Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Giaur: ułamki powieści tureckiej. - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Giaur: ułamki powieści tureckiej. - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 205 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

AR­CY­DZIE­ŁA POL­SKICH I OB­CYCH PI­SA­RZY.

TO­MIK 20.

JE­RZY BY­RON.

GIAUR

UŁAM­KI PO­WIE­ŚCI TU­REC­KIEJ

TŁÓ­MA­CZYŁ

ADAM MIC­KIE­WICZ.

OPRA­CO­WAŁ DLA UŻYT­KU SZKOL­NE­GO

D-R PIOTR CHMIE­LOW­SKI.

BRO­DY NA­KŁA­DEM I DRU­KIEM KSIĘ­GAR­NI FE­LIK­SA WE­STA 1903

Pierw­szy okres ży­cia i twór­czo­ści

By­ro­na.

Naj­więk­szy po­eta an­giel­ski wie­ku XIX, Je­rzy (Geo­r­ge) Noel Gor­don lord By­ron (czyt. Baj­ron), pe­łen sprzecz­no­ści du­cho­wych, lecz tę­sk­nią­cy do ich po­go­dze­nia, li­czył znacz­ny sze­reg przod­ków, wsła­wio­nych za­rów­no w złem jak w do­brem. Oj­ciec, mar­no­traw­ca i awan­tur­nik, osie­ro­cił go w bar­dzo mło­dym wie­ku, kie­dy Je­rzy miał za­le­d­wie lat trzy (uro­dzo­ny 22 stycz­nia 1788). Wy­cho­wa­niem chłop­ca za­ję­ła się mat­ka z domu Gor­don, do­bra i wy­kształ­co­na, lecz roz­draż­nio­na i po­pę­dli­wa, tak źe co chwi­la nie­mal prze­rzu­ca­ła się od naj­ser­decz­niej­szej tkli­wo­ści do wy­mó­wek, wy­my­ślań i prze­kleństw, nie oszczę­dza­jąc na­wet ułom­no­ści fi­zycz­nej dziec­ka i zwąc je ku­ter­no­gą.

Za­rów­no odzie­dzi­czo­ne po dziad­kach i ro­dzi­cach uspo­so­bie­nie, jak i owo okrop­ne wy­cho­wa­nie do­mo­we zło­ży­ły się na cha­rak­ter chłop­ca, któ­ry już w wie­ku mło­do­cia­nym od­zna­czał się upo­rem, gwał­tow­no­ścią, nie­sły­cha­ną dumą, a przy­tem szla­chet­ny­mi po­pę­da­mi i nie­zwal­czo­ną po­po­trze­bą ko­cha­nia. Już w 6-ym roku ży­cia przy­wią­zał się nad­zwy­czaj­nie do ma­łej dziew­czyn­ki, Ma­ryi Duff, i kie­dy w osim lat po­tem do­wie­dział się o jej za­mą­pój­ściu, do­znał ta­kib­go wstrzą­śnie­nia, jak­by grom weń ude­rzył. Po­dob­nie na­mięt­nie ko­chał swo­ją ku­zyn­kę, Mał­go­rza­tę Par­ker, a jej śmierć przed­wcze­sną opie­wał w jed­nym z naj­wcze­śniej­szych utwo­rów swo­ich. Przy­jaź­ni pra­gnął go­rą­co i ku jej uczcze­niu mnó­stwo ład­nych na­pi­sał wier­szy.

W r. 1798 umarł stry­jecz­ny jego dzia­dek; spa­dły na chłop­ca ob­dłu­żo­ne do­bra, ty­tuł lor­da i god­ność „para” An­glii. W 1801 od­da­ny zo­stał do ary­sto­kra­tycz­nej szko­ły w Har­row; tu zna­lazł moż­ność za­spo­ko­je­nia uczuć przy­jaź­ni. „O Har­row! – pi­sał po­tem–by­łeś dla mnie oj­czy­zną, świa­tem ca­łym, ra­jem. Nie wiem, ja­kie za­wo­dy los go­tu­je mi w przy­szło­ści, ale sło­dycz przy­jaź­ni upo­iła i roz­ja­śni­ła du­szę moją na­zaw­sze… Przy­ja­cie­le moi! wspo­mnie­niem, ży­ciem, na­dzie­ją, wszyst­kiem dla mnie je­ste­ście”… Na­uką zbyt pil­nie się nie zaj­mo­wał, ale ćwi­cze­nia fi­zycz­ne, mo­gą­ce nadać cia­łu moc, sprę­ży­stość i zręcz­ność, fec­li­tu­nek, gim­na­sty­kę, kon­ną jaz­dę, wio­sło­wa­nie upra­wiał z wiel­kiem za­mi­ło­wa­niem.

Pod ko­niec po­by­tu w Har­row przy­pa­da po­czą­tek jego no­we­go, a na­mięt­ne­go uczu­cia, wzglę­dem star­szej nie­co pan­ny, Ma­ryi Cha­worth. Opi­sał ją na­stęp­nie w prze­ślicz­nem „Śnie”, tłó­ma­czo­nym u nas przez Mic­kie­wi­cza. Czy­ta­my tu mię­dzy in­ne­mi:

…….Nie było w nim du­cha,

Ona była mu du­chem; gło­su jej drżąc słu­cha; Ona rau była gło­sem; on swych oczu nie ma, Ona mu była okiem, bo ści­gał oczy­ma Jej spoj­rze­nia i wszyst­kie oglą­dał przed­mio­ty W świe­tle od niej od­bi­tem. On nie ma isto­ty, Nie ma ży­cia; w nia prze­lał całe ży­cie swo­je, W niej jako w oce­anie wszyst­kie my­śli zdro­je Po­grą­żył.

Mi­łość to była sil­na, na­mięt­na; Ma­rya Cha­worth ko­cha­ła go jak bra­ta. Ta­kiem uczu­ciem nie mógł się dłu­go za­do­wo­lić mło­dzie­niec; a gdy na­brał sta­now­cze­go prze­ko­na­nia, że Ma­rya za­my­śla o wyj­ściu za kogo in­ne­go, po­że­gnał ją na po­zór obo­jęt­nie, lecz nie mógł, po­mi­mo ca­łej po­tę­gi dumy, stłu­mić uczu­cia, nie mógł za­po­mnieć. W 1805 Ma­rya wy­szła za Mu­ster­sa; By­ron za­pi­sał się do uni­wer­sy­te­tu w Cam­brid­ge, ale nie po­tra­fił zra­zu zżyć się z no­wy­mi to­wa­rzy­sza­mi, ża­ło­wał lat spę­dzo­nych, w Har­row, ża­ło­wał, że prze­stał być dziec­kiem. „Szczę­śli­we-to cza­sy – pi­sał – gdy błą­dzi­łem wśród sa­mot­nych ustro­ni, kry­łem się w ja­ski­niach gór­skich, ha­sa­łem po swo­bod­nych fa­lach. Dzi­siaj smu­tek wgryzł mi się w ser­ce, po­grze­ba­łem wszyst­kie na­dzie­je. Mia­łem nie­gdyś sen cu­dow­ny: uj­rza­łem w nim ob­raz nie ist­nie­ją­cej nig­dzie szczę­śli­wo­ści, ale obu­dzi­ło mię nie­na­wist­ne świa­tło roz­sąd­ku, zna­la­złem się zno­wu we wstręt­nym świe­cie do­cze­snym. Mia­łem, ale nie mam już przy­ja­ciół; ko­cha­łem, ale znik­nę­ły przed­mio­ty mej mi­ło­ści. Sa­mot­nym się czu­ję wśród szum­nych uczt ko­le­żeń­skich. Nie ży­wię nie­na­wi­ści do lu­dzi, lecz chciał­bym uciec od nich. Tu na zie­mi tyl­ko ska­ły po­nu­re, o któ­re roz­bi­ja­ją się ry­czą­ce fale oce­anu, od­po­wia­da­ją ma­rze­niom mej du­szy; ale cze­muż nie mam skrzy­deł, wzle­ciał­bym pod błę­ki­ty, tam jeno zna­la­zł­bym spo­kój!” Tak było z po­cząt­ku; po­tem By­ron za­sma­ko­wał w owych „szum­nych ucztach”, oszo­ło­miał się, pra­gnął roz­ry­wek i uciech; a w głę­bi du­szy bo­lał nad tem gorz­ko. „Gdy­by twe losy – pi­sał do Ma­ryi – z mo­imi zwią­za­no, jak mi się cza­sem w snach mo­ich ro­iło; źad­nych-by sza­leństw mnie nie wy­rzu­ca­no, bo nic-by szczę­ścia mo­je­go nie ćmi­ło.”

W lip­cu 1806 po­je­chał do So­uth­well, ma­łe­go mia­stecz­ka, w któ­rem od dwu lat miesz­ka­ła jego mat­ka. Prze­był tam je­de­na­ście mie­się­cy, przy­go­to­wu­jąc do dru­ku zbiór swo­ich mło­do­cia­nych wier­szy, któ­re pt. „Go­dzi­ny Wcza­su” (Ho­urs of Idle­ness) wy­szły w 1807. Wte­dy ich au­tor ba­wił w Lon­dy­nie; a rau­ty, bale, ćwi­cze­nia bok­ser­skie, gry ha­zar­dow­ne, ma­ska­ra­dy, wy­ści­gi pły­wac­kie wy­peł­nia­ły dni jego przez trzy mie­sią­ce. Zje­chał jesz­cze na zi­mo­we pół­ro­cze do uni­wer­sy­te­tu, lecz w 1808 opu­ścił go cał­ko­wi­cie i osiadł w New­ste­ad-Ab­bey, odzie­dzi­czo­nym po dziad­ku stry­jecz­nym. Pę­dził tu ży­cie eks­cen­trycz­nie hu­lasz­cze z kil­ku do­bra­ny­mi to­wa­rzy­sza­mi. Uczty w ha­bi­tach mni­szych, pu­ha­ry z cza­szek ludz­kich, trum­na w sali ja­dal­nej, wil­ki i niedź­wie­dzie u bra­my – oto for­my, w ja­kich się prze­ja­wiał nad­miar sił nie­zu­żyt­ko­wa­nych 20 let­nie­go mło­dzień­ca.

Wśród ta­kie­go za­bi­ja­nia w so­bie cier­pień do­tkli­wych, By­ron po czte­rech la­tach nie­wi­dze­nia spo­tkał się z Ma­rya Mu­sters; wspo­mnie­nia od­ży­ły w nim i na­bra­ły więk­szej siły niż była rze­czy­wi­stość. Po­pły­nę­ły nowe po­ezye: „Więc je­steś szczę­śli­wą – mó­wił do ubó­stwia­nej – czu­ję, że po­wi­nie­nem być nim tak­że, gdyż szczę­ście two­je, jak za­wsze, jest przed­mio­tem wszyst­kich pra­gnień mo­ich. Ale nie zdo­łam te­raz stłu­mić bólu – choć ból ten przej­dzie, gdy pa­trzeć będę na szczę­ście twe­go męża. Ach, jak­że­bym go nie­na­wi­dził, gdy­bym nic ko­chał cie­bie… Nie przy­po­mi­naj mi tych chwil bez­pow­rot­nych, kie­dy du­sza moja za­ta­pia­ła-się w to­bie; aż nad­to żywe sto­ją one przedem­ną, aż nad­to roz­dzie­ra­ją mi ser­ce; tyl­ko chwi­la sko­nu przy­nie­sie za­po­mnie­nie; kie­dyż prze­sta­nę ist­nieć? kie­dyż spo­cznie­my pod zie­mią mar­twi, nie­czu­li, jak ten głaz gro­bo­wy, co nas przy­kry­je!”….

Pa­mięć utra­co­ne­go szczę­ścia znie­chę­ca­ła go do lu­dzi, na­strój mi­zan­tro­pij­ny za­czai się w nim wzma­gać sil­nie, a inne oko­licz­no­ści ży­cia nie przy­czy­nia­ły się do jego zła­go­dze­nia; owszem draż­niąc dumę mło­dzień­czą, tem więk­szy pes­sy­mizm w nim wy­ra­bia­ły, bo od­bie­ra­ły mu i tak już moc­no za­chwia­ną rów­no­wa­gę sądu o świe­cie.

W „Prze­glą­dzie Edyn­bur­skim” (Edin­burgh Re­view) r. 1808 uka­za­ła się ostra kry­ty­ka „Go­dzin Wcza­su”. Zło­śli­we swe dow­ci­py re­cen­zent skie­ro­wał głów­nie prze­ciw­ko nie­ustan­ne­mu po­pi­sy­wa­niu się po­ety swo­ją god­no­ścią lor­dow­ską. Po­cisk tra­fił w samo ser­ce By­ro­na dum­ne aż do próż­no­ści. Może w głę­bi du­szy uczuł słusz­ność za­rzu­tu, lecz mi­łość wła­sna nie do­zwa­la­ła mu się przy­znać do tego. Za­brał się do od­po­wie­dzi, pra­co­wał nad nia rok cały, wresz­cie wy­dał gło­śny pam­flet: „An­giel­scy po­eci i szkoc­cy re­cen­zen­ci” (En­glish Bards and Scotch Re­vie­wers), gro­miąc win­nych i nie­win­nych żół­cio­wy­mi sar­ka­zma­mi, a naj­zaw­zię­ciej po­wsta­jąc na wy­so­ko uro­dzo­nych pi­sa­rzów i me­ce­na­sów li­te­ra­tu­ry. Pam­flet zro­bił wra­że­nie i zwró­cił na mło­de­go po­etę więk­szą uwa­gę ani­że­li „Go­dzi­ny Wcza­su”, mdłe w prze­waż­nej swej czę­ści.

W po­cząt­kach r. 1809 do­szedł By­ron do peł­no­let­no­ści (21 lat); miał więc pra­wo jako par An­glii za­siąść w izbie lor­dów, a je­dy­ny w tej izbie krew­ny jego, lord Car­li­sle, któ­re­mu po­świę­co­ne były „Go­dzi­ny Wcza­su”, nie tyl­ko nie uła­twiał mu wstę­pu, lecz owszem utrud­niał roz­ma­ite­mi for­mal­no­ścia­mi. Zwal­czył je wresz­cie By­ron i za­siadł wśród pa­rów. Mowy jego ato­li przyj­mo­wa­no chłod­no. Przy­da­na do daw­niej­szych jesz­cze i ta go­rycz uczy­ni­ła mu po­byt w oj­czyź­nie na­der bo­le­snym. Po­sta­no­wił zmie­nić miej­sce po­by­tu, pu­ścił się w po­dróż 2 lip­ca 1809 r.

Po­dróż ta trwa­ła dwa lata, By­ron zwie­dził Hisz­pa­nię, Por­tu­ga­lię, Gre­cyę, prze­był wpław Hel­le­spon­to ba­wił w Azyi Mniej­szej, za­chwy­cał się cu­dow­ne­mi wi­do­ka­mi i zja­wi­ska­mi przy­ro­dy, roz­pa­mię­ty­wał dzie­je, uno­sił się nad Wscho­dem, w Ko­ra­nie, tej bi­blii ma­ho­me­tań­skiej, znaj­do­wał ustę­py, któ­rym rów­nych „nie po­sia­da­ła żad­na li­te­ra­tu­ra eu­ro­pej­ska.” Spo­strze­że­nia swo­je i roz­my­śla­nia spi­sy­wał w for­mie po­etycz­nej, przy­pi­su­jąc je po­sta­ci przez sie­bie wy­my­ślo­nej, a ra­czej przed­sta­wia­ją­cej pew­ne stro­ny wła­sne­go jego uspo­so­bie­nia. W ten spo­sób po­wsta­ły dwie pierw­sze pie­śni po­ema­tu, któ­ry wy­szedł r. 1812 pt. „Piel­grzym­ka ry­ce­rza Ha­rol­da („Chil­de Ha­rolds Pil­gri­ma­ge”) i od­ra­zu uczy­nił By­ro­na sław­nym naj­przód w An­glii, a po­tem w ca­łej Eu­ro­pie.

W po­ema­cie tym znaj­do­wa­ły się prze­ślicz­ne opi­sy przy­ro­dy i świet­ne wy­le­wy uczu­cio­we, czczą­ce bo­ha­ter­stwo, po­świę­ce­nie, mi­łość, wol­ność, a urą­ga­ją­ce wszel­kie­mu upodle­niu i de­spo­ty­zmo­wi: lecz nie te wła­ści­wo­ści, w któ­rych się wy­po­wia­da­ła głąb du­szy po­ety, zwró­ci­ły na sie­bie uwa­gę owo­cze­snych czy­tel­ni­ków, tyl­ko po­sęp­na po­stać Ha­rol­da, prze­sy­co­ne­go ucie­cha­mi, nie­na­wi­dzą­ce­go lu­dzi, drwią­ce­go z uczuć i ota­cza­ją­ce­go się mgłą ta­jem­ni­czo­ści. Smu­tek bez­brzeż­ny, znie­chę­ce­nie do świa­ta, nie­okre­ślo­ność ma­rzeń i pra­gnień, uczu­cie na­mięt­ne nie mo­gą­ce zna­leźć za­spo­ko­je­nia, mia­ły już przed­tem w „Re­nem” Cha­te­au­brian­da zna­ko­mi­te­go przed­sta­wi­cie­la. By­ron do tych ry­sów do­dał, jako pew­ne wy­ja­śnie­nie na­stro­ju, zbli­ża­jąc swe­go bo­ha­te­ra do czę­ściej w ży­ciu na­po­ty­ka­nych oso­bi­sto­ści: żą­dzę roz­ko­szy, mar­no­traw­stwo, za­dłu­że­nie się, prze­syt, a nad­to dumę nie­sły­cha­ną, obo­jęt­ną za­rów­no na po­chwa­ły jak i na po­tę­pie­nie, i uczy­nił Ha­rol­da po­pu­lar­niej­szym od Re­ne­go, ła­twiej­szym do na­śla­do­wa­nia. Szó­sta stro­fa pie­śni pierw­szej, cha­rak­te­ry­zu­ją­ca Ha­rol­da w chwi­li wy­jaz­du z kra­ju, sta­ła się wzo­rem dla wie­lu znu­dzo­nych i znu­żo­nych dusz owe­go cza­su:

Cho­rym na ser­ce był Czaj­ki Ha­rold te­raz;

Od to­wa­rzy­szy hucz­nych bie­siad stro­nił;

Łzy mu do oczu ci­snę­ły się nie­raz,

Ale przez py­chę żad­nej nie uro­nił.

W du­ma­niach całe prze­pę­dzał go­dzi­ny;

Umy­ślił wresz­cie Ujść z ro­dzin­nej stro­ny,

Gdzieś aż w go­rą­ce za mo­rzem kra­iny;

Syty roz­ko­szy, bó­lów był spra­gnio­ny,

I uciec go­tów bo­daj do sza­ta­na:

Tak mu po­trzeb­na była miej­sca zmia­na 1) Po­wo­dze­nie po­ema­tu wzmo­gło się po­wo­dze­niem, ja­kie­go do­znał By­ron w par­la­men­cie, wy­stę­pu­jąc 27 lu­te­go 1812 r. z mową wspa­nia­łą w obro­nie uci­śnio­nych ro­bot­ni­ków, z mową, któ­ra na­wet star­szych lor­dów w za­chwyt wpra­wi­ła. Upo­jo­ny szczę­ściem, po­eta za­czął two­rzyć go­rącz

1) Prze­kład Alek­san­dra K. Kra­jew­skie­go: „Wę­drów­ki Chil­de-Ha­rol­da”, Kra­ków, 1896.

kowo i two­rzyć wła­śnie w tym kie­run­ku, jaki tak bar­dzo przy­padł do sma­ku spół­cze­snym, tj. ma­lu­jąc po­tęż­nych wolą, czu­łych, ta­jem­ni­czych, po­sęp­nych bo­ha­te­rów, cho­ciaż­by zbrod­nia­rzy. Z po­cząt­kiem r. 1813 wy­szedł „Giaur”, pod ko­niec t… r. „Na­rze­czo­na z Aby­dos” (The Bri­de of Aby­dos); w r. 1814: „Kor­sarz” (The Cor­sa­ir) i „Lara”; w r. 1816: „Pa­ri­si­na” i „Ob­lę­że­nie Ko­ryn­tu” (The Sie­ge of Co­rinth). Utwo­ry te uczy­ni­ły By­ro­na sław­nym; stał się on lwem sa­lo­nów lon­dyń­skich; szczę­ścia mu jed­nak nie dały. W 1816 By­ron oże­nił się z Iza­be­lą Mil­bank; w rok po­tem, zona, za­braw­szy có­recz­kę Adę, opu­ści­ła dom męża i za­żą­da­ła se­pa­ra­cyi. Do­tych­czas nie zna­my do­kład­nie po­wo­dów tego fak­tu, ale to pew­na, że się on strasz­li­wie od­bił na dal­szem ży­ciu po­ety, któ­re­go opi­nia pu­blicz­na po­tę­pi­ła bez­względ­nie; w sa­lo­nach prze­sta­no go przyj­mo­wać, w par­la­men­cie od­wra­ca­no się od nie­go. Przez czte­ry lata wiel­bio­ny, uj­rzał się na­gle przed­mio­tem po­gar­dy. Obu­rzo­ny tem By­ron 25 kwiet­nia 1816 roku po­wtór­nie opu­ścił An­glię – tym ra­zem na­zaw­sze.

Tu się koń­czy pierw­szy okres jego ży­cia i twór­czo­ści.

Ge­ne­za „Giau­ra”

Sam By­ron po­da­je w przy­pi­skach do „Giau­ra”, że wą­tek i nie­któ­re szcze­gó­ły swe­go utwo­ru wziął od jed­ne­go z tych opo­wia­da­czy, „któ­rzy po ka­wiar­niach wschod­nich pra­wią róż­ne po­wie­ści wier­szem i pro­zą”. Wy­ra­żał przy­tem żal, że nie­wie­le ułam­ków tego opo­wia­da­nia do­brze spa­mię­tał; że mu­siał wsku­tek tego po­ro­bić róż­ne od­mia­ny wła­sne­go po­my­słu; do­da­wał, że te jego ory­gi­nal­ne przy­czyn­ki ła­two roz­po­znać „po sty­lu, ubo­gim w ob­ra­zy ory­en­tal­ne”.

Do trzech głów­nie dzia­łów dają się od­nieść te do­dat­ki By­ro­na: 1) do ma­lo­wa­nia uczu­cia mi­ło­ści, 2) do ma­lo­wa­nia wi­do­ków przy­ro­dy; 3) do odezw zwró­co­nych ku Gre­cyi, złą­czo­nych z uwiel­bie­niem idei wol­no­ści.

Z po­wyż­sze­go za­ry­su bio­gra­ficz­ne­go moż­na już na­brać po­ję­cia, jak sil­nie od­czu­wał By­ron mi­łość, zwłasz­cza mi­łość za­wie­dzio­ną cier­pią­cą; wła­sne udrę­cze­nia, spo­wo­do­wa­ne za­rów­no przed­wcze­sną śmier­cią ku­zyn­ki Mał­go­rza­ty Par­ker, jak za­mąż­pój­ściem Ma­ryi Cha­worth, tę­sk­no­ta za uczu­ciem, któ­re by­ło­by po­dzie­la­nem, na­tchnę­ły mu te po­ry­wa­ją­ce ustę­py, ja­kie w „Wę­drów­kach Chil­de-Ha­rol­da” i w „Giau­rze” po­mie­ścił.

W przy­ro­dzie szu­kał By­ron uko­je­nia smut­ków, nie on pierw­szy oczy­wi­ście, bo przed nim i Jan Ja­kób Ro­us­se­au, i Go­ethe, i Cha­te­au­briand szu­ka­li orzeź­wie­nia w tym zdro­ju; By­ron spo­tę­go­wał tyl­ko uczu­cio­we za­pa­try­wa­nie się na przy­ro­dę, w któ­rej nie­mal roz­pły­nąć się pra­gnął, choć nig­dy nie za­po­mniał, że na­tu­ra to tyl­ko wi­dow­nia bo­ha­ter­stwa, cier­pień, po­świę­ceń, nie­wo­li i zbrod­ni ludz­kich. W „"Wę­drów­kach Chil­de-Ha­rol­da" wo­łał on (Pieśń II. 37. 25):

Na­tu­ra mat­ką jest naj­słod­szą prze­cie,

Wciąż wdzię­ku peł­na mimo cią­głą zmia­nę;

Jej pier­sią się na­sy­cę, ja, jej dzie­cię,
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: