Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Historya wymowy w Polsce. Tom 1 - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Historya wymowy w Polsce. Tom 1 - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 708 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

HI­STO­RYA WY­MO­WY W POL­SCE.

na­pi­sał

Ka­rol Me­che­rzyń­ski.

Tom I.

W Kra­ko­wie.

1856.

SPIS RZE­CZY

w To­mie pierw­szym za­war­tych.

str.

PRZED­MO­WA.

WSTĘP.

O wy­mo­wie w ogól­no­ści… 1

Hi­sto­rya wy­mo­wy. Przed­miot jej, cel i wa­run­ki… 7

Źró­dła do dzie­jów wy­mo­wy w Pol­sce… 8

Po­dział hi­sto­rycz­ny… 11

OKRES PIERW­SZY. WIE­KI PIA­STÓW.

Roz­dział 1.

Od cza­sów naj­daw­niej­szych aż do za­pro­wa­dze­nia re­li­gii chrze­ściań­skiej w Pol­sce.

I. Dzie­je po­cząt­ko­we na­ro­du Pol­skie­go… 23

II. Cha­rak­ter na­ro­du. Upra­wa spo­łecz­na. Ję­zyk…. 28

III. Wy­mo­wa za pierw­szych Pia­stów. 29

IV. Mowy w kro­ni­ka­rzach daw­nych za­war­te… 33

Roz­dział II.

Od za­pro­wa­dze­nia wia­ry chrze­ściań­skiej w Pol­sce, aż do zej­ścia ostat­nie­go Pia­sta.

I. Stan na­ro­du spo­łecz­ny i po­li­tycz­ny… 37

II. Oświa­ta na­uko­wa. Ję­zyk… 39

III. Wy­mo­wa (po­gląd ogól­ny)… 43

1) Hi­sto­rya wy­mo­wy po­li­tycz­nej… 44

Sta­ni­sław z Szcze­pa­no­wa. Zbi­gniew. Skar­bi­mierz. Ste­fan Ja­xyc. Get­ko. Zdzi­sław. Peł­ka (Ful­ko). Ma­rek z Brzeź­ni­cy… 61

2) Hi­sto­rya wy­mo­wy re­li­gij­nej… 66

Sta­ni­sław z Szcze­pa­no­wa. Iwo (Od­ro­wąż). Jacz­ko. Hen­ryk Mo­ra­wia­nin. Ber­nard. Wit (Do­mi­ni­kan). Mar – str.

cin Po­lak. Sta­ni­sław z Kra­ko­wa. Go­sław z Wro­cła­wia. Piotr Po­wa­ła. Teo­dor Po­lak. Pe­re­gryn (Do­mi­ni­kan). Mi­ko­łaj (Mag.). Win­cen­ty (Mag.). Jan z Kra­ko­wa… 82

3) Hi­sto­rya wy­mo­wy są­do­wej… 87

4) Wy­mo­wa przy­god­na… 99

5) Szko­ła wy­mo­wy, re­to­ry­ka… 106

OKRES DRU­GI. CZA­SY JA­GIEL­LOŃ­SKIE.

Od wy­ga­śnie­nia domu Pia­stów aż do Zyg­mun­ta I.

I. Stan na­ro­du spo­łecz­ny i po­li­tycz­ny… 112

II. Oświa­ta na­uko­wa. Ję­zyk… 114

III. Wy­mo­wa (po­gląd ogól­ny)… 119

Roz­dział I.

Hi­sto­rya wy­mo­wy po­li­tycz­nej… 122

Jaś­ko z Tę­czy­na. Zbi­gniew Ole­śnic­ki. Jan z Tar­no­wa. Jan z Ole­śni­cy. Jan z Tę­czy­na. Mi­ko­łaj Se­pień­ski. Jan Amor Tar­now­ski. An­drzej Tę­czyń­ski. Spy­tek z Mielsz­ty­na. Jan z Ry­twian. Win­cen­ty Kot z Dęb­na. Mar­cin z Szad­ka. Sę­dzi­wój Cze­chel. Grze­gorz z Sa­no­ka. Jan Dłu­gosz. Jan Ostro­róg. Woj­ciech Ta­bor. An­drzej Fre­dro. An­drzej La­ska­ry z Go­sła­wic. Ma­te­usz z Kra­ko­wa. Mi­ko­łaj La­soc­ki. Zbi­gniew Ole­śnic­ki (młod­szy. Jan z Lgo­ty (El­got). Sta­ni­sław z Sob­no­wa. Der­sław z Bo­rzy­sko­wa. Mi­ko­łaj z Ko­zło­wa. Sta­ni­sław z Skar­bi­mie­rza. Jan z Oświę­ci­mia… 135

Roz­dział II.

Hi­sto­rya wy­mo­wy są­do­wej… 169

Roz­dział III. Hi­sto­rya wy­mo­wy re­li­gij­nej… 174

Jan z Brze­gu. Mi­ko­łaj z Brze­ścia. Sta­ni­sław Stoy­kon. Mi­ko­łaj Wę­żyk. Ste­fan (bisk.). Jan z Opa­to­wie. Jan z Kęt. Sta­ni­sław z Po­zna­nia. Mi­ko­łaj str.

Wy­gan­da syn. Ma­te­usz z Kra­ko­wa. Jan Ysne­ri. Ja­kób z Kur­dwa­no­wa. Ma­ciej z San­spo­wa. Mi­ko­łaj z Bło­nia. Sta­ni­sław z Skar­bi­mie­rza. Jan z Lgo­ty. Pa­weł z Za­to­ra. Mi­ko­łaj z Ko­zło­wa, Grze­gorz z Sa­no­ka, Mi­ko­łaj (Mie­cho­wi­ta). Pa­weł z Kra­ko­wa. Szy­mon z Lip­ni­cy. Be­ne­dykt Hes­se. Ma­ciej Flo­ri. Ra­fał ze Ska­wi­ny. Sta­ni­sław z Ka­zi­mie­rza. Ma­ciej syn Bła­że­ja. Zbi­gniew Ole­śnic­ki (młod­szy). Woj­ciech z Szczecz­na. Sta­ni­sław Ko­kosz­ka. Wła­dy­sław z Giel­nio­wa, Jan z Do­bczyc. Win­cen­ty (Ma­gi­ster). Ber­nard z Nis­sy. Ja­kób z Gór­ki. Jan Dą­brów­ka. Jan Ja­kób z Trzeb­ni­cy… 182

Roz­dział IV. Wy­mo­wa przy­god­na, Ob­rzę­do­wa, na­uko­wa, aka­de­mic­ka… 201

Roz­dział V. Szko­ła wy­mo­wy, re­to­ry­ka… 207

OKRES TRZE­CI. WIEK ZYG­MUN­TOW­SKI.

Od po­cząt­ku XVI. aż do środ­ka XVII. wie­ku.

I. Stan na­ro­du spo­łecz­ny i po­li­tycz­ny… 210

II. Oświa­ta na­uko­wa. Ję­zyk… 216

III. Wy­mo­wa (po­gląd ogól­ny)… 228

1) po­li­tycz­na… 234

2) są­do­wa… 261

3) re­li­gij­na… 270

4) przy­god­na… 284

Roz­dział I.

Hi­sto­rya wy­mo­wy po­li­tycz­nej… 295

Jan Ma­gnus Tar­now­ski. Piotr Kmi­ta, An­drzej Tę­czyń­ski. Krzysz­tof Szy­dło­wiec­ki. An­drzej Gra­bia z Gór­ki. Jan Tar­ło. Waw­rzy­niec Spy­tek Jor­dan. Wa­len­ty Dem­biń­ski. Mar­cin i Piotr Zbo­row­scy. Mi­ko­łaj Ta­szyc­ki, str.

Jan Lu­brań­ski. Piotr To­mic­ki. Jan Cho­jeń­ski. Sta­ni­sław Ostro­róg. Erazm Cio­łek. Jan z Oświę­ci­mia (Sa­cra­nus). Jan Ła­ski. An­drzej Krzyc­ki. Mi­ko­łaj Fir­lej. Łu­kasz Gór­ka. Piotr Bo­ra­tyń­ski. Sta­ni­sław Lupa Pod­lo­dow­ski. Sta­ni­sław Tar­ło. Sa­mu­el Ma­cie­jow­ski. Jan Prze­ręb­ski. Wa­len­ty Her­burt. An­drzej No­skow­ski. An­drzej Ze­brzy­dow­ski. Fi­lip Pad­niew­ski. Jan Ocie­ski. Sta­ni­sław Orze­chow­ski. An­drzej Frycz Mo­drzew­ski. Sta­ni­sław Ho­zy­usz. Mar­cin Kro­mer. Łu­kasz Gór­nic­ki. Jan Her­burt. Sta­ni­sław War­sze­wic­ki. Jan Sie­ra­kow­ski. Sta­ni­sław Sę­dzi­wój z Czarn­ko­wa. Piotr Kost­ka. Ra­fał Lesz­czyń­ski. Mi­ko­łaj Boń­cza Sien­nic­ki. Jan Lu­bo­dziej­ski. Piotr Mysz­kow­ski. Fran­ci­szek Kra­siń­ski. Jan Zbo­row­ski. Sta­ni­sław Za­wadz­ki (Pi­kus). Ja­kób Po­nę­tow­ski. Ja­kób Nie­mo­jew­ski. Jan Nie­mo­jew­ski. Woj­ciech Ba­ra­now­ski. Mi­ko­łaj Do­bro­cie­ski. Piotr Ty­lic­ki. Mi­ko­łaj Wol­ski. Waw­rzy­niec Go­ślic­ki. Krzysz­tof War­sze­wic­ki. Jan Dy­mitr So­li­kow­ski. Lew Sa­pie­ha. Jan Za­moj­ski. Sta­ni­sław Karn­kow­ski. Mar­cin Bia­ło­brze­ski. Jó­zef We­resz­czyń­ski. Zbi­gniew Osso­liń­ski. Hie­ro­nim Roz­ra­żew­ski. Jan Ostro­róg. Szczę­sny Kry­ski. Pa­weł Dzia­łyń­ski. Jo­achim Ocie­ski. Waw­rzy­niec Gem­bic­ki. Eu­sta­chy Wo­ło­wicz. Krzysz­tof We­so­łow­ski. Ma­tusz Peł­ka. Mi­ko­łaj Ole­śnic­ki. Ra­fał Lesz­czyń­ski. Szcze­sny Her­burt. Ma­ciej Pstro­koń­ski. Sta­ni­sław Łu­bień­ski. Mi­ko­łaj Spy­tek Li­gę­za. Jan Fox. Krzysz­tof Zba­ra­ski. Sta­ni­sław Miń­ski. Ję­drzej Lip­ski. Krzysz­tof Ra­dzi­wiłł. Ja­kób Skór­kow­ski, Sta­ni­sław Krzysz­ta­no­wicz. Sta­ni­sław str.

Mą­dro­wicz. Do­bie­sław Cie­kliń­ski. Szy­mon Rud­nic­ki. Mel­chior Mi­cha­łow­ski. Hie­ro­nim Rę­czaj­ski. Mar­cin Że­goc­ki. Sta­ni­sław Stad­nic­ki. Mi­ko­łaj Żół­kiew­ski. Mow­cy hu­mo­ry­stycz­ni: Jan Wo­ro­niec­ki, Mysz­kow­ski, Jan Ostro­róg, Ma­rek i Se­ba­sty­an So­bie­scy, Pa­weł Pia­skow­ski… 359

Roz­dział II.

Hi­sto­rya wy­mo­wy są­do­wej… 588

Łu­kasz Grór­nic­ki. Sta­ni­sław Sę­dzi­wój Czarn­kow­ski. Oda­chow­ski. Sta­ni­sław Orze­chow­ski. An­drzej Rze­czyc­ki. Jan Za­moj­ski. Mar­cin Zbo­row­ski. Ja­kób Nie­mo­jew­ski. Jan Zbo­row­ski. Sta­ni­sław Krzysz­ta­no­wicz. Adam Sę­dzi­wój z Czarn­ko­wa. Gna­tow­ski. Krę­ciew­ski. Przy­lep­ski. Brze­ziń­ski. Su­cho­radz­ki. Li­sow­ski. Zy­dow­ski. Nisz­czyc­ki… 638PRZED­MO­WA.

Rzecz hi­sto­rycz­na o wy­mo­wie w Pol­sce, w ni­niej­szem dzie­le za­war­ta, ma na celu uzu­peł­nie­nie dzie­jów pi­śmien­nic­twa szcze­gó­ło­wym po­glą­dem na tę waż­ną, naj­ży­wot­niej­sza i naj­pięk­niej roz­wi­nię­tą część li­te­ra­tu­ry na­szej, któ­ra sta­no­wi praw­dzi­wą jej chlu­bę i bo­gac­two, a któ­ra nie mia­ła do­tąd swe­go dzie­jo­pi­sa. Kto­kol­wiek świa­do­my rze­czy kra­jo­wych ba­dał z uwa­gą cha­rak­ter i oby­cza­je na­ro­du, ży­wot jego spo­łecz­ny i po­li­tycz­ny, za­sa­dy i for­my rzą­du, przy­zna bez wąt­pie­nia, że wy­mo­wa była naj­pierw­szą jego po­trze­ba, dzia­ła­czem nie­zbęd­nym wszyst­kich spraw i po­ru­szeń, naj­rze­tel­niej­szym wy­ra­zem umy­sło­wo­ści, a ztąd je­dy­ną i naj­wła­ściw­szą li­te­ra­tu­rą. W czyn­nem ży­ciu Po­la­cy kie­ro­wa­li się za­wz­dy samą ideą prak­tycz­ną: ztąd wszyst­ka ich wie­dza umie­jęt­na, wszy­stek kunszt i po­ezya, za­war­ły się dra­ma­tycz­nie w sa­mych czy­nach i dzie­jach – ztąd wy­mo­wa, przy­wią­za­na do spraw ży­cia spo­łecz­ne­go, prze­bie­gła z nie­mi całą prze­strzeń dzie­jo­wą, i na­der świet­ny speł­ni­ła za­wód. Hi­sto­rya jej opo­wie­dzieć po­win­na, ja­kie w ko­lei wie­ków dzia­ła­ły nań we­wnętrz­ne i ze­wnętrz­ne wpły­wy, i w jaki spo­sób, wa­run­kom tym pod­le­gła, sta­wa­ła się wza­jem po­tę­gą wpły­wa­ją­cą na spra­wy i losy na­ro­du.

Do na­le­ży­te­go skre­śle­nia ta­kiej hi­sto­ryi po­żą­da­ne są wie­lo­ra­kie źró­dła i za­so­by, z któ­rych nie wszyst­kie sto­ją dziś dla pi­szą­ce­go otwo­rem. Akta czy­li za­pi­sy ko­ron­ne, re­la­cye po­selstw za­gra­nicz­nych, dy­ary­usze sej­mo­we, dzie­je sy­no­dów i spraw ko­ścio­ła, po więk­szej czę­ści ukry­te do­tąd w rę­ko­pi­smach i roz­rzu­co­ne po świe­cie, nie dla każ­de­go mogą być przy­stęp­ne­mi. Co z do­cho­wa­nych po­dań i za­byt­ków prze­szło­ści dało się w tym przed­mio­cie ze­brać, zło­ży­łem w je­den ogół dzie­jo­wy i po­da­ję tu w za­ry­sie. Ob­szer­niej­sze roz­wi­nię­cie wy­koń­cze­nie rze­czy zo­sta­wiam pió­rom póź­niej­szym.

Nie chcąc nad za­miar po­więk­szać za­kre­sów tego dzie­ła, wy­łą­czy­łem z nie­go szcze­gó­ło­wą bi­blio­gra­fią – zna­jom­sze z inąd i do­stęp­niej­sze ży­cio­ry­sy, któ­rych bez uchy­bie­nia ca­ło­ści nie­po­dob­na było po­mi­nąć, sta­ra­łem się ile moż­no­ści skró­cić, za­cho­wu­jąc z nich te tyl­ko wia­do­mo­ści, któ­re z głów­nym ce­lem i osno­wą rze­czy w ko­niecz­nym sta­ły związ­ku. Z uwa­gi na ca­łość dzie­jo­we­go ob­ra­zu, za­mie­ści­łem w nim po­spo­łu mow­ców pol­skich i ła­ciń­skich, nie kła­dąc mię­dzy nimi żad­ne­go sta­now­cze­go prze­dzia­łu, jak go nie było w rze­czy­wi­sto­ści. Ję­zyk bo­wiem ła­ciń­ski, od przy­ję­cia re­li­gii chrze­ściań­skiej we­dług ob­rząd­ku rzym­skie­go, wpro­wa­dzo­ny u nas w uży­cie, z mową oj­czy­stą wie­ka­mi szedł w za­pa­sy i po­dzie­lał jej pa­no­wa­nie. Na­wet od cza­sów Zyg­mun­ta Au­gu­sta, kie­dy ję­zyk kra­jo­wy od­zy­skał swe przy­ro­dzo­ne pra­wa i do­mie­rzył pory swej doj­rza­ło­ści, ła­ci­na nie za­by­ła cał­kiem daw­nych przy­wi­le­jów, i na­ło­go­wym zwy­cza­jem utrzy­my­wa­ła się w ra­dzie pu­blicz­nej, ze­bra­niach du­chow­nych, są­dach, a po­nie­kąd i w ko­ście­le Mow­cy wszak­że ła­ciń­scy i spól­ne­go z nimi za­wo­du pi­sa­rze, jak­kol­wiek ob­cym wy­ra­ża­ją­cy się ję­zy­kiem, mie­wa­li za przed­miot wy­łącz­nie spra­wy kra­jo­we – z ich dzieł rzym­ską po­wle­czo­nych sza­tą prze­glą­da wszę­dy myśl swoj­ska, na­ro­do­wa. Kto więc z ogó­łu kra­jo­we­go pi­śmien­nic­twa wy­łą­cza bez róż­ni­cy dzie­ła w ła­ciń­skiej ukła­da­ne mo­wie, ten z jego wną­trza wy­dzie­ra część waż­ną i ży­wot­ną, nie do­zwa­la­jąc do­pa­trzeć w nim tej ca­ło­ści, któ­ra po­le­ga na związ­ku wza­jem­nym wszyst­kich prac umy­sło­wych.

Co do ukła­du dzie­ła, jak­kol­wiek dla czy­tel­ni­ków do­god­niej­szym zda­wał się po­rzą­dek przed­mio­to­wy, t… j… wy­łusz­cze­nie z osob­na dzie­jów wy­mo­wy po­li­tycz­nej, z osob­na są­do­wej i re­li­gij­nej; nie przy­swo­iłem jed­nak­że tej me­to­dy, dla unik­nie­nia nie­zbęd­ne­go przy każ­dym dzia­le po­wta­rza­nia się, gdy wszyst­kie ro­dza­je wy­mo­wy dzie­jo­wo jed­nym pod­le­ga­ły wpły­wom, a ztąd jed­nę ogól­ną mają hi­sto­ryą.

Zby­tecz­ną by­ło­by rze­czą uspra­wie­dli­wiać wy­bór sta­wio­nych tu na głów­nym wi­do­ku mow­ców – w któ­rym je­śli ude­rzy kogo pew­na nie­rów­ność, nie­chaj zwa­ży, że nie wzo­ry wy­mo­wy, ale hi­sto­ryą jej przed­sta­wiam, gdzie każ­dy okres dzie­jo­wy, ma­jąc wła­ści­wą cha­rak­te­ry­sty­kę, wy­ma­ga w mow­cach od­po­wied­nich so­bie wy­obra­zi­cie­li – ztąd obok Orze­chow­skich, Gór­nic­kich, Skar­gów, Bir­kow­skich, wy­stę­pu­ją w dal­szym rzę­dzie So­bie­scy, Osso­liń­scy, Bie­lic­cy, Mi­ja­kow­scy.

Nie z chę­cią prze­ry­wam Tom pierw­szy w sa­mym cią­gu epo­ki Zyg­mun­tow­skiej. Spra­wi­ła to znacz­na ob­szer­ność rze­czy, gdy sama ka­zno­dziej­ska wy­mo­wa wie­ku XVI, naj­pięk­niej­sza i naj­buj­niej roz­wi­nię­ta ga­łąź pi­śmien­nic­twa, z resz­tą dzie­jów wy­mo­wy do te­goż sa­me­go okre­su na­le­żą­cych, cały Tom na­stęp­ny wy­peł­ni. Ża­łu­ję rów­nie, że ze wzglę­du na za­mie­rzo­ne pi­smu temu gra­ni­ce, w uży­ciu przy­kła­dów i wy­jąt­ków z dzieł mow­czych wy­pa­dło być nie­co oszczęd­niej­szym: nig­dy bo­wiem więk­sza, jak obec­nie, nie ob­ja­wia­ła się po­trze­ba zwra­ca­nia czy­tel­ni­ków do wzo­rów pi­śmien­nic­twa daw­ne­go wie­ku, i za­si­la­nia ich tym zdro­wym, ożyw­czym, rów­nie zba­wien­nym dla ję­zy­ka jak pod­no­szą­cym du­cha po­kar­mem – ku cze­mu książ­ka ni­niej­sza nie­chaj słu­ży przy­najm­niej za wska­zów­kę i za­le­ce­nie.WSTĘP. O WY­MO­WIE W OGÓL­NO­ŚCI.

Mowa je­stli dzie­łem ro­zu­mu, czy da­rem bez­po­śred­nim nie­ba? pro­ble­ma­tycz­nem było to py­ta­nie u daw­nych. Skład jej za­dzi­wia­ją­cy i cu­dow­ne pra­wie wła­sno­ści wska­zu­ją wzór czer­pa­ny za gra­ni­ca­mi ludz­kie­go po­my­słu – i w Pi­śmie ś… mówi Bóg do Moj­że­sza: " Któż uczy­nił usta czło­wie­cze? iza­liż nie ja je udzia­ła­łem?" Ten wy­raz ma­lu­ją­cy we­wnętrz­ny stan isto­ty na­szej, ży­wot­na po­stać my­śli, jest na­rzę­dziem naj­spo­sob­niej­szem do ob­ja­wia­nia na­szych po­jęć, uczuć, po­trzeb, dąż­no­ści, naj­wyż­szych po­tęg ro­zu­mo­wych, naj­skryt­szych dzia­łań i po­ru­szeń du­cha. Waż­ność prawd wle­wa­ją­cych się w od­po­wied­nie sło­wa, wy­obraź­nia, moc uczu­cia, na­mięt­ność, od któ­rych mowa bie­rze swo­ję silę i bar­wę, pod­no­szą ją do zna­cze­nia sztu­ki, i czy­nią uczest­nicz­ką wsze­la­kich ta­jem­nic i przy­wi­le­jów ge­niu­szu. W ten spo­sób, jako or­gan du­cho­wy, sta­je się środ­kiem prze­waż­ne­go wpły­wa­nia na umy­sły – sztu­ką prze­ko­ny­wa­nia, znie­wa­la­nia, wzru­sza­nia, któ­rą na­zy­wa­my wy­mo­wą. Ze wszyst­kich sztuk wy­mo­wa naj­wię­cej wy­szcze­gól­nia się tym cha­rak­te­rem spo­łecz­nym, któ­ry ją wią­że z wa­run­ka­mi ko­niecz­nych po­trzeb ludz­ko­ści, a wszyst­ko mi­ster­stwo osa­dza w pla­sty­ce rze­czy­wi­ste­go ży­cia. Jak dra­mat na sce­nie, tak od­po­wied­nia mu wy­mo­wa w sta­nie spo­łecz­nym przed­sta­wia żywą i peł­ną po­ru­sze­nia ak­cya, nie już w uro­czu po­ezyi i złu­dze­nia, ale w praw­dzie i rze­czy­wi­sto­ści.

Prze­ko­ny­wać i znie­wa­lać słu­cha­cza, rze­czą jest i za­da­niem wy­mo­wy. Ma­jąc na celu prze­ko­na­nie, uzbra­ja się mow­ca w ro­zu­mo­wa­nia i do­wo­dy zdol­ne oka­zać praw­dę: usi­łu­jąc po­cią­gnąć wolą, uży­wa środ­ków otwie­ra­ją­cych wstęp do du­szy słu­cha­cza, dzia­ła­ją­cych ra­zem zmy­sło­wo i umy­sło­wo, po­nęt­nych dla ser­ca, wy­obraź­ni i ucha. Na­tchnie­nie czer­pie w go­re­ją­cem uczu­ciu praw­dy – urok zwy­cięz­ki w sile i pięk­no­ści mowy ludz­kiej.

Wy­mo­wa – sło­wo wo­ju­ją­ce, zwy­cięz­ki oręż praw­dy, sztu­ka ta­jem­ni­cza wła­da­nia umy­sła­mi, na­tchni­ciel­ka prze­ko­na­nia i woli, kró­lo­wa serc i na­mięt­no­ści – w ży­ciu spo­łecz­nem jest dzia­ła­czem prze­waż­ne­go wpły­wu, po­tę­gą mo­ral­ną, kie­ru­ją­cą do­wol­nie wła­dza­mi ludz­kie­go du­cha, i pa­nu­ją­cą nad czło­wie­kiem mocą uczu­cia i prze­świad­cze­nia. "Ten ję­zyk mą­drze-mow­ny (mówi Orze­chow­ski) lu­dzie w jed­nę spo­łecz­ność zgro­ma­dził, rze­czy­po­spo­li­te po­sta­wił, pra­wa lu­dziom nadał, mia­sta zbu­do­wał, wszyst­kich cnót lu­dzi na­uczył, dro­gę im ku dziel­no­ści uka­zał. Ten ję­zyk nie­cno­tę w lu­dziach gasi, cno­tę mno­ży, złe lu­dzie tępi, do­bre wiel­bi, przy­szłe rze­czy prze­po­wia­da, szko­dli­we rze­czy od­wra­ca, po­kój mię­dzy ludź­mi jed­na."

* * *

W naj­ob­szer­niej­szem wzię­ta zna­cze­niu, wy­mo­wa przy­bie­rać może kształt wie­lo­ra­ki. Moie się mie­ścić w po­ezyi rów­nie jak w pro­zie, i wcho­dzić do wsze­la­kie­go ro­dza­ju dzieł i utwo­rów, po­wo­łu­ją­cych w po­moc siłę i ozdo­bę mowy. Nie wszy­scy wszak­że są mów­ca­mi, któ­rzy wy­mo­wy uży­wa­ją za śro­dek po­moc­ni­czy do dzieł ro­zu­mu, czu­cia i wy­obraź­ni. W ści­ślej­szem ro­zu­mie­niu uwa­ża­my ją jako sztu­kę, któ­rej po­tę­gą wy­łącz­ną jest mowa sama – sztu­kę prze­zna­czo­ną do wpły­wa­nia na obec­ne­go słu­cha­cza, a ztąd wła­ści­wą mow­com pu­blicz­nym.

Sto­sow­nie do przed­mio­tu, o któ­rym się rzecz czy­ni, wy­mo­wa dzie­lić się może na rad­ną czy­li roz­trzą­sa­ją­cą, spor­ną i re­li­gij­ną.

Pierw­sza ma miej­sce w ra­dzie pu­blicz­nej, na zgro­ma­dze­niach ludu albo star­szy­zny rzą­dzą­cej, w ko­łach po­sel­skich, po­sie­dze­niach spo­łe­czeństw uczo­nych, prze­my­sło­wych lub re­li­gij­nych, kędy waż­ne i całą ludz­kość albo na­ród cały, lub wresz­cie część jego znacz­na ob­cho­dzą­ce roz­trzą­sa­ją się spra­wy. Tu mow­ca ma na celu skło­nie­nie słu­cha­cza ku wy­bo­ro­wi ja­kie­go czy­nu lub przed­mio­tu, któ­ry uwa­ża za do­bry i po­ży­tecz­ny – i tym ce­lem usi­łu­je po­ru­szyć naj­dziel­niej­sze sprę­ży­ny woli ludz­kiej, pod­bić i owład­nąć umy­sły. Taka wy­mo­wa wła­ści­wa jest rad­com pu­blicz­nym, mę­żom sta­nu i oby­wa­te­lom, po­wo­ła­nym do służ­by spraw kra­jo­wych, i pia­stu­ją­cym wznio­słe po­słan­nic­two stró­żów i za­cho­waw­ców po­wszech­ne­go do­bra. Nie­masz za­pew­nie nic pięk­niej­sze­go, jak umieć ta­len­tem wy­mo­wy przod­ko­wać w zgro­ma­dze­niach, wpły­wać na losy spo­łecz­ne, za­ra­dzać po­trze­bom po­spo­li­tym, utrzy­my­wać po­tę­gę kra­ju, jego byt, pra­wa i swo­bo­dy. Cel tak waż­ny i wiel­ki wy­ma­ga, aby mow­ca, prze­nik­nio­ny świę­to­ścią swe­go po­wo­ła­nia, gó­ro­wał nad umy­sła­mi rów­nie roz­sąd­kiem jak wy­mo­wą, łą­czył świa­tło z cno­tą oby­wa­tel­ską, i z przy­mio­ta­mi zręcz­ne­go rad­cy czy­ste i gor­li­we chę­ci. Rej (w Ży­wo­cie po­czci­we­go czło­wie­kaj wska­zu­jąc waż­ność obo­wiąz­ków i spraw męża pu­blicz­ne­go, za­le­ca przy­stę­po­wać do nich z szla­chet­nem po­świę­ce­niem i ka­płań­ską god­no­ścią, jak­by do sa­kra­men­tów. "Ozdob­na i rad­na wy­mo­wa (mówi Go­ślic­ki) nie tyl­ko oso­bi­stą god­ność mow­cy, ale i wszyst­kich oby­wa­te­li i ca­łej rze­czy­po­spo­li­tej do­bro w ca­ło­ści utrzy­mu­je. Ona wzbu­rzo­ne umy­sły uśmie­rza, spo­koj­ne i nie­czyn­ne do dziel­no­ści po­bu­dza, i czę­sto sku­tecz­niej niź­li oręż wal­czy w kra­ju obro­nie."

Dru­ga w przy­byt­kach są­do­wych pil­nu­je pra­wa i spra­wie­dli­wo­ści, bro­ni ży­cia, ma­jąt­ku i do­bra oso­bi­ste­go. Wy­mo­wa są­do­wa ma cel róż­ny od na­rad­nej. Nie zmie­rza tu już mow­ca do oka­za­nia, co jest do­brem lub po­ży­tecz­nem, lecz co jest słusz­nem i spra­wie­dli­wem. Od­kąd spo­łecz­ność po­rzu­ci­ła wzór pier­wot­ny przy­ro­dzo­ne­go i nie­win­ne­go ży­cia, wzro­sła ta nig­dy nie­skoń­czo­na woj­na mię­dzy praw­dą a kłam­stwem, szcze­ro­ścią a ob­łu­dą, mię­dzy pra­wem a urosz­cze­niem, w któ­rej wy­mo­wa sta­ła się na­prze­mian za­czep­ną i od­por­ną bro­nią, a ztąd sztu­ką na­der waż­ną i uży­tecz­ną. –

Oba­dwa te ro­dza­je kwit­nę­ły u sta­ro­żyt­nych, któ­rzy prze­ka­za­li nam wy­bor­ne i pra­wie nie­zrów­na­ne wzo­ry wy­mo­wy rad­nej i są­do­wej.

Wy­mo­wa re­li­gij­na w świą­ty­niach pań­skich ogła­sza praw­dy i wy­ro­ki boże – na­ucza po­win­no­ści, kar­ci nie­pra­wość ży­cia, błą­dzą­cych na­wra­ca na dro­gę cno­ty, krze­pi i bu­du­je ludz­kość na­masz­cze­niem świę­tem wia­ry, na­dziei i mi­ło­ści. Ża­den ro­dzaj wy­mo­wy nie ma tak wznio­słych ce­lów, rów­nej dziel­no­ści i po­wa­gi. Gdzie­in­dziej czło­wiek mówi do lu­dzi – tu po­słan­nik Boga, nie­pod­le­gły żad­nym wzglę­dom świa­to­wym, ob­ja­wia wolą i na­ka­zy nie­ba. Samo miej­sce, w któ­rem prze­ma­wia, upo­ka­rza i zni­ża przed nim wszyst­kie wiel­ko­ści. Tu gmin po­wsze­dni i kró­lo­wie za­rów­no po na­ukę przy­cho­dzą, i z rów­ną po­ko­rą przyj­mu­ją prze­stro­gi i upo­mnie­nia.

"Z ust ka­pła­nów, po­świę­co­nych na służ­bę Pana, lud chrze­ściań­ski za­ko­nu się pyta, a z ży­cia po­boż­ne­go od­bie­rać po­wi­nien wy­so­kie na­uki zba­wie­nia. Jest to wiel­ka, wła­ści­wa i pierw­sza ich po­win­ność, upo­mi­nać bra­cią do mi­ło­ści i po­ko­ry; przy­no­sić tym po­kój, któ­rzy go nie­na­wi­dzą, wle­wać w ser­ca uczu­cia wsty­du i mi­ło­sier­dzia po­ni­żać zło­śli­wą śmia­łość, znie­wa­lać do mi­ło­ści praw­dy i sta­ło­ści w obo­wiąz­kach, oży­wiać na­dzie­ją w Bogu; str­wo­żo­nych po­cie­szać, chwie­ją­cych się utwier­dzać, roz­pro­szo­nych zgro­ma­dzać, nie­spo­koj­nych uno­sić, burz­li­wych uskra­miać." (Osiń­ski w ży­ciu Skar­gi). "Bło­go­sła­wio­ne one oczy, któ­re cię oba­czą, a ty nie­siesz z raju drze­wo ży­wo­ta wiecz­ne­go, na­ukę praw­dy i zba­wie­nia. " (Bir­kow­ski).

Aby być ka­zno­dzie­ją, god­nym sło­wa bo­że­go opo­wia­da­czem, trze­ba da­rów wyż­szych i na­tchnie­nia z nie­ba. Se­de­te in ci­vi­ta­te, do­nec in­du­ami­ni vir­tu­te ex alto. "Nie wy­chodź­cie na woj­nę żoł­nie­rze, aż wam po­ślę zbro­je i rynsz­tun­ki nie­bie­skie: bo męż­nym być tak jako Apo­sto­ło­wie, dar to jest z nie­ba nie od zie­mi." Trze­ba mów­cy wal­czyć z za­ka­mie­nia­ło­ścią ser­ca, upo­rem, py­chą i prze­są­da­mi świa­ta, któ­rych moc nie­kie­dy rów­na się sa­me­mu prze­ko­na­niu ro­zu­mu. "Te są woj­ny ka­zno­dziej­skie, te try­um­fy, po­ku­tą jako bal­sa­mem gło­wy ludz­kie na­masz­czyć, jarz­mo grze­cho­we po­ła­mać, praw­dzi­wą wol­no­ścią ser­ca ludz­kie ozdo­bić." – "Ka­za­nie z grzesz­ni­ka czy­ni spra­wie­dli­we­go, do­bre­go w do­bro­ci umac­nia, wy­ko­rze­nia grze­chy, szcze­pi cno­ty, cier­nie na­mięt­no­ści ple­wi, czy­ści zie­mię i do­brem na­sie­niem na­rzu­ca." (Birk.)

Je­że­li w wy­mo­wie świec­kiej, tak po­li­tycz­nej jak są­do­wej, pod wie­lu wzglę­da­mi nie do­rów­na­li­śmy sta­ro­żyt­nym, słusz­nie przy­na­le­ży nam wyż­szość w wy­mo­wie re­li­gij­nej. Praw­dy bo­wiem, któ­rych na­ucza­ją ka­zno­dzie­je chrze­ściań­scy, są tak wznio­słe; ta­jem­ni­ce, któ­re opo­wia­da­ją, tak cu­dow­ne i świę­te; po­wa­ga, któ­ra ich sło­wom to­wa­rzy­szy, tak jest uro­czy­sta i wiel­ka, że im sa­mym tyl­ko zda­je się być wła­ści­wą praw­dzi­wa wy­mo­wa. Re­li­gia chrze­ściań­ska ugrun­to­wa­ła mo­ral­ność, któ­rej po­ję­cia nie mie­li sta­ro­żyt­ni. Po­my­sły jej uśla­chet­ni­ły ludz­kie uczu­cia, do­da­ły ognia wy­obraź­ni. Za­sa­dy wzno­szą­ce sła­bość, po­ni­ża­ją­ce py­chę, rów­na­ją­ce wszyst­kie sta­ny war­to­ścią cnót i za­sług oso­bi­stych, oży­wi­ły wy­mo­wę więk­szą dziel­no­ścią i siłą. Na­uka i roz­wa­ża­nie Pi­sma S. uży­czy­ły jej na­tchnie­nia mi­stycz­ne­go i pro­ro­cze­go du­cha; a ta­jem­ni­ce wia­ry nada­ły jej cha­rak­ter tej re­li­gij­nej rzew­no­ści, co wraz ser­ce trwo­gą i na­dzie­ją na­peł­nia. Nie dziw, że ten ro­dzaj stał się ozdo­bą dzi­siej­szej mow­ni­cy, szczy­tem i chwa­łą wy­mo­wy. –

Moż­na do tych trzech ro­dza­jów przy­dać łą­czą­cą się z nie­mi po­śred­nio wy­mo­wę przy­god­ną, przez któ­rą ro­zu­mie­my mowy i ode­zwy mie­wa­ne w róż­nych wy­da­rze­niach przy­god­nych, ob­rzę­dach i uro­czy­sto­ściach tak do­mo­wych jak i pu­blicz­nych, świec­kich jak re­li­gij­nych.HI­STO­RYA WY­MO­WY.

PRZED­MIOT JEJ, CEL I WA­RUN­KI.

Za­da­niem Hi­sto­ryi wy­mo­wy jest: opo­wie­dzieć w dzie­jo­wym po­rząd­ku pier­wiast­ko­wy za­wią­zek, wzrost, roz­ma­ite ko­le­je kwit­nie­nia i upa­da­nia wy­mo­wy – wy­świe­cić oko­licz­no­ści przy­ja­zne jej po­wo­dze­niu, lub na­wza­jem przy­czy­ny, któ­re dzia­ła­ły nań od­wrot­nie – wska­zać god­ne uwa­gi, w każ­dym ro­dza­ju wy­mo­wy i każ­dej z osob­na epo­ce, za­byt­ki i po­mni­ki, z wy­mie­nie­niem cel­niej­szych mow­ców, i oce­nie­niem ich kry­tycz­nem, tak pod wzglę­dem rze­czy­wi­stej war­to­ści, jako też wra­że­nia i wpły­wu, jaki na współ­cze­snych wy­wie­ra­li.

Pierw­szym tu obo­wiąz­kiem dzie­jo­pi­sa jest po­gląd uważ­ny na te psy­cho­lo­gicz­ne, spo­łecz­ne i po­li­tycz­ne wa­run­ki, od któ­rych za­wi­sła wy­mo­wa, już jako zdol­ność przy­ro­dzo­na, już jako sztu­ka umie­jęt­nie kształ­co­na i do­sko­na­lo­na. Bada on we­wnętrz­nie i ze­wnętrz­nie na­ród, jego cha­rak­ter, upra­wę spo­łecz­ną, tu­dzież ję­zyk, jako na­rzę­dzie po­wszech­ne i or­gan umy­sło­wo­ści – zwa­ża roz­ma­ite ob­ja­wy w ży­ciu do­mo­wem i pu­blicz­nem, świec­kiem i re­li­gij­nem, i z ich za­ry­sów ukła­da swój ob­raz, sce­nę hi­sto­rycz­ną, z głów­nym jej dzia­ła­czem wy­mo­wą. Ztąd po­stę­pu­jąc do szcze­gó­łów, oce­nia sta­no­wi­sko każ­de­go z osob­na mow­cy – zbie­ra z ich ży­cio­ry­sów głów­niej­sze bar­wy i zna­mio­na, i roz­trzą­sa ich dzie­ła, zwa­ża­jąc, co w nich było wła­sno­ścią ge­niu­szu, a co owo­cem dzia­ła­ją­cych nań wpły­wów; co wy­nik­nę­ło z po­trzeb kra­jo­wych, dla ży­cia rze­czy­wi­ste­go, a co z wy­łącz­ne­go po­wo­ła­nia, dla sztu­ki. Dwo­ja­ką bo­wiem w swym hi­sto­rycz­nym ob­ra­zie ma uka­zać stro­nę: prak­tycz­ną i teo­re­tycz­ną – wy­mo­wę i jej na­ukę – mow­ców i ich szko­łę.

Jak­kol­wiek hi­sto­rya wy­mo­wy jest czę­ścią tyl­ko ogól­nych dzie­jów li­te­ra­tu­ry, i je­dy­nie w naj­ści­ślej­szym z nie­mi związ­ku poj­mo­wa­ną i na­le­ży­cie wy­łusz­czo­ną być może; prze­cież ze wzglę­du na sam przed­miot wy­mo­wy, jej wy­łącz­ne w ży­ciu spo­łecz­nem po­słan­nic­two, nie­mniej waż­ność i roz­le­głość za­wo­du, w któ­rym od­ręb­ne i po­nie­kąd nie­za­wi­słe od hi­sto­ryi in­nych nauk i sztuk za­kre­śla so­bie epo­ki, sta­no­wi nie­ja­ko od­dziel­ną ca­łość, i na szcze­gó­ło­wą za­słu­gu­je uwa­gę.

ŹRÓ­DŁA DO DZIE­JÓW WY­MO­WY W POL­SCE.

Źró­dła do dzie­jów wy­mo­wy dwo­ja­kie­go mogą być ro­dza­ju: zbio­ro­we i szcze­gó­ło­we. Zbio­ro­we­mi na­zy­wa­my od­dzie­la za­wie­ra­ją­ce wia­do­mo­ści hi­sto­rycz­ne o wy­mo­wie, w ja­kim­kol­wiek za­mia­rze, kształ­cie i za­kre­sie uło­żo­ne, i od­no­szą­ce się do pew­nej cza­su epo­ki. Do dru­gie­go ro­dza­ju źró­deł na­le­żą wszel­kie szcze­gó­ły, na hi­sto­rycz­nem i kry­tycz­nem polu li­te­ra­tu­ry zbie­ra­ne, któ­re do zba­da­nia, ob­ja­śnie­nia, wy­ro­zu­mo­wa­nia, bądź ogól­nej hi­sto­ryi wy­mo­wy, bądź po­je­dyn­czych jej czę­ści słu­żyć mogą.

Nie mamy do­tąd w li­te­ra­tu­rze na­szej dzie­ła, któ­re­by hi­sto­ryą wy­mo­wy pol­skiej choć w czę­ści wy­łusz­cza­ło. W XVII wie­ku Szy­mon Sta­ro­wol­ski wy­dał po ła­ci­nie dzieł­ko: De cla­ris ora­to­ri­bus Sar­ma­tiae (Flo­ren­tiae 1628) nie za­wie­ra­ją­ce wszak­że żad­nej hi­sto­ryi wy­mo­wy, ale zbiór tyl­ko po­chwał, któ­re­mi au­tor do­ryw­czo i z pa­mię­ci, zwy­cza­jem i sty­lem wie­ko­wi swe­mu wła­ści­wym, sła­wi po­czet wy­bra­nych przez sie­bie mów­ców – bez po­rząd­ku hi­sto­rycz­ne­go i chro­no­lo­gii, bez do­łą­cze­nia po­trzeb­nych ży­cio­ry­sów, wska­za­nia wresz­cie dzieł mow­czych i ich za­let. Od­sy­ła w tej mie­rze czy­tel­ni­ka do źró­deł wła­ści­wych: Re­li­qua di­li­gens lec­tor ex hi­sto­riis aut aliis no­stro­rum scrip­to­rum le­ris in­da­ga­bit.

Od cza­sów Sta­ro­wol­skie­go nikt się przed­mio­tem tym nie zaj­mo­wał. Pierw­szy za dni na­szych zwró­cił nań uwa­gę Ka­zi­mierz Bro­dziń­ski, któ­ry w ma­łej roz­praw­ce O wy­mo­wie u daw­nych Po­la­ków wy­wiódł z skłon­no­ści i oby­cza­jów na­ro­du szcze­gól­ne jego za­mi­ło­wa­nie w kra­so­mow­stwie, wska­zał waż­ność i roz­le­głość sce­ny, na któ­rej u nas wy­stę­po­wa­ła wy­mo­wa w ży­ciu do­mo­wem i pu­blicz­nem. Te pięk­ne uwa­gi uwa­żać moż­na za wstęp do dzie­jów wy­mo­wy w Pol­sce, któ­rych sarn au­tor kre­ślić nie miał za­mia­ru.

Gdy w now­szych cza­sach po­czę­to sta­ran­niej zaj­mo­wać się hi­sto­rya li­te­ra­tu­ry, i kil­ku w tym za­wo­dzie wy­stą­pi­ło pi­sa­rzy, otwar­ło się w ich dzie­iach pole dla hi­sto­ryi wy­mo­wy, sta­no­wią­cej część waż­ną i nie­roz­dziel­ną dzie­jów pi­śmien­nic­twa. Ta ato­li część, uwa­ża­na jak zwy­kle za po­śred­nie tyl­ko ogni­wo, w sto­sun­ku do swej ca­ło­ści, Za­le­d­wo szczu­płe mo­gła tu zna­leźć miej­sce. Nad­to pi­sa­rze, o któ­rych mowa, wię­cej w ogó­le za­sta­na­wia­li się nad hi­sto­ryą po­ezyi niź­li wy­mo­wy, cho­ciaż ta ostat­nia ży­wot­niej­szą sta­no­wi część li­te­ra­tu­ry, i w dzie­jach umy­sło­wych na­ro­du nie­rów­nie waż­niej­szy speł­ni­ła za­wód.

Mimo tego, źró­dła do dzie­jów wy­mo­wy w Pol­sce są na­der licz­ne i za­sob­ne. Nie zby­wa na szcze­gó­łach we wzglę­dzie hi­sto­ryi i kry­ty­ki dzie­jo­pi­so­wi po­moc­nych. Do­star­cza­ją ich wszyst­kie w ogó­le pi­sma hi­sto­rycz­ne, dzie­ła od­no­szą­ce się do li­te­ra­tu­ry kra­jo­wej i jej dzie­jów, za­cho­wa­ne w znacz­nej licz­bie śla­dy i po­mni­ki wy­mo­wy, ży­cio­ry­sy sław­nych mę­żów, roz­pra­wy uczo­ne i mo­no­gra­fie. Z tych po­je­dyn­czych, tu i owdzie roz­pierzch­nio­nych ry­sów, moż­na uło­żyć ob­raz przed­sta­wia­ją­cy roz­wój dzie­jo­wy, cha­rak­ter, po­wo­ła­nie i roz­ma­ite losy wy­mo­wy.

Nie­po­dob­na wy­li­czać ich tu szcze­gó­ło­wo. Cel­niej­sze, z któ­rych czer­pa­ne są wia­do­mo­ści do ni­niej­szej hi­sto­ryi, i do któ­rych pod wzglę­dem dzie­jo­wym albo kry­tycz­nym wy­pa­da­ło się nie­kie­dy od­wo­łać, znaj­dzie czy­tel­nik wy­mie­nio­ne na swo­ich miej­scach.

PO­DZIAŁ HI­STO­RYCZ­NY.

Po­wszech­na i przy­ro­dzo­na ko­lej rze­czy ludz­kich, od naj­słab­szych za­wiąz­ków do doj­rza­ło­ści, od szczy­tu wznie­sie­nia do upad­ku, na­zna­cza po­dob­ny za­wód wy­mo­wie, któ­ra swój ży­wot hi­sto­rycz­ny zwy­kle w tych trzech do­bach za­wie­ra. Wy­mo­wa pol­ska szła tą przy­ro­dzo­ną ko­le­ją, speł­nia­jąc epo­ki po­cząt­ko­we­go roz­wi­nię­cia, kwit­nie­nia i upa­da­nia, a to pod wpły­wem roz­ma­itych po­tęg dzie­jo­wych, ze­wnętrz­nych i mo­ral­nych, ko­niecz­nych i przy­god­nych, któ­re ją wy­do­by­wa­ły z za­wiąz­ku, krze­pi­ły w wzro­ście, a na­stęp­nie sła­bi­ły i do upad­ku na­chy­la­ły. Nie wszy­stek wszak­że ży­wot swój za­war­ła w tym hi­sto­rycz­nym za­kre­sie, zna­la­zł­szy nowe siły i za­so­by do wy­dźwi­gnie­nia się z nie­mo­cy: ztąd nowy zwrot dzie­jo­wy – epo­ka jej od­ro­dze­nia.

Hi­sto­rya wy­mo­wy pol­skiej z dzie­ja­mi po­wszech­ne­mi na­ro­du w ści­słym na­der zo­sta­je związ­ku, i sama dzie­jów tych naj­wy­mow­niej­szym jest ob­ra­zem. Przed­sta­wia ona jed­no z naj­rzad­szych i naj­cie­kaw­szych zja­wisk, li­te­ra­tu­rę z ży­ciem na­ro­du zro­słą – tę praw­dzi­wą pla­sty­kę du­cha pu­blicz­ne­go – ko­niecz­ną i bez­po­śred­nią ob­ja­wę spo­łecz­nych po­trzeb, sił i uspo­so­bień na­ro­du. Taka li­te­ra­tu­ra nie może być owo­cem sa­mej wy­łącz­nie oświa­ty, ani za­rów­no do wszyst­kich epok na­le­ży. Nie szu­kać jej też u na­ro­dów, któ­rych byt po­wierz­chow­ny i bier­ny jest błęd­ną tyl­ko i bez­czyn­ną no­ma­dą, albo na­czy­niem po­li­ty­ki, zu­ży­wa­ją­cej ich siły i zdol­no­ści ku ob­cym i nie­zna­nym zwró­co­ne ce­lom. Tam tyl­ko wła­ści­wy dla niej za­wód, gdzie duch spo­łecz­ny wy­stę­pu­je w przy­ro­dzo­nych for – mach i ob­ja­wach ży­cia, z któ­re­mi nie­roz­dziel­ną two­rzy jed­ność.Ży­cie na­ro­du jest otwar­tą dla hi­sto­ry­ka księ­gą. Chcąc prze­to wy­mo­wę na­szych przod­ków uka­zać w do­no­śnem świe­tle hi­sto­ryi, po­trze­ba we wszyst­kich po­sta­ciach i kie­run­kach śle­dzić to ży­cie spo­łecz­ne – uchy­lić przed sobą po­dwo­je świą­tyń, pójść za obo­za­mi het­ma­nów, sta­wić się na zgro­ma­dze­niach roz­ma­itych ro­ko­wań i sej­mów, przy­słu­chać ra­dom kró­lew­skim, zbo­rom du­chow­nych, są­dom i po­sel­stwom – i z rów­ną uwa­gą przyj­rzeć się po­sie­dze­niom to­wa­rzy­skim, spra­wom do­mo­wym, zwy­cza­jom i ob­rzę­dom, w któ­rych to samo ży­cie pu­blicz­ne wier­nie się od­bi­ja­ło, i w znacz­nej czę­ści z do­mo­wem łą­czy­ło.

Na­ród pol­ski, od­kąd wszedł na sta­no­wi­sko hi­sto­rycz­ne, krzą­ta­jąc się oko­ło urze­czy­wist­nie­nia wła­ści­wej so­bie idei, a ztąd zwra­ca­jąc się na dro­gę prak­tycz­ną, za­rów­no w pu­blicz­nych jak i do­mo­wych spra­wach, za­rów­no orę­żem jak mową, ob­ja­wiał ten stan czyn­ny wy­stę­pu­ją­ce­go ze­wnątrz i świe­żą czer­stwo­ścią bu­ja­ją­ce­go ży­cia. Cała też li­te­ra­tu­ra na­ro­du, któ­ry żył w czy­nach sa­mych, wy­wi­nę­ła się z po­trzeb miej­sco­wych i spo­łecz­nych. For­mą jej była pro­za – wy­mo­wa jej naj­wyż­szą po­tę­gą, szczy­tem i wznio­sło­ścią sztu­ki. Sprzy­ja­ły jej za­sa­dy po­li­tycz­ne, kształt rzą­du, oby­cza­je i uspo­so­bie­nia na­ro­du.

Dzie­li­my wy­mo­wę co do tre­ści na rad­ną, są­do­wą i re­li­gij­ną, przy­da­jąc do tych trzech ro­dza­jów łą­czą­cą się z nie­mi po­śred­nio wy­mo­wę przy­god­ną i ob­rzę­do­wą. Wszyst­kie za­rów­no na­tra­fia­my w dzie­jach na­szej li­te­ra­tu­ry, w bie­gu roz­wi­ja­ją­ce­go się wie­ka­mi spo­łecz­ne­go i po­li­tycz­ne­go ży­cia na­ro­du.

"W Pol­sce, kie­dy kto w domu zna­ko­mi­tym ro­dzi się lub umie­ra, za­raz zbie­ra­ją się są­sie­dzi, i już­to win­szu­ją­ce, już ża­łob­ne w licz­nem kole słu­cha­czów pra­wią mowy. Po­dob­nie gdy się od­pra­wu­ją gody we­sel­ne, albo po­róż­nie­ni przy­ja­cie­le od­na­wia­ją daw­ne przy­mie­rze; gdy wra­ca­ją­cy z da­le­kich wy­praw po­dróż­ni wstę­pu­ją w pro­gi oj­czy­ste, toż na zjaz­dach po­wia­to­wych albo na sej­mach wal­nych po­sło­wie ob­ra­du­ją, bądź na try­bu­na­ły ko­ron­ne rocz­nych obie­ra­ją sę­dziów; wszyst­kim tym oko­licz­no­ściom wy­mo­wa za­wsze to­wa­rzy­szy. Cóż mó­wić o gło­sach se­na­to­rów w ra­dzie, obro­nach są­do­wych, prze­mo­wach zwy­czaj­nych w obec kró­la albo izby po­sel­skiej, ka­za­niach wresz­cie po wszyst­kich ko­ścio­łach, w każ­dym dniu świą­tecz­nym i przy każ­dej uro­czy­sto­ści mie­wa­nych? Ztąd w Pol­sce nie może się ten na­zy­wać oby­wa­te­lem, a na­wet (śmia­ło po­wiem) Po­la­kiem, kto o rze­czy ja­kiej­bądź­kol­wiek wy­mow­nie i ozdob­nie pra­wić nie umie; i to nie tyl­ko po ła­ci­nie (bo ten ję­zyk, jak in­nym, tak i nam z więk­szą trud­no­ścią i na­uką przy­cho­dzi), ale i w oj­czy­stej mo­wie, któ­ra wszyst­kie kra­so­mow­skie i po­etyc­kie ozdo­by, ja­kie tyl­ko Gre­cy i Rzy­mia­nie wy­na­leźć mo­gli, snad­no przyj­mu­je. Wie­dzieć za­tem po­trze­ba, że mie­li­śmy wie­lu zna­ko­mi­tych mow­ców za­rów­no pol­skich jak ła­ciń­skich, za­rów­no świec­kich jak i ko­ściel­nych, w se­na­cie i sta­nie ry­cer­skim, i mię­dzy po­spo­li­tym mi­rem." (Sta­ro­wol. De dar. Orał… p. 80.)

Wy­mo­wa rad­na (sej­mo­wa, po­li­tycz­na) kształ­ci­ła się w ra­dzie pu­blicz­nej, se­na­cie zło­żo­nym z bi­sku­pów, wo­je­wo­dów, kasz­te­la­nów, a po­tem ry­cer­stwa czy­li szlach­ty, po­wo­ła­nej do uczest­nic­twa wła­dzy rzą­dzą­cej; nad­to w po­sel­stwach uczęsz­cza­ją­cych do dwo­rów za­gra­nicz­nych, zkąd po­seł i mow­ca ( le­ga­tus et ora­tor) wy­ra­zy pra­wie jed­no­znacz­ne.

Roz­prze­strze­nia­jąc stop­nio­wo swój za­wód, w mia­rę po­więk­sza­nia się za­kre­su swo­bód na­ro­do­wych i wy­stę­pu­ją­ce­go co­raz śmie­lej gło­su po­wszech­nej woli, prze­bie­gła w Pol­sce tę sar­nę ko­lej, któ­rą po­stę­po­wa­ły u nas za­sa­dy po­li­tycz­ne, od pier­wot­ne­go sa­mo­władz­twa Pia­stów, aż do upad­ku wła­dzy kró­lew­skiej. Na naj­niż­szym była stop­niu w epo­ce roz­wi­ja­ją­ce­go się zwol­na du­cha swo­bód pu­blicz­nych – naj­wyż­szy zaś osię­gnę­ła szczyt pod sprzy­ja­ją­cem jej słoń­cem tak zwa­nej zło­tej wol­no­ści, kie­dy na­ród w dłu­giej cza­sów ko­lei sam sobą rzą­dził po re­pu­bli­kań­sku, i kie­dy po­tem (jak w Gre­cyi) kru­szy­ły się wę­gły po­li­tycz­nej kra­ju bu­do­wy.

Wy­mo­wa są­do­wa, stwo­rzo­na z przy­ro­dzo­nych uczuć oso­bi­ste­go i spo­łecz­ne­go pra­wa, po­cząt­ko­wo od­po­wia­da­ła pro­stym for­mom są­do­wym. Wła­ści­wy so­bie cha­rak­ter i zna­cze­nie osię­gła do­pie­ro z po­stę­pem pra­wo­daw­stwa, kie­dy zna­jo­mość ustaw we­szła w ży­cie pu­blicz­ne i osob­ną skła­dać po­czę­ła umie­jęt­ność – gdy (jak u Rzy­mian) naj­więk­szą u nas po­sia­dał wzię­tość bie­gły w pra­wo­znaw­stwie mow­ca, albo wy­mow­ny pra­wo­znaw­ca, (elo­qu­en­tium ju­ri­spe­ri­tis­si­mus, vel ju­ri­spe­ri­to­rum elo­qu­en­tis­si­mus). Ztąd mię­dzy mów­ca­mi w cza­sach póź­niej­szych na­tra­fia­my na zna­ko­mi­tych praw­ni­ków. Nie w przy­byt­kach ato­li są­do­wych i w pa­le­strze, ale w izbie rad­nej, sej­mo­wej, szu­kać na­le­ży wzo­rów daw­nej wy­mo­wy są­do­wej, gdzie ta­ko­wa łą­czy­ła się z po­li­tycz­ną, i gdzie waż­niej­sze, ogól Rze­czy­po­spo­li­tej ob­cho­dzą­ce to­czy­ły się spra­wy.

Wy­mo­wa re­li­gij­na w uściech ka­pła­nów spra­wo­wa­ła nie­mniej waż­ne dla spo­łecz­no­ści kra­jo­wej po­słan­nic­two. Od za­pro­wa­dze­nia chrze­ściań­stwa ka­pła­ni byli na­uczy­cie­la­mi ludu, je­dy­ne­mi wia­ry i oby­cza­jów pia­stu­na­mi. Im bar­dziej osła­bio­na wia­ra, im wię­cej ska­zy i ze­psu­cia w oby­cza­jach, tem gor­liw­szych po­trze­bu­je ko­ściół obroń­ców, spo­łecz­ność na­uczy­cie­li i prze­wod­ni­ków, i tem wię­cej mow­ców Opatrz­ność świa­tu do­star­cza. Były ta­kie cza­sy w epo­ce roz­dwo­je­nia re­li­gij­ne­go, osty­gło­ści w wie­rze, i po­wszech­nem ska­że­niu oby­cza­jów w Pol­sce, kie­dy za wpły­wem róż­no­wier­ców sta­ro­daw­ne za­sa­dy w umy­słach wą­tleć, a przez zbyt­ki i nie­kar­ność ży­cia cno­ty przod­ków sła­bieć i upa­dać po­czę­ły. Z szcze­gól­nych nad­to wzglę­dów wy­mo­wa re­li­gij­na w Pol­sce po­wo­ła­na była do uczest­nic­twa w spra­wach pu­blicz­nych, oby­wa­tel­skich, i wraz z po­li­tycz­ną waż­ne na­tem polu speł­nia­ła usłu­gi.

Chcąc za­tem dzie­je wy­mo­wy pol­skiej w je­den ogar­nąć sys­tem, i wy­ka­zać je w ob­ra­zie ko­lej­ne­go wzro­stu, kwit­nie­nia i upad­ku, po­trze­ba od­no­śnie do dzie­jów po­li­tycz­nych zwa­żać je w prze­bie­gu pew­nych hi­sto­rycz­nych zwro­tów, przez któ­re snad­niej ży­wio­ły we­wnętrz­ne i sprę­ży­ny kie­ru­ją­ce wy­mo­wą wy­ro­zu­mieć się dają. Wpraw­dzie zwro­ty te nie mogą mieć ści­śle ozna­czo­nych gra­nic, gdy po­stęp ogól­ny umy­sło­wo­ści nie za­wsze zdą­ża za bie­giem hi­sto­rycz­nym od­mian i wy­pad­ków; a wy­mo­wą w Pol­sce rzą­dzi­ły nie­mniej inne, ko­niecz­ne i przy­god­ne, miej­sco­we i ubocz­ne wpły­wy: są prze­cież, jak w dzie­jach po­li­tycz­nych tak i w hi­sto­ryi li­te­ra­tu­ry, pew­ne wy­dat­niej­sze doby, któ­re pod wzglę­dem wy­mo­wy za osob­ne ery uwa­żać moż­na.

Hi­sto­ryą wy­mo­wy w Pol­sce po­dzie­lić moż­na na pięć głów­nych okre­sów, z któ­rych każ­dy wy­ra­ża pe­wien zwrot hi­sto­rycz­ny, waż­ną dla na­ro­du w ży­ciu dzie­jo­wem i umy­sło­wem chwi­lę, od­zna­cza­ją­cą się przez sta­now­cze w niem zmia­ny, a ztąd wpływ prze­waż­ny na wy­mo­wę i jej losy.

Okres pierw­szy, obej­mu­ją­cy wiel­ką prze­strzeń dzie­jo­wą, od cza­sów naj­daw­niej­szych aż do wie­ku XV, łą­czy się z hi­sto­ryą Pia­stów. Na­ród w tym okre­sie, wstę­pu­ją­cy do­pie­ro w swój za­wód hi­sto­rycz­ny, i usta­la­ją­cy swój byt we­wnętrz­nie i ze­wnętrz­nie, mimo prze­wa­gę ob­cych wpły­wów, pie­lę­gno­wał, kształ­cił i roz­wi­jał pier­wiast­ki wy­nie­sio­ne z od­wiecz­nej sło­wiańsz­czy­zny. Przy­ję­cie wia­ry chrze­ściań­skiej w Pol­sce, i za­wią­za­nie bliż­szych sto­sun­ków z Eu­ro­pą za­chod­nią, jest głów­nym wy­pad­kiem tej epo­ki, w któ­rej wi­dzi­my pod­no­szą­cą się wal­kę ob­cych z na­ro­do­we­mi ży­wio­łów – sys­tem feu­dal­ny, wy­stę­pu­ją­cy w miej­sce rzą­dów pier­wot­nych, pa­try­ar­chal­nych, i na­wza­jem wy­pie­ra­ny przez wzra­sta­ją­cą ideę gmi­no­władz­twa – dwie prze­ciw­waż­ne po­tę­gi, wła­dzę świec­ką i du­chow­ną, już­to w zo­bo­pol­nem przy­mie­rzu, już w spół­u­bie­ga­niu się i roz­ter­ce.

Wy­mo­wa tego okre­su, po­cząt­ko­wą swo­ję hi­sto­ryą snu­ją­ca z sa­mych do­my­słów i po­dań kro­ni­kar­skich, a w chwie­ją­cym się dłu­go i bier­nym co do za­sad sta­nie spo­łecz­nym od­ję­ta od spraw ży­cia pu­blicz­ne­go, sła­bo w ogó­le roz­wi­ja­ła się z za­wiąz­ków. Sa­mo­wład­ne rzą­dy Pia­stów zbyt szczu­płe zo­sta­wia­ły jej pole, gdy dzia­ła­nia pu­blicz­ne nie wy­bie­ga­ły poza ob­ręb wła­dzy rzą­dzą­cej. Chwi­lo­wo tyl­ko, wśród klęsk po­wszech­nych i bez­rzą­du, ob­ja­wia­ją­ca się dąż­ność gmi­no­wład­cza, ście­ra­nie się ko­ściel­nej z świec­ką hie­rar­chii, i moż­no­władz­ców z pa­nu­ją­cy­mi, po­wo­ły­wa­ły ją do spraw kra­jo­wych i swo­bod­niej­sze­go mow­com uży­cza­ły gło­su: ato­li po­wo­dze­nie to nie mo­gło być trwa­łem ani zu­peł­nem. Z wy­mo­wą jako na­rzę­dziem po­li­tycz­nem Po­la­cy nie byli jesz­cze oswo­je­ni, ani umie­li uży­wać jej po­tę­gi i wpły­wu. Ob­szer­niej­szy nie­rów­nie mia­ła przed sobą za­wód wy­mo­wa re­li­gij­na, od po­ja­wie­nia się wia­ry i na­uki chrze­ściań­skiej w Pol­sce wy­łącz­ne i na­der waż­ne spra­wu­ją­ca po­słan­nic­two: na­tra­fio­ne wszak­że prze­szko­dy w za­nie­dba­niu ję­zy­ka kra­jo­we­go, po­wszech­nem pa­no­wa­niu ła­ci­ny, i zwich­nio­nym z razu kie­run­ku na­ro­do­wej oświa­ty, nie do­zwo­li­ły jej sku­tecz­nie i po­stę­po­wo się roz­wi­jać.

Okres II, od wy­ga­śnie­nia rodu Pia­stów aż do Zyg­mun­ta I, waż­ny wy­pad­ka­mi, któ­re spo­wo­do­wa­ły czyn­niej­szy ruch w na­ro­dzie, i osta­tecz­ne prze­si­le­nie się ży­wio­łów po­li­tycz­nych, jest przej­ściem nie­ja­ko do no­wej epo­ki, i doj­rze­wa­niem za­sie­wu, ma­ją­ce­go wy­dać swój plon w wie­ku XVI. Wiek ten pie­lę­gno­wał sta­ran­nie ideę ka­to­lic­kiej wia­ry, sta­wio­nej za głów­ny cel prac umy­sło­wych, ży­wioł i pod­sta­wę pol­skiej na­ro­do­wo­ści. Za­ło­że­nie wszech­ni­cy Ja­giel­loń­skiej, i gor­li­we krzą­ta­nie się oko­ło nauk wie­lu zna­ko­mi­tej zdol­no­ści mę­żów, pod­nio­sły świa­tło w na­ro­dzie, i sta­wi­ły Pol­skę na cze­le pół­noc­nej cy­wi­li­za­cyi. Ucze­ni w więk­szej czę­ści po­słu­gi­wa­li się ła­ci­ną; wsze­la­ko ję­zyk kra­jo­wy, prze­tar­ty w po­tocz­nem uży­ciu, co­raz częst­szych ze­bra­niach i ro­ko­wa­niach szlach­ty, i na ko­ściel­nej mow­ni­cy, zdo­był już pierw­sze sta­no­wi­sko na polu pi­śmien­nic­twa.

Wy­mo­wa po­wo­ła­na do spraw ży­cia pu­blicz­ne­go, obro­ny swo­bód na­ro­do­wych i praw ko­ścio­ła, ode­tchnę­ła więk­sza siłą i swo­bo­dą. Po­par­ta na­uką i za­po­zna­niem lep­szych wzo­rów, doj­rze­wa­ła stop­nio­wo, oczysz­cza­jąc styl i smak z bar­ba­rzyń­skiej wie­ków śred­nich dzi­ko­ści i po­twor­no­ści. W po­sel­stwach do Rzy­mu i za­gra­nicz­nych dwo­rów, na so­bo­rach, w se­na­cie i ko­ście­le, speł­nia­ła waż­ne usłu­gi, i wień­czy­ła sła­wą wie­lu mę­żów tak świec­kich jak du­chow­nych.

Okres III , od po­cząt­ku XVI aż do środ­ka XVII wie­ku, obej­mu­ją­cy cza­sy Zyg­mun­tów Ja­giel­lo­nów i prze­dłu­że­nie ich dal­sze aż poza epo­kę Zyg­mun­ta Wazy, ztąd po­spo­li­cie wie­kiem Zyg­mun­tow­skim zwa­ny, przed­sta­wia tę wiel­ką chwi­lę po­stę­pu, w któ­rej do­ko­na­ły się sta­now­cze w na­ro­dzie zmia­ny, pod­nio­sły jego du­cha i wpły­nę­ły prze­waż­nie na roz­wi­nię­cie oświa­ty. Na­ród w tej epo­ce wy­ro­bił to już u sie­bie, do cze­go przez kil­ka jesz­cze wie­ków zdą­żać miał nie­tyl­ko z Eu­ro­pą ale z całą ludz­ko­ścią. Mie­li już Po­la­cy swo­je pra­wa, re­pre­zen­ta­cyą na­ro­do­wa i wła­sne­go wy­bo­ru kró­la. Po­tęż­nym był kraj ze­wnątrz, a we­wnątrz gra­ły swo­bod­nie na­ro­do­wych uczuć i oby­wa­tel­stwa ży­wio­ły.

Wiek XVI w Pol­sce po­czy­na za­wód wy­zwa­la­nia się my­śli; z za­sa­da­mi swo­bód po­li­tycz­nych uświę­ca za­sa­dę wol­no­ści su­mie­nia. Ob­szer­ność przy­wi­le­jów, do­zwa­la­ją­ca bu­jać wszech­stron­nie umy­sło­wej swo­bo­dzie, dała sil­ny po­pęd li­te­ra­tu­rze. Była ona wy­ra­że­niem tej we­wnętrz­nej siły i czer­stwo­ści, tego swo­bod­ne­go od­de­chu, co z peł­nej pier­si bez prze­szko­dy się wy­le­wał. Jak z Nie­miec wy­nie­śli Po­la­cy śmiel­sze zda­nia we wzglę­dzie re­li­gii i hie­rar­chii, tak z Włoch sil­niej­szy po­pęd do nauk sta­ro­żyt­nych – Fran­cu­zi na­uczy­li ich swym przy­kła­dem ce­nić oj­czy­ste mowę.

Wy­mo­wa sta­ła się wte­dy naj­waż­niej­sza na­ro­du po­trze­bą, głów­na sprę­ży­ną rzą­du, wo­dzą i kie­row­nią spraw spo­łecz­nych. Te same po­wo­dy, któ­re nie do­zwo­li­ły roz­wi­jać się in­nym sztu­kom i umie­jęt­no­ściom w Pol­sce, sprzy­ja­ły sztu­ce mó­wie­nia. Upo­wszech­nio­na zna­jo­mość li­te­ra­tu­ry klas­sycz­nej na­uczy­ła ko­rzy­stać z wzo­rów sta­ro­żyt­nych mow­ców. Ję­zyk kra­jo­wy osię­gnął wy­so­ką upra­wę, i nad ła­ciń­skim, do­tąd prze­wa­ża­ją­cym, gó­ro­wać po­czął. Roz­wią­za­ły się usta na­ro­du – sło­wo oj­czy­ste brzmia­ło za­rów­no w do­mo­wem jak i pu­blicz­nem ży­ciu, w ko­ścio­łach ka­to­lic­kich i zbo­rach róż­no­wier­ców, w izbie sej­mo­wej i przy­byt­kach są­do­wych, w ust­nej mo­wie i pi­śmien­nic­twie.

Mowy, któ­re nas z cza­sów owych do­szły, przed­sta­wia­ją żywy i naj­traf­niej­szy wi­ze­ru­nek wie­ku. Gdy jed­ne ma­lu­ją cno­ty szla­chet­ne, peł­ne gor­li­wo­ści oby­wa­tel­skiej spra­wy i usi­ło­wa­nia; inne od­sła­nia­ją bez­kar­ność swo­bód na­ro­do­wych, zgub­ne dla kra­ju za­bie­gi stron­nictw, wy­stęp­ne wi­chrzy­cie­li z pra­wem i rzą­dem za­pa­sy. Le­piej niż dzie­je same przez się, mowy te wy­świe­ca­ją nam źró­dła i ta­jem­ne sprę­ży­ny wy­pad­ków, w cha­rak­te­rze i spo­so­bie my­śle­nia, uczu­ciach i na­mięt­no­ściach osób, któ­re były ich dzia­ła­cza­mi. One sta­no­wią naj­waż­niej­szą bo psy­cho­lo­gicz­ną część dzie­jo­we­go dra­ma­tu. W dzie­jach mamy czy­ny same i wy­da­rze­nia – w mo­wach wi­dzi­my lu­dzi.

Okres IV, od po­ło­wy XVII aż do środ­ka XVIII wie­ku, jest epo­ką ska­że­nia i upad­ku wy­mo­wy. Ten zwrot nie­po­myśl­ny ko­niecz­nym był wy­pły­wem od­mian, ja­kim z ko­lei uległ na­ród w swo­jem ży­ciu mo­ral­nem i po­li­tycz­nem. Ro­ze­rwa­nie jed­no­ści oby­wa­tel­skiej, upa­dek wła­dzy rzą­dzą­cej, we­wnętrz­ne i ze­wnętrz­ne boje, za­chwia­ły w sa­mym grun­cie sła­bie­ją­cą bu­do­wę Rze­czy­po­spo­li­tej. Nie­ład i roz­przę­że­nie spo­łecz­nych ży­wio­łów, spo­wo­do­wa­ły ta­kiż sam bez­rząd w świe­cie umy­sło­wym. Ję­zyk i li­te­ra­tu­ra na­ro­do­wa upa­dły.

Od­kąd Pol­ska prze­kształ­ci­ła się w rzecz­po­spo­li­tą ary­sto­kra­tycz­ną, otwo­rzy­ły się szran­ki nad­uży­ciom moż­no­wład­ców, któ­rzy gar­nąc ku so­bie tłu­my zwo­len­ni­cze szlach­ty mniej­szej, opa­no­wa­li star­szeń­stwo przy­wi­le­jów, sej­my, sądy i rzą­dy, i wpro­wa­dzi­li na ich sce­nę wy­stęp­ną grę swa­wo­li, wi­do­ków oso­bi­stych i na­mięt­no­ści. Wśród ta­kich walk i za­pa­sów zni­kał z przed oczu cel ogól­ny, wą­tla­ły ogni­wa bra­ter­skiej zgo­dy, na­ród sa­mo­wol­nie po­grą­żał się w bez­rzą­dzie. W ślad za nie­kar­no­ścią i ze­psu­ciem po­stę­po­wa­ła ciem­no­ta – ję­zyk i li­te­ra­tu­ra przy­ję­ły spól­ne zna­mię nie­ła­du, za­mie­sza­nia po­jęć, dzi­ko­ści, po­twor­no­ści. Je­st­to wiek teo­lo­gicz­nych wa­śni i śre­dnio­wiecz­ne­go scho­la­sty­cy­zmu – wiek po­wszech­ne­go ska­że­nia i upad­ku wy­mo­wy. Po­le­micz­ne na­przód szer­mier­stwa, a po­tem pa­ne­gi­ry­ki, opa­no­wa­ły mow­ni­cę. Miej­sce wy­mo­wy za­stą­pi­ła re­to­ry­ka i czcza de­kla­ma­cya – uczu­cie prze­szło w szał wy­bred­ny, po­wa­ga w śmiesz­ność. Te wady, acz po­wszech­ne, naj­mniej jed­nak­że do­ty­ka­ły wy­mo­wę ka­zno­dziej­ską, któ­ra z szcze­gól­nych przy­czyn u wie­lu mow­ców do­cho­wa­ła daw­nej czy­sto­ści ję­zy­ka i sma­ku.

Okres V, obej­mu­ją­cy dru­gą po­ło­wę XVIII i po­czą­tek XIX wie­ku, jest epo­ką od­ro­dze­nia się wy­mo­wy. W chwi­li osta­tecz­nej, któ­ra jak zwy­kle bywa chwi­lą roz­wa­gi, na­ród uczuł po­trze­bę no­wych za­sad, i or­ga­nicz­nie prze­obra­żać się po­czął. Cześć jego wy­bra­na sta­nę­ła u prze­wo­du tej wiel­kiej mis­syi. Ock­nął się duch oby­wa­tel­stwa. Po­wsta­li czyn­ni i prak­tycz­ni mę­żo­wie, któ­rzy wszyst­kich uży­li sta­rań i środ­ków, ja­kie oświe­ce­nie po­da­je, wszyst­kich sił i ta­len­tów, na ja­kie zdo­być się mo­gli, ku sta­now­cze­mu wy­dźwi­gnie­niu się z nie­ła­du.

Li­te­ra­tu­ra tego okre­su była owo­cem spo­łecz­nych po­trzeb na­ro­du. Po­ję­ta w du­chu re­for­my, mia­ła za cel stop­nio­we wy­jarz­mia­nie umy­słów z pod wpły­wu pa­nu­ją­cych prze­są­dów, we wzglę­dzie rzą­du, wy­cho­wa­nia i sma­ku. Ję­zyk na­ro­do­wy, gwał­co­ny zdaw­na ła­ci­ną i ma­ka­ro­ni­zma­mi ze­szpe­co­ny, oczy­ścił się pra­wie zu­peł­nie, zdą­żył do po­wierz­chow­nej ogła­dy i gra­ma­tycz­nie do­sko­na­lić się po­czął. Wy­mo­wa za­sa­dzo­na na uczu­ciu re­li­gij­nem, i na czy­stem, oświe­co­nem oby­wa­tel­stwie, od­zy­ska­ła daw­ną po­wa­gę i wiel­kość. Nig­dy tez spo­sob­niej­szej jak w tym okre­sie nie mia­ła dla sie­bie pory. Mow­cy pu­blicz­ni, mia­no­wi­cie tak zwa­ne­go sej­mu wiel­kie­go, sta­no­wią osob­ną nie­ja­ko w jej dzie­jach erę. Ka­zno­dzie­je nie dali się rów­nież wy­prze­dzić w za­wo­dzie. Na nich spa­dło osta­tecz­nym mow­ców po­dzia­łem, krze­pić w upad­ku mo­ral­ny byt na­ro­du i oży­wiać związ­ki jego z dzie­jo­wą prze­szło­ścią.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: