Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Życie mrówek - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
23 kwietnia 2018
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Życie mrówek - ebook

 

Mrówka to niezaprzeczenie jedno z najszlachetniejszych, najmiłosierniejszych, najbardziej oddanych, wspaniałomyślnych i altruistycznych wśród stworzeń, które bytują na naszej planecie. Mamy tu do czynienia z rzecząpospolitą wysoce idealną, której my ludzie — niestety — nie znamy, z rzecząpospolitą matek. Aczkolwiek bezpłciowe, są z obowiązku ożywione głębszym i gorętszym poczuciem macierzyństwa, niż właściwe rodzicielki. Nigdzie w przyrodzie nie znajdziecie równie płomiennego uczucia macierzyństwa. Kwoka broni swych kurcząt przed każdym niebezpieczeństwem, ale nie zdradza miłości ku jajom, które znosi. Urwij odwłok mrówce-robotnicy, która stara się uratować kokon, odetnij — jeśli będziesz miał wstrętną odwagę to uczynić — dwie tylne nogi, na czterech nogach, które jej pozostały — robotnica, nie wypuszczając swego drogiego ciężaru i wlokąc swe wnętrzności — gdyż zdolność zachowania życia jest u niej równie niesłychana jak miłość — pójdzie dalej i zginie dopiero wówczas, gdy larwa lub poczwarka, reprezentująca przyszły owad, znajdzie się w schronieniu. W tym heroicznym matriarchacie każdy osobnik z całym oddaniem spełnia swój obowiązek ku pożytkowi wszystkich, jak gdyby społeczeństwo składało się z niego jednego.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7779-470-8
Rozmiar pliku: 7,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Nieraz już pytano mnie, dlaczego nie uzupełniam mej trylogii o owadach żyjących społecznie, której dwie części, a mianowicie Życie pszczół i Życie termitów, zostały przyjęte tak życzliwie. Powstrzymywałem się od tego czas dłuższy. Mrówka wydawała mi się tematem niesympatycznym, niewdzięcznym i zbyt znanym. Byłem zdania, że nie ma pożytku z powtarzania wiadomości o jej inteligencji, pilności, skąpstwie, przewidywaniu, zabiegach życia codziennego i społecznego, słowem wszystkiego tego, o czym najszerszy ogół dowiaduje się zwykle już w szkole podstawowej i co pozostaje w naszej pamięci obok jakichś dat odnoszących się do bitwy pod Termopilami lub zdobycia Jerycha.

Mieszkając przeważnie na wsi, oczywiście nieraz zwracałem uwagę na te tak pospolite owady, a nawet zamykałem je w szklanych pudłach i obserwowałem − co prawda bez żadnego celu i jakiejkolwiek metody − ich pracowite zachowanie, z czego zresztą niewiele mi przyszło.

Potem jednak, powróciwszy jeszcze raz do tego tematu stwierdziłem, że pomimo przekonania, iż wszystko już o nim wiemy, w istocie nie znamy go prawie zupełnie, a ta odrobina wiadomości poucza nas raczej, czego jeszcze mamy się dowiedzieć.

Przede wszystkim poznajemy trudności samego problemu. Istnieje jeden typ roju lub społeczeństwa termitów, istnieje typowa pszczoła, typowy termit, społeczeństw mrówczych jest zaś tyle, ile gatunków tych owadów, tyleż odmiennych rodzajów i sposobów życia. Tu nigdy nie widzi się jasno obiektu, nie wie od czego zacząć. Temat jest zbyt bogaty, zbyt obszerny, wciąż się rozgałęzia i wciąż rozprasza uwagę badacza w rozmaitych kierunkach.

Nie można ustalić jakiegoś typu, który mógłby tworzyć stały ośrodek. Nie można w związku z tym napisać dziejów jednej rodziny czy jednego społeczeństwa, trzeba wciąż pisać roczniki stu najrozmaitszych narodów.

Autor: Karl Eduard Adolph Gerstaecker, 1828-1895; Wilhelm C. H. Peters, 1815- 1883. Naturwissenschaftliche Reise nach Mossambique

A ponadto, już na samym początku człowiek gubi się w literaturze mrówkoznawczej. Jest ona równie obszerna jak literatura pszczołoznawcza, która w zakładzie entomologicznym w Waszyngtonie liczy przeszło dwadzieścia tysięcy kartek. Indeks bibliograficzny, zamieszczony przez Wheelera w końcu jego dzieła pt. Ants (Mrówki), zapełniłby sto trzydzieści stron tej książki. A spis ten, daleki od kompletności, nie uwzględnia prac ogłoszonych w ciągu ostatnich lat.

Trzeba więc ograniczyć się do pewnego zakresu i pozwolić prowadzić się mistrzom po fachu. Nie zatrzymując się na poprzednikach − Arystotelesie, Pliniuszu, Aldrovandim, Swammerdamie, Linneuszu, Williamie Gouldzie, de Geerze i szeregu innych, zwróćmy raczej uwagę na tego, kto jest istotnym ojcem mrówkoznawstwa, a mianowicie − René Antoine Ferchault de Réaumur.

Réaumur jest ojcem dzieci, które go nie znały. Na brulion dzieła Histoire des Fourmis, znaleziony wśród innych jego pośmiertnych rękopisów, zwrócił uwagę Flourens w 1860 r., lecz później zapomniano o tym zupełnie. Odkrył go ponownie w 1925 r. wielki myrmekolog amerykański W. M. Wheeler i ogłosił w Nowym Jorku w roku następnym, zaopatrzywszy tekst francuski w przypisy i przekład angielski. Badania Réaumura, chociaż nie wywarły żadnego wpływu na entomologów ostatniego wieku, zasługują jednak na wzmiankę, gdyż zapoznanie się z nimi jest i pożyteczne, i przyjemne: Réaumur, który liczył trzydzieści dwa lata w chwili śmierci Ludwika XIV, pisze jeszcze językiem wielkiego okresu. Znajdujemy tu w zarodku, a czasami nawet w stanie doskonałego rozwoju zagadnienia, o których, zdawałoby się, pomyślały dopiero czasy ostatnie. Ta mała rozprawka, zresztą nieukończona, która liczy zaledwie setkę stron, stawia myrmekologię na poziomie dążeń jak najbardziej nam współczesnych.

Réaumur rozpoczyna swą Historię mrówek od zburzenia bez liku legend i przesądów od czasów Salomona, świętego Hieronima i wieków średnich, które przeszkadzały należytemu podejściu do tematu. Przede wszystkim poddaje myśl obserwowania mrówek w − tak przez niego zwanych − poudriers (piaseczniczkach), czyli − jak to sam określa − „w butelkach szklanych takich samych, jakich używa się w gabinetach osobliwości, a opatrzonych szyjką prawie równej średnicy co dno”. A więc Réaumur pierwszy podał sposób na sztuczne gniazda, za pomocą których entomologowie dokonali tylu odkryć w czasach późniejszych. Stwierdza on dalej, że jak to wykazały doświadczenia, mrówka może żyć w wilgotnej glebie prawie rok bez pożywienia. Rozumie znaczenie oraz istotę zjawiska lotu weselnego i pierwszy ustalił, że samice mrówek mają skrzydła, które tracą wkrótce po zapłodnieniu, ponadto zbił powszechne wówczas mniemanie, jakoby te narządy wyrastały im dopiero na starość, aby mogły umrzeć z większą godnością. Poprzednik W. Goulda opisuje, w jaki sposób zapłodniona samica zakłada gniazdo. Obserwuje zjawisko składania jaj i przewiduje endosmozę1, która tłumaczy nam tajemnicę ich wzrostu. Opisuje, w jaki sposób larwa przędzie swój kokon, którego ściana „utworzona z wielu warstw nici sklejonych ze sobą jest tak ścisła, że można by ją wziąć za błonę, gdyby się nie wiedziało, jak jest sporządzona”. Nie pomija też wydzielania płynnego pożywienia z wola, co − jak zobaczymy dalej − jest zjawiskiem pierwszorzędnego znaczenia w życiu mrowiska. Réaumur przeczuwa nawet − że tak powiem − fototropizm2, który gra tak ważną rolę w pierwszych przejawach życia, i oprócz kilku mniejszych błędów popełnia tylko jeden większy, uważając termity za gatunek mrówek; błąd ten jednak był w owych czasach nieunikniony, gdyż różnica między termitem i mrówką została ustalona dopiero w końcu XVIII wieku.

Opuśćmy, acz z żalem, entomologów czasów przejściowych. Niestety, muszę się skracać. Opuśćmy Leeuwenhoecka, który badał przeobrażenia mrówki − Latreille’a, który dał podwaliny klasyfikacji tych owadów − Karola Bonneta, który poznał partenogenezę (dzieworództwo) mszyc, czyli bydła mrówczego − opuśćmy wielu innych − i przejdźmy od razu do myrmekologów późniejszych czasów.

Na czele postawmy Piotra Hubera i jego ojca Franciszka, badaczy pszczół, obu obywateli genewskich. Ich współrodak, August Forel, który przecież zna się na tym, gdyż razem z Wasmannem, Wheelerem, Emerym i kilku innymi należy do czołowego hufca myrmekologii − uważa pracę Piotra Hubera, ogłoszoną w 1810 r. pt.: Les Recherches sur les Moeurs des Fourmis indigenes za biblię mrówkoznawstwa. I nie przesadza: jest to dzieło, w którym zestarzała się cokolwiek tylko jego urocza rozwlekłość. Wywołało ono wielkie wrażenie po ukazaniu się i było gwałtownie krytykowane, ścisłe jednak i ogrzane prawie ojcowskim uczuciem obserwacje Hubera nad mrówkami Czarnopopiołowymi, Ryjącymi, Amazonkami − gdyż tak zwano za jego czasów gatunki noszące obecnie naukowe miano Pratensis, Rufibarbis i Polyergus rufescens − ostały się w całości przed zarzutami w ciągu całego wieku. I nic dziwnego, punktem wyjścia dla niego była bowiem zasada, której nigdy nie tracił z oczu i która stała się podstawą entomologii: „Im bardziej pociągają mnie cuda przyrody, tym mniej ma dla mnie uroku chęć przysłaniania ich mgiełkami fantazji”.

Jeśli dzieło Piotra Hubera jest biblią myrmekologii, to praca Augusta Forela o mrówkach szwajcarskich (Les Fourmis de la Suisse) jest jej wierzchołkiem. Drugie wydanie tego dzieła z roku 1920 to prawdziwa encyklopedia wiadomości o mrówkach, która niczego nie pozostawia w cieniu, ma jednak wady wynikające z jego zalet − to znaczy jest zbyt skondensowana. Jest to las, którego całości nie możemy ogarnąć z powodu wielkiej ilości drzew i w którym czytelnik gubi się od razu. Nic nie dorówna ścisłości i pewności spostrzeżeń Forela oraz rozległości i jasności jego erudycji. Nie sposób mówić o mrówkach bez zawdzięczenia mu przynajmniej trzeciej części swych wiadomości. Co prawda, on sam z kolei zawdzięcza dwie trzecie swoich wiadomości innym specjalistom. Ale tak rozwija się nauka, która przerasta zbyt krótkie − niestety − dni życia ludzkiego. Albo − jeśli wolicie − tak rozwija się historia, gdyż myrmekologia jest w gruncie rzeczy historią niezwykłego narodu. Trzeba ją jak każdą historię często dopełniać i pisać na nowo − a dziesięciu istnień ludzkich nie starczyłoby na zebranie tych wiadomości, które posiadamy obecnie, a które są owocem kilkuwiekowej pracy. Z tych niezliczonych drobnych szczególików, na pozór sprzecznych ze sobą i niedających się powiązać, trzeba wysnuć ideę zasadniczą. A naprawdę, łatwiej pokusić się o to, niż to wykonać.

Po Forelu należy wymienić Wasmanna, niemieckiego jezuitę, którego nazwisko spotykamy na każdej karcie myrmekologii. Wasmann zajął się głównie rasami mrówek niewolniczych i poświęcił trzydzieści lat niezwykle trudnym, jak zobaczymy później, badaniom nad pasożytami mrowisk. Jest to nadzwyczajny obserwator, o wyjątkowej cierpliwości i przenikliwości.

Już sam spis dzieł, broszur i artykułów Wasmanna w poważnych czasopismach zająłby przynajmniej dwanaście stron tej książki. Należy jednak wyrazić żal, że w tych razach, kiedy tłumaczenie zjawisk staje się trudne, nad uczonym bierze górę teolog lub kazuista i stara się wyjaśnić wszystko wolą Boga, pojmowanego zbyt po jezuicku.

U Williama Mortona Wheelera, profesora entomologii na uniwersytecie Harvarda, łączy się z nauką i ożywia ją nie teologia, lecz lotna myśl ludzka. Wheeler jest nie tylko obserwatorem równie ścisłym i pilnym, jak Forel i Wasmann, lecz posiada jeszcze umysł niezwykle dalekowidzący i przenikliwy, który pozwala mu z dostrzeżonych faktów wyciągać wnioski ogólne, znacznie głębsze niż wnioski jego kolegów.

Muszę wspomnieć dalej o inżynierze Karolu Janet, którego niezliczone studia, poszukiwania, komunikaty, monografie – ścisłe, dokładne, wykonane bez zarzutu i ozdobione tablicami anatomicznymi, uznanymi za klasyczne, prawie od pół wieku wzbogacają nieustannie nie tylko myrmekologię, lecz również inne gałęzie wiedzy. Jest to jeden z tych wielkich pracowników, którym przyznaje się słuszność dopiero po śmierci.

Nie można też zapomnieć o Włochu Emerym, wielkim klasyfikatorze, który poświęcił się pracy niewdzięcznej i żmudnej, lecz niezbędnej, nad ustaleniem cech większości gatunków mrówek, co pozwala na niezawodne ich określanie. Należy przypuścić, że dobre kolorowe fotografie, odpowiednio powiększone, zastąpią w przyszłości te opisy cech, równie zawodne jak opis osoby umieszczony w paszporcie. Taką samą pracą zajęli się Ernest André i Bondroit. Ernest André jest oprócz tego autorem jedynej monografii popularnej i ogólnie dostępnej. Niestety, obecnie nie ma ona już większej wartości, gdyż ukazała się bez mała pięćdziesiąt lat temu, to jest w tych czasach, kiedy Forel zaledwie zdołał wydać swoje Mrówki Szwajcarii, a Wasmann i Wheeler rozpoczynali dopiero badania. A więc André nie zna jeszcze mrówek hodujących grzyby, nazywa je mrówkami krojącymi liście, i opowiada, że kawałeczkami liści wyściełają one chodniki swych mrowisk. Nieznane mu są również szczególne mrówki szyjące, dalej spostrzeżenia nad wędrownymi Dorylinami, jak również niezwykle ciekawe doświadczenia nad węchem mrówek i ich sposobem orientowania się, nie zna też André sposobu, w jaki samica zakłada gniazdo. Obok tego, acz z pewnymi zastrzeżeniami, snuje on rozczulające fantazje o rzekomych cmentarzach, o kulcie umarłych, pochodach pogrzebowych, sposobie grzebania itp., gdy w rzeczywistości mrówki jak najprędzej starają się usunąć trupy z mrowiska, i jeśli ich nie zjadają − jak to się dzieje u termitów, to tylko dlatego, że nie potrafiłyby ich strawić.

Czas jednak chyba przerwać ten nużący wykaz badaczy. Innych wymienię, jeśli nadarzy się ku temu sposobność, na dalszych kartach tej książki.

Niejeden czytelnik powie może, że setki ludzi, nie pierwszych lepszych przecież, lecz mogących dokonać wielu bardziej pożytecznych rzeczy, straciło tyle czasu i zadało sobie wiele trudu, aby zbadać malutkie tajemnice malutkich zwierzątek. Trzeba jednak pamiętać, że nie ma małych i wielkich zjawisk, gdy chodzi o tajniki życia. Wszystko leży tu na jednej płaszczyźnie, wszystko stoi na jednym poziomie, wszak astronom wykonuje pracę o tym samym znaczeniu, co entomolog.

W nauce nie istnieje żadna hierarchia, nie ma gałęzi nauk pierwszego lub drugiego rzędu, a myrmekologia jest nauką, która obok wielu innych dotyka zagadnień najbardziej subtelnych, najbardziej tragicznych i najbardziej niepokojących. Z pewnych względów najmniejsze nawet mrowisko, skrót naszego istnienia, jest czymś bardziej zaciekawiającym niż olbrzymie kuliste skupienie mgławic, łączące miliony światów tysiąc razy większych od naszego słońca. Poznanie tego mrowiska może pozwoli nam znacznie prędzej i znacznie skuteczniej przeniknąć choć w części myśli Natury i jej tajniki, które przecież zarówno na ziemi jak i na niebie − wszędzie są jednakowe.

Mając się tą sprawą zaciekawić, tak jak na to zasługuje, przypuśćmy, że jest to historia jakiejś rasy praludzkiej, która była na ziemi na wiele milionów lat przed nami. Nic wszakże nie sprzeciwia się temu, że taka rasa istniała, jak również, że za wiele, wiele milionów lat po nas przyjść może jakaś rasa od naszej odmienna. W nieskończoności wieków przeszłość, przyszłość to pojęcia równoznaczne.

1 Endosmoza − przesiąkanie płynu rzadszego do gęstszego przez błonę.

2 Fototropizm − wzrost w kierunku światła to fototropizm dodatni.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: