikt nie mo­że jej od­być za Cie­bie i ni­ko­go nie mo­żesz ze so­bą za­brać.

Nie ma żad­nej gwa­ran­cji, że do­kądś w ogó­le doj­dziesz i nie ma żad­nej gwa­ran­cji, że w ogó­le wró­cisz.

Te­raz jesz­cze mo­żesz się wy­co­fać.

Prze­stań czy­tać i daj so­bie i mi tzw. świę­ty (no­men omen) spo­kój.

Czy­tasz da­lej?

Wie­dzia­łem.

Nie mo­żesz mi dać spo­ko­ju, bo dać moż­na tyl­ko to co się ma. Świę­te sło­wa, praw­da?

Za­dam Ci za­tem kil­ka pro­stych, pod­sta­wo­wych py­tań:

Kim je­steś?

Po co się uro­dzi­łeś?

Co waż­ne­go ro­bisz w swo­im ży­ciu?

Co się z To­bą sta­nie po śmier­ci?

Je­śli znasz od­po­wiedź – za­cznij na­uczać.

Je­śli nie znasz – za­sta­nów się przez chwi­lę, jak w ogó­le mo­gło do te­go dojść?

Oświe­ce­nie to wgląd w rze­czy­wi­stość, na­tu­ral­ne wi­dze­nie świa­ta.

Dla­cze­go tak wie­lu lu­dzi lu­bi roz­wią­zy­wać za­gad­ki? Dla­cze­go ba­wi nas po­zna­nie praw­dy, wy­ja­śnie­nie ta­jem­ni­cy?

Nie wszyst­kich, oczy­wi­ście. Zga­dzam się w zu­peł­no­ści. Są lu­dzie, któ­rzy nie chcą wie­dzieć. Wo­lą nie­świa­do­mość od świa­do­mo­ści. Wo­lą złu­dze­nia od praw­dy. Po­zo­ry od rze­czy­wi­sto­ści.

Je­śli na­le­żysz do tej ka­te­go­rii – to nie jest lek­tu­ra dla Cie­bie. Ode­ślij mi pro­szę ten eg­zem­plarz, a ja zwró­cę Ci pie­nią­dze, któ­re na To­bie nie­chcą­cy za­ro­bi­łem.

Je­śli in­te­re­su­je Cię jed­nak Two­ja nie­śmier­tel­ność, po­rzuć na­dzie­ję.

Po­rzuć na­dzie­ję, po­rzuć ma­rze­nia, po­rzuć pla­ny i prze­stań zaj­mo­wać się prze­szło­ścią.

Prze­stań w ogó­le zaj­mo­wać się tym co nie­istot­ne i skup się na tym co waż­ne. Kim je­steś? Po co się tu­taj zna­la­złeś? Po co to czy­tasz? I do cze­go Cię to wszyst­ko do­pro­wa­dzi?

Za­in­te­re­so­wa­ny?

Scep­tycz­ny?

Znie­sma­czo­ny?

Roz­ba­wio­ny?

W lę­ku?

Obo­jęt­nie cze­go do­świad­czasz, obo­jęt­nie ja­ka jest Two­ja mo­ty­wa­cja in­te­re­su­je mnie tyl­ko to, czy bie­rzesz od­po­wie­dzial­ność.

Że­by po­tem nie by­ło, że nie ostrze­ga­łem.KO­MU JEST PO­TRZEB­NE OŚWIE­CE­NIE?

Świa­tu.

I wszech­świa­tu.

Ro­zej­rzyj się wo­kół i zo­bacz to co wi­dać. Cier­pie­nie ist­nie­je.

Nie wzy­wam do ko­lej­nej kru­cja­ty. Na­wra­ca­nie nie­wier­nych i zba­wia­nie nie­zba­wio­nych wy­ni­ka za­wsze z py­chy, ni­g­dy z praw­dzi­we­go współ­czu­cia. My wę­dru­je­my w do­kład­nie od­wrot­nym kie­run­ku – zo­staw w spo­ko­ju cier­pią­cych i zaj­mij się so­bą.

Do­ko­naj in­ne­go cu­du – prze­stań pod­trzy­my­wać swój ból. Wy­zwól je­dy­ną oso­bę, któ­rą wię­zisz i je­dy­ną oso­bę, na któ­rej los masz na­praw­dę re­al­ny wpływ.

Oświeć te­go, kto czy­ta to zda­nie.

Jak te­go do­ko­nać?

Krok po kro­ku.

Krok pierw­szy jest oczy­wi­sty – po­znaj sa­me­go sie­bie.KIM JE­STEŚ?

„– Na­resz­cie twa­rze – po­wie­dział gi­ne­ko­log wcho­dząc do ba­ru, po ca­łym dniu pra­cy.”

_( \ \ dow­cip)

Nie py­tam Cię o imię. O płeć. O na­zwi­sko. O na­ro­do­wość nie py­tam. O ra­sę, za­wód, stan cy­wil­ny, ro­lę ja­ką od­gry­wasz w pra­cy lub ro­dzi­nie. Nie py­tam o miej­sce za­miesz­ka­nia lub kraj po­cho­dze­nia. Nie zaj­mu­je­my się tu bo­wiem tym co nie­istot­ne. W tej po­dró­ży to zbęd­ny ba­last, śmie­ci.

Prze­pra­szam, je­śli po­czu­łeś się ura­żo­ny, ale to naj­wi­docz­niej część Two­je­go pro­ble­mu.

Dziś na­zy­wasz się tak, ju­tro mo­żesz na­zy­wać się ina­czej.

Dziś czu­jesz się czło­wie­kiem, a wczo­raj za­cho­wa­łeś się jak świ­nia.

Dziś je­steś dy­rek­to­rem, mę­żem, do­ro­słym dziec­kiem al­ko­ho­li­ka, a ju­tro wszyst­ko się zmie­ni i za­czniesz utoż­sa­miać się z czymś zu­peł­nie in­nym.

Czy jest w To­bie coś co nie­zmien­ne?

Kim był­byś bez swo­ich ma­sek, ety­kie­tek, od­gry­wa­nych ról?

Ja na przy­kład zde­cy­do­wa­nie nie je­stem ni­skim, ły­sie­ją­cym, po­god­nym i zło­śli­wym męż­czy­zną, ra­sy kau­ka­skiej, eu­ro­pej­czy­kiem, Po­la­kiem, mę­żem, oj­cem, le­ka­rzem psy­chia­trą, isto­tą ludz­ką, po­szu­ku­ją­cym du­cho­we­go olśnie­nia.

Wczo­raj po­ło­wa z tych epi­te­tów nie do­ty­czy­ła mnie wca­le, a ju­tro prze­sta­nie mnie do­ty­czyć resz­ta z nich.

Utoż­sa­miasz się z ja­kimś swo­im wi­ze­run­kiem, bo tak Cię za­pro­gra­mo­wa­no. To tyl­ko hi­sto­ryj­ka na Twój te­mat, ja­kaś ety­kiet­ka, aneg­dot­ka, żart. Ja py­tam o isto­tę.

O Isto­tę.

O Cie­bie.

Wy­obraź so­bie, że w wie­ku pię­ciu lat ad­op­to­wa­ło Cię mał­żeń­stwo z kra­ju le­żą­ce­go na in­nej pół­ku­li, w in­nej stre­fie kli­ma­tycz­nej. Wy­cho­wy­wa­no Cię w in­nej kul­tu­rze, mó­wisz w in­nym ję­zy­ku, wy­glą­dasz zu­peł­nie nie­po­dob­nie do sie­bie, gdy by­łeś dziec­kiem, co nie jest ja­koś spe­cjal­nie dziw­ne, bo masz dziś wła­śnie 95 uro­dzi­ny. Wszyst­ko masz in­ne, za­cho­wu­jesz się ina­czej, my­ślisz ina­czej, mó­wisz ina­czej, wy­glą­dasz ina­czej, ale nikt, nikt, ani Ty, ani kto­kol­wiek in­ny, by­le był przy zdro­wych zmy­słach nie ma wąt­pli­wo­ści, że tam­ten brzdąc i ten sta­ru­szek to jed­na i ta sa­ma oso­ba.

Isto­ta jest nie­zmien­na, praw­da?

Mo­żesz zmie­nić ko­lor wło­sów, mo­żesz zmie­nić płeć, mo­żesz uro­dzić się czar­ny jak Mi­cha­el Jack­son i umrzeć bia­ły jak Mi­cha­el Jack­son i nikt ni­g­dy nie bę­dzie miał wąt­pli­wo­ści, że Ty to Ty.

Czy­li kto?

Je­śli od­po­wiem, że świa­do­mość, to czy w ogó­le bę­dzie to dla Cie­bie ja­kaś pod­po­wiedź?RAJ

Wy­obraź so­bie ide­al­ne miej­sce na Zie­mi.

Nad mo­rzem. W gó­rach. Nad rze­ką, rzecz­ką, stru­my­kiem. Nad je­zio­ra­mi, je­zio­rem, sta­wem. W le­sie. W pusz­czy. Na ste­pie.

Na naj­wyż­szym pię­trze naj­wyż­sze­go dra­pa­cza chmur. Na ba­se­nie. W par­ku. W ogro­dzie, w ogród­ku. Na wzgó­rzu. Na gór­ce.

Wy­obraź so­bie wiel­kie mia­sto. Al­bo ma­łe. Wio­skę, sa­mot­nię, schro­ni­sko lub mia­sto śred­niej wiel­ko­ści. Port, ho­tel, re­zy­den­cję.

Mo­że to być wio­sna. Je­sień. La­to. Zi­ma. Mo­że pa­dać deszcz. Świe­cić słoń­ce. Wiać wiatr al­bo pa­dać śnieg. Mo­że być noc, po­ra­nek, wie­czór lub dzień.

Wy­obraź so­bie co ze­chcesz.

Sau­nę, ja­cuz­zi, spa. Jog­ging, jo­gę, me­dy­ta­cję. Dys­ko­te­kę, wi­no­te­kę, pub. Re­stau­ra­cję.

Ki­no, te­atr, fil­har­mo­nię. Ope­rę. Ope­ret­kę. Ba­let.

Strzel­ni­cę, krę­giel­nię, bi­blio­te­kę. Go­kar­ty, ka­sy­no, lu­na­park.

Jaz­dę na nar­tach. Na ro­we­rze. Wy­ma­rzo­nym sa­mo­cho­dem. Lot ba­lo­nem, ste­row­cem, he­li­kop­te­rem, szy­bow­cem, lot­nią, my­śliw­cem.

Wspi­nacz­kę, rol­ler­ko­ster, wy­stęp naj­śmiesz­niej­sze­go ka­ba­re­tu świa­ta.

Wy­obraź so­bie wszyst­ko. Wszyst­ko, ab­so­lut­nie wszyst­ko, co­kol­wiek tyl­ko chcesz.

Za­sta­wio­ne sto­ły. Mu­zy­kę. Kon­cert. Tań­ce.

Nie­sa­mo­wi­tą ba­lan­gę. Wiel­kie żar­cie. Naj­praw­dziw­szą ci­szę i ab­so­lut­ny spo­kój.

I wszyst­ko za dar­mo.

I wiecz­nie.

Za­wsze do­stęp­ne. Za­wsze naj­śwież­sze. Za­wsze naj­wyż­szej ja­ko­ści.

I to­wa­rzy­stwo naj­wspa­nial­szych lu­dzi.

Naj­cu­dow­niej­szych, naj­mą­drzej­szych, naj­in­te­li­gent­niej­szych, naj­za­baw­niej­szych, na­da­ją­cych na ta­kich sa­mych fa­lach jak Ty.

Ge­niu­szy roz­mo­wy, ge­niu­szy za­ba­wy, ge­niu­szy re­flek­sji lub ge­niu­szy oglą­da­nia oper my­dla­nych, ge­niu­szy zbie­ra­nia znacz­ków, ge­niu­szy pi­cia pol­skiej wód­ki – ta­kich kom­pa­nów jak lu­bisz, bez ogra­ni­czeń, bez żad­nej cen­zu­ry, ro­zu­mie­ją­cych Cię bez słów.

Wy­obraź so­bie ide­al­ny seks. Bez za­ha­mo­wań. Bez oszustw, bez kłamstw, bez po­czu­cia grze­chu.

Wy­obraź so­bie wol­ność bez ja­kich­kol­wiek ne­ga­tyw­nych kon­se­kwen­cji. Wszech­ogar­nia­ją­cą mi­łość i ak­cep­ta­cję. Bło­gość. Ra­dość. Eks­ta­zę. Nie­śmier­tel­ność. Raj.

Wy­obraź so­bie raj.

Czym­kol­wiek Ci się wy­da­je, wy­obraź go so­bie do­kład­nie, ze szcze­gó­ła­mi, de­ta­licz­nie, na­ma­cal­nie, kon­kret­nie.

Raj, wiecz­ny eden, naj­cu­dow­niej­sze miej­sce wszech­świa­ta nie­ogra­ni­czo­ne w cza­sie i prze­strze­ni. Ogród wszel­kiej roz­ko­szy, wszel­kie­go szczę­ścia, ab­so­lut­ne­go speł­nie­nia…

Je­steś w nim.

Za­wsze w nim by­łeś.

Za­wsze bę­dziesz.

Nikt nie wy­gna Cię z nie­go. Ni­g­dy. Nie ma do­kąd.

Je­steś w ra­ju i nie ma nic po­za ra­jem.

Je­steś nie­śmier­tel­ny i nic i nikt nie mo­że Cię zra­nić lub za­bić. Mo­żesz wszyst­ko. Wszyst­ko jest do­zwo­lo­ne.

Dla­cze­go o tym nie wiesz?

Bo śpisz.

Ucią­łeś so­bie drzem­kę. Być mo­że śnił Ci się kosz­mar. Być mo­że na­dal Ci się śni. Obudź się. To był tyl­ko zły sen.

Nie­po­trzeb­nie się ba­łeś. Po­patrz jak wo­kół jest pięk­nie!ENER­GIA UWOL­NIO­NA

Obu­dzi­łeś się?

Prze­sta­łeś śnić?

Aku­rat!

Śpisz jak su­seł.

Po­słu­chaj mnie jesz­cze raz:

– Po­patrz jak wo­kół jest pięk­nie.

Prze­stań czy­tać i ro­zej­rzyj się wo­kół. Zo­bacz każ­dą z form, każ­dy ko­lor, usłysz każ­dy dźwięk, wcią­gnij za­pach, po­czuj smak na ję­zy­ku.

Nie za­chwy­caj się, tyl­ko ob­ser­wuj.

Zro­zum mnie do­brze:

– To tu jest raj.

Bra­my ra­ju otwie­ra­ją się tyl­ko Te­raz. Za chwi­lę bę­dą za­mknię­te. Ju­tro bę­dą za­mknię­te. Za rok, kie­dy już bę­dziesz go­to­wy, gdy po­do­kań­czasz wszyst­kie pro­jek­ty, osią­gniesz ce­le, przy­go­tu­jesz się, do­czy­tasz, wów­czas bę­dą za­mknię­te.

Ju­tro bę­dzie za­mknię­te. Po­ju­trze bę­dzie za­mknię­te. I po po­ju­trze też.

Za rok bę­dzie za­mknię­te. Za dwa. Za dzie­sięć, za sto. Tak sa­mo jak by­ło za­mknię­te wczo­raj.

Wczo­raj nie mo­głeś wejść, bo wpusz­cza­ją tyl­ko dziś. Te­raz.

Ro­zu­miesz? Wi­dzisz?

Tu jest raj. Na wy­cią­gnię­cie rę­ki. I za­wsze.

Nie mu­sisz się spie­szyć.

Drzwi są Te­raz otwar­te, ale ni­g­dy nie bę­dą otwar­te ju­tro. Ni­g­dy nie by­ły otwar­te w ja­kieś wczo­raj. Tyl­ko dziś, tyl­ko Te­raz! Wchodź!

Je­śli nie wsze­dłeś – nic się nie przej­muj. Naj­wy­raź­niej je­stem mar­nym prze­wod­ni­kiem.

To nie jest pro­blem. Zro­bi­li­śmy ty­le ile się da­ło.EDEN – PRAW­DZI­WA HI­STO­RIA

Jesz­cze tu je­steś?

To bar­dzo do­brze.

Za­miast być w ra­ju, je­steś w pie­kle i czy­tasz ta­ki chłam. Bar­dzo do­brze. Je­stem z Cie­bie dum­ny.

Ale nie zmie­nia to fak­tu, że utkną­łeś, przy­wią­za­łeś się do szu­ka­nia.

Przy­wią­za­nie jest złe, bo za­trzy­mu­je Cię w pół dro­gi.

Wróć­my do te­go co naj­istot­niej­sze – dla­cze­go nie wi­dzisz ra­ju?

Od­po­wiedź brzmi:

– Po­nie­waż masz za­ci­śnię­te po­wie­ki.

Masz za­mknię­te oczy. Nic nie wi­dzisz, je­steś śle­py jak kret.

To nie jest Two­ja wi­na. Tak Cię za­pro­gra­mo­wa­no i na­uczo­no od dzie­ciń­stwa. Twoi ro­dzi­ce też nic nie wi­dzie­li. I Twoi na­uczy­cie­le, po­li­ty­cy, księ­ża, są­sie­dzi, wszy­scy. Od Ada­ma i Ewy tak jest. Od stwo­rze­nia świa­ta.

Adam i Ewa ży­li w ra­ju. Mie­li otwar­te oczy, bo w ra­ju by­ło bar­dzo pięk­nie, dla­cze­góż mie­li­by za­tem je za­my­kać?!

By­li w ra­ju, wszyst­ko do­kład­nie wi­dzie­li.

By­li nadzy, mło­dzi, zdro­wi, pięk­ni, sil­ni i eks­ta­tycz­nie szczę­śli­wi.

By­li per­ma­nent­nie za­do­wo­le­ni, per­ma­nent­nie za­chwy­ce­ni, w ko­mu­nii z Naj­wyż­szym i bez ja­kich­kol­wiek zmar­twień.

Wiecz­nie.

Za­wsze.

Ca­ły czas.

Po­tra­fisz to so­bie wy­obra­zić?

Nie­ustan­ny or­gazm, nie­ustan­na szczę­śli­wość, nie­ustan­na roz­kosz. Po ty­go­dniu moż­na mieć dość, a tu mó­wi­my o ra­ju, by­ciu w nie­śmier­tel­nej wiecz­no­ści…, cu­dow­no­ści, któ­ra z de­fi­ni­cji nie mo­że mieć koń­ca.

Pi­smo mó­wi, że wy­gnał ich Bóg.

Nie wiem czy sło­wo wy­gnał jest ade­kwat­ne, ale na pew­no zro­bił to z li­to­ści.

Bóg jest do­bry, współ­czu­ją­cy, em­pa­tycz­ny jest Bóg. Mu­siał wi­dzieć jak bar­dzo tam­ci się mę­czą.

Jak moż­na jed­nak wy­gnać ko­goś z ra­ju, jak wo­kół wszę­dzie jest tyl­ko raj?

Do­bry Bóg nie mo­że prze­cież stwo­rzyć nie­do­bre­go pie­kła, bo to był­by ja­kiś kosz­mar!

Do­bry Bóg mo­że mieć jed­nak ja­kieś do­bre po­my­sły.

Wpro­wa­dził więc za­kaz, ta­bu i wol­ną wo­lę. Na efek­ty nie trze­ba by­ło dłu­go cze­kać. Da­lej wy­da­rze­nia po­to­czy­ły się już bły­ska­wicz­nie.

Ko­bie­ta ja­ko bar­dziej prag­ma­tycz­na, zde­cy­do­wa­ła się na szu­ka­nie ja­kie­goś wyj­ścia.

Gdzie jed­nak moż­na wyjść, jak wo­kół jest wszę­dzie Bóg?

No a co moż­na zro­bić, gdy nic nie moż­na zro­bić?

Tu z ca­łą pew­no­ścią mu­siał się włą­czyć fa­cet – i BIN­GO! Wy­my­ślił – moż­na za­mknąć oczy i uda­wać, że się nie wi­dzi żad­ne­go pro­ble­mu.

Czy Adam i Ewa, bo­że dzie­ci, mo­gli być idio­ta­mi?

Teo­re­tycz­nie mo­gli, ale z ca­łą pew­no­ścią nie by­li.

Do­sko­na­le wie­dzie­li, że jak za­mkną oczy na ja­kiś pro­blem, to on nie znik­nie, nie roz­wią­że się sam.

Raj nie znik­nął.

Bóg nie prze­stał ist­nieć.

Eden jest tuż przed Two­imi ocza­mi, na wy­cią­gnię­cie rę­ki.

Dla­cze­go go nie wi­dzisz?

Bo wi­dzisz tyl­ko to, o czym wiesz, że ist­nie­je.

Wiesz, że raj jest gdzieś tam, że był kie­dyś. Wiesz, wiesz to z ca­łą pew­no­ścią, że ra­ju nie ma tu, że jest od­da­lo­ny od Cie­bie w cza­sie i prze­strze­ni. Tak Cię uczo­no i dla wzmoc­nie­nia pe­da­go­gicz­ne­go efek­tu kon­se­kwent­nie po­pie­ra­no te te­zy kon­kret­ny­mi, bo­le­sny­mi przy­kła­da­mi.

Tak Cię uczy­li od dziec­ka. Wszy­scy. Wszy­scy do­ro­śli.

Czy po­zna­łeś w swym ży­ciu choć jed­ną oso­bę, któ­ra twier­dzi­ła­by, że je­steś w ra­ju?

Któ­ra twier­dzi­ła­by, że raj ist­nie­je? Że je­steś w nie­bie? Że Bóg na­dal Cię ko­cha do­kład­nie ta­kie­go ja­kim je­steś? Że Bóg nie ma do Cie­bie pre­ten­sji? Nie ma ja­kiś idio­tycz­nych ocze­ki­wań? Że Pan Bóg po­zwa­la Ci zry­wać wszyst­kie owo­ce i nie po to dał Ci wol­na wo­lę, by tyl­ko Cię ogra­ni­czać, ka­rać i stra­szyć?

Nikt nie mógł Ci te­go po­wie­dzieć, bo te­go nie wie. Ma za­mknię­te oczy. Dla nie­go ży­cie jest au­ten­tycz­nie cięż­kie.

Ro­dzi­ce mó­wi­li praw­dę. Chcie­li do­brze. Zgod­nie z ich do­świad­cze­niem, ten świat to pie­kło.

Ży­cie więk­szo­ści lu­dzi to kosz­mar. Obi­ja­ją się o sprzę­ty i prze­szko­dy, bo ma­ją za­mknię­te oczy i nie wie­dzą co mó­wią. Nie wie­dzą co czy­nią. Ta­kie są fak­ty.

Adam i Ewa ży­li bli­sko Bo­ga, w ra­ju. Już o tym pi­sa­li­śmy, ale po­wta­rza­my dla co mniej roz­gar­nię­tych. Mie­li dość per­ma­nent­nej eks­ta­zy w do­dat­ku w do po­rzy­ga­nia nie­ska­zi­tel­nie pięk­nych oko­licz­no­ściach przy­ro­dy. Ty też byś miał.

By­li jed­nak twór­czy, sza­tań­sko prze­bie­gli.

Za­mknę­li oczy na ca­ły ten bo­ski kram, ale by per­wer­sja przy­nio­sła praw­dzi­wą przy­jem­ność za­tra­ci­li się w niej w zu­peł­no­ści.

Gdy grasz na kom­pu­te­rze pa­trzysz na ja­kieś pła­skie, kan­cia­ste po­sta­ci, któ­re ma­ją imi­to­wać coś co ist­nie­je na­praw­dę.

Tak wła­ści­wie to na­wet nie są po­sta­ci tyl­ko ukła­dy ko­lo­ro­wych punk­ci­ków, w któ­rych ty do­pa­tru­jesz się ja­kiś bo­ha­te­rów… Ro­zu­miesz o czym mó­wi­my?

Je­śli nie prze­ko­nasz sam sie­bie, że to jest za­baw­ne to to nie bę­dzie za­baw­ne, nie spra­wi Ci naj­mniej­szej przy­jem­no­ści!

Sie­dze­nie przed kom­pu­te­rem i gra­nie w gry to idio­tyzm, to kosz­mar, ab­so­lut­na i bez­pro­duk­tyw­na stra­ta cza­su. Ból oczu, krę­go­słu­pa, rę­ki, no­gi, gło­wy. Ka­wał gów­na.

A lu­dzie są za­chwy­ce­ni!

Za ple­ca­mi ma­ją re­al­ny, barw­ny, trój­wy­mia­ro­wy, full za­pa­cho­wo-sma­ko­wo-do­ty­ko­wy wszech­świat, ale wo­lą pła­ski ekran i zgar­bio­ne ple­cy.

Dla­cze­go?

Po­nie­waż da­li się wcią­gnąć.

Po­nie­waż umó­wi­li się sa­mi z so­bą, że to jest fraj­da. Że to jest fraj­da, a to nie jest fraj­da. Ro­zu­miesz?

Za­po­mi­na­ją o bo­żym świe­cie i po­ko­nu­ją ja­kieś nie­ist­nie­ją­ce prze­szko­dy, roz­wią­zu­ją ja­kieś nie­ist­nie­ją­ce pro­ble­my, za­bi­ja­ją ja­kiś nie­ist­nie­ją­cych wro­gów, tra­cą ży­cia, któ­re nie są wca­le żad­ny­mi ży­cia­mi i jesz­cze są go­to­wi za to pła­cić.

Tak to by­ło z Ada­mem i Ewą – za­tra­ci­li się w swo­jej grze i za­po­mnie­li, że to tyl­ko gra.

Za­po­mnie­li, że w każ­dej chwi­li moż­na otwo­rzyć oczy i zo­ba­czyć praw­dzi­wy raj.

A po­tem za­po­mnie­li, że za­po­mnie­li i po­grą­ży­li się w kom­plet­nej nie­świa­do­mo­ści.

Je­śli my­ślisz, że pi­szę ja­kąś no­wą Bi­blię, al­bo An­ty­bi­blię, al­bo książ­kę do po­czy­ta­nia so­bie do po­dusz­ki, to po pro­stu się my­lisz. Obudź się. Otwórz oczy. Ile jesz­cze żyć chcesz stra­cić?!

Ty ma­nia­ku!

WER­SJA DE­MOW skró­cie

Któż z nas nie chciał­by przy­naj­mniej od cza­su do cza­su do­ko­nać w swo­im ży­ciu mniej lub bar­dziej po­waż­nych po­pra­wek, udo­sko­na­leń lub zmian?!

Każ­dy chciał­by. Lub nie­mal każ­dy. No w każ­dym ra­zie wie­lu, bar­dzo wie­lu. A zmian ra­dy­kal­nych? Zmian to­tal­nych? Zmian wy­wra­ca­ją­cych ca­łe na­sze mniej lub le­piej, ale jed­nak po­ukła­da­ne ży­cie "do gó­ry no­ga­mi"? Też by się kil­ku zna­la­zło, praw­da?

Je­steś wśród nich? Masz ocho­tę na ra­dy­kal­nie od­mien­ne po­trak­to­wa­nie sie­bie i swo­je­go Lo­su?

Je­śli tak, to dla Cie­bie jest ta książ­ka. Książ­ka o tym kim je­steś, o tym kim nie je­steś, o tym cze­go chcesz i cze­go nie chcesz, i jesz­cze też o tym co mo­żesz, a cze­go nie mo­żesz.

O po­zna­wa­niu sie­bie jest ta książ­ka i nie­roz­po­zna­wa­niu sie­bie, o za­gu­bie­niu i od­na­le­zie­niu, o cier­pie­niu i za­prze­sta­niu cier­pie­nia.

Ta­ki dro­go­wskaz dla tych, któ­rzy po­szu­ku­ją lub dla tych, któ­rzy na­wet nie wie­dzą, że war­to wy­ru­szyć na po­szu­ki­wa­nie.

To tro­chę ta­ka do­mo­wa ap­tecz­ka dla Two­je­go zmę­czo­ne­go umy­słu. Zio­ło­wa mik­stur­ka dla ro­ze­dr­ga­nej psy­chi­ki. Lek pierw­sze­go rzu­tu dla sko­ła­ta­nej du­szy.

Któż z nas nie chciał­by przy­naj­mniej od cza­su do cza­su prze­ko­nać się sa­me­mu, że zmia­na jest nie tyl­ko moż­li­wa, ale tak­że nie wy­ma­ga­ją­ca wiel­kie­go wy­sił­ku, do­stęp­na, przy­jem­na, trwa­ła i ła­twa? Każ­dy chciał­by. Lub nie­mal każ­dy. A przy­naj­mniej wie­lu.

Sprawdź.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: