Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Historya Stanów Zjednoczonych. Tom 1, Okres pierwszy - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Historya Stanów Zjednoczonych. Tom 1, Okres pierwszy - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 572 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZ­DZIAŁ I.

PO­DRÓ­ŻE ŻE­GLA­RZY AN­GIEL­SKICH OD KOŃ­CA XV WIE­KU. – WY­PRA­WA CA­BO­TÓW. – PRZY­WI­LEJ WY­DA­NY PRZEZ HEN­RY­KA VIII. – BUL­LA ALEK­SAN­DRA VI I LI­NIA DE­MAR­KA­CYJ­NA. – PRA­WO OKU­PA­CYI. – ZDA­NIA PRA­WO­ZNAW­CÓW. – TRZY SYS­TE­MA­TA W PRA­WIE PU­BLICZ­NEM. – PRZY­WI­LEJ Z R. 1620. – DOK­TRY­NA MON­RO­EGO. – OŚWIAD­CZE­NIE PRE­ZY­DEN­TA PO­LKA. – NIE­BEZ­PIE­CZEŃ­STWO ZA­SA­DY NA­RZU­CA­NEJ PRZEZ STA­NY ZJED­NO­CZO­NE.

Od­kry­cie Ame­ry­ki do­ko­na­ne z koń­cem XV. w. przez Krzysz­to­fa Ko­lum­ba, po­ru­szy­ło wszyst­kie mo­car­stwa mor­skie Eu­ro­py: na­gle ock­nę­ła się w nieb mi­łość sła­wy, a wię­cej jesz­cze chci­wość i am­bi­cya.

Hisz­pa­nie i Por­tu­gal­czy­cy po­szli pierw­si śla­dem tak świet­nie wy­tknię­tym przez Ko­lum­ba, a dla unik­nię­cia wszel­kie­go współ­za­wod­nic­twa i za­ra­zem upraw­nie­nia swo­ich pod­bo­jów, zwró­ci­li się do pa­pie­ża Ale­xan­dra VI, któ­ry ze wspa­nia­ło­ścią, tem więk­szą, im go mniej kosz­to­wa­ła, po­dzie­lił mię­dzy nich ten świat, ja­ki­by od­kryć mia­no.

Sław­na bul­la pu­bli­ko­wa­na w r. 1495 przez Ale­xan­dra VI. przy­zna­wa­ła po­łą­czo­nym kró­le­stwom Ka­sty­lii i Ara­go­nii wszyst­kie zie­mie już od­kry­te i te, ja­kie­by od­kryć mia­no, po za li­nią przy­pusz­czal­ną prze­cią­gnię­tą od jed­ne­go bie­gu­na do dru­gie­go sto mil na za­chód od wysp Azor­skich, wschód bo­wiem był wła­sno­ścią Por­tu­gal­czy­ków.

Do­na­cyi tej, – prze­ciw któ­rej Gro­tius jesz­cze uwa­żał za obo­wią­zek za­pro­te­sto­wać (*) w imie­nin Ewan­ge­lii – udzie­lił pa­pież nie dla­te­go, iż się uwa­żał za pana świa­ta, a więc, iż mógł wszech­władz­czo roz­da­wać zie­mie no­we­go kon­ty­nen­tu, lecz że jako naj­wyż­sza gło­wa ka­to­li­cy­zmu, roz­po­rzą­dzał na­ro­da­mi po­grą­żo­ne­mi w bał­wo­chwal­stwie. Ci po­ga­nie, ci nie­wier­ni, nie mo­gli mieć żad­ne­go pra­wa do zwierzch­nic­twa nad zie­mią, któ­rą zaj­mo­wa­li od lat daw­nych, a więc i ob­da­ro­wa­nie bo­ga­te­mi kra­ja­mi tych, któ­rzy po­win­ni byli albo na­wró­cić dzi­kich, albo wy­tę­pić, bał­wo­chwal­stwo – nie mo­gło się zwać zbyt su­tem wy­na­gro­dze­niem za tak po­boż­ną wy­pra­wę krzy­żo­wą. Cel nada­nia pa­piez­kie­go we­dług słów sa­mej bul­li był więc ten: aby wy­zna­nie ka­to­lic­kie i re­li­gia chrze­ści­jań-

____________________________

(*) Gro­tius de Iure bel­li et pa­cia lib II Cap. XXII de Cau­sis in­ju­stis § 14. Hi­sto­rya Sta­nów Zjed­no­czo­nych.

ska w na­szych (za Ale­xan­dra VI), zwłasz­cza cza­sach uzac­nio­ne­mi zo­sta­ły… aby na­ro­dy bar­ba­rzyń­skie ukró­co­ne­mi i na praw­dzi­wą wia­rę na­wró­co­ne­mi być mo­gły (*).

Hoj­ność ta pa­pie­ża, roz­po­rzą­dza­ją­ce­go kra­jem nie swo­im na rzecz Hisz­pa­nów i Por­tu­gal­czy­ków, któ­rzy doń nie mie­li żad­nych praw tak samo jak i inne mo­car­stwa Eu­ro­py, na­wskroś pod­ów­czas ka­to­lic­kiej, – była co naj­mniej za­sta­na­wia­ją­cą; – nic też dziw­ne­go, że An­glia, Fran­cya, Ho­lan­dya, nie zwa­ża­jąc na bul­lę Ale­xan­dra VI, po­su­nę­ły da­lej w In­dy­ach za­chod­nich swo­je od­kry­cia, pod­bo­je i ko­lo­nie, wy­trzy­mu­jąc przy­tem dłu­gą woj­nę z Hisz­pa­nią i Por­tu­ga­lią, usi­łu­ją­ce­mi zmo­no­po­li­zo­wać na swo­ją ko­rzyść świat nowy.

W r. 1496, Hen­ryk VII król An­glii, na mocy pra­wa, ty­leż ma­ją­ce­go po­wa­gi co owo pa­piez­kie, dał Ja­no­wi Ca­bo­to­wi, przed­się­bier­cze­mu we­ne­cy­ani­no­wi od­daw­na osie­dlo­ne­mu w Bry­sto­lu, – zle­ce­nie po­dob­ne temu, ja­kie nie­gdyś udzie­li­li Fer­dy­nand i Iza­bel­la Ko­lum­bo­wi; lecz król an­giel­ski nię na­śla­du­jąc wspa­nia­ło­ści kró­la Hisz­pa­nii, nie wziął by­najm­niej na sie­bie kosz­tów wy­pra­wy. Ca­bot… jego trzej sy­no­wie, ich spad­ko­bier­cy lub przed­sta­wi­cie­le, upo­waż­nie­ni zo­sta­li do że­glo­wa­nia wła­snym kosz­tem po mo­rzach wscho­du, pół­no­cy i za­cho­du, z flo­tą zło­żo­ną z 5 okrę­tów, – z wy­raź­nym ce­lem od­kry­wa­nia wysp, oko­lic, kra­in, lub sie­dzib tych bał­wo­chwal­ców czy­li po­gan, któ­rzy do­tąd nie­zna­ny­mi byli świa­tu chrze­ści­jań­skie­mu. Ca­bo­to­wi wol­no było za­tknąć wszę­dzie sztan­dar An­glii, a kra­je pod zwierzch­nic­two ko­ro­ny an­giel­skiej zaj­mo­wać. Król wy­mó­wił so­bie wła­dzę pana feu­dal­ne­go i pią­tą część czy­ste­go zy­sku z wy­pra­wy.

Ca­bot opa­trzo­ny ta­kim su­tym, ale nie­ko­niecz­nie praw­nym przy­wi­le­jem, wy­brał się wraz z sy­nem swo­im Se­ba­sty­anem w nie­zna­ne kra­iny, a doj­rzaw­szy póź­niej­szą wy­spę New-fo­un­dland – pierw­szy od­krył ląd sta­ły, kto­ry Ko­lumb spo­strzegł póź­niej do­pie­ro bo aż w trze­ciej swej wy­pra­wie, w r. 1498, (**). Se­ba­sty­an Ca­bot trzy­mał się po­brze­ża nie przy­bi­ja­jąc nig­dzie do lądu, a to od Cap-Bre­ton (***) aż do Flo­ry­dy. Ten jest po­czą­tek praw­ne­go ty­tu­łu An­glii do pier­wot­nych ziem Sta­nów Zjed­no­czo­nych.

Kraj od­kry­ty przez Ca­bo­ta zaj­mo­wa­ły dzi­kie ple­mio­na. Dzier­ży­ły one zie­mie te słusz­niej i praw­niej ani­że­li An­gli­cy, któ­rzy je tyl­ko do­etrze­gli lecz w owych cza­sach dzier­że­nie samo nie było ty­tu­łem praw­nym.

________________________

(*)… ut fi­des ca­tho­li­ca et chri­stia­na re­li­go no­stris pra­eser­tim tem­po­ri­bus exal­te­tur etc…. ac bar­ba­rae na­tio­nes de­pri­man­tur et ad fi­dem ip­sum re­du­can­tur.

(**) Ko­lumb w pierw­szych swych po­dró­żach od­krył tyl­ko San Sal­wa­dor, w gru­pie In­kaj­skiej ar­chi­pe­la­gu Ba­ha­ma, Kubę. S. Do­min­go.

(***) C op-Bre­ton wy­spa na pół­no­co-wschód No­eej Szko­cyi do dzi­siej­szych po­sia­dło­ści an­giel­skich w Ame­ry­ce Pół­noc­nej na­le­żą­ca. We­dług nie­któ­rych geo­gra­fów od­kry­cie tej wy­spy na­stą­pi­ło do­pie­ro w r. 1504.

Bóg był bo­giem chrze­ści­jan, ale nie wspól­nym oj­cem świę­tych i nie­wier­nych; a że wspól­ny in­te­res łą­czył wszyst­kich ksią­żąt, więc ża­den głos nie pod­niósł się w obro­nie In­dy­an, i na tym punk­cie pra­wo pu­blicz­ne Eu­ro­pej­czy­ków było nie­wzru­szo­nem. Ja­ka­kol­wiek kra­ina od­kry­ta przez Hisz­pa­nię lub An­glię, na­le­ża­ła, na mocy wszech­władz­twa, do An­glii lub do Hisz­pa­nii; – pra­wo In­dy­an nie zna­czy­ło nie, za­tem dzi­ki w na­tu­ral­nej sta­nu ta­kie­go ko­niecz­no­ści, nie mógł in­ne­mu na­ro­do­wi sprze­dać nie­za­wi­sło­ści, któ­rej mu nie przy­zna­wa­no. Moż­na było wszak­że przy­pu­ścić, że ple­mio­na te są wła­ści­cie­la­mi la­sów i łąk, po któ­rych po­lo­wa­ły. Nie in­a­czej są­dził Penn ku­pu­jąc od In­dy­an zie­mię, na któ­rej ufun­do­wał swo­ją ko­lo­nię, – toż samo rów­nież uczy­ni­li inni emi­gran­ci przed nim, jak­kol­wiek nie sta­li się tyle sław­ny­mi w hi­sto­ryi. Ato­li ta wła­sność, któ­rą ku­po­wa­no, była po­sia­dło­ścią pry­wat­ną; na­by­wa­no bo­wiem uży­wal­ność zie­mi, ale nie wszech­władz­two nad nią. Penn z mocy po­zwo­le­nia wy­da­ne­go mu przez Ja­kó­ba II. miał pra­wo ko­lo­ni­zo­wa­nia pro­win­cyi, któ­rej też po­zo­sta­wił swo­je na­zwi­sko; a za­pew­ne ani przy­pusz­czał, iżby ty­tuł praw­ny In­dy­an, mógł za­chwiać w czem­bądź przy­wi­lej dany mu przez mo­nar­chę; – ku­po­wał za­tem u In­dy­an nic wię­cej tyl­ko po­sia­da­nie zie­mi. Po­stę­po­wa­no, krót­ko mó­wiąc, tak, jak Fran­cu­zi po­stę­pu­ją w Afry­ce. Fran­cuz­kie wszech­władz­two roz­cią­ga się nad zie­mia­mi zaj­mo­wa­ne­mi przez ple­mio­na no­mi­nal­nie nie­pod­le­głe. Po­zwa­la się fran­cuz­kim i ob­cym emi­gran­tom na­by­wać tu­tuł praw­ny arab­ski, czy­li wła­sność zie­mi, na któ­rej ple­mio­na wy­pa­sa­ją swe by­dło, lecz nie przy­pusz­cza się by­najm­niej, iżby Ara­bo­wie mo­gli ustę­pu­jąc pole… któ­re zaj­mu­ją, sprze­dać, An­glii na­przy­kład, czą­stecz­kę choć­by wszech­władz­twa nad Al­gie­ryą. Pra­wo pu­blicz­ne nie zmie­ni­ło się pod tym wzglę­dem, i w przy­pusz­cze­niu pra­wo­wi­te­go na­by­cia wła­dzy z sa­mej isto­ty rze­czy in­a­czej być nie mo­gło.

Bar­dzo czę­sto, ile­kroć zaj­mo­wa­no się In­dy­ana­mi – mię­sza­no dwa te pra­wa: wła­da­nia sa­mym sobą i wła­sno­ści, i bar­dzo czę­sto też od­ma­wia­no dru­giej dla tego, tyl­ko że nie przy­zna­wa­no i pierw­sze­go. – A jed­nak, – jak wska­zu­je przy­kład Al­gie­ryi – są to dwie kwe­stye od­ręb­ne. Wszę­dzie bo­wiem dzi­siaj sza­nu­ją wła­sność kra­jow­ców, je­że­li tak, jak to ma miej­sce w Afry­ce, wła­sność ta sta­no­wi rze­czy­wi­ste do­mi­nium nad zie­mia­mi za­ję­te­mi przez pług lub przez pa­szą­ce się by­dło; mimo to nikt nie przy­zna­je kra­jow­com pra­wa do sa­mo­ist­nie­nia. Czyż więc po pro­stu sama siła tyl­ko na­da­je Eu­ro­pej­czy­kom nowe lub wy­lud­nio­ne kra­je, czy też cy­wi­li­za­cya jest już sama przez się wyż­szem pra­wem nad bar­ba­rzyń­stwo? A da­lej: jak da­le­ce lud my­śliw­ski lub ko­czow­ni­czy, może so­bie ro­ścić pra­wa wła­sno­ści do ziem, któ­re prze­bie­ga ra­czej ani­że­li zaj­mu­je? Do ja­kie­go stop­nia wol­no mu po­wstrzy­my­wać upra­wę zie­mi i cy­wi­li­za­cyę po­stę­pu­ją­cą ślad w ślad za tąż upra­wą – po­wstrzy­my­wać za­ra­zem wzrost, do­sko­na­le­nie się ro­dza­ju ludz­kie­go, któ­re prze­cież spo­czy­wać mu­szą w za­mia­rach Opatrz­no­ści?

Je­st­to za­gad­ka, w któ­rej spra­wie­dli­wość i in­te­res spo­łecz­ny za­rów­no od­gry­wa­ją rolę. Na­tem miej­scu trud­no się dłu­żej nad tem za­sta­na­wiać. Bądź co bądź… roz­róż­nie­nie wła­da­nia po­li­tycz­ne­go i wła­sno­ści pry­wat­nej roz­wią­zu­je po czę­ści samą za­gad­kę.

Jak na te­raz, rze­czą naj­god­niej­szą uwa­gi na­szej jest roz­pa­trze­nie za­sa­dy, jaką przy­ję­ły mo­car­stwa eu­ro­pej­skie ce­lem stwier­dze­nia swe­go na­by­te­go wszech­władz­twa nad temi kra­ja­mi zbyt ob­szer­ne­mi, iżby my­śleć moż­na było o cał­ko­wi­tem i rze­czy­wi­stem ich za­ję­ciu i o pod­da­niu ich pod wszech­stron­ną kul­tu­rę.

Na­strę­cza się tu zno­wu jed­no z za­gad­nień, któ­re na­su­wa­jąc się wszę­dzie tam, gdzie dwa na­ro­dy ko­lo­ni­zu­ją jed­ną i tę samę zie­mię, ode­gra­ły już nie małą rolę w hi­sto­ryi świa­ta, po­cząw­szy od od­kry­cia do­ko­na­ne­go przez Ko­lum­ba. Za­gad­nie­nie to tkwi na dnie wszyst­kich wo­jen, któ­re w XVIII w. dzie­li­ły An­glię z Fran­cyą, bę­dąc szczę­śli­we­mi dla An­glii, aż do chwi­li kie­dy Fran­cya udzie­liw­szy po­mo­cy po­wstań­com ame­ry­kań­skim ka­za­ła An­gli­kom dro­go za­pła­cić za wszyst­kie daw­niej­sze, nie­spra­wie­dli­we, ale uwień­czo­ne przez los, pre­ten­sye.

Za­sa­dą, – któ­rą z mil­czą­cem przy­zwo­le­niem przy­ję­ły mo­car­stwa eu­ro­pej­skie, pra­wem, któ­re ko­niecz­ność wspól­na na­ka­za­ła im usta­lić, było to, że każ­da oko­li­ca lub kra­ina nie­zna­na, nie­za­ję­ta przez mo­car­stwo chrze­ści­jań­skie, sta­nie się wła­sno­ścią pierw­sze­go, kto ją od­kry­je. Za­tem, sam fakt od­kry­cia wy­po­sa­żał w pra­wa i nada­wał wszech­władz­two. – Za­sa­da była roz­trop­ną i do­brą, i trud­no by­ło­by wy­my­śleć inną. Lecz co mamy ro­zu­mieć przez "od­kry­cie. "? Mia­łoż­by niem być pro­ste do­strze­że­nie ja­kie­goś kra­ju? Czy też po­trze­ba było do tego zwie­dze­nia z wy­raż­nym za­mia­rem za­ję­cia kra­ju – czy wresz­cie osie­dle­nia się, rze­czy­wi­ste­go ob­ję­cia w po­sia­da­nie? Oto trzy sys­te­ma­ta cał­kiem od sie­bie od­mien­ne, po­nie­waż pierw­szy przy­pusz­cza je­dy­nie we­wnętrz­ny za­miar na­by­cia, dru­gi wy­ma­ga już, aby ten za­miar ob­ja­wił się zna­ka­mi wi­docz­ne­mi, a trze­ci do­po­mi­na się, aby w ślad za za­mia­rem po­szły rze­czy­wi­ste i po­waż­ne skut­ki. Było do ży­cze­nia, iżby pra­wo mię­dzy­na­ro­do­we usta­li­ło w tej mie­rze pew­ną za­sa­dę, lecz na nie­szczę­ście nie przy­szło do tego i am­bi­cya ludz­ka zna­la­zła dla sie­bie prze­stron­ne pole.

We Fran­cyi, praw­ni­cy wy­ma­ga­li ob­ję­cia (oc­cu­pa­tio) w po­sia­da­nie istot­ne,

Dla usta­le­nia pra­wa wła­sno­ści, po­trze­ba, po­wia­da Ge­rard de Ray­ne­val (*) po­sia­da­nia rze­czy­wi­ste­go, fi­zycz­ne­go, po­zwa­la­ją­ce­go przy­najm­niej przy­pusz­czać, iż się przy niem zo­stać pra­gnie. Pro­ste prze­to wbi­cie krzy­ża, słu­pa, ta­bli­cy z na­pi­sem lub ja­ki­bądź inny ślad ob­ję­cia w po­sia­da­nie chwi­lo­we i przej­ścio­we, nie mogą być uwa­ża­ne jako speł­nio­ne czy­ny wła­sno­ści: – nad­to po­trze­ba mieć

______________________

(*) In­sti­tu­tion du dro­it de la na­tu­re et­des gens. Pa­ris 1803 p. 154. (Przyp… aut.)

osa­dy sta­łe, do miej­sca przy­wią­za­ne, po­trze­ba, jed­nem sło­wem, prze­strzeń, któ­rą, się ma za­miar przy­własz­czyć so­bie, upra­wiać i miesz­ka­nia­mi za­lud­niać. Wszyst­ko zaś… co się czy­ni po za ob­rę­bem tego, po­tę­pia zdro­wy ro­zum a pod­trzy­mać może tyl­ko – siła. "

An­glia, któ­ra póź­niej po­słu­ży­ła się tą za­sa­dą fran­cuz­ką prze­ciw Hisz­pa­nii, od­rzu­ci­ła ją, gdy się spo­tka­ła z Fran­cyą na ter­ry­to­ry­um ame­ry­kań­skiem. Opie­ra­ła ona się nie­jed­no­krot­nie na pro­stem pra­wie od­kry­cia, na mocy też owe­go za­gad­ko­we­go od­kry­cia Ca­bo­tów, któ­rzy nie stą­pi­li na­wet nogą, na zie­mię ame­ry­kań­ską, na­pa­dła osa­dy fran­cuz­kie w Aka­dyi i Ka­na­dzie.

P. de Ver­gen­nes, w swo­im "Pa­mięt­ni­ku o Lu­izy­anie" – dzie­le pa­try­otycz­nem, o któ­rem nie­raz jesz­cze wspo­mnie­my, (*) od­pie­rał zwy­cięz­ko te roz­sz­cze­nia, któ­re, je­śli­by ro­zum miał roz­strzy­gać mię­dzy na­ro­da­mi, by­ły­by czemś wię­cej jesz­cze ani­że­li lek­ko­myśl­no­ścią. (**)

Przy­kła­dem naj­bar­dziej god­nym uwa­gi tych prze­sa­dzo­nych rosz­czeń, a za­ra­zem wy­ka­zu­ją­cym nie­pra­wi­dło­we po­stę­po­wa­nie An­gli­ków, jest woj­na, któ­rą na­ród ten wy­dał Ho­len­drom w r. 1664 ce­lem ode­bra­nia im ko­lo­nu No­we­go-Yor­ku.

Po wy­pra­wie Hen­ry­ka Hud­so­na, dziel­ne­go ma­ry­na­rza an­giel­skie­go, któ­ry że­glu­jąc pod roz­ka­za­mi kom­pa­nii ho­len­der­skiej In­dyj Wschod­nich, od­krył i prze­pły­nął w r. 1608 rze­kę na­zwa­ną póź­niej od jego imie­nin, Ni­der­lan­dy przed­się­wzię­ły osie­dlić się w tych pięk­nych oko­li­cach.

A za­tem do pra­wa, ja­kie im nada­ło od­kry­cie, do­łą­czy­li ty­tuł, któ­ry nam się dziś wy­da­je da­le­ko po­waż­niej­szym – to jest rze­czy­wi­ste za­ję­cie. Od roku 1620 część tego ter­ry­to­ry­um zo­sta­ła oko­lo­ni­zo­wa­ną.

____________________________

(*) Me­mo­ire hi­sto­ri­que et po­li­ti­que sur la Lo­uisia­ne par Mr. de Ver­gen­nes mi­ni­stre de Lo­uis XVI Pa­ris 1802.

(**) "Jak­to – mó­wił – wy nam pra­wi­cie o po­dró­ży Ca­bo­ta, kie­dy na­stęp­stwem jej nie było wca­le żad­ne usi­ło­wa­nie ani ob­ję­cia w po­sia­da­nie, ani też pierw­szej ko­lo­ni­za­cyi? Pięć­dzie­siąt lat już dzier­żył Ja­kób Car­tier uro­czy­ście w imie­niu Fran­cisz­ka I-go Ka­na­dę, kie­dy do­pie­ro pod pa­no­wa­niem kró­lo­wej Elż­bie­ty, po­my­śla­ne po raz pierw­szy o wy­zy­ska­nia od­kry­cia Ca­bo­ta; a kie­dy wy­chodź­cy do No­wej An­glii wzno­si­li Bo­ston w r. 1630, to jaż na 25 lat przed­tem, Fran­cu­zi zbu­do­wa­li byli Port-Roy­al na pół­no­cy za­chod­nie­go brze­gu Aka­dyi. By­li­śmy już do­sko­na­le osie­dle­ni na wy­spie Ś-go Waw­rzyń­ca, bo od lat prze­szło dwu­dzie­stu, kie­dy do­pie­ro An­giel­ski wy­cho­dziec zja­wił się na pół­noc­nym brze­gu Ame­ry­ki: i nie mie­li­by­śmy mieć praw­do tego kra­ju, w któ­rym przed za­ję­ciem go przez nas, ani noga Eu­ro­pej­czy­ka nie po­sta­ła? a to ja­ko­by pod po­zo­rem, że Ca­bot że­glo­wał oko­ło tych brze­gów w r. 1496?! Nie, – An­glia nie zdo­ła so­bie przy­własz­czyć pra­wa na mocy od­kryć tego że­gla­rza, po­nie­waż wszy­scy hi­sto­ry­cy zga­dza­ją się co do nie­go, na jed­no, że w ca­łej swo­jej po­dró­ży nie wy­lą­do­wał nig­dzie na ląd sta­ły, i że tyl­ko za­le­d­wie okiem doj­rzał brze­gi póź­niej­sze­go New-Fo­un­dlan­du. Nie mogę się po­wstrzy­mać od po­rów­na­nia roz­sz­czeń An­glii do roz­sz­czeń tego po­dróż­ni­ka, któ­ry spo­strze­gł­szy raz na dro­dze sa­kiew­kę, by­najm­niej jej nie pod­niósł, lecz gdy póź­niej do­wie­dział się, że za­wie­ra­ła w so­bie kosz­tow­ne przed­mio­ty, i że ją dru­gi da­le­ko bacz­niej­szy pod­jął, są­dził, iż ma pra­wo do­po­mi­na­nia się wła­sno­ści tyl­ko dla tego, że on pierw­szy sa­kiew­kę był spo­strzegł!!" ( Przyp. Aut.).

"Nowe Ni­der­lan­dy" roz­wi­ja­ły się szczę­śli­wie; Am­ster­dam uży­czył swo­je­go na­zwi­ska mia­stu naj­znacz­niej­sze­mu i naj­le­piej po­ło­żo­ne­mu, nie prze­wi­du­jąc, że daje w ten spo­sób po­czą­tek gro­do­wi, któ­ry kie­dyś pod na­zwą No­we­go-Yor­ku sta­nie się da­le­ko bo­gat­szym i po­tęż­niej­szym od swej me­tro­po­lii. Al­ba­ny, dru­gie mia­sto sta­nu Nowo-Yorc­kie­go, do­brze po­ło­żo­ne nad Hud­so­nem, za­ło­ży­li rów­nież Ho­len­drzy pod na­zwą Fort-Oran­ge. Już czter­dzie­ści je­den lat pa­no­wa­li Ba­ta­wo­wie nie­za­prze­cze­nie nad tą zie­mią, kie­dy po dru­giej re­stau­ra­cyi Ka­rol II kraj ten po­da­ro­wał swe­mu bra­tu księ­ciu York i Al­ba­ny (*). An­glia się­gnę­ła po tę kra­inę po­wo­łu­jąc się na od­kry­cie Ca­bo­ta i twier­dząc ja­ko­by zie­mie wów­czas od­kry­te ob­ję­te już były bar­dzo nie­ja­snym ak­tem nadaw­czym kom­pa­nii z Ply­mo­uth… z r. 1620. Woj­na roz­strzy­gnę­ła spór, a je­że­li ko­lo­nia zo­sta­ła przy An­glii, to nie na mocy owe­go pra­wa od­kry­cia, ale na mocy pra­wa sil­niej­sze­go – tej ul­ti­ma ra­tio pra­wa mię­dzy­na­ro­do­we­go, za­kłó­ca­ją­cej w dziw­ny spo­sób wy­wo­dy pra­wo­znaw­ców.

Na­stęp­stwem wiel­ce spra­wie­dli­wej za­sa­dy fran­cuz­kiej było to, że po­sia­da­nie na­by­te przez rze­czy­wi­ste za­ję­cie, gi­nę­ło z chwi­lą opusz­cze­nia go… tak jak w pra­wie cy­wil­nem; gdy prze­ciw­nie, w tam­tym sys­te­ma­cie uka­za­nie się prze­pły­wa­ją­ce­go okrę­tu an­giel­skie­go lub hisz­pań­skie­go, wy­star­cza­ło na od­gro­dze­nie na za­wsze przed ru­chli­wo­ścią eu­ro­pej­ską zie­mi, któ­rą za­le­d­wie spo­strze­żo­no; – albo też, do­syć było za­sa­dzić krzyż na brze­gu, aże­by nie po­zwo­lić ro­do­wi ludz­kie­mu na upra­wia­nie zie­mi, któ­ra pra­wie sama do­ma­ga­ła się ko­lo­ni­za­cyi.

Tak na­przy­kład Mis­sis­si­pi, albo przy­najm­niej jej uj­ście, od­kry­te zo­sta­ło przez Hisz­pa­na, jed­ne­go z to­wa­rzy­szy Pi­zar­ra, Soto, któ­ry też w tej wy­pra­wie zgi­nął. Na daw­nych map­pach rze­ka ta nosi na­zwę Rio de San Espi­ri­to, jaką jej nadał śmia­ły ten po­dróż­nik, ale kraj był już od­daw­na opusz­czo­nym, kie­dy La Sal­le roz­po­znał go na nowo w r. 1682 i za­tknął przy uj­ściu rze­ki her­by Fran­cyi, i kie­dy na­stęp­nie w la­tach 1697 do 1702, d'Ibe­rvil­le roz­po­czął ko­lo­ni­za­cyę osie­dla­jąc się "sur la Mo­bi­le. " Cóż w ta­kim ra­zie zna­czyć mo­gło rosz­cze­nie Hisz­pa­nii? Czyż wresz­cie nie jest za­sa­dą tak pra­wa mię­dzy­na­ro­do­we­go jak i cy­wil­ne­go, że opusz­cze­nie (po­rzu­ce­nie) rów­nem jest zrze­cze­niu się po­sia­da­nia?– że moż­na w ten spo­sób prze­ka­zy­wać wła­da­nie z jed­ne­go na­ro­du na dru­gi, że więc w na­stęp­stwie tego, moż­na stać się praw­nym wła­ści­cie­lem, rze­tel­nym pa­nem kra­ju opusz­czo­ne­go przez tych, któ­rzy go od­kry­li? Za­ję­cie na­le­ży do rzę­du za­sad, któ­re ro­zum da­le­ko chęt­niej uzna­je ani­że­li pra­wo pierw­sze­go do­strze­że­nia, po­nie­waż w grun­cie rze­czy za­ję­cie jest uświet­nie­niem pra­cy a więc ty­tu­łem naj­spra­wie­dliw­szym wła­sno­ści, je­dy­nym na­wet, co od­po­wia­da­jąc my­śli Stwór­cy, przy­spa­rza po­żyt­ku ca­łej ludz­ko­ści.

Aże­by zro­zu­mieć błę­dy sys­te­ma­tu, któ­ry z całą chwiej­no­ścią swo-_______________

(*) Póź­niej­szy Ja­kób II.

ją utrzy­my­wał się w pra­wie mię­dzy­na­ro­do­wem jako uzna­wa­na za­sa­da, do­syć przy­po­mnieć: ile sama kwe­stya gra­nic wznie­ci­ła wo­jen, na­wet wte­dy, gdy już nie wy­stę­po­wa­no wca­le prze­ciw­ko za­sa­dzie an­giel­skiej.

Zgodź­my się jed­nak na to, że od­kry­cie Ca­bo­ta nada­ło An­gli­kem praw­ne po­sia­da­nie wy­brze­ża: za­cho­dzić bę­dzie jesz­cze py­ta­nie, jak da­le­ko roz­cią­ga­ło się ich wszech władz­two w głąb kra­ju?

Fran­cu­zi, któ­rzy do­sta­li się na kon­ty­nent ame­ry­kań­ski, przez rze­kę Ś-go Waw­rzyń­ca, i pierw­si prze­bie­gli ogrom­ną do­li­nę po­ło­żo­ną mię­dzy gó­ra­mi Al­le­gań­skie­mi a je­zio­ra­mi – Fran­cu­zi, któ­rzy zdo­ła­li przez Ohio prze­wo­zić żoł­nie­rzy swo­ich pod­czas wo­jen z In­dy­ana­mi po­łu­dnio­wy­mi, – po­ło­ży­li jak gdy­by kres po­sia­dło­ściom an­giel­skim na grzbie­cie wła­śnie tych gór, któ­re kraj roz­dzie­la­ją zu­peł­nie tak samo jak Pi­re­ne­je, roz­dzie­la­ją­ce Hisz­pa­nię od Fran­cyi; mi­mo­to, An­gli­cy do­po­mi­na­li się o kra­inę Ohio, po­nie­waż – mó­wi­li – była ona ob­ję­ta przy­wi­le­jem dla Wir­gi­nii. Otóż przy­wi­lej ten, któ­ry po­słu­żył póź­niej za wzór nadań dla in­nych ko­lo­nij, nie był by­najm­niej ak­tem na­da­ją­cym ter­ry­to­ry­um zna­ne już i ści­śle ogra­ni­czo­ne. Ak­tem tym nada­no prze­strzeń nie­ogra­ni­czo­ną, ob­li­czo­ną na tyle a tyle stop­ni sze­ro­ko­ści; i na mocy ta­kie­go­to nie­ozna­czo­ne­go przy­wi­le­ju opar­te­go nad­to jesz­cze na ty tule tak nie­sta­łym, wąt­pli­wym, ja­kim jest od­kry­cie z brze­gów, czy­li od­kry­cie uczy­nio­ne w od­le­gło­ści kil­ku­set mil – An­gli­cy to­czy­li z Fran­cyą woj­nę krwa­wą, któ­ra się za­koń­czy­ła do­pie­ro wte­dy, kie­dy sztan­dar fran­cuz­ki na za­wsze z Ame­ry­ki pół­noc­nej znik­nął.

Pra­wo pierw­sze­go od­kry­cia wy­wo­ła­ło nie­zbyt daw­no, a za­pew­ne po raz ostat­ni w Ame­ry­ce pół­noc­nej, gwał­tow­ne wzbu­rze­nie; o mało co na­wet nie przy­szło już do star­cia mię­dzy Sta­na­mi Zjed­no­czo­ne­mi a An­glią z po­wo­du Ore­go­nu. Ore­go­nem zwie się ogrom­na prze­strzeń, cią­gną­ca się od krań­ców Ka­li­for­nii do po­sia­dło­ści ros­syj­skich. (*) Kra­ina ta, tuż przy Oce­anie Spo­koj­nym, ob­da­rzo­na kli­ma­tem po­dob­nym do an­giel­skie­go, po­sia­da­ją­ca w cie­śni­nie Juan de Fuca i we fjor­dach po­wyż­ła­bia­nych w lą­dzie przez wodę taki zbiór por­tów, ja­kie­mu rów­ne­go nie­ma na świe­cie, – kra­ina ta za­ję­tą była w po­ło­wie przez An­gli­ków, w po­ło­wie przez Ame­ry­ka­nów. Jed­ni i dru­dzy bro­ni­li swe­go po­sia­da­nia w roz­ma­ity spo­sób: Ame­ry­ka­nie mia­no­wi­cie wy­stę­po­wa­li jako dzie­dzi­czą­cy po Hisz­pa­nach i Fran­cu­zach, po­nie­waż roz­le­głe te pusz­cze za­wie­ra­ły się w gra­ni­cach nie­okre­ślo­nych Lu­izia­ny. Przez dłu­gi czas, roz­sz­czeń do ter­ry­to­ry­um bez­lud­ne­go a za­te­mi nie ma­ją­ce­go war­to­ści,

_____________________

(*) Daw­ne po­sia­dło­ści ros­syj­skie w Ame­ry­ce, po roz­wią­za­niu osob­nej kom­pa­nii, któ­ra bez­po­śred­nio nie­mi wła­da­ła, od­stą­pio­ne zo­sta­ły w r. 1867 Sta­nom Zjed­no­czo­nym za 7, 200, 000 mi­lio­nów do­la­rów w zło­cie. W or­ga­ni­zmie pań­stwo­wym Unii wy­stę­pu­ją dziś te po­sia­dło­ści jako ter­ry­to­ry­um Ala­ska – na­zwa wzię­ta z jed­ne­go z pół­wy­spów do ter­ry­to­rium tego na­le­żą­cych. Ala­ska ma dziś do 80, 000 miesz­kań­ców na 27. 000 mi­lach kwa­dra­to­wych.

nie pod­trzy­my­wa­no z wiel­kim za­pa­łem; – han­del fu­tra­mi wresz­cie był dość roz­wi­nię­tym, aże­by wy­star­czyć kom­pa­nii ame­ry­kań­skiej za­rów­no jak i an­giel­skiej. Lecz kie­dy lud­ność, któ­ra na ośm­dzie­siąt lat przed­tem nie prze­kro­czy­ła Al­le­ga­nów, uczu­ła na­gle, że jej za­czy­na być za cia­sno już w do­li­nie Mis­sis­si­pi, kie­dy prze­pły­nę­ła Mis­su­ri aż do jej źró­dła, kie­dy się zbli­ży­ła do Gór Ska­li­stych i do­tknę­ła pra­wie Oce­anu Spo­koj­ne­go, – wte­dy zro­zu­mia­no w Ame­ry­ce, że na­le­ży owład­nąć po­zy­cyę, je­śli nie waż­niej­szą od Lu­izy­any, to przy­najm­niej rów­nie waż­ną. N ie cho­dzi­ło tu już tyl­ko o zdo­by­cie han­dlu ta­kie­go, jaki ist­niał w do­li­nie Mis­sis­si­pi, ale o han­dlo­wa­nie z Azya przez Oce­an Spo­koj­ny. Za po­mo­cą wy­bor­nych por­tów i ko­lei że­la­znej, któ­ra­by wy­cho­dzi­ła z Sa­int-Lo­uis, mia­no Azyę u wrót No­we­go Yor­ku; – moż­na­by już za­nie­chać nie­bez­piecz­nej że­glu­gi na oko­ło przy­ląd­ka Horn, nie­po­trze­ba­by też było prze­ci­nać mię­dzy­mo­rza Pa­na­ma i pro­sić ob­ce­go pań­stwa o po­zwo­le­nie prze­jaz­du, któ­ry i tak nie był­by nig­dy wy­łącz­nie ame­ry­kań­skim.

Zło­to ka­li­for­nij­skie od­ro­czy­ło na czas ja­kiś ko­lo­ni­za­cyę Ore­go­nu; ale, oto, po mi­nio­nej go­rącz­ce, Ame­ry­ka­nie po­wró­cą do kra­ju na­strę­cza­ją­ce­go im da­le­ko wię­cej za­so­bów rol­ni­czych i han­dlo­wych niż Ka­li­for­nia. Moż­na było wresz­cie czy­tać swo­je­go cza­su w dzien­ni­kach pro­jekt ko­lei że­la­znej ol­brzy­miej ale moż­li­wej, któ­ra­by, wy­cho­dząc z Sa­int-Lo­uis albo od je­zio­ra Mi­chi­gan, prze­rzy­na­ła góry ska­li­ste a do­cie­ra­ła nie do Ka­li­for­nii ale do Pu­ged-So­und naj­pięk­niej­szej po­zy­cyi tego ma­łe­go mo­rza we­wnętrz­ne­go, któ­re za po­mo­cą prze­smy­ku Juan de Fuca, zbie­ga się z Oce­anem.

Je­st­to wska­za­na przez na­tu­rę sie­dzi­ba mia­sta nie­ist­nie­ją­ce­go jesz­cze, ale któ­re kie­dyś stać się może ma­ga­zy­nem han­dlo­wym Eu­ro­py i Azyi i współ­za­wod­ni­kiem No­we­go-Yor­ku.

Waż­ność tej po­zy­cyi, któ­rą od pierw­szej chwi­li prze­nik­nął ge­niusz han­dlo­wy Ame­ry­ka­nów, tłó­ma­czy za­ra­zem na­mięt­ność, z jaką się ubie­ga­li o po­sia­da­nie Ore­go­nu. Pre­zy­dent Związ­ku w orę­dziu z r. 1845 za­po­wie­dział za­miar wy­raź­ny do­wie­dze­nia wyż­szo­ści ty­tu­łu ja­sne­go i nie­zbi­te­go Sta­nów Zjed­no­czo­nych do Ore­go­nu, czy­li – in­ne­mi sło­wy – po­sta­no­wie­nie utrzy­ma­nia się tam, choć­by mocą orę­ża. Dzię­ki umiar­ko­wa­niu An­glii, któ­ra od­stą­pi­ła od swych pre­ten­syj, dzię­ki zręcz­no­ści lor­da Ash­burtn (Ba­ring)… – trak­tat uwzględ­nia­ją­cy pra­wa obu współ­za­wod­ni­czą­cych na­ro­dów, od­ro­czył wal­kę dwóch po­tęg mor­skich, któ­re lada dzień w przy­szło­ści wy­dzie­rać so­bie będą pierw­szeń­stwo na mo­rzu. (*)

______________

( *) Spó­ro ogrom­ne ter­ry­to­ry­um Ore­go­nu za­koń­czył się w r. 1846 Trak­ta­tem Ore­goń­skim. Z ca­łe­go ob­sza­ru 24, 000 mil kwa­dra­to­wych wy­no­szą­ce­go An­glia otrzy­ma­ła część pół­noc­ną, któ­ra dziś wcho­dzi w skład po­sia­dło­ści jej pół­noc­no-ame­ry­kań-

Cie­ka­wą jest po­li­ty­ka, z jaką przy tej spo­sob­no­ści wy­stę­po­wać za­czę­li Ame­ry­ka­nie. Po­sta­wi­li oni za­sa­dę, nową dla Eu­ro­py, a na któ­rą może Eu­ro­pa nie zgo­dzi się tak da­le­ce jak się Sta­nom Zjed­no­czo­nym wy­da­je. Za­sa­da ta jakg­dy­by prze­zna­czo­na do wy­wo­ły­wa­nia cięż­kich za­wi­kłań opie­wa, że Ame­ry­ka nie na­le­ży do ni­ko­go tyl­ko do Ame­ry­ka­nów, że prze­to w na­tu­ral­nem tego na­stęp­stwie, żad­ne pań­stwo eu­ro­pej­skie nie ma pra­wa wkro­czyć na zie­mię ame­ry­kań­ską, czy­to dla za­ło­że­nia osa­dy–co sta­no­wi­ło­by za­koń­cze­nie wszyst­kich kwe­styj pierw­szeń­stwa w od­kry­ciach a za­ra­zem i pod­sta­wę po­ko­ju – czy też dla utrzy­ma­nia rów­no­wa­gi po­li­tycz­nej, co już by­ło­by kwe­styą bar­dzo waż­ną, jed­ną z naj­waż­niej­szych, a stać­by się mo­gło kie­dyś przy­czy­ną woj­ny po­wszech­nej po­mię­dzy Eu­ro­pą a Ame­ry­ką.

Za­sa­da ta, je­że­li ją uzna Eu­ro­pa, za­pew­ni pa­no­wa­nie Sta­nom Zjed­no­czo­nym nad ca­łym kon­ty­nen­tem ame­ry­kań­skim, po­nie­waż nie­ma ani jed­ne­go pań­stwa w Ame­ry­ce środ­ko­wej albo po­łu­dnio­wej, któ­re­by było w sta­nie po­wstrzy­mać ta­kie wszech­po­tęż­ne roz­sze­rza­nie się. – Za­sa­da ta ma­ją­ca kie­dyś wy­pa­ro­wać An­glię z Ka­na­dy a Hisz­pa­nię z jej ostat­nich po­sia­dło­ści, od­daw­na sta­no­wi pra­wi­dło po­li­ty­ki ame­ry­kań­skiej. Ma­di­son i Mon­roe już ją wy­zna­wa­li: ale wy­gło­sił ją jaw­nie do­pie­ro pre­zy­dent Polk w r. 1845 w przed­dzień woj­ny, do­bit­nie, z god­na, uwa­gi zu­chwa­ło­ścią, z zu­chwa­ło­ścią mó­wi­my, gdyż w tej za­sa­dzie tkwi za­ród pa­no­wa­nia, któ­re ogro­mem swo­im wy­obraź­nię prze­ra­ża. (*)

–- skich jako pro­win­cya Bri­tish-Co­lum­bia; Sta­ny Zjed­no­czo­ne zaś zy­ska­ły pra­wo do po­sia­da­nia czę­ści po­łu­dnio­wej, jej dzi­siej­sze­go ter­ry­to­ry­um Wa­shing­ton i Sta­nu Ore­gon, Obie stro­ny mniej wię­cej rów­no się po­dzie­li­ły.

Pro­jekt ko­lei że­la­znej od je­zio­ra Mi­chi­gan lab rze­ki Mis­su­ri do Oce­anu Spo­koj­ne­go przed kil­ku laty jaż urze­czy­wist­nio­nym zo­stał. Pa­ci­fic-ra­il­way nie przy­ję­ła jed­nak kie­run­ku, ja­kie­mu La­bo­ulaye więk­sze dla przy­szło­ści zna­cze­nie nada­wał. Wia­do­mo, że wbrew prze­wi­dy­wa­niom jego, ko­lej ta skie­ro­wa­ną zo­sta­ła bar­dziej na po­łu­dnie, i do­cie­ra do Sa­cra­men­to i San-Fran­ci­sco.

(*) Prze­wi­dział to p… de Ver­gen­nes. Jego sło­wa pro­ro­cze war­te są przy­to­cze­niu. Uwa­ża­jąc woj­nę z An­glią za ko­niecz­ność w celu oswo­bo­dze­nia Ame­ry­ki, nie łu­dził się on wszak­że co do przy­szło­ści na­ro­du, któ­re­mu Fran­cya do­po­módz mia­ła do wy­zwo­le­nia. "Za­miast się cie­szyć wy­pad­ka­mi – mó­wił do lor­da Stor­mont, am­ba­sa­do­ra an­giel­skie­go, –pa­trze­my na nie zprzy­krem pra­wie uczu­ciem. Wi­dzę już skut­ki tej nie­pod­le­gło­ści, do któ­rej wzdy­cha­ją wa­sze ko­lo­nie; za­pra­gną mieć flo­tę, a po­nie­waż są nie­wy­czer­pa­ne w za­so­bach, będą mo­gły po­sta­wić czo­ło wszyst­kim ma­ry­nar­kom Eu­ro­py; będą też w moż­no­ści zdo­by­cia wysp na­szych. Je­stem na­wet prze­ko­na­ny, że na­tem nie ko­niec, że z cza­sem po­su­ną się ku po­łu­dnio­wi, że tam pod­bi­ją albo ztam­tąd wy­pę­dzą miesz­kań­ców, i że na­resz­cie nie po­zwo­lą mo­car­stwom eu­ro­pej­skim za­jąć w Ame­ry­ce ani pię­dzi zie­mi. Za­pew­ne, że nie za­raz ju­tro oka­żą się te na­stęp­stwa – ani ja ani ty, mi­lor­dzie, nie do­cze­ka­my już tego – ale cho­ciaż od­le­głe jesz­cze, nie­mniej są one nie­unik­nio­ne­mi. Po­li­ty­ka krót­ko­wi­dzą­ca może się cie­szyć z nie­szczę­ścia na­ro­du współ­za­wod­ni­cze­go, nie się­ga­jąc my­ślą po za chwi­lę obec­ną, lecz kto wi­dzi da­lej i roz­wa­ża przy­szłość, len na to, co za­szło w Ame­ry­ce, pa­trzy jak na wy­pa­dek przy­kry

Z po­wo­du Ore­go­nu, w orę­dziu swo­jem z r. 1845 wy­po­wia­da pre­zy­dent Polk w praw­dzi­wie ener­gicz­nych sło­wach na­stę­pu­ją­ce za­sa­dy:

"Szyb­ki roz­rost na­szych osad na ter­ry­to­ry­ach… któ­re przed­tem były nie­za­ję­te­mi, przy­łą­cze­nie no­wych sta­nów do ob­ję­tych już kon­fe­de­ra­cyą (Te­xas), roz­sze­rze­nie się za­sad wol­no­ści, ro­dzą­ca się na­sza wiel­kość jako na­ro­du–zwró­ci­ły uwa­gę mo­carstw Eu­ro­py, tak że ostat­nie­mi cza­sy, nie­któ­re z nich wy­two­rzy­ły dok­try­nę rów­no­wa­gi państw ame­ry­kań­skich, a to dla po­wstrzy­ma­nia na­sze­go po­stę­pu. Sta­ny Zjed­no­czo­ne mają naj­szczer­szy za­miar wy­trwa­nia w sto­sun­kach do­bre­go po­ży­cia ze wszyst­kie­mi na­ro­da­mi, lecz mimo to nie­mo­gą mil­cze­niem upo­waż­niać ja­kiej­bądź in­ter­wen­cyi eu­ro­pej­skiej na sta­łym lą­dzie Ame­ry­ki pół­noc­nej. Gdy­by się o nią po­ku­szo­no, oprze­my się jej bądź­co­bądź. Wia­do­mem jest i w Ame­ry­ce i u wszyst­kich na­ro­dów, że rząd nasz nig­dy nie wda­wał się w sto­sun­ki in­nych państw po­mię­dzy sobą. Nig­dy­śmy nie bra­li udzia­łu w ich woj­nach lub przy­mier­zach, nie usi­ło­wa­li­śmy zdo­by­wać ich ziem, nie mie­sza­li­śmy się do żad­nych stron­nictw w ich roz­ter­kach we­wnętrz­nych, a cho­ciaż za­wsze uwa­ża­li­śmy for­mę na­sze­go rzą­du za naj­lep­szą, nie pra­gnę­li­śmy nig­dy roz­po­star­cia jej za po­mo­cą in­tryg, dy­plo­ma­cyi lub siły. Mamy więc pra­wo wy­ma­gać dla kon­ty­nen­tu, któ­ry za­miesz­ku­je­my, po­dob­ne­go uwol­nie­nia od wszel­kiej in­ter­wen­cyi eu­ro­pej­skiej. Na­ro­dy Ame­ry­ki są tak do­brze wszech­wład­ne­mi i nie­pod­le­głe­mi jak i na­ro­dy Eu­ro­py. Po­sia­da­ją toż samo pra­wo osła­nia­nia się przed in­ter­wen­cyą za­gra­nicz­ną, wy­po­wia­da­nia woj­ny, za­wie­ra­nia po­ko­ju, re­gu­lo­wa­nia spraw swych we­wnętrz­nych we­dług wła­snej woli swo­jej i ro­zu­mie­nia. Lud prze­to Sta­nów Zjed­no­czo­nych, nie może pa­trzeć obo­jęt­nie na usi­ło­wa­nia nie­któ­rych mo­carstw eu­ro­pej­skich zmie­rza­ją­ce do za­mą­ce­nia na­ro­dom tego kon­ty­nen­tu ca­łej swo­bo­dy dzia­ła­nia. Sys­te­mat rzą­dów ame­ry­kań­skich cał­kiem jest od­mien­ny od ta­kie­goż sys­te­ma­tu w Eu­ro­pie. Za­zdrość, oba­wa, iżby je­den nie stał się po­tęż­niej­szym od dru­gie­go, obu­dzi­ły w Eu­ro­pie pra­gnie­nie tego, co się rów­no­wa­gą po­li­tycz­ną na­zy­wa: ale nie moż­na po­zwa­lać, iżby tak okre­ślo­ne po­ję­cie sto­so­wać się mia­ło do kon­ty­nen­tu pół­noc­ne­go – któ­ry do­tknie każ­dy na­ród, ma­ją­cy po­sia­dło­ści w no­wym świe­cie, – w ten spo­sób, za­pew­niam pana, za­pa­try­wa­łem się za­wsze na rze­czy. " (Rau­mer; Die Ve­re­inig­ten Sta­aten von Nord-Ame­ri­ca. Le­ip­zig 1846 T. I. str 96).

P. de Ver­gen­nes tak się wy­ra­ża] w r. 1775, a wia­do­mo z jaką bez­in­te­re­sow­no­ścią Lu­dwik XVI oświe­co­ny przez swe­go zdol­ne­go mi­ni­stra niósł po­moc wol­no­ści ame­ry­kań­skiej, wie­dząc do­brze o tem, że w ten spo­sób po­ma­ga do po­wsta­nia wiel­kie­go pań­stwa. W siedm­dzie­siąt lat po­tem pro­roc­two pana de Ver­gen­nes, je­że­li moż­na na­zwać pro­roc­twem po­gląd tak ja­sny, spraw­dzi­ło się; te same bo­wiem sło­wa męża sta­nu fran­cuz­kie­go wy­po­wia­da Polk pre­zy­dent ame­ry­kań­ski – Polk pod­czas krót­kie­go, swe­go urzę­do­wa­nia do­żył tego szczę­ścia i chwa­ły, iż za­koń­czył kwe­styę Ore­goń­ską ja­ko­też woj­nę mek­sy­kań­ską, któ­ra przy­nio­sła w zy­sku Sta­nom Zjed­no­czo­nym Ka­li­for­nię {Au­tor str. 55 – 57 T. I.).

Ame­ry­ki a w szcze­gól­no­ści do Sta­nów Zjed­no­czo­nych. Bę­dzie­my za­wsze ob­sta­wać przy tej za­sa­dzie, że lud­ność na­szej pół­ku­li ma pra­wo sama roz­strzy­gać o wła­snych lo­sach. Je­że­li część tej lud­no­ści wy­twa­rza­jąc pań­stwo nie­pod­le­głe pra­gnie po­łą­czyć się z na­szą kon­fe­de­ra­cyą, je­st­to kwe­stya do roz­strzy­gnię­cia mię­dzy nią a nami, bez ja­kiej­kol­wiek in­ter­we­neyi ob­cej. Nie po­zwo­li­my nig­dy na to, iżby mo­car­stwa Eu­ro­py mię­sza­ły się do nas dla prze­szko­dze­nia po­dob­ne­mu zjed­no­cze­niu i to pod po­zo­rem, że psu­je ono rów­no­wa­gę sił, jaką te mo­car­stwa pra­gną po­mię­dzy nami utrzy­mać. Upły­nę­ła już bliz­ko ćwierć wie­ku od chwi­li, kie­dy w orę­dziu jed­ne­go z mo­ich po­przed­ni­ków (Mon­roe *) wy­raź­nie wy­po­wie­dzia­no świa­tu tę za­sa­dę, że kon­ty­nen­ty ame­ry­kań­skie, mocą sta­no­wi­ska nie­pod­le­głe­go i wol­ne­go, ja­kie za­ję­ły i przy ja­kiem ob­sta­ją, nie po­win­ny już być nadal uwa­ża­ne­mi przez mo­car­stwa eu­ro­pej­skie za pola otwar­te dla no­wych ko­lo­ni­za­cyj. Za­sa­da ta win­na być po­par­ta z więk­szą jesz­cze ener­gią, ile­kroć w Ame­ry­ce pół­noc­nej jed­no z mo­carstw Eu­ro­py usi­łu­je za­ło­żyć nową osa­dę.

"W obec­nych oko­licz­no­ściach, sto­sow­nem bę­dzie po­wtó­rzyć z na­ci­skiem, stwier­dzić raz jesz­cze za­sa­dę przy­ję­tą przez Mon­ro­ego, a za­ra­zem, co do mnie, oświad­czyć jak da­le­ce uzna­ję mą­drą jego po­li­ty­kę. Usza­nu­je­my wszyst­kie pra­wa na­by­te na­ro­dów eu­ro­pej­skich: ale dla na­sze­go bez­pie­czeń­stwa, we wła­snym na­szym in­te­re­sie, opie­ka praw na­szych po­win­na się roz­cią­gać na całe na­sze pań­stwo, i mamy obo­wią­zek wy­gło­sić przed świa­tem ca­łym nie­cof­nio­ną na­szą po­li­ty­kę, że w przy­szło­ści żad­na ko­lo­nia eu­ro­pej­ska nie osie­dli się za na­szem ze­zwo­le­niem w ja­kiej­bądź stro­nie Ame­ry­ki pół­noc­nej"

Trze­ba zro­zu­mieć całą gro­zę tej po­li­ty­ki od­dzie­la­ją­cej nowy świat od daw­ne­go i prze­ciw­sta­wia­ją­cej Ame­ry­kę resz­cie świa­ta. Kry­je się w tem na przy­szłość fakt nie­zmier­nej do­nio­sło­ści. Aż do ogło­sze­nia nie­pod­le­gło­ści, Ame­ry­ka nie wa­ży­ła nie na sza­li po­li­tycz­nej – ru­chem bo­wiem świa­ta był ruch Eu­ro­py. Ko­lo­nie były sa­tel­li­ta­mi po­dzie­la­ją­ce­mi los gwiaz­dy głów­nej; na na­szych to po­lach wal­ki roz­strzy­ga­ło się po­sia­da­nie osad Fran­cyi, Ho­lan­dyi i Hisz­pa­nii. Obec­nie Ame­ry­ka an­giel­ska, tak samo jak Ame­ry­ka hisz­pań­ska, jak Ame­ry­ka por­tu­gal­ska zdo­by­ły so­bie nie­pod­le­głość, za­ję­ły miej­sca po­mię­dzy pań­stwa­mi, i zda­je się, że znik­nę­ła wszel­ka róż­ni­ca po­cho­dze­nia po­mię­dzy me­tro­po­lia­mi a ko­lo­nia­mi, i je­den już tyl­ko jest świat i jed­na po­li­ty­ka. My wszy­scy, Eu­ro­pej­czy­cy czy Ame­ry­ka­nie, po­win­ni­śmy się oba­wiać ty­ra­nii, z któ­rej­bądź stro­ny, przedew­szyst­kiem zaś ty­ra­nii mo­rza, mniej na po­zór po­jąć się da­ją­cej, ale ty­leż nie­bez­piecz-– (*) Od jego na­zwi­ska ta za­sa­da wy­łącz­no­ści ame­ry­kań­skiej, któ­rą tu­taj roz­trzą­sa La­bo­olaye, na­zy­wa się dok­try­ną Mon­ro­ego. Za­zwy­czaj for­mu­łu­je się ona w gło­wach:,. Ame­ry­ka dla Ame­ry­ka­nów.

nej, co ucisk każ­de­go zdo­byw­cy. In­te­res prze­to wszyst­kich po­le­ga na­tem, iżby nie ist­nia­ła po­tę­ga zbyt wiel­ka, któ­ra­by po­kój ogól­ny za­kłó­cać mo­gła. Za­pew­ne, że Eu­ro­pa nie ma już wię­cej pra­wa ko­lo­ni­zo­wać na swą ko­rzyść ziem bę­dą­cych wła­sno­ścią państw udziel­nych: lecz nie­ma to nic wspól­ne­go z gło­śno wy­ra­żo­ną pre­ten­syą Sta­nów-Zjed­no­czo­nych do wy­klu­cze­nia Eu­ro­py od wszel­kiej in­ter­wen­cya w spra­wach ame­ry­kań­skich. To al­bo­wiem, co sta­ło się te­raz ich pro­gra­ma­tem, nie jest już neu­tral­no­ścią do­ra­dza­ną przez Wa­szyng­to­na, ale po­li­ty­ką czy­nu; Je­st­to pra­wo zdo­by­cia Mek­sy­ku, tak jak się zdo­by­ło Ka­li­for­nię, speł­nie­nie pro­roc­twa p. Yer­gen­nes (*) w za­stą­pie­niu wszę­dzie na­ro­do­wo­ści hisz­pań­skiej przez na­ro­do­wość an­giel­ską. W tem tkwi nie­bez­pie­czeń­stwo rze­czy­wi­ste i w ża­den spo­sób nie może być iżby Eu­ro­pa zgo­dzi­ła się na po­dob­ny upa­dek. Świat nie jest ani eu­ro­pej­skim ani ame­ry­kań­skim, jest so­li­dar­nie ze sobą zwią­za­nym, ipo­wi­nien zwal­czać mo­nar­chię uni­wer­sal­ną czy to na sta­rej czy na no­wej pół­ku­li. Uwiel­bie­nie na­sze dla Ame­ry­ki zbyt wie­le­by nas kosz­to­wa­ło, gdy­by nam nie po­zwa­la­ło do­strzedz nie­bez­pie­czeń­stwa, ja­kie prze­wi­dy­wał już mi­ni­ster Lu­dwi­ka­XVI – Nie­bez­pie­czeń­stwo to sta­wać się bę­dzie co­raz wi­docz­niej­szem, je­że­li Sta­ny Zjed­no­czo­ne po­zwo­lą wzro­snąć złe­mu, któ­re się tak już ujaw­ni­ło w woj­nie z Mek­sy­kiem, to jest: am­bi­cyi, du­cho­wi zdo­by­czy i po­więk­sza­nia się ter­ry­to­ry­al­ne­go, przy­czy­nom nie­za­wod­nym upad­ku rze­czy­po­spo­li­tych, je­że­li wie­rzyć moż­na Mon­te­skiu­szo­wi, a wię­cej jesz­cze: do­świad­cze­niu.ROZ­DZIAŁ III.

AKT NADAW­CZY JA­KÓ­BA I I KOM­PA­NIA LON­DYŃ­SKA. –PO­JE­DYŃ­CZE ROZ­PO­RZĄ­DZE­NIA. –PIER­WOT­NY SPO­SÓB ŻY­CIA OSAD­NI­KÓW. –NA­STĘP­STWA. – UWA­GI NAD NIE­MI. – WY­PRA­WA ŻE­GLA­RZA JOH­NA SMI­THA W R. 1607. –NIE­PO­MYŚL­NE PO­CZĄT­KI OSIE­DLA­NIA SIĘ. – TY­TUŃ. – JEGO ZNA­CZE­NIE DLA WIR­GI­NII. PIERW­SZY ZA­KUP MU­RZY­NÓW. –CZAR­NI I BIA­LI NIE­WOL­NI­CY; WY­NA­JĘ­CI I "PTASZ­KI Z WIĘ­ZIEŃ. WY­TWO­RZE­NIE SIĘ PO­JĘ­CIA FRE­EMEN; –ZE­ŚROD­KO­WA­NIE SIĘ PO­TĘG SPO­ŁECZ­NYCH NA WSI. –ARY­STO­KRA­CYA. PRA­GNIE­NIE SWO­BÓD – PO­CZĄT­KO­WA­NIE GU­BER­NA­TO­RA YEAR­DLEYA–PIERW­SZE ZGRO­MA­DZE­NIE RE­PRE­ZEN­TA­CYJ­NE W AME­RY­CE – KON­STY­TA­CYA Z R. 1621 – WE­WNĘTRZ­NA PO­LI­TY­KA KO­LO­NIAL­NA U AN­GLI­KÓW I U FRAN­CU­ZÓW – OSA­DY GREC­KIE – ROZ­WIĄ­ZA­NIE KOM­PA­NII LON­DYŃ­SKIEJ. –BADA STE­ROW­NI­CZA W LON­DY­NIE. PO­LI­TY­KA NA­STĘP­CY JA­KÓ­BA I; –ROY­ALI­STYCZ­NY DUCH WIR­GI­NII KROM­WEL I JEGO DO­BRO­TLI­WOŚĆ; –PO­ŁO­ŻE­NIE PO­GOR­SZO­NE ZA RE­STAU­RA­CYI–ZNACZ­NE USZCZU­PLE­NIE PRAW PO­LI­TYCZ­NYCH. –GU­BER­NA­TOR BER­KE­LEY I JEGO SŁYN­NA DOK­TRY­NA Z R. 1671; –AKT NA­WI­GA­CYJ­NY KROM­WE­LA WZNO­WIO­NY I OB­OSTRZO­NY–CHCI­WOŚĆ KUP­CÓW AN­GIEL­SKICH – EKO­NO­MICZ­NE WY­ZY­SKI­WA­NIE I NIE­WO­LA WIR­GI­NII–PO­DA­RUN­KI UCZY­NIO­NE PRZEZ KA­RO­LA II LOR­DO­WI CAL­PEP­PER I HR. DAR­LING­TON. –PROŚ­BY OSAD­NI­KÓW–NA­GŁY WY­BUCH PO­WSTA­NIA NA­TA­NIE­LA BA­CO­NA W R. 1676–UKRÓ­CE­NIE–UPO­RCZY­WOŚĆ SYS­TE­MA­TU JESZ­CZE POR. 1688: RADA NI­CHOL­SO­NA – EPO­KA PAR­LA­MEN­TA­RY­ZMU W AN­GLII.

Przy­wi­lej na po­sia­da­nie Wir­gi­nii wy­da­nym zo­stał kom­pa­nii Lon­dyń­skiej, na któ­rej cze­le sta­li sir To­masz Ga­tes, sir Je­rzy Sum­mers, – (*) Przy­po­mi­na­my, że kie­dy au­tor mó­wił te sło­wa, nie­wo­la w Sta­nach Zjed­no­czo­nych nie była jesz­cze znie­sio­ną.

Ry­szard Ha­kluyt(*). Ha­kluyt jest jed­nym z tych, któ­rym An­glia za­wdzię­cza ko­lo­ni­za­cyę Ame­ry­ki. Ży­cie swo­je spę­dził on na zbie­ra­niu opo­wia­dań po­dróż­ni­ków an­giel­skich, na tłó­ma­cze­niu wszyst­kich re­la­cyj hisz­pań­skich, a pod­czas pa­no­wa­nia Elż­bie­ty i Ja­kó­ba I był głów­nem ogni­skiem, w któ­rem zbie­ga­ły się wszyst­kie do­nie­sie­nia, z któ­re­go wy­cho­dzi­ły wszel­kie wska­zów­ki. Jego zbiór po­dró­ży jest dziś jesz­cze jed­nym z naj­cie­kaw­szych i naj­zu­peł­niej­szych zbio­rów wia­do­mo­ści od­no­szą­cych się do tych pierw­szych osad. Akt nadaw­czy Wir­gi­nii za­słu­gu­je na na­szą uwa­gę; rzu­ca on świa­tło na stan cy­wil­ny i po­li­tycz­ny ko­lo­nii, a za­ra­zem na idee eko­no­micz­ne i sys­te­mat ko­lo­nial­ny XVII w. – po­nie­waż to, co uczy­ni­ła An­glia, nie róż­ni się ni­czem a ni­czem od tego, cze­go pró­bo­wa­no na­ów­czas w in­nych kra­jach.

Za­uważ­my przedew­szyst­kiem, że przy­wi­lej nada­no sto­wa­rzy­sze­niu, a nie jed­no­st­ce. Wiek feu­dal­ny już mi­nął: nowe po­sia­dło­ści nie do­sta­ją się już w ręce ta­kich ma­gna­tów, ja­kim np. był Ra­le­igh, lecz tak­że i nie pań­stwo jesz­cze po­dej­mu­je spra­wę ko­lo­ni­za­cyi. Wiek sto­wa­rzy­szeń, wiel­kich kom­pa­nij han­dlo­wych, któ­ry i dziś jesz­cze się nie skoń­czył, był wie­kiem przej­ścia po­mię­dzy nadaw­czo­ścią feu­dal­ną a bez­po­śred­nią dzia­łal­no­ścią pań­stwa. Ho­lan­dya, Fran­cya, An­glia, mia­ły swe wiel­kie kom­pa­nie dla In­dyj Wschod­nich i Za­chod­nich, a je­że­li sto­wa­rzy­sze­nia fran­cuz­kie upa­dły, inne za to były szczę­śliw­sze­mi jak np. kom­pa­nia an­giel­ska Wschod­nio-In­dyj­ska: pod­bi­ja­ła ona całe pań­stwa i pań­stwa­mi rzą­dzi­ła. W tem miej­scu, na­cisk kła­dzie­my na szcze­gól­ny cha­rak­ter, jaki nada­wa­ła osa­dom sama for­ma przy­wi­le­ju. Ja­kób I ani my­ślał da­wać po­zwo­le­nia na za­ło­że­nie pań­stwa kil­ku kup­com, –upo­waż­niał on tyl­ko tę kom­pa­nię do han­dlu, my­śliw­stwa i upra­wy zie­mi w kra­jach nie­zna­nych. Usta­na­wiał nie rząd, ale to­wa­rzy­stwo z dy­rek­to­rem na cze­le, z radą ak­cy­ona­ry­uszów i z ad­mi­ni­stra­cyą na miej­scu. Ko­lo­nia nie była by­najm­niej pro­win­cyą pań­stwa, lecz mniej wię­cej tem, czem jest dzi­siaj ko­lej że­la­zna, to jest ad­mi­ni­stra­cyą pry­wat­ną, któ­ra, je­śli tyl­ko nie prze­kra­cza ustaw pań­stwa, może się urzą­dzać we­dług swe­go uzna­nia. Tym spo­so­bem zro­zu­mieć moż­na, dla­cze­go duch swo­bo­dy i nie­pod­le­gło­ści mógł się tam już usta­lić na dłu­gi czas przed­tem, za­nim rząd an­giel­ski za­jął się ży­wiej po­sia­dło­ścia­mi, któ­re doń na­le­ża­ły tyl­ko po­śred­nio. Zo­ba­czy­my póź­niej, że te ko­lo­nie, za­kła­da­ne przez pry­wa- – (*) Pierw­szy przy­wi­lej na za­kła­da­nie osad na zie­miach Ame­ry­ki, któ­re przed po­dzia­łem no­si­ły ogól­ną na­zwę Wir­gi­nii wy­dał Ja­kó­ba I d. 20 kwiet­nia 1606 r. Przez przy­wi­lej ten zy­ska­ły byt praw­ny dwa sto­wa­rzy­sze­nia Ply­mo­uth i Lon­don Com­pa­ny. Pierw­sze otrzy­ma­ło pół­noc­ną, dru­gie po­łu­dnio­wą część wy­brze­ża. Na­zwa Wir­gi­nii w przy­wi­le­ju jest jesz­cze nie­ty­kal­nie utrzy­ma­ną dla oba ob­sza­rów, roz­róż­nie­nie sta­no­wią tyl­ko okre­śli­li­ki pół­noc­na i po­łu­dnio­wa (Wir­gi­nia). Pół­noc­na jest pra­wie tą samą, któ­rą au­tor wy­żej już wy­mie­nił pod na­zwą ko­lo­nii Ply­mo­uth. Przy­wi­lej kom­pa­nii lon­dyń­skiej, po­cząt­ko­wo bar­dzo szczu­pły, roz­sze­rzo­nym zo­stał do­pie­ro przez nada­nia kró­lew­skie póź­niej­sze z lat 1609 i 12. Komp. Ply­mo­uth w r. 1620 za­stą­pio­ną zo­sta­ła przez Radę, któ­rej nada­no ob­szer­na przy­wi­le­je.

tnych a nie ob­cią­ża­ją­ce ni­czem swej ma­cie­rzy – oj­czy­zny, uczu­ły się wład­ne­mi do od­mó­wie­nia jej uzna­nia; i w rze­czy sa­mej An­glia żad­nej dla swych osad ofia­ry nie po­nio­sł­szy, żad­ne­go też pra­wa do po­dob­ne­go uzna­nia mieć nie mo­gła. Akt nadaw­czy okre­ślał wa­run­ki praw­ne osób i ziem, w spo­sób jak­naj­bar­dziej za­chę­ca­ją­cy do wy­chodź­twa. Kom­pa­nii wol­no było za­cią­gać na osad­ni­ków wszyst­kich pod­da­nych an­giel­skich chcą­cych po­pły­nąć do Ame­ry­ki; wy­chodź­cy wraz z dzieć­mi swe­mi uzna­ni byli za po­zo­sta­ją­cych w po­sia­da­niu i uży­wa­niu wszel­kich tych upraw­nień wol­no­ści, swo­bód i zwol­nień cy­wil­nych, ja­kie­mi cie­szy­li się pod­da­ni an­giel­scy. To­wa­rzy­stwo mia­ło dzier­żyć zie­mie jako len­na kró­lew­skie, sto­sow­nie do zwy­cza­ju za­mczy­ska Est-Ge­en­wich w hrab­stwie Kent, czy­li mó­wiąc in­ne­mi sło­wy, na wa­run­kach naj­roz­cią­glej­szych i bez żad­nej da­ni­ny len­ni­czej. W An­glii, gdzie do­tych­czas jesz­cze po­zo­sta­ła sko­ru­pa feu­da­li­zmu, wol­ność udzie­la­na jest za­wsze w sta­rych, go­tyc­kich jesz­cze for­mach. To­wa­rzy­stwu wol­no było nadać spo­dzie­wa­nym miesz­kań­com osad ta­kie ustęp­stwa, ja­kie uzna­ło­by za sto­sow­ne, a to na czas i we­dług form usta­no­wio­nych przez radę osad­ni­czą.

W sa­mym po­cząt­ku osie­dla­nia się, kie­dy to na zie­miach za­gro­żo­nych na­pa­da­mi In­dy­an ra­czej obo­zo­wać niż w sta­łych sie­dzi­bach miesz­kać było moż­na, spro­bo­wa­no ży­cia czy­sto woj­sko­we­go, ży­cia wspól­ne­go; nie po­dzie­lo­no bo­wiem zie­mi, ale ją kar­czo­wa­no, upra­wia­no i zbie­ra­no na niej – wspól­nie. Zbo­że cho­wa­no w spi­chrzu pu­blicz­nym, a każ­de­go ty­go­dnia do­ko­ny­wa­no po­dzia­łu mię­dzy ro­dzi­ny sto­sow­nie do licz­by i po­trzeb ich człon­ków.

Pró­ba ta oka­za­ła się nie­for­tun­ną. Nikt nie miał za­mi­ło­wa­nia ani za­pa­łu do pra­cy, któ­ra nie po­cią­ga­ła za sobą na­gro­dy; nikt nie chciał się nu­żyć, lę­ka­jąc się, iżby nad­miar wła­snej jego pra­cy nie pod­sy­cał do le­ni­stwa i bez­wład­no­ści – są­sia­da. Dla tego też ko­lo­nia chy­li­ła się już do upad­ku, kie­dy wresz­cie je­den z roz­trop­nych za­rząd­ców (*) wpadł na po­mysł da­nia każ­de­mu osad­ni­ko­wi po ka­wał­ku zie­mi na wła­sność. Od­tąd do­pie­ro da­tu­je się, po­myśl­ność Wir­gi­nii, je­że­li moż­na wie­rzyć współ­cze­snym.

"Każ­dy – mówi je­den z daw­nych hi­sto­ry­ków Wir­gi­nii – wie­dząc już te­raz, co jest jego istot­ną wła­sno­ścią i prze­ko­na­ny, że z pra­cy swej dla sie­bie tyl­ko wy­łącz­nie bę­dzie miał po­ży­tek, stał się wiel­ce prze­myśl­nym–i jed­ni dru­gich za­czę­li prze­ści­gać w upra­wie zie­mi, w sta­wia­niu bu­dyn­ków i w in­nych za­trud­nie­niach uży­tecz­nych. Nie oba­wia­no się też już żad­ne­go nie­bez­pie­czeń­stwa ze stro­ny In­dy­an. Po­czy­nio­no wiel­kie dary na ko­ściół, na szko­łę i na wy­cho­wy­wa­nie dzie­ci In­dy­an w szko­łach. Aż przy­szło do tego, że nasi osad­ni­cy za­czę­li ma­rzyć, jako są naj­szczę­śliw­szym lu­dem na świe­cie. " (**)
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: