Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Żyj pozytywnie ze Skalską - ebook

Data wydania:
31 października 2018
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Żyj pozytywnie ze Skalską - ebook

Czego brakuje tej chwili?

Niczego. Jest pięknie.

Pozytywne życie to wybór!


Gdy życie płynie gładko i leniwie, nawet nie zdajemy sobie sprawy z własnego potencjału. Nie musimy wtedy przekraczać granic, szukać rozwiązań, sprawdzać swojej odwagi. Jednak gdy okoliczności nas do tego sprowokują, zawsze potrafimy uruchomić własną moc.

Nie wiesz, jak to zrobić? Zaufaj Dagmarze Skalskiej!

Dagmara porwała już setki tysięcy kobiet. Poradziła sobie z największymi życiowymi kryzysami. Pokazała, że można być szczęśliwym w każdej sytuacji. Jej historia jest dowodem na to, że jeśli w życiu nie da się zmienić niektórych warunków, najlepiej zmodyfikować nastawienie do nich, a wówczas zachowasz wolność, radość i szczęście.

Działaj pozytywnie i zbuduj pozytywne życie!

Miałam dwadzieścia siedem lat, gdy zmarł mój ukochany mąż, straciłam wszystkie pieniądze, bank zabrał mi dom, a ja ze złamanym sercem zaczynałam życie od nowa. Zrozumiałam wtedy, co oznacza popularne powiedzenie: „Co cię nie zabije, to cię wzmocni”. Każda sytuacja, z którą przyszło mi się skonfrontować, uświadamiała mi głębiej, że nie muszę się bać, że mogę sobie zaufać, uwolnić się od bólu i działać, realizując swoje marzenia.

Dagmara Skalska

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8053-447-6
Rozmiar pliku: 4,9 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1 Metoda

Zaufaj chwili,
a to sprawi, że
radość rozkwitnie!

Miałam zamknięte oczy. „Jedyne, co mi teraz pozostaje, to zaufać… Nie mogę kontrolować tej sytuacji” – pojawiło się w moim umyśle. Czułam pęd powietrza, które wdzierało się pod kask. Motocykl zwinnie i szybko wymijał samochody. „Wspaniale, tylko to nie ja go prowadzę!” – pomyślałam i zacisnęłam dłonie na brzuchu mężczyzny, który nadawał bieg całej sytuacji. Przysunęłam się bliżej i objęłam go mocniej nogami. Wzięłam głęboki wdech i z wydechem odpuściłam wszystko: „Gdybym teraz miała umrzeć, to umarłabym szczęśliwa”. Nad głową zobaczyłam swojego nauczyciela, zaczęłam medytować. W moim sercu wybrzmiały jego słowa:

Ciesz się każdą chwilą i dziel się tym!
Życz każdemu tego szczęścia.
Wszystko jest prezentem.
Z przestrzeni płynie do ciebie,
od ciebie płynie do innych ludzi!¹

Motocykl zawył i przyśpieszył. Zaczęłam śmiać się w głos. Mój towarzysz zrobił to samo. Poczułam pewność, że właśnie na tym polega szczęście!

• Szczęście jest aktywną obecnością w tym, co się wydarza.

• Szczęście ma zapach wolności i świeżości.

• Szczęście możesz poczuć w każdej komórce ciała.

• Szczęście zapiera ci dech w piersiach.

• Szczęście to coś, czym spontanicznie dzielisz się z innymi.

Choć jest to niezwykle trudne, to, aby poczuć szczęście, trzeba (pomimo naszej niezgody, lęku czy oceny)

zaufać i być obecnym w tym,
co wydarza się teraz.

Czy i tobie udało się doświadczyć chwili, w której postanowiłaś odpuścić kontrolę? Czy zdarzył ci się moment, gdy życie tak cię zaskoczyło swoją nieprzewidywalnością, że wzięłaś głęboki wdech i z wydechem powiedziałaś: „Odpuszczam, niech się dzieje, co chce!”, a następnie poczułaś wielką ulgę i po twoich policzkach popłynęły łzy szczęścia i wolności? Mnie przytrafiło się to kilka razy.

Były to zawsze momenty tak intensywne, że zostawiały ślad w moim umyśle. Jednego jestem pewna: prowadziły mnie we właściwym kierunku. Nigdy później nie musiałam kwestionować decyzji, które naturalnie wyłoniły się z tych chwil. Zaufałam im. Czas pokazał, że to był dobry wybór.

Pierwszy raz rozpłakałam się w ten znaczący sposób, gdy wypuszczałam z dłoni kartki, na których spisany był pięcioletni plan strategiczny spółki prowadzonej przeze mnie i mojego męża. Znalazłam je w biurku, kiedy sprzątałam mieszkanie po jego nagłej śmierci. Firma już nie istniała, a ja musiałam opuścić dom, który przechodził na własność banku. Siedziałam na podłodze z plikiem obecnie nic nieznaczących papierków. „Jakie to dziwne!” – pomyślałam, przypominając sobie, z jakim rozmachem i jaką ekscytacją planowaliśmy przyszłość. Gdy Tomek żył, wydawało mi się, iż mogę kontrolować swoje życie i mam wpływ na to, co się wydarzy. Mój umysł wciąż szukał rozwiązań. Wędrował w przyszłość, planując, co jeszcze możemy zrobić, jaką terapię wypróbować. Mój przyjaciel Olek często mawiał, że nie zna drugiej osoby z tyloma planami awaryjnymi. Zawsze starałam się mieć w zanadrzu kilka możliwych scenariuszy – to dawało mi poczucie bezpieczeństwa.

Czy czułam się szczęśliwa? Oczywiście, ale tylko wtedy, gdy życie realizowało plan strategiczny, który dla niego napisałam. Gdy jednak odważyło się na odrobinę wolności, czułam złość, niepewność lub zawód. Z powodu rozczarowania, jakiego doświadczyłam, moje życie zyskało nowy wymiar.

Powoli docierało do mnie, że…

przyszłość jest iluzją.

Zależy od wielu czynników, na które nie zawsze mamy wpływ. W tamtym czasie moje życie wzbogaciło się o nowy sens: cieszenie się chwilą. Wcześniej byłam tak skupiona na sobie, że nawet nie zauważyłam, iż życie mnie omija. Przez wiele lat mój wzrok uparcie skierowany był ku przyszłości – ku temu, co chciałam osiągnąć, zdobyć, zgromadzić.

Zawsze byłam osobą radosną i optymistyczną, jednak teraz rozumiem, że przed tym doświadczeniem nie żyłam w pełni. Zostawiałam sobie „prawdziwy zachwyt” na bardziej spektakularne okazje niż codzienność. Gdy te specjalne sytuacje wreszcie nadchodziły (najczęściej pod postacią zrealizowanych celów, wspaniale poprowadzonego szkolenia, wydania nowej książki, zakupu domu…), ku mojemu zdziwieniu wcale nie rozpierała mnie spontaniczna, nieokiełznana radość. Dlaczego? Bo poszukiwałam już kolejnego szczytu do zdobycia. Wewnętrzne napięcie odpuściłam dopiero wtedy, gdy zrozumiałam, że w istocie

nie mam nic do zdobycia,
mogę za to wszystko stracić.

„Jeśli życie to odcinek, w którym start oznacza chwilę narodzin, a meta to chwila śmierci, czy opłaca nam się biec?” – to filozoficzne pytanie zadał kiedyś mój mąż swoim studentom. Wybrzmiało ono z pełną mocą dopiero wtedy, gdy dotarł za szybko do mety…

Dzisiaj ja sama często zadaję identyczne pytanie swoim czytelnikom, kiedy widzę, że znacząco przekroczyli prędkość… Spotkanie z tobą na kartach książki lub na warsztatach jest jedyną sytuacją, gdy świadomie włączam swój „wewnętrzny radar kontrolny”. Czuję się bowiem odpowiedzialna za przypomnienie ci, jak wiele masz do stracenia. Swoje życie! I choć mój nauczyciel często mawia:

Śmierć nie jest problemem.
Prawdziwym problemem jest życie bez sensu²,

zawsze się obawiam, że zbyt szybka śmierć nie pozwoli niektórym tego sensu odszukać.

Może to dobra chwila na zadanie ci trzech ważnych pytań? Jeśli czujesz, że to właściwy moment na odpowiedź, weź w dłoń długopis i uzupełnij puste miejsca.

Po co żyję? Co stanowi sens mojego życia?

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

Które działania wydają mi się sensowne?

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

W co warto angażować życiową energię?

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

POZYTYWNE
MYŚLENIE

Nie myśl, że powinnaś być gdzie indziej. Jesteś dokładnie tam, gdzie powinnaś. Jesteś tutaj, bo jest ci to potrzebne. Bo właśnie teraz i właśnie w tej sytuacji możesz coś odkryć, zobaczyć, przeżyć, zrozumieć.

Nie myśl, że musisz być pierwsza. Możesz być druga albo trzecia, jeśli dzięki temu zyskasz przestrzeń na to, co ważne. Czasami pozycja za podium pozwala nam wygrać życie, bliskość, przyjaźń, czas, energię, wolność!

Nie myśl, że czegoś ci brakuje. Jesteś kompletna. Nie musisz być taka jak inni, możesz być inna. „Inna” nie znaczy „gorsza”. „Inna” oznacza „interesująca, prawdziwa, autentyczna”. Kiedy jesteś naturalna, zyskujesz rozluźnienie w umyśle, a to podstawa wewnętrznej radości.

Nie myśl, że masz coś do osiągnięcia. Wszystko na świecie przemija. To, co z nami pozostaje, to wrażenia w umyśle. Nie musisz więc niczego osiągać, możesz za to doświadczać, dzielić się, wspierać, rozumieć.

Nie musisz nikomu nic udowadniać. Nie ma nic do udowodnienia. Jeśli sobie zaufasz, zrozumiesz, że najważniejsze jest to, abyś była szczera wobec siebie. Próby samooszukiwania zawsze skutkują pomieszaniem. Nie prowadź ze sobą gierek w rodzaju: „To się opłaca”, „Tak powinnam się zachować”, „Co warto powiedzieć?”. Mów, myśl i działaj w zgodzie ze sobą, a poczujesz spokój.

Wewnętrzna radość płynie z bycia naturalnym, z rozluźnienia i zaufania.

Masz wszystko, czego potrzebujesz. Weź głęboki wdech i wraz z wydechem uwolnij się od napięcia i presji.

Wróć do siebie.

Drugi raz łzy odpuszczenia popłynęły po moich policzkach wtedy, gdy stanęłam przed ważnym wyborem. Kilka miesięcy odkładałam podjęcie decyzji, bo czułam, że zależy od niej moja przyszłość. Nie byłam w stanie wybrać między dwiema równie istotnymi dla mnie wartościami: bliskością i wolnością. Naprawdę spalało mnie to od środka! Pewnego dnia sprzątałam mieszkanie i usiadłam na chwilę, żeby odpocząć. Byłam bardzo zmęczona warunkami, które – jak mi się zdawało – z całą mocą na mnie napierały, by wymusić odpowiedź. W jednej chwili poczułam, że z moich oczu płyną łzy, a w klatce piersiowej powiększa się przestrzeń. Wreszcie mogłam nabrać powietrza! Odetchnęłam z ulgą i zaczęłam spontanicznie się śmiać.

Płakałam i śmiałam się jednocześnie. Czułam ulgę! Wiedziałam, że choć nie użyłam do tego intelektu, w tej sekundzie decyzja została podjęta. Wyłoniła się naturalnie z mojego wnętrza. Dokładnie w chwili, gdy do niej dojrzałam. Wiem, że podobne wyznanie wymaga wznioślejszej oprawy… Stałam jednak pośród rozrzuconych przedmiotów i trzymałam w dłoni rurę od odkurzacza, a z mojej piersi wyrwało się: „Nigdy nie zrezygnuję z wolności! Bez niej się uduszę! Jeśli ktoś tego ode mnie wymaga, to znaczy, że nie jest w stanie mnie zaakceptować, po prostu mnie nie kocha”. Wolność do realizowania siebie, swoboda decydowania, co jest dla mnie ważne, a co nie, możliwość działania w zgodzie ze sobą, prawo do szczęścia to dla mnie wartości nadrzędne. „Teraz niech się dzieje, co chce, zgodzę się na każde rozwiązanie” – pomyślałam. Byłam bardzo poruszona. Usiadłam na pufie i zadzwoniłam do mamy, aby podziękować jej za to, że była moim pierwszym nauczycielem wolności.

W tamtej chwili podjęłam świadomą decyzję, jak chcę żyć. Wahałam się tylko przez moment i była to rozterka podyktowana pomieszaniem. Na kilka miesięcy uwierzyłam, że miłość jest tym samym co przywiązanie. Nie jest. Gdy kochasz, życzysz drugiej osobie szczęścia. Nie starasz się zatem z egoistycznych pobudek ograniczyć tego, co dla niej ważne. Choć decyzja ta kosztowała mnie chwilowy rozpad relacji, wiedziałam, że długofalowo przyniesie dobre skutki – wolność pozwoli mi rozwijać potencjał i w pełni dzielić się nim z innymi. Zgodziłam się więc, by coś, co nie miało przyszłości, odeszło. Wówczas odzyskałam coś cenniejszego: siebie. Później już nigdy więcej nie musiałam przez to przechodzić. Zrozumiałam, co jest dla mnie w życiu najważniejsze. Mogłam poczuć, co jest bliżej mojej natury. Zaufałam sobie…

Ten, kto spoczywa w swym centrum,
zadziała właściwie, gdy sytuacja dojrzeje³.

Widziałam jednak wiele kobiet otumanionych ideą romantycznej miłości, które straciły zaufanie do tego, co dla nich ważne, i zrezygnowały z wolności na rzecz sentymentalnych obrazków (chwil omdlenia w umięśnionych ramionach, wzniosłych momentów poświęcenia w imię świętej przysięgi, prób ratowania desperata pragnącego pozostać nieszczęśliwym…). Widziałam wielu mężczyzn owładniętych żądzą sukcesu, których sukces ominął i którzy stracili zaufanie do własnych zdolności. Widziałam wiele matek, które straciły zaufanie do swojej intuicji i uwierzyły, że ktoś inny wie lepiej, co jest dobre dla ich dzieci. Widziałam wielu ojców, którzy wyparli podstawowy instynkt ochrony rodziny, a później cierpieli, bo stracili zaufanie do własnej siły.

Czy i tobie zdarzyło się stracić zaufanie do samej siebie? Czy jesteś gotowa, by przyjrzeć się tej sprawie? Jeśli tak, odpowiedz na poniższe pytania.

Czy często kwestionuję własne wybory? W jakich sytuacjach tracę poczucie pewności?

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

Bez jakiej wartości nie wyobrażam sobie życia, bez jakiej nie mogłabym oddychać? Czy często z niej rezygnuję?

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

POZYTYWNE
MYŚLENIE

Nie myśl, że jesteś niewłaściwa, słaba, że czegoś ci brakuje. Skup uwagę na tym, co wokół ciebie dobre, na tym, co w tobie silne i pełne mocy. Spójrz na własną historię!

Popatrz teraz na siebie i pomyśl: „Jestem tutaj, bo stawiłam czoła wielu trudnościom. Jestem taka, jaka jestem, bo podniosłam się z wielu upadków”. Jesteś silna. Nie wstydź się siebie, nie zajmuj się tym, co mają lub mówią inni.

Ty jesteś sobą i masz własną ścieżkę. Ta ścieżka doprowadzi cię do szczęścia i to będzie twoje szczęście. Nie wkładaj samej siebie do ciasnego pudełka koncepcji na temat tego, kim powinnaś być. Chodzi raczej o to, abyś się rozluźniła i poczuła, że jesteś wystarczająca. Abyś poznała siebie i zaufała, że masz dość mądrości, by poradzić sobie z każdą sytuacją.

Wiem, że tak jest. Drzemie w tobie siła, o której nie masz pojęcia, póki nie musisz jej użyć.

W moim życiu było dużo trudnych momentów, traciłam to, co cenne, pracowałam z wewnętrznym bólem i żalem, zaczynałam od nowa, spotykałam się z tym, czego naprawdę się bałam, doświadczałam rozczarowania. I wiesz co? Zawsze gdy wydawało mi się, iż tym razem to już za dużo, przekonywałam się, że to nieprawda.

Odkrywałam, że mogę przejść przez każdą z ekstremalnie trudnych sytuacji. Otrzymywałam dostęp do siły pozwalającej mi to uczynić. Robiłam, co było konieczne, i nie myślałam o tym, że to zbyt trudne. Jeżeli i ty to zrobisz, jeśli zmierzysz się z czymś, co przekracza twoje wewnętrzne granice, ta sytuacja trwale cię zmieni.

Kochana, potrafimy sobie poradzić, gdy naprawdę chcemy! Dlatego po prostu zaufaj pomimo wszystko. Weź głęboki wdech, a z wydechem pozwól, by wszelkie wątpliwości odpłynęły. Nie bój się, bo szczęście jest stanem umysłu. Zależy więc od twojego nastawienia. Jeśli nie będziesz chciała, nie stracisz szczęścia dlatego, że twój partner odejdzie, szef cię zwolni czy wydarzy się coś innego niezgodnego z twoimi oczekiwaniami.

Nawet jeśli przez chwilę będzie trudno i będzie trzeba uwolnić się od przywiązania, gniewu lub jakiejkolwiek innej emocji – twoje szczęście wróci.

Emocje przemijają, decyzje tworzą twoją przyszłość.

Trzeci raz poczułam, jak uwalniające może być odpuszczenie kontroli, gdy jedna z bliskich osób zaczęła mnie szantażować. W życiu bym się tego nie spodziewała! Wydawało mi się, że w tej relacji mogę się rozluźnić, zaufać bez potrzeby kontrolowania czegokolwiek. Tak bardzo ufałam, że nie zauważyłam momentu, w którym ta osoba zaczęła się zachowywać nieco podejrzanie. Choć wielu ludzi ostrzegało mnie, że sytuacja budzi wątpliwości, ja ich nie miałam. Do chwili, w której odczytałam szokującą wiadomość. Tego dnia zorientowałam się, że straciłam coś istotnego. Chociaż wisiała nade mną groźba utraty kilku dóbr materialnych, najbardziej bolała mnie utrata przyjaciela.

Nieprzyjemna sytuacja trwała przez cały kolejny miesiąc, a ja czułam, jak tracę energię. W końcu coś we mnie pękło. Wracałam ze spotkania i na środku ulicy Marszałkowskiej zauważyłam, że spod moich okularów wypływają łzy. Wyciągnęłam telefon i napisałam wiadomość: „Zabierz wszystko, nie będę tracić więcej energii na tę historię. Dziękuję za lekcję odpuszczania przywiązania. Mam dość mądrości, by sobie poradzić. Bądź szczęśliwy!”. Ogarnęła mnie nieopisana radość. Jakie to szczęście, że możemy doświadczyć tych wszystkich kłopotów, które rozpuszczają nasze wyobrażenia, sztywne koncepcje i uwiązania. Znowu poczułam wolność w trzewiach! Puszczając kontrolę, zyskałam coś cenniejszego – energię, by ponownie cieszyć się chwilą. Dopóki kombinowałam, starałam się zabezpieczyć i przewidywałam kolejne posunięcia mojego przyjaciela, dopóty kierowałam uwagę w przyszłość. Ta oczywiście była nieznana (i nie zależała ode mnie). Myślałam: „Jak on się zachowa?”, „Jak mogę się zabezpieczyć?”, co wywoływało lęk. Tak właśnie otrzymałam kolejną lekcję mówiącą o tym, że brak zaufania wywołuje wewnętrzne napięcie.

Oczekiwania i obawy wskazują na ociężałość umysłu.
Są znakiem, że nie spoczywamy w chwili⁴.

Przecież już wcześniej się przekonałam, że obawy i lęki nie mają wystarczającej siły, by mnie zatrzymać. Gdy bowiem zapytam siebie: „Co najgorszego może się wydarzyć w tej sytuacji?”, najczęściej odkrywam, iż w najczarniejszym scenariuszu utracę coś, do czego jestem przywiązana. To jednak nie oznacza, że moje życie się skończy! W najgorszym razie zacznę je od nowa.

Jak pokazuje doświadczenie, w wielu przypadkach jest to szansa! Potrzebujemy tylko zaufania do siebie i wiary w to, że chwila, w której tracimy coś, co wydawało nam się ważne, stanowi początek kolejnego rozdziału naszego życia. To nie koniec! Nadal możemy cieszyć się zdarzeniami. Najważniejsze to uwolnić się od oceniania (czy to jest dobre, czy też złe) i od oczekiwań (czy to jest właściwe, czy może niewłaściwe). Utrata czegoś nie oznacza, że nie możemy być szczęśliwi.

Jeśli świadomie spoczywamy we wszystkim,
co się wydarza, nie ma chwili,
która nie prowadziłaby nas naprzód⁵.2 Metoda

Spoczywaj w tym,
co się wydarza,
a zaobserwujesz,
że wszystko przemija.

Mój nauczyciel nauczył mnie spoczywania we wszystkim, co się wydarza. Ta zdolność pozwoliła mi zaakceptować przegrywanie, upadanie, cierpienie. Dzięki niej zauważyłam, że wszystkie stany, których doświadczamy w trakcie życia, trwają

dłuższą lub krótszą
(jednak wciąż tylko) chwilę.

Mogłam się przekonać, iż emocje – żal, tęsknota, ból, gniew, smutek, ale także radość, satysfakcja, podniecenie, ekscytacja, duma – są zmienne. Praktykując spoczywanie, zaobserwowałam, że emocje, zjawiska, sytuacje odpływają niezależnie od tego, czy chcę je zachować, czy też nie.

Podam ci przykład z mojego życia. Jak zapewne się domyślasz, pragnęłam ze wszystkich sił zachować relację z Tomkiem. Moje chcenie nie odniosło jednak rezultatu, nasze małżeństwo przeminęło. Zamiast radości i bliskości, które trwały osiem lat, pojawiły się ból i tęsknota, które (na szczęście) pozostały ze mną znacznie krócej. Dzisiaj moje serce znów może kochać, a żal i tęsknota za tym, co utraciłam, zupełnie się rozpuściły.

Dzięki metodzie spoczywania również twój umysł się rozluźni i będziesz mogła czerpać radość z życia nawet wtedy…

• gdy coś wydarzy się nie po twojej myśli,

• gdy życie zaskoczy cię nagłym zwrotem akcji,

• gdy coś stracisz i będziesz zaczynać od nowa.

Nim zaczęłam trenować spoczywanie, mój umysł…

…jak dziki koń podążał za każdą chwilową emocją. Niewytrenowany umysł przypomina kapryśne dziecko, które na zmianę płacze i się śmieje. Nie sposób nad nim zapanować! Jesteśmy targani zmiennymi nastrojami i często nawet nie rozumiemy przyczyny złego samopoczucia. Przyzwyczailiśmy się jednak do własnej niewiedzy i zamiast chwili refleksji („O co mi tak naprawdę chodzi?” lub „To za moment przeminie”) wybieramy najrozmaitsze samousprawiedliwienia („Wstałam lewą nogą”, „Mam dzisiaj muchy w nosie”, „O, ciśnienie spadło…”).

Jest taka buddyjska opowieść, która dobrze ilustruje ten stan. Jeździec pędzi na koniu. Przechodzień pyta go: „Dokąd tak pędzisz?”, a on odpowiada: „Nie wiem, zapytaj konia!”. Codziennie nasza uwaga podąża za pędzącymi emocjami i myślami. Nasz umysł poddany wielu bodźcom galopuje jak dziki koń! Dokąd prowadzą nas własne myśli? Nie wiemy. Reagujemy pod wpływem chwilowych emocji. Jakie skutki to przyniesie? Nie zastanawiamy się nad tym. Nasze życie przypomina automat: bodziec–reakcja, w którym myśl stanowi bodziec, a emocja reakcję. Mój nauczyciel często powtarza: „To, co rano pomyślisz, w południe powiesz, a wieczorem zrobisz”. Rezultaty naszych działań stworzą naszą przyszłość…

Ponieważ nie rozumiemy własnego umysłu, jesteśmy dla siebie nieprzewidywalni, a przez to sobie nie ufamy! Chyba zgodzisz się ze mną, że trudno ufać komuś, kto nie panuje nad swoim umysłem! Pomyśl, proszę: czy mogłabyś zaufać partnerowi, gdyby codziennie rano wyznawał ci miłość, a wieczorem zmieniał zdanie i mówił: „Dla mnie mogłabyś nie istnieć”? Albo gdyby jak dziecko śmiał się do rozpuku, a dziesięć minut później urządzał ci dramatyczną scenę płaczu? Jestem pewna, że pomyślałabyś: „Cóż za niedojrzałość emocjonalna…”.

Bez zaufania do siebie, do innych, do świata nie jesteśmy w stanie się rozluźnić. Odczuwamy potrzebę kontrolowania i sprawdzania, a te nawyki skutecznie odciągają nasz wzrok od chwili obecnej. Lęk i wewnętrzne napięcie zabierają nam zdolność cieszenia się zdarzeniami, ludźmi, codziennością. Mówiąc wprost: brak zaufania zabiera nam szczęście.

Nie chcemy tego, prawda? Chcemy być szczęśliwe, cieszyć się życiem i otwierać na innych – dlatego budujmy zaufanie! Już teraz, gdy czytasz te słowa, wyraź dwa proste życzenia:

1. Będę akceptować przemijalność własnych emocji.

2. Odważnie spoczywam w swoich emocjach. Nie uciekam!

Podejmuję decyzję, że akceptuję przemijalność emocji! Ten wybór wydaje się logiczny, prawda? Przede wszystkim dlatego, że – jak już wiesz – naturą emocji jest zmienność i chwilowość. Udawanie, że emocje czy nastroje są czymś stałym, byłoby samooszukiwaniem. Nie wiem, jak ty, ale ja już wyrosłam z prób okłamywania samej siebie. Zobaczyłam, że prowadzi to do cierpienia, dlatego teraz…

chcę być ze sobą szczera.

Mówię więc sobie szczerze: próba zatrzymania emocji to zwyczajna strata mojego (tak cennego) czasu! Niektórzy próbują to zrobić i w absurdalny sposób planują: „O, czuję radość! Teraz muszę zrobić wszystko, aby jej nie stracić! Nie mogę pozwolić na to, by mój stan się zmienił”. Próbując zabezpieczać radość przed ewentualnymi zagrożeniami, doprowadzają do sytuacji, w której zaczynają czuć lęk i dojmującą potrzebę kontroli… Zabawne, prawda?

Ty jednak możesz zdecydować, że będziesz akceptować przemijalność każdej emocji, i pomyśleć: „Czuję teraz radość, to wspaniałe! Nie przywiązuję się jednak do tej emocji. Gdy się zmieni, będę obserwować nową emocję. Każdy stan jest dobry do tego, by w nim spoczywać i trenować umysł”. Nie musisz gonić za emocjami ani stawać się nimi. Zauważ, że istnieje znacząca różnica między stanem, w którym jesteśmy zalani gniewem (i emocja wypełnia nas od stóp po czubek głowy), a stanem, w którym stwierdzamy: ta sytuacja wywołuje mój gniew, ponieważ nie mam zgody na takie zachowanie. Wtedy możesz swój gniew obejrzeć i powiedzieć: „Czuję, że mój gniew ulokował się w brzuchu i teraz podpowiada mi, bym wypowiedziała kilka niecenzuralnych słów pod jego adresem. Odzyskuję wtedy kontrolę nad sytuacją i mogę zdecydować, czy chcę zaatakować, czy na przykład pójdę pobiegać w lesie, bo chcę jeszcze pooglądać swoją własną niezgodę. Chcę zyskać na czasie i zapytać samą siebie, czy nie mam zgody na to, co wydarza się w moim życiu z powodu tego, że moje nastawienie nie jest właściwe (i wszystkich oceniam), czy też zdecydowanie nadszedł czas, by zmienić warunki (bo są dla mnie toksyczne i duszę się w nich)”. Takie nastawienie wspiera cię i rozwija.

Bądź więc uważna! Istnieje różnica między stanem akceptacji a rezygnacją. Nie chodzi tutaj o stan, w którym rzekomo akceptujesz swój gniew i dlatego… atakujesz wszystkich wokół, chodzisz jak tykająca bomba czy szukasz powodu, aby ten gniew rozładować. Taka postawa oznacza, że poddałaś się gniewowi (zrezygnowałaś) – gniew niepostrzeżenie przejął kontrolę nad twoim umysłem i próbuje go zatruć, podszeptując działania, pomysły i wybory, które zaszkodzą zarówno tobie, jak i ludziom wokół ciebie. Nie daj się zwieść! Pod wpływem gniewu zaczynasz krzywdzić innych, stajesz się agresywna i nieprzyjemna. Akceptowanie nie oznacza bierności, rezygnacji, poddania się. Zawiera w sobie nastawienie: „Odczuwam teraz gniew, nie będę tego wypierać, udawać, że on nie istnieje, ani tłumić emocji, uśmiechając się fałszywie do wszystkich. Przejrzyście rozpoznaję swój stan i nie zaciemniam faktów. Wiem, że właśnie odczuwam gniew”, nie ma tu jednak zgody na agresję…

Człowiek mądry nigdy nie traktuje swych „jazd”
na tyle poważnie, żeby przejęły nad nim kontrolę⁶.

Jako „akceptująca ty” możesz w chwili emocjonalnego uniesienia podjąć kroki, które mają na celu bezpieczne uwolnienie się od gniewu. Wziąć poduszkę do medytacji, usiąść na niej i przez pięć minut koncentrować całą uwagę na oddechu, spoczywając w tym, co się wydarza, i pozwalając, by nieproszony gniew opuścił ciało i umysł. Jestem pewna, że gdy zaprosisz go do oddychania, medytacji, relaksacji lub zaprowadzisz do parku na dziesięciominutowy spacer, twój towarzysz gniew szybko uzna, iż jesteś niezwykle nudną osobą i nie znajdzie w tobie kompana do bijatyki, awantury czy uszczypliwości. Gniew nie zaprzyjaźnia się z kimś, kto ma w sobie spokój i równowagę. Zdecydowanie woli ludzi niestabilnych, pobudliwych, łatwo się rozpraszających. Akceptując emocje, możemy zatem głęboko odetchnąć, przestać walczyć same ze sobą i z tym, co nieuniknione. Możesz przyznać, że doświadczasz smutku, gniewu, zazdrości, dumy, jednak to ty decydujesz, co robisz z tymi emocjami.

Jako ludzie będziemy doświadczać emocji – to naturalna część naszego życia. Jednak jako ludzie świadomi możemy w każdej chwili zdecydować o tym, jakie działania podejmujemy. Nie musimy robić wszystkiego, co emocje nam podpowiadają… Rzadko kiedy działanie w afekcie rodzi dobre owoce.

Kiedy więc poczujesz, że narastają w tobie trudne emocje, wykorzystaj sposób, który wiele razy pozwolił mi przejąć kontrolę nad nieprzewidywalnymi wybuchami. Dzięki tej prostej praktyce nie raz udało mi się zachować twarz i dobry styl.

To proste! Usiądź wygodnie i zacznij obserwować swój oddech. Podejmij decyzję, że przez pięć minut posiedzisz w ciszy i nie będziesz robiła nic poza wdychaniem i wydychaniem powietrza. Możesz skupić uwagę na brzuchu, który za sprawą wdychanego powietrza pompuje się jak balonik. Jeśli chcesz, połóż się na wznak na łóżku lub podłodze, umieść na brzuchu książkę i skup uwagę na tym, jak podczas wdechu unosi się ona wraz z twoim brzuchem (na wysokość około sześciu centymetrów), a podczas wydechu opada. Ta praktyka – wykonywana systematycznie i zawsze wtedy, gdy pojawiają się silne odczucia – pozwoli ci stworzyć nowy nawyk w umyśle. Zmienisz sposób reagowania, gdy pojawiają się emocje. Jak często powtarza mój nauczyciel:

Nasza jedyna szansa na polepszenie własnej karmy
polega na przejęciu odpowiedzialności za własne
działania i świadomym zatamowaniu strumienia
złych nawyków. Tylko w ten sposób będziemy
mogli wydostać się stopniowo z bolesnych
zakamarków istnienia⁷.

Jeżeli jesteś gotowa, zapisz poniżej, które nawyki ci szkodzą. Przyjrzyj się swoim nawykom myślowym, ale także reakcjom emocjonalnym. Może masz tendencję do umniejszania siebie, a może wciąż oceniasz innych? Albo nawykowo zaczęłaś oczekiwać niemożliwego?

Lista nawyków, które mi szkodzą (do zapamiętania i zmiany!)

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

POZYTYWNE
MYŚLENIE

Nie oceniaj siebie ani swojego życia. Idź. Ja nie zgadzałam się na wiele rzeczy, które się wydarzyły. Czy życie wzięło to pod uwagę? Nie. Całe szczęście, bo inaczej nigdy nie znalazłabym się w punkcie, w którym jestem.

Czy zawsze lubię swoje życie? Nie muszę. Jak to? Otóż nasze lubienie i nielubienie nie zawsze są kluczowe. Czasami ważniejsza jest mądrość. Zdecydowanie jestem jej fanką. Nie chodzi mi o inteligencję. Mam na myśli brak myśli. Mądrość, która tkwi tak głęboko w tobie, że nie musisz myśleć, by wiedzieć, co robić. Po prostu wiesz. Jest to „wiedzenie” intuicyjne.

Taka mądrość rodzi się z doświadczenia. Możesz ją wykuć w sobie, mierząc się z trudnościami. Jak wojownik. Dlatego jestem wdzięczna, że życie nie zaspokaja moich zachcianek, lecz podsuwa to, co mi potrzebne.

Wdech, wydech… Ufam.

POZYTYWNE
MYŚLENIE

Możesz odpuścić…

• Chociaż w twojej głowie wciąż pojawia się nacisk, że jeśli przestaniesz, to świat się zawali, a wszyscy wokół odwodnią się z powodu wylanych łez – możesz odpuścić.

• Chociaż wydaje ci się, że bez twojego działania świat przestanie istnieć, bo to dzięki tobie wszystko się kręci – możesz odpuścić.

• Chociaż masz poczucie, że to ty utrzymujesz porządek i ład we wszechświecie – możesz odpuścić.

• Chociaż jesteś przekonana, że bez ciebie inni nie dadzą rady – możesz odpuścić.

Możesz zniknąć na chwilę tylko po to, by sprawdzić, jak toczy się życie bez twojej aktywności. Zdziwisz się, że wszyscy przeżyli, a słońce nadal wschodzi…

Kiedy pozwalam sobie na odpuszczenie, doświadczam wolności.

Chociaż wydaje się, że przecież muszę, często odkrywam, że to tylko moje przekonanie. Cieszę się widokiem bliskich, którzy wcale nie są ode mnie uzależnieni. Potrafią sobie świetnie radzić, gdy mnie nie ma. Cieszę się poczuciem, że to ja nadaję rytm mojemu życiu. To ja dodaję gazu i rozpędzam życie lub też wciskam hamulec i je zatrzymuję. Cudowne doświadczenie! Odczuwam ulgę, wiedząc, że świat się nie skończy, kiedy przestanę dźwigać go na swoich barkach.

Dzięki temu zamieniam „muszę” na „chcę” oraz „mogę”.

Spróbowałaś kiedyś?

Teraz wyraź drugie życzenie: w sposób nieustraszony spoczywam w swoich emocjach, nie uciekam! Pomyśl, proszę: czy możesz podjąć mądrą decyzję, gdy znajdujesz się w oku emocjonalnego cyklonu? Czy możesz z całą pewnością powiedzieć: „Poradzę sobie z tą sytuacją”, kiedy nie jesteś pewna, czy potrafisz poradzić sobie z własną złością? Czy możesz podnieść się z życiowego upadku, jeśli nie umiesz przez pięć minut wytrwać w smuteczku czy żalu?

Jak możesz spoczywać w tym, co się wydarza, jeżeli właśnie wtedy, gdy się wydarza… masz ochotę zakopać się w pierzynie, piec ciasteczka, objadać się chipsami i obdzwonić wszystkich sąsiadów, by ich poinformować, jak straszne jest twoje cierpienie w tej sekundzie?! Wszystkie tego rodzaju działania są informacją, że

próbujesz uciec
przed własnymi emocjami.

Istnieją różne strategie ucieczkowe. Jedną z nich nazywam strategią „na strusia”. Polega ona na tym, że kiedy pojawia się trudność, chowamy głowę w piasek. Zamiast przyjrzeć się wszystkiemu, co napływa do umysłu, i wziąć odpowiedzialność za własny stan, zakładamy maskę: „Nic się nie dzieje, mam to pod kontrolą (tylko za chwilę rozsadzi mnie od środka)”, „Uśmiecham się, więc może nikt nie zauważy (że mam ochotę wybuchnąć)”. Możemy także zakopać się pod kołdrą i postanowić, że właśnie wybieramy depresję i pogrążamy się w otchłani rozpaczy. Odcinamy się wtedy od ludzi wokół, zamykamy na życie i odwadniamy za sprawą wylanych łez.

Oczywiście nie rozwiązuje to problemu, choć zapewne przynosi krótkotrwałą ulgę. Być może pozyskamy nieco uwagi zatroskanej matki lub przyjaciółki, które przyniosą nam garnek rosołu i potrzymają za rękę. To przyjemne i wspaniałe, że inni pragną się o nas zatroszczyć, lecz życie nauczyło mnie, że jeśli nie zatroszczymy się same o siebie, zawsze jest to tylko doraźna pomoc, która skończy się wraz z cierpliwością naszych bliskich. W końcu ile można klepać po ramieniu i pocieszać kogoś, kto najwyraźniej polubił swój dramatyzm…

Kolejny sposób to strategia „na rozedrganą Esmeraldę”. Ta żałosna metoda polega na rozdymaniu muchy do rozmiarów słonia, innymi słowy – na wywoływaniu burzy w szklance wody. Cały proces zostaje zainicjowany w chwili, gdy zaczynamy odczuwać coś nieprzyjemnego i w głowie pojawia się nam dokuczliwa myśl. Zamiast zająć się czymś konstruktywnym dla nas i dla świata, a myśli pozwolić swobodnie odpłynąć… zaczynamy tę myśl zasilać uwagą, obrabiać, oglądać, rozbudowywać, rozkładać na cząstki subatomowe, przerzucać z prawej półkuli do lewej…

Wszystkie znamy te sprytne strategie rozdmuchiwania problemu: „Tak… na pewno mnie zdradza, dzisiaj rano użył więcej wody kolońskiej niż zwykle, poczułam, gdy myłam zęby!”, „Oczywiście, że to już koniec naszej relacji, nie zjadł ze smakiem jajecznicy, którą mu przygotowałam”. I tak dalej, i tym podobne… Wprost uwielbiamy własny dramatyzm, żywo przypominający sceny z telenowel: „Kocham cię, Esmeraldo! Zostań moją żoną!”, „Och, ach! Mój Josè Armando, ależ ja jestem twoją siostrą!”.

Cóż, każda dziewczynka marzy o chwilach wzruszenia i uniesienia! Im więcej dramatyzmu, tym – jak nam się wydaje – piękniejsza miłość. Kiedy słyszymy: „Jeśli mnie zostawisz, to umrę…”, ekscytujemy się: „Tak… to wyznanie oznacza, że nie może beze mnie żyć, ależ on mnie kocha!”. Proszę, zastanów się: czy na pewno pragniesz mieć w łóżku desperata, który w dodatku jest od ciebie uzależniony? Nie rozumiem, co w tym pociągającego. Chyba czasami mylimy miłość z przywiązaniem. A to nie to samo! Kochając partnera, życzysz mu szczęścia. Gdy jesteś przywiązana, życzysz partnerowi szczęścia, ale pod jednym warunkiem: że to szczęście znajdzie przy tobie… Kiedy zaś twój ukochany odkryje, iż jego szczęście jest u boku twojej koleżanki, tak piękna przed chwilą miłość przeradza się w nienawiść i żal, a całe życie – w melodramat.

Pozwól, że opowiem ci teraz o kolejnej sprytnej strategii: „na wybawiciela”. Stosują ją często ci, którzy nie lubią brać odpowiedzialności za swoje życie. „Niech przyjedzie książę na białym rumaku i wybawi mnie z kłopotów!” – myślą naiwnie. Nie wiem, jak ty, ale ja przekonałam się, że nawet najprzystojniejszy rycerz nie rozwiąże moich problemów i nie posprząta tego, co sama nabałaganiłam. Szukanie kogoś, kto zajmie się twoimi sprawami, jest zwyczajnym zrzucaniem odpowiedzialności. Nie opłaca się odgrywać roli ofiary. Choć czasem wydaje nam się to niezwykle kuszące, zawsze prowadzi do rozczarowań, zawiedzionych oczekiwań i pretensji: „Obiecałeś, że będzie inaczej!”, „Mówiłeś, że będę szczęśliwa”, „Oszukałeś mnie, mówiąc, żebym się nie martwiła…”.

Wiem już, że szczęście, którego pragnę, wymaga ode mnie wzięcia odpowiedzialności za własne wybory i emocje. Zdecydowałam, iż wolę przypominać Atenę lub Afrodytę niż poruszoną Esmeraldę… Skoro byłam zdolna nabałaganić w swoim życiu, jestem w stanie w nim posprzątać i znaleźć rozwiązanie!

Jestem głęboko przekonana, że mam dość mądrości, by poradzić sobie z dowolną sytuacją, a ty? Chcesz czuć zaufanie do własnej mądrości i siły? Pamiętaj zatem, aby za każdym razem odważnie mierzyć się z tym, co wydaje ci się trudne, i nie uciekać. Zacznij od spoczywania w swoich emocjach.

Jeśli chcesz rozpocząć ten proces, przyjrzyj się własnym strategiom ucieczkowym! Nie martw się, każdy z nas je stosuje. Proszę więc: bądź czujna i przez kolejny tydzień (lub dwa) przyglądaj się swojemu umysłowi. Zaobserwuj, co najczęściej myślisz lub robisz, kiedy pojawiają się konkretne emocje.

Gdy czuję smutek, to…

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

Gdy czuję złość lub gniew, to…

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

Gdy czuję lęk, to…

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

Gdy czuję zazdrość, to…

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

Gdy czuję bezradność, to…

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

Gdy czuję dumę, to…

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

Gdy czuję żal, to…

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………

Inne emocje

……………………………………………………

……………………………………………………

……………………………………………………
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: